Czas na CZAS

Chcę pisać…
Chcę móc przelac na elekroniczy papier “zdjęć” mojego umysłu. Chwil tak ulotnych, a jak ważnych w moim zyciu. Życiu mojego dziecka i męża i rodzinki.

Piękny poranek. Słońce mnie obudziło. Za oknami ptaki spiewały. Ciężko się wstawało, bo maluch został jak zwykle u nas w pokoju, a my ruszylismy do pracy.
Dzisiaj poniedziałek. Nie lubię tych poniedziałków. Coś się niby zaczyna. Zaczyna pędzić z całych sił, szybko coś pędzi. Tylko co?

U nas duzo się dzieje.
Dziękuje Tobie kochanie, że pięć lat temu obiecałeś mi “wybuduję Ci dom”.
Mimo to, że jest ci cięzko. Bardzo ciężko, bo nigdy wcześniej nie trzymałeś nawet łopaty w ręku. Teraz potrafisz robic zaprawę i walczysz. Potrafisz włożyć gumiaki i po pracy od 4 do późnej nocy sam z dziadkiem stawiacie ten dom. Łzy cisną mi się na oczy. Będziemy mieć własne miejsce na ZIEMI.
Już się zakochałam z tym miejscu. Jest tam pięknie, zielone łąki. Dużo pól do spacerów, górki i pagórki. I rosną mury. Widać szkielet domu, który narazie razi swoją bezbronnością. Jest jest taki “łysy”. Ale z każdym dniem jak tam jadę jest więcej, więcej. Dzięki Waszej pracy. Oswajam to miejsce. I już w wyobraźni widzę co gdzie będzie. Jak ktoś się budował to zrozumie o czym mówię. Proces budowy porównuję do bycia w ciąży. Tylko, że ciąża trwa troszkę krócej 🙂 Oczywiście efekt końcowy ciazy jest nieporównywalny ale jednak… budowa domu to też ból, czekanie, walka, miłość i poświęcenie.

Ciąża…
Moja pierwsza ciąża, szczęśliwa. Spokojna. Wspominam ją bardzo aktywnie. Kojarzy mi się z rowerem, spcerami, wycieczką w góry, pracą.
Urodził nam się syn. Ma już 3,5 roku. Pokochalismy już go, jak go planowlaliśmy. Był i jest od początku oczkiem w gowie całej rodziny.
Kochany urwisek…
Będę o nim pisać, bo to najważniejsza osoba w moim zyciu.
Chcę opisać o tym co mnie boli i cieszy i na co czekam…

Strona 2 odpowiedzi na pytanie: Czas na CZAS

  1. Jest lepiej, a będzie jeszcze lepiej

    Dzieciaczek chory ciągle, nieustannie. Już mam aptekę w domu. Wydaję masę na leki. Mały ochoczo wypija wszelakie syropki i witaminki. Wlewam w niego te płyny marząc o poprawie. Myślę, że apteki to fabryki gdzie naiwni ludzie marząc o zdrowiu zostawiają tam fortunę. Popadłam w jakąś chorobę kupowania coraz to nowyh syropów, byle zdala od antybiotyku, który tak ochoczo moja “wsiowa” lekarka wypisuje. Na wszystko najlepiej antybiotyk oraz zastrzyki… Jakaś stara wsiowa metoda leczenia z epoki kamienia łupanego – antybiotyki, po których mały jest jeszcze bardziej chory. Chcę aby to się już skończyło i normalnie chodził do przedszkola.Rozwijał się.
    A tak to siedzi w domu z babcią przed TV.
    Ech…

    Mąż
    – trochę lepiej z nami. Kolejny kryzys nie mówienia przechodzi. Jakoś zamknął się w sobie i nie lubi opowiadać. Mówić.
    Najbardziej lubi jechać na budowę, przebrać się w ciuchy robocze i walczyć jak lew na budowie. Nie wiem czy to nie ucieczka? Chyba przed pracą, bo jej nie trawi.
    Nas kocha wiemy to.
    Brakuje nam czasu razem, tylko dla siebie i tylko ze sobą. Nie pamiętam już kiedy byliśmy gdzieś razem. Nie wliczając w to sklepu gdzie musimy jechać coś kupić.
    Samo życie.
    Jestem jedank szczęśliwa z moimi chłopakami.

