Czy cud się wydarzył?- Oj wydarzył- dla wytrwałych i nie uprzedzonych:)

Dzielimy się tu tak różnymi metodami dochodzenia do tego wspaniałego, wymarzonego i tak niedostępnego stanu ciąży-tak naprawdę każda z nas wie też, że nie ma gwarancji powodzenia w dziesiątkach znanych już metod przeskoczenia natury.

Nie wiem czy pamiętacie ale pisałam całkiem niedawno kompletnie zrozpaczona, powracając do Was po siłę, złamana po tym jak pogrążyła mnie swoją ciążą moja przyjaciółka.Doświadczałam tak trudnych stanów związanych z tą sytuacją. Przypomnę o co chodziło.
5 lat wyczekiwania na dziecko, 4 lata takich porządnych starań i tyle samo lat cierpienia powiększającego się i coraz bardziej dotkliwego( moja ginekologiczna teczka związana ze staraniami, kłopotami w tej dziedzinie jest naprawdę imponująca),nigdy nie dane mi było poczuć się jak to jest w normalnej ciąży, nawet jak w nie zaszłam. Po kuracji hormonalnej zaszłam w naprawdę dziwne ciąże( jak to lekarz określił ciąże bez ciąży) z pustym jajem płodowym, które kończyły się zanim się zaczęły. Moim prawdopodobnym niedawno określonym problemem oprócz problemów hormonalnych z zajściem było to, że coś się musiało włączać w moim organizmie ( immunologia?) co prawdopodobnie mordowało moje dzieci zanim mogły być cokolwiek widoczne na usg.
Tak więc kolejne 2 ostatnie lata starań, miesiąc w miesiąc i nic, nothing, null, zero i ta ostatnia, gwoźdź do trumny,sytuacja z przyjaciółką, ostatnią, która jeszcze nie miała dzieci spowodowała u mnie prawdziwą rozpacz, mąż poświadczy, że od momentu gdy się dowiedziałam o jej ciąży brzydkie to ale nie było chyba praktycznie dnia bez płakania a momentami nawet wycia jak dzikie zwierzę.
Jest we mnie jednak też duch rywalizacji, taki stan ostatecznej mobilizacji sił w takich sytuacjach przed absolutnym poddaniem się i to, że ta sytuacja sprawiła, że poczułam, że oszaleję jak nie będę w ciąży, a że ponoć nie miałam owulacji(półtora miesiąca temu lekarz to stwierdził po usg), kolejne dwa lata bez cienia ciąży to potwierdzają to jak nigdy dotąd tego gorliwie nie robiłam sięgnęłam po Bożą interwencję.
Cały maj, calutki maj to było jedno wielkie nie nazwę tego inaczej wycie do Boga o cud ciąży, modliłam się o to codzień i we łzach w potokach łez, nigdy w życiu o dziecko tak nie prosiłam. Nie wiem co we mnie wstąpiło czułam, że będę natrętna dla Boga jak wsza i albo będę w ciąży albo wpadnę w depresję. Moi przyjaciele widząc w jakim jestem złym stanie psychicznym i powoli fizycznym, (wykorkował mi żołądek, poza tym gastrolog skierowała mnie do psychiatry po antydepresanty) modlili się licznie by Pan się nade mną ulitował i dał mi wreszcie wymarzone doświadczenie ciąży i dziecka. Moja przyjaciółka początkowo w sekrecie przede mną zamówiła w intencji poczęcia dziecka na dokładnie cały maj 31 mszy św. codziennych, zbiorowych oraz 5 mszy św indywidualnych w Sanktuarium św Idziego w Mikorzynie- patrona kobiet nie mogących doczekać się dziecka, ja zaś codziennie modliłam się modlitwą, w której należało z wiarą, że będę wysłuchana przeżywać w sercu obraz że Jezus stwarza w swoich dloniach dla mnie dziecko, podchodzi do mnie i wkłada je do mojego łona. Tak codziennie widziałam jak On to robi dla mnie. To był wzruszający sposób modlitwy. Zainteresowanym mogę przepisać tę modlitwę- pochodzi z książki 33 modlitwy charyzmatyczne Ojca J. Manjackala
Ponadto ponieważ wiem, że modlitwa wielu osób naraz w tej samej intencji ma wielką moc nie żartuję to z desperacji, napisałam maila do ponad 25 zgromadzeń zakonnych i klauzurowych, ponadto do kilku wspólnot charyzmatycznych, mocnych ewangelizatorów katolickich z zagranicy z prośbą o to by siostry i Ci którzy proszą z większą wiarą niż moja wstawiali się za nas w intencji poczęcia dziecka. Odpisywali na bieżąco zapewniając że włączyli tę intencję żarliwie do swoich modlitw, wspierali. Ja zaś założyłam przesłany mi przez siostry Dominikanki pasek św Dominika(do przewiązania się w talii) jako symbol otoczenia się opieką i wstawiennictwem tego szczególnie skutecznego patrona kobiet nie mogących doczekać się dziecka, ponoć jest wiele przypadków, że nosząc ten pasek i modląc się specjalną modlitwą, my robiliśmy to z mężem codziennie, można nawet w miesiąc wyprosić stan błogosławiony mimo wielu wielu lat niepowodzeń w tej dziedzinie( naprawdę święte słowa).
Po tym wszystkim co napisałam wiele z Was uzna mnie za dewotę ale jak tu stoję przysięgam i oświadczam, że nie mocą medycyny, nie mocą in vitro, inseminacji ale wielkim wytrwałym i żarliwym proszeniem Boga i Jego hojnością dnia 31 maja w ostatni dzień mszy św odprawianych za nas,w Dzień Zesłania Ducha św, po miesiącu takiej rozpalonej do czerwoności modlitwy, seks oczywiście był ale nie jakiś taki skoncentrowany na staraniach się, z coś tam było owszem, pod wpływem otwarcia Biblii dziwnym trafem na słowach z psalmu 13, że zostałam wysłuchana i otrzymałam dar o jaki prosiłam- (poczułam przemożnie wręcz, że te słowa są skierowane do mnie), w bardzo wczesnym bo 22 dniu cyklu, nigdy w życiu tak wcześnie testu nie robiłam,bo to prawie absurdalne, zatestowałam jednak i test o dziwo o szoku o niemożliwości ludzka! wyszedł pozytywnie!

