Czy ktoś jak ja nieznosi Sylwestra?

I tego parcia na zabawę? Tego strojenia się, wybłyszczania itp? Imprezowania na zimnie o północy?
Mnie się niechęć pogłębia z roku na rok.
Kilka ostatnich lat wyjeżdżaliśmy na Sylwestra “na śnieg”, więc siłą rzeczy zmęczeni spaliśmy przed północą.
Wczoraj byliśmy w domu, ale zbojkotowałam Sylwestra, obejrzałam w piżamie Vinci’ego i o 22 z minutami poszłam spać.
Było winko jednak jakby bez związku z imprezką 😉

Z dziećmi puściliśmy ognie o 19, potańczyliśmy, wypiliśmy soczek i złożyli życzenia. Nie czekając do północy. Mam nadzieję, że się liczy;)

A dziś zrobię uroczystą kolację, a co, że dzień później? 😉

Czy ktoś jak ja ma równie olewczy stosunek do daty 31.12??

Strona 5 odpowiedzi na pytanie: Czy ktoś jak ja nieznosi Sylwestra?

  1. Nie cierpię odkąd byłam nastolatką z roku na rok coraz bardziej.
    Do szału doprowadzają mnie pytania co robisz,gdzie idziesz i ta litość w oczach jak mówię do łóżka
    Nawet siedzenie z kimkolwiek przy kawce w kameralnym gronie nie wchodzi w grę

    • Zamieszczone przez Asik.
      Ja odkąd prawie 5 lat temu dostałam najwspanialszy prezent na Walentynki kocham to święto 🙂
      To jest dla mnie bardzo wyjątkowy dzień 🙂

      no jasne – taki dzień to rozumiem 🙂

      ja nie mam z nim ani dobrych ani zlych skojarzen, moze to dlatego 🙂

      • Zamieszczone przez kotagus
        padałam na pysk jeszcze przed północą, o 24 oczy na zapałkach i marzenie, żeby można było zaraz po toaście zwiać do łóżka.
        Najczęsciej jednak wspominam z Sylwestrów to przemożne zmęczenie i chęć, żeby można było już iść spać. A tu po prostu nie wypadało się tak szybko urywać.

        dokladnie o to mi idzie

        Zamieszczone przez vieshack
        Tak szczerze to w czym małe dzieci tak przeszkadzają?
        Nie mówię o wyjściu do lokalu na bal ani do gdzieś do klubu, ale domówki nigdy nie były dla nas problemem, podobnie dla naszych znajomych z małymi dziećmi. Nina w swojego pierwszego w zyciu sylwestra spała słodko na imprezie u przyjaciół, kolejne lata też chodziła z nami

        moje starsze dziecko jest tak skonstruowane, ze nie zasnie byle gdzie /czyli gdziekolwiek poza wlasnym domem, ewentualnie domem dziadkow/. w dodatku gdy jest senny, zmeczony, to zaczyna plakac, marudzic i jest nie do opanowania.

        Zamieszczone przez kantalupa

        chyba nikt nie kontestuje sylwestra samego w sobie, ale wielkie cisnienie, zeby “gdzies isc”
        bo na przyklad wczoraj trzykrotnie uslyszalam zdziwienie w glosie rozmowcow, ktrym na pytanie dokad sie wybieram swietowac sylwestra, odpowiedzialam, ze donikad
        chyba bardziej widzialabym tendencje do lekcewazacych wypowiedzi na tematy tych, ktorzy nie swietuja wcale albo swietuja symbolicznie (od wlasnej matki dowiedzialam sie, ze jestem zramolala, bo nie chcialam z sasiadami isc na bal sylwestrowy organizowany gdzies w wynajetej sali)

        kazdemu wedlug potrzeb

        mamy te sama mame?