    Przykro mi tylko, bo moja koleżanka przeżyła to co ja. Była w ciąży… była…
    JAk mi opowiadała o wszystkim, to odżyło wszystko co było uśpione. Ból wraca z dwojoną siłą.
    Miałam teraz okres, że przestałam chcieć dziecko. Wmówiłam sobie, że nie, koniec kropka. Nie ma czasu,kasy, mąz nie chce itd…. Było mi łatwiej.
    Ale to wraca, BOŻE czemu to wraca. Chciałabym być bez uczucia instynktu macierzyńskiego.
    A jednak pragnienie dziecka jest tak silne i destrukcyjne w moim organiźmie, że jak się nakręce to nie potrafię oddychać. Zatyka mnie. Oczy się szklą. Nic mnie nie cieszy.
    Nic nie potrzebuje od życia tylko miłości maleństwa. Patrzę na mojego malucha i żal mi go że sam taki na świecie jest i “będzie”.
    Za dużo mam miłości w sobie… Nie mam co z nią zrobić.
    Nie poddam się. Nie poddam.

    • Nie chcę pisać, że mały ciągle ma kaszelek bo ja już ześwirowałam i wpadłam w pułapkę. Znowu byłam w aptece. Kupiam coś na odporność. Czy pomoże… Nie wiem… i nie wiem po co kupuje te leki zamiast np. pomarańcze. Jakaś dziwna jestem. Sama musze się chyba leczyć… Czasem wpadam w jakieś paranoje. Ale jak on od września nie był zdrowy ani jednego dnia to już mnie to wykańcza.
      Dzisiaj rano namawiałam mężulka na jaskinię solną, która jest niedaleko nas. Ceny mają kosmiczne. Postanowiliśmy iść, zobaczyć z małym czy mu się spodoba i potem jak będzie to miało senes, będziemy z nim chodzić na zmianę.
      Mały był w przedszkolu w piątek. Pani naopowiadała im, że jak nie będą zjadać całego obiadku to babcia czy mama po nich nie przyjdzie. dzieciary zestresowane zjadały wszsytko. Mój chyba 10 razy się mnie przez weekend pytał czy po niego przyjdzie babcia. Jakaś nienormalna ta przedszkolanka. Straszy dzieci. Mały boi się teraz jeść i czy po niego ktoś przyjdzie. Inne mamy też mówiły, że mają taki problem ze swoimi pociechami. Wczoraj jakaś mama rozmawiała z panią o tym poblemie. Może dzisiaj już pani nie będzie straszyła.

      Zima idzie. Ja się tam cieszę, bo męża będzie więcej w domu. Spędzi więcej czasu z małym z nami. Cieszę się, cieszę.

      Wiele moich koleżanek znowu jest ciężarówkami. Mają terminy na przyszły rok. Kuzynka na marzec chyba. Co tu ukrywać swoje uczucia. Nikomu ich na głos nie mówię, nawet sobie ale ZAZDROSZCZĘ IM. Życzę im zdrowia aby cała ciąża przebiegła bezstresowo.
      Przestałam na chwilę pisać bo się zamarzyłam. Ehhh

      Dobrze, że ja mam to szczęście i w domu kochającego synka i męża z tego czerpie energię do życia 🙂

      • Niech ten rok się już skończy

        To co przeżyłam w sobotę było jak wejście na najwyższy szczyt gór…
        Ciężkie, wyczerpujące, płakałam, czekałam,ale udało się.

        W piątek wzięłam urlop aby przedłużyć sobie dłuuugi weekend, który optymistycznie mnie nastrajał. Posłałam rano małego do przedszkola ale w domu posprzątać i mieć z nim popołudnie i sobote wolną i tylko dla niego. Poszedł.
        Mama źle się czuła, nie wstawała z łóżka. Zrobiłam jej herbatę ziołową. Wymiotowała miała gorączkę. Powiedziała, że to grypa żołądkowa. Robiłam jej co chwilę herbatę. Potem kleik, potem ryż, herbata. Tak co jakiś czas aby uzupełniać płyny. Lezała była nieprzytomna z wyczerpania. Patrzyałam na nią i widziałam moją babcię z dawnych lat jak jeszcze żyła i była już tylko w łózku. Nie mogła wstać. Była uzalezniona ode mnie. Strach w jej oczach, ból, gorączka. Chciałam z ojcem dzwonić po pogotowie ale ona nie chciała. Poszłam po małego do przedszkola. Mama źle się czuła cały dzień. W nocy tata mówił, że było z nią bardzo źle ale ona uparta jak osioł nie chciała szpitala. Rano w sobotę spakowaliśmy ją z tatą i do szpitala. W szpitalu czysty horror.
        Na izbie przyjęć jakiś młody szczyl powiedział mi “po co pani tu przyjechała, trzeba było do lekarza jechać” ” A gdzie przyjechałam?… myślę sobie i cisną mi się na myśl wszystkie przekleństwa tego świata. Mama mdleje mi z bólu. Powiedziałam, że nie wyjdę jak jej nie pomogą. Tak jak jestem zawsze grzeczna jak baranek, tak w tej sytuacji byłam hamska jak stary wieprz i pijak przed budką z piwem. Zrobili jej badanie krwi i kazali czekać. Znowu mnie wnerwili bo czekałam z nią 2 godz. i nic jej nie dali przeciwgorączkowego i p.bólowi.
        Na moją znowu wredną odzywkę dali jej kroplówkę.
        Leząłm z nią na korytarzu. Trzymałam za rękę.

