“Dzień z życia Aniołka, czyli wiersze po śmierci dziecka.
Pamiętam jak to było..ktoś mnie łaskotał a potem… A potem już tak chciałam wyjść…tam do Was i wyciągnęli mnie, ale tatuś się odwrócił, a Ty Mamo płakałaś Dotknęłam policzków Twoich – zapłakałaś mocniej, chciałam przytulić tatusia, ale się tylko skulił… Dlaczego? Chciałam krzyczeć, bo byłam blisko, ale nie widzieliście. A moje pieszczoty sprawiały Wam ból. Wtedy przyszła po mnie… Nie przedstawiła się.. zabrała na chmurkę i pogłaskała po główce. Powiedziała, że jeszcze troszkę i mnie zobaczycie, i będziemy się uśmiechać. Powiedziała, że nauczy mnie wszystkiego. Zapytałam, dlaczego jestem tutaj. Podobno wszystkie dzieci wracają na chmurki, kiedy ich skrzydełka są zbyt duże. To znaczy, że jeszcze nasze duszyczki nie są gotowe, by zejść na ziemię, by stawić czoło trudom codzienności. Mądre słowa, za dużo… Zasnęłam.
Kilkanaście minut później obudziła mnie. Powiedziała, że czas na lekcje. Zabrła mnie do Was. Zabawne, ale byliście w domku już. Nadal płakaliście. Byłam zła. Tak zła, że tyle bólu, że tęsknicie do mnie a ja do Was, choć się nie widzimy. Moja nauczycielka wyjaśniła, że nie mogę się denerwować. Tak właśnie sprawiam, że bardziej boli, że moja cierpliwość nauczy Was uśmiechu i że kiedyś się spotkamy.
Podglądam Was co kilka minut. Patrzę, jak się bawicie z moim rodzeństwem. Zazdroszczę. Ale kocham Was wszystkich. Dla Was płyną dni, miesiące, lata. A dla mnie to sekundy, minuty, godziny. Tak wolno. Ale postanowiłam zamrugać. Mrugnęłam oczkiem. Uśmiechnęłaś się! Zobaczyłaś ten błysk Słońca i uśmiechnęłaś się do mnie. Tata też! Te dwa ciepłe uśmiechy tulę do serduszka, tulę mocno. Teraz błyskam co kilka minut i się uśmiechacie. Czasem do nieba, czasem do dzieci, czasem do siebie, a ja chowam to i podglądam Wasze spokojne życie.
Przyszła…przyszła i powiedziała, że mamy ważne zadanie… Pokazała mi samotnego zapłakanego Aniołka. Kazała zabrać za rączkę. Powiedziała, że minęło dość minut i muszę zaprowadzić maleństwo do Twojego brzuszka. Że ma już dość słabiutkie skrzydełka i może zejść i że potrzeba mu ciepła.
Nigdy nie zapomnę tej godziny. Dla Ciebie minęły wieki i wiem, że nadal pamiętacie… Zobaczyłaś dwie kreseczki… Płakałaś. Ty, Tatuś.. płakaliście razem. A ja stałam przy Was i głaskałam brzuszek uspokajając.
Już czas… Poczujesz ruchy. Idę połaskotać brzuszek. Gili gili Auć kopie Gili gili Auć znowu kopie. Och jak cudownie! Tulę, głaszcze, a Wy się śmiejecie. To ciepło z Waszej radości sprawia, że mogą fruwać wysoko.
Och minęło kilka sekund Oj!!! Zapomniałam Mamusiu! Znowu płaczecie. Mamusiu nie… Przepraszam, już łaskocze, już maleństwo kopie. Nic nam nie jest. Nic Wam nie jest. No gili gili gili gil I wielki kopniak Ufff Uspokoiliście się…
Tak przewędrowałam z Wami w moim świecie minuty, a w Waszym miesiące i lata. Już czas wyjść, już przychodzę i budzę maleństwo, a ty czujesz pierwsze skurcze. Cierpisz… ale jednocześnie cieszysz się. Głaszczę Ciebie, by mniej bolało. Wołam Maleństwo, by szybciej wyszło. Jest! Po tylu godzinach się wydostało, choć dla mnie to tylko mgnienie
Od tej pory mogę tylko Was obserwować, mrugać Wam, a czasem szeptać. Wiem, że pamiętacie. Jeśli znowu będę musiała zaprowadzić Aniołka do Twego brzuszka, by przemieniło się w maleństwo, będę bliżej. Jeśli nie, będę czuwać, aż minął moje 24 godziny i lata Waszego życia
Przyjdę wtedy do Was i przytulę. Przyjdę i powiem, jak tęskniłam, i wtedy znowu się dotkniemy. Bez łez, bez żalu. A teraz tylko spoglądam z uśmiechem i już nie zazdroszczę, bo choć nie mogę Was dotykać, to mogę pilnować, by nic Wam się nie stało.