        Zamieszczone przez EwkaM
        dzisiaj wspominaliśmy pierwszego sylwestra Krzysia
        dzieć miał niespełna miesiąc
        darł się od 20 do 23.30
        w końcu udało nam się wyjca uspać
        na całe 20 minut
        jak się rozstrzelało, to siedziałam z nim po ciemku na podłodze w łazience
        i na rekach usypiałam, dopóki huki się nie skończyły

        horror

        makary na pierwszego sylwestra mail rowne 3 tygodnie. moze nei bylo tak drastycznie,jak u was, ale dla nas tez ta noc nie nalezala do udanych

        Zamieszczone przez vieshack
        czyli co, życie towarzyskie leży?
        a z tym spaniem to nie jest to kwestia przyzwyczajenia?

        mi się trafił model który zaśnie wszędzie, jak ktoś jest u nas to ciut gorzej, czuje przemożną potrzebę potowarzyszenia nam, ale w końcu jak zmęczenie bierze górę to zasypia snem kamiennym i nic jej nie rusza 😉

        Inna rzecz że zaprawiona w imprezowych bojach jest….

        Nie wyobrażam sobie szczerze mówiąc żebyśmy nigdzie nie wychodzili i nikt nie bywał u nas bo mamy dziecko – jeszcze parę lat i dziecko samo śmignie do ludzi na sylwestra czy inną imprezę, a nam zostaną kapcie i tv bo już nikt o nas nie będzie pamiętał 😉

        swoje zycie moge /mozemy 🙂 / podzielic na dwa etapy PRZED Makarym i PO urodzeniu Makarego. przed prowadzilismy nader bujne zycie towarzyskie, zdazylismy sie naimprezowac razem i osobno tyle, ze odkad pojawil sie Makary zupelnie normalnym i naturalnym jest nasz domatorski styl zycia. spotykamy sie ze znajomymi tylko na domowych spotkaniach, w pubie razem bylismy po raz pierwszy rok temu, a i to na chwilke. niemal wszyscy nasi znajomi maja male dzieci i zyja podobnie,jak my. dwukrotnie bodajze probowalismy organizowac sylwestra z dziecmi. wygladalo to tak, ze 90% imprezy ja i inne mamy spedzalysmy na uspokajaniu/noszeniu/usypianiu dzieci. czy taka impreza ma sens? jak dla mnie absolutnie nie.

        Zamieszczone przez vieshack
        ciekawi skąd takie totalne ograniczenie życia towarzyskiego i pozarodzinnego odkąd pojawia się dziecko…

        u nas czesciowo z checi /jakos tak sie nam pozmienialo /, a czesciowo z musu – nie mamy absolutnie z kim zostawic dzieci. moi rodzice mieszkaja we wroclawiu, tu sa tylko rodzice mojego meza. tesciowe dopiero w tym roku raczyli zauwazyc, ze maja wnuka. drugiego nadal nie zauwazaja i tak pewnie bedzie przez kolejne 5 lat. nigdy nam nie pomagali, nie chcieli zajmowac sie wnukiem, teraz ewentualnie sporadycznie /czyli gdy sami maja chec/ chwile zajma sie makarym. milosz dla nich nie istnieje. tylko raz jedna opiekunka zgodzila sie zostac wieczorem z dzieckiem, wszystkie pozostale stanowczo odmawialy opieki po godzinach lub w dni wolne… samego dzieciaka raczej w domu nei zostawie /choc znam takie, ktore zostawiaja nawet na cala noc i baluja w klubach/

        Zamieszczone przez vieshack
        . Nie wiem co w tym męczącego, no chyba że ktoś ma męczących znajomych 😉 My w sprawdzonym gronie imprezujemy i zawsze wieczór jest przyjemny. Trochę promili, dobre jedzenie, z reguły bez dziecka, na luzie.

        ja mam taki organizm, ze musze spac 🙂 fizycznie mnie meczy brak snu. gdy nie mialam dzieci, to kazda impreze moglam odsypiac do woli, moglam spac nawet 20 godzin. odkad pojawilo sie dziecko,jest to najzwyczajniej niemozliwe, wiec wole nie imprezowac, a sie wyspac / o ile to mozliwe przy malym dziecku/. lubie spotkania ze znajomymi, lubie domowe imprezki pod jednym warunkiem – koncza sie o 22-23. z sylwestrem raczej tak sie nie da