Byłam w absolutnym szoku! Natychmiast zwróciłam się po dalszą pomoc do lekarza, który włączył mi profilaktycznie leki na podtrzymanie ciąży i dziś po raz pierwszy w życiu nie wyszłam z gabinetu płacząc za to zobaczyłam i usłyszałam moje dziecko,oraz jego bijące na cały gabinet serce. Trudno było opanować szloch lekarz się zdziwił trochę ale przestał jak mu łamiącym się głosem powiedziałam: “przepraszam ale 5 lata czekałam na to by to usłyszeć”. Napisałam wam to świadectwo bo wierzę i wiem i zaręczam, że wielu z Was jeśli nie większości, Pan tak właśnie chce dać dziecko jak mi w drodze wyproszenia go mocną modlitwą,tak jakby czekał dotąd na udowodnienie Mu, że to jest dla nas absolutnie wszystkim o czym marzymy, zrozumiałam też, że dla Niego nie ma rzeczy niemożliwej.

Strona 5 odpowiedzi na pytanie: Czy cud się wydarzył?- Oj wydarzył- dla wytrwałych i nie uprzedzonych:)

  1. Zamieszczone przez Kasiejka

    Jedno jest pewne jeśli się chce liczyć na interwencję Bożą w temacie dziecka to owszem z pomocy medycznej leczenia, godziwego rezygnować nie wolno bo byłoby to grzechem zaniedbania ale nie można mieć postawy trochę spróbuję tak a trochę tak jak poskutkuje to przypiszę to Bogu bo to tak trochę jak w tym powiedzeniu Panu Bogu świeczkę a diabłu ogarek…. zobaczymy dzięki komu poskutkuje.
    Albo ufa się Bogu do końca albo wcale. Jesli w sercu masz postawę chociaż trochę za in vitro to jakież tu zaufanie Bogu, zdanie się na Niego?To samowola.

