Tak się zastanawiam czy Polacy od wielu lat mieszkający za granicą powinni mieć prawo do głosowania – wydaje mi się, że nie. I nie chodzi mi tutaj o jakąś konkretną grupę np. polonii amerykańskiej, niemieckiej czy z UK – chodzi o wszystkich polonusów. Zupełnie nie rozumiem dlaczego osoby, które nie płacą podatków w Polsce mają wpływ na to jaki rząd czy też prezydent będzie rządzić w naszym kraju. Skoro nie dorzucają do wspólnej kasy niech nie decydują jak ta kasa będzie wydawana. Bo skoro wybierają lewicę, prawicę, liberałów itd. wybiera się ich program, a przez to pomysły na zarządzanie budżetem Polski.
Oczywiście jeżeli ktoś wyjechał z kraju np. rok temu niech głosuje, ale np. osoba od 15 czy 20 lat nie mieszkająca u nas IMHO nie powinna głosować.
Co sądzicie na ten temat?
Strona 2 odpowiedzi na pytanie: Czy polonia powinna głosować?
albo i nie;)
mamy cala armie w spoleczenstwie takich, co to nigdy w zyciu praca sie nie parali i pewnie do konca swoich dni jej nie tkna.
czy fakt, ze byc moze kiedys im sie zmieni robi roznice?
wiec argument z placeniem podatku jakos mnie nie przekonuje.
to na ile ktos sie czuje polakiem nie mieszkajac w polsce, wydaje mi sie byc prywatna sprawa. i tak jak kantalupa wczesniej napisala, mi rowniez zalezy na tym, jaki wizerunek polski jest w swiecie, kto ja reprezentuje.
? niezrozumialam co masz na mysli?
to oprocz glosowana, rowniez chesz mnie pozbawic praw udzialu w dyskusji?
Masz w tych krajach rodzinę, korzenie, znajomych i masz ich obywatelstwo? Mieszkałaś tam przez lata i żywo interesujesz się ich losem i kulturą, albo na co dzień posługujesz się w domu ich językiem i uczysz swoje dzieci o ich historii i ich hymnu?
Jeśli nie, to analogię uważam za naciąganą w stosunku do tego, o czym pisałam i chyba rozumiesz, że nie o tym mówiłam, że ktoś może gdzieś będzie mieszkał.
A może mieszka w kraju, ale ma 100 lat i niedługo już pożyje? Bez znaczenia imho, jeśli ma prawa obywatelskie.
Zgadzam się, może wywoływać jakiś niesmak, gdy głosować idzie ktoś, kto ani słowa po polsku, nie wie nic o realiach itd. – lecz to nadal kwestia jego sumienia… jak i tych rodaków z kraju, którzy do lokalu wyborczego wkroczyli z gazem… Bez wątpienia nie każdy głosuje w dobrej wierze, w pełni świadomie i nie każdego to obchodzi… Po obu stronach granicy…
A jeśli jestem tu i nie płacę? 😉
W przypadku, gdy się nas pyta o zdanie i argumentuje to płaceniem podatków, gdy wyrażam swoją opinię na na dany temat liczy się właśnie głównie to, czy to ja o nich myślę i czy to jest dla mnie argument w sprawie głosowania. Nie myślę o tym pod kątem osób niepłacących podatków – po obu stronach granicy. Nie jest to w moim prywatnym poczuciu wskaźnik przynależności i poczucia patriotyzmu. Takie jest moje prywatne zdanie. Gdyby zasada była taka, że te osoby jednak nie mogą głosować, przyjęłabym to spokojnie i nie uważam, ze moje zdanie jest trafniejsze albo obiektywne. Nie jest. Ale jest moje i dlatego właśnie liczy się dla mnie jednak to, co ja o tych podatkach myślę 😛
A to już rzecz gustu, czy najważniejsza 😉
Czy to się jakoś dramatycznie zmieniało w zależności od wybranych prezydentów i poniosłam z tego punktu szkody z powodu wkładu Polonii w głosowanie?
ale mi sie przykro zrobilo jak przeczytalam tego posta.
