Już myślałam że w końcu wyszłam na prostą, ale niestety niektórzy mają całe życie pod górkę. Miałam nadzieję, że ten rok będzie lepszy niż poprzedni, a już mam go dosyć. Jest fatalnie…
1) Porobiłam Pawełkowi badania i okazało się, że wszystkie problemy jakie teraz ma mają podłoże psychologiczne 🙁 (Ostatnio były to problemy z układem pokarmowym). Zbyt dużo zmian nastąpiło w jego życiu w tak krótkim okresie czasu i po prostu sobie z nimi nie radzi. Czekają nas częste wizyty u psychologa, który mam nadzieję wyprowadzi Pawełka na prostą. Moje dziecko na pytanie o jego największe marzenie odpowiada, że chce żeby mama i tata znów byli razem. A przypominam, że nie mieszkamy już ze sobą półtora roku. Ja jestem w nowym związku, ale… no właśnie…
2) Nie układa mi się z facetem. Jest źle 🙁 Albo damy radę to jeszcze naprawić, albo lada dzień wszystko się rypnie. Niby się kochamy, ale jednak coś jest nie tak, ostatnio nawet bardzo nie tak.
3) W pracy zaliczyłam obniżkę pensji, w sumie troszkę na własne życzenie, ale doubezpieczyłam Pawełka do LuxMedu, za co będą mi potrącać z pensji. Ostatnio z nim często biegam po lekarzach, więc będzie to dla mnie duża wygoda. Przynajmniej nie będę musiała czekać kilka miesięcy na wizytę, tak jak teraz np. do neurologa.
4) Frank szwajcarski bardzo poszedł w górę. Moja pensja nie wiem czy pokryje ratę kredytu. A co z rachunkami, z jedzeniem, z innymi niespodziewanymi wydatkami?
5) Nawet jeżeli ułoży mi się z facetem… na co już coraz mniej liczę, to jak na razie mamy długi, bo on ostatnio łapał prace dorywcze, bo bezrobocie dało nam się już we znaki. Nie miał ubezpieczenia, a właśnie wylądował na 3 miesiące w gipsie, a potem nie wiem czy nie czeka go rehabilitacja. Więc nasze długi rosną w zastraszającym tempie. Żadnych oszczędności, tylko moja pensja, która idzie na ratę kredytu. Nie mamy za co żyć, już mam zaległości w rachunkach, a niedługo przecież przyjdzie rachunek za gaz, pewnie coś około 1000 zł, bo mamy ogrzewanie na gaz.
6) Nie mam pieniędzy na dokończenie remontu, i mieszkam w syfie. Nawet nie chce mi się ostatnio wracać do domu. Niby odmalowaliśmy nasz i Pawełka pokój kilka miesięcy temu, ale jak przez długi czas nie mieliśmy założonego ogrzewania, bo nie mieliśmy kasy to grzaliśmy w piecu typu koza, który nie był najlepiej podłączony i część sadzy i dymu leciała nam do domu. Także ściany mam w opłakanym stanie, całe czarne od sadzy. Co prawda brat pomógł mi i odmalował pokój Pawła, ale nasz nadal jest brudny. Poza tym nadal w kuchni mam nie podłączony zlew, naczynia i wszystko inne myje w łazience w umywalce. Pralka stoi, ale też nie podłączona, nie mamy kasy na podłączenie tego wszystkiego. Nie wspominając o tym, że kuchnia jest w opłakanym stanie. Mieszkamy w tym domu pół roku a nadal nie mamy podstawowych mebli. Na szczęście mamy na czym spać, ale regał to nadal coś o czym mogę tylko pomarzyć. Nadal wszystko trzymam w kartonach.
Jak bym wiedziała, że będzie tak ciężko to nie kupowałabym tego domu 🙁 Ale kto mógł przypuszczać, że M. straci pracę, że ciężko będzie znaleźć coś następnego, że będzie w gipsie unieruchomiony przez długi czas, że przestanie nam się układać. A może częściowo nam się nie układa bo kłopoty finansowe nas wykańczają…
Siostra twierdzi żebym przetrwała jakoś najbliższy rok, a potem żebym sprzedała ten dom. Tylko co mi to da? Zapłacę jakiś gigantyczny podatek od sprzedaży. Poza tym nieruchomości bardzo poszły w dół, więc nie wiem czy pokryłoby to chociaż moje zobowiązania wobec banku. Poza tym psycholog mi tłumaczyła, że na razie żadnych zmian w życiu Pawła. Pawełek ma spore problemy, nie przetrawił jeszcze tego co już nastąpiło, wiec co? całkiem mi dziecko zeświruje przy kolejnej takiej zmianie… 🙁
Plusy jakie są:
1) Zaczęłam znowu rozmawiać z mamą, choć ciężko to nazwać plusem, bo nastąpiło to w okolicznościach kiedy okazało się że ma raka. Jest już po operacji. No ale przynajmniej ze sobą rozmawiamy. Stosunki bardzo chłodne ale poprawne.