        • Ja odkąd zaszłam w ciąże z pierwszym dzieckiem, czyli jakieś ponad 6 lat temu to nie bylam na Sylwestrze, nawet u znajomych. I to jest tak, poniewaz jesetm ogromny śpioch, a przy dzieciach wiadomo raczej sie człowiek nie wyśpi, mój Sylwester o 6 lat wygląda tak że ledwo wytrzymuje do północy i zaraz po fajerwerkach idę spac. Dla mnie to czekanie do 12 to męczarnia. Przedwczoraj nawet szampana nie wypiłam. Ale nie żałuje tego że jestem z rodziną w domu.

          • Zamieszczone przez AniaOS

            ja mam taki organizm, ze musze spac 🙂 fizycznie mnie meczy brak snu. gdy nie mialam dzieci, to kazda impreze moglam odsypiac do woli, moglam spac nawet 20 godzin. odkad pojawilo sie dziecko,jest to najzwyczajniej niemozliwe, wiec wole nie imprezowac, a sie wyspac / o ile to mozliwe przy malym dziecku/. lubie spotkania ze znajomymi, lubie domowe imprezki pod jednym warunkiem – koncza sie o 22-23. z sylwestrem raczej tak sie nie da

            Dokładnie, co mi z tego, że pobaluję dajmy na to do 3.00 jak o 7.00 wlezą mi do łózka bezlitośnie moje skowronki 🙂 Nawet w tym roku w Wigilię zrobiliśmy eksperyment, dzieci poszły spać o 23.15 (!!!). Dla nich to było ekstremum, zazwyczaj najdalej o 20.30 śpią. Myślałam, że pośpią rano.
            Pospali 😉 odmeldowali się przed 8.00. 😀
            Może bym miała inne nastawienie, jakbym miała gdzie dzieci zostawić typu babcia, która MARZY o nocowaniu u niej wnuków, a najlepiej na kilka dni.

            A tak… wolę się wyspać i rano mieć energię do nich.

            • My wszyscy jesteśmy nocne marki, młoda nigdy nie zasypia przed 22, nasza standardowa pora chodzenia spać to 1. Nie pamiętam kiedy ostatnio położyłam się przed północą.
              Młoda rano jak mamy wolne potrafi pospać długo, a nawet jak wstanie to daje nam jeszcze dospać – samoobsługowa jest od jakiegoś czasu w kwestii zrobienia sobie kanapki/ nalania mleka do płatków rano, zasiada do bajeczki i czeka aż rodzice wstaną

              My przed Niną prowadziliśmy mocno imprezowe studenckie życie 😉 – potem też trochę przystopowaliśmy bo nie zawsze się da gdzieś wyskoczyć, ale generalnie dużo wychodzimy, dużo ludzi u nas bywa, nadal mają miejsce nasiadówy do rana z przyjaciółmi, jak możemy się gdzieś wyrwać bez młodej to korzystamy z okazji, nawet kosztem jakiegoś niewyspania 😉

              • Zamieszczone przez kotagus
                Może bym miała inne nastawienie, jakbym miała gdzie dzieci zostawić typu babcia, która MARZY o nocowaniu u niej wnuków, a najlepiej na kilka dni.

                A tak… wolę się wyspać i rano mieć energię do nich.

                i mysle, ze to jest wlasnie clou problemu 🙂 nie tyle dzieci przeszkadzaja, co mocno doskwiera brak pomocy ze strony babc/cioc/nian etc. wizja radosnei skaczacego po mnie makarego o 8 rano skutecznie mnie zniecheca do jakichkolwiek dluzszych nasiadowek. teraz jeszcze dodatkowo mam miloszka, ktory potrafi budzic sie i nawet 3 razy w nocy na jedzenie
                ze znajomymi moge fajnie spedzic czas i o 17,00 – nie potrzebuje do tego “radosnego” witania nowego roku, fajerwerkow, itp. na wspolnych sylwestrach mialam zawsze tylko jedno w glowie “kiedy wreszcie wszyscy pojda i bede mogla isc spac”.
                a, raz jeden jedyny zdecydowalismy sie zostawic malego makarego z moimi rodzicami we wroclawiu, a sami pojechalismy w gory na impreze sylwestrowa organizowana przez fundacje mojej siostry. o 23,00 telefon, ze makary mocno chory – wysoka temperatura, wymioty, rozwolnienie. to samo miala moja mama… nowy rok przywitalismy w aucie gnajac do wroclawia, reszte nocy spedzilismy na pogotowiu…

