Nasz staruszek po 22 latach popsuł się w dość nietypowym miejscu. Naprawa jest nieopłacalna (przynajmniej tam, gdzie była wyceniana; szukam jeszcze innych fachowców).
Na rozsądnego następcę funduszy brak.
No i tak już tydzień radzimy sobie bez niego.
Trzeba było zrezygnować z dużych cotygodniowych zakupów na rzecz mniejszych robionych co kilka dni i przywożonych wózkiem lub autobusem (ok. 1,5km). Więcej rzeczy kupujemy w sklepie pod domem, ale to niestety odbija się negatywnie na budżecie i tym samym oddala pojawienie się nowego autka.
Poza tym jakiejś rewolucji nie odczuwam.
Największą zaletą autka było to, że stało sobie pod domem i w razie “w” mogłam gdzieś szybko podjechać. Nie często się takie przypadki zdarzały, ale miło było mieć taką świadomość.
Dziś pojawiły się 2 problemy:
– wizyta u lekarza – była umówiona “na styk” – M. bierze poranna zmianę, po niej odbiera Młodego ze żłobka i od razu jadą; komunikacją to się nie uda, jest to najpóźniejsza godzina o jakiej lekarz przyjmuje -> trzeba będzie wziąć na ten dzień urlop
– trzeba przywieźć kilkanaście worków wylewki z marketu budowlanego; nie ma czym, wiec trzeba zamawiać z transportem (+40zł do rachunku), być w domu jak transport przyjedzie -> urlop
No i kolejny problem majaczący na horyzoncie. Szykują się chrzciny daleko. Na Boże Narodzenie z różnych względów MUSIMY opuścić Wawę. No i jak tak sobie próbuję wyobrazić podróż z dzieckiem, psem, wózkiem typu czołg (mam też lżejszy ale na tamte tereny się nie nadaje), całym majdanem naszej czwórki pociągiem albo PKSem, to nie daję rady – nie mam tak bujnej wyobraźni.
Ma któraś podobne doświadczenia?
Jak sobie radzicie bez auta. Sprawdzone patenty poproszę
PS Nie byłam przywiązana do tego konkretnego samochodu. Nie boli mnie że akurat z tym konkretnym się żegnam. Dla mnie to tylko przyrząd do jeżdżenia, nie ważne jaki, byle by jeździł 😉
Strona 2 odpowiedzi na pytanie: Bez samochodu – jak żyć? ;)
poczytałamwyżej i modyfikuję… widzę jak bardzo dziewczyny prawie życianie widzą bez auta.. generalnie żyć bez auta się da tak samo jakz autem ale wszystko trzeba mierzyć na zasadzie “czy mnie stać”i co by się nie mówiło jest to jakiś tam kosztowny luxus a nieniezbędnik życiowy no chyba że mieszka się tam gdzie “diabełmówi dobranoc”…
myz 3 dzieci mieszkamy pod Wa-wą i żyjemy bez auta…. jeździmy dolekarzy (często)… no może mogę sobie pisać bo mam 6 minut doPKP a pociąg do PKiN jedzie szybciej niż auto po zakorkowanejdrodze… są miejsca gdzie trudno dojechać ale cóż.. nie staćnas na taki luxus a jestem przeciwnikiem życia ponad stan (śmiesznetrochę bo dom z ogrodem w dobrej lokalizacji ale auta brak)…
…zakupyrobimy często przez net nawet te spożywcze (z TESCO przywożą wdowolnych godzinach (cena za transport do 6 zł chyba…. nomarchewkę kupuję na miejscu ;)).. a przy 5-osobowej rodziniezakupów jest naprawdę sporo… Często pan mąż plecak na plecy irowerkiem przywozi… Kilka dni temu ja 7 km w jedną stronę doLidla po ulubione kocie chrupki (ale to nawet dla zdrowia mojego było przejechać się te 14 km)…
….czasemmożna wziąć taxi i wydaje się to drogim luksusem “ale”…i tak wyjdzie taniej niż utrzymywanie auta….
