Tak ja w tytule „do trzech razy sztuka” :o))). Bardzo dawno nie było mnie na forum, pewnie już poszłam w zapomnienie hihihi, ale… zacznę od końca :o).
06.02.2006 r. zostałam mamą :o))))). Mam cudowną, upragnioną, ukochaną Córeczkę Olivkę :o), która jest całym moim światem i wszechświatem, ale nie było łatwo, wręcz przeciwnie. I teraz od początku. Pierwszy raz poroniłam w lutym 2004 r., ciąża zatrzymała się na etapie 8 tyg. a obumarcie odkryto w 12 tyg :o(. Oczywiście wg. lekarzy-tak się zdarza, odczekać jedni mówili cykl, inni 3 msce jeszcze inni 6 a nawet 12 mscy. Jako,że z natury jestem nieufna i niepokorna, po za tym jestem kobietą i mam swoją intuicję, a ponadto pracuję naukowo w dziedzinie związanej bezpośrednio z medycyną postanowiłam jednak porobić wszelkie możliwe badania. Wyniki badań okazały się „niby” w normie (niby, ponieważ w praniu czyli podczas 3 ciąży zakończonej sukcesem w postaci Olivuni :o), okazało się, ze jednak nie wszystko jest ok, ale o tym dalej). Jako, ze badania immunologiczne należy powtarzać i to często, tak też robiłam. Nadal ok- wszystko w normie. Zaczęłam obwiniać siebie i swoją pychikę za to co się stało- przecież zaszłam w ciążę, dlatego, bo Mężuś tak bardzo pragnął dziecka, ja zawsze twierdziłam, ze najpierw kariera naukowa, a dziecko po 30-tce… Szukając, pytając trafiłam jednak na przecudownego Pana Doktorka z zakresu hematologii- mam nadzieję, ze nie będzie miał mi za złe :o) jeśli wymienię Jego nazwisko- dr Andrzej Mital z Katedry i Zakładu Fizjopatologii AMG, pracujacy w Klinice Hematologii. Ow Pan Doktor poznawszy moją historię wziął mnie „w obroty”. Badanka zaraz po otrzymaniu poprzednich wyników- tak, zeby uchwycić stan organizmu pod względem immunologicznym w każdym cyklu-osłabienia i spadku odporności i tak co 4 tyg., czasami bywało, ze miałam i 40 badań na raz do zrobienia- mimo zakładania wenflonu do pobierania krwi musieli to robić na 2 razy. Wyniki dalej „niby” w normie. Już zaczęłam wierzyć, ze pierwsza ciąża zakończyła się poronieniem ze względu na cytomegalię, bo przeciwciała wówczas wykryto zarówno w klasie IgM jak i IgG-te bardzo wysokie 480. Jednak nie dawał nam spokoju wynik p/ ciał kardiolipinowych- w normie, ale jednak były, niskie, bo 3,4 ale jednak. Po za tym kompleksy immunologiczne podwyższone, czyli albo przewlekła infekcja albo stała słaba odporność, ale od czego (?). Drążyliśmy dalej. Okazało się, ze mam bardzo wysoką prolaktynę i mikrogruczolaka, ale nie przejmowałam się tym skoro z zajściem w ciążę nie miałam żadnych problemów. Jednak brałam Parlodel. W tym czasie na forum poznałam przecudowną Osobę, którą dziś nazywam swoją największą podporą, wsparciem, swoją PRZYJACIÓŁKĄ- to o Tobie mowa Olinko :o). Wspierałyśmy się wzajemnie i ustaliłyśmy, ze w 2005r. rodzimy! Olince udało się dotrzymać słowa :o)- całuski dla mojego ulubieńca Jonka :o)- mi niestety nie :o(. W listopadzie 2004 r. kolejna druga ciąża-wielka nadzieja, radość i strach, Mężuś „w skowronkach”, nie mógł spać, jeść z radości-do czasu. Znowu klęska mimo ogromnych dawek Duphastonu (a propos jeśli istnieje faktyczna potrzeba podawania Duphastonu- nie tylko profilaktycznie, żądajcie również wprowadzenia Kaprogestu-tak naprawdę D. to bardzo mała dawka progesteronu). Teraz zaczęliśmy się naprawdę martwić, jednak nie poddaliśmy się, uczepiliśmy się tych p/ ciał kardiolipinowych i od razu po drugim poronieniu zrobiłam to badanie- wyszły w normie, ale wyższe niż poprzednio 7,4. Wtedy wiedziałam, ze to one są powodem, chociaż lekarze negowali całkowicie moje przypuszczenia. A jednak. Kolejne badanie na stopień gęstości krwi i podejrzenie przez Doktorka rulonizację, znaczną agregację krwinek. Bingo. Mieliśmy rację. Krwinki miałam pozlepiane tak,że cud, że nie miałam zakrzepów. Postanowiłam też powtórzyć bad. hormonalne LH i FSH wynik-taki jak wyrok- wczesna menopauza, ciąża tylko in vitro i to z komórki dawczyni! Szok, histeria, łzy. Myśli o adopcji. Potem opamiętanie- jak to 2 miesiące temu było ok, a teraz raptem taki nonsens? Okazało się, ze pomylili wyniki i otrzymałam należące do 50 letniej kobiety!!!
