Nie ukrywam, że natknął mnie jeden z równoległych wątków
Czy interweniujecie w każdą kłótnie między dziećmi?
Nie ukrywam, że ja staram się robić to jak najrzadziej, nie widzę powodu do interwencji jak jedno drugiemu strąci przypadkowo zabawkę, zepsuje babkę z piasku czy nawet jak zauważę, ze zabawka celowo została zabrana.
Być może błędnie ale zawsze czekam jak konflikt dzieciaki same rozwiążą dając im szansę na załatwienie sprawy między sobą
Ja przejmuję inicjatywę jeśli widzę, że konflikt narasta np. zaczyna się szarpanina, chłopaki zaczynają się bić czy też gryźć.
Podobnie zachowuję się na placu zabaw, jednak czytając to forum, obserwując niektóre mamy na placu zabaw wnioskuję, że takie zachowanie może być bardzo źle odebrane przez innych.
Przykład z wczoraj : Wojtek w piaskownicy z autem, bawi się kijem – przychodzi drugie dziecko i bez zastanowienia bierze samochód młodego- na co opiekunka stanowczo mu nie pozwala – nie wolno to nie Twoje, masz swoje zabawki i autko wyrwane z rączki malucha postawione przed Wojciem- ja rozumiem, ze powinno się uczyć, że są rzeczy moje własne i czyjeś o które powinno się pytać – ale czy w takiej np. sytuacji nie lepiej sprawę “zostawić do załatwienia” właścicielowi zabawki (ryzykując różny, nie zawsze oczekiwany finał)
Strona 4 odpowiedzi na pytanie: Czy zawsze trzeba interweniować w "kłótnie" dzieci?
gdy razi wychowanie
Ja może tak troszke w innej sprawie zapytam.Jak zachowujece się,gdy w Waszym domu pojawia się dziecko-demolka. Sposób wychowania dzieci to sprawa indywidualna i każdy niech kreuje swoje własne zasady.Ale gdy te elementy złego wychowania “wyłażą” w moim domu to szlak mnie trafia i… Nic nie mówię.Wkurza mnie to,bo ja wpoję mojej Nadii np.że nie wchodzi się w butach na kanapę(a dzieci gości wchodzą,matka nie reaguje bo w domu swoim tez tak robią). Nauczę ją(albo przynajmniej będę się starała)szacunku do cudzych i własnych zabawek-a dzieci gości tłuką sie grzechotkami,rzucają po podłodze,rozrywają książeczki.Oczywiście matka nie reaguje.A ja po wizycie wkurzona na siebie na maxa,że taka dupa wołowa ze mnie i nic nie powiedziałam,żeby gości nie urazić.jak zachowujecie się w takich sytuacjach?
ja sie z tym zgadzam w 200% i tak też tłumaczę mojemu małemu.
ani przez chwile inaczej nie pomyslałam 🙂
Aniast, ja ze swojego doswiadczenia wiem jaka bylam zla na siebie, gdy chcialam sie odezwac w jakims tam momencie a wstydzilam sie (nawet juz w szkole, gdy nauczyciel o cos pytał, wiedzialam, a jednak….). Bo nikt mnie nie zachęcał, nie pokazal jak mozna sprawe zalatwic. Nie pisze tu o zmuszaniu i nakazach tylko o przykładzie i zachęcaniu. Oczywiscie nie moge zakladac, ze Emilka bedzie miala takie czy inne podejscie, ale staram sie wykorzystac tyle mozliwosci ile przyjdzie mi do głowy – a nóz coś okaze sie jej pomocne. Dlatego prosze o podpowiedzi – jak dodac jej odwagi. Tym bardziej, ze sytuacja nie zdarza sie tylko w obecnosci doroslych – ma to miejsce rowniez wtedy, gdy sprawa rozgrywa sie miedzy Emilka i drugim dzieckiem.
Zrozumiałam o co pytasz:) choć nie dokładnie na pytanie odpowiedziałam
Jak dodać odwagi nie wiem, chciałam napisać tylko, że np. przełamanie wprost może nie przynieść efektu
Jam rodzice nie reagują, to mówięc delikatnie do dziecka “oj, ale tak nie wolno, u nas się nie skacze po kanapach, nie chodzi w butach, czy co tam chcesz;)”… jeśli aluzja nie trafi do rodziców – to się poddaję i spokojnie czekam końca gościny… A po wszystkim… odkurzacz i mop w rękę i jadę hihi. A o Nadię się nie martw… to, co jej przekażesz i wpoisz, nie zostanie zniweczone przez dwójkę dzieci…
No, nareszcie koniec truskawkowej perwersji! 😉
Moje strasznie bystre dziewczę zapytało nawet, co ten człowiek truskawce robi, brrrrr….
