czy student jest głąbem i dlaczego?

[Zobacz stronę]

jak jest panie wykładające?
az taki drmacik?

21 odpowiedzi na pytanie: czy student jest głąbem i dlaczego?

  1. Jedno z pierwszych zdań artykułu:

    Studenci coraz częściej stosują zapis fonetyczny zdań, co znaczy, że w ogóle nie czytają.

    Dalej nie czytam, bo tekst jest tendencyjny, o czym świadczy to zdanie.

    • Skończyłam 2 kierunki na studiach dziennych- i oba bardzo się różniły.
      Na jednych była taka produkcja masowa, cwaniaccy wykładowcy, itd.

      Na drugich- relacja uczeń-mistrz ( przynajmniej ja miałam szczęście na takową), wspaniała! gdzie liczyła sie wiedza ale juz sam sposób rekrutacji odbywał sie pod względem osobowści ( jak nam potem powiedzieli), kadra CUDOWNA!!!! wspaniałe osobowości, mądrzy ludzie ( zdarzaly sie wyjątki)- łezka w oku się kreci….już chyba na nic takiego w życiu nie trafię
      .
      Ale też ( tu sie pochwalę) moja średnia była zawsze powyzej 4,5 ( a średnia z dyplomu to 5.0)- a moja prof. sama mnie zaprosiła bym pisała u niej mag. ( pisały u niej tylko 3 osoby z roku) Jakbym leciała na 3 to pewnie bym nie miała szans na niektóre przywileje.

      MI te studia dały dużo- właśnie jeśli chodzi o wiedzę “ogólnorozwojową”, szeroko pojętą.
      No ale taki kierunek;) trudno było się zamknąć w jednej wąskiej specjalizacji ( jak np. na chemii u małża)

      I większość osob z mojego roku była nietuzinkowa. No chyba mi się fuksnęło w świetle tego art.

      Mój mąż- studia “niehumanistyczne”, masówka, i zupełnie inne wrażenia miał. Tam na kontakt osobisty z prof. mogli liczyć tylko na serio wybitni. ( może i słusznie, bo szkoda czasu na przeciętne masy)

      • Zamieszczone przez Lea
        Dalej nie czytam, bo tekst jest tendencyjny, o czym świadczy to zdanie.

        tak uwazasz?
        Wydzwiek ma jednak dosyc zbiezny z opiniami, ktore slysze na codzien.
        Sprawa jest złożona, bo i studenci w kilku sprawach mają sporo racji. Niestety, poziom wiedzy studentów pierwszego roku jest żenująco niski i ciągnie sie to dalej (normą jest, ze na 4 roku srednio co 4 osoba ma problem z zastosowaniem tangensa do wyznaczenia dlugosci odcinka). Reforma systemuedukacji miala podobno spowodowac, ze mlodziez nauczy sie myslenia, a efekt jest wrecz odwrotny. Nowa matura to dramat – równia pochyła. Pocieszające jest to, że jednak w czasie studiów część osob daje sie wyprowadzić na ludzi (bo nie wiem czy wiecie, ale ustawa o szkolnictwie wyzszym naklada na uczelnie obowiązek edukacji i wychowywania )

        Zamieszczone przez ahimsa
        Mój mąż- studia “niehumanistyczne”, masówka, i zupełnie inne wrażenia miał. Tam na kontakt osobisty z prof. mogli liczyć tylko na serio wybitni. ( może i słusznie, bo szkoda czasu na przeciętne masy)