Wiedząc na czym mniej więcej stoimy postanowiliśmy odczekać moment kiedy kompleksy immunologiczne spadną. Przyszła piękna wiosna 2005 roku, ostatni majowy weekend, wyniki badań wykazały spadek kompleksów immuno, Doktorek nakazał- do dzieła!!! No i zadziałaliśmy :o). Od początku ciąża zagrożona- plamienia, ogólnie złe samopoczucie. Niedziela późny wieczór telefon do gina-również przeogromne ukłony dla prof. Preisa :o) z Kliniki Ginekologii i Położnictwa AMG- mimo urlopowania, od razu zadzwonił do kliniki, ze przyjadę, już na mnie czekali. Duphaston, Kaprogest, Fraxiparyna od tego momentu były moim chlebem powszednim. No i leżenie plackiem. Ginek przerywając urlop wizytował mnie w szpitalu :o). Po 11 dniowym pobycie w szpitalu powrót do domciu i zakaz wszystkiego co związane z najmniejszym ruchem. Fraxiparyna codziennie w brzuch, Kaprogest co 2 dni w pupcię, Duphaston 4 razy dziennie po 2 tabl. Niby wszystko się unormowało, a jednak nie. Na usg okazało się, ze przepływy maciczne mam beznadziejne i trzeba było wcześniej niż planowaliśmy wprowadzić Encorton tzn. w 11 tyg. Dawka Encortonu końska-zaczęliśmy od 40 mg i stopniowo w 7 mscu zeszliśmy do 5 mg. Cały czas leżałam, a jednak nadal coś nie tak z przepływami- gin wprowadził Theovent, Doktorek Polfilin i kwas foliowy 5 mg dziennie, oczywiście No Spa i Scopolan po 6 tabl. dziennie. We wrześniu usg rewelka -pozwolenie na poruszanie się, jednak nie minęły 2 tyg. kolejne usg- znowu leżenie :o( i tak do końca ciąży, zeby nie ryzykować. Monitorowana byłam co 2 tyg., telefonów do prof. Preisa nie zliczę ;o) i jestem wdzięczna za cierpliwość. Oczywiście przesądzona była cesarka-z tego akurat się cieszyłam, bo moja wrażliwość na ból i kondycja po 9 miesiącach leżenia plackiem pozostawiały wiele do życzenia ;o). Koniec stycznia ustalamy termin cc na 14 lutego w Walentynki, w tydzień później „nakazuję” Ginkowi zmianę terminu na tydz. Wcześniej czyli na 6 lutego, bo Skarbulka tak daje w kość od początku ciąży, że nie wytrzymam ani dnia dłużej. Mam pozwolenie Ginka, zapewnienie o najlepszej opiece, zaklepany termin, więc niespokojnie hihihi czekam…
I tak leżąc 9 miechów doczekałam się przecudownego szczęścia, największej radości mojego zycia- mojej Oliveczki ukochanej :o))).
Cała ciąża nie dość, ze zagrożona maxymalnie to i ze wszystkimi jej objawami- wymioty, nudności niesamowite, senność, zaparcia okrutne, zgaga straszliwa, jadłowstręt, węchowstręt hihihi,ucisk na spojenie łonowe taki, ze wyłam z bólu, ale warto było i zniosłabym to jeszce z 100000 razy i jeszcze więcej :o). Jedno wiem na pewno gdyby nie moja Mamulka najdroższa, która calusieńką ciążę nie odstąpiła mnie na krok- w dzień i w nocy, nie pozwoliła wstać samej z łóżka, nie podawała wszystkiego „pod nos”, która podtrzymywała mnie na duchu i ciele :o), mówiąc: „ co z tego, że dolega Ci to czy tamto, co z tego, ze tony leków przyjmujesz, co z tego, ze musisz lezeć- najważniejszy jest efekt końcowy, a ten będzie taki jaki sobie zamarzyłaś- zostaniesz mamą a ja babcią Olivki:o).
