Tak się zastanawiam czy Polacy od wielu lat mieszkający za granicą powinni mieć prawo do głosowania – wydaje mi się, że nie. I nie chodzi mi tutaj o jakąś konkretną grupę np. polonii amerykańskiej, niemieckiej czy z UK – chodzi o wszystkich polonusów. Zupełnie nie rozumiem dlaczego osoby, które nie płacą podatków w Polsce mają wpływ na to jaki rząd czy też prezydent będzie rządzić w naszym kraju. Skoro nie dorzucają do wspólnej kasy niech nie decydują jak ta kasa będzie wydawana. Bo skoro wybierają lewicę, prawicę, liberałów itd. wybiera się ich program, a przez to pomysły na zarządzanie budżetem Polski.
Oczywiście jeżeli ktoś wyjechał z kraju np. rok temu niech głosuje, ale np. osoba od 15 czy 20 lat nie mieszkająca u nas IMHO nie powinna głosować.
Co sądzicie na ten temat?
Strona 3 odpowiedzi na pytanie: Czy polonia powinna głosować?
Chciałam jeszcze tak dodać od siebie, że wybory w Polsce to nic… ale na wybór prezydenta USA powinni mieć wpływ wszyscy…. Polacy w Polsce też… ten gość to ma wpływ na życie nas wszystkich!! 😉
No i Chiny, tylko tam coś z samym głosowaniem byłoby ciężko ;).
Pogrubiony tekst jest przykładem dyskryminacji jaką byłoby również ograniczanie prawa do głosowania POLAKOM zamieszkałym poza granicami naszego kraju.
Juz pisze trzeci raz….
Dwa pierwsze wykasowlam bo ban jak nic by był…..
Oj zamknijcie się w tych granicach polski i żyjcie sobie jak chcecie…. co was obchodzi jak Was świat widzi…
A ja od dziś będę mówiła ze Ukrainka jestem….
I następnym razem glosować nie będę.
Przecież ja w Polsce nie żyje…. co mnie obchodzi los mojej rodziny, moich znajomych…. mój, bo przecież za każdym razem jak ktoś mnie pyta z jakiego kraju pochodzę ma przed oczami to co sobie zafundowaliśmy glosując na tego czy innego kandydata….
Alez mi wstyd czasami za Was dziewczyny….
Może ci się to nie podobać, ale oni mają prawo głosować i nikt prawa takiego odebrać im nie może 🙂
Oczywiście, że nie i tu się z Toba zgadzam – mieszkająć poza granicami kraju, mając polskie obywatelstwo można głosować.
A tam zaraz wstyd!! 😉
“Oj zamknijcie się w tych granicach polski i żyjcie sobie jak chcecie…. co was obchodzi jak Was świat widzi…”
Nie rozumiem?
Co do wstydu, to podam przykład z życia wzięty. Mam znajomych Polaków mieszkających w Niemczech. Prowadziliśmy kiedyś dyskusję przed referendum nt wejścia Polski do UE. Znajomy mówił, że będzie głosował przeciw bo jak wejdziemy do unii to ceny pójdą w górę (z czasem poziom życia będzie się wyrównywał) i on nie będzie mógł jeździć do Słubic i Szczecina na tanie zakupy. Nie jest mi absolutnie wstyd, że się z tym nie zgadzam i że nie chcę żeby ktoś kto nie będzie osobiście przełykał tej żaby mógł decydować.
A jeszcze jedno….
Wy w Polsce macie prawo narzekać na rząd, prezydenta, parlament, polityków… boście go wybrali.
Ja za granica muszę ich bronic. Na każdy zarzut w stosunku do polski muszę udowodnić ze posuniecie polityczne było dobre dla polski, ze wcale nie było idiotyzmem…. Ja muszę bronic polski…. bo bronie mojego kraju… mojego wykształcenia… moich korzeni….
Mimo iż do polski nie wrócę na stale ale moje dziecko… kiedyś może…. i będzie chciało żyć w wolny kraju z możliwością in vitro, z możliwości wyboru religii…..
Na przykładzie Twojego znajomego dochodzę do wniosku iż kto ma prawo do głosu powinien decydować test inteligencji a nie kraj zamieszkania….
Przykład z życia – dziadek mojego męża ma podwójne obywatelstwo, od 30 lat mieszka w Niemczech, tam ma nową rodzinę, tam ma swój dom,
Polskę szanuję, zawsze mówi, skąd pochodzi, nie wstydzi się, że jest Polakiem, ale nie wstydzi się też swojego niemieckiego domu.