                • Zamieszczone przez vieshack
                  My wszyscy jesteśmy nocne marki, młoda nigdy nie zasypia przed 22, nasza standardowa pora chodzenia spać to 1. Nie pamiętam kiedy ostatnio położyłam się przed północą.
                  Młoda rano jak mamy wolne potrafi pospać długo, a nawet jak wstanie to daje nam jeszcze dospać – samoobsługowa jest od jakiegoś czasu w kwestii zrobienia sobie kanapki/ nalania mleka do płatków rano, zasiada do bajeczki i czeka aż rodzice wstaną

                  My przed Niną prowadziliśmy mocno imprezowe studenckie życie 😉 – potem też trochę przystopowaliśmy bo nie zawsze się da gdzieś wyskoczyć, ale generalnie dużo wychodzimy, dużo ludzi u nas bywa, nadal mają miejsce nasiadówy do rana z przyjaciółmi, jak możemy się gdzieś wyrwać bez młodej to korzystamy z okazji, nawet kosztem jakiegoś niewyspania 😉

                  moj makary na ogol chdzi spac tak miedzy 21 a 22. czasami siedzi jednak dluzej /np. teraz rechocze z ojcem na “wlatcy móch” czy jak tam im jest/. wykazuje jednak zadziwiajaca prawidlowosc – zawsze w soboty i niedziele wstaje przed 8,00, w tygodniu,jak ma isc do przedszkola, to potrafi spac i do 9-10,00
                  co do samoobslugi – owszem, owszem probuje i niestety do robienia kanapek sie garnie
                  ostatnio nutelle scieralam nawet z wnetrza piekarnika
                  gdybym miala tu na miejscu moich rodzicow, to pewnie nasze zycie towarzyskie wygladaloby ciut inaczej 🙂

                  • Zamieszczone przez AniaOS
                    moj makary na ogol chdzi spac tak miedzy 21 a 22. czasami siedzi jednak dluzej /np. teraz rechocze z ojcem na “wlatcy móch” czy jak tam im jest/. wykazuje jednak zadziwiajaca prawidlowosc – zawsze w soboty i niedziele wstaje przed 8,00, w tygodniu,jak ma isc do przedszkola, to potrafi spac i do 9-10,00
                    co do samoobslugi – owszem, owszem probuje i niestety do robienia kanapek sie garnie
                    ostatnio nutelle scieralam nawet z wnetrza piekarnika
                    gdybym miala tu na miejscu moich rodzicow, to pewnie nasze zycie towarzyskie wygladaloby ciut inaczej 🙂

                    niech ćwiczy te kanapki, mówię Ci, jak wyćwiczy to nie będziesz żałować roku ścierania nutelli Ja w weekendy rzadko przed 10 wstaję, młoda nawet muesli ostatnio z podłogi pozamiatała 😉
                    Inna rzecz, że mam tylko jednego podrośniętego stworka i jest mi łatwiej odpocząć.

                    • Zamieszczone przez Asik.
                      Ja odkąd prawie 5 lat temu dostałam najwspanialszy prezent na Walentynki kocham to święto 🙂
                      To jest dla mnie bardzo wyjątkowy dzień 🙂

                      Ja też

                      Walentynki kocham szczerze od godziny 12.00 14 lutego 2005 roku

                      W te Walentynki będzie tort z rybka i 5 świeczek

                      • ja rozumien ze nie chcecie imprez bo nie macie co z dziecmi zrobic. I TO jest smutne i beznadziejne a nie Sylwester jako taki.