I tak w 38tc3d, 6 lutego 2006r. zasypiając pod narkozą o godz. 11.40 i budząc się o 11.50 zostałam mamą mojego Słońca :o))).
Dziewczynki, wyszło dłużej niż myślałam, ale to i tak w pełni nie oddaje mojej drogi „pod górkę”, opisałam to bo wiem ile nadziei, podbudowania i sił moze dać taki post-sama tego doświadczałam. W tak trudnych chwilach takie wsparcie osoby, która przeszła to samo mi dało wiele, a gdy dowiadywałam się, ze w końcu jej się udało to dostawałam skrzydeł i wiedziałam, ze mi też się uda pomimo wszystko.
Dziewczynki róbcie badania,powtarzajcie je i nie dawajcie się zbywać słowami „tak się zdarza, nie ma przyczyny, proszę próbować dalej”. Tak więc nie poddawajcie się, bo ja też mogłam tylko usiąść i płakać, ale działałam, szukałam i dzięki temu i dzięki Bozi teraz w swoim łóżeczku śpi moja cudowna Księżniczka, moja Córeczka, moja Olivunia.
23 odpowiedzi na pytanie: “Do trzech razy sztuka” :o)-baaardzo długie
Re: “Do trzech razy sztuka” :o)-baaardzo długie
Uściskaj Księżniczkę ode mnie :o)))))
Ja i…
Re: “Do trzech razy sztuka” :o)-baaardzo długie
Masz za sobą koszmarną drogę i wiele wyrzeczeń. mam nadzieję, ze od dzis fortuna sie obróci i teraz juz wszytsko będzie wspaniale. Maleńska Olivka będzie zawsze źródlem radości i szczęścia dla Was a Wy dla niej.
Gratuluję sukcesu i gorąco pozdrawiam!!!
ika i Igor 01.04.2004 + październikowa nadzieja
Re: “Do trzech razy sztuka” :o)-baaardzo długie
Serdecznie dziękujemy :o)), Ty również przeszłaś i znosłaś bardzo wiele, ale widzę, ze u Ciebie szczęście zagościło teraz już na dobre :o).
Gratuluję kolejnego Skarbika :o) i życzę Wam duuużo zdrówka i oby wszystko się szczęśliwie zakończyło i tym razem.
Ściskam mocno :o).
Re: “Do trzech razy sztuka” :o)-baaardzo długie
GRATULUJE CORECZKI i BARDZO SIE CIESZE, ze “TEN TRZECI RAZ” okazal sie tak SZCZESLIWY po przebyciu TAK TRUDNEJ DROGI!!
Re: “Do trzech razy sztuka” :o)-baaardzo długie
ogromnie się ciesze Twoim szczęściem i jestem pełna podziwu, że dałaś radę, że przeciwstawiłaś się przeciwnosciom
sciskam gorąco
Re: “Do trzech razy sztuka” :o)-baaardzo długie
kurcze, ale zazdroszcze!Ja urodziłam w 27 tc bliźniaków,krótko było mi się nimi cieszyc. Potem straciłam maluszka w 11tc,a miesiąc temu kolejny okruszek stał się aniołkiem.Jednak będę próbować jeszcze. Takie historie wlewają w moją duszę nadzieję. Może ktoś zna lekarza cudotwórcę z okolic Jeleniej Góry?Może mi ktoś pomoże?
Re: “Do trzech razy sztuka” :o)-baaardzo długie
Bardzo mi przykro i źle kiedy jakąś kobietę spotyka taki dramat jak zabranie jej radości życia. Nie zazdrość mi tylko ufaj, wierz w to, że mimo tragedii, które nas spotykają i tak w końcu osiągniemy wyznaczony cel. Psychika ludzka potrafi zdziałać cuda, trzeba tylko powtarzać sobie non stop, że mimo tych kłód pod nogami, mimo bólu i cierpienia dla nas też zaświeci słoneczko. Gorąco Ci tego życzę i ściskam kciuki, żebyś się nie poddała i osiągnęła upragniony cel- własne dzieciątko- wiem, że tak na pewno będzie :o).
Pozdrawiam.
