“Dlugoterminowi” goscie? dlugie…

Dziewczyny,

od jakichs dwoch miesiecy tak nam sie ukladalo, ze ciagle ktos u nas pomieszkiwal. Zaczelo sie od kolezanki, ktora miala problemy z facetem (kiedys juz o tym pisalam), potem znajomy, ktory chcial tutaj cos pozalatwiac i potrzebowal pomocy noclegowo-jezykowo-przewodnikowej (dwukrotnie), w koncu brat mojego meza z zona na 2-tygodniowe wakacje. Nikogo z tym osob nie zapraszalismy – to one wystepowaly z “inicjatywa”, a my staralismy sie pomoc.

No i powiem Wam, ze mialam tak serdecznie dosc tych wszytskich gosci, ze szok . Az sie wystraszylam, bo wczesniej bardzo lubilam jak ktos do nas przyjezdzal i zostawal na jakis czas – na przyklad mieszkalismy przez miesiac z moja siostra w jednym pokoju i bylo OK – cieszylam sie, ze jest z nami. A teraz mamy samodzielne mieszkanko (malenkie, ale samodzielne), wiec warunki sa ciezkie, ale o niebo lepsze niz w wynajmowanym pokoju gdzie kuchnie, lazienke i WC dzielismy z trojosobowa rodzina wlasciciela i jeszcze jednym sublokatorem. Mowie Wam – to tutaj to raj w porownaniu z tym co mialam tam. Poza tym nie pracuje, siedze w domu – wiec powinnam sie cieszyc ze przyjedza ktos do mnie i mam z kim spedzac czas. A tak nie jest.

Juz nie wiem czy to kwestia ciazy i hormonow, czy mojego wieku (moze sie zestarzalam), czy tych ludzi ktorzy tutaj byli i sytuacji, ktore sie zdarzaly.
Chodzi mi na przyklad o to, ze brat mojego meza byl oburzony, ze nie chce z jego zona jezdzic na wycieczki rowerowe, bo zona ich szefa (z terminem porodu na 1 lipca) nadal na tym rowerze jezdzi. A ja jestem dziwna, bo nie chce. Tyle ze ona ma super nowoczesny rower za kilka tysiecy euro i wlasnego lekarza na miejscu na telefon, a ja mojego starego wysluzonego gorala i w razie jakiegos problemu zdrowotnego skazana jestem na przygodnego lekarza w szpitalu w systemie zdrowotnym, ktory mi sie wcale nie podoba. Te argumenty jednak do mojego szwagra nie trafily – uwazal ze ja i moj mazy mamy fochy, fanaberie, przesadzamy, a wogole to poporostu nie chce mi sie pedalowac i towarzuszyc jego zonie w zwiedzaniu okolicy, ktora swoja droga znam na pamiec i ktora nie raz zjechalam wszerz i wzdluz.
Albo ten kolega – przylecial, odebralismy go z lotniska (czekajac ponad 2 godziny na opozniony samolot), przywiezlismy do domu, nakarmilismy. Bylo okolo 21. Pyta jakie mamy plany na wieczor. Mowie, ze zadne – bo maz idzie na 6 do pracy. Wyszlam na chwilke do sasiadki, on zostal z mezem i poszedl sobie sam na spacer. Wrocil po 22:30. My juz w lozku. Pyta czy moze wlaczyc komputer (stoi 1 metr od naszego lozka). Mysle, ze moze cos waznego, wiec sie zgadzam. Wiec walil w te cholerna klawiature prawie do 1 w nocy, odblask z ekranu na nasz caly niewielki pokoj. Moze za duzo wymagam, ale zdawalo mi sie, ze jak facet ma trojke dzieci i dwa sezony wakacyjnego “dorabiania” zagranica, to wie co znaczy baba w 7 miesiacu ciazy i jak sie tutaj te cholerne euro ciezko zarabia!

