Czym jest adopcja?

Specjalnie zakładam ten wątek tutaj, a nie w adopcjach bo chce poznać wasze zdanie.
Chyba każda z nas prędzej czy później przerabiała ten temat w myślach….
Powiedzcie mi, czy adopcja naprawdę jest tylko substytutem rodzicielstwa biologicznego, ostatnią deską ratunku tonącego….działaniem w pełni desperacji w obliczu wyczerpujacego się, lub wyczerpanego arsenału wojennego weteranki.
Czy to, ze na warsztatach adopcyjnych wcale nie przygotowuje sie rodziców na przyjęcie dziecka tylko robi sie mu “pranie mózgu” wypunktowując co traci w porównaniu z rodzicielstwem biologicznym, to jest w porządku??? Tak to ma wyglądać????
Że pani- na warsztatach – mama mieszana twierdzi, ze jej syn adopcyjny płakał, gdy go wzieła pierwszy raz na ręce, córka biologiczna od razu sie uspokoiła, czy to naprawde jest ludzkie?, że sie mówi rodzicom adopcyjnym, ze ich dzieci wcale nie traktują ich jak rodziców, ale jak kolejne opiekunki….????
I jak sie ma do tego wszystkiego ten wiersz…..

[I]Nie ciało z mego ciała
Ani kość z mej kości,
A jesteś cudem mym.
W każdej minucie pamiętam,
Że nie rosłeś pod mym sercem,
Tylko w nim. [/I]

Prosze was o opinie… bo ja spać nie mogłam dzisiaj… wiem, ze mi jest łatwo gadać, bo mam dzieci, ale czy to naprawde tak jest? Mam koleżankę, która za jakieś dwa, trzy tygodnie rozpoczyna ostatni etap czekania na adoptusia…. czekanie na telefon. I to wszystko słyszałam z jej naprawdę pełnych żalu i smutku słów.
Pozdrawiam.

69 odpowiedzi na pytanie: Czym jest adopcja?

  1. Ja napiszę krótko. Kiedyś myślałam, że adopcja to piękna sprawa i jeśli nie będę mogła mieć własnego dziecka to je adoptuje i już, żaden problem. Ale kiedy okazało się, że mamy problemy z zajściem w ciążę to adopcja stała się ostatecznością. Jednak pragnienie własnego dziecka, z naszymi genami, a przynajmniej z mojego brzucha stało się strasznie silne. I wiem na pewno, że do tego trzeba dojrzeć. Cieszę się że nie musiałam.

    • Moja koleżanka adoptowała trzyletnią dziewuszkę….mała jest dla niej całym światem teraz, ma już 6 lat.
      A mimo to, koleżanka powiedziała: “Gdybym wiedziała z góry co mnie czeka i przez co będę musiała przechodzić, drugi raz już nie zdecydowałabym się na adopcję” 🙁
      Straszne były dla mnie te słowa, bo widzę, jak małą kocha 🙁

      • Mimo iż w porównaniu do wielu z WAS jesteśmy z M na początku walki o Maleństwo – myślałam już co będzie jeśli wszelkie możliwe i dla NAS dostępne metody zawiodą – adopcja – nie wiem… tak jak napisała Ewa – do tego trzeba dojżeć… ja narazie nie chcę dojżewać do tej decyzji… wierzę, staram się wierzyć, że doczekamy się swego Maleństwa! Tak bardzo pragnę przejść przez etapy ciąży, porodu, opieki nad Cudem od samego poczęcia… nasze geny… nasze tylko nasze…. Podziwiam ludzi którzy adoptują dzieci, oni muszą włożyć dużo więcej serca i cierpliwości w wychowanie – bo przecież biologiczna mama nie potrafi myśleć tylko w kategoriach “tak trzeba” – często myśli “przecież miałam pod sercem – jak mogę zabronić zabrać itp”…. przykład podałam może nie najtrafniejszy, ale mam nadzieję, że zrozumiecie o co mi chodzi….

