depresja

zastanawiam się

czy z tego można wyjść tak “raz na zawsze”?

nie pytam o siebie, bo wiem, że ja sama sobie winna jestem. jeśli już zaczynam leczenie, to przerywam od razu, kiedy jest lepiej, zamiast doprowadzić sprawę do końca.. człowiek uczy się na błędach, może i ja się nauczę..

ale interesuje mnie, czy można się z tego całkiem wyplątać, zupełnie wyleczyć? czy może jest inaczej – że jak ktoś już ma tendencje depresyjne, to zawsze musi liczyć się z tym, że TO może wrócić, nawet po pełnym leczeniu i dobrych jego efektach?

Strona 7 odpowiedzi na pytanie: depresja

  1. Zamieszczone przez picaporte
    To ten świat ludzi “na których zawsze możesz liczyć”…
    Ja tutaj mam niewielu znajomych, poza rodziną.
    Ale NIGDY nie umiałam prosić o pomoc, zawsze myślałam, że ktoś się domyśli, ktoś sam zaproponuje etc.
    I tak mimo wielu znajomych kiedyś, zawsze byłam sama ze swoimi problemami.

    A M. jak mu powiedziałam, że chyba mam depresję, stwierdził, że wymyślam. Pierwsza jego reakcja. Teraz jest OK.

    Jakbym swojego M słyszała – stwierdził kiedyś, że jestem wariatką i mam się w szpitalu zamknąć, bo ze mną żyć się nie da. Teraz jest już ok, zrozumiał, że ja nie panuję nad pewnymi rzeczami, że to silniejsze ode mnie, że to choroba jak każda inna jednak ciężko ją zrozumieć komuś, kto świat widzi normalnie. Nie był w stanie pojąć dlaczego ja tak się zachowuje, uważał, że swoje lenistwo tłumaczę chorobą, że tak naprawdę nic mi nie jest tylko udaję, by nic nie robić, a jak mnie dopadały lęki to albo mi je pogłębiał albo olewał.

    • Zamieszczone przez picaporte
      To ten świat ludzi “na których zawsze możesz liczyć”…
      Ja tutaj mam niewielu znajomych, poza rodziną.
      Ale NIGDY nie umiałam prosić o pomoc, zawsze myślałam, że ktoś się domyśli, ktoś sam zaproponuje etc.
      I tak mimo wielu znajomych kiedyś, zawsze byłam sama ze swoimi problemami.

      A M. jak mu powiedziałam, że chyba mam depresję, stwierdził, że wymyślam. Pierwsza jego reakcja. Teraz jest OK.

      No własnie ja też! i falstart haha kurde ( gorzki to smiech)

      Co jest okropne w depresji- jestem absolutnie odległa emocjonalnie od swoich dzieci np. Obsługuje ich itd. ( w miarę) ale na nic więcej mnie nie stać teraz.

      Staram sie jakos przetrwac dzień z nimi. Potrzebuje ciszy- nie mam jej.

      Itd. itd. No więc prosiłam o pomoc- a jaki opór od razu ho ho był!

      Z druiej str nie dziwi mnie to. Ale spróbowałam.

      • Zamieszczone przez ahimsa
        A teraz taka sobie opowieść o pomocy itd.

        Błagam M.by choć na weeken przyjechał, bo nie daję rady kompletnie- nie bo dzieli na 2tys km, bo praca itd.( no tak tak -wiem!)

        No więc szukam w tym moim mikroskopijnym światku osób które jeszcze prosze o pomoc- bo za chwilę i tego nie będe umiec-norma.

        Pukam do jenych, drugi drzwi- a tam;

        – za zimo
        – mam psa
        – nie moge
        – nie mam czasu
        – nie mam jak

        Tak-wiem. W sumie to wiem przecież.

        no żesz…..k….mać 🙁

        jak mnie ktoś prosi o pomoc to jest to dla mnie zaszczyt…
        serio
        i kiedy naprawdę nie mogę pomóc to boli mnie to jak cholera
        nie żebym sie reklamowała
        ale ja naprawdę ciągle wierzę w ludzi….

        • Zamieszczone przez ahimsa
          Dobierz inne leki. Ile brałaś leki? krócej niz 3 tyg?
          No to są właśnie skutki uboczne- mijają te sensacje po góra mies.