Kocham Was. Każdy błysk słońca, każdy szum drzewa, każda kropla rosy, każdy raz, gdy zatrzymujecie się i zachwycacie światem, to moje wyszeptane kocham do Was…
Twego powrotu czekam na próżno.
Twe serce zimne, nie bije wcale,
ile bym dała by biło dalej.
Kolory świata przechodzą w jesień,
a ja samotna chodzę po lesie.
Lecz las to ludzi obcych, dalekich,
co patrzą na nas słabych, kalekich.
Kalectwem moim na całe życie,
będzie żałoba po małym bycie.
Które zjawiło się niespodzianie
i nastawiona na jego trwanie
nie będę nigdy z tym pogodzona
że go tu nie ma w moich ramionach
Po mej Iskierce pustka została
Gdzie teraz jesteś Iskierko mała?
Siedzi aniołek wśród gwiazd miliona
I patrzy na Ciebie Matko zamyślona
Patrzy jak płaczesz po kątach skrycie
Jak starasz się na nowo ułożyć swe życie
Jak walczysz z trudami dnia codziennego
I jak tęsknisz do Dziecka? do Synka swojego
Jak tłumaczysz bliskim i dalekim
Że byłem Dzieckiem, że byłem Człowiekiem
Że choć malutki w Twym sercu schowany
Byłem Twym Synkiem? kochanym i oczekiwanym
Matko kochana? Twój ból nie ustaje
Wiedz, że mnie również serce się kraje
Lecz widać tak być już musiało
Że teraz osobno, choć wcześniej jedno ciało
Gdy smutno Ci będzie, gdy świat Cię znów wkurzy
Popatrz w niebo, na księżyc duży
Tam zawsze ja? gdy taka potrzeba
Mrugnę do Ciebie z obłoków nieba
Siedzi Aniołek na chmurce niebieskiej
I śle do Matki swe wielkie serce
Śle pocałunki i uśmiechów kilka
Śle buziak duży? przecież to chwilka
Przychodzi w nocy, gdy sen jest spokojny
Przychodzi do Mamy? wtedy jest wolny
Razem się tulą i spacerują
Razem się bawią i razem malują
Razem w sklepiku zabawki kupują
Lub nad Bałtykiem bursztyny znajdują
Lecz sen kiedyś minie i Mama zostanie
Anioł odleci.?Nie odchodź Kochanie!!!
Zostań tu ze mną, bym zawsze wiedziała
Że nigdy Tobie już krzywda nie będzie się działa?
Ja Mamo wrócę? w Twój sen radosny
Wrócę nim przyjdzie pierwszy dzień wiosny
Wrócę i znów razem będziemy
Robić te rzeczy o których tylko my wiemy
35 odpowiedzi na pytanie: Wiersze dla zmarłego dziecka
Do bram niebieskich zapukało dziecię, wiedząc że nie ma go już na świecie. Po jego twarzy łezki spływały i szeptał przy tym….”Ja chce do mamy”. Czy tak naprawdę stać się musiało?- w główce zadawał sobie pytanie. Nagle bramę otworzył Stróż Anioł Jego i głośno powiedział…”Nie płacz kolego. Troszkę pobędziesz tu z nami i wkrótce spotkasz się z rodzicami. Dziecię spojrzało na Stróża swego wciąż nie mogąc pojąc Dlaczego. Bardzo chciało wrócić do mamy i nie przechodzić przez próg tej bramy. Anioł wziął wtedy dziecię na ręce pokiwał głową jakby w podzięce, coś mu tłumaczył wyjaśniał Dlaczego mówił tak cicho by nikt nie słyszał tego. Po krótkiej chwili dziecię na niego spojrzało, przetarło oczka, płakać przestało. Wtuliło się mocno w Anioła ramiona szepcząc do ucha….”Chodźmy do Boga”. Gdy przechodzili przez wielką bramę dziecię spojrzało jeszcze przez ramię. Pomachało rączką na pożegnanie swojej jedynej, najdroższej mamie. Gdy się wrota za nim zamknęły synek wyszeptał jeszcze te słowa…..” Każdego dnia przychodził tu będę, by was powitać kochani rodzice. Będę się modlił za Wami do Boga by nigdy więcej nie spotkała was trwoga. Za mnie kochajcie moje rodzeństwo i pielęgnujcie swoje małżeństwo. Chociaż Wam nigdy nie powiedziałem- Kocham Was Bardzo- (a tak bardzo chciałem). I zanim Anioł się zorientował, dziecię zasnęło w jego ramionach ze smutną minka, słonymi łzami, bo będzie tęsknić za rodzicami…….”