    Ok, Panie umowa stoi, ja wykluczam raz na zawsze in vitro, inseminację ale Ty jeśli chcesz daj mi dziecko. To jest dopiero trudne zaufanie, co? Ale dzieci z takiego zaufania poczęte nigdy dla nas rodziców nie będą cieniem wyrzutu, że może wydarliśmy coś siłą Bogu wbrew Jego woli, przed czasem, inaczej niż planował dać.

    Ja bym była ostrożna z takimi wypowiedziami…
    Ufność w Bożą Łaskę tak, wiara w to że Pan Bóg wysłuchał tak…
    Ale dojrzała wiara pozwala na miłość bliźniego…
    nie pozwala na ocenę innych, nie widzisz serc ludzi którzy decydują się na wspomaganie…
    Ja bardzo mocno wierzę ale czy to oznacza że odrzucam medycynę? nigdy w życiu…

    Czy jak Twoje wytęsknione upragnione dziecko będzie bardzo chore (oby nie!!!!) to tez będziesz się tylko modlić czy będziesz próbować osiągnięć medycyny…

    Jest tu wiele cudownych kobiet, które się na wspomaganie decydują..
    Co z tego że nie latają do Kościoła nie odprawiają litanii itd…
    w życiu codziennym są ludźmi na których można liczyć, nie krzywdzą, starają się być pomocne itd… a to jest miara człowieczeństwa!

    Niech Twoja wiara będzie Twoją siłą ale nie zabieraj resztek spokoju innym zdesperowanym kobietom….
    i pamiętaj że mimo najszczerszych chęci czystość serca i intencji czy ufność widzi TYLKO Bóg a na kartach pisma Św jest wielokrotnie napisane żeby nie oceniać…..

    Ja wierzę bardzo mocno w Bożą Opatrzność i opiekę i w to że nie ma przypadków ale ja zostałam też jakoś ukierunkowana…
    czy jeśli ktoś pochodzi z rodziny ateistów czy innego wyznania to znaczy że jest na straconej pozycji? nie…

    • Chyba spłoszyłyśmy Kasiejkę a ona przecież w ciąży i nie powinna się denerwować.
      W sumie to ja chciałam bronić siebie i inne dziewczyny a nie denerwować Kasiejkę… Chodzi o to aby każdy do każdego odrobinę zrozumienia miał i szacunku… ech…

      • [LEFT]Długo myślałam co i czy w ogóle napisać…

        Wiara to nie tylko ufność w Boga, ale to ufność, że uda nam się odmienić swoje życie…
        Jak oberwie komuś nogę, to nie modli się o to żeby odrosła, ale żeby mógł nadal w miarę normalnie funkcjonować, czyli żeby lekarze pomogli mu w tym konstruując protezy i ucząc go z nich korzystać, tak aby pokonał wszystkie bariery. Tak samo jest z niepłodnością. Każda z osób borykających się z tym problemem wierzy, że uda jej się pokonać przeszkody, dlatego z wiara wcina hormony, monitoruje cykl, bada kolejne zakamarki własnego ciała i podejmuje decyzje o IUI czy invitro. Bo wierzy, bo ufa Bogu, że jej w tym pomoże. Lekarz też ma wiarę, że pomoże konkretnej parze zostać rodzicami.

        Dałaś świadectwo swojej wierze i na tym kończy się twoja rola. Twoja wiara jest twoją wiarą, każdy ma swoją własną. I żadna nie jest lepsza ani gorsza. Nikt nie powinien mówić czym jest prawdziwa wiara i ufność w moc Boga. Bo każdy wie o tym najlepiej.
        Kobiety decydujące się na leczenie dają także piękne świadectwo swojej wierze. I dla mnie ono jest piękniejsze niż prośby składane do zakonów o modlitwę. Bo świadectwo w postaci zabiegów tak ogólnie potępianych wypływa z siły serca. I przy tym równie gorliwie jak Ty, kobiety się modlą o sukces.

