W szkole do której od września idzie moja N będą 2 klasy pierwsze.
W maju mamy zebranie, gdzie będzie omawiana wyprawka, podręczniki ect…
oraz będzie się zapisywało dziecko do klasy do Pani, do której się chce by chodziło.
Do wyboru mam dwie.
1. Wiek około 35 lat
– energiczna
– ciągle wymyśla nowe konkursy, zabawy dla dzieci
– organizuje dużo wycieczek
– jest bardzo otwarta “przytulalska” taka ala ciocia a nie Pani.
– dzieci na lekcjach więcej się ruszają niż siedzą w ławkach
itd…
2. Wiek około 55 lat
– nauczycielka która pracuje bardziej na “starych metodach”
czyli jest Panią jaką była moja wychowawczyni z podstawówki
– ponoć potrafi krzyknąć, pilnuje porządku w klasie, jest wymagająca i
zasadnicza.
– swoją pracę opiera na nauce i utrwalaniu nateriału
– może brzmi to groźnie co napisałam, ale z pod “jej ręki” zawsze wychodzą najlepsze klasy w szkole.
Mam dylemat
Co byście wybrały?
Strona 7 odpowiedzi na pytanie: Do której pani zapisać?
nie przepraszaj Edysiu, ni ma za co
Twoja wiara/niewiara naprawdę mają dla mnie zbyt małe znaczenie żebyś mnie mogła w jakikolwiek sposób obrazić 🙂
Ja Cię nie chce obrazić, po prostu zupełnie nie wierze w prawde tego co piszesz
ależ ja to rozumiem, zgodnie z Twoimi kryteriami nie mam prawa pisać prawdy 😉
Pomijając ciekawe;) pobocza na jakie zbacza dyskusja i to, że pewnie decyzja już podjęta, to sama zaczęłam się zastanawiać nad tym, do której z tych 2 pań zapisałabym syna.
Na bank do pani nr 1.
Mój Kuba chodzi do przedszkola odkąd skończył 2 lata (miała 2 lata i miesiąc, gdy został przyjęty – taka była konieczność, żłobek okazał się masakrą, niania – świetna – po pół roku otworzyła własny biznes, po kolejnym pół roku mieszkania z babciami byliśmy wykończeni psychicznie).
Chodzi do przedszkola niepublicznego (żadne inne w takim wieku by go nie przyjęło).
Wiem, że bardzo, bardzo dużo wyniósł z przedszkola (przekonuję się o tym na zajęciach otwartych), ale wyłącznie, dzięki fantastycznej wychowawczyni -ciepłej, serdecznej, niesamowicie wyrozumiałej, która wkłada masę pracy w dzieciaki, ale w taki sposób, że dzieciom, chce się chcieć – uczą się przez zabawę.
Gdyby nie ta wychowawczyni, już dawno zmienilibyśmy przedszkole, z różnych względów…
Kuba jest indywidualistą, przez długi czas bawił się głównie sam, co nas mocno martwiło – dzieci chętnie się z nim bawiły, ale on nie potrzebował towarzystwa, nie uciekał od nich, po prostu sam nie lgnął.
Wszystko zmieniło się w zerówce, nagle koledzy i koleżanki stali się bardzo, bardzo ważni i z introwertyka zmienił się w “przywódcę” grupy.
Ale nadal jest trochę inny.
W zerówce poznał literki, potrafi w miarę przeliczać do 10 i różne inne zerówkowe rzeczy.
Ale bardziej mnie cieszy to, że nadal jest sobą (czasem sprawiającym kłopoty – bo nie chce tańczyć na próbach, bo woli z klocków tworzyć budowlę, zamiast je układać w zbiory liczbowe itp.), że wychowawczyni pozwoliła mu się rozwijać w tym, co sprawia mu naprawdę frajdę.
Nie wsadzała wszystkich dzieci do jednego wora, dawała im sporo luzu i możliwości samodzielnego myślenia, samodzielnego dokonywania wyboru wraz z ponoszeniem konsekwencji tych wyborów (oczywiście na tyle, na ile to było bezpieczne dla takich dzieciaków).
W efekcie ma świetną, choć nie łatwą grupę zdolnych dzieciaków, w której każde jest w czymś dobre, mają dużą wiedzę ogólną, chętnie uczą się nowych rzeczy – nawet same od siebie (gadają o wulkanach, robalach, kosmosie i innych rzeczach, które je ciekawią, a ich wiedza w tych ulubionych tematach jest naprawdę niesamowita).
Dlatego w szkole, gdybym miała wybór, wybrałabym właśnie podobną nauczycielkę (może ciut bardziej dyscyplinującą ;)), taką, która zostawi dzieciom otwarte głowy, nie zmusi wyłącznie do pamięciowego wkuwania minimum czy maksimum programowego – też uważam, że zwłaszcza pierwsze 3 klasy są po to, żeby dziecko oswoiło się ze szkołą, polubiło ją i powoli w swoim rytmie wciągnęło w trybiki szkolne.
W późniejszym czasie to przyniesie znacznie więcej korzyści niż standardowe (bądź staromodne ;)) sposoby uczenia.
Jeszcze przypomniało mi się – nie chodziłam do przedszkola, tylko do zerówki przedszkolnej (akurat urodził się brat i zostałam z mamą i młodym w domu) i nie miałam w szkole najmniejszych problemów.
Nauka przychodziła mi sama – rodzice uważali, że wszystko idzie mi wręcz za dobrze – no ale z zachowania nigdy nie byłam wzorowa
Z kontaktem z rówieśnikami też nie miałam kłopotów.
Zdałam maturę, skończyłam studia, jakoś daję sobie radę bez tego trzonu przedszkolnego, choć wcale nie uważam, że przedszkole jest bez sensu – jest po prostu jedną ze ścieżek, którą można dla dziecka wybrać.
Aż jestem ciekawa co by było gdybym chodziła jednak do przedszkola
Każdy może pomóc swojemu dziecku lepiej spędzić czas ;))
no rewelacja, co za przydatna stronka
???
wyrzucona juz przez moderatora 😉
traktowała o tym jak to mozna zamiast odrabiania lekcji lepiej czas spędzic i gdzie w necie znaleźć kogos, kto odrobi za nas
Właśnie się zastanawiałam o co chodzi i już miałam focha strzelić 😉
Super stronka w takim razie – może zrobią taką, coby do pracy nie chodzić, niech ktoś chodzi, a mnie płacą 😉 – doskonale jestem w stanie spędzać kreatywnie czas w ciagu dnia również poza pracą
Ponieważ byłam niezdecydowana, zapisałam N tam gdzie większość dzieci z grupy, czyli do Pani nr 1.
Ale…..że do pani nr 1 zapisało się wstępnie ok 45 dzieci na 55 wszystkich to i tak zrobią losowanie, więc….. los zadecyduje 🙂
Znasz odpowiedź na pytanie: Do której pani zapisać?