Zaczynam widziec, ze Moldemu przydalaby sie komorka… I to nie do szkoly,bo tam mam go na celowniku,ale w domu. Nie mamy telefonu stacjonarnego,a Sz od czasu do czasu zostaje na godzine,dwie sam w domu i nie mam z nim kontaktu. To jest glowny powod,dla ktorego zastanawiam sie nad zaopatrzeniem go w ten gadget.A z drugiej strony Mlodzian jest jeszcze taki roztrzepany, ze nie wiem czy jej nie bedzie gubil co tydzien. Podacie mi jakies za i przeciw "zakomorkowania" dzieciaka.
Strona 2 odpowiedzi na pytanie: Czy "trzeciaki" maja juz komorki?
Makary lat 7 ( prawie), drugoklasista, komórkę ma od 2 lat. Początkowo na kartę, aly wychodziła za drogo, wiec zmieniliśmy na abonament (20 zł). Wcześniej zabierał telefon tylko na wyjazdy (np. wakacje z moja mama), odkąd poszedł do szkoły, to telefon poza domem ma przy sobie zawsze. Rzadko dzwoni, SMS prawie nie wysyla. W szkole z telefonami chyba większych problemów nie ma, w klasie tel. nie noszą tylko 2 osoby. Makary dzwoni do mnie sporadycznie, ja codziennie by zapytać, czy już mogę go odebrać, czy pojechał ze szkoła na basen, etc. Szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie, by on telefonu nie miał…
Moja Julka- drugoklasistka praktycznie już około roku ma telefon, tzn zabiera go kiedy wychodzi na podwórko, na dodatkowe zajęcia itp…postanowiliśmy jej dać ten telefon z mężem jakoś tak dla własnego spokoju. Zawsze mamy kontakt i orientację co i jak. Uważam, że to nic złego i żadne rozpuszczanie, jak niektórzy twierdzą.
dodatkową komórkę mamy od czasu gdy Zana została zostawać sama w domu tak na dłuższy czas – a zaczeła tak ok. 6 lat – wykorzystywana była tylko w tym celu
komórka jaka ma jest zawsze dziedziczona po mnie
na nówkę nieśmiganą musi poczekać i to długo
w szkole zakaz komórek
więc nie nosi jej do szkoły
nie nosi jej też na podwórko
nie chcę aby komórka przyciagneła kogoś nieodpowiedniego
zabiera jak idzie do kolezanki choć nie zawsze bo przecież ja mogę zawsze zadzwonić do mamy koleżanki.
Co jeszcze od miesiąca wraca sama ze szkoły
zaraz po przyjściu do domu melduje się telefonicznie że wróciła ze szkoły
komórka czeka na nią w domu w widocznym miejscu aby pamiętała o telefonie do mnie 🙂
gdy kolezanki i koledzy z klasy podostawali komórki na komunię jest bardziej uzywana
przez pierwszy tydzień był szał dzwonienia i pisania sms (pierwsze smsy mojego dziecka)
daliśmy dzieciakom a zwłaszcza naszej córce dwa tygodnie na opamiętanie. siedzieliśmy i obserwowaliśmy.
Szał minął po tygodniu
teraz od czasu do czasu pogada czy posmsuje z kolezanką
ale czesciej do siebie dzownią w ważnych sprawach, odpisania lekcji czy co było zadane bo zapomniałam.
także nie muszę nic blokować
na konkursy telewizyjne i takie tam tez nie zadzwoni
bo wie że to ściema
Każdy sam decyduje, jak postępuje. Telefon oczywiście wiele ułatwia, ale osobiście trochę śmiesznym wydaje mi się kontrolowanie, czy dziecko już wyjechało ze szkołą na basen, czy już z powrotem dotarli do szkoły, etc. Oddajemy dziecko pod opiekę szkoły więc wypadałoby byśmy zaufali kadrze nauczycieli. W szkole Michała jest to zdecydowanie postrzegane jako dziwactwo, a wychowawczynie (nawet ze starszych klas) wcale nie kryją się z uśmieszkami jak widzą, jaki cyrk niektórzy rodzice robią.
Popieram meldowanie się po powrocie ze szkoły, bądź korzystanie z komórki podczas wyjazdu wakacyjnego. Są takie miejsca i okoliczności, które w moim odczuciu usprawiedliwiają korzystanie z telefonu, ale wyjście do szkoły, czy na plac zabaw wg mnie do takich nie należy.
