Spotkałam dziś kolezankę, z która nie miałam kontaktu od ponad roku. Jest w 9 m-cu ciąży. I znowu…..radość, że urocza osóbka spodziewa sie dziecka, a jednocześnie zazdrość, żal, wściekłość….bo to nie ja moge poszczycić sie takim brzuszkiem. Kiedy zapytała jak długo my jeszcze będziemy czekac, ze łazami w oczach opowiedziałam jej o moich klopotach hormonalnych, o torbieli jajnika, o “grubych” jajnikach i kuracjach lekowych oraz czekającym mnie zabiegu. Popatrzyła na mnie tak jakoś zwyczajnie. W pierwszej chwili pomyslałam, ze nie rozumie mnie, więc nie ma sensu mowić…. Niech się cieszy swoim szczęsciem. Jednak nie….przeszla to samo, chyba miała nawet większe klopoty. Połowę wczesnej młodosci przeleżała na oddziałach ginekologicznych, miala mnostwo zabiegów, leczyla hormony, a torbiele to niemal jej przyjaciołki. Była pewna, ze niegdy nie będzie mamą, nauczyła sie żyć z tą myślą. Aż tu nagle…ku jej wielkiemu zaskoczeniu…fasolka.
I co tu myśleć…..Dziewczyny!!!! Z nami też tak będzie!!! Przecież po to chodzimy do lekarzy, żeby nas naprawiali, po to sie badamy, żeby wykluczyć choroby. Tylko….chyba za bardzo chcemy naszych dzieciątek, za bardzo o nich myślimy i dlatego czesto, nawet gdy jesteśmy zdrowe, mamy klopoty z zajściem w ciążę:( Jeśli mojej kolezance, przesyconej kobiecymi chorobami udało sie…. Nam też sie uda!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!….czego życzę wszystkim starającym się:))
karkoj
1 odpowiedzi na pytanie: coś optymistycznego…
Re: coś optymistycznego…
Lubię czytać takie wiadomości.Ja też wiem co to znaczy torbiel i też wiele razy miałam myśli,że nie jest mi pisane bycie mamą.Wiem jednak,że tak nie można,trzeba mieć wiarę i nadzieję.Ja mam obie.
sylwia
Znasz odpowiedź na pytanie: coś optymistycznego…