          Trzeba to przetrwać! Nie bój sie tego- nic Ci nie bedzie a za to potem jest na serio lepiej.
          Jeśli faktycznie źle je tolerowałaś- szukać trzeba innych.

          Bralam cipramil to odpowiednik citalopramu, rowny miesiac. Zle samopoczucie i sennosc przy dawce 10mg (chyba 10mg – nie dam reki uciac).
          Ja sama z malym dzieckiem calymi dniami jestem i balam sie tez, ze za bardzo mnie te leki otumaniaja

          • Zamieszczone przez laurka
            zależy jak duże jest niedocukrzenie. i zależy jak bardzo proste węglowodany się zje/wypije. sok – poprawa po dosłownie kilku minutach. batonik – można czekać i kilkanaście minut (zawiera tłuszcze, które spowalniają wchłanianie cukrów). u wielu nie-cukrzycków zdarzają się spadki cukrów. np. moja mama czasami czuje, że musi zjeść landrynkę.

            Dzięki Laurka.
            U mnie uczucie, że muszę zjeść coś słodkiego zdarza się baaaaardzo często zazwyczaj jest to czekolada.
            W tych moich stanach, gdzie podejrzewam, że spada mi cukier czuję wewnętrzne drżenia (uczucie roztrzęsienia wewnątrz ciała, ale też drżą mi ręce, nogi mam jak z waty, głowa mi się kiwa i mam tak jakby oczopląs).

            • Zamieszczone przez ahimsa
              A teraz taka sobie opowieść o pomocy itd.

              Błagam M.by choć na weeken przyjechał, bo nie daję rady kompletnie- nie bo dzieli na 2tys km, bo praca itd.( no tak tak -wiem!)

              No więc szukam w tym moim mikroskopijnym światku osób które jeszcze prosze o pomoc- bo za chwilę i tego nie będe umiec-norma.

              Pukam do jenych, drugi drzwi- a tam;

              – za zimo
              – mam psa
              – nie moge
              – nie mam czasu
              – nie mam jak

              Tak-wiem. W sumie to wiem przecież.

              Cudownie
              Ta znieczulica zaczyna naprawdę przybierać niebezpieczną postać.

              • Zamieszczone przez gacka
                Jakbym swojego M słyszała – stwierdził kiedyś, że jestem wariatką i mam się w szpitalu zamknąć, bo ze mną żyć się nie da. Teraz jest już ok, zrozumiał, że ja nie panuję nad pewnymi rzeczami, że to silniejsze ode mnie, że to choroba jak każda inna jednak ciężko ją zrozumieć komuś, kto świat widzi normalnie. Nie był w stanie pojąć dlaczego ja tak się zachowuje, uważał, że swoje lenistwo tłumaczę chorobą, że tak naprawdę nic mi nie jest tylko udaję, by nic nie robić, a jak mnie dopadały lęki to albo mi je pogłębiał albo olewał.

                Właśnie.
                Dla partnerów chorych powinny być jakieś grupy wsparcia? Poradniki? Nie wiem, ale coś, żeby łatwiej im było zrozumieć “nasz” świat.

                Zamieszczone przez ahimsa
                No własnie ja też! i falstart haha kurde ( gorzki to smiech)

                Co jest okropne w depresji- jestem absolutnie odległa emocjonalnie od swoich dzieci np. Obsługuje ich itd. ( w miarę) ale na nic więcej mnie nie stać teraz.

                Staram sie jakos przetrwac dzień z nimi. Potrzebuje ciszy- nie mam jej.

                Itd. itd. No więc prosiłam o pomoc- a jaki opór od razu ho ho był!

                Z druiej str nie dziwi mnie to. Ale spróbowałam.

                Najważniejsze, że prosiłaś, zrobiłaś krok. Szkoda, że się przejechałaś 🙁
                Ja też z tych, co jak tylko mogę, to pomogę.
                Może mi dzieciory wyślesz kurierem? Przezimują u mnie 2 tygodnie 😉

                • Zamieszczone przez avi
                  no żesz…..k….mać 🙁

                  jak mnie ktoś prosi o pomoc to jest to dla mnie zaszczyt…
                  serio
                  i kiedy naprawdę nie mogę pomóc to boli mnie to jak cholera
                  nie żebym sie reklamowała
                  ale ja naprawdę ciągle wierzę w ludzi….