        Matka ma, w moich objęciach. Role się odwróciły. Zawsze to ona była tą wielką matka, co wie wszystko, jest mądrą, dobrą, uczynna kobietą, która ma strzydła i zawsze mnie chroniła i zabierała pod nie.
        A tu lezy bezbronna. W oczach jej strach przed własnym ciałem i reakcją na ból. A ja nie mogąc nic zrobić byłam wredna na wszystkich.
        Boże mówiłam nie odbieraj mi jej.
        Nie poradzę sobie Boże mówiłam w duchu. Jestem egoistka myślę o sobie, nie odbieraj mi jej. Boże !!!!krzyczałam w sercu. Wyszłam na korytarz. Płakałam.
        Mówiłam sobie teraz masz być dzielna nie rycz. Zjadałam zły.

        Wkońcu jak jeżdziałm z nią po 4 piętrach szpitala wykluczając co jej wkońcu jest.
        Okazłao się “ropne zapalenie wyrostka- operacja dzisiaj wieczór”.
        W sobotę o 19.30 operowali mamę.
        Czekałam, modliłam się. Byłam w domu. Bo powiedzieli mi, że nie mam co czekać.
        W domu o 19.30 podlałam wszystkie kwiaty. Bo ona je tak kocha i wiedziałam, że te kwiaty dodadzą jej siły w tej operacji.
        Rano w niedzielę się obudziała.
        Było kiepsko. Lekarze powiedzieli, ze zdąłyli na ostanią chwilię.
        Teraz mama walczy aby było lepiej.
        Jest troszke lepiej i Boże prosze Cię przywóć mamie zdrowie!!!!
        Widzę, jak te pielęgniarki ciąle coś jej wlewają do ciała w tych kroplówkach…
        Widok matki w łóżku…
        A mój maluszek pomaga mi bo jest grzeczny. Nie broi, czuje że coś jest nie tak. Ale wie że Babunia wróci do nas ze szpitala i będzie się z nim bawić.
        To jest to czego najbardziej się obawiam i boję na tym świcie i potrafię nawet tego napisać…strata najbliższych… Nie mam nic cenniejszego jak właśnie miłośc mojej rodziny. Kogo będę kochać?
        Ech…
        Niech ten rok się już skończy
        CZAS na to
        Najpier mój aniołek, potem mąż miał groźny wypadek, samochodu nie mamy do dzisiaj, nie mówiąc o odszkodowaniu, kórego tez nie ma, a teraz babcia.

        Leżę na łące pełnej kwiatów na plecach, widzę niebo błękitne, motyle i słońce mnie razi. Zamykam oczy. Jest cudnie.

        • Dużo, dużo zdrowia dla Mamy, trzymam kciuki za szybką rekonwalescencję.
          A rok już niedługo się skończy 😉
          I będzie lepiej 🙂