        [/LEFT]

        • Zamieszczone przez nadii
          [LEFT]Długo myślałam co i czy w ogóle napisać…

          Wiara to nie tylko ufność w Boga, ale to ufność, że uda nam się odmienić swoje życie…
          Jak oberwie komuś nogę, to nie modli się o to żeby odrosła, ale żeby mógł nadal w miarę normalnie funkcjonować, czyli żeby lekarze pomogli mu w tym konstruując protezy i ucząc go z nich korzystać, tak aby pokonał wszystkie bariery. Tak samo jest z niepłodnością. Każda z osób borykających się z tym problemem wierzy, że uda jej się pokonać przeszkody, dlatego z wiara wcina hormony, monitoruje cykl, bada kolejne zakamarki własnego ciała i podejmuje decyzje o IUI czy invitro. Bo wierzy, bo ufa Bogu, że jej w tym pomoże. Lekarz też ma wiarę, że pomoże konkretnej parze zostać rodzicami.

          Dałaś świadectwo swojej wierze i na tym kończy się twoja rola. Twoja wiara jest twoją wiarą, każdy ma swoją własną. I żadna nie jest lepsza ani gorsza. Nikt nie powinien mówić czym jest prawdziwa wiara i ufność w moc Boga. Bo każdy wie o tym najlepiej.
          Kobiety decydujące się na leczenie dają także piękne świadectwo swojej wierze. I dla mnie ono jest piękniejsze niż prośby składane do zakonów o modlitwę. Bo świadectwo w postaci zabiegów tak ogólnie potępianych wypływa z siły serca. I przy tym równie gorliwie jak Ty, kobiety się modlą o sukces.

          [/LEFT]

          pięknie to ujęłaś…

          • czekam na ciąg dalszy modlitw! Twoja historia jest niesamowita!!! wielkie gratulacje!

            • mam już wszystko! życze wszystkim wiary jak i mi tak i Wam jest potrzebna!

              • Zamieszczone przez Kasiejka
                Albo ufa się Bogu do końca albo wcale. Jesli w sercu masz postawę chociaż trochę za in vitro to jakież tu zaufanie Bogu, zdanie się na Niego?To samowola.

                Ok, Panie umowa stoi, ja wykluczam raz na zawsze in vitro, inseminację ale Ty jeśli chcesz daj mi dziecko. To jest dopiero trudne zaufanie, co? Ale dzieci z takiego zaufania poczęte nigdy dla nas rodziców nie będą cieniem wyrzutu, że może wydarliśmy coś siłą Bogu wbrew Jego woli, przed czasem, inaczej niż planował dać.

                Staram się o dziecko juz od ponad 3 lat… biegam po lekarzach… jestem juz tym zmeczona… i dzięki Kasiejce uzmyslowilam sobie, że moja droga jest inna… czyli taka, jak czulam juz od dawna… kompletne zdanie sie na Boży plan… Kiedyś dawno temu zostałam wysłuchana w innej sprawie i stało się rzeczywiście coś, czego nigdy bym nie oczekiwala… moment w ktorym sie to stalo byl tak nieoczekiwany… Potem w tak ważnej sprawie jak macierzynstwo zaczełam już mniej dowierzać… czas to zmienić…. Dziewczyny – doskonale rozumiem Kasiejke – to co napisala nie jest osadzaniem innych – po prostu z jej perspektywy tak wlasnie to wyglada – ma taką wiarę, ktora jej na in vitro nie pozwala… ja mam taka sama… też czuje, że człowiek jest za “mały” aby mieć wszystko dzięki samemu sobie i że to jest grzech jeżeli się ‘wyskakuje przed orkiestrę”… Wydaje mi się, że nikt nie powinien się przed takim zdaniem Kasiejki bronić i tłumaczyć w to miejsce swoja postawę… co to za różnica – każdy idzie swoją drogą, swoją droga dąży do celu. Ważne że łączy nas cierpienie i że trzeba się tu wspierać. Byłam do tej pory jedyna osobą na tym forum, która wyznawała otwarcei, że in vitro jest nie dla niej… Teraz przynajmniej nie jestem osamotniona w “mojej drodze”, bo osamotniona w cierpieniu dzięki wam wszystkim innym, które tak czekacie na dziecko nie byłam, tu zawsze można liczyć na wasz doping i dobre słowo. Dzieki!