Re: “Do trzech razy sztuka” :o)-baaardzo długie
Dzięki za słowa otuchy. Mam nadzieję,że nade mną też zaświeci słońce,a Tobie życze samych radosnych chwil z córcią!
Re: “Do trzech razy sztuka” :o)-baaardzo długie
Gratuluję Olivki, dużo przeszłaś, a teraz ciesz się macierzyństwem
Agnieszka, Antoś (05.02.05) i październikowa kruszynka
Re: “Do trzech razy sztuka” :o)-baaardzo długie
Gratuluję serdecznie!!!! Takie historie pokrzepiają bardzo 🙂 Ja sama noszę w sobie drugą Kruszynkę i mam nadzieję, że to maleństwo się urodzi i będę mogła je przytulić. Pierwsza ciążą zakończyłą się niestety niepowodzeniem.
Cieszę się, że Tobie się udało. Na pewno Twoja historia pomoże uwierzyć innym dziewczyną, że im też się uda.
Pozdrawiam serdecznie,
Aneta i
Re: “Do trzech razy sztuka” :o)-baaardzo długie
Na pewno tym razem się urodzi i to zdrowe :o). Życzę dużo zdrówka i ściskam za Was kciuki, żeby tak właśnie się stało :o).
Pozdrowionka.
Re: “Do trzech razy sztuka” :o)-baaardzo długie
Dziekuję Ci za tego posta, zyczę cudownych chwil z KSIĘŻNICZKĄ. Straciłam jedno dzieciątko, teraz jest ze mną na swiecie moj SKARB 🙂
Kiedy przebywałam na tym forum, takie posty dodawaly mi sił i nadziei.
Wielkie dzieki Olivko76
Edyta i Jakub ur. 26.09.2005r i Aniołek 16.06.2004r
Re: “Do trzech razy sztuka” :o)-baaardzo długie
Serdeczne gratulacje
Bardzo się cieszę, że opisałąś swoją trudną historię. Na pewno pomogła ona wielu dziewczynom, Twój szczęśliwy finał daje nadzieję i wiarę w sukces.
pozdrawiam
Amelka Aniołek 2.04.2004
i Błażejek 26.04.2005
Re: “Do trzech razy sztuka” :o)-baaardzo długie
witam serdecznie
Przede wszystkim gratuluję a ponieważ to imienniczka 9 letniej córeczki to tymbardziej wszystkiego dobrego zdrówka dla córci i syneczka.
niestety ja tez juz dwa razy poroniłam. Póki co zrobiłam poziom hormonów, i biorę bromergon gdyz była prolaktyna za wysoka. Poza tym lekarz nie kazał robic wiecej badań, a ponieważ i tak muszę czekac zrobilam sobie jeszcze TSG, badanie na porfilię)tak chyba sie to badanie nazywa wiem że pzrenoszą go koty) i na przeciwciała antyfosfolidowe. Nie wiem w piatek mam mieć wyniki troche się boję ale mam nadzieję ze wszystko bedzie ok, a jeśli nie to lepiej wykryc przed niz za późno. Nie wiem czy robić jakieś inne badania chyba na razie odpocznę a co ty myslisz o tym? Nie wiem tak naprawde nie mam juz siły żeby czekac ja jestem niecierpliwa ale co mam zrobic. Po drugim poronieniu miałam juz raz 3 czerwca okres teraz lekarz dał mi promergon myslałam że go dostane ale póki co nic z tego i tez sie denerwuje bo nie wiem co o tym myslec. Nie mam juz siły to stało sie wrecz opsesją codziennie siedzę i wertuje jakies stosy informacji ale co z tego. Nie mam odwagi i siły – juz chyba nie daję sobie rady. Powiedz mi jeszcze jedną rzecz gdybyś mogła gdzie przyjmuje ten lekarz i czy jest może z Warszawy bo to jakieś światełko moze ten mój ginekolog nie jest jednak tak dobry jak przypuszczalam. Pozdrawiam.