Rozpisalam sie – sorry, ale musialam to z siebie wyrzucic! Napiscie co o tym myslicie? Czy ja zwariowalam, czy ludzie? Czy ja musze walczyc o wlasne prawa w swoim wlasnym domu, czy goscie powinni czasem ruszyc glowa i troche pomyslec o tej drugiej stronie? Czy ja jestem jakas nieuzyta, zlosliwa, moze sie czepiam? Sama juz nie wiem…

Czy Wy tez macie takie mysli, nastroje? Moze komus tez sie cos takiego przydarzylo? Czy mi to przejdzie jak juz urodze dziecko – moze to naprawde tylko kwestia ciazowych hormonow?

M&M
[obrazek]/pregticker/498b5//images/obrazek.gif”[/obrazek]

15 odpowiedzi na pytanie: “Dlugoterminowi” goscie? dlugie…

  1. Re: “Dlugoterminowi” goscie? dlugie…

    Wcale nie zwariowałaś i nie wydaje mi się, żeby to była kwestia hormonów ciążowych. To normalne, że w mieszkaniu wynajmowanym nie przeszkadzało ci że ktoś się kręci, a na swoim chcesz się czuć jak “pani” i chcesz mieć wpływ na to kto, kiedy i na jak długo się u ciebie zatrzymuje.
    Swoją drogę podziwiam twoją ugodowość. Może brak ci jeszcze takiej domowej pewności siebie. Musisz sobie uświadomić, że to Ty teraz narzucasz zasady zachowania, bo to jest TWÓJ dom i jeżeli przyjeżdża ktoś niezapowiedziany masz prawo powiedzieć przepraszam bardzo ale nie mamy jak cię przenocować. Jeżeli u mnie ktoś chciałby włączyć kompa i udowodniłby mi że to coś ważnego miałby z góry jasno powiedziane, że ma na to 10 minut czasu, a potem jakby marudził, że jeszcze to po prostu bym wyciągnęla wtyczkę z kontaktu.
    Po urodzeniu dziecka to u mnie ten despotyzm przybrał jeszcze na sile. Nie wolno palić w pokoju. My nie palimy, jeżeli odwiedza nas jakiś palacz to albo w kuchni przy wywiewniku, albo w otwartym oknie ma palić i już. Wkurzało mnie do granic wytrzymałości jak przyłaził tabun ludzi, żeby obejrzeć dziecko stawał ten tabun nad łózeczkiem i się zachwycał. Dziecko głodne, płacze a wszyscy stoją i się gapią. Ja nie zamierzam robić pokazu własnych piersi przed obcymi ludźmi, więc won mi z pokoju. Najgorsze były momenty kiedy przychodził czas kąpieli i spania a ludzie sami z siebie nie umieli wydumać że nalezałoby już wyjść, wtedy byli grzecznie wypraszani z domu.
    A jakby mi ktoś robił anse że nie chce jeździć na rowerze, to usłyszałby taką wiązankę słownictwa żeby zamknął się raz a skutecznie. Nie to znaczy nie. To że jakaś baba to robi to nie znaczy że ja też muszę.
    Mam chyba wyjątkowo mocno rozwinięte poczucie własnej niezależności
    Masz prawo do własnego zdania i do zachowania własnej intymności. Masz prawo narzucać swoje prawda i zasady gościom, a oni mają obowiązek je uszanować. Jeżeli tego nie robią, to wskaż im najbliższy hotel.
    Walcz o swoje
    Powodzenia i pozdrowienia

