chora teściowa zaprasza nas z dzieckiem do siebie

Dopóki nie pojawił się z teściową ten problem myślałam, że uprzedzanie zapraszanych osób z małymi dziećmi, że któryś z domowników jest chory jest normą, standardem, dla wszystkich. Ale nie dla mojej teściowej. Dla niej przeziębienie to nie choroba i nie rozumie albo nie chce zrozumieć, że katar u dorosłego może prowadzić nawet do zapalenia płuc u bardzo małego niemowlęcia (1-3 miesięcznego), natomiast po co większe dzieci narażać na kontakt z chorym (zwłaszcza, że nie potrafi się on powstrzymać od całowania).
Kiedy moje dziecko miało ok. 2 miesięcy doszło do właśnie takiej sytuacji, tzn przyjeżdżamy do teściów a teściowa chora. Wytłumaczyliśmy więc jej, że powinna była nas uprzedzić ale ona, że się przygotowała, obiad, ciasto zrobiła i w ogóle. Mimo wszystko myślałam, że dotarło. Ale nie, za jakiś czas znowu przyjeżdżamy i historia się powtarza. Tym razem córka złapała od babci jakiegoś wirusa, miała wtedy jakieś pół roku, zaczęła charczeć przy oddychaniu i tak nas to przestraszyło, że pojechaliśmy na pogotowie. Lekarka, która zbadała córkę powiedziała, że najwidoczniej katar zamiast wypływać przez nos spływa do gardła i stąd to charczenie, które po zażyciu leków na szczęście przeszło.
Po tym wydarzeniu rozmawiałam z teściową, która wyraziła żal, że podczas tej feralnej wizyty “na swoje nieszczęście” dotykała dziecko, które się pochorowało. Powiedziałabym, że jeżeli na czyjeś nieszczęście to córki, bo to o nią chodzi a nie o egocentryczną teściową.
Po raz 3 sytuacja powtórzyła się niedawno, córka ma już rok, znów ta sama sytuacja: przyjeżdżamy, teściowa oczy błyszczące, czerwone, mówi przez nos i pociąga nosem, więc mąż pyta się jej czy jest przeziębiona na co ona – że nie, nie ma kataru tylko troszkę boli ją gardło. Dodam, że jak tylko przyjechaliśmy zaczęła obcałowywać córkę, jeżeli nawet tylko bolałoby ją gardło, tzn że ma już jakąś infekcję i powinna się powstrzymać. Ale dalej to już przegięła pałę bo podczas wizyty często wychodziła do toalety, skąd słychać było wysmarkiwanie nosa, więc krew mnie już zalała, że bezczelnie nas okłamała. Teściowa zawsze była egocentryczna i jest typem osoby, która zawsze wszystko wie najlepiej więc nie sposób w ogóle jej niczego wytłumaczyć ale w tym wypadku muszę, tylko że już nie wiem – jak?
Jak mam wytłumaczyć żeby do jej tępego łba dotarło, że jak jest przeziębiona czy na coś innego chora (nigdy się nie przyzna) to ma nas uprzedzić przed naszym przyjazdem bo ja jako rodzic dbający o zdrowie swojego dziecko mam prawo do takiej informacji! Ręce mi już opadają, bo skoro teściowa będzie nas teraz okłamywać to przecież nie zrobię jej badań i nie udowodnię tego co widać gołym okiem. Poradźcie coś….

Strona 3 odpowiedzi na pytanie: chora teściowa zaprasza nas z dzieckiem do siebie

  1. Zamieszczone przez Bep
    Pewnie, że można. Duża część studentów pracuje i uczy się. A już na zachodzie to standard.
    Czasem gonią w piętkę z pracy do zajęcia. Kombinują ITN-y, żeby spokojnie dorabiać. I jeszcze stypendia naukowe mają…
    A Twój Mąż miał komfortową sytuację bo studiował i mieszkał z Rodzicami…

    No bo Ty wymagasz. A oni nie przystają do Twoich wyobrażeń.
    Śmieli kupić sobie meble, a Synowi na edukację dać po 5-6 tys rocznie razy ileś tam lat (pewnie drugi komplet by sobie za to mogli kupić) + utrzymywali dorosłego faceta.
    Przejrzyj na oczy! Toż im się pomnik należy, a nie narzekanie!