Jestem na emigracji prawie 10 lat i nigdy nie zapomnialam o moim kraju, co wiecej staram sie angazowac i spolecznie i politycznie wlasnie po to aby w Polsce bylo lepiej a tu prosze taki post :(.
Moze w ogole powinno odebrac sie nam polskie paszporty i dac wizy wjazdowe na max. 3 mce?
No własnie, po Twoim poście jeszcze bardziej, zastanawiam się czy to naprawdę chodzi o to, żeby wybierali prezydenta ludzie, którym chodzi o to, żeby wygrał prezydent, który ją zaprezentuje zgodnie z ich oczekiwaniami i wyobrażeniami w ich obecnym kraju zamieszkania i w tym tylko jego rolę widzą.
Przecież rola prezydenta mimo wszystko nie ogranicza się tylko do reprezentowania na zewnątrz, ma aktywny wpływ na działania innych władz w kraju. I fajnie byloby gdyby działał w ten sposób, żeby Polakom mieszkajacym w Polsce żyło się lepiej, a Ci, którzy musieli wyjechać za chlebem, pomyśleli o powrocie.
Bo, jak pisalam wcześniej, moje wątpliwości, podobnie jak założycielki wątku, nie dotyczą osób, które wyjechały do pracy parę lat temu, ale tych, które od kilkudziesięciu lat mieszkają za granicą, nie przyjeżdżają, nie zamierzają wracać, ale skwapliwie lecą do urn, żeby decydować o losie tych, którzy w Polsce mieszkają.
no to nie zrozumiałaś
Dagi, właśnie po to są dyskusje, żeby każda ze stron miała szanse przedstawić swój punkt widzenia i szansę skorygować swoją opinię.
Moje wątpliwości nasunęły mi się (jak i założycielce wątku zapewne) nie bez kozery, po pokazaniu paru ujęć i wypowiedzi głosujących w USA akurat.
Zastanawiam się ilu Polaków, po kilkudziesięciu latach pobytu za granicą, wie tak naprawdę jak tu się żyje, zmiany w którym kierunku są potrzebne, a wiedza ilu z nich opiera się na stereotypach. Jeszcze niedawno będąc we Francji (w której kilkadziesiąt razy byłam nota bene, język znam), usłyszłam od starszej pani, u której się zatrzymałam, instrukcję, jak korzystać z WANNY. Bo ona pamięta Polskę, jak trzy pokolenia w jednej izbie mieszkały, na klepisku i mocno była zdziwiona, że już jest inaczej. Ale idąc do urny jest zapewne przekonana, że wie co dla Polski najlepsze..
To jest bardzo konkretny przykład głosowania przez osobę dokonującą wyboru nieświadomego. Jasny i klarowny, ale trudno z niego wyciągnąć konkretną ogólniejszą regułę, zasadę… Bo sam staż za granicą jeszcze o nieświadomości nie przesądza… Jestem zdania, że żenujące wypowiedzi i pobudki głosujących spotkać można wszędzie – jak i wszędzie zdarzają się świadomi patrioci. Ba… nawet i posłom światłym zdarza się zagłosować w jakieś sprawie z takich pobudek (albo bez pobudek – bo pomyłki chodzą po ludziach), że siąść i płakać…
Niestety zamieszkanie w kraju samo w sobie nie przesądza o świadomości ani o czystości intencji…
i co można zrobić? zwątpić w demokrację, przypisując sobie większe prawo do decydowania niż innym? Przecież obok przykładów wyrazistych zawsze pojawią się te wątpliwe i wymykające się wypracowanym szablonom.
Jak zadecydować?
Jak zmierzyć emigrantowi poziom patriotyzmu i zaangażowania politycznego?