        • Zamieszczone przez Ewami
          Ja napiszę krótko. Kiedyś myślałam, że adopcja to piękna sprawa i jeśli nie będę mogła mieć własnego dziecka to adoptuje i już, żaden problem. Ale kiedy okazało się, że mamy problemy z zajściem w ciążę to adopcja stała się ostatecznością. Jednak pragnienie własnego dziecka, z naszymi genami, a przynajmniej z mojego brzucha stało się strasznie silne. I wiem na pewno, że do tego trzeba dojrzeć. Cieszę się że nie musiałam.

          ujęłaś to najtrafniej… dokładnie to samo myślę…
          kiedyś wydawało mi się “jak nie będę mogła urodzić to adoptuję” i nagle okazało się, że chcę by na mnie patrzyły znajome oczy, ten sam uśmiech…..
          I już nic nie było proste…
          Teraz wiem, że nie byłabym w stanie traktować tak samo dziecka biologicznego i adopcyjnego…
          Dla kogoś to może byś małostkowe… ale tak czuję…

          • Wydaje mi się,że ta adopcyjna miłość jest o wiele trudniejsza i skomplikowana,trzeba się jej uczyć,trzeba mieć świadomość,że adoptowane dziecko jest często dużo bardziej poranione niż niejeden dorosły człowiek.
            Do adopcji potrzebna jest odwaga ze strony przyszłych rodziców i być może dlatego ośrodki stawiają wysokie wymagania i nie owijają niczego w bawełnę.
            Ja bardzo chciałabym urodzić własne dziecko,poczuć te kopniaki, zobaczyć w tym maleństwie odbicie mojego męża i moje własne -to taka cudowna kumulacja miłości.
            Jeśli chodzi o adopcję,jest to dla nas temat otwarty i nie mówimy “nie”. Aczkolwiek nie ukrywam,że bardzo chcielibyśmy mieć własne dziecko…

            • Zamieszczone przez aqq
              Wydaje mi się,że ta adopcyjna miłość jest o wiele trudniejsza i skomplikowana,trzeba się jej uczyć,trzeba mieć świadomość,że adoptowane dziecko jest często dużo bardziej poranione niż niejeden dorosły człowiek.

              ….. i znacznie odporniejsze od naszych (biologicznych) dzieci.
              Mam kumpelę, która jest rodziną zastępczą dla 6 dzieciaków. Oprócz tego ma jeszcze 2 swoich biologicznych. Pamiętam jak kiedyś mi powiedziała ” dzieci nie można traktować identycznie. Nasze są jak róża w ogrodzie, byle przeciwność może je złamać. Tamte są jak stokrotki przy drodze, nadepniesz a same się podniosą”
              Tego się nauczyła na kursach przygotowawczych dla rodzin zastępczych… coś w tym jest…
              I nie chciałabym żebyście odebrały to w ten sposób, że te “zastępcze” są traktowane przez nią gorzej… inaczej, po prostu inaczej.

              • nie wierzę że nie można kochać tak samo dziecka biologicznego i adoptowanego, takie dziecko tak samo jak biologiczne potrzebuje miłości, opieki, czułości a gdy to otrzymuje patrzy na Ciebie tak samo, tym cudnym wzrokiem pełnym zaufania i miłości, tak myślę…..jestem dziwnie spokojna że tak samo pokochałabym adoptowane, może głupio że to tak porównam ale mam psa, nie urodziłam go rzecz jasna;) a kupiłam i kocham go nad życie, nie oddałabym go mimo że czasem jest nieznośny.:D…..może głupie porównanie ale tak mi się skojarzyło…
                Gablysiu słowa tej pani, mamy mieszanej o tym że dziecko adoptowane płakało, a biologiczne uspokoiło się hmmm- bezsensu….takie tam gadanie….choć napewno dziecko biologiczne zna już matkę a adoptowane musi się jej nauczyć, poznać-może przez takie gadanie chcą przygotować na to rodziców, bo jest to pewnie trudniejsze rodzicielstwohmmm

                • Kajuś wszystko zależy od człowieka… od sytuacji… mnie się wydaje, że nie traktowałabym tak samo… dlatego nie porwę się na adopcję mając Mysię… gdyby jej nie było sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej…
                  Też mam zwierzaka w domu, nie urodziłam mojego kota ale jest z nami dłużej od córci… rozpieszczony do granic wytrzymałości (nawet go synkiem nazywamy ;)) ale jednak jest na drugim miejscu…
                  Durne to porównanie dziecka adoptowanego do zwierzaka (to nie to samo przecież :eek:) ale chodzi o pewne zachowanie… biologiczne byłoby pierwsze…

                  • Bardzo Wam dziękuję za wszystkie wypowiedzi….
                    Ja myślę cały czas o tym od wczoraj…
                    “powiedzieliśmy rodzicom o adopcji- przyjeli do wiadomości, nie widziałam radośći, zresztą z czego tu sie cieszyć….”
                    jakie to strasznie smutne slowa:(

                    Ja do tej pory uważałam adopcje jako pewien rodzaj drogi do dziecka…. na równi z korzystaniem z banku spermy, czy adopcją zarodka….
                    …. ale to chyba jest faktycznie ten sam koniec…. próg przed czarną dziurą… w którą nikt nie chce patrzeć- bezdzietnością.