    To masz złe wrażenie. Zresztą łobosześwięty… Dziękuję za umoralniający wykład ale zapewniam Cię że nie znasz wszystkich faktów, więc formułowanie osądów na podstawie znikomej ilości danych (albo własnych wyobrażeń coś czuję) jest naprawdę na wyrost. Może ktoś kiedyś postawi teściom pomnik, chciałabym to zobaczyć, czemu nie

    Zamieszczone przez Bep

    Nikt Ci nie karze brać przykładu z Teściów choć mam wrażenie, że Ty swoją zawiść i zgorzkniałość przelewasz na nich.

    A więc na dodatek okazało się że jestem zgorzkniała. Toż mąż, znajomi dziecko – wszyscy będą w szoku 😉

    • nie dziw sie że wszyscy tak Cie odbierają,sama sie tak uzewnętrzniłaś i taki przedstawiłaś wizerunek swój kontra teściowa….

      ….. A zaczęło sie od niewinnego kataru teściowej….

      pewnie na dodatek biedna kobieta ma jeszcze ciągłą czkawkę

      • Zamieszczone przez MONIKACHORZÓW
        nie dziw sie że wszyscy tak Cie odbierają,sama sie tak uzewnętrzniłaś i taki przedstawiłaś wizerunek swój kontra teściowa….

        ….. A zaczęło sie od niewinnego kataru teściowej….

        pewnie na dodatek biedna kobieta ma jeszcze ciągłą czkawkę

        I w tym momencie Bep powinna przybić Ci wirtualną piątkę 😉

        Wicie co, nie będę w nieskończoność udowadniać, że nie jestem wielbłądem. Właściwie to muszę przyznać że dałam się wkręcić w gadkę, która jakby do niczego nie prowadzi. Nie odmawiam teściom ani nikomu innemu prawa stawiania mebla nad edukację dziecka, uważam to tylko za egoizm, to raz. Dwa skoro teściowa miała prawo tak się zachować, to dlaczego po prostu nie poinformowała o tym męża tylko posłużyła się kłamstwem, nie pierwszy i nie ostatni raz zresztą? O to mi właśnie najbardziej chodziło i ten fakt zignorowałyście drogie forumowiczki uważające mnie za zgorzkniałą. Moim zdaniem dorośli ludzie tak się nie zachowują.

        • Zamieszczone przez paprotka123
          Nie odmawiam teściom ani nikomu innemu prawa stawiania mebla nad edukację dziecka, uważam to tylko za egoizm, to raz. Dwa skoro teściowa miała prawo tak się zachować, to dlaczego po prostu nie poinformowała o tym męża tylko posłużyła się kłamstwem

          Może posłużyła się kłamstwem, a może nie…
          Ja nie raz uprałam coś w kieszeni (i mojej, i męża, i dzieci…)
          A OMC student już jest chyba na tyle duży, żeby przetrząsnąć kieszenie zanim da coś do prania? Chyba że rzuca “na środek” a mama musi zbierać (moje mają 5 i 8 lat i już same wkładają do prania – przedtem sprawdzając kieszenie)…

          Zresztą dla mnie wybór studiów był jednym z ważniejszych wyborów w życiu i brak dokumentów by mi nie przeszkodził – wszędzie są ludzie, w dziekanacie też…

          • Rzecz w tym że ten raz wyjątkowo teściowa zabrała spodnie z pokoju syna. Jaką przybrały one formę – złożonych czy ciśniętych w kąt tego nie wiem i chyba nie ma to znaczenia bo jak słusznie zauwazylas student był już duży i sam potrafił zadbać o swoje rzeczy. Poza tym gruby portfel w kieszeni raczej ciężko przeoczyć? Mi síę nigdy nic takiego nie zdarzyło. Zresztą jakbyś chciała wiedzieć to nie jest tylko moje zdanie że to nie był przypadek. Twierdzą tak również jeszcze 2 osoby które mamę znają dłużej niż ja.
            A dziekanat jak dziekanat, zależy kto w nim pracuje, w moim o drobniejsze sprawy niż brak dokumentów bywało że robiono problemy.