    Aga & baby

    • Re: “Dlugoterminowi” goscie? dlugie…

      Doskonale Cię rozumiem,
      Ja też nie cierpię niezapowiedzianych gości – nie tylko długoterminowych ale nawet takich “na kawę” – wracam do domu późno i jestem zmęczona a potrafią niektórzy przyjść równo ze mną do nas (wiedzą o której kończę) – tak że nawet nie mam szansy cokolwiek zjeść (od śniadania) i siedzą np. do 1-2 w nocy – i jeszcze trzeba ich odprowadzać do domu.
      To znaczy tak było do niedawnoa bo… zmieniliśmy i zastrzegliśmy numer telefonu – nie dajemy go NIKOMU ze znajomych – mają nasze komórki i to wystarczy – zawsze można komórkę wyłączyć lub nie odebrać; na domofon wieczorem wogóle nie reagujemy – nie oczekujemy nikogo – więc nie otwieramy drzwi.
      I to nie dlatego że jesteśmy świnie i nie lubimu towarzystwa tylko dlatego że wiele osób nie ma ZA GROSZ wyczucia czasu i sytuacji.
      Mój dom=moja twierdza jak mawiają Anglicy i mają rację.
      Dom to mój azyl gdzie mogę sobie chodzić bez majtek kiedy mam na to ochotę, nie gotować przez tydzień obiadu i oglądac centymetrową warstwę kurzu na meblach kiedy mi się nie chce/lub nie mam siły sprzatać. I już. I nikomu nic do tego.
      Jak najbardziej walcz o swoje prawa w swoim domu bo jak będziesz popuszczać to cię zadepczą. 🙂

      Agata + Ania 13.IX

      • Re: “Dlugoterminowi” goscie? dlugie…

        Podpisuje sie pod Idalka. Wg mnie masz swieta cierpliwosc i duza tolerancje dla swoich gosci. Ja do malego mieszkania W OGOLE bym nikogo nie zapraszala bedac w ciazy, a gdyby sie ktos wpraszal to bym odmowila, co innego na kawe, a co innego na 2-tygodniowy pobyt poloczony z atrakcjami turystycznymi. Bez przesady.
        Jak ja bym sie zachowala w stosunku do gosci to troche zalezy od stopnia spoufalenia z nimi, ale zdecydowanie nie pozwolilabym ze swojego domu zrobic noclegowni a swojej osoby traktowac jak przewodnika. Mam przyjaciol ktorzy moga do mnie przyjechac nawet i w srodku porodu i tez bede sie cieszyc, ale jakies dalekie znajomosci, korzystanie z komputera noca gdy ja spie w tym samym pokoju..? hehehe… nie ma mowy.
        Wysylam fluidy asertywnosci i zabraniam miec wyrzuty sumienia!
        Pozdrawiam 🙂
        Bramka

        • Chce byc taka jak Wy!

          Dziewczyny!
          ja chce byc taka jak Wy – asertywna i pewna siebie! Jak mam to zrobic? Myslicie, ze dziecko mi pomoze?

          Ci goscie sie zapowiadali (nikt nie zjawil sie u nas niezapowiedzianie, moze dlatego ze to tak daleko), prosili o pomoc – a mysmy sie zgadzali.
          W przypadku tej dziewczyny – bo bylo nam jej szkoda.
          Tego kolegi – bo kiedys tez mi pomogl.
          Mojego szwagra – bo jak nas pytal, to przedstawil to tak, ze chodzi o przenocowanie jego zony w ciagu tych dwoch tygodni. I szkoda nam sie zrobilo, ze juz tak dawno sie nie widzieli (brat meza pracuje razem z moim mezem i juz od ponad dwoch miesiecy nie byl w Polsce). A jak ona przyjechala, to nagle sie okazalo, ze on tez sie do nas wprowadzil, ona miala sobie sama czas organizowac, a nagle oczekiwali tego ode mnie, etc, etc…

          Moze na nastepny raz spisze wszytskie warunki wstepne na pismie – oszczedzi mi to nerwow, rozczarowan i stresowych sytuacji.

          Jeszcze raz dzieki za te wszytskie slowa! I za “rozgrzeszenie” mnie! Nastepnym razem chyba rusze do ataku!