          • grudzień – dzień

            Nie pisałam długo. Nie było czasu. Choć czasu podobo każdy ma tyle samo. Ja jednak mam go ostanio jakoś b.mało.
            Mama wyzdrowiała. To najważniejsza wiadomość. Było ciężko.. Bardzo to przeżyłam. Mój biedny mąż razem ze mną. Nie przejmował się tyle swoją teściową co moją psychiką. Żle znosiłam jej cierpienia i ból. Bałam się, że ją stracę…
            Wszystko się dobrze skończyło. Rana powoli się goi.
            Jak wyzdrowiała mama, ja się rozchorowałam. Miałam zwykłe przeziębienie, lecz jakieś takie dziwne bóle w klatce piersiowej. Poszłam do lekarza, dostałam antybiotyk. Jest mi lepiej. Zrobiłam badanie krwi. Muszę iść kiedyś z wynikami. Martwią mnie one bo nie są dobre. Ob wynosi 46. A norma jest do 12. Może to tylko związne było z tym przeziębieniem, oby. Bo dosyć już mam tych wstrętnych zarazków, wirusów itp.
            Zrobiłam wielki postęp z małym. Szarpnęłam się i kupiłam mu drogą pościel ze spidermanem i kładę go spać od 3 dni do jego łóżka. To już chyba czas i pora aby spał sam. Wiem powinien już dawno spać sam ale bardzo to oboje kochaliśmy. W przytulankach zasypiać razem. Teraz idziemy do jego łóżka ale też się koło niego kładę. Bo za bardzo mu smutno i wyciera łzy udając twardziela. Nie mogę na to patrzeć, serce mi mięknie i znowu się przytulamy mocno razem i zasypia spokojnie. Nie ma mnie przy nim cały dzień. Idzie z dziadkiem do przedszola rano, bo ja już w pracy. Potem dziadek go odbiera. Ja wracam koło 17 wieczorem. Jesteśmy razem tylko ze 4 godziny. To zaspypianie to takie kojenie wszystkich bóli jakie nas dotknęły w ciągu dnia. Przytulamy się do siebie i jest nam dobrze, spokojnie i pięknie. Szkoda, że to nie może trwać wiecznie. Wiem, że wyrośnie szybko i ani mu się przyśni przytulić do mnie/… 🙁

            Miałam w piątek chyba ostnią rozmowę o kolejnym dziecku z mężem. Straszną, serce mi pękło. Płakałam przez 2 godziny. Mąż też nie przyszedł długo do łóżka. Też serce mu pęka. Nigdy nie chrapie. Tylko wtedy gdy ma ogromny stres i w tą noc chrapał.
            Jesteśmy dobrym małżeństem, tak myślę. Zakochałam się w nim bo wydał mi się rozsądnym i mądrym facetem. Właśnie w tym się zakochałam, że mogłam być przy nim spokojna. Nie był świrusem i narwańcem. Poukładany facet i z głową na karku… Tylko teraz, tak też podchodzi do drugiego dziecka. Z rozsądkiem. Przekalklulował sobie wszystko, że nas nie stać na dziecko. Ja pracuję, on pracuje mamy kredyt na 30 lat, na dom. Kredyt zabiera nam prawie całą moją wyplatę. Reszta pieniędzy starcza na niewiele… Ktoś powie, po co wam ten dom i kredyt. Taki był nasz wybór, chcieliśmy mieć własny dom. Taki swój domek, w którym będziemy razem. Mieszkamy jeszcze u rodziców i wiemy co to dzielić z dziadkami swoje życie. Nie jest nam teraz źle. Jest dobrze. Lecz chcieliśmy mieć coś swojego. Mój mąż ma racje, nie stać nas na dziecko. Nie wiem jak damy sobie radę w trójkę, a co dopiero gdyby nas przybyło. Ja jednak jestem marzycielką i najpiękniejsze co mi się w życiu przytrafiło to bycie matką. Chciałabym dać komuś jeszcze życie. Wiem, że mąż też kochałby to dziecko jak pierwsze, jest jednak realistą stąpającym twardo po ziemi i chce aby nam było w miarę dobrze… Wyłam przez 2 godziny. Powiedziałam mu, że szkoda ze tego nie wiedziałam wcześniej. Prawda jest taka, że i tak jestem dumna że moje dziecko ma takiego ojca. Bo jest wspaniały dla mojego malucha. Nie potrafię jednak mu wybaczyć że nie jest na tyle szalony aby podjąć się tego ryzyka… Biedne te moje dziecko, będzie jedynakiem. Na samą myśl chce mi się wyć. Jak widzę małe dziwczynki w wózkach albo dorosłe córki rozmawiające ze swoimi córkami to zaraz mam łzy w oczach. Czy ja się kiedys wyleczę. Czy hormony zostaną uspane? Powiedziałam mu, że boję się że go za tą jego decyzję znienawidzę. Tak może się stać. Jest wiele rodzin biedych i żyją…
            Czemu ja nie mogę mieć drugiego dzicka? Dlaczego?…

            JA i tak mam nadzieję na CUD…
            CUDA SIĘ ZDARZAJĄ. Życzę sobie tego.
            Wbrew wszystkiemu co jest na tym śwecie. Liczy się tylko miłość.
            Miłość ma wile imion, jest blisko nas, a nie możemy jej dosięgnąć i spojrzeć prosto w oczy. Dotknąć. Pocałować i podziękować, że jest. To najcenniejsze co można od życia otrzymać. Bezinteresowna miłość.