            • Zamieszczone przez paprotka123
              To masz złe wrażenie. Zresztą łobosześwięty… Dziękuję za umoralniający wykład ale zapewniam Cię że nie znasz wszystkich faktów, więc formułowanie osądów na podstawie znikomej ilości danych (albo własnych wyobrażeń coś czuję) jest naprawdę na wyrost. Może ktoś kiedyś postawi teściom pomnik, chciałabym to zobaczyć, czemu nie

              I właśnie dlatego nie powinno się szukać porad na takie tematy w sieci, bo nie da się w kilku postach przedstawić obcym ludziom wydarzeń z kilku lat/całego życia, poza tym znamy tylko Twoje subiektywne zdanie na ten temat. Pytanie brzmi: dlaczego założyłaś ten wątek? Chciałaś usłyszeć nasze zdanie, czy żebyśmy Ci przyznali rację i pogłaskali?

              • Zamieszczone przez Julianne
                I właśnie dlatego nie powinno się szukać porad na takie tematy w sieci, bo nie da się w kilku postach przedstawić obcym ludziom wydarzeń z kilku lat/całego życia, poza tym znamy tylko Twoje subiektywne zdanie na ten temat.

                To może zaproszę teściową do dyskusji… 😉

                Zamieszczone przez Julianne
                Pytanie brzmi: dlaczego założyłaś ten wątek? Chciałaś usłyszeć nasze zdanie, czy żebyśmy Ci przyznali rację i pogłaskali?

                Wątki poboczne wypłynęły same, ale na pewno uświadomiłam sobie jedno, nie wiedziałam że to możliwe ale jednak – łatwiej chyba już jest mi się dogadać z teściową niż dyskutować z tymi, którzy na hasło “meble” rzucili się jak sępy kompletnie pomijając, ignorując wszystkie argumenty 🙂 Dlatego podziękuję już za dalsze porady, nie chce mi się już tego dalej wlec. Jedna osoba może mnie zrozumiała, może miała podobne doświadczenia.

                I dziękuję za porady w sprawie kataru (tym, którzy je udzielali) 🙂

                • Zamieszczone przez Fasolada
                  Bep, a nie jest tak, ze rodzice maja obowiazek utrzymywac dziecko do 26rz, o ile sie ksztalci? tak na marginesie pytam, bo cos takiego mi swita. pytam o czyste prawo a nie moralnosc.
                  j

                  obowiazek alimentacyjny jest tylko
                  ososbiscie zapadlabym sie pod ziemie jakbym w wieku 26 lat nie byla samowystarczalne na garnuszku mamusi

                  Zamieszczone przez paprotka123
                  Być może mój sposób myślenia może wydawać się roszczeniowy. Ale jest wręcz przeciwnie, mam po prostu inny system wartości niż moi teściowie.(…)

                  a to widac

                  Co do drugiej sprawy to wydawanie kasy na drogie rzeczy, które nie są niezbędne zamiast pomóc własnemu, jedynemu dziecku jest dla mnie po prostu egoistyczne. Potem jeszcze się wymaga żeby to dziecko pomagało finansowo rodzicom, którzy w przeciwieństwie do wchodzącego w dorosłe życie człowieka zdążyli się już “dorobić” i wszystko już mają.

                  niestety nie wyznajre teorii poswiecenia za wszelka cene -dziecko jest odrebnym bytem, ktore musi wejsc w zycie z takimi umiejetnosciami jak odena ryzyka, odpowiedzialnosc, umiejetnosc ponoszenia konsekwencji wlasnych wyborow.

                  pisalas ze maz chcial na politechnike – to chyba bezplatne?
                  a poszedl do szkoly prywatnej tak?
                  za ktora rodzice zaplacili?

                  Zamieszczone przez paprotka123
                  Jeżeli zaraz po liceum można dostać dobrze płatną pracę (albo jakąkolwiek) i móc opłacić sobie życie i studia to zgadzam się z Tobą w zupełności 🙂

                  ja. wyprowadzilam sie z domu zaraz po maturze. i zyje.

                  Zamieszczone przez Fasolada

                  kwestia studiow w “naszym” przypadku tez budzila moje oburzenie. a mianowicie m dostawal pieniadze na polowe czynszu.

                  ja dostawalam 50pln/mc przez pierwszy rok. za mieszkanie placilam 350pln/mc
                  i nie oczekiwalam wiecej.
                  bardzoe bylam szczesliwa ze MUSZE zapewnic sobie byt i nikt mi nie dyktuje co mam zrobic i kiedy.