                  I tu się też mogę podpisać. Radochę mam jak ludzie chcą mojej pomocy, normalnie czuję się wyróżniona, a jak okazuje się, że nie mogę, nie umiem pomóc to mocno to odchorowuję.
                  Niestety nie umiem łazić i o pomoc prosić. Mam wyryte w głowie, że wszystko, co w życiu mam, co osiągam musi być zrobione przeze mnie – w obawie, by ktoś kiedyś mi nie wytknął, że mam coś dzięki niemu.

                  • Zamieszczone przez JoannaM.
                    Bralam cipramil to odpowiednik citalopramu, rowny miesiac. Zle samopoczucie i sennosc przy dawce 10mg (chyba 10mg – nie dam reki uciac).
                    Ja sama z malym dzieckiem calymi dniami jestem i balam sie tez, ze za bardzo mnie te leki otumaniaja

                    Chyba powinnaś z innym lekiem spróbować. Efekty niepożądane powinny się po ok 2 tygodniach wyrównać, więc cita jest nie dla Ciebie, to wg mnie.
                    Dla mnie jest świetny, mimo kilku dni mega mdłości i bólu głowy.

                    • Zamieszczone przez JoannaM.
                      Bralam cipramil to odpowiednik citalopramu, rowny miesiac. Zle samopoczucie i sennosc przy dawce 10mg (chyba 10mg – nie dam reki uciac).
                      Ja sama z malym dzieckiem calymi dniami jestem i balam sie tez, ze za bardzo mnie te leki otumaniaja

                      No to może faktycznie zmien? a może escitalopram? Bo to są dośc dobre leki…
                      Tzn. ja tak głośno myśle tylko- lekarz zadecyduje!
                      Mnie tak ścinała wenafleksyna…..matko! ( kanta wtedy była w T. a ja ledwo nogami powłóczyłam;D)

                      Zamieszczone przez avi
                      no żesz…..k….mać 🙁

                      jak mnie ktoś prosi o pomoc to jest to dla mnie zaszczyt…
                      serio
                      i kiedy naprawdę nie mogę pomóc to boli mnie to jak cholera
                      nie żebym sie reklamowała
                      ale ja naprawdę ciągle wierzę w ludzi….

                      Spoko- nie Ty masz sie czuc źle:D
                      Po prostu sie nie dorobiłam jak widać przyjaciół.
                      Bywa.

                      • Zamieszczone przez JoannaM.
                        Bralam cipramil to odpowiednik citalopramu, rowny miesiac. Zle samopoczucie i sennosc przy dawce 10mg (chyba 10mg – nie dam reki uciac).
                        Ja sama z malym dzieckiem calymi dniami jestem i balam sie tez, ze za bardzo mnie te leki otumaniaja

                        Bierz na noc
                        Przy duzym niedoborze serotoniny moga utrzymywac sie mdlosci
                        Nic nie poprawialo sie?

                        • Zamieszczone przez gacka
                          I tu się też mogę podpisać. Radochę mam jak ludzie chcą mojej pomocy, normalnie czuję się wyróżniona, a jak okazuje się, że nie mogę, nie umiem pomóc to mocno to odchorowuję.
                          Niestety nie umiem łazić i o pomoc prosić. Mam wyryte w głowie, że wszystko, co w życiu mam, co osiągam musi być zrobione przeze mnie – w obawie, by ktoś kiedyś mi nie wytknął, że mam coś dzięki niemu.

                          myślisz że to ma jakiś związek z tym naszym niższym poczuciem wartości?
                          ktoś mnie potrzebuje= potrafię coś…jestem coś dla kogoś warta (ja, moje umiejętności)
                          nie prosimy… No bo przecież tak trudno przyznać się do porażki…

                          • Ja tez nie lubie prosic o pomoc mimo iz sama pomagam i to dosc sporo..
                            Tez mi sie prawie zwiazek rozpadl przez moje czepianie sie i wieczne niezadowolenie.. Gdyby nie dziecko to pewnie juz by bylo po…
                            Co ciekawe nie znalam nikogo z tym problemem wczesniej a gdy zaczelam mowic o tabsach okazalo sie, ze kilka osob z mojego otoczenia tez je bierze

                            • Zamieszczone przez gacka
                              I tu się też mogę podpisać. Radochę mam jak ludzie chcą mojej pomocy, normalnie czuję się wyróżniona, a jak okazuje się, że nie mogę, nie umiem pomóc to mocno to odchorowuję.
                              Niestety nie umiem łazić i o pomoc prosić. Mam wyryte w głowie, że wszystko, co w życiu mam, co osiągam musi być zrobione przeze mnie – w obawie, by ktoś kiedyś mi nie wytknął, że mam coś dzięki niemu.