                • Wiki tu chodzi o coś zupełnie innego. Mimo, że obie z Kasiejką macie podobną wiarę i zapatrywanie na invitro to wasze posty są zupełnie różne. W moim odczuciu twój post jest neutralny dla moich uczuć, mówisz o swoich przekonaniach i na tym kończysz. Kasiejka poszła o krok za daleko. Słowa, ton wypowiedzi…
                  Wyznaję zasadę – nikt nie ma prawa umoralniać innych, wskazywać w sposób autorytarny drogi którą uważa za słuszną, upominać jakby znał ostateczną prawdę. Udało jej się, to jest jej szczęście, niech się nim dzieli i na tym niech zakończy. Taką postawą więcej dobrego przyniesie dziewczynom pragnącym wskrzesić w sobie nadzieję, niż słowami, które wypowiedziała, a które zraniły tyle serc… Taka postawa mnie po prostu razi, ale żeby nie było nie mam nic do Kasiejki i bardzoi się cieszę, że w końcu jest szczęśliwa i nosi pod sercem swój upragniony cud :).

                  • A ja wierze, że skoro bóg stworzył mądrych ludzi (naukowców), w tym przypadku poprzez in vitro mogą pomóc innym ludziom być bardzo szczęśliwym, dać życie innej osobie i wychować na dobrego człowieka to napewno nie jest to grzech.
                    Jestem katoliczką, ale nie zgadzam się ze swoim kościołem.

                    • Zamieszczone przez martka11

                      Dziękuję Ci ogromnie i Kaji 26 za wsparcie. Kaju jestem wdzięczna za Twoją opowieść o modlitwie księdza i tym kawałku sutanny na Twoim brzuszku. Miały cudowną moc…

                      :Buziaki:
                      życzę Ci takiego samego szczęśliwego zakończenia tej trudnej drogi!

                      • wiki ja też prawdopodobnie nie zdecydowałabym się na in vitro ale zawsze dopinguje inne dziewczyny, które wybrały taką drogę i cieszę się kazdą naszą malutką istotką (tu nasuwają się konkretne imiona, nasze malutkie cudziki:Kocham:)która pojawiła się dzięki tej metodzie LECZENIA
                        paszula Kasiejka pewnie na wakacjach:)mam przynajmniej taką nadzieję, wiem że nie chciala nikogo urazić i znam to uczucie że trzeba świadczyć, mówić o swoim, ale tak naprawdę to najlepsze świadectwo daje się swoimi uczynkami, swoim życiem, a nie słowami…
                        Kasiejko odezwij się, jak u Was?

                        • Widzę, że naprawdę Kasiejka nam uciekła.. a nie chodziło tu pewnie żadnej o wystraszenie naszej ciężarnej!
                          Prawda jest taka, że każdy powinien mieć możliwość wyboru, mieć dostęp do specjalistów, do walki o zdrowie bo ja i mój mąż jesteśmy chorzy – przecież tarczyca powodująca poronienia i nasienie patologiczne i w opłakanych ilościach też nie występuje u zdrowego mężczyzny… chcę tylko móc się leczyć, doczekać się zdrowego bobaska.. mieć rodzinę o jakiej marzyłam i jaką chciałam założyć… Bóg cały czas nas nie pobłogosławił.. a ja i tak będę czekać lecząc się tak długo puki nie usłyszę “nic więcej nie da się zrobić”… za walczące!

                          • Jestem, jestem cały czas na forum, chwilowo nie czytałam bo miałam ważny egzamin, wydarzenia a ponadto cóż miałam napisać komentując, tłumacząc się może, odwołując cokolwiek- nie ma to sensu skoro uważam nadal jak uważam, przepraszać nie mogę skoro wiem że to nie chwilowy brak dyplomacji, że wiem o czym mówię, nie było we mnie cienia potępiania kogokolwiek,braku szacunku( szanując ludzi mówimy im prawdę, nie szanując a dbając jedynie o poprawność stosunków przytakujemy zawsze i wszędzie) moją jedyną intencją było nazwać rzeczy po imieniu po tym jak Któraś z Was na moim wątku nieco rozmydliła pewne pojęcia, dla mnie nie do pogodzenia. No wywołana zostałam do tablicy w ten sposób.