2) Niedługo będę miała internet w domu i nieograniczony dostęp do forum. Co prawda jest to dodatkowy rachunek do opłacenia, ale mam nadzieję że uda mi się coś dorobić do pensji dzięki stałemu łączu. Może jakieś nadgodziny z firmy wezmę, o ile dostanę, bo firma też cienko przędzie.
Nie wiem co mam dalej robić, mam taki dołek psychiczny, że już czasami nie wyrabiam. Chodzę i płaczę, brakuje mi cierpliwości do Pawła, co skutkuje tym że często na niego krzyczę. Nie wiem czy mam iść do psychologa, no bo co on mi pomoże, mi potrzeba przede wszystkim pieniędzy. Poza tym nie chce dodatkowo zostawiać Pawła samego w domu, i tak czuje się okropnie bo prawie cały dzień spędza w szkole lub na świetlicy.
Jeżeli któraś z Was dobrnęła do końca to teraz prośba, głupio mi strasznie bo to już kolejna moja prośba na tym forum. Jakbyście coś słyszały o pracy dodatkowej, którą można
wykonywać przez internet, to bardzo proszę o namiary. Chcę pracować, bo wiem że muszę utrzymać siebie i Pawła. No i jeśli miałybyście jakieś ubrania dla Pawełka po swoich dzieciach, rozmiar 128 i większe to będę wdzięczna.
Strona 2 odpowiedzi na pytanie: Czy może być gorzej? Pewnie może…
Kasiu ubranek raczej nie zdobędę choć będę się starała…. No zobaczymy….,ale zapraszam Cię teraz przed sezonem do mnie w pełni gratisowo,abyś mogła sobie troszkę odpocząć to jedynie co mogę dla Ciebie zrobić:)
Mogę Ci polecić kilka książek. Na początek:
Jest taka fajna pozycja GWP
Zapytaj w bibliotece. Jeśli nie znajdziesz – spróbuję tu streścić rozdział, który Ci się przyda (albo zeskanuję, bo książkę mam).
Poczytasz tam w jaki sposób przekazać dziecku w zrozumiały sposób to, co się wokół niego dzieje.
A moje pytanie dotyczyło pytania jak odpowiadasz kiedy synek pyta Cię czy będziecie jeszcze razem z jego tatą.
Jeśli nie będziecie i nie ma szansy to trzeba to wyraźnie powiedzieć, bez zostawiania otwartej furtki, że może kiedyś..
Jest wiele aspektów i dużo by pisać..
wspolczuje i 3mam kciuki
i pamietaj… Nie ma tego zlego…
Kasiu, my na wiosne-lato planujemy generalny remont – wiec jak bede miala cos z mebli i sprzetów to bede o tobie pamietac.
Co do ciuchow dla ciebie – mam sporo w których nie chodzę, chcialam je komus oddac, bo szkoda wyrzucic, no ale nie wiem czy ci sie spodobaja. Mozemy sie umówić tak, ze dam Ci to co mam – a jak co cos nie podejdzie to oddasz to komus dalej. Cos kojarze, ze mieszkasz w Otwocku – bede tam w przyszłą niedziele (22.02) na kinderbalu wiec mozemy sie gdzieś umówić.
Dziękuje.
Wysłałam adres na priv.
Kilka mądrych książek posiadam, bo już miewałam problemy z Pawełkiem na tle emocjonalnym także zdążyłam się zaopatrzyć. Tej akurat nie mam.
Co do rozmów z synkiem to tak, on wie że nie jest możliwy powrót mój do męża, żebyśmy znowu byli razem. Ale niby to wie, ale nie potrafi tego zaakceptować.
Zresztą z tego co rozmawiałam z psychologiem na jego temat to on jest bardzo wrażliwy, bardzo się wszystkim przejmuje. Jak kolega powie mu że jest głupi to potrafi się popłakać z tego powodu. Taka jego uroda, jest bardzo mądrym chłopcem, ale nie potrafi sobie radzić z takimi emocjami.
Napiszę na priv.
Ups… nie można do Ciebie priva wysłać.
Takze jednak tu napisze. Co do mebli i sprzętów to chętnie, bo wiele rzeczy nam brakuje.
Jeśli chodzi o ubrania to oczywiście, że jeśli mi coś nie podpasuje to przekaże komuś dalej.
Mieszkam pod Otwockiem, w Karczewie. Ale możemy sie umówić gdzies w Otwocku, to ode mnie niedaleko a mogę podjechac autobusem.