                        Nasze dzieci mają 6 i 3,5. wiekszosc znajomych ma młode w podobnym wieku. i teraz nasze spotkania juz nie sa tak haotyczne i zwariowane. naprawde dajemy rade pogadac, nikt dzieci na siłe nie usypia, nie tłuka sie. (u nas zwykle 8-10 na imprezach)

                        NA TO TRZEBA CZASU

                        ja sama z małym Barkiem tez na imprezy chodziłam….

                        do czasu gdy miał 8 mies – najpierw go usypialismy ze 3 godz az maz go przwiózł samochodem. ok 3 poszlismy spac. B. obudził sie o 4 i do 7 po nas skakał….. Ze zmęczenia bym zagryzła jego i męza 🙂

                        Drugie sporkanie ze znajomymi i juz wtedy 2 dzieci. Ala 1 rok, Bartek ze 4 lata. Tamci mieli dzieci młodzsze. Dotąd zawsze my zapraszalismy do nas bo moglismy nasze połozyc i spokojnie pogadac. No ale oni nalegali. To był piątek, ja po pracy, maz przyjechał z młodymi do nich a ja swoim autem dotarłam potem. Mój B sie uwsecznił do ich synka i walili sie zabawkami w kojcu. My z kolezanka z młodzszymi na rękach próbowałysmy ich uciszyc. Faceci pojechali jakąs maszyne przywieżć (kolega skorzystał ze ma tragarza w osobie mojego męza). jak wrócili to mój wział Bartka i próbował go uspic, w koncu jeżdził autem ze 20 min. jak mu sie udało i niósł śpiace na góre to walna jego głowa w sufit (oni maja bardzo niskie schody). Zebralismy sie do domu, z kolezanka nie zamieniłysmy ani słowa, dała mi na wynos plany swojego domu na ksero :). Od tamtej pory sobie takie akcje darowałam an kilka lat. zapraszałam tylko do nas albo za dnia.

                        • Zamieszczone przez majowamama
                          Ja nie znoszę sylwestra chronicznie.
                          I nie ma to nic wspólnego z dziecmi. Nie znosiłam tak samo jak nie mialm dzieci i sądzę, że jak moje dzieci będą dorosłe też nic się nie zmieni.
                          Nie znoszę wymuszonej zabawy na którą akurat tego dnia mogę nie mieć ochoty. Nie wyobrazam sobie kupic w październiku biletów wstępu do lokalu, bo najzwyczajniej w swiecie nie jestem w stanie przewidzieć swojego nastroju za 2 miesiące. Zbyt duży szacunek mam do własnych pieniędzy. W ogóle preferuję imprezy spontaniczne. I tak w tym roku jak co roku sylwestra spędziliśmy w kapciach w domku, za to 1 stycznia po południu skręciliśmy ze znajomymi przecudną spontaniczną imprezę. Do teraz mnie brzuch ze śmiechu boli :). Bez balowych kreacji, sztywności, ze słonymi paluszkami i bigosem, bez muzyki w tle w pustym mieszkaniu. Bawiliśmy się do 3.
                          Irytuje mnie sylwestrowe ciśnienie na taksówki, ograniczone mozliwości powrotu do domu w czasie kiedy przyjdzie mi na to ochota. Nie cierpię wieczorowych kreacji i wszystkiego co moze spowodowac moje nienaturalne zachowanie. Nie lubię musujących win, przymusowego obcałowywania sie ze wszystkimi zebranymi (po wigilii mam limit wyczerpany na dłuuuugo ;)), przymusowego wyczekiwania do północy…
                          No słowem nie cierpię przymusu w żadnej formie.