        Ahimsa, a wiesz ilu jest studentów, którym zalezy na kontakcie osobistym? Studentom zalezy na zaliczeniu – tylko niewielu chce sie czegos nauczyc. Brzmi to dosyc przerażająco, ale w chwili obecnej większosc moich studentow nie ma własciwie celu, nie wiedzą co ze sobą robić i nawet tego nei kryją i ich to nie martwi. Niektórych udaje się “zarazić”. Wielu (tych sprzed kilku lat) odkrywała juz pracując “że Pan/Pani przeciez to tłumaczył/a i pokazal/a praktycznie w taki prosty sposob”. Mysle, ze mogą czuc sie bezpieczni na rynku pracy w swojej dziedzinie – nie będą mieli za kilka lat konkurencji.
        Mamy konsultacje 2 razy w tygodniu – zgodnie z regulaminem uczelni – w sumie 4h. Jakos nie widac u nikogo tłumów, chyba ze tuz przed sesją 😉 Mimo to NIGDY nie wyrzucilam studenta, ktory przyszedl do mnie w innym terminie. Niejednokrotnie podejrzewałam, mialam nawet pewność, ze mial w serdecznym poważaniu, że w czyms mi przeszkadzal i nawet nie upewnil sie, czy trafil na godziny moich konsultacji (dla wyjasnienia – tabliczka wisi na moich drzwiach na wysokosci oczu przecietnego faceta w wieku 19-24).
        Mam wiele do zarzucenia części swoich kolegów, ale znacznie więcej studentom, a raczej ich rodzicom. Niestety, widac elementarne braki w wychowaniu.

        • Zamieszczone przez Usianka
          tak uwazasz?
          Wydzwiek ma jednak dosyc zbiezny z opiniami, ktore slysze na codzien.
          Sprawa jest złożona, bo i studenci w kilku sprawach mają sporo racji. Niestety, poziom wiedzy studentów pierwszego roku jest żenująco niski i ciągnie sie to dalej (normą jest, ze na 4 roku srednio co 4 osoba ma problem z zastosowaniem tangensa do wyznaczenia dlugosci odcinka). Reforma systemuedukacji miala podobno spowodowac, ze mlodziez nauczy sie myslenia, a efekt jest wrecz odwrotny. Nowa matura to dramat – równia pochyła. Pocieszające jest to, że jednak w czasie studiów część osob daje sie wyprowadzić na ludzi (bo nie wiem czy wiecie, ale ustawa o szkolnictwie wyzszym naklada na uczelnie obowiązek edukacji i wychowywania )

          Ahimsa, a wiesz ilu jest studentów, którym zalezy na kontakcie osobistym? Studentom zalezy na zaliczeniu – tylko niewielu chce sie czegos nauczyc. Brzmi to dosyc przerażająco, ale w chwili obecnej większosc moich studentow nie ma własciwie celu, nie wiedzą co ze sobą robić i nawet tego nei kryją i ich to nie martwi. Niektórych udaje się “zarazić”. Wielu (tych sprzed kilku lat) odkrywała juz pracując “że Pan/Pani przeciez to tłumaczył/a i pokazal/a praktycznie w taki prosty sposob”. Mysle, ze mogą czuc sie bezpieczni na rynku pracy w swojej dziedzinie – nie będą mieli za kilka lat konkurencji.
          Mamy konsultacje 2 razy w tygodniu – zgodnie z regulaminem uczelni – w sumie 4h. Jakos nie widac u nikogo tłumów, chyba ze tuz przed sesją 😉 Mimo to NIGDY nie wyrzucilam studenta, ktory przyszedl do mnie w innym terminie. Niejednokrotnie podejrzewałam, mialam nawet pewność, ze mial w serdecznym poważaniu, że w czyms mi przeszkadzal i nawet nie upewnil sie, czy trafil na godziny moich konsultacji (dla wyjasnienia – tabliczka wisi na moich drzwiach na wysokosci oczu przecietnego faceta w wieku 19-24).
          Mam wiele do zarzucenia części swoich kolegów, ale znacznie więcej studentom, a raczej ich rodzicom. Niestety, widac elementarne braki w wychowaniu.

          No właśnie to dla mnie abstrakcja- bo się zawsze “chciało”….
          Ale bardzo mi ułatwiła Prof.- bo to ona wyszła z inicjatywą. Ja byłam zbyt nieśmiała wobec majestatu;)

          Każdy kij ma dwa końce. Lewusów nigdy nie lubiłam. Takich, co to chcą tylko zaliczyć. Ale mało miałam takich, bo te studia to dla wariatów były;)))) co szli na nie z pasji- bo już na bank nie z chęci zysku

          • Chce jeszcze dodac, ze to nie jest problem wyłącznie naszego kraju. Mam porównanie do kilku krajów europejskich (studenci przyjezdzający na wymiane, nasi wyjezdzający i wyjazdy w ramach wymiany nauczycieli). Poziom edukacji w Polsce byl naprawde wysoki i to przy lichych nakladach na badania naukowe. Od jakiegos czasu widac różne dzialania, ktore powodują systematyczny spadek poziomu nauczania na polskich uczelniach.

