Słuchajcie, mam takie pytanie.
Wiem, że mogłabym poszukać na necie wiadomości, ale bywają one sprzeczne, choc nie mówię, że nie będę się nimi posiłkować.
Powiedzcie mi, z czego powinnam zrezygnować, a co dołączyć do diety lub jakich nawyków żywieniowych nabrać?
I pytanie związane, ale ważne dla mnie – czy muszę zrezygnować z zielonej herbaty?
Strona 4 odpowiedzi na pytanie: Dieta w ciąży
Mnie już raz dziewczyny “zlinczowały” jak napisałam, ze lekarz pozwolił raz na jakiś czas do kolacji małą lampkę czerwonego wina. Ale i tak nie skorzystałam z jego rady, bo poprostu nie mam ochoty. Też czytałam mnóstwo na temat picia alkoholu i oczywiscie jestem za tym zeby zrezygnowac. Ale nie popadajmy w skrajności i nie róbmy paniki np po łyku szampana czy po zjedzeniu lodów czy czekoladek z zawartością alkoholu.
A moja dieta w ciąży jest tak, ze jem na co mam ochotę, oczywiście w rozsądnych ilościach.
Moja teściowa jest alkoholiczką, nie od kilku lat… Szkół to mój kochany nie pokonczył może jakiś ekstra,ale więcej chyba w tym zaniedbań ze strony rodziców. Nawet dzieci alkoholików mogą być geniuszami.
Tylko,żeby nie było,że ja tu propaguje alkohol;)
Ja własnie mam pange na obiad 🙂
Jeść czy nie jeśc….
No właśnie to ta skrajność, w którą nie powinniśmy popadać…
mysle ze jak raz zjesz to nic ci nie bedzie ;):D
co innego jakbys jadla ja 2-3 razy w tygodniu
byla jakis czas temu taka reklama
” jedz rybe codziennie. ryba wplywa na wszystko. ”
a kiedys,pamietam,mowione bylo zeby ryb tez zbyt czesto nie jesc (przynajmniej mi tak mowili-moze klamali?) najczesciej raz w tygodniu. ale o ciazy nie wspominali :)wiec nie wiem:)
Jeść ale nie za często!! 😉
przecież “tv kłamie”
czyli telewizja klamie czy mi naklamali jak bylam mala?
a ja słyszałam ze jesć każdą rybę byle nie pangę!!! To podobno jakies świństwo….
tu cyt z netu
Panga, którą w coraz większych ilościach sprowadza się do Europy pochodzi z Wietnamu, a dokładnie z Mekongu. Jeśli żyje w stanie naturalnym, samice rok w rok płyną w górę rzeki, aby tam złożyć ikrę. Niestety, ta “góra rzeki” leży poza granicami Wietnamu, więc z ekonomicznego punktu widzenia, to dla Wietnamczyków cios. Dlatego zakładają masowo sztuczne hodowle – na mniejszą skalę (interesy rodzinne) lub na większą (hodowle i przetwórnie zatrudniają tysiące osób, a będą jeszcze większe). Aby zmusić ryby do rozmnażania w zamknięciu, samicom robi się zastrzyk hormonalny. Używa się do tego importowanych z Chin fiolek zawierających hormon pobierany z moczu kobiet w zaawansowanej ciąży – hormon, który u ludzi wyzwala akcję porodową. Umieszczone w niewielkich basenach pangi rosną w potwornym ścisku – wyglądało to tak, jakby w zamkniętych basenach było więcej ryb niż wody. Podobno żaden inny gatunek nie wytrzymałby takiej koncentracji.
Aby w ciągu 6 miesięcy ryby zyskiwały 1,5 kg mięsa karmi się je specjalnymi granulkami – składa się na nie mączka rybna (importowana z Peru), witaminy, ekstrakt soi i manioku. Podrośnięte ryby łowi się ręcznie, przekłada do ażurowych koszy i na małych motorkach, jak tylko szybko się da, przewozi na stateczki ze zbiornikami wody, skąd ryby płyną, już nie o własnych siłach, do przetwórni. Dalej następuje standardowa droga – filetowanie, mrożenie, pakowanie, transport do Europy.
Póki co, UE nie zakwestionowała metod hodowli. Szacuje się, że w przyszłym roku import pangi wzrośnie dwukrotnie. Naszym rodzimym rybom, takim jak np. dorsz, grozi wyginięcie (zostały przełowione, lub są łowione niewłaściwymi sieciami, które zgarniają też małe osobniki, a nie powinny), a więc ich ceny rosną. Już Wietnamczyków w tym głowa, abyśmy pangi mieli pod dostatkiem.
Przy takim obrocie jakość jest kluczowa,jednak wielu mniej uczciwych eksporterów wietnamskich nie cofa się przed traktowaniem filetów podejrzanymi dodatkami (polifosforany i niefosforowe dodatki typu MTR-79), które w połączeniu z solą kuchenną powodują wiązanie wody – filet jest przez to bardziej soczysty i… cięższy nawet o 19%. Jeśli jest do tego pokryty 20% glazurą (warstwą zamarzniętej wody) to nieświadomy konsument może kupić wraz z rybą także 40% importowanej z Wietnamu wody. Sami Wietnamczycy różnicują produkt trafiający na poszczególne rynki – najlepsze idealnie białe filety trafiają głównie na eksport do USA; jasnoróżowe filety są najbardziej pożądane w Europie Zachodniej, jasnokremowożółte filety trafiają do Polski i Rosji. Gorsze filety o barwie różowej są sporadycznie sprowadzane do Europy “na promocje cenowe”, zaś filety żółte są przeznaczone na rynek azjatycki…
Tak… o tym pisałam wcześniej tyle, że bardzo krótko… ale jak już sobie dziewczyna na obiad zrobiła pangę to może zjeść :D…. raz czy drugi też.