                            Napisałam towszystko co napisałam w tym wątku dla tych z Was, które są gotowe coś na tym skorzystać, a że był to mój wątek to w tym miejscu nie w innych np; Waszych postach, pozwoliłam sobie na pełne wyrażenie tego co czuję i uważam.
                            Czytam sporo, rozmawiam z kobietami dużo, sama przeszłam dużo więcej niż opisałam rozumiem o wiele więcej i głębiej niż po czytaniu tego wszystkiego co tu napisałam przy końcu mogą o mnie sądzić te z Was, które myślą, że potępiam, że się wywyższam, że nie rozumiem, że mam się za lepszą, że jeszcze życie może mi zweryfikuje moje idealistyczne poglądy. To co piszę to tylko konsekwencja mojego chrześcijaństwa i przyjmowania wszystkiego nie tylko tego co mi pasuje. Wiele rzeczy, które mi nie pasowały musiałam przyjąć jeśli chciałam być nadal chrześcijanką(katoliczką).

                            Od początku naszych starań mówiono nam in vitro jest dla Was szansą. To był dla mnie dramat, że in vitro i że ja no trudno nie skorzystam i dzieci mieć nie będę pewnie.
                            Medycyna medycyną i trzeba korzystać z jej pomocy w sprawach kłopotów z płodnością ja to robiłam cały czas tak jak tylko można ale cóż w tym pięknego, godnego pochwały jeśli osiągając w końcu potomstwo drogą in vitro jako rodzice dopuszczamy by inne zarodki nazwijmy po imieniu- nasze dzieci były zamrażane, marnowane- zabijane. Czy dlatego, że powinnam być poprawna politycznie bo kogoś to może zaboleć mam zamknąć te niepoprawne usteczka na kłódkę i milczeć o tym? Nie umiałabym sobie w oczy spojrzeć w lustrze gdybym to przemilczała i to jeśli ten temat był przez kogoś innego podjęty na mojej przestrzeni wątku- przemilczeć coś tak dla mnie złego? Obojętność kiedy należy mówić jest współudziałem a ja nie chcę mieć z tym absolutnie nic wspólnego.

                            Pisząc to wszystko nie sądźcie, że było mi łatwo, nie robiłam tego dla siebie by się wynosić by pokazać jaka to ja wyjątkowa poprawna, bogobojna, że zostałam wysłuchana,mój przypadek nie tak skomplikowany jak Wasze, więc mogło mi się udać.

                            Niczego człowiek nie boi się tak jak utraty dobrego imienia a ja wiedziałam z całą pewnością, że stracę tu w oczach wielu dobre imię jak wstawię się za stanowiskiem Kościoła w sprawie In vitro, jak zacznę opisywać te niepopularności religijne w świecie tak racjonalnym. Mój mąż dobrze wie jakie na codzień mam zranienia w życiu spowodowane strachem przed utratą dobrego imienia a mimo to dla Was zaryzykowałam.
                            Oddałam z trudem kawał swojej prywatności, także swojej relacji osobistej z Bogiem bo czułam w sercu, że nie wolno mi zostawiać dla siebie czegoś czego doświadczyłam tak mocno i jeśli mi zależy na innych Dziewczynach, które tak jak ja się męczyły, męczą, jeśli przeżywam ich dramaty a przeżywam i czytam Was to moim obowiązkiem jest napisać tak jak tego doświadczam i co uważam za prawdę wszystko aby pomóc praktycznie a nie milczeć o tym co mieć będzie kiedyś dopiero poważne konsekwencje.
                            Wiem, że dzieją się cuda jeśli zaufa się Bogu w sprawach beznadziejnych, modlę się o dziecko, dzieci dla każdej z Was i nigdy nie zapomnę co przechodzi kobieta, która tego dziecka nie może się doczekać latami mimo, że staje na uszach tak jak ja stawałam. Do dziś bardziej się czuję tu niż tam na Oczekujących, wydaje mi się to wszystko snem.