młodedo przedszkola i szkoły rowerem…. J. równolegle pociągiem doszkoły muzycznej… dodam że te utrudnienia nie wpłynęły na jejwyniki (gimnazjum i muzyczną ukończyła z wyróżnieniem i właśnieidzie do “Żmichowskiej” która jest w pierwszej 50-tce LOw Polsce)…
więcsię da… i nie ma co się martwić na zapas wyjazdem na chrzciny wgrudniu, też się da (nie jeździcie co chwila)…
tymbardziej że z tego co piszesz finansowo chyba nie masz rewelacyjniebo problem by na dziś np. mieć odłożone 4 czy 6 tys. naauto…
Któraś pisałao jeździe pociągiem w ścisku… hym mam rodzinę 250 km odsiebie może raz się zdarzyła taka przygoda ale 16 lat temugdy byłam w ciąży z J. Osobiście uwielbiam jechać autobusami,wybieram taki po 20, ledwo z Wa-wy pojazd wyjdzie młode śpią i jateż mogę mam 3 godziny dla siebie na książkę czy szkicowanie czycokolwiek….
przyznamsię że pewnie auto bym mieć chciała ale musiała bymmieć luxus wolnych środków na nie… i nie kupiła bym trupaz którym trzeba się użerać…
rozpisałam się alechyba jestem jedną niewielu tu mam i to mieszkającą gdzie nie maMZK i mającą więcej niż 1 dziecko ;)…
nie wiem czypocieszyłam… (bez auta żyjemy 5 lat)…
wszystko zależy od lokalizacji mieszkania i placówek….
ja mogę nie mieć auta- wszędzie mam blisko… choć więcej czasu na wszystko schodzi…
do pracy autem mam 12 minut,na rowerze 15 minut,na nogach 45 min a tramwajem nawet godzinę ( przy czym więcej idę niz jadę więc się nie opłaca…). Autem jeżdzę zimą a od wiosny ile tylko się da to na rowerze,miesięcznie robię 500 km na rowerze 🙂
ale w Twoim przypadku małe dziecko,dojazdy do lekarza,żłobka,pracy…może być kłopotliwe,głównie patrząc na czas jaki “zmarnujesz” w komunikacji miejskiej…
nie wiem,czy nie poszukałabym na Twoim miejscu jakiegoś taniego starszego auta ” na razie” ale z prywatnych rąk,jakieś wypieszczone zadbane np punto, corsa itp… tanie w utrzymaniu, zawiezie gdzie trzeba… wtedy możecie sobie spokojnie zbierać na coś lepszego…
fakt. Nie jest to kombi ale też się pomieścicie…
dokładniezależy od lokalizacji ale żyć się da trzeba sobie poukładać napewno nie powinno się kupować auta za wszelką cenę, jak mnie niestać to nie kupuję…
….zdrugiej strony zawsze z autem mniej czasu będzie???? korki…szukanie miejsca do zaparkowania… kiedyś pod sklepem znajomapytała czy mnie podwieźć do domu.. ja miałam rower i z kilka razyją mijałam jak stała a to na skrzyżowaniu a to na przejściu…choć w przypadku małego dziecka może być to trudne (ale nie “awykonalne”)… grunt to nie dać wpędzić się w sytuację”dramat bo nie mam auta i żyć się nie da”, albo “dramatbo pół życia spędzę w autobusie”…. trzeba wszystkomierzyć na zamiary…
awka bardzo dziękuję Ci za te wpisy. Podniosły mnie na duchu. Wiele nas łączy 🙂 Mieszkamy przy tej samej linii PKP, z tym że ja jeszcze mieszczę się w obrębie miasta. Niestety nie będę mogła dowozić dziecka pociągiem do żłobka (to byłoby najszybsze), bo z dzieckiem, wózkiem i majdanem który trzeba co chwilę do żłobka donosić, nie sforsuję schodów.
Na pocieszenie mam autobus blisko domu i bezpośredni tramwaj ze żłobka do pracy. Czas pokonania w 1 stronę trasy: dom – żłobek – praca zajmie mi ok. 2godziny (wliczając w to korki, czekanie na tramwaj i zostawianie dziecka w żłobku).
W związku z tym rozważałam pozostawienie dziecka w żłobku prywatnym (mocno nadwyręża budżet), ale po podliczeniu kosztów paliwa, kosztów parkomatu pod żłobkiem i tak znacząco taniej wychodzi państwowy.
Dokładnie tak jak piszesz – staram się nie żyć ponad stan, więc nie będę się zapożyczać na auto. Niestety dochody nam ostatnio mocno spadły, a mieliśmy wcześniej wydatki poplanowane z założeniem, że nic się nie zmieni, wiec trzeba było zacisnąć pasa.