            Dzisiaj koleżanka napisała mi SMS-a:
            “Urodziła się Gloria o godz. 8.05. Zdrowa i piękna i kocham ją ponad życie. Bardzo mocno całujemy”

            Nie można dostać piękniejszego SMS-a…
            CUD ŻYCIA

            Rozsądek kontra serce,
            o to jest wyzwanie.
            Co zwycięży?
            Tylko czas pokaże…

            Czasami kładę się spać i wyję do poduszki jak dziecko… Jest mi bardzo smutno. Wiem, że jest wiele kobiet, które marzą o jednym dziecku, mnie to jednak nie pociesza…
            Mama mi mówi. Czas na drugie dziecko. Maluch powinien mieć rodzeństwo, a mi nie przechodzi przez gardło, że już nie będę miała dzieci. Coś jej tam odburkuję, a w sercu zaraz wbija mi się szpila i boli, boli.

            Nikomu o tym nie powiedziałam, nikomu…
            Mój mąż nie chce mieć już dzieci. Nie potrafię tego powiedzieć głośno.

            • Nowy Rok

              Zaczęłam nowy rok. Długo się nie odzywałam, po co pisać i wciąż nawijać o tym samym. Postanowiłam cieszyć się tym co mam. A mam wspanialego synka.
              Byłam z nim w poniedziałek u lekarza i siedzimy w domu bo jest chory. Ma anginę. Biedactwo się męczy. Ja jednak jestem jakaś taka spokojna, że mogę z nim być. Oczywiście nie lubię gdy choruje ale teraz wysysam każdą chwilę, że nie muszę pędzić do pracy tylko czerpię radość z bycia razem. chciałabym móc każdego dnia patrzeć jak wrasta mój syn. Tak, to on przedszole ja praca…
              Jak przychodzę jestem tak zmęczona, że nie potrafię się cieszyć z tego co mam.
              Ja też bardzo choruję ostatnio. Mam podwyższone OB i ciągle jestem przeziębiona. Lekarka mówi, że mam przewlekłe zapalenie zatok. Męcze siebie i innych tą chorobą. Jestem wiecznie zmęczona i chora. Kaszlę ciągle, mam katar i bóle stawów.
              Koleżanka poleciła mi miksturę, miód wymieszać z czosnkiem i cytryną. Pić to raz dziennie.
              Chyba tak zrobię bo już chwytam się wszystkiego co może mnie uratować przed zagładą.
              Sezon bydowlany rozpoczęty. Już jeździmy po sklepach, szukamy, wymyslamy…
              A kredyt na plecach wisi… Mąż jakoś spokojny, a ja cała spanikowana.
              Ciekawe jak to jest mieć własny kąt. Nie mam pojęcia. Nie wiem czy dam radę utrzymać ten dom ale ciągnie mnie do niego.
              Maluch zadał mi dzisiaj trudne pytanie “kto będzie mieszkał w tym domu jak juz umrzemy” ciary mnie przeszły, to jest temat najstraszniejszy dla mnie. Nie potrafię sobie z nim poradzić – przemijanie… nie chcę nawet o tym pisać bo się poryczę znowu. Bo teraz mi tak cudownie, mam dziecko, męża, mamę, tatę, teściów. Chciałabym aby tak zostało już na zawsze. To jest moje marzenie….Oby Bóg był łaskawy dla mnie i dał mi jeszcze wiele lat razem. Proszę Cię zrób to dla mnie Boże.
              Ale optymizmu trochę na koniec.
              Mój syn już potrafi powiedzieć jaki to kolor niebieski. Wiem, bardzo późno jak na jego wiek, pod niektórymi względami jest zacofany o wieki ale ja się cieszę. To mały ale jak dla mnie wielki sukces. Tak trzymaj mój najukochańszy.

              • góra za górą

                Siedzę, chłopaki pojechali do babci. Dawno jej nie widzieli. Ja zostałam. Leczę się.
                Przychodzisz do mnie i mówisz, zjedz czereśnie to wyzdowiejesz tam są witaminki. Uśmiecham się do ciebie. Delikatnie głaszczę po głowie i patrzę w niebo i dziękuję, że cię mam.
                Każdy dzień jest walką o przetrwanie. Walka z ciałem, które już nie działa jak kiedyś. Czasem zdaży mi się normalny dzień. Czuję się świetnie. Nie odczuwam bólu. Wtedy czuję, że żyje. Oddycham, mogę iść, biec, łapię słońce.
                Ciągle jakieś tabletki, muszę pamiętać kiedy i co zjeśc. Mam takie doły pod oczami… Skóra szara. Włosy wypadją.
                Całe szczęście, że chodzę do pracy. Tam się nakręcam. Pozytywnie myślę. Dzień mija i jest ok.