Jak to czytam… to lecą mi łzy strumieniami, ale zarazem robi się tak ciepło w sercu…
Jak czytam niektóre wiersze to mi lzej na sercu… Wtedy mysl ze jest tam szczesliwa i nic jej nie brakuje, mysle tez ze ktos sie nia tam na gorze opiekuje… a czasami dopada mnie cos skrajnego…:(
Znów mam oczy pełne łez…. Synku kocham i wiem że jesteś blisko…. A zarazem tak daleko…. Byłbyś tegorocznym maturzystą…. A jesteś Aniołem Dorosłym już…
Jeszcze Cię nie utuliłam, do serca z radością,
Jeszcze się nie podzieliłam z Tobą swą mądrością,
Jeszcze Ci nie pokazałam siedmiobarwnej tęczy,
Jeszcze noska nie wytarłam, kiedy katar męczy,
Jeszcze Cię nie nakarmiłam śnieżnobiałym mlekiem,
Jeszcze Cię nie nauczyłam być dobrym człowiekiem,
Jeszcze Cię nie pogłaskałam po główce z czułością,
Jeszcze Cię nie otoczyłam troską i ufnością,
Jeszcze Ci nie zaśpiewałam na noc kołysanki,
Jeszcze Ci nie malowałam na święta pisanki,
Jeszcze Ci nie przekazałam jak szanować ludzi,
Jeszcze z łóżka nie ściągałam, gdy zadzwonił budzik,
Jeszcze Ciebie nie zabrałam, by zbierać kasztany,
Jeszcze wiele nie zdążyłam Lenusiu mój kochana…
Juz nic nie będzie takie samo…
Choć wstanie słońce, wyjdzie zza chmurki
Juz nic nie będzie takie samo…
Bo przecież nie ma tu mojej Córki
Juz nic nie będzie takie samo…
Choć uśmiech może kiedyś wróci
Juz nic nie będzie takie samo…
Bo moja dusza się nie rozsmuci.
Już spadają córeczko kasztany
I wieczory chłodniejsze córeczko
I już wrzosów w lesie dywany
Już córeczko dni coraz krótsze
Już córeczko smutnieją drzewa
I ja razem z jesienią córeczko
we łzach nowych do Ciebie śpiewam
I ja razem z jesienią przemijam
Coraz krótsza do Ciebie droga
Jednak wstaję codziennie córeczko
I podnoszę się co dnia od nowa
Już kasztany na ziemi córeczko
I niedługo koniec jesieni
Dni za dniami tak szybko mijają
Tylko miłość w jesieni się mieni
Nasza miłość co nie zanika
i nie mija jak pora roku,
nasza miłość córeczko kochana
Nasza miłość, nadzieja, nasz spokój…
Myślę o Tobie, gdy rano wstaję,
Kiedy się myję i gdy się ubieram
I w drodze do pracy i w czasie pracy
I gdy ukradkiem łzy ocieram.
Myślę o Tobie, gdy jadę tramwajem
I kiedy wiosna już pachnie majem.
Myślę o Tobie, gdy obiad gotuję
I gdy stęskniona po kuchni się snuję.
Myślę o Tobie, gdy wieczór, gdy rosa
I kiedy palę papierosa.
Myślę o Tobie, gdy słońce świeci
I kiedy deszczyk nieba leci.
Myślę o Tobie, gdy jestem chora
I kiedy czuję, że to nie pora.
Myślę o Tobie, gdy sen nie przychodzi
I gdy modlitwa mnie zawodzi.