                          Podpiszę się, pod każdym słowem.
                          Może napisałam mętnie, ale nie znosiłam już w okresie przeddzieciowym.
                          Wszystkie trzy opisane przeze mnie paskudne przypadki to były jeszcze studenckie sylwestry.
                          A to jak obcałowują Cię na mieście (np. Rynku krakowskim, Krupówkach – bo jeden Sylwester w Zakopcu spędziłam) obcy ludzie – jedna FUJA!!!
                          A w okresie dziecięcym tylko mi się pogłębiło.

                          • Zamieszczone przez aborka
                            ja rozumien ze nie chcecie imprez bo nie macie co z dziecmi zrobic. I TO jest smutne i beznadziejne a nie Sylwester jako taki.

                            Ja powiem tak, na szczeście oboje z mężem jesteśmy typem domatorów, niespecjalnie lubimy imprezy. Zresztą chyba brakuje sił, praca, dom, troje dzieci to jednak nieco wyczerpujące, na tyle, aby nockę zarywać
                            Pewnie gdyby nam bardzo zależało, to babcie byśmy obdarowały wnukami.
                            Ktoś powiedział, że woli się wyspać. Ja też:)

                            Wiesz aborka, ja myślę, że w wielu przypadkach dzieci są pretekstem, gdyby naprawdę zależało na tym sylwestrze, jakos opiekę dałoby się zorganizować, albo dzieci przystosować do sylwestra.
                            Chyba tylko nieliczne ubolowają nad brakiem impre, z z powodu dzieci.
                            Też bym tego nie nazwała beznadziejnym.

                            • Zamieszczone przez majowamama
                              Ja nie znoszę sylwestra chronicznie.
                              I nie ma to nic wspólnego z dziecmi. Nie znosiłam tak samo jak nie mialm dzieci i sądzę, że jak moje dzieci będą dorosłe też nic się nie zmieni.
                              Nie znoszę wymuszonej zabawy na którą akurat tego dnia mogę nie mieć ochoty. Nie wyobrazam sobie kupic w październiku biletów wstępu do lokalu, bo najzwyczajniej w swiecie nie jestem w stanie przewidzieć swojego nastroju za 2 miesiące. Zbyt duży szacunek mam do własnych pieniędzy. W ogóle preferuję imprezy spontaniczne. I tak w tym roku jak co roku sylwestra spędziliśmy w kapciach w domku, za to 1 stycznia po południu skręciliśmy ze znajomymi przecudną spontaniczną imprezę. Do teraz mnie brzuch ze śmiechu boli :). Bez balowych kreacji, sztywności, ze słonymi paluszkami i bigosem, bez muzyki w tle w pustym mieszkaniu. Bawiliśmy się do 3.
                              Irytuje mnie sylwestrowe ciśnienie na taksówki, ograniczone mozliwości powrotu do domu w czasie kiedy przyjdzie mi na to ochota. Nie cierpię wieczorowych kreacji i wszystkiego co moze spowodowac moje nienaturalne zachowanie. Nie lubię musujących win, przymusowego obcałowywania sie ze wszystkimi zebranymi (po wigilii mam limit wyczerpany na dłuuuugo ;)), przymusowego wyczekiwania do północy…
                              No słowem nie cierpię przymusu w żadnej formie.

                              majowa b.podoba mi się to co napisałaś 🙂

                              • A jak już dzieci troszkę większe to można z nimi poimprezować… 🙂 W tym roku z kilkoma znajomymi i ich dziećmi (4-10 lat)poszliśmy do stadniny – było wieeelkie ognisko, pieczenie kiełbasek i kulig. Dla wszystkich wielka frajda i wspomnienia na cały rok 🙂 Polecam.

                                • Zamieszczone przez smoki
                                  Ja też

                                  Walentynki kocham szczerze od godziny 12.00 14 lutego 2005 roku

                                  W te Walentynki będzie tort z rybka i 5 świeczek

                                  Ja od 3 w nocy, reszta daty się zgadza 😀
                                  U nas pewnie będzie królować jakiś kucyk lub barbie i też 5 świeczek ofkors 🙂

                                  • Zamieszczone przez aborka
                                    ja rozumien ze nie chcecie imprez bo nie macie co z dziecmi zrobic. I TO jest smutne i beznadziejne a nie Sylwester jako taki.