————–
M. znalazł warsztat, w którym naprawią naszego staruszka za ok. 600zł. Zastanawiam się czy warto. Tzn. kiedy znów się coś popsuje.
nie wiem ile kosztuje prywatny żłobek, pamiętaj że czy o w prywatnym czy państwowym większość dzieci choruje… Ja moją najstarszą musiałam ze żołobka zabrać… czasem może okazać się że w cenie żłobka prywatnego znjadziesz rewelacyjną nianię (trzeba po prostu mieć szczęście) i tu z jednej strony oszczędzasz na czasie z drugiej strony dziecko zdrowsze…
co do naparwy starego auta.. musicie wszystko rozważyć… być może tyle ile byście płacili miesięcznie na utrzymanie auta to był by koszt który dodany do ceny żłobka dał by Wam cenę niani…
kiedy nie miałam auta jeździłam rowerem, po całym mieście z dużym plecakiem i fotelikiem w którym mieściło się dość dużo zakupów… tak że większe zakupy robiłam raz w tygodniu i wracałam jak rumun z tobołami… ale dawałam radę… problemem był deszcz, gęsty opad śniegu… w zasadzie mało było przeszkód…
… mieliśmy 2 samochody, było super, ja i mąż niezależni od siebie :)… człowiek się szybko przyzwyczaja… po jakimś czasie trzeba było jedno zezłomować…. było trochę ciężej… no ale daliśmy radę :)…. teraz jest jeden zlomek, którego mam zamiar w październiku zezłomować… jak się uda to kupimy jakiegoś gruchocika, jak nie to rower jest ciągle na chodzie 🙂
… człowiek się strasznie szybko do wygód przyzwyczaja niestety…
Pozdrówki 🙂
Za prywatny płacę 1200zł. Za tyle niani w Wawie na 10h dziennie nie znajdę. A nawet jakby była chętna, to to chyba wyzysk pracownika by był, praca za taką stawkę. Mój chłopak do żłobka od Bożego Narodzenia uczęszcza, więc sezon zimowy i choroby przerabialiśmy.
W państwowym ok.500zł-550zł na miesiąc wyjdzie. Paliwo ok.350zł.
Basiek masz rację. Szybko, a im człowiek starszy, tym trudniej rezygnować z tej wygody.
myślę że z nianią i za ile w Wa-wie to różnie może być. Kilka lat temu w Warszawie ceny za nianię były od 1200 do ponad 2000 (za te 8-10 godzin)… ja znalazłąm cudowną babcię i przy tych (akurat) 8 godzinach płaciłam jej 800 zł!!! Popropstu trzeba było poszukać i emić szczęście :)… Nie ma co z góry zakładać że za 1200 się nie znajdzie…
co do chorowania to widzę że masz doświadczenie więc spoko, nie wiem w jakim żłobku był może znajedziesz jakąś nianię która za różnicę w cenie między żłobkiem przywatnym a państwowym odprowadzi Ci i przyprowadzi dziecko.
A to czy wyzysk… nie powiem… ludzie zarabiają różnie… Ja tworzę podobno piękne książki i gdyby tak policzyć spędzony czas to nie wiem czy na godzinę wyjdzie tyle co ma ta niania… czy to wyzysk ze strony wydawcy??? no coż..
jestem bez auta od czerwca
na szczęście mieszkam bardzo blisko centrum
do pracy/szkoły mam dość blisko
i po ręką mam samochód taty – w razie potrzeby pożyczam 😀
Ale szczerze – to niezbyt fajnie mi bez auta,
jednak do dobrego człowiek szybko się przyzwyczaja
Zuz – przy zakupach przez net dadzą Ci ładniejsze marchewki niż byś sama wybrała 🙂
Samochód jest własnością pana męża i on o nim decyduje. Oczywiście zdecydował się naprawiać. Auto stoi już pod domem, jest pospawane, ale boję się do niego wsiąść. W weekend odważę się jako pasażer, ale do śródmieścia, z dzieckiem brak mi odwagi. Mam wizję, że auto rozpada się na środku ruchliwego skrzyżowania 😉
Wszystko będzie dobrze
Dojechałaś?
Nie odważyłam się wsiąść
W poniedziałek wieczorem MOŻE pojadę do galerii SAMA.
Znasz odpowiedź na pytanie: Bez samochodu – jak żyć? ;)