Piękne te wiersze Halinki Surmacz , mamy Agatki. Napisała dużo takich dla swojej córci, dla nas,polecam
Siedzę na wieży
Mój świat w gruzach leży
Coś jednak dodaje mi pary
I pcha w stronę życia
Szeptając z ukrycia
Spokojnie to tylko brak wiary
Kto od nas odchodzi
Na nowo się rodzi
Tę prawdę przykładam do rany
Od razu mi łatwiej
Znów mogę jak dawniej
Mieć nowe marzenia i plany
Ref.: Oni są z nami
Niepokonani przez czas
W każdym oddechu
Życia pośpiechu są w nas
Na żądanie świat nie stanie ale ty
Możesz tylko do spotkania liczyć dni
Nie płacz kochana Mamo
Ja patrzę na Ciebie co rano.
Jak tylko oczka otworzę
I skrzydła anielskie rozłożę
To zaraz lecę do Ciebie
Pomimo, że jestem tu- w Niebie
Lecę, by Ciebie utulić,
Do serca mego przytulić
Głaskać Twe włosy rozwiane
I skleić serce złamane.
I znajdziesz mnie w listku na drzewie
I wiatru ciepłym powiewie
I w jasnym słońca promieniu
I w ptaku co siadł na ramieniu.
W tatrach i szumie morza
W tęczy łuku, barwnym jak zorza
W tatusia czułym uścisku
Bo jestem tak bardzo blisko…
I śpiewam Ci liści szelestem
I kocham – przy Tobie jestem
W zachodzie i wschodzie słońca
Ja będę z Tobą do końca…
Dziewczyny same piszecie te wiersze?
Paulinko jest ich dużo w sieci, ale polecam!!! Czasem po przeczytaniu robie się spokojna o swojego Aniołka…
Ja mam jeden swój, który napisałam zaraz po odejściu Remika…
Boże, jeżeli istniejesz? pozwól mi pojąć,
co stało się wtedy, gdy musiałam podjąć
tę decyzję na tak, podpisać dokumenty
tak strasznie dużo ich było, bez pytań zbędnych
Powiedz szczerze, jakie znaczenie dla Ciebie
ma jeszcze jeden Aniołek.. tam w niebie?.?
czy wiesz kim był dla mnie?? wiesz???? wiesz jak czekałam?
Wiesz przecież? i wiesz jak bardzo go chciałam
jak walczyłam z lękiem i z moim ciałem,
więc pozwól zrozumieć tę Twoją pazerność nie małą
na nasze dzieci
po co Ci tam one???? Po co pytam?
Przemyśl to? nie musisz się spieszyć,
to nie jest moja zagadka
bo póki świat istnieje,
Bedzie oto pytac Kazda osierocona matka
Moje Maleństwo – już dojrzałe
rozumie – co niezrozumiałe
jest – choć jej nie ma
Anielskie pieśni śpiewa…
Choć byłaś- pustka krzyczy
Czas co stanął – dni liczy
Żyję dalej – a umarłam…
Uśmiechem Twym łzy otarłam.
Twój tato
Ja mówię to samo lecz różnie
Ty słuchasz
Ja się boję zasnąć w bólu
Ty przytulasz
Ja nie przyjmuję do wiadomości
Ty ogarniasz
Ja co chwila chwieję się i upadam
Ty jesteś
Taką miłość największą bo bolesną
Każdy chciałby mieć
Ale nikt nie chciałby poznać
A ja Ci dzisiaj Moje Dziecko
Przyniosę kwiaty najpiękniejsze
A ja Cię dzisiaj Moje Dziecko
utulę w myślach skromnym wierszem.
A ja dziś światło Ci zapalę
I kołysankę cicho zaśpiewam
I chociaż poczta nie dochodzi
Mój śpiew doleci dziś do nieba
a ja Ci dzisiaj Moje Słońce
Przyniosę swoje serce w darze
Serce zranione, obolałe
Bez oczekiwań i bez marzeń.
Wiersz autorstwa Haliny Surmacz
Dzieciątka po obłokach stąpające
Dzieciątka o skrzydłach roztańczonych
czy wiecie ile w nas tęsknoty, w nas, matkach opuszczonych…
Kto Was w tą podróż zabrał, powrotną niszcząc drogę,
kto śmiał odległość taką postawić za przeszkodę?
Wy tam – my tu wciąż tkwimy, czekając na spotkanie,
wracajcie z tej podróży, niech ona snem się stanie!
My dla Was wszystko-wierzcie-w nagrode uczynimy,
by poczuć, dotknąć, tulić…
Nieba Wam uchylimy
Choć niebo dla Was co dzień otworem uchylone,
dla nas ten dzień to piekło, do bólu rozrzażone
Ja wiem, dzieciątka drogie, wiem – takich mam nie chcecie,
co bez radości życia tułają się po świecie.
błękitne chmurki – namiastka Twych oczu
zapach konwalii – skóry Twojej świeżość
tęcza – obrazek barwny na niebie, z cudnym podpisem “Mamo dla Ciebie”.