                              i znow moge sie podpisac recami i nogami 🙂 ale ja wiem skad u mnie to jest moja mama i siostra ciagle przypominaja ile to dla mnie kiedys nie zrobily…

                              • Cześć, pierwszy post i w takim temacie… trudnym. Piszę tu, do Was, bo podejrzewam u siebie depresję w dość zaawansowanej postaci a szczególnie martwi mnie fakt, że uczestniczą w tym moje dzieci. Na różnych etapach życia pojawiały się u mnie objawy, które możnaby podpiąć pod depresję, ale zazwyczaj zwalałam bezsenność (zdarzają mi się kilkunastodniowe okresy bez snu), nerwowość i niechęć do wszystkiego na moje usposobienie, charakter, jak zwał, tak zwał… Po urodzeniu pierwszego dziecka czułam się bardzo źle, byłam nawet u psychiatry. Zapisał mi leki, których nigdy nie zażyłam (poczucie winy, że nie będę mogła karmić piersią, a przecież “tak trzeba”…). Potem jakoś to szło, raz lepiej, raz gorzej. Miewam okresy fantastycznego samopoczucia, kiedy to jestem najlepszą na świecie mamą, super żoną, w pracy mogę przenosić góry (zwykle wtedy nie mam potrzeby jedzenia, tracę po 10 kg w przeciągu miesiąca-dwóch, namiętnie uprawiam sport itp). Są okresy względnie dobrego samopoczucia (wykonuję wszystkie swoje obowiązki, całkiem dobrze daję sobie radę z ewentualnymi problemami). I są takie, jak teraz… właściwie takie coś przeżywam pierwszy raz w życiu. Pod pretekstem pracy zadekowałam się w nieużywanym przez nas jakoś konkretnie pokoiku. Leżę albo siedzę na łóżku i udaję przed mężem i dziećmi, że piszę pracę (od której notabene zależy moja zawodowa przyszłość). Właściwie od dwóch dni stąd nie wychodzę… tzn czasem muszę, bo dzieci domagają się uwagi, a tak strasznie mnie irytują, że ledwo się powstrzymuję, żeby im czegoś przykrego nie powiedzieć. Dziś u synka była koleżanka, usłyszałam, jak jej powiedział: mamie by się lepiej bez nas żyło, ona musi pracować, a my jej przeszkadzamy. i to bez jakiejś złości. Oboje widzą, że coś jest nie tak, bo to raczej nienormalne, żeby mama płakała, kiedy suszy dziecku włosy albo kiedy pyta, co chce jeść na kolację… Czuję się koszmarnie winna a przy tym nie mam siły ani fizycznej ani psychicznej, żeby to zmienić. Jak mam im wytłumaczyć, że ich kocham, ale jestem tak zmęczona, że nie mam siły im tego okazywać. No i czy ja rzeczywiście mam depresję, czy tylko się nad sobą użalam, zrzucając odpowiedzialność za swoje życie, dzieci, obowiązki na “chorobę”? Wiem, że pierwszym krokiem jest wizyta u lekarza, ale paraliżuje mnie choćby myśl o wyjściu z domu, nie mówiąc już o mówieniu tego wszystkiego komuś obcemu twarzą w twarz…
                                Przepraszam, że tak długi ten post.

                                • Zamieszczone przez gacka
                                  Cudownie
                                  Ta znieczulica zaczyna naprawdę przybierać niebezpieczną postać.

                                  Właśnie tak myślę- co ja bym zrobiła na ich miejscu? I… Nie wiem! poważnie.
                                  Trochę to rozumiem. Bo ja nauczyłam sie zdrowego egoizmu- bo inaczej bym sie wykonczyła. Musiałam. Już nie lecę z pomoca zawsze- analizuję czy MNIE NA TO STAC.
                                  Np. moj brat jest chory-to wiecie- i potrafił dziwnic do mnie o 3.00 w nocy- bo się źle czuje, bo coś tam. Te tel. były ( są ) straszne.
                                  Bo w słuchawce słysze np. tylko samo wycie-jak cierpiącego zwierzęcia i bełkot. To na serio ryje psychę. A ja sama ledwo już zipiałam- więc powiedziałam dość.