          M&M

          • Re: “Dlugoterminowi” goscie? dlugie…

            Masz naprawdę zdumiewających gości. Ale i sama ich rozpuszczaszz. Czemu w ogóle się przejmujesz, że Twój szwagier ma jakieś pretensje bo nie chcesz jeździć na rowerze? Czemu w ogóle czujesz sie zobowiązana przed nim tłumaczyć? Jakies argumenty wymyślac? Niezaleznie od przyczyny masz porawo nie miec ochoty na jazdę rowewem i koniec! I to niezależnie od tego, czysteś w ciąży czy nie, i czy nie możesz, czy po prostu nie masz ochoty. To samo z kompem. Jak Ci coś przeszkadza, mówisz: to mi przeszkadza. Prosze, zebyś tego czy tamtego nie robił. Dobranoc. I koniec. Jeżeli nie chcesz, zeby ktoś włączał komputer, to czemu się zgadzasz? bądź szczera w stosunku do innych, ale przede wszystkim w stosunku do samej siebie! jak Ci coś nie gra, to mów po prostu, zamiast udawać zachwyconą a w środku dusić się od złości. Goście bywają męczący, i fakt, to chyba kwestia wieku, jak się wynajmuje mieszkanie na studiach to jest inaczej, a potem już coraz gorzej się dostosowac do innych. Poza tym człowiek zaczyna się zastanawiać, czemu to on ma się dostosowywac, skoro jest na swoich śmieciach! no i jeszcze w siódmym miesiącu! więc powiedz sobie, ze masz prawo czuć się zmęczona i wymaga dla siebie odpowiedniego traktowania. jZreszta sama tez mam ten problem, bo co miesiąc moja mama z młodszą siostrą wpadaja na tydzień, jak oszalałe lataja po sklepach i teatrach i nie moga zrozumieć, ze dla mnie latanie po sklepach nie jest jakąś atrakcją, teatru nie lubię a wożenie ich w kółko do centrum Wa-wy i z powrotem bywa dla mnie męczące. mimo to z reguły latam z nimi, pomagam im wybierać ciuchy (bo one same nie moga i chcą koniecznie porady!) i odwożę od różnych teatrów i kin. Ale kiedy przyjechały ostatnio, miałam dosyć, byłam w ósmym tygodniu i źle się czułam. no i po prostu im powiedziałam, ze moge ich odwieźć do sklepu, ale nie będę z nimi łazić, a z teatru niech sobie wróca metrem. (W końcu odwiozła je kuzynka, tak więc zostałam sromotnie pokonana w wyścigu o podlizanie się rodzinie – ale nie mam wyrzutów sumienia 🙂 No i jeszcze dodziennie wszystkim gotowałam – choć fakt, że bardzo to lubię. po ich wyjeździe miałam naprawdę niemiłe plamienie, skończyło się to u lekarza, więc na jakiś czas mam dość wizyt rodziny…

            aśka

            • Re: Chce byc taka jak Wy!