                    Mam wielką nadzieję, ze moja koleżanka znajdzie ukojenie w…. miłości do tego dziecka. Bo miłość napewno jest….. przecież nie da się nie kochać małego dziecka…

                    • Ja obecnie jestem w drugiej ciąży ale o pierwsze dziecko dość długo się starałam i też myślałam już o adopcji tym bardziej, że miałam 30 lat a zajść w ciążę nie mogłam. Tak jak większość kobiet pragnęłam własnego dziecka chociażby żeby poczuć jak to jest w ciąży ale powiem Wam, że mam taki charakter, że gdyby się nie udało to nie byłaby to straszna tragedia. Może dlatego, że miałam męża sprzymierzeńca, który zgadzał się na adopcję może dlatego, że sowjego czasu oboje byliśmy wolontariuszami w domu dziecka w każdym razie jest to dla mnie normalne wyjście w takiej sytuacji.

                      Piszecie, że procedury są straszne ale jak pomyślimy ile niektóre dziewczyny przeszły lecząc się latami albo dziewczyny w zagrożonych ciążach to i to da się przejść. Ważne żeby mieć upragnione dziecko nawet jeśli Panie w ośrodkach są niemiłe itp, będąc w ciąży też spotkacie się czasem ze złym potraktowaniem przez lekarza ale co tam liczy się cel -dziecko!!!
                      Ja po prostu do tego wszystkiego nie podchodziłabym osobiście takie mają procedury są nieufni i tyle.
                      Swoją drogą przyznam Wam się, że jeszce myślę o zaadoptowaniu trzeciego dziecka ale zobaczymy jak się wszystko ułoży. Mam nadzieję, że nie będę ich inaczej traktowała i równo kochała. Tym bardziej, że marzyła mi się dziewczynka a swoich będę miała raczej dwóch chłopców to w końcu mogłabym spełnić moje marzenie ;))

                      A co do “inności” dziecka adoptowanego to powiem Wam, że mój biologiczny urodził się kompletnie różny od nas rodziców (my drobni – on kolos) od pierwszych chwil był płaczliwy i strasznie wrażliwy na dotyk wcale się nie uspakajał i przez kilka pierwszych nocy w szpitalu nawet oka nie zmrużyłam więc ja w takie bajki (że biologiczne się szybciej uspakaja) nie wierzę- zbieg okoliczności i już. Są po prostu różne dzieci.

                      Wiadomo, że jak adoptujemy kilkulatka to ma już swój bagaż doświadczeń i trzeba sporo pracy aby do niego dotrzeć i go wychować. Jednak ja ze swoim pierworodnym też niemało przechodzę…. My z mężem prawie się nie kłócimy o żadnej agresji nie ma mowy a dziecko co….. na zakazy reaguje agresją rzuca się i gryzie i skąd takie zachowania…???
                      MOże gdybym nie miała takiego urwisa w domu miałabym inne zdanie ale trafił nam się niezły egzemplarz 😉

                      • Acia zgadzam się z Toba ! po prostu są różne dzieci! aniołki, wrażliwce itd itd i moim zdaniem mówienie żę biologiczne się uspokojało a adoptowane nie jest zupełną pomyłką…..to zbieg okoliczności i tyle
                        Gabi i zgadzam się z Tobą że nie można nie kochać dziecka!:)nie można….

                        • Zamieszczone przez kaja26

                          nie można nie kochać dziecka!:)nie można….

                          mozna.

                          przez moje zycie przewinelo sie kilkoro przysposobionych dzieci, ktore byly mi towarzyszami. wszystkie pozostawily po sobie slad, JEDNO dobe wspomnienie.
                          wynioslam szkole zycia i nauke spierniczania z kontaktu z “biednymi samotnymi dziecmi”.