Dziecino moja, tyle mi dajesz,
za to mą miłość odwieczną dostajesz
uśmiech na co dzień też będzie w odwdzięce,
choć serce krwawi, choć puste ręce…
Wiesz, ja poczekam, ja będę cierpliwa,
wiem, tam Ci dobrze, tam jesteś szczęśliwy.
Pogodzić się z losem podstępnym mi trzeba,
daleki mi jeszcze bilet do bram nieba.
Lecz dziękuję ze wszystko czym mnie zbliżasz do siebie,
dziękuję za słońce, za gwiazdy na niebie
I czekam w tęsknocie na nasze spotkanie, gdy wieczność
naszą wspólną drogą się stanie…
wiersz dla nienarodzonego dziecka
dlaczego już mnie nie cieszy wiosna
dlaczego słonce nie daje ciepła
dlaczego tak trudno jest żyć
dlaczego odeszłaś ty
zostałam sama a jednak nie
bo jesteś tam w gorze gdzieś
patrzysz z obłoczków na smutna twarz
i wołasz głośno mamo zacznij się śmiać
jest mi tu dobrze nie boli mnie nic
czekam na ciebie ale ty mamo musisz żyć
spotkamy się kiedyś napewno poznasz mnie
i wtedy powtórzę ci to co napewno wiesz
mamo ja Kocham Cie
List aniołka do mamy
Piszę w zupełnej zadumie
Wierzę, że mą prośbę zrozumiesz
Piszę bo wierzę w cuda
Tylko dzięki Tobie może się udać…
A to wygląda tak:
Mamie po policzku płynie łza
Wypowiedź lekarza brzmi:
Nie mogę już zrobić nic…
Bezradność otula moje serce
Mama pyta: gdzie jest szczęście
A ja zasypiam powoli
Choć wiem, że to bliskich boli…
Medycyna stała się bezsilna
Ulotna stała się każda chwila
Tylko Ty możesz dać moim bliskim nadzieję
Wysłu*ąc mnie jako Anioł w Niebie…
Pozwól mi jeszcze z nimi być
Pomóż by zniknęły z ich oczu łzy
A mi pomóż pokonać chorobę
Rozświetl moją niełatwą drogę…
Wierzę w Twoją nieograniczoną moc
Wiem, źe rozproszysz ciemny mrok
I będę mogła cieszyć się obecnością dobrych serc
Które nadają memu życiu sens…
najpiękniejsze wiersze dla maleńkich aniołów
Tyle nas tu jest, mam udręczonych po stracie… Pomyślałam sobie, że może wspólnymi siłami zbierzemy w jednym wątku najpiękniejsze wiersze dla maleńkich aniołków?
Jeśli znacie piękne słowa dla pięknych dzieci, słyszałyście lub znalazłyście w internecie, dopiszcie się proszę.
Melodia niecała
Wierzę, że jesteś, że gdzieś tam istniejesz
i że rozumiesz dlaczego
wierzę, że nic się bez celu nie dzieje
tyle spotkało nas złego
żyję nadzieją, że znów się spotkamy
a wtedy światu wybaczę
żyję nadzieją, że nie brak Ci mamy
nie mogę myśleć inaczej
niewiele tak czasu nam było dane
zaledwie kilka tygodni
to jakby nuty raz tylko zagrane
fragmentu twojej melodii
lecz ja nauczyłam się ich na pamięć
i będę po cichu nucić
czasami tylko mój głos się załamie
bo wiem, że nie możesz wrócić.
Co milczy matka.
Co milczy matka
kiedy w niej
dziecko umiera.
Jakimi je słowem przywołuje
o zmiłowanie prosi kogo.
Dotyka brzucha
martwy kamień
piersi osłania
wystudzone.
Przestało bić
jej drugie serce.
A już śpiewała nad różowym
mlekiem pachnącym
zawiniątkiem.
Już je nad głową unosiła
gdy łąką szła
w wysokiej trawie.
Ptaki prosiła o lot niski
ziemię by stopom była lekka
zapowiedziała je zwierzętom
w odbiciu wody przy nim stała.
Co milczy matka
kiedy w niej dziecko umiera.