Może odezwij się do mnie na meila [email][email protected][/email] to będzie wygodniej się umówić. Podałabyś mi numer telefonu to łatwiej będzie sie dogadać.
Pozdrawiam i dziękuje.
Kotuś bardzo dziękuje za zaproszenie. Aż mi się głupio zrobiło, nie spodziewałam się 🙂
Na razie nie myślę o żadnych wyjazdach, Paweł ma szkołę, ja pracę. Ale jak zwalą się na mnie kolejne problemy to nie wiem czy nie będę chciała zostawić tego wszystkiego i wyjechać gdzieś na tydzień. Także jakby co to się odezwę.
Jeszcze raz bardzo dziękuje za zaproszenie, kochana jesteś.
jakby co to śmiało odzywaj się:)Do maja mam więcej czasu,więc mogłybyśmy więcej go Tobie poświęcić.od września też,bo poza tym terminiem to kupa roboty a i chałupa pęka w szwach:)
Przebrnelam do konca i… przykro mi, ze spotyka Cie tyle zlego, ale w sumie z tego co piszesz to glownie problemy finansowe. Moze to bedzie brutalne, ale moze to Ci potrzebne: ludzie maja naprawde wieksze problemy i jakos sobie radza, moze pora rozejrzec sie dookola i zobaczyc, ze wcale nie jest tak zle, ze zawsze moze byc gorzej a Wy jakos trwacie i dajecie mimo wszystko rade no i macie siebie, niezaleznie od tego, czy jest gorszy czy lepszy dzien, jestescie razem.
Uwierz, to co piszesz, to niewiele w porownaniu z tym,co spotkalo mnie, podczas mojego zycia do tej pory. Mam wrazenie, ze ciagle jest pod gore i nawet jak zaczynam wychodzic na prosta, to znow sie wali wszystko dookola. Takie jest zycie niestety, ale walcze i powtarzam sobie, ze w koncu, po prawie 25 latach walki musi los usmiechnac sie do mnie. Nawet moja ciaza nie jest normalna i latwa, tylko od poczatku ciagle wychodzi cos, co nie daje mi sieczyc sie dzidziusiem do konca. Ale staram sie cieszyc kazdym dniem mimo wszystko i patrzec pozytywnie – naprawde pomaga, choc to ciezkie jest czasem niesamowicie.
Wiec dziewczyno, koniec uzalania sie nad soba, glowa do gory, zobacz, sa ludzie, ktorzy chca Ci pomoc – czy to nie jest super – reka sie wyleczy (moj mezulek mial niedawno zlamana prawa i tez prawie przez 3 miechy nie pracowal, a zus jeszcze musielismy placic) i facet do pracy pojdzie, wezmie sie za remont i juz bedzie lzej. A synek – zawsze bedzie chcial zeby rodzice byli razem, sadze ze w koncu zrozumie, ze nie zawsze musi byc tak wspaniale i poradzi sobie z tym.
Sorki, ze moze tak brutalnie sprowadzam Cie na ziemie, ale mysle ze rozczulanie Ci teraz nie potrzebne, potrzebujesz sily i energi, zeby to przetrwac i przede wszystkim wiele pozytywnych mysli 😉
Trzymam kciuki.
Tak to głównie problemy finansowe, bo wiem że nawet jeżeli nie ułoży mi się z facetem to mam jeszcze dziecko i dla niego warto żyć i się starać.
A z problemów finansowych niestety ciężko wyjść. Nie ma rodziców którzy wesprą. Nie zajmą się nawet dzieckiem. Nie interesuje ich za bardzo co się ze mną dzieję, więc odkąd skończyłam 18 lat i wyprowadziłam się z domu jestem samowystarczalna, nie liczę na ich pomoc.
Wiem że mają, cieszę się że moje dziecko jest zdrowe. Bo jak ostatnio z nim byłam w szpitalu kilka dni to widziałam dużo cierpienia dzieci.
Wiesz ja też nie pisałam o wszystkim, to tylko wybrane fragmenty mojego życia. Pewnie że mogę do tego dorzucić chociażby to, że straciłam dwie ciąże, czy to ze ojciec groził mi odebraniem Pawełka, tylko dlatego że nie podoba mu się że jestem w nowym związku. Ale tu chyba nie chodzi o licytowanie komu życie bardziej dopkopało.
No właśnie nic łatwo nie przychodzi, o wszystko musimy walczyć.
I ja też wierzę w to, że kiedyś wreszcie musi być łatwiej, ale czasem zwala się tego tak dużo, że mam wrażenie że już więcej nie dam rady, nie uniosę tego całego ciężaru.
Życzę dużo zdrowia dla Ciebie i dzidzi. Obyś tych problemów w tym magicznym okresie miała jak najmniej.