                            A tak na koniec żeby nie było że różowo tak zupełnie
                            nawet teraz pozwalam by lekarz po ludzku dbając o rozwój mojej ciąży prowadził mnie według swojego przekonania choć profilaktycznie nie dlatego że wyniku mówią coś złego bo akurat jest dobrze na całej masie leków zdecydowanie ponad 10 tablet do pyska dziennie,czuję całymi dniami smak tabletek w buzi, codzienne zastrzyki w brzuch, w tyłek. Najprawdopodobniej większość tego do końca ciąży. Ja jestem posłuszna medycynie do stopnia do jakiego należy się na niej opierać mimo, że sobie myślę: matko jak taka ilość chemii może na to dziecko podziałać ale skoro ma być profilaktyka to jest a skoro Bóg daje lekarzy by nam pomagali to trzeba współpracować z nimi ale nie ślepnąć gdy wkraczają w przestrzeń naszych sumień.

                            • Kasiejko zarodki przy ivf nie są zabijane. To właśnie jest ten błąd, który osoby nie związane z ivf popełniają. Słabsze zarodki obumierają same.

                              A Twój cud z tego co wyczytałam nie pojawił się po raz pierwszy. Pisałaś na oczekujących, że masz skłonność do odrzucania zarodków… To oznacza, że byłaś już w ciąży i to wiesz tzn lekarz to potwierdził, tak?
                              Czy to nie takie samo ryzyko jak przy ivf… wiedząc, że ma się taka skłonność mimo to narażać zagnieżdżone juz zarodki na takie ryzyko. Wiem, że to bardzo przewrotne to co napisałam ale każde podejście może być zinterpretowane na różne sposoby.
                              Np niedrożna kobieta ale zdrowa kobieta decydująca się na ivf być może ryzykuje znacznie mniej…
                              Nie oceniajmy, bo możemy zostać boleśnie ocenieni.
                              Nie każę Ci podchodzić do ivf, bo to jest indywidualna decyzja pary, ale myślę, że dając świadectwo wiary należy się również powstrzymać od takich komentarzy jak napisłaś wcześniej.
                              Właśnie ivf jest dla Ciebie i wg Ciebie złe… więc zachowaj to dla siebie, bo ono jest złe tylko wtedy kiedy uczynimy je złym.
                              Piszesz, że robisz to dla Dziewczyn… ale dlaczego empatii w Tobie tak mało…..

                              • Kasiejko, przez ponad 20 miesięcy, długich, obarczonych coraz to gorszymi wiadomościami, coraz to poważniejszymi badaniami, kiedy to oczekiwanie na wynik tak strasznie bolało… modliłam się, nie klękam zbyt często to fakt, ale bardzo często w ciągu dnia mówię w głos do Boga, pytam się, czekam odpowiedzi, staram się nazywać słowami co czuję, ale On wie co czuję… decyzja o poważnym leczeniu, bo tak nazywam IUI i ivf, zapadła bardzo rozważnie.. dużo rozmawialiśmy ze sobą, z przyjaciółmi, z bliskimi mi poznanymi na forum osobami… nie uważam, aby podchodząc do leczenia, do walki o dziecko, skoro wszystko inne zawiodło, było czymś nieludzkim, niekatolickim.. nie wolno mówić że in vitro jest złe bo nie jest.. mówię to choć do niego jeszcze nie podeszłam.. dla mnie i wiem że dla wielu tu foremek to leczenie strasznie drogie i opatrzone ogromnym stresem bo wokół jest burza… a po co? jak można mówić że przeszczep jest ok a poprawa płodności nie? jak można mówić że dwoje ludzi tak bardzo pragnących dziecko może zabić swoje dziecko (zarodek)? jak można oceniać coś i kogoś na czym i kogo się nie zna?… Kasiejko te pytania nie są bezpośrednio do Ciebie, więc proszę nie denerwuj się.. ale muszę je zadać bo to mi spokoju nie daje… idąc do kościoła modlę się o dziecko a dokładniej o zdrowie, bo wiem, że gdybyśmy zdrowi byli dziecko już dawno by było, a może nawet już nie jedno… modlę się też o rozum, o zrozumienie dla tych którzy wyzywają nas, obrażają i poniżają… nie wiedząc o czym mówią…

                                • cyt: “Obojętność kiedy należy mówić jest współudziałem a ja nie chcę mieć z tym absolutnie nic wspólnego.”