              My mieszkamy w Nowym Jorku. Wynajmujemy samodziele mieszkanko od poczatku, wiec nikt nam raczej nie przeszkadza. Swego czasu, w tamtym roku mielismy tez “cudownych” gosci. Najpierw dostalam maila od dziewczyny, ktora ledwo znalam z uczelni z prosba czy moge ja przenocowac przez 2 dni, bo samoloty jej sie nie zgraly. ja oczywiscie sie zgodzilam i mialam niechcianego goscia przez ok 3 tyg. dziewczyna byla na tyle niedomyslna, ze potrafila np. zjesc obiad, ktory przed praca przygotowalam dla meza…bo skoro jestem jej gosciem to lodowka stoi otworem. Lechu kipial ze zlosci.Ja dopiero po 1,5 tygodnia powiedzialam jej, ze musi szukac sobie czegos nowego, bo wlascieciel mieszkania kaze nam doplacac do czynszu. co nie przeszkadzalo jej szukac lokum przez nastepne 1,5 tygodnia, caly czas siedzac nam na glowie. Drugim gosciem, byl moj serdeczny przyjaciel z miasta, w ktorym sie urodzilam. zapowiedzial sie 2 miesiace wczesniej ( tez na 2 tyg). Znajomy mieszkal u nas przez ponad miesiac. Przychodzil podpity z imprez ( zwymiotowal np. na moj swiezo kupiony materac do spania)…potrafil ogladac filmy, lub klikac w klawiature do 3-4 rano…(ja o 6 wstawalam do pracy), nigdy po sobie nie umyl nawet talerza. Lechu trzymal sie dzielnie, wybuchl dopiero gdy po malowaniu ( robilismy maly remont mieszkania) ja mylam podloge na kolanach a nasz znajomy siedzial na kanapie i pil piwo. Wtedy uslyszal od mojego meza, ze skoro ma taka dobra kolezanke, ktora znosi to wszystko, skoro mieszka i je u nas za darmo…to wypadalo by zeby ruszyl dupsko i nam pomogl. Od wyjazdu znajomego, zerwalam z nim wszelkie kontakty… A teraz gdy ktos przyleci…owszem, wyjdziemy z nim na kawke, oprowadzimy po nowym Jorku… Ale nic wiecej…ja juz nie mam zdrowia. Moze z tego wszystkiego wyjdzie na to, ze jestesmy strasznymi materialistami… Ale jestesmy tu na dorobku, za mieszkanie placimy duzo….zarobki wcale nie sa oszalamiajace…i naprawde ciazko jest mi wydac, w pocie czola zarobione pieniadze na utrzymanie kogos kto i tak tego nie potrafil docenic i nawet na koniec nie powie dziekuje…tylko z obrazona mina trzasnie drzwiami. W tym roku jestem juz madrzejsza.

              • Re: Chce byc taka jak Wy!

                Masz zupelna racje govinda! Szkoda jednak, ze czlowiek musi sie sparzyc zeby zmadrzec. Nie miej zadnych wyrzutow sumienia i przyjmuj u siebie tylko tych gosci, ktorych lubisz, dobrze znasz i wiesz czego sie po nich mozesz spodziewac. NY to atrakcyjne miejsce turystyczne i zapewne jeszcze nie raz bedziesz musiala odmowic wpraszajacym sie, ale widze ze asertywnosci ci nie brakuje i tak trzymac!

                Pozdrawiam
                Bramka

                • Masz racje!

                  Hej Madzia!
                  Masz racje, ze się wściekasz.. Ale powiem Ci, ze ty i tak masz anielska cierpliwość…ja bym tak długo na twoim miejscu nie wytrzymała !
                  A mój mąż by tak ode mnie oberwał, jak by nie przegonił towarzystwa, ze by był biedny przez następne 3 miesiące!
                  Ja tak od 3 mc, stałam sie odludkiem…tylko dla mnie jest ważny dom oraz w nim spokój i cisza. Najlepiej się czuje w domku z męzem… A znajomi mi strasznie działaja na nerwy.
                  Nawet jak gdzieś idziemy czy ktoś do nas przychodzi to na krótko, bo jak za długo to od razu sie wściekam i chce do domu.
                  Ja mam wrazenie, ze takim siędzienie do pózna ze znajomymi czy gdzieś poza domem męczę moją córunię…zauważyłam, że jak długo gdzies jesteśmy i wracamy do domu póżno ok 1 w nocy to moa malutka ma rozbity swój cykl dobowy, zaczyna się bawić w innym czasie niz normalnie, robi sie niespokojna..itd.
                  Dlatego ja na twoim miejscu bym po prostu powiedziała, ze jestem chora i niech goście sobie szukaja hotelu.
                  Nigdy bym na rower nie poszła – powiedziała bym, ze np. mi sie rozwarcie robi i mam leżeć a na rower to niech oni sobie sami idą jak chcą. Poza tym pierwsze słysze, by kobieta w 7 czy 8 mc uprawiała turystykę rowerową??
                  A tego kolege, co do 1 w nocy wam w sypialni przy kompie siedział to bym od razu w dupe kopneła ( sory za określenie ) po 15 minutach by musiał juz komputer wyłaczyc i pomaszerować spać…
                  Ja jestem bardzo stanowczą osoba i jak mi coś nie pasuje to “wale” prosto z mostu a od kąd jestem w ciązy to juz w ogóle :-)))))))))))
                  A mój mąz staje zawsze po mojej stronie, chociaż czasami marudzi ale wie, że samopoczucie moje i naszej córuni jest zawsze najważniejsze.
                  Więc się niczym nie martw, postępujesz słusznie, ze się denerwujesz na takie sytuacje.
                  A tak szczerze mówiąc to ja bym nawet nie bedąc w ciązy takiego traktowania nie wytrzymała!
                  Buziaczki

