Jak rodziła się Basia…
Basia miała termin wyznaczony na 4 stycznia. USG wskazywało daty wcześniejsze, więc – nauczona doświadczeniem z poprzednich porodów – przygotowana byłam gdzieś od Wigilii… nic bardziej mylnego… minęły Święta… minął Sylwester i Nowy Rok…. baaa, minął nawet wyznaczony termin, a Basia nie wykazała inicjatywy opuszczenia swojego ciepłego lokum… za oknami zimno było, więc wcale jej się nie dziwię…
6 stycznia w poniedziałek udałam się więc do pana doktora… kazał mi się zgłosić w czwartek do szpitala na KTG i „będziemy myśleć co zrobić”… załatwiliśmy Babcię do opieki nad chłopakami… spakowaliśmy torbę… i pojechaliśmy…
W szpitalu (tradycyjnie Orłowskiego na Czerniakowskiej w Warszawie) zrobiliśmy KTG (i tutaj uwaga – poszliśmy na piętro na oddział położniczy, gdzie musieliśmy zapłacić 30 zł, a mogliśmy je zrobić na dole, na Izbie Przyjęć za darmo, bo przecież byłam przeterminowana)… pan doktor obejrzał to KTG i powiedział, że dziecko super, ale skurczy brak… trzeba było wracać do domu… mąż się obraził, bo naopowiadał wszystkim, że tego dnia rodzimy, a ja NIE URODZIŁAM… hi hi… pan doktor kazał mi przyjeżdżać na KTG… ale w piątek nie miałam z kim zostawić dzieci, nic się nie działo, więc… nie pojechałam…
W sobotę mąż w domu, więc został z chłopakami, a ja ok. 12-tej wsiadłam w samochód pojechałam do szpitala. Dobrze, że brat mi powiedział, że można fotel odsunąć do tyłu, bo mi już trochę ciasno było…
Pani pielęgniarka zrobiła mi KTG… było 2-3 marne skurcze, więc zawezwała pana doktora, bo ja wieloródka i tyle dni po terminie, czy mnie czasem na patologię położyć nie trzeba (a ja nie wzięłam torby!)… ale pan doktor przyszedł, zajrzał gdzie trzeba i mówi, że jeszcze spoko i mam jechać do domu, bo tłok w szpitalu… nawet pozwolił mi przyjechać dopiero w poniedziałek… chyba, żeby coś się działo…
W takim razie ja – uwolniona z jarzma domowego – pognałam na zakupy, coby lodówkę odpowiednio zabezpieczyć na wypadek mojego pójścia do szpitala… i tak hulałam po tym Auchanie… wózek pełen.. radocha sama… ale… hmm… czyżby jakieś skurczybyczki????
Wróciłam do domu… dzieciaki zakatarzone… kaszlaki…
Robię schabowe… i jakby mnie trochę skurczyło… mówię mężowi, że widziałam bezrękawnik, jak sobie wymarzył.. a on – to jedź i kup mi (7 dni po terminie!!!) – ja OK.
Zjedliśmy obiadek i ja w samochód (fotel już odsunięty, hi hi) i znów do sklepu… potem jeszcze do drugiego, żeby kupić chłopakom prezent „od Basi”… w tym drugim sklepie spotkałam jeszcze koleżankę… pogadałyśmy… a mnie skurcza… myślę sobie – AHA!!!
Wróciłam do domu… chłopaki z gorączką, więc dzwonię do pana doktora naszego z pytaniem, czy by nie przyjechał (było ok. 18-19-ej). A on mnie pyta, czy ja już urodziłam – więc ja zgodnie z prawdą, że nie, ale dziś lub jutro urodzę. W takim razie – przyjedzie ok. 22-ej.
Dzwonię więc do mojej mamy, że TO dzisiaj i niech przyjeżdża, bo muszę ją przeszkolić z obsługi naszych domowych urządzeń – np. płyta grzejna zamiast kuchni gazowej…
Rodzice przyjechali ok. 20-ej – Darek już uśpił Tadzia, mój tata wziął się za czytanie bajek Stasiowi i w końcu go uśpił… ja udzielałam instruktażu mamie przerywając go na „przeżywanie skurczy”… Darek leniuchował i naigrywał się ze mnie, że na pewno ściemniam…
Tak ok. 21-ej poszłam pod prysznic… w końcu dobrze jest rodzić maleństwo w stanie dość świeżym I w trakcie tego jednego prysznica ze trzy razy mnie pokurczyło… uznałam, że to jednak sporo… wyciągnęłam więc męża do szpitala… rodzice zostali z chłopcami… a właściwie sama mama, bo tata wrócił do domu…
Po drodze skurcze co 3-5 minut… Dojechaliśmy… bez paniki… przytomna pani pielęgniarka nie podłączała mnie do KTG, ale zbadała „ręcznie”… rozwarcie 4 cm, ale „jak chcę to rozchylę dowolnie” i usłyszałam „Pani Olu proszę się przebrać w piżamkę i lecimy na górę”… mąż poszedł oddać rzeczy do szatni… a o 22-ej z minutami nie było to takie proste…
A na górze… nawet się mnie nie zapytali, czy chcę rodzić rodzinnie czy nie… byłam w sali ogólnej (tzn. dwa łóżka oddzielona przepierzeniem) … jedna pani robiła ze mną beznadziejny wywiad (trzeci raz te same pytania i odpowiedzi)… druga – chyba nowa – próbowała mi wbić wenflon – grzebała mi w tej ręce i żyła jej uciekała, w końcu wbiła się w inne miejsce… trzecia mierzyła ciśnienie… z tym wenflonem musiałam jeszcze złożyć podpis…
No i tak między tymi skurczami słyszałam: „a pani trzeci raz, to bez problemu, raz dwa pani urodzi”… a mnie skurcza… ale to nic… jak zwykle, gdy główka zaczęła wchodzić do kanału rodnego zawyłam „ja nie chcę! Ja nie pamiętam jak się rodzi! Co ja mam robić?! O jak boli! Niech mi ktoś pomoże!”… w tej fazie nie byłam bohaterką…
Na szczęście trafiłam na super położną… mówiła przeć-nie przeć i raz dwa Basia była u mnie na brzuszku … kochana… maleńka (3920g i 55 cm) i wyrobiła się jeszcze 11 stycznia (tak o 23 z minutami)… mąż zdążył usłyszeć ostatnie krzyki pod drzwiami porodówki… potem panie położne go poprosiły… JEDNAK DZIEWCZYNKA!! mały, owłosiony rudasek
Faktycznie był tłok w szpitalu, bo tę noc i pół dnia przeleżałam na korytarzu… a potem jeszcze dwa dni i do domu!