              • Zamieszczone przez ahimsa
                Ja byłam zbyt nieśmiała wobec majestatu;)

                Ahimsa, to jest normalane w relacji uczen-mistrz, nad ktorej zanikiem tak wszyscy nagle ubolewają ze studentami na czele. A ja mialam w piatek taką sytuację: przyszedl student poprawiac kolokwium (4 raz!! o tym, ze od kilku lat co roku daje takie same zadania na zaliczenie juz pisalam na forumie, a jednak na niewiele sie to zdaje). No wiec przyszedl, w koncu sie nauczyl o co biega, zaliczyl, po czym słysze pytanie: “ma pani moze zszywacz? bo zaraz mam egzamin i musze ściągi pozszywać”

                :Szok:

                Pytam sie: kto ich tego nauczył? Skąd ten tupet i bezczelność? Skąd przyzwolenie na takie postawy? To nie jest porazka systemu edukacji i społeczenstwa w ogole?

                • Zamieszczone przez Usianka
                  tak uwazasz?
                  Wydzwiek ma jednak dosyc zbiezny z opiniami, ktore slysze na codzien.

                  Nie wiem, jaki ma wydźwięk, bo szczerze przyznałam, ze nie czytałam całego.
                  Jedno z jego pierwszych zdań świadczy o tym, że stawiano sobie jakies założenie, które trzeba udowodnić. Nie lubię czytac takich tekstów, niezależnie od tego, czy przedstawiają prawdę.
                  Nie lubie, ponieważ w pracy czesto musze wysluchiwac oficjalnych tendencyjnych raportow, robionych na zamowienie ministerstwa po to, by udowodnic wszystkim, jakie dobre jest siamto, a jakie zle tamto. Czyli zeby udowodnic sluznosc aktualnych zalozen – przy uzyciu argumentow, ktore dla osob siedzacych w temacie brzmia groteskowo. Przyklady:
                  – reforma oswiaty jest wazna, bo nauczyciele musza miec wiecej miejsc pracy
                  – badzmy za reforma, zeby zapewnic miejsca pracy przedszkolankom
                  (i zero argumentow o tym, jakie zalety ma podstawa programowa – cale to nasze forum bardziej ambitnie przesledzilo problem, niz ludzie odpowiedzialni za edukacje oraz za zapoznanie z reforma nauczycieli; efekt – niedawno jakis nauczyciel pytal tu na forum o podstawe programowa do szkol…)
                  – przyklad kolejny: gimnazja wprowadzono slusznie, poniewaz wzrosla liczba osob konczacych szkole i to jest dowod na to, ze nauka trwajaca o rok dluzej byla potrzebna
                  (innych argumentow brak, cisza na tym polu)

                  Kiedy wiec widze tekst, ze pisownia fonetyczna swiadczy o tym, ze ktos W OGÓLE nie czyta, a zarazem tekst ten ma pokazac, jak niski jest poziom studentow, to sie usmiecham nad niskim poziomem wiedzy u osoby wyciagajacej takie wnioski. Nie trzeba miec wielkiego doswiadczenia z osobami czytajacymi i nieczytajacymi, zeby zobaczyc, ze nie jest to regula. Znam wiele przykładów jej przecżacych – także wśród osob doroslych.
                  Wspomniano też tam coś o Einsteinie – tak się składa, ze był on dyskektykiem.