Na tej zasadzie powinnyśmy zrezygnować z naszych kurczaków. Też je jemy, ale nie za często, prawda?
Smutna prawda jest taka, że teraz w kazdym rodzaju mięsa pelno jest syfu, jakichś hormonów, antybiotyków, zwierzaki są karmione – choć trafniej byłoby napisac, że tuczone – sztucznymi karmami. Warzywa i owoce pełne chemii i pedzone na jakimś swiństwie. Troche to zalamka, jak sobie o tym pomyslę to odechciewa mi się jeść cokolwiek…
ewelinko wiesz ze u mnie tak samo!!!!!!!!!
jak nie jemy czesto kurczakow? ja tylko jem kurczaki, nie lubie ciemnego miesa..
chyba juz nie czytam o tej diecie, bo zwariowac mozna, czlowiek sie nastresuje, a cos jesc kurcze trzeba
Cielęcina najzdrowsza… niestety. No i nie ciemna. 🙂 Należy jeść długo wzrastające mięso. Krowy są chyba też w najbardziej sensownych warunkach hodowane w porównaniu ze kurczakami i drobiem w ogóle i świnkami. No i mają mniej “urozmaiconą” dietę. No i na pewno dziczyzna jest ok.
Zwariować można na pewno. Po prostu jeśli masz świadomość co jest zdrowe a co nie możesz wybierać i “dawkować” niektóre produkty.
Chodzi o to, aby nie jeść świństw z premedytacją, bo i tak wszystko szkodzi.
Jeśli się ograniczy półprodukty to już wiele się zdrowia zyskuje. Raz na jakiś czas można własny chleb upiec, zrobić własny pasztet, konfitury, soki. Nie chodzi o to, aby się tym tylko żywić, ale nawet kilka porcji takowego jedzenia wyjdzie nam na zdrowie. Nam ale też dzidziusiowi.
Myślę, że przesadzać nie ma co, ale chyba nie jest to taki mega wysiłek zadbać o siebie w czasie ciąży! 🙂
ja tam wlasnego chleba nie pieke… i nie znam nikogo kto by piekl… a jesli o te swinki i krowki chodzi… mieszkam obok ubojni. i widze bardzo czesto w jakim stanie te “zdrowe” swinki i krowki czekaja w tirach na swoja kolej… uwierz mi ze gdybys to widziala to odechcialo by ci sie tego jesc. a cielecinka… skad wiesz ze najzdrowsza? cena do najzdrowszych nie nalezy. ja tam lubie kuraki i nikt mi nie wmowi ze sa niezdrowe. A jesli o dziczyzne chodzi… to sprawdz kiedys ile takiej dziczyzny jest w dziczyznie ktora dziczyzna nazywamy:) dla mnie dziczyzna to zwierze ktore upoluje moj tesc albo ojciec (sa z zamilowania mysliwymi) ale ja tego nie jem. bo smierdzi brzydko wyglada jest twarde i ma charkterystyczny smak. w “dziczyznie” kupionej nigdy takiego smaku nie czulam. duzo osob to lubi ale ja nie przepadam.
mi tez gin kazal wcinac cielecinke na zelazo i zielona pietrucha zagryzac…. niedlugo zaczne muuuczeć
Mój mąż piecze chleb i znam kilka osób, które to też robią. 😉
Napisałam, że hodowla krów i świń wygląda nie co inaczej. Gdybym mieszkała obok ubojni to na 1000000% nie jadałabym mięsa tu masz rację…póki planuję powiększenie rodziny to nie rozmyślam nad zmianą diety, ale za jakiś czas tak czy siak przestanę jeść mięso…
Co do tego skąd wiem, że cielęcina jest najzdrowsza to od mojej mamy, która przez długie lata badała żywność pod kątem zawartości chemii i jej przydatności do spożycia. 😉
A dziczyzna to dla mnie taka właśnie od myśliwego kupiona i też jej nie jadam, bo nie… jakoś nie jestem przekonana, że chciałabym wiedzieć jak smakuje… ale na pewno jest to zdrowe mięso.
To, że lubisz kurczaki ma się ni jak do tego czy są zdrowe czy nie. Na pewno zawierają sporo hormonów i jedząc je często faszerujesz się nimi.
I jak to zawsze w populacji jeśli akurat masz takie geny, które są wrażliwe na takie czynniki może two wpłynąć na Twoje dziecko ale jeśli nie to nawet nie zauważysz, że za dużo czegoś tam jadłaś czy piłaś w ciąży.
To co jemy nie ma tylko i wyłącznie wpływu na nas samych, jakość i długość naszego życia ale właśnie na nasze dzieci i ich dzieci… z pokolenia na pokolenie jesteśmy słabsi i niektóre gałęzie rodzinne po prostu się gdzieś tam kończą… ale to juz podpada po egzystencjonalizm!! 😉
Oprócz używek wszystko z umiarem i będzie ok… tyle rzeczy do zjedzenia, że nie trzeba się aż tak powtarzać często!! 😉
O kolejna siostra krowa!!! Z tego co pamiętam to Nelly też do krów należy…. ale to stare dzieje!! 😀 Nadii musiałaby się wypowiedzieć… albo to Nadii była krową dawno to było!! 😉
I jeszcze ubrania z lnu nośmy, co by ekologicznie było:D
Znasz odpowiedź na pytanie: Dieta w ciąży