Jak zmierzyć krajanowi poziom politycznej poczytalności w dniu głosowania, szczególnie gdy jest wierzący i w kościele usłyszał, że głosując na jednego z kandydatów nie otrzyma komunii? Głosuje pod presją…
Niektórym można by alkomatem poczytalność zbadać w chwili pobierania karty 🙁 – niech trafią w tę kratkę, w którą planowali… A pozostałym?
Głosującym – serio – na ładniejsze drugie imię kandydata,
na stan cywilny kandydata,
oddającym kartę do głosowania wnuczkowi za parawanem,
rzucającym monetą (serio!),
urozmaicającym głosowania gazem w lokalu wyborczym
albo – jak w pierwszej turze – głosującym dla żartu na kandydata maksymalnie egzotycznego – “bo tak”, bo skoro już cała rodzina tu przyszła, to i ja zagłosuję?
Każdy głosuje z jakiegoś klucza – czy dzielą się te głosy na rozsądne i te mniej poważne? Komu to ocenić i czy to by była demokracja?
I być może oni niektórzy też na swój sposób są przekonani, co jest dla Polski najlepsze albo np. nie podobają się im moje pobudki głosowania…
Co do co najmniej kilkunastu osób, jakie znam, mam ogromne i uzasadnione wątpliwości, czy kierowały się pobudkami mniej abstrakcyjnymi niż ta pani z Francji od wanny…
Ale ci wszyscy ludzie mają swoje prawa i swoje subiektywne pobudki głosowania. Czy to się nam podoba? Na tym polega demokracja. Wg niektórych system wielce przereklamowany 😉
on przecież z góry zakłada udział w głosowaniu tych mniej oświeconych, tych mniej życzliwych itd. – bo przecież demokracja nie zakłada, że wszyscy są mądrzy i patriotyczni?
No i jak zadecydować, czy wszyscy mamy dobre pobudki i świadomość polityczną? Imho nie z klucza miejsca zamieszkania… ten system zakłada, że wszyscy liczymy się w głosowaniu tak samo – i ten świadomy, i ten żartowniś, i ten od rzutu monetą, bo takie jego prawo…
Nie znam nastrojów ani pobudek emigracji, praktycznie nie mam bliskich poza granicami kraju – ot, jacyś znajomi, jak u każdego. Ale czytając od lat posty różnych osób na tym forum, tak sobie myślę, że są jednak także gdzieś tam w świecie nasi rodacy, którzy głosują z prawdziwym zaangażowaniem, jakiego by niejeden mój “sąsiad” mógł pozazdrościć.
Są na pewno i inni. Jak wszędzie, u nas też 🙁
I to chyba nie zależy od tego, jak dawno ktoś w kraju nie był. Człowiek, który dysponuje jakimś rozsądkiem obywatelskim, nie bierze się po prostu za głosowanie w sprawach kraju, którego nie zna – i to jest główna “wina” pani od wanny czy jakiejś jej podobnej duszy.
Tu już nie obwiniałabym utraty kontaktu z krajem, a utratę kontaktu z pewną społeczną rzeczywistością.
Mam wątpliwości, czy ta pani w sprawach Francji głosowałaby rozsądniej. Skoro za podstawę do głosowań przyjmuje wiedzę sprzed kilkudziesięciu lat i w świadomy sposób nie ma kontaktu z tym, co się u nas dzieje?
To już nie rozłąka z krajem tylko raczej jakaś niedojrzałość obywatelska – wiedzieć, że się jest poza czymś, i mimo to podejmować decyzje… no chyba ze ona nie ma nawet swiadomosci, ze jest poza czyms… ale to tym bardziej nie byłby problem patriotyzmu tylko nieco inny… :/
Nie mam kontaktu z pewnymi sprawami, nie żyję nimi na co dzień, nie dotyczą mnie albo nie są już moje, nie znam kandydatów = nie głosuję i to pokazuje pewną dojrzałość. Nie trzeba być patriotą-Polakiem, by umieć podjąć taką świadomą decyzję. Wg mnie takim ludziom głosującym z kapelusza niekoniecznie polskości brak, ale może czegoś innego. Skoro jest przekonana, że po latach nadal wie, co najlepsze dla kraju, o którym wie tak mało, że najwyraźniej nie miała kontaktu z jego rzeczywistością od lat… Hmmmm
ja nie bede calosci cytowala, bo dluga, ale generalnie sie podpisze.
dlugo nie trzeba szukac przykladu swiadomosci politycznej..