                  Poziom umiejetnosci studentow nie bierze sie znikąd. Poza tym jest on na pewno nierowny, jak poziom wszelkich innych grup osob uczacych sie czy pracujacych. Rozne sa uczelnie.
                  Ale zaczynanie omawiania sprawy od studentow to jest ogolnie pomylka. Czego sie jednak nie robi by tylko nie przyznac, ze bledy popelniane sa nizej. No chyba ze to uczelnie i wykladowcy uwsteczniaja studentow (co zreszta oczywiscie po czesci jest prawda, bo kazdy szybko chwyta, o trzeba robic, zeby przejsc dalej – i po prostu robi swoje, dostosowujac sie do poziomu poprzeczki). Przede wszystkim jednak jesli chodzi o zarzut, ze studenci nie czytaja ze zrozumieniem (bylo tam na poczatku zdanie o tym, ze wykladowca specjalnie mowi wolniej, zeby go zrozumieli). Powtorze to, co juz pisalam na tym forum:
                  jesli matura z jezyka polskiego sformulowana jest w taki sposob, ze uczniowie po gimnazjum w I klasie LO, na poczatku roku, otrzymuja ją do rozwiazania i w bardzo licznej grupie zaliczaja pozytywnie, a prezentacje z j. polskiego tez przygotowuja sobie juz w I klasie – to co robi sie przez 3 lata liceum? Zdobywa oceny, tak?
                  Ale co robi sie praktycznie, zeby zmotywowac, skoro uczen na poczatku dostaje sygnal, ze do matury w polskiego jest juz prawie gotowy, a ten sam sygnal dostaje nauczyciel (mowie o tym, jakie sa wyniki w moim miescie).

                  Ciezar nauki spoczywa na podstawowce i gimnazjum.
                  Madrzy panstwo od artykułów i prawienia nauk z gory powinni dostac taką gimnazjalną 32 – osobową klase na pare tygodni i pouczyc czytania ze zrozumieniem z jednoczesnym dostosowaniem wymagan i indywidualizacją zajec u 30% tej klasy oraz oczywiscie wypelnieniem funkcji wychowawczej. Moze by pojeli, ze sposobem na poradzenie sobie z niżem nie jest szukanie na gwalt mlodszych rocznikow i wmawianie nauczycielom, ze to pomoze im uratowac prace. Dlaczego mamy sie skupiac na ratowaniu pracy a nie na poprawie jej jakosci, czyli po prostu na zmniejszeniu liczby uczniow w klasach?

                  To zapewne nie na temat artykulu, ale go nie czytalam w calosci 😉

                  • Rozwinelas to co napisalam wczesniej – w PL pod hasłami reform rozklada sie system edukacji (na wszystkich poziomach i wina lezy zarówno po stronie administracji, nauczycieli, rodziców, jak i samych bezposrednio zainteresowanych czyli uczniów/studentów). To, ze pan dziennikarz napisal to w taki a nie inny sposob – cóż, takie jego prawo… wolnosc słowa i takie tam. Zreszta udowadnianiem tez cala nauka stoi, wiec ja akurat nei mam tego autorowi za złe 😉 Moge co najwyzej wysunąc kilka kontrargumentów. Tekst jest powierzchowny, nie ulega to watpliwosci – nie wymagajmy od autora, by rzetelnie przedstawil wszystkie aspekty sprawy w kilku akapitach. Traktowalabym to jako przyczynek do wiekszej dyskusji (moze w koncu…)

                    Odniose sie do tego:

                    Poziom umiejetnosci studentow nie bierze sie znikąd. Poza tym jest on na pewno nierówny, jak poziom wszelkich innych grup osob uczacych sie czy pracujacych. Rozne sa uczelnie.

                    Jest nierówny, ale jesli zechcemy porównac go ze stanem sprzed kilku lat – wnioski są niestety oczywiste. Wtedy tez byl nierówny, ale mimo wszystko duzo wyższy. Rozne sa uczelnie, oczywiscie, tylko ze podobne opinie słysze od kolegow z roznych stron – niezaleznie od tego w ktorej kategorii miesci sie jednostka. Ciekawa jestem, czy w innych dziedzinach obserwuje sie to samo.

