W pewnym momencie poczułam, że pora założyć swój wątek w dużej mierze też dla samej siebie, więc w skrócie opiszę historię.
Z mężem znamy się niewiele dłużej niż staramy się o dziecko. Od momentu, kiedy poprosił mnie o rękę, zaczęliśmy pragnąć dziecka, tak więc te nasze starania trwają mniej więcej od 2011r. Na początku spokojnie, bez stresu, a potem coraz większy niepokój. Pierwszy lekarz – diagnoza PCOS, a potem już cała reszta – niedoczynność, insulinooporność, a później okazało się, że mam trombofilię, na szczęście kariotyp okazał się prawidłowy. Nie traciliśmy czasu, więc krótko po tej diagnozie udaliśmy się do kliniki leczenia niepłodności, a tam endokrynolog i ginekolog polecony przez endokrynologa. Wydawało mi się, że teraz już pójdzie z górki, a najtrudniejsze dopiero było przed nami. Zastosowano standardowe leczenie przy PCOS (brak owulacji) z nadzieją, że to wystarczy. Nie wystarczyło. Drugi cykl z CLO dał owulację i myśl, że teraz to już na pewno się uda. Nie udało się. Potem kolejne cykle i nic. Decyzja o zmianie leku na Merional, po którym moje jajniki ani drgnęły – cykl kończyłam ze skierowaniem na laparoskopię, która również dawała nam wiele nadziei. Okazało się tuż po laparoskopii, że muszę zmienić ginekologa, gdyż moja gin na L4 ciążowym, nie wiadomo kiedy wróci, tak trafiłam do drugiej kliniki. A tam poczułam się zaopiekowana i leki trafione w 10tkę za pierwszym podejściem. Lekiem stworzonym dla mnie okazał się Gonal i tak cykl po cyklu piękna owulacja (nawet potrójna!), ale nawet ona nie dała nam cudu, tak więc zapadła decyzja o IVF. Dokładnie 30 maja zostaliśmy zakwalifikowani do programu, a 30 czerwca zadzwonił TEN telefon, że możemy się zjawiać w klinice, ale przełożyliśmy to na następny cykl i tak niebawem zacznie się nasza historia z IVF. Mam nadzieję, że ona będzie dużo krótsza niż nasza dotychczasowa walka. Mam nadzieję, że za rok uśmiechnę się czytając to i będę mieć swój cud na rękach i będę mieć dowód na to, że warto było tyle na ten cud czekać…
Strona 7 odpowiedzi na pytanie: Czekając na cud – moja droga do IVF.
Mam nadzieję, że chociaż będzie lekko poza granicą, ale po tej dobrej stronie, ciążowej. 🙂
Póki co, objawów brak… Poza tym, że jakiś spadek odporności mam, bo od rana kichałam jak szalona i zimno mi strasznie… No i przestała mnie kuć macica tak, jak jakieś 2-3 dni temu.
No i apetyt na dziwne rzeczy mam, chociaż na @ też tak może być.
wpadam z kciukami
Dziękuję. :*
To co, za jutro trzymać?
Tak, dzisiaj na jakąś 10 jedziemy na betę. Wyniki do 2 godz. 🙂
Karolinka, trzymam ogromne kciuki!
i jeszcze tu moje masz zawsze
Karola i jak???
Nie udało się.
Ech straszne to życie. Wiesz, że jeszcze mała szansa jest, bo szybko testowałaś.
KAROLA przykro mi :(, który to dzień po transferze -robiłas sikańca czy betę?
Betę, transfer miałam tydzień temu w środę.
wiesz jak mi przykro.
Nie wiem co myśleć, bóle @ minęły… Nie wiem, czy jak zrobię sikańca nie z porannego moczu, to jak coś już wyjdzie?
Coś już może wyjść nawet nie rano, ale lepiej poczekać do jutra rana. Ty masz termin niechcianej na poniedziałek?
Ja, bez progesteronu nie mam w ogóle @, więc ciężko mówić o terminie mojej @. :/
Termin @ w cyklu sztucznym takim jak ivf to 14 dni od punkcji. Trzymam kciuki, bo IMO betę robiłaś za wcześnie
Zaczelam krwawic…
Karolina ;( przykro mi bardzo!
Karola przykro mi bardzo 🙁 Odpoczniesz troszkę, bo od razu i tak nie podchodzi się, należy odczekać przy dużych dawkach hormonów. Chyba,że tak jak ja na cyklu naturalnym lekko stymulowanym-to moge cykl po cyklu. ale to męczące.
Znasz odpowiedź na pytanie: Czekając na cud – moja droga do IVF.