(dla mnie zgroza. ale jakos tak cos mi sie wydaje, ze do absolutnie rzaden wyjatek)
wczesniej lea napisala o swiadomosci mierzonej alkomatem przy urnie. ale ile w tym niestety prawdy..
ja sie zgodze, ze przyklad starszej pani, ktora nie ma zielonego pojecia o tym co sie w polsce dzieje jest wazny. ale pani ma jakis tam model polski, ktora chcialaby budowac i.. ma do tego prawo. takie jest prawo demokracji. nie ma jednego, zlotego rozwiazania dla polski, jednej slusznej ideologii i kazdy tworzy ten kraj po swojemu.
bardzo duzo polakow na stare lata wraca jednak w rodzinne strony.
pokolenie, ktore emigrowalo w czasie zawieruchy wojennej, faktycznie gdzies tam czasowo bardzo czesto sie zatrzymalo. ale jakos tak nie mialabym serca odmawiac starszej osobie, ktora walczyla za Polske, i byc moze stracila w wyniku walk rodzine, nagle poinformowac, ze juz jest niewystarczajaco polska, przeterminowala sie i w zwiazku z tym nie przysluguja jej konstytucyjnie gwarantowane prawa.
no to moze wyjasnisz?
Cytat:
Cytat:
No własnie, po Twoim poście jeszcze bardziej, zastanawiam się czy to naprawdę chodzi o to, żeby wybierali prezydenta ludzie, którym chodzi o to, żeby wygrał prezydent, który ją zaprezentuje zgodnie z ich oczekiwaniami i wyobrażeniami w ich obecnym kraju zamieszkania i w tym tylko jego rolę widzą.
Przecież rola prezydenta mimo wszystko nie ogranicza się tylko do reprezentowania na zewnątrz, ma aktywny wpływ na działania innych władz w kraju. I fajnie byloby gdyby działał w ten sposób, żeby Polakom mieszkajacym w Polsce żyło się lepiej, a Ci, którzy musieli wyjechać za chlebem, pomyśleli o powrocie.
Bo, jak pisalam wcześniej, moje wątpliwości, podobnie jak założycielki wątku, nie dotyczą osób, które wyjechały do pracy parę lat temu, ale tych, które od kilkudziesięciu lat mieszkają za granicą, nie przyjeżdżają, nie zamierzają wracać, ale skwapliwie lecą do urn, żeby decydować o losie tych, którzy w Polsce mieszkają.
nadinterpretacja moich postow. nigdzie nie napisalam, ze rola prezydenta li i do tego sie jedynie ogranicza.
nadinterpretacja moich postow. nigdzie nie napisalam, ze rola prezydenta li i do tego sie jedynie ogranicza.
Dagi niech Ci nie będzie przykro, bo nie takie były moje intencje. Poza tym zdanie o zabraniu paszportów i wizach na 3 miesiące to już
“lekka” nadinterpretacja. Sama mam mamę i siostrę za granicą. Moja mama tak jak Ty bardzo się przejmuje losem naszego kraju i gdy z nią o tym rozmawiałam zaczęła podzielać moje zdanie mimo, że uczestniczy w każdym głosowaniu. Po za tym nie zmienia to faktu, że konsekwencje wyborów będą ponosić głównie ludzie w Polsce a nie poza jej granicami.
Oczywiście, że nie – ale konsekwencje będą ponosić ludzie w kraju.