Przyznam też, że bawi mnie pewność rodziców co do tego, że ich dzieci nie bawią się telefonami, nie grają na nich w szkole, a telefony leżą sobie spokojnie w torbie/plecaku. Za dużo widziałam by w to uwierzyć 😉
W czasie rozpoczęcia roku szkolnego, w czasie akademii, uczennica drugiej klasy wyciągnęła komórkę i wstała i zaczęła robić nią zdjęcia. Koleżanki siedzące obok z żalem w głosie stwierdziły, że szkoda, że rodzice nie chcą jeszcze kupić im telefonu bo też by sobie chętnie zdjęcia porobiły…..
Uczniowie gimnazjum potrafią w czasie zajęć wysyłać do siebie wzajemnie SMSy. Nie ważne, czy to zwykła lekcja, czy kartkówka. W czasie pisania prac nauczyciele muszą chodzić i zaglądać w uszy by sprawdzić, czy uczniowie nie siedzą ze słuchawkami w uszach (proceder powszechny). Zamiast przepisywać z tablicy/książki, uczniowie wyciągają komórki i fotografują zamiast przepisywać. A o tym, ile razy ktoś musiał wcześniej zakończyć egzamin, bo zapomniał telefonu zostawić poza salą, to już nawet nie wspomnę.
Zgadzam się z opinią, że dzieci nie powinny nosić telefonów do szkoły- ja również tego nie praktykuje… Natomiast w innych przypadkach jest to wygodne….mieszkam na osiedlu, córka niekoniecznie siedzi przed blokiem, czasem chce iść kawałek dalej przed blok koleżanki, a kiedy chce ją przywołać to poprostu dzwonię, nie musząc schodzić po nią (dodam że mam 1,5roczniaka i musiałabym go brać ze sobą, idąc po córkę)
ja swojej każę meldować jak zmienia miejsce zabawy
wtedy wiem gdzie ją szukać
musze wiedzieć gdzie sie bawi.
Mój synek ma przykazane to samo i sztywno się tego trzyma. Telefon taki bardzo prosty w obsłudze, bez bajerów, kupiliśmy w mixie, abonament nja miesiąc ok 30 zł i jakby coć to zawsze mozna dokupić karte, ale jeszcze nigdy nie przekroczył kwoty abonamentu.
Miałam wątpliwości, czy kupować dziecku telefon ale teraz jestem zadowolona, że go ma.
komórka
ja kupiłam na 8 urodzinki komórkę, gdyż wjeżdżały na kolonię.
Ja miałem komórkę pierwszą w wieku 20 lat. Jakoś żyłem – czyżby teraz dzieci były mniej zaradne że j potrzebują, myślę że nie.
Wiktor-drugoklasista-ma-dostał w tym roku-wysłużoną komórkę-ale tylko dlatego,że sam wraca po szkole do domu i czuję się pewniej wiedząc,że mam z nim kontakt.W szkole ma zakaz wyjmowania komórki z plecaka.
A ja chyba zweryfikuję swoje podejście i od jutra Dawid dostanie komórkę do szkoły.
Dawid po lekcjach odbiera młodszego brata ze świetlicy, razem idą na obiad i tam czekają na mnie. Wczoraj pomyliły mi się godziny. 40 minut później zadzwoniła do mnie nauczycielka, którą Dawid poprosił o kontakt ze mną, ale gdyby miał telefon, to mógłby zadzwonić wcześniej. Dawid to nic – duży facet, ale jego młodszy brat (sześciolatek) panikował, że mnie nie ma.
Doskonale rozumiem tem strach Mlodszego. Ja pamietam z dziecinstwa,kiedy rodzice zostawili nas same w domu,bo musieli cos zalatwic.Komorki jeszcze byly "niewynalezione",a telefon stacjonarny mieli tylko "wybrani". To bylo zimowym popoludniem i zalatwienia przedluzyly im sie do wieczora.Do dzis pamietam moj strach i jakie mysli kolataly mi sie po glowie.Jak biegalam od okna, do okna i wypatrywalam czy juz wracaja. Nie chcialabym, zeby moje dzieci stresowaly sie z powodu przedluzajacej sie nieobecnosci,dlatego komorka juz jest i w kazdej chwili mlodzi moga zadzwonic i upewnic sie, ze wszystko w porzadku.
Znasz odpowiedź na pytanie: Czy "trzeciaki" maja juz komorki?