A ja myślalam… A wy?

…że macierzyństwo to sama słodycz. A właściwie to niewiele myślałam, mama nic nie mówiła, nie było rozmów na ten temat. Teraz dziwię się dlaczego, ja swoim dzieciom będę opowiadać, że jest to piękne ale baaardzo trudne.
Kiedy zaczęły nam świtać w głowie (właściwie to mnie pierwszej) pierwsze myśli o dziecku mieszkaliśmy w mieszkaniu po mojej babci. Był tam malutki pokoiczek. I tak sobie z niemężem wtedy jeszcze snuliśmy plany: że ustawimy w tym pokoiku łóżeczko, dzidzia będzie spokojnie spała, będzie się paliła delikatnie lampka i będzie miło i cichutko. Na spacerach będziemy paradować pięknym wózkiem i bez przerwy obdarzać się miłością. Pełna harmonia i miłość.

Póżniej zaszłam w ciaże, która przebiegła ok, a od momentu urodzenia pierwszego dziecka był płacz, pot i łzy na zmianę z pelnia szczescia i poczuciem spełnienia. Wg mnie egzamin zdaliśmy i zdajemy go codziennie od nowa. Jesteśmy szcześliwi.
Śmiac mi się chce tylko jak przypomnę sobie i skonfrontuje z rzeczywistoscią moje wcześniejsze wyobrazenia o macierzyństwie.
Kto miał podobnie?

Strona 2 odpowiedzi na pytanie: A ja myślalam… A wy?

  1. ale po co te emocje>>>>>>??????

    moje macierzyństwo wcale tak nie wygląda i nigdy nie wyglądało

    nigdy nie myślałam nad tym jak będzie wyglądało i było tak, że przez dwa lata młody wstawał w nocy co 1,5-2 godz a ja ledwo ciepła chodziłam do pracy
    nie miałam siły a ani czasu na makijaż, zakupy czy inne “przyjemności”
    dziadków nawet na chwilę nie miałam do pomocy

    i wcale nie wyglądałm jak ta znajoma
    ja dziś mam mniej wigoru i siły w sobie niż ona

    spokojnie

    mam dwójke młodych i dały mi te młode co nieco w kość

    • Zamieszczone przez rena12
      ale po co te emocje>>>>>>??????

      moje macierzyństwo wcale tak nie wygląda i nigdy nie wyglądało

      nigdy nie myślałam nad tym jak będzie wyglądało i było tak, że przez dwa lata młody wstawał w nocy co 1,5-2 godz a ja ledwo ciepła chodziłam do pracy
      nie miałam siły a ani czasu na makijaż, zakupy czy inne “przyjemności”
      dziadków nawet na chwilę nie miałam do pomocy

      i wcale nie wyglądałm jak ta znajoma
      ja dziś mam mniej wigoru i siły w sobie niż ona

      spokojnie

      mam dwójke młodych i dały mi te młode co nieco w kość

      Nie przesadzajmy z tymi emocjami:)
      Każdy przeżywa inaczej macierzyństwo i ma do tego prawo, jeden z uśmiechem na ustach, inny trudniej.
      Nie ma sensu porównywać.

      • eee no i wszystko zależy od dziecka są takie co noc przesypiają, kolek nie mają, spokojne i uśmiechnięte są a trafiają się egzemplarze co budzą Cię w nocy co 1,5-2 godź jak narobią w pieluchę to musisz przebierać wszystko bo, aż pod pachami wypływa wiecznie rzygają (bo refluks) drą się non stop bo kolka, niedojrzały układ nerwowy lub coś tam jeszcze nie znoszą jeździć w wózkach nie chcą spać na spacerach…i skubane wstają o 5 rano
        a matka lata jak przysłowiowy zombie niewyspana, nie ma czasu zjeść, marzy o tym żeby wreszcie nastała cisza błoga chociaż na chwilę i marzy żeby się wyspać całą noc do 8 rano a co, no ale…. mały terrorysta nie odpuszcza
        potem jakoś się o tym zapomina podchodzi z dystansem, wspomina ze śmiechem
        a potem młode dorasta i matka wścieka się, że 10-ta w sobotę o młode jeszcze śpi….całe życie prześpi