                                    .

                                    wiesz, aborka, mysle, ze nie do konca masz racje…
                                    tu nie idzie o to, ze bojkotuje sylwestra i szukam pretekstow na NIE, bo nei mam opieki nad dziecmi. ja nigdy imprezowa specjalnie nie bylam, sylwester zawsze byl dla mnie problemem. sek w tym, ze kiedy bylam sama /tzn. nie mialam dzieci i mieszkalam sama/, bylo mi latwiej i bezwolnie poddawalam sie owczemu pedowi… skoro wszyscy znajomi szli na prywatke, to ja tez, skoro wciaz mnie ktos zapraszal albo sugerowal, ze mozna zrobic impreze u mnie – czemu nie, nie odmawialam. raz nawet dalam sie namowic na ipreze w klubie… nie byla to dla mnie jednak dobra zabawa – raczej poczucie obowiazku towarzyskiego 😉 i meczylam sie przeokrutnie, problemem bylo dla mnie wytrwanie do toastu i odsiedzenie pozniej chocby 1 godziny dla przyzwoitosci. padalam na twarz po kazdym sylwestrze – mialam jednak ten komfort, ze nie mialam dzieci, psa,kota ani rybek. bylam sama, za nikogo nie bylam odpowiedzialna i nastepna dobe w 100% moglam poswiecic na sen i regeneracje.
                                    odkad pojawilo sie dziecko, to odwazylam sie na 2 sylwestrowe spotkania u mnie w domu – to bylo meczenie i siebie, i dzieci /swoich i gosci/. totalnie bez sensu. w imie czego? bo tak trzeba? bo sylwester? no i co z tego? z przyjaciolmi moge sie spotkac w kazdy inny dzien roku, o ludzkiej porze, bez owczego pedu i presji, ze trzeba wytrzymac do polnocy, pic pseudoszampana, udawac wielka radosc i zadowolenie.
                                    jasne, gdybym miala kogos do pomocy, gdyby byl ktos, kto sie chetnie zajmie moimi dziecmi, to pewnie czesciej bym wychodzila do pubow /a raczej zaczelabym wychodzic 😉 /, do znajomych.
                                    ale czy hucznie obchodzilabym sylwestra? watpie 🙂
                                    mysle, ze majowamama ujela wszystko najtrafniej i moge sie spokojnei pod nia podpisac 🙂

                                    • nikt nie wymaga od drugiej osoby zeby siedziała na imprezie do 5 czy 6 nad ranem….mozna przecież zmyc sie po północy… mozna równie dobrze zejsc z parkietu o 6tej….co kto lubi:)
                                      rózne imprezy w zyciu miałam,czy to u mnie,czy u kogos -nigdy nikogo nie potepiałam jak chciał szybciej wyjsc czy pójsc się połozyc do pokoju obok.
                                      dziecko tez nie było nigdy dla mnie wymówką -jak marcina jeszcze nie było to sama zorganizowałam sylwestra dla 8 osób z brzuchem tak wielkim ze z trudem stałam przy kuchennym blacie -młody urodził się za 2 tyg:)
                                      jak miał roczek to tez był u nas sylwester i w niczym mi nie przeszkadzał:)
                                      jak ktos lubi w kapciach i piżamce w domu witac nowy rok -prosze bardzo -tez miło

                                      • Zamieszczone przez majowamama
                                        albo nie witac wcale, bo uwaza, że nie ma tu nic do witania 🙂
                                        ot, pretekst do zabawy dla tych co pretekstu potrzebują…

                                        z autopsji wiem ze lepsze imprezy sa jak sąsiedzi wpadna “tylko na chwilke” i jakos tak wyjdzie ze znajdzie sie i pizza i pivko….

