Hej dziewczyny.
Zaledwie wczoraj się z Wami przywitałam a już dzisiaj chciałabym porozmawiać. Wiem, że same macie swoje problemy, pragnienia. Ale może mogę się z wami podzielić moimi smutkami. Jak już wczoraj pisałam mam 29 lat i od 8 lat jestem mężatką. Zaraz po ślubie mąż namawiał mnie na dziecko (jest 7 lat starszy). Ponieważ jednak mieszkaliśmy u rodziców w pokoju 2×3 m to ja nie chciałam się zgodzić. Po prostu nie było warunków. I tak minęło 6 lat. Były to lata wyrzeczeń ale opłacało się. Kupiliśmy własne mieszkanie.!!!
No i w zasadzie można by było pomyśleć o dzidziusiu.
Jednak ze mną porobiło się coś dziwnego! Ciągle się źle czułam, mdlałam, miałam zawroty głowy, kilka razy wylądowałam w szpitalu. Przyczyny złego samopoczucia nie ustalono!!!! Dalej się tak czuję. Każdy mówił “zróbcie sobie dzidzię” i zobaczysz, że zaczniesz się lepiej czuć. I już byliśmy zdecydowani, gdy dosięgła nas tragedia. U mojego męża zdiagnozowano….. CZERNIAKA ZŁŚLIWEGO!!!!!!
Co prawda był w I stopniu rozwoju czyli zdiagnozowany bardzo wcześnie ale to był SZOK!!!!! Wszystko to było w zeszłym roku we wrześniu. Mąż przeszedł operację. Na razie wszystko jest O.K. Coraz częściej jednak wspomina o dziecku. Ja jednak chyba się nie odważę!!!! Mąż, jak mi się wydaje wrócił chyba do równowagi psychicznej. Ja natomiast nie. Boję się zajść w ciążę bo co to za dziecko się urodzi, kiedy matka jest totalnie znerwicowana. Nie potrafię myśleć o niczym innym jak tylko o chorobie męża. Nie wiem
jaka czeka nas przyszłość. Czy nie będzie nawrotu choroby!!!
A przecież nie mogę tego wszystkiego powiedzieć mężowi, bo przecież ktoś musi go podnosić na duchu. Z jednej strony cała aż krzyczę z tęsknoty za dzidziusiem a z drugiej wydaje mi się, że nigdy tego nie doświadczę. Tak bardzo się boję.
Zdaję sobie sprawę, że mój zegar biologiczny jest nieubłagany. 29 lat to już trochę co? Mąż ma 36!!!!.
Wiecie co, pierwszy raz od roku wylałam swoje żale i smutek. Trochę mi ulżyło.
Ewa
Strona 2 odpowiedzi na pytanie: Co ja mam zrobić?
Re: Co ja mam zrobić?
Ewa, gdyby kazdy tak rozwazal czy miec dziecko czy nie… to w ogole nie byloby dzieci. Mnie tez przerazala mysl o ewentualnej wpadce, bo zupelnie nie bylismy na to gotowi, ale zdazyla sie i dziekuje za to Bogu. Oboje z mezem bylismy przerazeni nowa rzeczywistoscia, ale, mimo ze jest ciezko (szczegonie finansowo) zadne z nas nie odwrocilo by czasu i nie zmienilo toku wydazen. Nasza coreczka nadala naszemu zyciu zuplenie nowy sens, i czy bylismy na nia gotowi czy nie, radzimy sobie jakos i nie wyobrazamy sobie ze moglby byc inaczej. Tak to jest, ze zycie niesie ze soba roznego rodzaju niespodzianki z ktorymi trzeba sobie radzic, ale nie mozna z tego zycia od razu rezygnowac. Nie masz wplywu na to co sie moze wydazyc wiec zyj chwila obecna i nie zawracaj sobie glowy czarnymi scenariuszami… bo cokolwiek sie wydazy poradzisz sobie, bo nie bedziesz miala innego wyjscia. Powodzenia w staraniach.
Re: Co ja mam zrobić?
Kochana Ewo, w życiu jest tak że to co nas nie zabije to nas wzmocni, ze gdy musimy być silni, to jesteśmy, bo jakimś dziwnym trafem ta siła nas znajduje.
Trzeba w życiu mieć dla kogo żyć, tylko wtedy życie ma sens.
Miejcie dzieci, żebyście mogli dla nich życ. Nie rok nie dwa ale sto lat. Żyć, żeby zobaczyć je dnia następnego i następnego i następnego.
I nie zastanawiajcie sie czy teraz czy za chwile, miejcie dzieci, bo……. po to tu jesteśmy na tym świecie.
Jeżeli twój mąż będzie miał dziecko, które potrzebuje go by oddychać, pokona chorobę.
Pozdrawiam cię ciepło i jestem z tobą.
Gabi – to już 17 mies. starań o maluszka
Znasz odpowiedź na pytanie: Co ja mam zrobić?