                  Zamieszczone przez paprotka123
                  Może ktoś kiedyś postawi teściom pomnik, chciałabym to zobaczyć, czemu nie

                  ja bym postawila swoim jesli mam byc szczera – sa bledy wychowawcze ale nie na tyle razace zebym chciala jadem ich opluwac na forum i zagladac publicznie do portfela

                  Zamieszczone przez paprotka123
                  Nie odmawiam teściom ani nikomu innemu prawa stawiania mebla nad edukację dziecka, uważam to tylko za egoizm, to raz.

                  odmawiasz. konsekwetnie odmawiasz.

                  • chilli, bardzo Cie prosze o nie wyrywanie moich zdan z kontekstu.

                    • a jaki to konteks stracily te cytaty?

                      • z Twojego cyctatu wynika, ze oburzajacy dla nas jest to, ze m dostawal zbyt malo pieniedzy.

                        w swojej wypowiedzi zawarlam, ze m pracowal na swojje utrzymanie, co nie dalo mu fizycznej mozliwoscie obronic sie w terminie. i oburzajce wg mnie w takiej sytuacji jest miec pretensje o to do syna
                        widzisz roznice?

                        • Zamieszczone przez chilli
                          ja. wyprowadzilam sie z domu zaraz po maturze. i zyje.

                          A ile lat temu to było? Orientujesz się w sytuacji na rynku pracy dla młodych ludzi – obecnie? Nie słyszałaś o rzeszy bezrobotnych magistrów? Z mich znajomych ze studiów pracę dostali ci którzy: a) mieli koneksje, b) wyjechali do większego miasta. W moim regionie bezrobocie jest o-grom-ne.

                          Zamieszczone przez chilli
                          pisalas ze maz chcial na politechnike – to chyba bezplatne?
                          a poszedl do szkoly prywatnej tak?
                          za ktora rodzice zaplacili?

                          Owszem, politechnika bezpłatna ale życie w mieście oddalonym o jakieś 400km od miejsca zamieszkania bezpłatne nie jest. Są kierunki studiów bardziej lub mniej absorbujące, na niektórych można pozwolić sobie na pracowanie, na innych nie. Ja tuż po skończeniu szkoły średniej szukałam pracy wszędzie i wszędzie słyszałam ten sam argument – jestem za młoda, nie mam doświadczenia. Pracę dostałam dopiero w sklepie spożywczym, w którym zatrudniono mnie na czarno i dostawałam połowę pensji, więc dałam sobie spokój, wolałam skupić się na nauce, miałam taką możliwość tylko chciałam sama na siebie zarobić.
                          Moja siostra parę lat temu zdawała na medycynę i dostała się na wszystkie uczelnie, na które złożyła papiery. Mogła zostać w naszym mieście ale marzyła o Krakowie z racji poziomu i rodzice pomogli jej na starcie, przez jakiś czas posyłali jej 1000 zł, potem wzięła kredyt studencki i radzi sobie teraz sama.
                          Przeprowadzając się do obcego miasta wiadomo że nie znajdzie się pracy w 5 minut – tutaj przydaje się czyjaś pomoc, przynajmniej na początku. Ja gdybym miała możliwość to bym pomogła, gdybym miała pilniejsze wydatki to bym o tym powiedziała a nie prała komuś dokumenty i udawała głupią. To takie oburzające?

                          • Zamieszczone przez paprotka123
                            A ile lat temu to było? Orientujesz się w sytuacji na rynku pracy dla młodych ludzi – obecnie? Nie słyszałaś o rzeszy bezrobotnych magistrów? Z mich znajomych ze studiów pracę dostali ci którzy: a) mieli koneksje, b) wyjechali do większego miasta. W moim regionie bezrobocie jest o-grom-ne.

                            Proszę bardzo: moja siostra skończyła studia półtora roku temu. Pochodzi z regioniu największego bezrobocia, studiowała w Lublinie więc też nie za ciekawie.
                            Zresztą studiowała medycynę, więc nie bardzo miała czas dorabiać.
                            Za to wszystkie wakacje siedziała w Grecji i zap… jako kelnerka.
                            Rodzice jej dokładali “na zbytki ;)”, bo ich stać było, ale z tego co zarobiła w wakacje mogła się też sama utrzymać.
                            Da się?