        i wtedy trzeba młodemu budzik o 5 rano nastawić i co 2 godź w nocy

        • Ja juz nie pamiętam za bardzo, wiem że miałąm głowe nabita karmieniem naturalnym,
          a przydarzył sie zonk i jednak mocno to przeżyłam.
          Jedyne co pamiętam poza tym to przewracanie się ze zmęczenia,
          bo dziecko wrzeszczy cała dobę, a mi się chce potwornie spać 🙂
          Stare czasy, dobrze, że mijają 😉
          Starsze dziecko jest znacznie przyjaźniejsze w obsłudze,
          gdyż można się zwyczajnie wyspać – dla mnie (mojego organizmu) to jednak podstawa normalnego funkcjonowania.

          • Zamieszczone przez rena12

            mam znajomą- dwa tygodnie temu urodziła 3 syna,

            klucz do sukcesu

            trzecie dziecko to nie pierwsze kiedy czlowiek nie ma pojecia co go czeka.

            pierwsze dziecko – nietolerancja laktozy – 8 lat temu – “jedno na milion” 6 tyg diagnozowania – 6 tyg koszmaru, zero czasu dla siebie, brak organizacji i brak rutyny + maz na 2tyg urlopie po porodzie
            3 lata pozniej “jeden na miloin” trafiony po raz drugi, manicure robiony mieszkanie wykanczane, placowka ze starsza zaliczana i szeroki usmiech na twarzy i malzonek bez dnia urlopu.

            w kwestii wstawania o swicie to moje mlodsze ma bardzo czuly zegar zoladkowy – najpozniej o 6:05 je pierwsze sniadanie – ostatnio czesciej 5:05 niestety

            • Zamieszczone przez chilli
              klucz do sukcesu

              trzecie dziecko to nie pierwsze kiedy czlowiek nie ma pojecia co go czeka.

              pierwsze dziecko – nietolerancja laktozy – 8 lat temu – “jedno na milion” 6 tyg diagnozowania – 6 tyg koszmaru, zero czasu dla siebie, brak organizacji i brak rutyny + maz na 2tyg urlopie po porodzie
              3 lata pozniej “jeden na miloin” trafiony po raz drugi, manicure robiony mieszkanie wykanczane, placowka ze starsza zaliczana i szeroki usmiech na twarzy i malzonek bez dnia urlopu.

              w kwestii wstawania o swicie to moje mlodsze ma bardzo czuly zegar zoladkowy – najpozniej o 6:05 je pierwsze sniadanie – ostatnio czesciej 5:05 niestety

              o! To jest to 🙂

              przy pierwszym dziecku mąż 2 tyg na urlopie, pomagał. Bardzo.
              Mega deprecha, bo dziecko ma problemy ze zdrowiem, wszystko mnie przerasta…..
              po urodzeniu drugiego – stwierdziłam bardzo szybko że jestem bardziej zorganizowana niż przy pierwszym
              2 tyg. po porodzie trzeciej – śmigałam po galerii handlowej 😀

              • Dawno temu to było 😉 więc trochę emocje się zatarły
                ale jakiegoś super silnego zderzenia marzeń z rzeczywistością nie pamiętam
                Czas dla siebie miałam, dziecko było niezbyt problemowe,
                więc jakoś lajtowo weszłam w rolę matki 😀

                • Zamieszczone przez ulaluki
                  Sorry, ale takie teksty mnie doprowadzały do szału.

                  Pewnie, że są osoby, które radzą sobie super, ale niektózy mogą mieć depresję to po pierwsze, po drugie każdy ma inną wytrzymałość.
                  A mówienie, a inne sobie radzą dobrze, powodują, że zaczynasz mieć poczucie winy, że nie spawdzasz się jako matka i jest jeszcze gorzej.