No to się cieszę, że choc jedna zadowolona ze zmian!;) mój mąż stale się gorszył tym podpisem. Przynajmniej kilka razy dziennie go przeżywał. Ja nie wiem…:p
ps. truskawka to wycinek z obrazu! tak, tak;) tylko dodana animacja była. Ot, tajemnica! to nie ja robię takie dziwne dzieła sztuki:)
Jestem tego samego zdania, co Ty. Niech dzieci same się dogadują, a interweniuję jedynie w skrajnych przypadkach (czyt.rękoczyny).
Jula wie, że zanim od kogoś coś weźmie, to musi zapytać, czy może więc tym samym wie, że ona sama decyduje czy da zabawkę czy nie.
Asiu – Ty na pewno o swoich spokojnych Aniołkach piszesz?;)
Mam takie same poglądy. Julki zabawki są jej zabawkami i nie widzę nic niestosownego w tym, że bywają momenty, czy sytuacje w których nie chce się nimi podzielić. Sama decyduje o nich więc nie puszczam tekstów “no pożycz, trzeba się dzielić itd”.
nie mam oporów
zwracam uwagę i obcym dzieciom
belfer jednak ze mnie wyłazi 😉
Ja niby mam podobnie, tylko nie mówię że podziel się bo trzeba, tylko: pamiętaj, żebyś nie płakała, jak się np. Kasia następnym razem nie będzie chciała się z tobą podzielić.
Wtedy wybór daję dziecku, albo ona się nie dzieli i wtedy nie dostaje np. nic w zamian, albo się dzielą wspólnie.
kurcze, zazdroszczę tej asertywności…muszę chyba poćwiczyć przed lustrem przed wizytami małych demolek;)
ja też
Jak mama nie reaguje, to wtedy ja zwracam uwage, lub mówię mamie, żeby dziecko zabrała.
A co robić gdy?
A ja troszkę inne mam pytanko.
Chodzi o ciocie dziecka. Liw i kuzynka rozrabiają w namiociku. Słyszę: “Liwia, bo zaraz wyjdziesz stąd, ciocia cię nie zaprosi”, rozrabiają obydwie równo a uwaga zwracana jest Liwii. Albo: “Liwia bo zaraz dostaniesz lanie”, ja mówię: “abolutnie nie, bo my dzieci nie bijemy”, ciocia: “cicho, jak się mówi, że tak, to tak”, ja do Liwii: “absolutnie nie pozwolę Liwci zlać” i do cioci: “my ją uczymy, że nie wolno bić”. Następna sytuacja, dziewczynki biegają, ciocia z krzykiem: “dziewczynki co ja powiedziałam, żeby nie biegać”. Liwia zwykle jest przeze mnie zachęcana do biegania. Oprócz tego nie mogą razem tańczyć, trzymać się za rączki, żeby kuzynki nie przewróciła i ciągle zwraca się jej uwagę. Denerwuje mnie to, bo wszystko na co ja pozwalam, jest tam (u ciotki) Liwii zabraniane. Jak reagować?
Nie chodzić tam.
Imho Was tam nie lubią 😉
A ja nic nie mówię. Dzieci, jak dzieci, czasami zapominają, co im wolno, a co nie. I to nie jest moim zdaniem kwestia złego wychowania. Ludzie dorośli czasami nie potrafią się zachować, więc nie oczekujmy od dzieci, że będą stać u kogoś w domu na baczność. Dzieci są różne. Swoją drogą, nauczyłam się, żeby nie deklarować się na zapas, czego nauczę swoje dzieci, bo ” w praniu różnie to wychodzi”. Przekonałam się na własnej skórze.
No nie?
Jednak ciotka mieszka w jednym domu z teściową, więc wizyty są nieuniknione, poza tym ona dzwoni co tydzień i pyta czy będziemy? Wizyt unikam jak mogę. Ostatnio lekko się poprawiło, bo powiedziałam, że każdy wychowuje dzieci jak chce. Ciotka często krytykuje i mnie i męża w obecności dziedzi. Ja też miałabym coś do powiedzenia o jej wychowaniu dziecka, ale tego nie robię, bo chcę uniknąć awantury, poza tym uważam, że to nie moja sprawa.
Ale jednak rodzic powinien reagować, jak tego nie robi, to uczy dzieciaka, że takie zachowanie jest oki.
Znasz odpowiedź na pytanie: Czy zawsze trzeba interweniować w "kłótnie" dzieci?