Zdaję sobie sprawę, że w życiu nie przejdzie sprawa niegłosowania przez polonię, nigdy żaden polityk się nie odważy o tym mówić głośno. Napisałam o podatkach, bo to pierwsze przyszło mi do głowy, nie uważam że bezrobotni nie powinni głosować, chodzi mi bardziej o to, że głosować powinni Ci na których będzie miał wpływ ten wybór. Tylko proszę nie mówicie, że na osoby które mieszkają wiele km od kraju zmiana prezydenta lub posłów odciśnie takie samo piętno jak na przeciętnego Polaka mieszkającego nad Wisłą.
Si,si, si 🙂
Wasze wypowiedzi są pełne oburzenia, że ktoś chce Wam (emigrantom) coś zabrać… to nie tak,
tu chodzi wg mnie o pewne kwestie związane z Waszym wyborem, bo emigracja to Wasz świadomy wybór,
wybraliście wyjazd z kraju z różnych przyczyn: osobistych, ekonomicznych, zawodowych…, wybraliście emigracje żeby zacząć żyć w innych realiach,
większość z Was nie wróci, bo “nowe” okazało się lepsze, macie dobrą pracę, rodziny, zobowiązania, czegoś się dorobiliście, uważam że powinniście mieć wpływ na decydowanie o losach w kraju, w którym żyjecie, bo teraz tam jest Wasz dom. I nie chodzi mi o to, że ktoś w sercu dajej nosi wyryty w kolorze biało-czerwonym napis POLSKA, tu chodzi o konkrety, o byt, reformy, ustawy, to czym żyje się na codzień w kraju.
Mnie dziwi postawa chicagowskich “Polaków” – nie jest fair, że na prezydenta RP głosuje 3 pokolenie Polaków, które nie zna słowa po polsku i ma tylko tyle z Polską wspólnego, że pradziadek nazywał się Kowalski. I w tym wypadku prawo wyborcze powinno być regulowane.
Sęk w tym, że jest to bardzo trudne do uregulowania, aby nie odebrać praw wyborczych ludziom, którzy je mieć powinni.
Sama mam mieszane uczucia w tej kwestii… co innego żywo się interesować ale żyć “w innym świecie” a co innego kreować swoją rzeczywistość przez głosowanie…
Jako, że nic nie jest białe i czarne uważam, że to kwestia nie do rozwiązania… powinno zostać raczej tak jak jest….
Podpiszę się pod tym 🙂 Każdy Polak niezależnie od tego gdzie mieszka ma prawo głosować….to jego prawo i nikt nie może mu tego zabrać, ograniczyć itd. bo dojdziemy do tego, że bezrobotnym też zaczniemy ograniczać prawa a następnie rudym i innym… Niedługo jeszcze zabronimy emigrantom wracać do kraju…byłoby to chore, to w czystej postaci dyskryminacja. A podobno jesteśmy tolerancyjni… Albo mi się tak wydawało
Skąd Wam się biorą takie teksty?
Tutaj toczy się konkretna dyskusja, nie rozumiem celu takich wpisów, pojawiają się argumenty “za” i “przeciw”, ja staram się zrozumieć obie strony, bez niepotrzebnych nadinterpretacji.
mialam cos napisac ale wykasowalam.moze jak ochlone.
A kto tu pisze o zabieraniu prawa bezrobotnym, rudym i innym. Możesz proszę wskazać post, który o tym mówi?
I proszę nie oceniaj mojej tolerancyjności, bo równie dobrze po tonie Twojego postu mogę powiedzieć, że Ty nie masz jej dla mnie. Tolerancja nie nie wyklucza posiadania własnego zdania. Nie podoba mi się, że ktoś kto od wielu lat nie mieszka w Pl decyduje o prezydencie, parlamencie itd. Emigranci wybrali swoją drogę, a ja swoją – ja nie mam wpływu na podatki, system emerytalny, zdrowotny, szkolnictwo itp. w kraju, w którym oni przebywają. Ot wszystko.
Zgadzam się z Paszulką, że jest to kwestia ciężka do rozstrzygnięcia i sama nie mam prostego pomysłu na to, ale i tak mnie to denerwuje ;).
To będę czekać :).
Znasz odpowiedź na pytanie: Czy polonia powinna głosować?