                Ciągle marzę o jednym… Nic się nie zmieniło. Lekarz powiedział mi ostatnio. Daję pani 4 lata na urodzenie dziecka.
                4 lata – co to jest…
                Tak mam mało czasu. Teraz nawet gdyby mąż chciał i tak nie mogę. Muszę być zdrowa, a to jeszcze chyba długo potrwa zanim będę.

                Najgorsze te pytania ludzi. Taka chuda. Jedz dziecko. Wyglądasz jak śmierć.
                To prawda po tych wszystkich proszkach. Nie potrfię cieszyć się jedzeniem. W miarę niejedzenia apety maleje. Wmuszam w siebie posiłki.
                Pytają kiedy kolejne dziecko. Już czas…

                Moje dziecię kończy pierwszy rok przedszkola. Powiedział mi, że się zakochał. Że jest piękną blondynką. Ładniejszą od mamy.
                🙂
                Jestem troszkę zazdrosna ale tak pozytywnie. Ja też się zakochałam pierwszy raz w przedszkolu i to tak poważnie:) Pamiętam to.

                Kiedyś bardzo lubiałam malować. Muszę znowu do tego wrócić. Bo gdzieś człowiek musi wylać siebie. Taki mam cel. Namalować obraz do domu, który rośnie.
                Teraz jest dobry czas na rysunek. Bo wiem co chcę namalować.

                • Ausia, czytam Cię systematycznie.

                  Lubię czytać Twój pamiętnik.

                  Nadal jesteś chora, niedobrze. Mam nadzieję, że wkrótce wyzdrowiejesz, no i urodzisz swoje drugie tak wyczekiwane dziecko.
                  Zyczę Ci z całego serca tego.

                  • przeczytałam jednocześnie płacząc i śmiejąc się

                    fajna z Ciebie babeczka….

                    • Cisza przed burzą

                      Słucham od rana “strych” ballad i nastrajam się melancholijnie.
                      Dawno nie pisałam.
                      Czytałam ostatnio, że brak przyjaciół jest tak samo destrukcyjne jak brak jedzenia. Coś w tym prawdy. Nigdy nie byłam w centrum uwagi, nie lubię ludzi.
                      Nie potrafię nawiązywać konktakótw. Nie mam ani jednaj przyjaciółki. Mam może jedną, dwie koleżanki z czego jedną tylko na telefon bo daleko mieszka, a jedną co widuje raz na jakiś miesiąc czasem pare miesięcy. Nie wysyłam SMS-ów bo nie mam komu. Mój świadomy wybór. Nie lubię ludzi. Oni ciagle oceniają. zaknięta jestm w swoim światku. Nawet tu nikomu nie odpisuję za co przepraszam te osoby ale taka już jestem – mało dostępna.
                      Czasem zazdroszczę innym, że tak stoją na korytarzach w pracy i poltkują, cos omawiają, palą razem i gadają, gadają. A ja nie. Ucicekam zaraz, żeby tylko nikt nic o mnie nie wiedział,
                      Paradoks tego, że piszę publicznie moje uczucia. Jak na talerzu na słońce wystawiam. Na pożarcie.
                      Jestem jedank taka nietykalna. Niewidzialna. To ja.
                      Co u nas?
                      Zaczęłam pisać złe rzeczy ale zaraz je wymazałam – ale to piękne, szkoda ze w życiu tak nie można. Jednym naciśnięciem się kasuje.
                      Syn rośnie. Dorośleje w moich oczach. Widzę w nim mojego brata.
                      Mój brat mieszka około 150 km od nas. Rzadko się widujemy. Raz na rok może.
                      Synek mi go przypomina. Czasem jak się uśmiechnie czuję się jak jego siostra. Pojawiły mi się łzy w oczach.
                      Staram się z nim coś robić jak przyjdę z pracy i jak nie jedziemy na budowę. Czuję wtedy że nie straciłam dnia.
                      Mąż, kochany mąż. Widzę, że mnie kocha jak kochać potrafi facet. Czasem chciałabym inaczej. Czasem chciałabym mocniej. Bardzo mnie denerwuje jego powolność. Ja to jestem narwana, chcę zawsze już i teraz, a ON…..”póżniej kochanie” mówi zawsze.
                      Więc czekam, czekam.
                      Coś ostatnio przebąkiwał o drugim dziecku, ja już jestem tak tym tematem zmęczona, że mam kryzys i nic mnie nie cieszy. Nawet to jak czasem mówi, że może będzie drugie dziecko.
                      Pamiętam słowa lekarza, które czasem mi brzęczą jak dzwon “a musi mieć Pani dziecko z mężem”. Myślę o tym, ale nie wyobrażam sobie z nikim innym. Na chwilę obecną w sytuacji w jakiej jestem> Nie
                      W sobotę kochaliśmy się z mężem i zapytał czy możemy skończyć tak jak kiedyś. Byłam w szoku. Skończył we mnie.
                      Położyłam się i leżałam. Myślałam, że to u niego duży postęp w myśłeniu. Dopuszcza myśl, że mógłby zostać znowu ojcem. Ja bardzo bym chciała aby coś z tego było. Jednak czy coś będzie to się okaże.
                      Jakaś smutna ostatnio jestem. Zamiast się cieszyć i mieć nadzieję. Chodzę smutna.
                      Może ta pogoda – burza idzie.
                      Mam nadzieję, że w moim zyciu.