                                  Zamieszczone przez picaporte
                                  Właśnie.
                                  Dla partnerów chorych powinny być jakieś grupy wsparcia? Poradniki? Nie wiem, ale coś, żeby łatwiej im było zrozumieć “nasz” świat.

                                  Najważniejsze, że prosiłaś, zrobiłaś krok. Szkoda, że się przejechałaś 🙁
                                  Ja też z tych, co jak tylko mogę, to pomogę.
                                  Może mi dzieciory wyślesz kurierem? Przezimują u mnie 2 tygodnie 😉

                                  Ja sie obawiam drugiej str medalu- tzn. wykańczania psych. męża- bo ileż lat można patrzeć na takie stany???

                                  Zamieszczone przez gacka
                                  I tu się też mogę podpisać. Radochę mam jak ludzie chcą mojej pomocy, normalnie czuję się wyróżniona, a jak okazuje się, że nie mogę, nie umiem pomóc to mocno to odchorowuję.
                                  Niestety nie umiem łazić i o pomoc prosić. Mam wyryte w głowie, że wszystko, co w życiu mam, co osiągam musi być zrobione przeze mnie – w obawie, by ktoś kiedyś mi nie wytknął, że mam coś dzięki niemu.

                                  BLAD!!!!! zrozumcie- musicie najpierw same miec siłę by móc ja oddawac.

                                  • Zamieszczone przez szpilki
                                    Bierz na noc
                                    Przy duzym niedoborze serotoniny moga utrzymywac sie mdlosci
                                    Nic nie poprawialo sie?

                                    kurcze chyba na noc bralam.. niestety ciagle sie zle czulam… i to otumanienie, zamulenie musialam odstawic 🙁 (ze wzgledu na dziecko me bo nie mam nikogo do pomocy). Wiem, ze wroce do lekarza po cos innego. Tymbardziej jak widze ile osob tu odczuwa poprawe bo mi sie juz wierzyc nie chcialo, ze bedzie lepiej. Tymbardziej iz mam lepsze i gorsze okresy…

                                    • Zamieszczone przez avi
                                      myślisz że to ma jakiś związek z tym naszym niższym poczuciem wartości?
                                      ktoś mnie potrzebuje= potrafię coś…jestem coś dla kogoś warta (ja, moje umiejętności)
                                      nie prosimy… No bo przecież tak trudno przyznać się do porażki…

                                      Jestem przekonana, że to właśnie z niskiej samooceny wynika – ktoś mnie o coś prosi = dostrzega mnie, jestem coś warta.
                                      Nie udało się pomóc = jestem do du**, znów zawiodłam.
                                      Nie poproszę o pomoc = boję się usłyszeć “nie” więc dumnie nie proszę i tłumaczę sobie, że lepiej dochodzić do wszystkiego w życiu samemu, bo wówczas nikt nie będzie mógł mieć do mnie pretensji, nikt nie będzie mógł mnie rozliczyć. Będę sama przed sobą tylko odpowiadać. Tworzymy sobie ochronkę, którą pozornie nas obroni.
                                      A tak naprawdę wiemy, że czasami nie da się żyć bez pomocy innych i wściekamy się, że ludzie tego nie widzą, ale same o pomoc nie poprosimy w obawie przed “nie”.

