jest winowajcą wszystkich awantur z jedzonkiem.Dwa tygodnie temu nie chciał jeść-tj. wciąz wypluwał cyca i krzyczał w niebogłosy-więc po rozmowie z panią z poradni laktacyjnej odstawiliśmy smoka. Było i jest bardzo ciężko, bo Michałek jest 100% ssakiem i bez czegokolwiek w buzi strasznie krzyczy, nie chce spać, no i ogólnie tragedia.Ale zaczął normalnie jeść o ile jedzenie co chwilę jest normalne. Po 1,5 tygodniowym zatrudnieniu na etacie smoczka spróbowaliśmy jeszcze raz no i… po dwugodzinnym cycaniu smoka znowu nie umiał ssać.Robił dokładnie to samo co wcześniej.Aż się boję co będzie dalej. Może jakieś mamy bezsmoczkowch dzieci coś doradzą-jak tu takiego małego łobuziaczka uspokoić, uśpić i odzwyczaić od wiecznego wiszenia przy cycusiu.
madzik z michałkiem /30.01.03/
3 odpowiedzi na pytanie: a jednak to smoczek…
Re: a jednak to smoczek…
Witaj !!
Moją córcię karmiłam piersią do 1,5 roku. Nigdy nie miała smoczka i nie miałam problemów z ssaniem. Czytałam że technika ssania piersi różni się od ssania smoczka i dlatego masz problemy.Ja odstawiłabym smoczek. Moja mała też ciągle wisiała przy cycu,ale im była starsza tym mniej. Powodzenia!!!
Re: a jednak to smoczek…
Ja tez bardzo boje sie smoka totez używam go sporadycznie. A uspokajanie– przy silnym krzyku gdy noszenie nie pomaga rozbieram mała od pasa w dół i kładę. Ona fika nóżkami i jest zadowolona. Trzeba ja oczywiście zagadywac. Czasem ucisza sie na głośny dżwiek grzechotki.
Ostatnio wkładam ja do fotelika sam. i biore z soba do kuchni,łazienki itp. Ja robie swoje i głośno do niej mówie co robię albo jej spiewam–ostatnio z cyklu ” raz na ludowo”–“kukułeczka kuka”– robi furrorę. Ale do zasypiania nie ma jak cyc….
Izolda i Agatka (26.02.03)
Re: a jednak to smoczek…
Z przyzwyczajeniem do cycusia to ciężka sprawa – sama miałam ten problem, bo chcąc wrócić do pracy (tzn. raczej musząc) musiałam nauczyć Domisię pić z butelki – początkowo było tragicznie, ona siniała ze złości przy każdej próbie włożenia jej do buzi czegoś gumowego czy kauczukowego, płakała tak, że się dławiła, ja płakałam razem z nią, ale nie poddawałam się tylko próbowałam codziennie po trochu – chociaż nie raz byłam już u kresu wytrzymałości i prawie wyrzucałam butelkę przez okno. Okazało się, że musiałam tylko trafić ze smokiem – po przetestowaniu batalii smoczków doszliśmy wreszcie do tego, który jej jako tako leży. O Avencie zapomniałam, bo spotkał się z największą niechęcią – teraz butelka leży w służbowym biurku, w razie gdybym miała przepełnione w pracy piersi… Co do ssania smoka uspokającego, to do dziś nie ssie, bo chociaż mam ich w domu z sześć – żaden do gustu jej nie przypadł – lubi ewentualnie nimi rzucać. W sumie to się cieszę, bo po co jej smok, skoro daje sobie rade samam ssąc do uspania swojego kciuka – oczywiście teściowa strasznie narzeka, ze będzie miała chudego, powykrzywianego palca, ale jakoś mie tylko ona ssie paluszki i dzieci jakoś wyglądają normalnie, więc wierzę, że jej też od tego nic nie będzie.
Pozdrawiam i życzę anielskiej cierpliwości.
Ola i Dominika ur. 8 grudnia 2002 r.
Znasz odpowiedź na pytanie: a jednak to smoczek…