                  Dlaczego do szału? Mnie dodawały energii, wiary – skoro inni swietnie sobie radzą dlaczego ja mam być gorsza? Nic na mnie tak dołująco nie działa jak użalanie się wspólnie w grupie – nic tylko usiąść w kółeczku i razem wyć

                  Zamieszczone przez Asik.
                  Dawno temu to było 😉 więc trochę emocje się zatarły
                  ale jakiegoś super silnego zderzenia marzeń z rzeczywistością nie pamiętam
                  Czas dla siebie miałam, dziecko było niezbyt problemowe,
                  więc jakoś lajtowo weszłam w rolę matki 😀

                  Mam podobnie
                  Dla mnie trudy macierzyństwa narastają w czasie
                  Jak miałam macierzyński to był lajcik, pierdzielnik zaczął się jak wróciłam do pracy – młody 4.5 miesiąca, praca 70km od miejsca zamieszkania
                  Tak pisałam na tym forum 3 lata temu

                  Zamieszczone przez lilavati
                  Życze jak najlepiej
                  Dla mnie temperament to zaledwie jeden z wielu trudów wychowawczych
                  pojawiają się placówki, zaczynają się choróbska jedno łapie od drugiego, pojawia się zmęczenie materiały (czytaj rodzica) kiedy drugie chorować jeszcze nie skończy a pierwsze chorować znowu zaczyna
                  Kończy się sielankowe siedzenie z dzieckiem w domu, pełne radości spacery, wracasz z pracy z wywieszonym ozorem i nie wiesz w co pierwsze wsadzić ręce: obiad bo żołądek przyciska do kręgosłupa? wypad na rowery bo tego domaga się starszak? piaskownica w której koparę chce przetestować młodszy? A najpraktyczniej bedzie do sklepu skoczyć (z dwójką zawiedzionych) bo w lodówce zostało tylko światło
                  Kiedy wrócisz z takich zakupów oczy same się zamykają, jeść ci się już nie chce, dzieciakom spać też nie bo świetnie się wyspały w godzinnym korku, pełne energii skaczą po tobie i proszą o zagranie w piłkarzyki bo dzisiaj jeszcze nie grały

                  i w sumie niewiele się zmieniło
                  Dzieci chorują mniej ale moje zdrowie nieco się sypnęło
                  Doszły moje zajęcia dodatkowe, doszły zajęcia dzieci, szczęśliwie dobrnęliśmy do komunii starszego syna i juz czasu nieco więcej
                  Co mi się marzy – kwartał w domu, kwartał który mogła bym tylko z najbliższymi spędzić-odpocząć, bez poczucia w głowie, że może powinnam coś do roboty zrobić, coś policzyć, napisać, wysłać, do kogoś zadzwonić…

                  • Zamieszczone przez lilavati
                    Dlaczego do szału? Mnie dodawały energii, wiary – skoro inni swietnie sobie radzą dlaczego ja mam być gorsza? Nic na mnie tak dołująco nie działa jak użalanie się wspólnie w grupie – nic tylko usiąść w kółeczku i razem wyć

                    No mnie niestety takie teksty dołowały okrutnie, pogłębiały tylko poczucie winy, że inni sobie świetnie radzą, a ja nie… Zazdroszczę Ci podejścia 🙂

                    • Zamieszczone przez lilavati
                      Dlaczego do szału? Mnie dodawały energii, wiary – skoro inni swietnie sobie radzą dlaczego ja mam być gorsza? Nic na mnie tak dołująco nie działa jak użalanie się wspólnie w grupie – nic tylko usiąść w kółeczku i razem wyć

                      Jesteśmy inne, każdy ma prawo do swoich odczuć.
                      Mnie doprowadzały do szału i już.

                      Nie użalałam się nad sobą, nie wyłam z innymi, aczkolwiek słowa inne sobie radzą a ty nie potrafisz, dołowały jeszcze bardziej, że coś ze mną nie tak, nie umiem się zająć jednym dzieckiem, a inne potrafią kilkoma.

                      Potem doszły bliźniaki, łatwo nie było, ale znacznie lepiej, nie było szoku.

                      Mimo, że mi w miarę dobrze szła opieka nad trójką, potrafię do tej pory zrozumieć trudność opieki nad pierwszym dzieckiem, każde dziecko jest inne, jedne mniej kłoptliwe, drugie bardziej, jedna mama bardziej przechodzi depresja, inna mniej, podobnie z wytrzymałością mam.