                  • Re: “Dlugoterminowi” goscie? dlugie…

                    kopnij wszystkich w tylek, nie daj sie wykorzystywac, tez cos, jeszcze w ciazy mialam problem z taka jedna co ciagle potrzebowala pomocy ale jak jej powiedziam kilka brytalnych slow to sie obrazila. nie wolno dac sobie wejsc na glowe. pozdrawiam. napisalabym wiecej ale mam synia na rekach co marudzi

                    Kasia i Dorianek 23.05.04

                    • Re: “Dlugoterminowi” goscie? dlugie…

                      Hmmm, czemu pozwalam korzystac z komputera? Bo chyba calkiem nieslusznie mysle, ze ludzie sa podobni do mnie i podobnie sie zachowuja w okreslonych sytuacjach. Ja na miejscu tego chlopaka pozwolilabym sobie na zapytanie sie o wlaczenie komputera tylko w takiej sytuacji, gdyby bylo to konieczne. W koncu przelecial 1500 km, moze chcial skontaktowac sie z rodzina, wyslac jakis wazny list, o ktorym zapomnial, moze jak byl na tym cholernym spacerze, to zadzwonil ktos z wazna prosba albo informacja… Kurcze, chyabmusze przestac mierzyc ludzi wlasna miara – bo zwyczajnie zle na tym wychodze

                      Mam nadzieje, ze na dlugi czas masz spokoj z wizytami rodzinki i sobie odpoczniesz.

                      Czy mam sluszne wrazenie, ze rozumiesz mnie jak trudno odmowic ludzom jak Cie o cos prosza (tez przeciez biegalas po sklepach, bylas szoferem, etc)?

                      M&M

                      • Re: “Dlugoterminowi” goscie? dlugie…

                        Hormony nie mają tu nic do rzeczy. Może zabrzmi to bezczelnie, ale znajomych (+rodzinę) trzeba sobie umieć ustawić. Ludzie są bezczelni i niedomyślni, a w naszej kulturze (słynącej przecież z gościnności) nie wolno wyrzucać gości, bo się obrażą. U mnie od lat funkcjonuje umawianie się przez telefon na konkretny termin i w konkretnym celu. Nie ma czegoś takiego “wpadłem, bo byłem w okolicy” a później siedzi taki delikwent do 1-2 w nocy. Mam swoje sprawy, szanuję cudzy czas i tego samego wymagam od innych.
                        Magda, nie daj się wmanewrowywać w takie sytuacje. Ty jesteś dobra, a inni to wykorzystują. Do tego robą to tak, że później czujesz się winna – pełna manipulacja. Nie przejmuj się tym, co o Tobie pomyślą, że tak nie można bo to rodzina i że trzeba sobie pomagać. Najważniejsze, że sama będziesz czuła się z tym lepiej. Trzeba być troszeczkę egoistą. To zdrowe :))
                        Trzymaj się dzielnie. Pa.