                                        a świetowanie nowego roku w rózny sposób mnie ani ziebi ani parzy:) tak jak jedni obchodza hucznie urodziny a inni wcale-bo to przeciez kolejny rok w plecy….podobnie jak sylwester…

                                        • Zamieszczone przez majowamama
                                          Ja nie znoszę sylwestra chronicznie.
                                          I nie ma to nic wspólnego z dziecmi. Nie znosiłam tak samo jak nie mialm dzieci i sądzę, że jak moje dzieci będą dorosłe też nic się nie zmieni.
                                          Nie znoszę wymuszonej zabawy na którą akurat tego dnia mogę nie mieć ochoty. Nie wyobrazam sobie kupic w październiku biletów wstępu do lokalu, bo najzwyczajniej w swiecie nie jestem w stanie przewidzieć swojego nastroju za 2 miesiące. Zbyt duży szacunek mam do własnych pieniędzy. W ogóle preferuję imprezy spontaniczne. I tak w tym roku jak co roku sylwestra spędziliśmy w kapciach w domku, za to 1 stycznia po południu skręciliśmy ze znajomymi przecudną spontaniczną imprezę. Do teraz mnie brzuch ze śmiechu boli :). Bez balowych kreacji, sztywności, ze słonymi paluszkami i bigosem, bez muzyki w tle w pustym mieszkaniu. Bawiliśmy się do 3.
                                          Irytuje mnie sylwestrowe ciśnienie na taksówki, ograniczone mozliwości powrotu do domu w czasie kiedy przyjdzie mi na to ochota. Nie cierpię wieczorowych kreacji i wszystkiego co moze spowodowac moje nienaturalne zachowanie. Nie lubię musujących win, przymusowego obcałowywania sie ze wszystkimi zebranymi (po wigilii mam limit wyczerpany na dłuuuugo ;)), przymusowego wyczekiwania do północy…
                                          No słowem nie cierpię przymusu w żadnej formie.

                                          wicie co, ja jednego nie rozumiem….. jak ja nie chce sie bawic to nie ma takiej siły zeby mnie do tej zabawy zmusiła. to bez sensu. ja nie czuje presji ani musu ze mam sie bawic w lokalu czy w domu. ja to robie bo lubie. nie mam ssania na fryzjera czy kiecke. Imprezujemy rzadko. ale mysle ze te okazje ze moge sie mocniej umalowac, ubrac w kiecke, potańczyc z męzem są czymś fajnym, czyms dla nas, wytchnieniem od dzieci i dna codziennego. I nie wazne ze tam leci Discko -polo. jestesmy my i parkiet i zabawa. To wazne aby umiec sie bawic samemu ze sobą.
                                          Dlaczego piszecie o sztuczności, i nienaturalnym zachowaniu. czy zabawa ze znajomymi to cos nienaturalnego?

                                          Jak bawimy sie w domu z dzeicmi to u nas tez jest jako-taki luz – znaczy dzieci w 80 % zajmuja sie sobą. Zarcie skałdkowe wiec nikt sie nie narobi.

                                          No ale oczywiscie nic na siłe, jak ktos konwencji sukni balowej nie lubi i jednak woli sylwestra w kapciach i w pizamie to ich sprawa

                                          ps…. tematu kredytu na sylwestra tez nie rozumiem. ani absolutnie zadnych sywestrów na dworze. ja zmarźluch jestem. nie lubie tez sztucznych ogni bo wole tę stówe zjesc niz wywalic w kosmos.

                                          Znasz odpowiedź na pytanie: Czy ktoś jak ja nieznosi Sylwestra?

                                          Dodaj komentarz

                                          Angina u dwulatka

                                          Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                                          Czytaj dalej →

                                          Mozarella w ciąży

                                          Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                                          Czytaj dalej →

                                          Ile kosztuje żłobek?

                                          Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                                          Czytaj dalej →

                                          Dziewczyny po cc – dreny

                                          Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                                          Czytaj dalej →

                                          Meskie imie miedzynarodowe.

                                          Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                                          Czytaj dalej →

                                          Wielotorbielowatość nerek

                                          W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                                          Czytaj dalej →

                                          Ruchome kolano

                                          Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                                          Czytaj dalej →
                                          Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                                          Logo
                                          Enable registration in settings - general