                      • Zamieszczone przez beamama
                        No mnie niestety takie teksty dołowały okrutnie, pogłębiały tylko poczucie winy, że inni sobie świetnie radzą, a ja nie… Zazdroszczę Ci podejścia 🙂

                        Mnie też, a teściowa mi to w kółko powtarzała, a brak snu na mnie działał tragicznie.
                        Konrad budził się co godzinę, do pierwszego roku życia.

                        • Zamieszczone przez ulaluki
                          Jesteśmy inne, każdy ma prawo do swoich odczuć.
                          Mnie doprowadzały do szału i już.

                          Dokładnie
                          Dlatego uważam, że fajnie, że Rena napisała o tych co w role matki wskakują bez problemu
                          Jak by tego nie napisała ciężarówka wchodząca w taki wątek mogła by doła załapać nim dziecko urodzi, negatywnie się nastawić – żadna skrajność przedstawiania macierzyństwa nie jest dobra – ani ta że polega na błogim czasie przytulania na słoneczku różowego uśmiechniętego bobasa ani taka, że matka z podpuchniętymi oczami, zapłakana trzyma na kolanach w poczekalni wysypanego, zasmarkanego malucha z termometrem pod pachę.
                          Życie (nie tylko z dziećmi) ma to do siebie, że chwile które chcemy zatrzymać w pamięci jak najdłużej są przeplatane z tymi o których szybko chce się zapomnieć – taka przeplatanka towarzyszy nam całe życie, nie tylko w okresie wczesnego matkowania

                          • Zamieszczone przez ulaluki
                            Jesteśmy inne, każdy ma prawo do swoich odczuć.
                            Mnie doprowadzały do szału i już.

                            Nie użalałam się nad sobą, nie wyłam z innymi, aczkolwiek słowa inne sobie radzą a ty nie potrafisz, dołowały jeszcze bardziej, że coś ze mną nie tak, nie umiem się zająć jednym dzieckiem, a inne potrafią kilkoma.

                            Potem doszły bliźniaki, łatwo nie było, ale znacznie lepiej, nie było szoku.

                            Mimo, że mi w miarę dobrze szła opieka nad trójką, potrafię do tej pory zrozumieć trudność opieki nad pierwszym dzieckiem, każde dziecko jest inne, jedne mniej kłoptliwe, drugie bardziej, jedna mama bardziej przechodzi depresja, inna mniej, podobnie z wytrzymałością mam.

                            O i pod tym sie podpiszę!!! Mimo iż nie miałam nigdy dołów, ze sobie z czymś nie radzę. Radziłam sobie najlepiej jak umiałam (po latach sie dowiedziałam, że mam po prostu dziecko z zaburzeniem a nie nieudolność wychowawczą) i zdecydowanie lepiej sobie sama radziłam z trójką w domu (żadne nie chodziło wtedy do p-la – czterolatek, dwulatek i noworodek ) niż z jednym małym Jonatanem i mężem do pomocy

                            Porównywanie jest bez sensu – każde dziecko jest inne, każda matka ma inną wytrzymałość, podejście i cierpliwość, ilosć dzieciaków też nie jest bez znaczenia. A słuchanie, że istnieją “matki idealne” wiecznie uśmiechnięte, zadbane z dziećmi z grzecznymi dziećmi w wyprasowanych ubrankach… może rzeczywiście dobić. Może taka “mamusia idealna” jedzie na wspomagaczach

                            • Zamieszczone przez lilavati
                              Dokładnie
                              Dlatego uważam, że fajnie, że Rena napisała o tych co w role matki wskakują bez problemu

                              Ja napisałam, że mnie doprowadzały do szału, nie wszystkich

                              Jak by tego nie napisała ciężarówka wchodząca w taki wątek mogła by doła załapać nim dziecko urodzi, negatywnie się nastawić – żadna skrajność przedstawiania macierzyństwa nie jest dobra – ani ta że polega na błogim czasie przytulania na słoneczku różowego uśmiechniętego bobasa ani taka, że matka z podpuchniętymi oczami, zapłakana trzyma na kolanach w poczekalni wysypanego, zasmarkanego malucha z termometrem pod pachę.
                              Życie (nie tylko z dziećmi) ma to do siebie, że chwile które chcemy zatrzymać w pamięci jak najdłużej są przeplatane z tymi o których szybko chce się zapomnieć – taka przeplatanka towarzyszy nam całe życie, nie tylko w okresie wczesnego matkowania

                              Nie myślę, bo wiele mam pisze, że lajtowo przechodziła pierwsze macierzyństwo, a inne że nie.
                              Czyli pierwsze dziecko można przechodzić różnorako,, ja chciaŁABYM to wiedzieć, będąc cieżarówką.
                              Trzeba też wiedziewć o baby blues, a nie winnić siebie, że jest się kiepską matką, a wtedy teksty, że matki sobie doskonale radzą, na pewno większości nie pomogą.

