Czytając opowieści o poznawaniu w internecie poczułam sie trochę jak z okaz z zamierzchłych czasów ;-). Ja poznałam swojego męża w akademiku, na imprezie suto zakrapianej procentami, w czasach kiedy nikt z moich znajomych nie miał komputera, a komórka kojarzyła się z bananową młodzieżą z lat 70-tych (wiecie, to powiedzenie – skóra, fura i komóra!). Od razu go zauważyłam – bardzo wysoki blondyn z lokami aniołka. Nie wiem zupełnie co tak mnie w nim urzekło, że już pierwszej nocy po poznaniu miałam bardzo “intensywny!!” sen, a na drugi dzień bez mrugnięcia okiem zakończyłam swój dotychczasowy kilkuletni związek. A to był dopiero początek drogi przez mękę. UPARŁAM SIĘ!. Bo cały w tym ambaras, aby dwoje chciało naraz! Zamieszkalismy razem juz po kilku miesiącach, bo ja bardzo do kochałam, a On…. Nie mam pojęcia. Cały czas mi powtarzał, że nic z tego nię będzie, kocha inną, i takie tam bzdury! A ja, uryczana jak nieboskie stworzenie, przekonywałam Go, że nie ma racji, że jeszcze nie wie, że to ja jestem dla Niego tą jedyną! Walka trwała 5 lub 6 lat (nie pamietam juz dokładnie) – na zmianę doły, upojenia, alkohol, uzywki, czarna rozpacz, inne “kliny” i oceany łez! Zawaliłam rok na studiach, wszyscy moi i jego (a potem już wspólni) znajomi mówili, aby dała sobie spokój, jest tylu innych super facetów, nie tylko TEN. Ale do mnie nic nie docierało! Niw wyobrażałam sobie zycia bez Niego. Przezywałam koszmary, kiedy jeździł do swojej byłej dziewczyny jednać się, nie mógł się zdecydować czy chce z nią byc czy nie. Ja tak naprawdę się nie liczyłam. W dodatku w tym okropnym okresie zafundowaliśmy sobie martwą ciążę – nie musze chyba pisać jak to przeżyłam. Ale cały czas mieszkalismy razem! Rozstawalismy się miiony razy, zawsze się łamałam, byle jego jedno milsze spojrzenie i pukanie do drzwi głeboką nocą! I przyszedł w końcu ten piękny dzień, kiedy zaprosił mnie do knajpy (a w tamatych czasach, przy biedzie studenckiej, że aż piszczało, to był bardzo duzy wyczyn!) i porosił mnie o to aby próbowac od nowa, ponieważ dotarło do niego, że chce ze mną być. Było trudno, oj trudno – tak naprawdę zaczynalismy życie na nowych warunkach. Przezyliśmy razem kolejnych kilka lat – jest cudownie! Niegdy, w najsmielszych marzeniach, nie wyobrażałam sobie, że rozkwitnie między nami taka miłośc, taka czułość i wzajemne zrozumienie! Wzieliśmy ślub w kwietniu tego roku, lata wspólnego mieszkania na dobre i przede wszystkim złe, sprawiły, że rozumiemy się bez słów. Kocham go tak samo jak na początku, choć kiedyś to była bardzo trudna miłość, on mnie kocha swoją spokojną i wieczną (jak sam mówi) miłością. A teraz staramy się o dzidziusia (martwa ciąża miała jednak negatywne skutki!). I jedno tylko mogę powiedzieć – nie wyobrażam sobie wiekszego szcześcia niż te chwile, kiedy jesteśmy do siebie przytuleni i nic nie musimy mówić! Czasami wystarczy jeden usmiech czy mrugnięcie okiem, abym czuła dreszcz przechodzący od stóp do głów! A znamy się już od 10 lat (i tyleż samo niemal mieszkamy razem). I zawsze jedno będę wszystkim powtrarzać – że warto zacisnąć zęby, schowac dumę do kieszeni i walczyć o swoje szczęście! Bo takie szczęście wywalczone, okupione łzami i wszystkim co najgorsze jest najtrwalsze (i ośmielam sie twierdzic, że wieczne!). Pozdrawiam Was bardzo bardzo cieplutko i tym, które też borykają się z trudną miłościa, życzę odwagi i wytrwałości! I.
2 odpowiedzi na pytanie: Akademik – najmagiczniejsze miejsce w Krakowie
Re: Akademik – najmagiczniejsze miejsce w Krakowie
Piekna historia, ja troszke inaczej poznałam męża, ale najważniejsze, ze jesteś szczęśliwa i podziwiam za upór i walkę o tą miłośc, bo ja chyba bym się poddała. Zyczę wszystkiego dobrego…. i 2 kreseczek….
joa
Re: Akademik – najmagiczniejsze miejsce w Krakowie
mialas duuuuzo cierpliwosci..i sily.. Niejeden by zrezygnowal.. Ale jednak sie oplacalo..
pozd..i tzrymam kciuki za starania
nie ma jak to krakowskie klimaty!..zwlaszzca akademikowe..ktore z lezka wspominam..
claudia /prawie pol roczku/
Znasz odpowiedź na pytanie: Akademik – najmagiczniejsze miejsce w Krakowie