– Czy coś się Panu stało? – zapytała się kobieta, leżącego w krzakach przy chodniku starszego mężczyznę. Już na pierwszy rzut oka widziała ze jest pod wpływem alkoholu.
– Krew mi zaczeła lecieć z nosa, zrobiło mi się słabo i się przewróciłem – odparł mężczyzna.
– Pił Pan alkohol?
– Tak piłem…
Kobieta przyjrzała się mężczyźnie.
Miał zdarty nos i policzek, krew z nosa już nie leciała, jego ręce i marynarka były we krwi. Krew była też na chodniku.
– Wie Pan ja zadzwonię po pogotowie
Ale mężczyzna nie chce, prosi kobietę aby nie dzwoniła, więc ta prosi go aby podał nr telefonu do kogoś z rodziny.
– Przecież nie zostawię Pana tutaj w takim stanie
– Mam tylko córkę, ale córka jest teraz w pracy, proszę niech Pani nie dzwoni na pogotowie, nic mi nie jest, proszę mi tylko pomóc wstać.
Niestety starszy mężczyzna był za słaby, kobieta nie dała rady.
– Mamusiu ja się boję, ten Pan jest we krwi – powiedziało dziecko które było z kobietą.
Kobieta zaczeła się rozglądać aby ktoś jej pomógł, a za razem próbujac uspokoić swoje dziecko.
Przy chodniku znajduje się duży skwer z ławeczkami i placem zabaw.
Ale nagle wszyscy udają że nic nie widzą
Zaczepiła młode małżeństwo, które pewnie było na spacerze ze swoim góra dwuletnim dzieckiem. Niestety, nie zareagowali.
Całe zdarzenie obserwował mężczyna ok. 60-stki.
– Pomoze mi Pan?! – zwróciła się do niego kobieta
– Ja??? Ja tam wole od takich z daleka, jeszcze ma jakieś pieniądze w kieszeni a potem powie ze mu ukradłem. Niech pani dzwoni na pogotowie.
– Proszę niech pani nie dzwoni na pogotowie, nic mi nie jest.
Przechodząca kobieta ok. 50-stki, patrzy się z politowaniem na kobietę, która zainteresowała się leżącym na ziemi mężczyzną:
– Niech Pani da spokój, widać od razu że wypity i jeszcze naraża Pani swoje dziecko na takie widoki i stres.
Opanowała mnie bezradność
Z jednej strony wystraszona Zuzanka
Z drugiej strony mężczyzna, który dostał krwotoku z nosa, zasłabł, a podczas upadku uderzył się w głowę. Owszem był wypity, ale czy ten wypity przez niego alkohol to przyzwolenie do znieczulicy.
Po 15 min. Znalazł się przechodzień który okazał się znajomym mężczyzny który zasłabł. Znalazł się też Pan który pomógł mu wstać, też chciał dzwonić na pogotowie. Posadzili go na pobliskiej ławce. Mężczyzna caly czas prosił aby nie dzwonić na pogotowie…
Czułam dziś totalną bezradność
Do tej pory jestem zaszokowana reakcją osób
Strona 5 odpowiedzi na pytanie: Bezradność
nie ze wszystkimi…
weź mi nie ubliżaj;)
A to jednak chyba nie o mnie bo ja nigdy nic personalnie do Kluchy nie miałam 🙂
A znając podejście i wiedząc wszystko o wszystkich, a zwłaszcza o tych, których się niespecjalnie zna, można się kiedyś dosyć mocno zdziwić 🙂
Jeśli jednak masz jakieś wycieczki osobiste do mnie (czym się dziwię bo jak napisałam, właściwie się nie znamy) poprosze na priv.
Mi niczego nie musisz udowadniać.
Ty postapiłaś tak, ja postąpiłabym inaczej.
Ty z jakiegoś powodu opisałaś sytuację, ja mam prawo się do niej odnieść.
Na tym to wszystko polega, prawda?
No nie wiem… Jakiś czas temu organizowałam prywatnie taki kurs – głównie pod kątem ratowania niemowląt i dzieci, ale ogólny też był – prowadzony przez naprawdę doświadczonego faceta (lekarz, m.in. jeździł na karetce w PL i USA). Kurs trwał jakieś 3 godziny, w weekend, chodziło mi o zebranie większej ilości chętnych, żeby się koszty rozłożyły, pisałam o tym na forum…
Wiele osób mi się wstępnie zgłosiło, ale jak przyszło do konkretów to przyszłam tylko ja z opiekunką mojej córki i jeszcze jedna dziewczyna z rodzicami (opiekowali się jej dziećmi).
O to przykre. Ja szczerze mówiac chciałabym sobie odsiwezyc pewna wiedze w tym temacie.
Zwlaszcza jesli chodzi o ratowanie dzieci.
Tu bez dyskusji pobocznych, OK? PLIZ
OK:)
i nigdzie w tym opisie nie napisałam
że szarpałam biednego człowieka
że szarpałam każdego pijaka w parku, pytając co z nim
itd.
Chciałabym sie dowiedziec, ze poniewaz Zuzanka bała sie tej sytuacji rozmawiałas z nia o tym i co ona Ci powiedziała.
Bardzo mnie interesuje własnie to jak ona na to patrzyła.
Po raz drugi pytam, rozumiem, ze jestem za mała by mnie zauwazyc ale moze… tym razem sie uda.
Olinju pamietam
i pozwolisz że jeszcze raz napiszę to, co Ci dziś we wczesnych godz. popołudniowych napisałam na privie :
pozwolisz, ze odpiszę Ci
jak tylko bede dysponowala wieksza iloscią czasu
Jak na to patrzyła?
Bala się bo boi się obcych, bo boi się krwi
Pan był obcy, i była krew
Wytłumaczyłam jej że w takiej sytuacji trzeba spróbować pomóc takiej osobie
A w jaki sposób?
Po prostu rozmawiam ze swoim dzieckiem
Na różne tematy, o różnych sytuacjach
Wiem gdzie mogę pozwolić sobie na całkowitą szczerość
Gdzie muszę łagodniej
Bo jak każda matka znam swoje dziecko i wiem czego się boi.
Ale bywa że?wywalam jej kawę na ławę? dla jej dobra
I że potrzebuje czasu aby oswoić się z nową sytuacją
I poukładać sobie wszystko w głowie
A wiedzę najlepiej przyswaja sobie własnie na?takich scenkach?
Dzieki.
Ja również tego nie napisałam. Określenia szarpać się z kimś użyłam w znaczeniu prób podnoszenia kogoś kto jest zbyt bezwładny żeby wstać a Ty zbyt słaba żeby go podnieść, co opisywałaś. Jeśli Cię tym uraziłam – sorry, ale niezamierzenie.
O każdym pijaku w parku nie przypominam sobie żebym pisała, ale to, że o tym wspomniałaś oznacza, że jednak każdy z nas mija czasem takie przypadki bez oferowania konkretnej pomocy.
Po przeczytaniu całego wątku poprzednio odniosłam inne wrażenie
Znasz odpowiedź na pytanie: Bezradność