                              • Zamieszczone przez ulaluki

                                Czyli pierwsze dziecko można przechodzić różnorako,, ja chciaŁABYM to wiedzieć, będąc cieżarówką.

                                Dla mnie cenne było by utwierdzenie matki w tym, że – to TY i TWOJE dziecko. To TY w głownej mierze decydujesz jak go wychowasz, jak wykarmisz, jak dzień ustawisz, w co ubierzesz, jakie mleko podasz, jak będziesz usypiała, jak wolny czas spędzała, kiedy wrócisz do pracy, komu powierzysz dziecię pod opiekę – od poczatku nie dac się i podziękować za “rady” babciom, matkom, sąsiadkom, koleżankom, położnym, lekarzom – owszem mogą coś podpowiedzieć ale nie żadać być coś robiła tak a nie inaczej bo tak teraz wypada.

                                Do dzisiaj nie zapomnę sytuacji ze szpitala – uczyłam młodego ssać pierś – akurat przyszli goście, ciotki, mama, położna… – wszyscy “doradcy” a ja jedna głupia bo dziecka dobrze przystawić nie mogłam, młody nerwowy bo głodny, mi krwawią brodawki, wokoło same super rady od osób z których chyba żadna dłużej niż kwartał nie karmiła – podziękowałam za rady, poprosiłam by sobie już poszli bo my potrzebujemy czasu dla nauczenia się siebie – walczyliśmy całą noc, z sukcesem.

                                • Zamieszczone przez lilavati
                                  Dla mnie cenne było by utwierdzenie matki w tym, że – to TY i TWOJE dziecko. To TY w głownej mierze decydujesz jak go wychowasz, jak wykarmisz, jak dzień ustawisz, w co ubierzesz, jakie mleko podasz, jak będziesz usypiała, jak wolny czas spędzała, kiedy wrócisz do pracy, komu powierzysz dziecię pod opiekę – od poczatku nie dac się i podziękować za “rady” babciom, matkom, sąsiadkom, koleżankom, położnym, lekarzom – owszem mogą coś podpowiedzieć ale nie żadać być coś robiła tak a nie inaczej bo tak teraz wypada.

                                  Do dzisiaj nie zapomnę sytuacji ze szpitala – uczyłam młodego ssać pierś – akurat przyszli goście, ciotki, mama, położna… – wszyscy “doradcy” a ja jedna głupia bo dziecka dobrze przystawić nie mogłam, młody nerwowy bo głodny, mi krwawią brodawki, wokoło same super rady od osób z których chyba żadna dłużej niż kwartał nie karmiła – podziękowałam za rady, poprosiłam by sobie już poszli bo my potrzebujemy czasu dla nauczenia się siebie – walczyliśmy całą noc, z sukcesem.

                                  A gdyby ktoś w tej sytuacji zaczął opowiadać Ci, że ta i tamta, i jeszcze owa świetnie sobie radzi z karmieniem to dostałabyś energii, czy doła? 😉

                                  • Zamieszczone przez beamama
                                    A gdyby ktoś w tej sytuacji zaczął opowiadać Ci, że ta i tamta, i jeszcze owa świetnie sobie radzi z karmieniem to dostałabyś energii, czy doła? 😉

                                    podejrzewam, że nie wywołało by to u mnie żadnych emocji – jakoś nie wzrusza mnie tekst “ja robiłam to tak czy siak”, “daj spokój już z tym karmieniem cycem”, “daj mu herbatki”, “nie jedz tego bo zaszkodzisz”, “daj smoka bo sobie z Ciebie zrobił smoczek”, “twój pokarm jest małowartościowy”, “o rany taka chuda i chce karmić”…wleci jednym uchem a i tak zrobię swoje
                                    Ja z gatunku upartych zośsamoś – jak sobie coś ubzduram muszę wszystko sama spróbować, ciężko mnie przekonać do zrobienia czegoś innego niż sobie obmyśliłam
                                    Zwykle każdej “rady” wysłuchałam, “Dziękuję, mam inne plany/pomysły na wychowanie mojego dziecka “