To nie ręka a bark, łopatka i obojczyk. Ne wiadomo czy go potem jeszcze nie czeka rehabilitacja. A przy pracy fizycznej, jest to spory problem.
Spoko, może masz racje. Może jak przyjdzie wiosna to przychylniej spojrzę na to wszystko. Tylko jak tu myśleć o wiośnie jak śnieg sypie za oknem…
Hehe strasznie przypominasz mi moja najlepsza kumpele, ona ma ciagle dola i swiat widzi tylko w czarnych kolorach a ja zawsze staram sie nia potrzasnac i wyprowadzic z tego swiata szarosci – jakos tak to sie uzupelnia 😉
A owszem, snieg pada, ale przynajmniej szaro nie jest, tylko slicznie, bialo, mozna na sanki wyjsc itd.
I nie chce sie licytowac o to, ktora jak miala czy ma ciezko, bo wogole nie o to mi chodzi, bo kazda z nas ma swoje problemy, ale ot, czasem poprostu rozejrzyjmy sie dookola i zobaczmy, ze u nas wcale nie jest jeszcze tak zle i szukajmy czegos pozytywnego w tym mrocznym swiecie, ktory nas otacza. Ja sie staram tak robic i pomimu wielu nieszczesc jeszcze istnieje na tym swiecie.
A problemy finansowe sa, ale mozna z nich wyjsc, tez wyprowadzilam sie z domu jak skonczylam 18 lat, studiowalam, nie mialam pomocy od rodzicow wiec bylo naprawde ciezko etc rok poslizgu ale udalo mi sie skonczyc studia, znalazlam prace i aktualnie nie jest zle finansowo, ale bylo ciezko – wiem co to totalna bieda… 😉 i wiesz, oddalabym wszystkie pieniadze jakie mam teraz, zeby tylko pewne rzeczy sie nie wydazyly i zeby byc szczesliwa, bo niestety pieniadze tego szczescie nie daja, a ja mam wrazenie, ze w penym momencie mi je odebraly. Takze naprawde, postajaj sie cieszyc tym co masz i spojrzec bardziej pozytywnie na zycie. I zobacz, ze jednak jak jest b. ciezko to mozna polegac i liczyc na pomoc innych ludzi 😉
Trzymaj sie cieplutko w te mrozne szare dni 😉
btw. tez wiem jak nie fajnie mieszka sie, jak zamarza woda w garnku 😉
Ja Ci mogę tylko życzyć szczęścia i tego, żeby wszystko co złe w dobre się przemieniło. Będzie dobrze. Powodzenia Kasiu
Kasiu mam nadzieje, ze czas tych ciemnych gestych chmur sie skonczy i wyjdziesz na prosta.przytulamy mocno
Kasiu trzymam kciuki, na pewno wszystko się ułoży. Też kibicuję Ci od początku, tylko po cichu 🙂 Będzie dobrze, zobaczysz!
kasiu, odkad napisalas posta, mysle, co by tu madrego napisac i jakos nic mi do glowy nie przychodzi.. wierze, ze upracie sie z problemami, mocno kciuki za was trzymam 🙂
a ja sobie jeszcze to czytajac pomyslalam ze masz prawo do smutku, masz prawo czuc sie rozczarowana. i mysle tez, ze owszem, zawsze moze byc gorzej, ale zawsze moze byc tez lepiej, czy dlatego nie powinnismy sie cieszyc? bo nie mamy tak dobrze jak moglibysmy miec?
to co czujemy, po prostu w nas jest. czasem warto pobyc sobie troche smutnym, pozwolic sobie na oczyszczajacy placz, po to zeby zrobic miejsce na dzialanie. jeszcze raz przytulam.
Właśnie… Ja wiem, że jest wielu ludzi którzy mają gorzej, ale ja staram się dorównać tym co mają lepiej a nie równać w dół. Mogłabym być na bezrobociu żyć z zasiłku i jakiejś zapomogi. Ale ja chce mieć lepiej, wciąż lepiej. Uważam, że i tak dużo osiągnęłam. Wyprowadzając się od męża, wyprowadziłam się z niczym. Teraz już sporo mam. Wiele mi brakuje, ale sporo osiągnęłam. I teraz boję się to wszystko stracić, to o co tyle walczyłam. Nie chce żeby bank zajął mi dom, nie chce go stracić. Chce go mieć! Ale chce też żyć godnie, żebym nie musiała się zastanawiać czy mam na jogurt dla dziecka, albo czy wystarczy mi żeby kupić dziecku buty bo wiosna się zbliża. Tylko tyle, a może aż tyle?
Oby do wiosny… może będzie lepiej…
A ja sie pod tym podpisze…
trzymaj sie Kasiu
Znasz odpowiedź na pytanie: Czy może być gorzej? Pewnie może…