Dzisiaj wiem, że to FORUM jest naprawdę SKARBNICĄ WIEDZY o porodzie i macierzyństwie… pewnie dlatego tak często tu zaglądam…
:))
Życzę powodzenia wszystkim dziewczynom, które poród mają jeszcze przed sobą 🙂
Ola+Staś+Tadzio+Basia
10 odpowiedzi na pytanie: Basia – poród trzeci …:))
Re: Basia – poród trzeci…:))
PODZIWIAM!!
i taka “malenka” to Basia chyba nie byla? 😉 prawie 4 kg – to 1 kg wieksza niz moje Szczescie
onka i ;18.08.03
Re: Basia – poród trzeci…:))
oj malenka nie byla hihihi a jak ładnie sie przesmyknęła…
az sie chce rodzic, jak sie Ciebie czyta, wprawdzie nei koloryzujesz, ale jak sie czyta o takim tepmie porodu, to wyaje sie ze wystko jest do zniesienia…
Re: Basia – poród trzeci…:))
z BAsią to naprawdę było prawie bez bólu przy skurczach.. jakieś takie były do “rozchodzenia”… Znacznie gorzej z główką… oj tego bólu nie da się opisać… wystarczy spróbować przepchnąć melona przez otwór wielkości cytryny…to porównanie oddaje wszystko..
Na szczęście u mnie to tak krótko trwało – 1-2 skurcze parte i już…
CZEGO WSZYSTKIM ŻYCZĘ!!!
Ola+Staś+Tadzio+Basia
Re: Basia – poród trzeci…:))
tutaj tak trochę skrótem poleciałam – potem mąż zaproponował, że sam pojedzie, ale się uparłam, bo chciałam sobie rozchodzić te skurcze, które powoli nabierały tempa :))
Ola+Staś+Tadzio+Basia
Re: Basia – poród trzeci…:))
Jak się czyta takie opisy to nawet się nie panikuje:)) wszystko da się przeżyć podobno:) a forum to naprawdę skarbnica wiedzy i dzięki niemu nie wychodzę przed panem lekarzem na histeryczkę i jest dumny, że ciążę znosze tak dobrze:) oby mógł mi to jeszcze powiedzieć po odebraniu porodu;-)))
Aba i prawdopodobnie Jaś 🙂 (27.10.03)
Re: Basia – poród trzeci…:))
Ja rowniez urodzilam sie w styczniu 🙂 Nie dziwie sie wiec Basi ze jej sie nie chcialo wychodzic z brzuszka mamy 😉
Anastazja i bardzo wyczekiwana Jagoda (01. 08. 03)
Re: Basia – poród trzeci…:))
Myślałam, ze twój trzeci poród to pestka. Ale widzę, ze pierwszy czy trzeci to jednak wieeeeelkie przezycia i nie broń Boże rutyna!!!!
Kochana OLu chylę głowę przed Tobą i uważam, że jesteś SUPER MATKĄ, KOLEŻANKĄ i KOBIETĄ!!!!
Anka i Basiulec (9 i pół miecha)
Re: Basia – poród trzeci…:))
Widze, ze sie mojej starszej kolezance na wspominki zebralo…. Nareszcie! Ale Olutka! to nasze dzieciory bardzo podobnie -twoje zimorodki i moje tez!!!(daniel 31 stycznia,Maryska 10 stycznia,a pawelek 14 marca…)to i przytulansko u Was musialo byc na wiosne za kazdym razem?Tak jak u nas! moj maz ma na to swoja swinska teoryjke pod postacia wierszyka rodem z podstawowki;Wiosna-cia sie czerwieni,h**j staje jak sosna-wiosna! A swoja droga,to ci faceci to pod pewnymi wzgledami jeszcze nie wyszli z podstawowki…ja przynajmniej patrzac na mojego meza odnosze takie wrazenie!
Duza buzka dla Zimorodkow i reszty.
KINGA+Daniel+Marysia+Pawelek
Re: Basia – poród trzeci…:))
Baaardzo dziękuję! I wzajemnie!
… ufff… a już się bałam, czy aby nie należe do tych, co CI za skórę zaleźli… i pamiętasz na wieki wieków.. :))
Ola+Staś+Tadzio+Basia
Re: Basia – poród trzeci…:))
Dzięki Kinguś! (oj jak lubię tę Olutkę:))
Zimorodki – u nas KWIECIEŃ MIESIĄCEM ZAKAZANYM!!!
Do wspominków zbierałam się już baaardzo długo… bo to i dla siebie warto napisać… a jak dla siebie, to czemu się nie podzielić z koleżankami :))
Wierszyk cool!!!
Buziaczki dla wiosennych prasoholików :))
Ola+Staś+Tadzio+Basia
Znasz odpowiedź na pytanie: Basia – poród trzeci …:))