                          • Wczoraj, zupełnie niespodziewanie zapytałam się Mężulka czy jeśli nie uda nam się spłodzić własnego Maleństwa czy adoptujemy maleńkie dziecko, usłyszałam:
                            “Kochanie cały czas wierzę, że nam się uda, mamy za sobą dopiero rok starań i 2 IUI, teraz czeka nas oboje leczenie, potem jest jeszcze in vitro, ale jeśli z jakiś powodów Bóg nie obdarzy nas własnym dzieckiem – adoptujemy maluszka…”

                            Czy coś dodać? Jestem spokojniejsza… wiem, że gdyby jednak wszystko inne zawiodło – sięgniemy po “ostateczność” i adoptujemy dziecko….

                            • Zamieszczone przez szpilki
                              mozna.

                              przez moje zycie przewinelo sie kilkoro przysposobionych dzieci, ktore byly mi towarzyszami. wszystkie pozostawily po sobie slad, JEDNO dobe wspomnienie.
                              wynioslam szkole zycia i nauke spierniczania z kontaktu z “biednymi samotnymi dziecmi”.

                              źle się wyraziłam, jasne że można! skąd te wszystkie rewelacje w tv:(
                              ja raczej wyrazałam własne zdanie, nie wyobrażam sobie adoptowania malucha wpatrzonego w Ciebie, ufającego Ci i traktowania Go w inny sposób niż dziecka urodzonego, ale to tylko teoria z mojej strony…. Niewiem tak naprawdę co by było gdyby dziecko nie spełniało moich oczekiwań? czy mogłabym poczuć to o czym piszecie? wydaje mi się że nie,bo przecież dziecko biologiczne często też daje w kość i tylko dlatego że noszę je od zarodka w sobie jemu potrafię wybaczyć, zapomnieć wszystko? ale to tylko teoria, dawno przestałam ferować jednoznaczne sądy…

                              • Zamieszczone przez kaja26
                                nie wyobrażam sobie adoptowania malucha wpatrzonego w Ciebie, ufającego Ci i traktowania Go w inny sposób niż dziecka urodzonego (..) niewiem tak naprawdę co by było gdyby dziecko nie spełniało moich oczekiwań?

                                problem zaczyna sie kiedy TY nie spelniasz wymagan adoptowanego dziecka.
                                i stad sie biora dramaty.

                                • Ufff, to taki trudny temat…
                                  Jedna z moich pierwszych rozmów z mężem dotyczyła problemu “a co jeśli nie będziemy mogli mieć dzieci?” (pomijam fakt, że w ogóle nie było wtedy mowy o sexie,a co dopiero o małżeństwie!). Uspokoiła mnie odpowiedź, że w razie czego adoptujemy. Gorsze jest to, że ja już wtedy miałam przeczucie, że nie będę mogła mieć dzieci (i sobie wykrakałam, taka samospełniająca się przepowiednia :()

                                  Teraz, po prawie 4 latach starań jestem pewna, że nie chcę adoptować dziecka i samą mnie to przeraża! Dlaczego? Właśnie ze względu na procedury, nieludzkość ludzi zajmujących się tym z urzędu, “sprzedawanie” dzieci. No i najbardziej egoistyczne – boję się, nie czuję się na tyle silna i gotowa przyjąć dziecko bez względu na wszystko. Jeśli okaże się, że urodziła je pijąca alkoholiczka, a to my będziemy musieli zmagać się z zespołem FAS (alkoholowy Zespół Płodowy), jeśli dziecko okaże się agresywne… Nie jestem na tyle silna, aby zdecydować się na takie ryzyko. Dodam, że znam rodzinę z takim problemem.

                                  Tak czy inaczej wierzę, że jeśli tak ma być to kiedyś dojrzeję do tej decyzji. Nie musi to być przecież za rok czy dwa, a nawet za pięć… Daję sobie czas, do tej pory się szarpałam, teraz chcę zaakceptować swoje ograniczenia, żyć w zgodzie ze sobą…

                                  Natomiast bardzo denerwuje mnie podejście wielu osób do adopcji. W skrócie: zdecydujcie się na adopcję, a na pewno zajdziesz w ciążę (mnóstwo jest takich przypadków, o czym na pewno wiecie). Nie chcę, żeby adopcja była sposobem na niepłodność. To ma być świadomy wybór z przyjęciem jego wszystkich konsekwencji…

                                  A jeszcze jeśli idzie o zwierzęta, to w moim przypadku baaaardzo wypełniają lukę spowodowaną bezdzietnością… Do psa mówię, żeby poszedł pobawić się z bratem (kotem :D) i nie uważam, żeby to było coś złego, strasznego…

                                  • Zamieszczone przez szpilki
                                    problem zaczyna sie kiedy TY nie spelniasz wymagan adoptowanego dziecka.
                                    i stad sie biora dramaty.