                    Madrzy panstwo od artykułów i prawienia nauk z gory powinni dostac taką gimnazjalną 32 – osobową klase na pare tygodni i pouczyc czytania ze zrozumieniem z jednoczesnym dostosowaniem wymagan i indywidualizacją zajec u 30% tej klasy oraz oczywiscie wypelnieniem funkcji wychowawczej. Moze by pojeli, ze sposobem na poradzenie sobie z niżem nie jest szukanie na gwalt mlodszych rocznikow i wmawianie nauczycielom, ze to pomoze im uratowac prace. Dlaczego mamy sie skupiac na ratowaniu pracy a nie na poprawie jej jakosci, czyli po prostu na zmniejszeniu liczby uczniow w klasach?

                    Lea, jakie dramatyczne zmiany nastapily w zawodzie nauczyciela, ze przestal sobie radzic z nauczaniem, panowaniem nad grupą mlodzieży, wychowywaniem? W koncu nas tez ktos uczył i efekty jednak byly lepsze, a klasy tej samej wielkości (przynajmniej u mnie).

                    • Ja przez rok prowadziłem zajęcia.

                      Chciałem, aby były interesujące, przygotowywałem się.
                      Studentom na początku laborki tłumaczyłem na czym polega ćwiczenie, na co zwrócić uwagę.
                      Siadam spokojnie.. Robią. Nagle pojawiają się pytania o to, co wyjaśniałem kwadrans wcześniej.
                      Potem u mnie już były wejściówki. I studenci przychodzili przygotowani.

                      Generalnie trzymanie wysokiego reżimu na zajęciach dawało dobre rezultaty.
                      Nie każdy musi być studentem.

                      Ale tutaj daje o sobie znać walka uczelni o studenta (a za studentem idą pieniądze). I trochę się poziom obniża, bo kimś trzeba uzupełnić sale wykładowe.

                      • Zamieszczone przez Usianka

                        Lea, jakie dramatyczne zmiany nastapily w zawodzie nauczyciela, ze przestal sobie radzic z nauczaniem, panowaniem nad grupą mlodzieży, wychowywaniem? W koncu nas tez ktos uczył i efekty jednak byly lepsze, a klasy tej samej wielkości (przynajmniej u mnie).

                        Usianka, ja bym nie rozpatrywała tego tylko w kategoriach “zmiany w zawodzie nauczyciela”, bo sedno problemu gimnazjum nie leżu w samym nauczycielu.
                        Na to składa się wiele, różnych aspektów.
                        W starym systemie, gdy młodzież pozostawała w jednym, dobrze jej znanym środowisku (czyt. szkole podstawowej), osiągając wiek 12-14 lat inaczej się zachowywała, niż teraz, po przyjściu do nowej szkoły (gimnazjum). Niektórzy uczniowie przychodząc do gimnazjum nie radzą sobie emocjonalnie ze zmianą środowiska, chcą zaistnieć, pokazać jacy są dorośli (bo chodzą już przecież do gimnazjum, a nie podstawówki 😉 ), inni bojąc się odrzucenia przez grupę, za wszelką cenę starają się ukryć frustracje, jakie wynieśli z poprzedniej placówki. Wiek gimnazjalny jest wiekiem burzliwym u młodzieży. Jeśli do tego dodać jeszcze zmiany społeczne, etyczne i moralne jakie zaszły w ostatnich latach w naszym społeczeństwie oraz pogoń za pieniądzem opiekunów dziecka i ich brakiem czasu dla pociechy, nadzoru nad nią, otrzymujemy mieszankę wybuchową.
                        Tworząc gimnazja, ministerstwo dało sygnał młodym ludziom (którzy w większości przypadków jednak nie są jeszcze gotowi na podejmowanie istotnych decyzji, nie potrafią myśleć perspektywicznie i działać rozsądnie) sygnał, że oto są już prawie dorośli, bo przesunęli się o jeden szczebel w drabinie edukacyjnej. Pociągnęło to za sobą swawolę, naginanie reguł współpracy uczeń-nauczyciel oraz zaowocowało nagminnymi problemami natury wychowawczej.