                      • wizyta u lekarza

                        Miałam już wczoraj wizytę u lekarza, umówioną już jakiś miesiąc temu.
                        Zbadał mnie całą. Dał tabletki na regulację cykli i 150 zł niemoje. Meżowi powiedziałam, że wizyta kosztowała mnie 100zł. Kłamałam. Nie miałam ochoty słuchać jak biadoli. On jest jakiś wyczulony na tych lekarzy. I tak sie krzywił, że tak drogo. Jakby mu było szkoda tych 150zł. Nie wiem sama czemu Ci lekarze tacy drodzy są. Powinnam go zmienić albo iść do państwowego jak wiele osób. Wiem, że zdziera facet równo. Pewnie dziennie zarabia około 3 tyś. bez podatku. Czyste zdzierstwo.

                        Wczoraj dzwoniła koleżanka, smiałam się z nią całą sobą. Tylko z nią się tak śmieję.
                        Z mężem nie potrafię się tak śmiać, nażekałysmy na swoich chopów i to było tak śmieszne i komiczne, że prawie płakałyśmy ze śmiechu.

                        Zastanawiam się jak to będzie zamienić słowo budowa na dom. Może nastąpi to w tym roku.
                        Teraz wykończeniówka. Bardzo to przeżywamy. Wadzimy się o kaloryfery, karn, zlewozmywak, zmiotkę, szufelkę, o zamiatanie, oświetlenie, wszystko doporwadza nas do szału. On jest tak skoncentrowany aby mieć wszystko ekonomiczne, wydajne, dobre, że zanim coś kupi studiuje te wszystkie firmy i wybiera po dłuuuugim namyśle. Ja jak zwykle na żywioł. Chcę “to” bo jest ładne. Wiem On “rozsądny” ja “narwana”. Ehhh.
                        Czasem działam jak robot. Ale to jego niezdecydowanie doporwadza mnie do rozpaczy. Dobrze chociaż, że mnie wybrał. Jak na jego podejmowanie decyzji i “akcję” to szybko był ślub. Po roku naszej znajomości.

                        Jeszcze tak w poniedziałek miałam nadzieję, jednak teraz jej nie mam.
                        Wiem, że tam nikogo nie ma pod serduszkiem…:(
                        Ja i tak będę czekać

                        • wrzesień

                          Kocham wrzesień i mam nadzieję, że przyniesie mi cos dobrego.
                          Mój mąż na niedzielnym spacerze oświadczył, widząc chłopca jadącego na dziwnym dwukołowym rowerku bez pedalów, że kupi taki następnemu potomkowi. Mi serce z radości omało nie wypadło. Jest postęp w jego myśleniu.
                          I tego będe się trzymać.
                          Dostałam ostatnio okres – nie udało się ale nie zrażam się. To nic.
                          Teraz znowu będziemy próbować. Mam nadzieję, że się uda.
                          Zaśmiałąm się wczoraj i powedziałam, że chciałabym małą różową istotę, a mąż że drugiego syna:)
                          Mi już jest wszsytko jedno (z przewagą różowego) ale aby się urodziło i żyło z nami miśkami.
                          Jestem radosna chociaż coś czuję, że nie będzie tak łatwo zajść.
                          Czekam na ciebie nadszedł już CZAS.
                          Boję się bardzo z radości.
                          Będę czekać tak długo jak tylko Bóg da mi siłę aby się z Tobą przywitać i przytulić.
                          Juz Ciebie Kocham 🙂

                          • cisza

                            Cisza we mnie. Pustka. Jak ta pogoda, czekam.
                            Zimna ma mina i oczy smutne. Nic się nie dzieje.
                            Czasem szaleńczo uciekam myślami, funkcjonuję normalnie. Uśmiecham się. Uciekam w gary. Gotuję i potem tego nie jem. Jest fan.
                            Ale zaraz potem dopada mnie. Skrada się, chodzi za mną. Woła mnie po cichu.
                            Jak cień przylepiony, nieodlepiony. Smutek, żal, rozpacz.
                            Czy jak to napiszę coś się zmieni?
                            Może tak, może znowu ulecą w kosmos moje myśli.