                                    z taką sytuacją się nie spotkałam…wręcz przeciwnie spotkałam dzieci adoptowane bardziej wpatrzone w rodziców niż te biologicznehmmmniewiem? wdzięczność?

                                    a piszesz o takich starszych dzieciach?

                                    • Zamieszczone przez kaja26

                                      a piszesz o takich starszych dzieciach?

                                      nie wiem co oznacza “starsze dziecko”
                                      a problem zaczyna sie w wieku lat -nastu – jak we lbie sieczka hormonalna szaleje

                                      • ja zawsze myslalam o adopcji, nawet kiedy nie wiedzialam jeszcze, ze bede miec problem z poczeciem biologicznego dziecka.
                                        dzis juz majac dziecko biologiczne, nadal mysle o adopcji.
                                        nie wiem jak to opisac…
                                        kochalam Szymonka od momentu poczecia, a nawet wczesniej. ale dopiero gdy go pierwszy raz utulilam, poczulam Milosc. zdobywal (i zdobywa) moje serce kazdego dnia bardziej i bardziej.
                                        tak samo byloby z adoptowanym dzieckiem – kochalabym je jeszcze zanim bym je ujrzala, a Kochala od momentu pierwszego przytulenia, i coraz bardziej i bardziej.
                                        tak samo tesknilam do dziecka, kiedy sie leczylam, jak tesknilabym do dziecka, gdybym rozpoczela proces adopcyjny.
                                        kiedy Szymus byl maly, zastanawialismy sie co by bylo, gdyby okazalo sie, ze zostal “podmieniony” w szpitalu i nie ma naszych genow.
                                        nic by nie bylo – bo on zdobyl nasza milosc soba, tym jaki jest, swoim zapachem, raczkami, tym ze jest. a nie genami.
                                        tak to mniej wiecej odczuwam i dlatego nadal mysle o adopcji. nie ukrywam, ze chcialabym jeszcze raz poczuc kopniaczki, bol porodu – to jest instynkt. a Milosc, szczegolnie milosc do dziecka, to gdy kocha sie kogos bezwarunkowo.

                                        i to prawda, ze dzieci, ktore adoptujemy beda “trudniejsze”, “po przejsciach”. i czesto slyszany argument przeciwko adopcji jest taki, ze nie znasz genow, ze moze wyrosnac lobuz/pijak/morderca. no dobra, a jak czesto biologiczne dzieci morduja wlasne matki? jak czesto biologiczne dzieci gdy dorosna, sa podle? pewnie czesciej niz te adoptowane.

                                        w adopcji okropne jest tylko to szkolenie i to, ze traktuje sie dzieci jak towar w sklepie, a nie jak malych ludzi. sama adopcja jest – moim zdaniem – tak samo piekna jak ciaza.

                                        moim zdaniem wiele par nie decyduje sie na adopcje z egoizmu – bo mysla o swoich genach, o sobie, o tym, ze ONI CHCA byc rodzicami. a nie mysla naprawde o rodzicielstwie, o dziecku.
                                        ja nie ukrywam, ze tez przeciez nie podeszlam do adopcji “zamiast”, tylko najpierw chcialam sprobowac miec dziecko biologiczne – i przyznam, ze kierowal mna instynkt i egozim.
                                        dzis nawet bardziej jestem zwolenniczka adopcji, bo wiem, ze dziecko sie kocha BO JEST, a nie bo sie je nosilo pod sercem i urodzilo.
                                        dziecko zasluguje na milosc, bo jest dzieckiem, czlowiekiem, a nie dlatego, ze ma moje geny i moje usta. dobre slowa przytoczyla Gabrysia – “nie rosles pod moim sercem, tylko w nim”

                                        to jest oczywiscie moje zdanie, uczucia, pare lat przemyslen, ktore probowalam opisac w paru(dziesieciu) slowach. to okazalo sie dosyc trudne, wiec mam nadzieje, ze nikogo nie uraze. kazdy ma prawo miec wlasne odczucia i ja nie neguje odmiennych opinii i sama tez prosze o lagodny wymiar kary:)