                        W zawodzie nauczyciela jestem od ponad 10 lat. Pracowałam w różnych szkołach, na różnych poziomach, z młodzieżą w różnym wieku i o różnym poziomie intelektualnym. Odchodząc na macierzyński, a potem wychowawczy żegnałam klasy gimnazjalne, które już wtedy wydawały mi się klasami trudnymi, problematycznymi. Jednak to co zastałam wracając do tej samej szkoły po ponad 4 latach urlopów zszokowało mnie. Różnica w warunkach nauczania, zachowaniu młodzieży i jej poziomie intelektualnym sprawiła, że włosy mi dęba stanęły. 4 lata wcześniej sądziłam, że gorzej być nie może. Okazało się,………. że się myliłam 🙁

                        • Zamieszczone przez Usianka

                          Lea, jakie dramatyczne zmiany nastapily w zawodzie nauczyciela, ze przestal sobie radzic z nauczaniem, panowaniem nad grupą mlodzieży, wychowywaniem? W koncu nas tez ktos uczył i efekty jednak byly lepsze, a klasy tej samej wielkości (przynajmniej u mnie).

                          O tym akurat wielkiego pojęcia nie mam – bo ani nie pracowałam wcześniej, ani nie mogę powiedzieć, ze sobie nie radze 😉 Mówię jednak, że reformy są przeprowadzane z punktu widzenia zupelnie niebioracego tych spraw pod uwagę i jednoczesnie płacze się nad niżem i broni rękami i nogami przed tym, żeby klasy byly mniej liczne.

                          Co sie dramatycznie zmienilo – moge tylko zgadywac.
                          Nie bylo kiedys gimnazjow? Szkol, do ktorych idzie mlodziez w najtrudniejszym wieku, na sile trzymana o rok dluzej?
                          W ok. 80 % przypadkow konkretnych, z ktorymi pracuje wzrost agresji jest spowodowany tym, ze do nauki sa zmuszani ludzie, ktorzy chcieliby juz pracowac, a nie siedziec we wspolnych lawach do 16. roku zycia z bardziej ambitnymi naukowo i patrzec na to, jak nie maja przy nich szans w obecnym systemie, bo przecioez nikt nie sprawdza, kto dobrze podlacza akumulator albo zbija deski. Promuje sie tylko wiedze ew. wybitne sukcesy sportowe, na ktore nie stac ludzi, ktorzy nie maja do tego talentu.
                          Taki jest moj punkt widzenia, bo widze, ile dobrego daje w pracy z trudna mlodzieza po prostu danie jej zajec, ktore ją interesuja. Ale to nie bedzie chemia i fizyka, chocby nie wiem jak program byl skonstruowany.

                          Wszystko jednak podporzadkowano propagandzie sukcesu gimnazjow. Wg mnie w tym wszystkim nie daje sie szans niektorym mlodym ludziom, a w wielu szkolach zdolniejszych skazuje na rownanie ku dolowi.
                          Natomiast osrodki dla trudnej mlodziezy dzialaja tak, ze sobie nie radza z doprowadzaniem uczniow na zajecia. Osrodek zamkniety, a uczen nieklasyfikowany, bo nie wyszedl z pokoju na lekcje!
                          i co robia z takim uczniem.
                          Wraca do gimnazjum po 3 miesiacach. Czyzby prowadzacy osrodek wierzyli, ze skoro z pokoju nie wyszedl, to z domu wyjdzie i do szkoly dotrze?
                          (podalam tylko przyklad, nie uwazam, ze kazde dziecko z problemami powinno lądowac w osrodku i byc odseparowywane)

                          Co do tego, jak my bylismy uczeni – mam nieco inne zdanie… inne doswiadczenia po prostu…
                          wyszlam z bardzo slabej klasy, z ktorej 3 osoby poszly w ogole do liceum
                          nie moge wiec mowic ani o tym, ze byl tam wysoki poziom, ani o tym, ze nauczyciele sobie radzili
                          bo bieg dokola klasy za uczniem trudno mi nazwac radzeniem sobie
                          a robila to bezradna moja najlepsza nauczycielka w podstawowce
                          najlepsza, bo dydaktycznie byla wielkim umyslem i wiele jej zawdzieczam