Re: “Do trzech razy sztuka” :o)-baaardzo długie
witam serdecznie
Przede wszystkim gratuluję a ponieważ to imienniczka 9 letniej córeczki to tymbardziej wszystkiego dobrego zdrówka dla córci i syneczka.
niestety ja tez juz dwa razy poroniłam. Póki co zrobiłam poziom hormonów, i biorę bromergon gdyz była prolaktyna za wysoka. Poza tym lekarz nie kazał robic wiecej badań, a ponieważ i tak muszę czekac zrobilam sobie jeszcze TSG, badanie na porfilię)tak chyba sie to badanie nazywa wiem że pzrenoszą go koty) i na przeciwciała antyfosfolidowe. Nie wiem w piatek mam mieć wyniki troche się boję ale mam nadzieję ze wszystko bedzie ok, a jeśli nie to lepiej wykryc przed niz za późno. Nie wiem czy robić jakieś inne badania chyba na razie odpocznę a co ty myslisz o tym? Nie wiem tak naprawde nie mam juz siły żeby czekac ja jestem niecierpliwa ale co mam zrobic. Po drugim poronieniu miałam juz raz 3 czerwca okres teraz lekarz dał mi promergon myslałam że go dostane ale póki co nic z tego i tez sie denerwuje bo nie wiem co o tym myslec. Nie mam juz siły to stało sie wrecz opsesją codziennie siedzę i wertuje jakies stosy informacji ale co z tego. Nie mam odwagi i siły – juz chyba nie daję sobie rady. Powiedz mi jeszcze jedną rzecz gdybyś mogła gdzie przyjmuje ten lekarz i czy jest może z Warszawy bo to jakieś światełko moze ten mój ginekolog nie jest jednak tak dobry jak przypuszczalam. Pozdrawiam.
Re: “Do trzech razy sztuka” :o)-baaardzo długie
Witam.
Zarówno mój ginekolog jak i hematolog pracuja w gdańskiej AM. Nie wiem jak wyszły u Ciebie p/c antyfosfolipidowe, jeśli są nawet na znikomym poziomie to w nastepnej ciąży uparłabym się na heparynę drobnoczasteczkową czyli np. Fraxiparynę albo Clexane- nie zaszkodzi na pewno (to leki z grupy działajacych na immunologie organizmu, a więc o szerokim spektrum działania a raczej zwalczania nieprawidłowosci w tworzeniu szerokiej gamy przeciwciał- nie tylko tych fosfolipidowych), a moze zdziałać wiele dobrego. No, ale przede wszystkim upór, wiara i nadzieja-wiem, że brzmi to banalnie i trudno czasami wykrzesać to z siebie, ale inaczej się nie da.
Trzymam kciuki i zycze powodzenia.
Ps. Pamietaj-“do trzech razy sztuka” :o))).
Re: “Do trzech razy sztuka” :o)-baaardzo długie
Hej!
Nawet nie masz pojęcia jak pokrzepiający jest dla mnie Twój list. Ja poroniłam już dwa razy-za pierwszym:puste jajo płodowe, za drugim:obumarła ciąza w trzecim miesiącu. Oczywiście za pierwszym razem lekarz podsumował całe zdarzenie: to się zdarza! Zrobiłam badania na różyczkę, toksoplazmozę, cytomegalię-która okazało się była przyczyną pierwszego niepowodzenia.Obecnie jestem w ciąży i postanowiłam działać jeszcze bardziej efektywniej, choć już większość znajomych uważa, że przesadzam wynajdująć różnorakie nowinki z internetu i odwiedzająć wszystkich możliwych lekarzy w okolicy w nadzeii, iż znajdę osobę która będzie w stanie mi pomóc. Mam 32 lata i nie mam jeszce dziecka…to okropne, że tak zdawkowo lekarze obchodzą się z takimi przypadkami jak mój.
Pozdrawiam serdecznie
Ewa
Re: “Do trzech razy sztuka” :o)-baaardzo długie
Witam.
Znajomymi się nie przejmuj- ciekawe co oni zrobiliby na Twoim miejscu. Pewnie to samo co Ty, no ale jeśli ktoś nigdy nie był w takiej sytuacji jak nasza to nigdy nie zrozumie…
Życzę Ci szczęśliwego zakończenia obecnej ciąży i dużo wytrwałożci :o).
Będzie dobrze.
Pozdrawiam.