                            Ja studiowałam kilkanaście lat temu – też jeździłam w wakacje “na zachód” na zarobek. Wtedy nawet było trudniej, bo nie było Unii i wszystko było nielegalne i groziło cofniecie z granicy, deportacja… Poza tym ceny samolotów były poza zasięgiem i trzeba było tłuc się autokarami.
                            I też się dało jak ktoś chciał…

                            • Zamieszczone przez paprotka123
                              A ile lat temu to było? Orientujesz się w sytuacji na rynku pracy dla młodych ludzi – obecnie? Nie słyszałaś o rzeszy bezrobotnych magistrów? Z mich znajomych ze studiów pracę dostali ci którzy: a) mieli koneksje, b) wyjechali do większego miasta.

                              Owszem, politechnika bezpłatna ale życie w mieście oddalonym o jakieś 400km od miejsca zamieszkania bezpłatne nie jest.?

                              ja wybralam wariant B – przeprowadzilam sie z dnia na dzien do warszawy i zaczelam od szukania pracy – nie przyjeli mnie do mcdonaldsa ani do kfc (a chcialam bo mieli elastyczne godziny pracy – w sam raz dla studenta), zasuwalam jako pomoc w gazecie od wszystkiego za 800pln brutto (!) i klaskalam w teleturniejach za 50pln/dzien (brutto!) – jakie ma znaczenie ile lat temu to bylo? adekwatnie do kwot zapewne – teraz bym zarabiala 1200 brutto i placila za lokal 500-600pln. mieszkalam w komunie. z czasem zaczelam miec lepsze zatrudnienie i lepsze zarobki.

                              z tego co widze twoj M tez probowal wybrac wariant B – jakbny sie nie wystraszyl to bez dokumentow czekajac na duplikaty tez by go wzieli. ludzie sa ludzmi.

                              rzesze bezrobotnych magistrow mnie nie ruszaja za bardzo – gros z nich to wlasnie studenci na utrzymaniu rodzicow przedluzajacy sobie mlodosc – jakos ci z pokora do zycia sobie radza – nie czekaja tylko jezdza, szukaja, pracuja po nocach, znajduja programy miedzynarodowe.
                              siedzi za sciana u mnie chlopak. ktory jest na 4-tym roku studiow inzynierskich, scislych, ktory zeby moc dla nas pracowac wychodzil indywidualny tok nauki na uczelni (panstwowej!)

                              • Zamieszczone przez kurczak

                                Ja studiowałam kilkanaście lat temu – też jeździłam w wakacje “na zachód” na zarobek. Wtedy nawet było trudniej, bo nie było Unii i wszystko było nielegalne i groziło cofniecie z granicy, deportacja… Poza tym ceny samolotów były poza zasięgiem i trzeba było tłuc się autokarami.
                                I też się dało jak ktoś chciał…

                                bo sie da tylko trzeba chciec a nie siedziec i czekac na zbawienie majaz za złe ze nic sie samo nie dzieje.

                                imo niestety to wynika tez po czesci z takiego kwokowatego wychowania dzieci w poczuciu ze im sie nalezy. guzik a nie nalezy.

                                • I znów nie odniesiono się do wszystkich moich argumentów, przede wszystkim:

                                  “Ja gdybym miała możliwość to bym pomogła, gdybym miała pilniejsze wydatki to bym o tym powiedziała a nie prała komuś dokumenty i udawała głupią. To takie oburzające?”

                                  O to mi w tym tutaj chodzi najbardziej a widzę, że dyskusja toczy się tylko w tym celu żeby pokazać mi jak bardzo się mylę. Trudno.

                                  Ja w ogóle nie umniejszam roli teściów w edukacji męża, tego że przez jakiś czas łożyli na jego naukę – cześć i chwała im za to, choć nie koniecznie od razu pomnik…
                                  Podając ten przykład chciałam tylko ujawnić pewną obłudę polegającą na tym, że matka chciała zatrzymać syna przy sobie, a przykład z meblami miał być anegdotą blokującą ewentualne zarzuty, że mogłoby ich nie stać na więcej. Wywołało to jednak lawinę, w której zostałam sprowadzona do roli zawistnej synowej… Proszę was. Ja niczego im nie zazdroszczę, niczego od nich nie chcę. Jedyne czego bym chciała to normalnych rozmów jakie toczę z innymi osobami bez podtekstów, bez poniżania mnie, bez prób wymuszania na mnie czegoś, bez wchodzenia mi w słowo. Do tego miały się sprowadzać moje wszystkie posty, nie do tego że mąż nie poszedł na politechnikę…

                                  • Zamieszczone przez paprotka123
                                    I znów nie odniesiono się do wszystkich moich argumentów, przede wszystkim:

                                    “Ja gdybym miała możliwość to bym pomogła, gdybym miała pilniejsze wydatki to bym o tym powiedziała a nie prała komuś dokumenty i udawała głupią. To takie oburzające?”