                                    • Zamieszczone przez lilavati
                                      podejrzewam, że nie wywołało by to u mnie żadnych emocji – jakoś nie wzrusza mnie tekst “ja robiłam to tak czy siak”, “daj spokój już z tym karmieniem cycem”, “daj mu herbatki”, “nie jedz tego bo zaszkodzisz”, “daj smoka bo sobie z Ciebie zrobił smoczek”, “twój pokarm jest małowartościowy”, “o rany taka chuda i chce karmić”…wleci jednym uchem a i tak zrobię swoje
                                      Ja z gatunku upartych zośsamoś – jak sobie coś ubzduram muszę wszystko sama spróbować, ciężko mnie przekonać do zrobienia czegoś innego niż sobie obmyśliłam
                                      Zwykle każdej “rady” wysłuchałam, “Dziękuję, mam inne plany/pomysły na wychowanie mojego dziecka “

                                      To zazdroszczę po wielokroć, poważnie 🙂
                                      Teraz na szczęście jest już inaczej, ale początki wspominam jako pełne niepewności w nowej roli…

                                      • Zamieszczone przez miłkaw
                                        Niewatpliwie, chociaż chodzi bardziej o ten poczatek, zaskoczenie, konfrontacje marzeń z rzeczywistoscią.

                                        pierwsza córka to był szok
                                        byliśmy młodzi i w dużej mierze nieprzygotowani, nowej roli uczyłam się z dużym trudem – było to wyzwanie, na pewno 😉

                                        druga – to właśnie sama słodycz i ogromna radość dla nas wszystkich, niezaleznie od tego ile marudzi, czy daje czadu czy nie (a jest naprawdę spokojna) – pojawiła się w znacznie lepszym momencie,coś w tym jest że macierzyństwo po 30-stce to jednak inna bajka 😉 przynajmniej u mnie się sprawdza

                                        zresztą wiele czynników nałożyło się na to, że inaczej teraz czuję sie w roli matki niemowlaka – jestem pewniejsza, mieszkamy osobno, nie mam wszędzie dookoła siebie doradców w postaci naszych mam 😉

                                        • Zamieszczone przez vieshack
                                          pierwsza córka to był szok
                                          byliśmy młodzi i w dużej mierze nieprzygotowani, nowej roli uczyłam się z dużym trudem – było to wyzwanie, na pewno 😉

                                          druga – to właśnie sama słodycz i ogromna radość dla nas wszystkich, niezaleznie od tego ile marudzi, czy daje czadu czy nie (a jest naprawdę spokojna) – pojawiła się w znacznie lepszym momencie,coś w tym jest że macierzyństwo po 30-stce to jednak inna bajka 😉 przynajmniej u mnie się sprawdza

                                          zresztą wiele czynników nałożyło się na to, że inaczej teraz czuję sie w roli matki niemowlaka – jestem pewniejsza, mieszkamy osobno, nie mam wszędzie dookoła siebie doradców w postaci naszych mam 😉

                                          Myślę, że w ogóle to drugie macierzyństwo takie jest;) to inna bajka po prostu:)

                                          Znasz odpowiedź na pytanie: A ja myślalam… A wy?

                                          Dodaj komentarz

                                          Angina u dwulatka

                                          Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                                          Czytaj dalej →

                                          Mozarella w ciąży

                                          Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                                          Czytaj dalej →

                                          Ile kosztuje żłobek?

                                          Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                                          Czytaj dalej →

                                          Dziewczyny po cc – dreny

                                          Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                                          Czytaj dalej →

                                          Meskie imie miedzynarodowe.

                                          Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                                          Czytaj dalej →

                                          Wielotorbielowatość nerek

                                          W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                                          Czytaj dalej →

                                          Ruchome kolano

                                          Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                                          Czytaj dalej →
                                          Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                                          Logo
                                          Enable registration in settings - general