                          a poza tym nastapila jedna dramatyczna zmiana, ktorej skutki beda przegromne
                          upowszechnienie internetu i komputerow generalnie
                          oswiata niestety nie chce widzec calkolsztaltu zjawiska i zamiast zachowac rownowage miedzy tym, co edukujace, a tym, co stanowi zagrozenie, uwaza, ze podniesienie poziomu wyksztalcenia jest uzaleznione wrecz od zakupu kazdemu uczniowi komputera i wyparcia ksiazek
                          nie widze inwestycji w madre programy, pedagogizacje rodzicow w sprawach zagrozen nalogiem komputerowym czy cyberprzestepstwami
                          jest natomiast wymog prowadzenia zajec z komputerem
                          a o przyszlego roku nawet na jezyku polskim – obowiazkowo ocena za poslugiwanie sie programami komp.

                          i nikt nie chce zostac z tyłu
                          jestesmy w ogromnym komputerowym wyscigu szczurow
                          do tego wiele dzieci wychowywanych jest przez gry i internet
                          a to co dzieje sie na naszej klasie i blogach uczniowskich i wyznacza mody i normy…
                          pomijam fakt, ze internet odrabia tez prace domowe, wyrecza w pisaniu, w sieganiu po slowniki, w czytaniu oczywiscie rowniez
                          niektorych nawet w zdawaniu egzaminu

                          wyciagasz reke i masz
                          i masz 16 lat i wiesz, ze nauczyciele musza cie ze szkoly wypchnac

                          jak tu uczyc sie pracy i odpowiedzialnosci?
                          niektorzy sie naucza..
                          niektorzy nie beda mieli szansy

                          • Zamieszczone przez Dziej

                            Generalnie trzymanie wysokiego reżimu na zajęciach dawało dobre rezultaty.
                            Nie każdy musi być studentem.

                            Ale tutaj daje o sobie znać walka uczelni o studenta (a za studentem idą pieniądze). I trochę się poziom obniża, bo kimś trzeba uzupełnić sale wykładowe.

                            dokładnie

                            • Zamieszczone przez Dziej

                              Generalnie trzymanie wysokiego reżimu na zajęciach dawało dobre rezultaty.
                              Nie każdy musi być studentem.

                              Ale tutaj daje o sobie znać walka uczelni o studenta (a za studentem idą pieniądze). I trochę się poziom obniża, bo kimś trzeba uzupełnić sale wykładowe.

                              Pieniądze idą nie tylko za studentem. U nas też (średnie szkoły ogólnokształcące) stale mówi się o tym, że musimy być konkurencyjni i “atrakcyjni dla klienta” i musimy rozważnie wystawiać niedopuszczenia i wszystkie, nawet najdrobniejsze oceny niedostateczne, bo inaczej zostaniemy bez pracy 🙁

                              • Zamieszczone przez Usianka
                                Chce jeszcze dodac, ze to nie jest problem wyłącznie naszego kraju. Mam porównanie do kilku krajów europejskich (studenci przyjezdzający na wymiane, nasi wyjezdzający i wyjazdy w ramach wymiany nauczycieli). Poziom edukacji w Polsce byl naprawde wysoki i to przy lichych nakladach na badania naukowe. Od jakiegos czasu widac różne dzialania, ktore powodują systematyczny spadek poziomu nauczania na polskich uczelniach.

                                O, to fajnie! w końcu przestaniemy odstawać….dorównaliśmy do “europejskiego” poziomu

                                • Zamieszczone przez Dziej
                                  Generalnie trzymanie wysokiego reżimu na zajęciach dawało dobre rezultaty.
                                  Nie każdy musi być studentem.

                                  Ale tutaj daje o sobie znać walka uczelni o studenta (a za studentem idą pieniądze). I trochę się poziom obniża, bo kimś trzeba uzupełnić sale wykładowe.

                                  Miałam przyjemnosc przez jakis czas prowadzic zajecia w mojej uczelni.
                                  I jak najbardziej zgadzam sie z pierwszym Twoim zdaniem 🙂
                                  Co do drugiego nie moge nic powiedziec poniewaz w tamtych czasach pieniadz nie szedł za Studentem 🙂
                                  No przynajmniej nie w takim sensie jak dzisiaj.