                                    O to mi w tym tutaj chodzi najbardziej a widzę, że dyskusja toczy się tylko w tym celu żeby pokazać mi jak bardzo się mylę. Trudno.

                                    bo to nie argument tylko gdybanie

                                    • Zamieszczone przez chilli
                                      bo sie da tylko trzeba chciec a nie siedziec i czekac na zbawienie majaz za złe ze nic sie samo nie dzieje.

                                      imo niestety to wynika tez po czesci z takiego kwokowatego wychowania dzieci w poczuciu ze im sie nalezy. guzik a nie nalezy.

                                      Ostatnio przeczytałam bardzo mądrą książkę “Jak wyhodować potwora” (podtytuł: przychylając dziecku nieba trzeba uważać, żeby nie zawaliło nu się na głowę). Książka napisana przez panią psycholog.
                                      Jest tam rozdział o dzieciach macochy – to tak w nawiązaniu do bajki o Kopciuszku. Kopciuszek musiał umieć prać, sprzątać, gotować i o siebie zadbać. O dzieci macochy dbali inni – one musiały mieć wszystko podane, najlepszej jakości… Bo im SIĘ NALEŻY.
                                      I tak jak się rozejrzę, to takich dzieci macochy jest strasznie dużo (współczesne siedzą na garnuszku rodziców czekając na posadę prezesa, bo inna to “kto by za tyle siedział” – autentyczny tekst mojej szwagierki)…
                                      I mam pewne obawy co do moich – tak jak porównuję moje dzieciństwo i ich: ja, żeby opłacić zajęcia i jechać na obóz ju-jitsu pożyczałam pieniądze od dziadka, a potem chodziłam na zarobek zrywać porzeczki, żeby mu oddać (oczywiście dziadek nigdy nie chciał zwrotu pełnej kwoty, ale to wychodziło potem). Teraz moje dzieci: chiński boks: proszę; kurs pływania: proszę, basen: proszę… Chyba muszę się zacząć powstrzymywać…

                                      W każdym bądź razie już teraz wiedzą, że na studia zostaną wykopane do innego miasta :D.

                                      • Zamieszczone przez paprotka123
                                        Proszę was. Ja niczego im nie zazdroszczę, niczego od nich nie chcę. Jedyne czego bym chciała to normalnych rozmów jakie toczę z innymi osobami bez podtekstów, bez poniżania mnie, bez prób wymuszania na mnie czegoś, bez wchodzenia mi w słowo. Do tego miały się sprowadzać moje wszystkie posty, nie do tego że mąż nie poszedł na politechnikę…

                                        Ale właśnie to, że nie poszedł na politechnikę jest o wiele ciekawsze.
                                        A jeszcze Ty obarczasz za to winą teściową – no weź.
                                        Jeśli chciał, to naprawdę miał wiele możliwości, żeby tam studiować.
                                        Są sytuacje, które zmuszają do zmiany planów, ale nie wyprane dokumenty – naprawdę wierzysz w to o czym piszesz?

                                        • Nie – gdybać – to możesz Ty

                                          Ja i osoby z naszej rodziny znamy naszą milusińską i może stwierdzić o niej coś w kategoriach poważniejszych niż gdybanie.

                                          Kto mi jeszcze powie, że toczy się tu normalna rozmowa bez uprzedzeń do mojej osoby?

                                          Znasz odpowiedź na pytanie: chora teściowa zaprasza nas z dzieckiem do siebie

                                          Dodaj komentarz

                                          Angina u dwulatka

                                          Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                                          Czytaj dalej →

                                          Mozarella w ciąży

                                          Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                                          Czytaj dalej →

                                          Ile kosztuje żłobek?

                                          Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                                          Czytaj dalej →

                                          Dziewczyny po cc – dreny

                                          Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                                          Czytaj dalej →

                                          Meskie imie miedzynarodowe.

                                          Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                                          Czytaj dalej →

                                          Wielotorbielowatość nerek

                                          W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                                          Czytaj dalej →

                                          Ruchome kolano

                                          Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                                          Czytaj dalej →
                                          Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                                          Logo
                                          Enable registration in settings - general