                        Ania

                        • Re: “Dlugoterminowi” goscie? dlugie…

                          Oj, rozumiem, rozumiem… osobiście mam swoją teorię na ten temat, sadzę, ze ma to źródło w wychowaniu. U mnie to było tak, ze moja matka ustawiałą całą rodzinę odgrywając rolę tragicznej heroiny, której szczęście i dobry nastrój zależy od naszego prawidłowego zachowania. Skutkiem tego wyrosłam na osobę która uważała, ze nie moze odmówić nikomu i niczego… bo ten ktoś na pewno bedzie nieszczęśliwy, albo się stoczy, a w ogóle jak komuś bedzie przykro z mojego powodu to świat się zawali. Znam sporo takich ludzi, którzy źródła własnej wartości upatrują w tym, czy inni ludzie ich akceptują i lubią i w związku z tym starają się wszystkim dogodzić (choć to z natury rzeczy niemożliwe). Ja zaczęłam się z tego leczyć, kiedy spotkałam faceta, który tę potrzebę dogadzania postanowił wykorzystać i zrobił to naprawdę z dużym rozmachem… a przy okazji matka dała mi nieźle popalić. To zresztą długa historia i chyba nudna, w każdym razie na własnych błędach zaczęłam uczyć sie asertywności… z różnym skutkiem, z matką do dziś nie najlepiej mi wychodzi 😉 Ale sama zauwazyłam, że jak za długo staram się być miła i uczynna wbrew sobie to frustracja się gromadzi i w końcu następuje straszliwa erupcja z jakiegoś błahego powodu, co nie jest dobre bo wychodzę na potwora.:) W każdym razie ćwicz dużo, na początek mów sama sobie czego chcesz a czego nie, a potem w oględnej formie innym. I nie usprawiedliwiaj się! Człowiek usprawiedliwiający się jest na z góry przegranej pozycji 🙂 A co do tego, ze każdy sądzi ludzi według siebie – oj, często tak bywa, szczególnie kobiewty myślą, że bliźni nie dość ze są podobni do nich, to jeszcze czytają im w myślach – a tak nie jest, oj nie… faceci szczególnie nie mają rozwiniętej inteligencji emocjonalnej i im trzeba po prosu kawę na ławę 😉 W każdym razie powodzenia!

                          aśka

                          • Re: “Dlugoterminowi” goscie? dlugie…

                            O rany!!! Masz anielska cierpliwosc!!!

                            Magduska i Julka(16.03.04)

                            • Re: “Dlugoterminowi” goscie? dlugie…

                              O jejku! masz racje – jak mi sie sporo w srodku nazbiea to tez wybucham jak wulkam i zalewam wszytsko ognista magma! Pocieszylas mnie tym, ze asertywnosci mozna sie nauczyc. Bede o to walczyla – dzieki

                              M&M

                              • Re: “Dlugoterminowi” goscie? dlugie…

                                Ah..skąd ja to znam..
                                Nie będę opowiadała swojej historii,bo to będzie długie,ale powiem Ci jedno-musisz się nauczyć mówić “Nie”,nie bój się tego,jeśli masz tak bezwstydnego gościa,który nie ma za grosz wyczucia,nie martw się że to słowo akurat go urazi!Po prostu powiedz “Nie,to mi przeszkadza”,”chce spać”,”mam inny plan na wieczór”..itp. Pierwszy raz może być trudny,ale potem pójdzie Ci już coraz łatwiej!Musiałam się tego też nauczyć,ale się udało,mam święty spokój,i nie daje się wykorzystywać!tym bardziej w ciąży.
                                Powodzenia.
                                Ania

                                Znasz odpowiedź na pytanie: “Dlugoterminowi” goscie? dlugie…

                                Dodaj komentarz

                                Angina u dwulatka

                                Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                                Czytaj dalej →

                                Mozarella w ciąży

                                Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                                Czytaj dalej →

                                Ile kosztuje żłobek?

                                Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                                Czytaj dalej →

                                Dziewczyny po cc – dreny

                                Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                                Czytaj dalej →

                                Meskie imie miedzynarodowe.

                                Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                                Czytaj dalej →

                                Wielotorbielowatość nerek

                                W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                                Czytaj dalej →

                                Ruchome kolano

                                Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                                Czytaj dalej →
                                Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                                Logo
                                Enable registration in settings - general