                                  a kiedy należy mowić?
                                  a moze lepiej nie mówić, nie ranić innych, naprawdę pewnych rzeczy nie trzeba pisać, albo napisać w inny sposób podkreślając swoje zdanie sformuowaniami typu moim zdaniem, w moim odczuciu a tego mi w tamtym poscie zabrakło…
                                  współudział to brzmi jakoś tak groźnie jakbyśmy mówili o jakiś przestępstwach a nie o dążeniach dwójki kochających się ludzi do posiadania własnego potomstwa

                                  cyt:
                                  szanując ludzi mówimy im prawdę, nie szanując a dbając jedynie o poprawność stosunków przytakujemy zawsze i wszędzie

                                  a kto decyduje o tym jaka jest prawda w tym przypadku?, każdy sam rozważa pewne sprawy w swoim sumieniu i zostanie za nie osądzony, oczywiście można mówić o swoim stanowisku (i każdy to wyczyta z postów moich, twoich czy innych osób) ale nie wmawiając innym jak powinno być, co powinno się myśleć, jak powinno się postępować bo to wszystko nie jest takie proste i tak jak zauważyliśmy jest tu troche osób wierzących i każda z nas przebyła rozmowy z duchownymi i ja np nigdy nie usłyszałam potępienia, każda sprawa jest indywidualna i tak będzie rozpatrywana tam na górze

                                  ja uważam że szanując ludzi pozwalamy im na własne zdanie choć jest czasami inne od naszego i zostajemy dalej przyjaciolmi

                                  p.s CALY CZAS TRZYMAM KCIUKI KASIEJKO ZA WAS

                                  • Kasiu jak bardzo Ciebie rozumiem:)Ciesze się niezmiernie i gratuluję!!! 🙂
                                    Pamiętasz jak pisałam Ci o Annie,która wyprosiła Samuela wylewając swoją dusze przed Panem? I w Twoim opisie widze własnie Annę:)
                                    To Twoja wiara Cię uzdrowiła.Wierzę w moc wiary i moc modlitwy !!!:)Swoją trzecią tez wymodliłam :)Z tym,że mnie Duch św w modlitwie prowadził inaczej,ale jakkolwiek się nie modlić najwazniejszy jest rezultat:)Najwazniejsza jest wiara i zaufanie i tak jak piszesz ważne jest dziękczynienie zanim ujrzymy cud:)

                                    • Kasiejko moja Kochana, kiedy sie dowiedziałam o Twojej ciazy, serce skakało mi z radosci i nie przestaje wychwalac łaski Pana Naszego.
                                      kasiejko najdorższa Twoje szczescie jest moim, jak zwykle.

                                      Nic wiecej kochana tu nie napisze, słów mi brak…

                                      tak sie ciesze, tak bardzo sie ciesze 🙂

                                      • Gratulacje i trzymam kciuki wielkie. Sama wiem co toznaczy 5 lat starań. U mnie nie wiem już czy to opatrzność Boga mi pomogła czy co innego. Nie ważne to juz teraz, chociaż Bogu dziekuję za swoich chłopaków i powierzam ich jego opiece. Po 5 latach doczekalam sie pierwszego synka, a półtora roku później urodziłam drugiego brzdaca. czasem jest ciężko ale to nie wazne! WAŻNE ŻE SĄ.
                                        Tobie zyczę zdrówka i cierpliwości. Powodzenia.

                                        Znasz odpowiedź na pytanie: Czy cud się wydarzył?- Oj wydarzył- dla wytrwałych i nie uprzedzonych:)

                                        Dodaj komentarz

                                        Angina u dwulatka

                                        Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                                        Czytaj dalej →

                                        Mozarella w ciąży

                                        Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                                        Czytaj dalej →

                                        Ile kosztuje żłobek?

                                        Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                                        Czytaj dalej →

                                        Dziewczyny po cc – dreny

                                        Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                                        Czytaj dalej →

                                        Meskie imie miedzynarodowe.

                                        Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                                        Czytaj dalej →

                                        Wielotorbielowatość nerek

                                        W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                                        Czytaj dalej →

                                        Ruchome kolano

                                        Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                                        Czytaj dalej →
                                        Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                                        Logo
                                        Enable registration in settings - general