                                  • Zamieszczone przez Usianka
                                    Ahimsa, to jest normalane w relacji uczen-mistrz, nad ktorej zanikiem tak wszyscy nagle ubolewają ze studentami na czele. A ja mialam w piatek taką sytuację: przyszedl student poprawiac kolokwium (4 raz!! o tym, ze od kilku lat co roku daje takie same zadania na zaliczenie juz pisalam na forumie, a jednak na niewiele sie to zdaje). No wiec przyszedl, w koncu sie nauczyl o co biega, zaliczyl, po czym słysze pytanie: “ma pani moze zszywacz? bo zaraz mam egzamin i musze ściągi pozszywać”

                                    :Szok:

                                    Pytam sie: kto ich tego nauczył? Skąd ten tupet i bezczelność? Skąd przyzwolenie na takie postawy? To nie jest porazka systemu edukacji i społeczenstwa w ogole?

                                    Doobry! Bezczelność granic nie zna!

                                    Ale- miałam ćwiczenia z jedna panią mgr, która jak miała dyżur to poprosiła studenta czy by nie mógł oknem wyskoczyć ( parter) bo ona już nie chce więcej ludzi dziś przyjmować ( a tam czekali)-chciała się zamknąć od środka i udawać, że jej nie ma….

                                    • Zamieszczone przez Dziej
                                      Generalnie trzymanie wysokiego reżimu na zajęciach dawało dobre rezultaty.
                                      Nie każdy musi być studentem.

                                      Ale tutaj daje o sobie znać walka uczelni o studenta (a za studentem idą pieniądze). I trochę się poziom obniża, bo kimś trzeba uzupełnić sale wykładowe.

                                      Podpiszę się pod tym.

                                      • u mnie nie wymaga się, żeby student chemii, przychodząc na studia znał chemię. (więc to nie wina zaległości i braków z wcześniejszych etapów edukacji, chociaż te też widać).
                                        wystarczy, że będzie miał chęć się jej nauczyć na studiach. niby oczywiste: ktoś kto wybiera się na studia chemiczne, powinien mieć choćby cień zainteresowania tematem. większość nie ma.
                                        i to nie kwestia trudności materiału (pierwszy semestr to poziom szkoły średniej), ani dostępności wykładowców (nie znam prowadzącego, który odmówiłby konsultacji studentom, nawet jeśli to nie jego godziny konsultacji) to kwestia tylko i wyłącznie chciejstwa studentów.
                                        nie powiem, niektórym się chce, ale to pojedyncze przypadki (i z takimi przypadkami można zrobić naprawdę dużo).

                                        • Zamieszczone przez ahimsa
                                          Doobry! Bezczelność granic nie zna!

                                          Ale- miałam ćwiczenia z jedna panią mgr, która jak miała dyżur to poprosiła studenta czy by nie mógł oknem wyskoczyć ( parter) bo ona już nie chce więcej ludzi dziś przyjmować ( a tam czekali)-chciała się zamknąć od środka i udawać, że jej nie ma….

                                          jedna pani prowadząca u mnie na studiach w środku zajęć przerywała, patrzyła chwilkę w sufit po czym mówiła coś w stylu: ‘nie, ja już dziś nie mogę, muszę wcześniej wyjść – skończymy dziś na tym’ – po czym wychodziła :mrgreen: Zdarzało się to średnio raz w miesiącu

                                          inna na zajęciach pykała smsy prawie że bez przerwy

                                          Znasz odpowiedź na pytanie: czy student jest głąbem i dlaczego?

                                          Dodaj komentarz

                                          Angina u dwulatka

                                          Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                                          Czytaj dalej →

                                          Mozarella w ciąży

                                          Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                                          Czytaj dalej →

                                          Ile kosztuje żłobek?

                                          Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                                          Czytaj dalej →

                                          Dziewczyny po cc – dreny

                                          Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                                          Czytaj dalej →

                                          Meskie imie miedzynarodowe.

                                          Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                                          Czytaj dalej →

                                          Wielotorbielowatość nerek

                                          W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                                          Czytaj dalej →

                                          Ruchome kolano

                                          Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                                          Czytaj dalej →
                                          Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                                          Logo
                                          Enable registration in settings - general