Co milczy drzewo
kiedy ptak
gniazdo porzuca.
Mamo, ja czekam
Bose aniołki siedza na chmurkach,
A kazdy lekko jak piórko fruwa
I każdy czuwa, cichutko czuwa
Nad tatą, który płakać nie umie, nad siostrą, która nic nie rozumie,
Nad dziadkiem, babcią smutną czasami i swoją mamą -osnutą łzami
I każdy woła cicho z daleka: mamo już nie płacz, mamo ja czekam..
Dookoła noc się stała,
księżyc się rozgościł,
jeszcze Ci nie powiedziałam
wszystkich słów miłości
jeszcze z Tobą nie zdążyłam
na najdalsze gwiazdy
jeszcze Ci nie wymyśliłam
najpiękniejszej nazwy
Ale teraz z moich ramion
zrobię Ci kołyskę
niech Cię miła nie poranią
leśne trawy niskie
a Ty śpij
a Ty śpij
zanurz się w noc ciemną
a Ty śnij
a Ty śnij
śnij że jesteś ze mną
Wisława Szymborska
“Bagaż powrotny”
Kwatera małych grobów na cmentarzu.
My, długo żyjący, mijamy ją chyłkiem,
jak mijają bogacze dzielnicę nędzarzy.
Tu leżą Zosia, Jacek i Dominik,
przedwcześnie odebrani słońcu, księżycowi,
obrotom roku, chmurom.
Niewiele uciułali w bagażu powrotnym.
Strzępki widoków
w liczbie nie za bardzo mnogiej.
Garstkę powietrza z przelatującym motylem.
Łyżeczkę gorzkiej wiedzy o smaku lekarstwa.
Drobne nieposłuszeństwa,
w tym jedno śmiertelne.
Wesołą pogoń za piłką na szosie.
Szczęście ślizgania się po kruchym lodzie.
Ten tam i tamta obok, i ci z brzegu:
zanim zdążyli dorosnąć do klamki,
zepsuć zegarek,
rozbić pierwszą szybę.
Małgorzatka, lat cztery,
z czego dwa leżąco i patrząco w sufit.
Rafałek: do lat pięciu zabrakło mu miesiąca,
za Zuzi świąt zimowych
z mgiełką oddechu na mrozie.
Co dopiero powiedzieć o jednym dniu życia,
o minucie, sekundzie:
ciemność i błysk żarówki i znów ciemność?
KOSMOS MAKROS
CHRONOS PARADOKSOS
Tylko kamienna greka ma na to wyrazy.
Jeszcze Cię nie utuliłam, do serca z radością,
Jeszcze się nie podzieliłam z Tobą swą mądrością,
Jeszcze Ci nie pokazałam siedmiobarwnej tęczy,
Jeszcze noska nie wytarłam, kiedy katar męczy,
Jeszcze Cię nie nakarmiłam śnieżnobiałym mlekiem,
Jeszcze Cię nie nauczyłam być dobrym człowiekiem,
Jeszcze Cię nie pogłaskałam po główce z czułością,
Jeszcze Cię nie otoczyłam troską i ufnością,
Jeszcze Ci nie zaśpiewałam na noc kołysanki,
Jeszcze Ci nie malowałam na święta pisanki,
Jeszcze Ci nie przekazałam jak szanować ludzi,
Jeszcze z łóżka nie ściągałam, gdy zadzwonił budzik,
Jeszcze Ciebie nie zabrałam, by zbierać kasztany,
Jeszcze wiele nie zdążyłam Synku mój kochany…
Jutro rok jak odeszłaś Agatko,
Jutro rok jak odeszłaś kochanie.
A ja ciągle czuję, że jesteś
A ja czekam wciąż na spotkanie.
Jutro rok, to już rok Moje Słońce
A jest tak, jakby wczoraj to było.
A jest tak, że za chwilę powrócisz,
Jakby złego się nic nie zdarzyło.
Jutro rok, a ja tęsknię ogromnie.
Jutro rok, a ja płaczę od rana
I nic, ani nikt moja śliczna
Nie zastąpi mi Ciebie kochana.
Pożegnanie
Nawet mnie nie pożegnałeś,
odszedłeś…
Moje serce poszło z tobą,
moja dusza, moje myśli,
radość, śmiech i spełnienie.
To wszystko poszło razem z Tobą,
Tylko ja nie mogłam IŚĆ…
💔
Znasz odpowiedź na pytanie: Wiersze dla zmarłego dziecka