                                      • Zamieszczone przez domolka
                                        Cześć, pierwszy post i w takim temacie… trudnym. Piszę tu, do Was, bo podejrzewam u siebie depresję w dość zaawansowanej postaci a szczególnie martwi mnie fakt, że uczestniczą w tym moje dzieci. Na różnych etapach życia pojawiały się u mnie objawy, które możnaby podpiąć pod depresję, ale zazwyczaj zwalałam bezsenność (zdarzają mi się kilkunastodniowe okresy bez snu), nerwowość i niechęć do wszystkiego na moje usposobienie, charakter, jak zwał, tak zwał… Po urodzeniu pierwszego dziecka czułam się bardzo źle, byłam nawet u psychiatry. Zapisał mi leki, których nigdy nie zażyłam (poczucie winy, że nie będę mogła karmić piersią, a przecież “tak trzeba”…). Potem jakoś to szło, raz lepiej, raz gorzej. Miewam okresy fantastycznego samopoczucia, kiedy to jestem najlepszą na świecie mamą, super żoną, w pracy mogę przenosić góry (zwykle wtedy nie mam potrzeby jedzenia, tracę po 10 kg w przeciągu miesiąca-dwóch, namiętnie uprawiam sport itp). Są okresy względnie dobrego samopoczucia (wykonuję wszystkie swoje obowiązki, całkiem dobrze daję sobie radę z ewentualnymi problemami). I są takie, jak teraz… właściwie takie coś przeżywam pierwszy raz w życiu. Pod pretekstem pracy zadekowałam się w nieużywanym przez nas jakoś konkretnie pokoiku. Leżę albo siedzę na łóżku i udaję przed mężem i dziećmi, że piszę pracę (od której notabene zależy moja zawodowa przyszłość). Właściwie od dwóch dni stąd nie wychodzę… tzn czasem muszę, bo dzieci domagają się uwagi, a tak strasznie mnie irytują, że ledwo się powstrzymuję, żeby im czegoś przykrego nie powiedzieć. Dziś u synka była koleżanka, usłyszałam, jak jej powiedział: mamie by się lepiej bez nas żyło, ona musi pracować, a my jej przeszkadzamy. i to bez jakiejś złości. Oboje widzą, że coś jest nie tak, bo to raczej nienormalne, żeby mama płakała, kiedy suszy dziecku włosy albo kiedy pyta, co chce jeść na kolację… Czuję się koszmarnie winna a przy tym nie mam siły ani fizycznej ani psychicznej, żeby to zmienić. Jak mam im wytłumaczyć, że ich kocham, ale jestem tak zmęczona, że nie mam siły im tego okazywać. No i czy ja rzeczywiście mam depresję, czy tylko się nad sobą użalam, zrzucając odpowiedzialność za swoje życie, dzieci, obowiązki na “chorobę”? Wiem, że pierwszym krokiem jest wizyta u lekarza, ale paraliżuje mnie choćby myśl o wyjściu z domu, nie mówiąc już o mówieniu tego wszystkiego komuś obcemu twarzą w twarz…
                                        Przepraszam, że tak długi ten post.

                                        Ooo- znam to!! bardzo dobrze. Reszte też w sumie.
                                        Pociesze, że psychiatra to nie psychoterapeuta i jak ktoś mysli, że wizyta wygląda jak na filmach to jest w błędzie!:D

                                        Nie musisz sie spowiadac…. No przynajmniej ja tak miałam- co było mi na rękę.
                                        Suche objawy i tyle- co pomoże dobrać leki.

                                        • Zamieszczone przez gacka
                                          Jestem przekonana, że to właśnie z niskiej samooceny wynika – ktoś mnie o coś prosi = dostrzega mnie, jestem coś warta.
                                          Nie udało się pomóc = jestem do du**, znów zawiodłam.
                                          Nie poproszę o pomoc = boję się usłyszeć “nie” więc dumnie nie proszę i tłumaczę sobie, że lepiej dochodzić do wszystkiego w życiu samemu, bo wówczas nikt nie będzie mógł mieć do mnie pretensji, nikt nie będzie mógł mnie rozliczyć. Będę sama przed sobą tylko odpowiadać. Tworzymy sobie ochronkę, którą pozornie nas obroni.
                                          A tak naprawdę wiemy, że czasami nie da się żyć bez pomocy innych i wściekamy się, że ludzie tego nie widzą, ale same o pomoc nie poprosimy w obawie przed “nie”.

                                          Nie wiedziałam, jak to ubrać w słowa.
                                          Wściekam się, jak ktoś się nie domyśli, że przydałaby mi się pomoc. Ale sama nie poproszę o nią. Narasta frustracja, złość, wyładowuję to na kimś, albo tłumię w głowie. I błędne koło się zamyka.

                                          Znasz odpowiedź na pytanie: depresja

                                          Dodaj komentarz

                                          Angina u dwulatka

                                          Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                                          Czytaj dalej →

                                          Mozarella w ciąży

                                          Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                                          Czytaj dalej →

                                          Ile kosztuje żłobek?

                                          Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                                          Czytaj dalej →

                                          Dziewczyny po cc – dreny

                                          Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                                          Czytaj dalej →

                                          Meskie imie miedzynarodowe.

                                          Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                                          Czytaj dalej →

                                          Wielotorbielowatość nerek

                                          W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                                          Czytaj dalej →

                                          Ruchome kolano

                                          Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                                          Czytaj dalej →
                                          Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                                          Logo
                                          Enable registration in settings - general