Powielokroć pytany o wybory w Polsce – odpowiadał, że owszem ma przywilej głosowania, ale ma poczucie, że nie on powinien decydować o losach kraju, w którym od lat nie mieszka i mieszkać nie będzie.
Nie jest to wg mnie powód do wstydu, nie jest wstydem myśleć podobnie, wstydzić powinny się osoby, które mieszkając w Polsce nie chcą o tej Polsce decydować.
Tylko widzisz, osoby które nie mieszkają decydują o tym czy w tym kraju będzie to in vitro czy też nie – zrobią to wrzucając głos do urny na tę czy inną partię.
Ja nie mam nic przeciwko poczucia więzi, bliskości z Polską i temu, że mimo wyjazdu z kraju przejmujecie się jej losem. To jest godne podziwu, i to wspaniałe że się nie odcieliście od korzeni.
Ale nadal nie czuję komfortu;), że np. ktoś kto nie zna naszych realiów, nie był w Pl od dajmy na to 40 lat zadecyduje np. o tym jakiego będziemy mieć ministra edukacji, skarbu, gospodarki czy zdrowia.
Fakt, że ten człowiek ma wiele pomysłów przy których aż we mnie kipi :). Ale nie wydaje mi się żeby był jedynym takim przypadkiem, niestety :(.
To jest wg mnie sytuacja idealna,wielki szacunek dla Dziadka. Zgadzam się, że osoby mieszkające w Pl a nie głosujące powinny się wstydzić.
No z jednej str. to dość niesprawiedliwe- oni nie poniosą w żaden sposób konsekwencji tego wyboru! Tylko ja.
No ale- Polak, to Polak nie;)
No głównie o coś takiego mi chodzi.
Na serio myślisz, że tak jest?
Obawiam się, że jednak racji nie masz;) że właśnie idą tacy ludzie na wybory, jak owa pani z FR. To co napisałaś-to tylko pobożne życzenia.
ps. choć doczytałam też dość budujący przykład czyjegoś dziadka z Niemiec;)
Wcale nie twierdzę, że tak jest. Napisałam, że trzeba mieć do takiej decyzji rozsądek obywatelski, nie twierdziłam natomiast, że ludzie go mają – wielu przecież nie ma i robi co popadnie, bez refleksji, że to już bajka nie dla nich.
Cała idea głosowania demokratycznego to pobożne życzenia – ale nie ja ją wymyśliłam – nie moja wina 😉
Demokracja jednak, którą tak zachwalamy, oddaje losy kraju w ręce ludzi bardzo różnego pokroju, różnego poziomu i różnych pobudek… Bez względu na miejsce zamieszkania.
Skoro jednak rozmawiamy o demokracji, nie jestem po prostu za ograniczaniem praw ludziom z powodu takiego, że wg kogoś nie przemyśleli decyzji albo za mało wiedzą, bo tego nie da się z góry założyć. Czy to pani z Chicago, czy pan spod Warszawy.
Można by w nieskończoność brnąć w to, kto niegodny jest głosowania i wyniki byłyby zaskakujące być może… Może by tak egzamin z wiedzy i kompetencji obywatelskich dla każdego, kto zechce zagłosować? 😉
Oczywiście, że napisałam o tym, jak być powinno, a nie jak jest. I że oczywiście nie jest wzorcowo ani w kraju, ani za granicą, ale to nie jest do zmienienia przepisami ograniczającymi prawa obywatelskie, bo to by było bardzo niebezpieczne. Były już różne pomysły 😉 np. nie głosowały kobiety, bo są zbyt emocjonalne no i nie kryjmy tego – po prostu są głupie 😉
Pisałam o świadomości decyzji i o tym, że nie wszyscy ją mają – pod różnymi długościami i szerokościami geograficznymi. O problemach, jakie niektórzy (bardzo liczni nawet) mają – nie tylko ze swoim poczuciem przynależności, ale generalnie z trzeźwą oceną sytuacji.
Lecz tak długo, jak nie mierzymy tu w kraju pobudek i poczytalności ani nawet trzeźwości każdego głosującego, tak długo nie widzę powodu, by odgórnie jakimś zakazem sformułować, kto za granicą nie ma prawa głosować z powodu stażu zamieszkania lub pobudek wydających się komuś nieracjonalnymi.
Zresztą przy akurat tych dwóch kandydatach… głosowanie na każdego z nich wg nie oznacza zrobienia wielkiego, kosmicznego głupstwa. Nie dziwię się, że te osoby się Polonii, nawet mało obeznanej z naszymi realiami, z czymś kojarzą i mogły przyciągnąć na wybory. A że pewnie przy wyborze górę wzięły np. emocje? Czyżby tu w kraju nie miało to miejsca u nikogo?