                            Staramy się o dziecko. Pełną parą I NIC.
                            Powiem, że dopiero tak na 100 % od 3 miesięcy. Bo po burzy jaką przeszłam z mężem otworzył się i doszedł do wniosku, że już czas.
                            Walczę o to dzieciątko, sercem już od wielu lat.
                            Robię jakieś wyliczanki. Czasem czytam jakieś porady na necie. Jak teraz się nie uda pójdę do lekarza. Nie jest mi łatwo. Przykre, że jak już “mogę” i chcemy. To nie wychodzi.
                            Wiem, że nie jestem sama. Ale tak się czuję. SAMA
                            Zalewa mnie pot niepewności. Ciągle czekam. Żyję ale wszytko się kręci wokół jednego.
                            Chciałabym wyjechać gdzieś, odpocząć.

                            Mały mój chodzi do przedszkola. Jest przepiękny:) Jak każde dziecko.
                            W przedszkolu maja judo. Jak go wczoraj zobaczyłam, w tym stroju. To długo nie zapomnę tego widoku. Staje się małym chłopcem. Muszę go już tak traktować. Daję mu dużo wolności. Ona jest ważna. Wolność.
                            Postaram się również być lepszą mamą, choć to bardzo trudne. Powinnam być jego partnerką, a jestem treserką. Nieudolna jestem matka. Uczę się. Może przy kolejnym będzie lepiej?

                            Patrzę za okno. Jesień – zima? Nie wiem, ale czekam dalej.

                            • 🙂

                              Staram się łapać chwile. Niebo takie piękne.
                              Patrzę tylko w dół i za siebie, a teraz jest chwila szczęścia.
                              Stało się w moim życiu coś strasznego odszedł ktoś kogo bardzo kochałam ale okazało się jak zawsze, że dopiero to uczucie przyszło jak Ona odeszła.
                              Umarłaś tak nagle. Zostawiłaś 2 dzieci. Za wcześnie. Za wcześnie. Za wcześnie!!! Tyle miałaś do zrobienia. Boże, jesteście teraz razem, a Ona jest tu potrzebna.
                              Ale wiesz, nic się nie martw zawsze wszyscy mówili nawet Ty, że masz najlepszego męża na świecie i On sobie poradzi!
                              Da radę ja go obserwuje i nie znam lepszego taty 🙂 więc bądź spokojna TAM, spotkamy się kiedyś znowu Ty i Ja. Nie żegnam się z Tobą bo jesteś każdego dnia i będziesz. Ale bądź spokojna wszystko będzie dobrze. Zrobiłaś co mogłaś najlepszego dałaś życie 🙂
                              Ja też to odkrywam, każdego dnia że Życie jest piękne i cieszę się z niego.
                              Chociaż Ty wiesz, że nie potrafię sama dać kolejnego życia to i tak dostrzegam co jest obok mnie.
                              Powiem, Ci ludzie z którymi przyszło mi żyć są wspaniali. Każdy z osobna daje mi silę i uczę się od nich. Sama staram się uśmiechać, bo wiem, że tego u mnie zawsze mało.
                              Czekam jednak na ten dzień, że…. ehhhh
                              Tu rozmarzyłam się ale trzeba ćwiczyć swoje wewnętrzne JA i robię banana 🙂

                              Znasz odpowiedź na pytanie: Czas na CZAS

                              Dodaj komentarz

                              Angina u dwulatka

                              Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                              Czytaj dalej →

                              Mozarella w ciąży

                              Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                              Czytaj dalej →

                              Ile kosztuje żłobek?

                              Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                              Czytaj dalej →

                              Dziewczyny po cc – dreny

                              Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                              Czytaj dalej →

                              Meskie imie miedzynarodowe.

                              Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                              Czytaj dalej →

                              Wielotorbielowatość nerek

                              W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                              Czytaj dalej →

                              Ruchome kolano

                              Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                              Czytaj dalej →
                              Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                              Logo
                              Enable registration in settings - general