                                        • Zamieszczone przez Natusia
                                          ja zawsze myslalam o adopcji, nawet kiedy nie wiedzialam jeszcze, ze bede miec problem z poczeciem biologicznego dziecka.
                                          dzis juz majac dziecko biologiczne, nadal mysle o adopcji.
                                          nie wiem jak to opisac…
                                          kochalam Szymonka od momentu poczecia, a nawet wczesniej. ale dopiero gdy go pierwszy raz utulilam, poczulam Milosc. zdobywal (i zdobywa) moje serce kazdego dnia bardziej i bardziej.
                                          tak samo byloby z adoptowanym dzieckiem – kochalabym je jeszcze zanim bym je ujrzala, a Kochala od momentu pierwszego przytulenia, i coraz bardziej i bardziej.
                                          tak samo tesknilam do dziecka, kiedy sie leczylam, jak tesknilabym do dziecka, gdybym rozpoczela proces adopcyjny.
                                          kiedy Szymus byl maly, zastanawialismy sie co by bylo, gdyby okazalo sie, ze zostal “podmieniony” w szpitalu i nie ma naszych genow.
                                          nic by nie bylo – bo on zdobyl nasza milosc soba, tym jaki jest, swoim zapachem, raczkami, tym ze jest. a nie genami.
                                          tak to mniej wiecej odczuwam i dlatego nadal mysle o adopcji. nie ukrywam, ze chcialabym jeszcze raz poczuc kopniaczki, bol porodu – to jest instynkt. a Milosc, szczegolnie milosc do dziecka, to gdy kocha sie kogos bezwarunkowo.

                                          i to prawda, ze dzieci, ktore adoptujemy beda “trudniejsze”, “po przejsciach”. i czesto slyszany argument przeciwko adopcji jest taki, ze nie znasz genow, ze moze wyrosnac lobuz/pijak/morderca. no dobra, a jak czesto biologiczne dzieci morduja wlasne matki? jak czesto biologiczne dzieci gdy dorosna, sa podle? pewnie czesciej niz te adoptowane.

                                          w adopcji okropne jest tylko to szkolenie i to, ze traktuje sie dzieci jak towar w sklepie, a nie jak malych ludzi. sama adopcja jest – moim zdaniem – tak samo piekna jak ciaza.

                                          moim zdaniem wiele par nie decyduje sie na adopcje z egoizmu – bo mysla o swoich genach, o sobie, o tym, ze ONI CHCA byc rodzicami. a nie mysla naprawde o rodzicielstwie, o dziecku.
                                          ja nie ukrywam, ze tez przeciez nie podeszlam do adopcji “zamiast”, tylko najpierw chcialam sprobowac miec dziecko biologiczne – i przyznam, ze kierowal mna instynkt i egozim.
                                          dzis nawet bardziej jestem zwolenniczka adopcji, bo wiem, ze dziecko sie kocha BO JEST, a nie bo sie je nosilo pod sercem i urodzilo.
                                          dziecko zasluguje na milosc, bo jest dzieckiem, czlowiekiem, a nie dlatego, ze ma moje geny i moje usta. dobre slowa przytoczyla Gabrysia – “nie rosles pod moim sercem, tylko w nim”

                                          to jest oczywiscie moje zdanie, uczucia, pare lat przemyslen, ktore probowalam opisac w paru(dziesieciu) slowach. to okazalo sie dosyc trudne, wiec mam nadzieje, ze nikogo nie uraze. kazdy ma prawo miec wlasne odczucia i ja nie neguje odmiennych opinii i sama tez prosze o lagodny wymiar kary:)

                                          Pięknie to ujęłaś, zgadzam się z Tobą! Jestem teraz na etapie egoizmu ale oboje wiemy że najwazniejsze jest mieć dziecko poprostu… geny… w sumie najbardziej chciałabym poczuć kopniaki i to uczucie że we mnie jest życie ale jeśli nie jest mi dane to odczuć to…. pewnie przeżyję to i pomyślimy o adopcji!

                                          Znasz odpowiedź na pytanie: Czym jest adopcja?

                                          Dodaj komentarz

                                          Angina u dwulatka

                                          Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                                          Czytaj dalej →

                                          Mozarella w ciąży

                                          Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                                          Czytaj dalej →

                                          Ile kosztuje żłobek?

                                          Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                                          Czytaj dalej →

                                          Dziewczyny po cc – dreny

                                          Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                                          Czytaj dalej →

                                          Meskie imie miedzynarodowe.

                                          Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                                          Czytaj dalej →

                                          Wielotorbielowatość nerek

                                          W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                                          Czytaj dalej →

                                          Ruchome kolano

                                          Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                                          Czytaj dalej →
                                          Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                                          Logo
                                          Enable registration in settings - general