Re: “Do trzech razy sztuka” :o)-baaardzo długie
Witam serdecznie,
Nasze najszczersze gratulacjie!!! i zyczonka zdrówka dla Oliwki i rodziców…
Jestem również z 3 miasta i twój post wlał w moje serducho dużo nadzieji dzięki za otwartość i za ten post….Znalazłam go bo ustawicznie na forum poszukuję nadzieji…moja historia iejt tez trochę długa… Ale postaram się z krócie ją opowiedzieć…
W 2001 roku przeszłam operacje obuztronnego wułuszczenia torbieli demoidalnych, nastepnie mój gin zaaplikował mi harmonet i cilest przez 6 miesięcy i po odstawieniu zaszłam w ciążę…. Nasze szczęście żyło 7 tygodni…w 6 wylądowałam w redłowie z krwawieniem…lekarz na USG stwierdził że pozamaciczna, jednakże ja widziałam, że była u wejśćia do macicy – wtedy nie miałam takie wiedzy jak teraz że gdyby podał mi lek na zagnieżdżenie i progesteron to były szanse by sie dzidzia utrzymała, ale niestety ni podali mi… trzymali mnie tydzień w szpitalu, robiąc bHCG (pierwsze 2 badania spadek, a trzecie wzrost poziomu) jednakże nie podali mi żadnych leków sądząc że mam opóżniony okrez, i nakłonili mnie “mądrze tłumacząc do łyżeczkowania….i tak zaczął się nasz dramat….mam nadzieję że kiedyś z Martą się spotkamy i poznamy się jakim byłaby człowiekiem…jk na razie to rośnie w nas…każdego 17. 01 myślimy o niej….
Potem tułułaczka po różnych ginach… nie będe ich nazwisk wymieniać… Ale intuicja mi podpowiadała a opatrzność czuwała że ciągle szulaliśmy…..w zesłym roku przeżyliśmy sytucja sie powtórzyła…doktórka prowadząca po zrobieniu badań w AMG i stwierdzeniu PCOS podawała mi leki na wyregulowanie wraz z antykoncepcyjnymi… oczywiście po 1/2 roku po odstawieniu zaszłam… nasze marzenie sie spełniło cudowne Boże narodzenie, a po świetach dramat byłam na usg…(czy przypadkiem nie jest pozamaciczna) wszystko oki, lecz po 3…4 dniach dramat dzidzia się nie zagnieździła, i znów 7 tc…
w tej chwili zawzieliśmy się trafiłam na kurs naturalnego planoiwania rodziny, i spotkałam tam fantastycznych ludzi wspaniałych specjalistów min. dr SZ. Wojtylaka patomorfologa, któy powiedział mi że sa szanse, i stwierdził…że warto dalej prubować…(i tak jak ty napisałaś ) on mi tez powiedział o mnówstwie badań…
Póżniej będąc u mojej (nowej) ginki (niestety prywatnie, i strasznie drogo, ale to co powiedziała to jestem jej bardzo wdzięczna za to) powiedziała że sa szanse i stwierdziła, że po używaniu środków antykoncepcyjnych (które są srodkami wczsnoporonnymi) nie było za wielkich szans utrzymać ciąży i jeszcze jedno że jakby się lekarz przyłożył do tematu a nie “olał” mnie to bysmy dziś cieszyli się z Martusi…
Teraz po wakacjach trafiłam do Invicty…do dr Piątkowskiego (bo dostałam skierowanie na NFZ) zaczynam ścieżkę “badań” i zaczynam budzić malutką nadzieję na naturalne poczęcie.
Jedno co to będę przestrzegać wszystkie dziewczyny, które nie wiedzą jak bardzo sobie organizm psują srodkami anty, (ja w tej chwili mam żylaki przed 30 ) i by nie dawały się zwieść tak jak ja że by leczyć terzeba stosować środki antykonc. bo organizm jest słaby…tak jak mój…
poproszę o garść fluidków…:)
pozdrawaiam
ASIA
PS: może wiesz coś nt. dr Piątkowskiego daj prosze znać…
lub cos możesz poradzić, jestem otwarta…
Re: “Do trzech razy sztuka” :o)-baaardzo długie
Po pierwsze- na pewno Ci się uda- w końcu “do trzech razy sztuka” :o), po drugie- tak znam dr Piątkowskiego i nie mam na Jego temat pochlebnej opinii- dla mnie Invicta to masówka i widząc na przykładach kolezanek mało której wizyty tam pomogły (leczyły się jak dla mnie bardzo długo- po 2-3 lata i nic), opinie w srodowisku lekarskim na temat gdańskiej Invicty są jednoznaczne- wyłącznie dobry sprzet na temat specjalistów bez komentarza- nie będę powtarzała opinii innych, skoro sama nie korzystałam z usług tejze kliniki.
Pozdrawiam iżyczę powodzenia. Na pewno się uda!
Znasz odpowiedź na pytanie: “Do trzech razy sztuka” :o)-baaardzo długie