Idę o zakład, że gdyby zsumować ludzi pochopnie, emocjonalnie, bezwiednie oddających głos, to w Polsce byłoby ich więcej. Ale ordynacja nic nie mówi o zakazie takiego dokonywania wyboru. Chyba…? Mogę zagłosować na tego, który jest wyższy? Dla dwóch znanych mi Polek to bardzo ważny atut u polityka 😉
Dla mnie głosowanie na ładne imię jest tak samo bzdurne w kraju jak i za granicą, ale nie ma zakazu… A ludzi w kraju jest więcej, to oni finalnie decydują. Mobilizujmy ich, by szli do urn z jakąkolwiek świadomością – jakiegokolwiek dokonali wyboru. Przy dużym zrywie jakiekolwiek głosy Polonii są i tak marginalne.
Ja się nie wstydzę, jak ktoś z innego kraju w 3. pokoleniu mało wie o Polsce i w dobrej wierze oddaje nieprzemyślany głos powodowany emocjami, wiarą, sentymentem. To były w ogóle wyjątkowe wybory. Wg mnie nie było wstydem zagłosowanie na żadnego z tych kandydatów. Wstydzę się natomiast, gdy ktoś mieszka tutaj i nie zada sobie trudu samodzielnego przemyślenia (nie mylić z nieumiejętnością dokonania wyboru po analizie, bo rozumiem, że kogoś obie kandydatury mogły bardzo odpychać i wyboru nie miał). To tu tkwi ewentualny problem – problem, który sprawia, że podniecamy się frekwencją rzędu 55 % jako nieprzewidywalnie dużą.
Doczytałaś przykład dziadka z Niemiec, a czy doczytałaś przykład moich znajomych, o którym pisałam tu zaraz na początku dyskusji, w swoim pierwszym zdaniu? W ich przypadku wiem o świadomej, przemyślanej decyzji o niegłosowaniu. Bez wymówek, nie z lenistwa i bez dorabiania ideologii… Gdyby jednak głosowali i czuli, że chcą móc zająć stanowisko, też wiedziałabym, że robią to świadomie. Oni mieli wybór, są młodzi i wyjechali kilka lat temu. Ludzie starsi czy w 3. pokoleniu wybór mają nieco mniejszy, bo mniejszy generalnie czują związek, a silnie osiedli w nowym kraju… choć to nadal stereotyp by był, gdybyśmy uważali, że wszyscy tacy ludzie nie mają pojęcia, co to się dzieje, i nie mają poczucia tożsamości, patriotycznej świadomości…
Znam też ludzi, którzy nie głosują, bo im się nie chce z domu wychodzić, a potem różne ideologie temu przypisują.
I tych, którzy głosują, bo tak powiedział ksiądz, albo bo kandydat nie ma żony.
Jeśli mieszkają w kraju, będą się mogli pochwalić, że spełnili swój obowiązek. Najlepiej całą 10-osobową rodziną myślącą zaskakująco identycznie (samodzielnie?).
Jeśli mieszkają poza jego granicami, usłyszą, że mając takie pobudki, nie powinni głosować.
Na zakończenie dodam, że myślałam wcześniej też o tym, co napisała sole: o tym, że nasza emigracja z dnia na dzień nie staje się po prostu częścią obcej kultury. Są tam postrzegani jako Polacy. Nasi rodacy za granicą są naszymi ambasadorami, naszą wizytówką. Wielu z nich się tego nie wypiera, broni naszych decyzji, tłumaczy nasze wady i musi zdawać egzamin z polskości znacznie częściej niż niejeden z nas. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której ci ludzie mieliby możliwość głosowania dopiero po udowodnieniu, że mimo 2 – letniego, 10 – letniego czy 40 – letniego pobytu za granicą – im zależy i czują się Polakami.
Jaka była swoją drogą frekwencja wśród Polonii?
Lea bardzo mądra odpowiedź.
A co do frekwencji Polonii to też nie była ona jakaś specjalnie wielka np. w Belgii na 100-120 tys. mieszkających tam Polaków udział w wyborach wzięło 8 tys osób. W USA – podawali że na ok 460 tys osób z obywatelstwem polskim udział w wyborach zadeklarowało tylko 46-50 tys osób.
Ja też się nie wstydzę. Ja sie boję!
jakie “teksty”?
ja pisalam o dyskryminacji, bo dla mnie ograniczenie praw wyborczych emigrantom byloby forma dyskryminacji.
wszelkie podzialy nie prowadza do niczego dobrego.
jeden juz dzielil ludzi na lepszych i gorszych.
stad biora sie mi takie “teksty”.
Znasz odpowiedź na pytanie: Czy polonia powinna głosować?