Chciałabym zebrać wszystkie za i przeciw. Pomożecie mi?
Porównuje nowe mieszkanie o powierzchni 70-80m2 w obrębie miasta i nowy dom o powierzchni 100-120m2 około 20km za miastem, bo wychodzi mniej więcej w tej samej cenie.
To co mi się nasuwa opisze na podstawie domu, bo z mieszkaniem w większości przypadków będzie odwrotnie.
i tak DOM:
“+”
Większy luz, brak sąsiadów za ścianą,
Działka na której można zrobić grilla, ognisko, postawić huśtawki, basen dla dzieci itp.,
Zawsze wolne miejsce parkingowe,
Posiłki latem na tarasie,
Brak miejskiego gwaru z jeżdzącymi samochodami, krzyczącymi dziećmi pod oknami…
“-”
odległość od całej miejskiej infrastruktury ze sklepami, autobusami, gotowym żarciem z dostawą do domu,
ciągłe inwestycje w ogród, zabawki do ogrodu dla dzieci itp, które pochłaniają kupę kasy,
strach przed kradzieżą, burzami, awariami itp.
poświęcenie wolnego czasu na prace przy domu jak koszenie, układanie drewna, pielęgnacje ogrodu, odśnieżanie…
tak na szybko zebrałam i wyszła chyba podobna ilość plusów i minusów. Wiem, ze to nie wszystko i wierze, ze poszerzycie listę:)
Strona 3 odpowiedzi na pytanie: dom czy mieszkanie?
az sie boje spytac komu 😀
a weszło by troszku;)
do Warszawy też jeździ;)
to ta jak ja
tylko ja jeszcze muszę sie kredytu za 80 m2 w bloku pozbyc 😀
ja tez 😉
Mamy tą samą sasiadkę??;):p:)
Widzę,że mamy ten sam problem:o
Bosssssska fotka!!!!!!!!
ja odpiszę ze swojej perspektywy, bo w wieku 15 lat przeprowadziłam się z rodzicami z osiedla do domku na obrzeżach miasta – fakt, pierwsze pół roku średnio było, ale potem wystarczali znajomi w szkole, dojazdy długie wprawdzie, ale był bezpośredni autobus, więc problemu dużego nie było… Jako 17- 18-latka już bardzo sobie chwaliłam 🙂 Duży własny pokój, opalanie w ogrodzie, grille ze znajomymi 🙂
A teraz niedługo sami staniemy przed podobnym do Twojego dylematem 😉 i chyba jednak bedzie domek – tylko mały i z niewielką dzialką 😉
Jagoda niestety nie ma narazie za dużo znajomych… dopiero teraz przenosimy ją do miejscowej szkoły i dopiero teraz będą znajomi…. zobaczymy…. do tej pory latała po ulicy na rowerze z 2-jką innnych dzieci…. zobaczymy jak to będzie jak zacznie się tu uczyć: liczę się z tym że ciągle będęmieć w domu więcej dzieci niż 3 własnych….
dom i ogród ma ten plus że jak dzieciarnia ma towarzystwo to ciągle coś*biega po ogrodzie i domu…. (co to będzie za 10 lat :eek:)…
ja osobiście powiem że nigdy bym majcą taką*możliwość*jak TY niewybrała mieszkania… w końcu to 20 km od miasta a nie 50km??? to nie jakaś totalna dzicz?? ale musisz wziąść pod uwagę czy w pobliżu masz szansę na inne dzieci, czy jak dzieci dorosną do samodzielności będą miały szanse same dojechać do miasta (PKP, PKS…..) my taks zukaliśmy i dlatego lepszy był Brwinów gzdie jest stacja kolei podmiejskich i w 30 minut jesteś pod Pałącem Kultury i Nauki, niż niektóre dzielnice Warszawy (bo gdyby patrzeć*na bliskość to w przypadku właśnie Wa-wy trzeba by wybrać potwornie drogie lokalizacje, zapewne droższe niż mój dom, albo w cenie gdybym kupowała 50 m kw a tak mam 160)…
– polecam serdecznie.
mialas dom, mieszkasz w mieszkaniu, wiec wiesz co i jak 🙂
ja jestem zdecydowana zwolenniczka domu DOPASOWANEGO do potrzeb i mozliwosci wlascicieli. jesli znow marzy sie tobie wlasny dom, a nie jestes takw 100% zdecydowana na jego ponowny zakup, to zrob sobie liste “wymagan” – czyli co dom musi “miec”, by dla ciebie byl wygodny: – dogodny dojazd do pracy/szkoly/czegos tam, nieabsorbujacy ogrod /niewielka dzialka/, metraz dopasowany do mozliwosci finansowych /zarowno jesli idzie o budowe, wykonczenie, jak i uzytkownaie: ogrzewanie, prad, sprzatanie/. jak skonczysz swoja liste, to bierz mape, graficzny rozklad jazdy autobusow /z tymi kolorowymi trasami 🙂 / i…szukaj! zanotuj sobie wszystkie miejscowosci, ktore wchodza w gre – blisko miasta, z autobusem, drogami, etc. a pozniej tam jedz i wypytuj miejscowych, czy ktos nie ma ziemi do sprzedania… my tak zrobilismy – znalezlismy genialna wprost lokalizacje, postawilismy dom “dopasowany”do nas, mieszka sie rewelacyjnie. za nic, za zadne pieniadze nie wrocilabym do bloku /nawet deweloperskiej “rezydencji” czy “villi” i ich “apartamentow” 😉 /
a jesli w zaden sposob nie znajdziesz domu/ziemi, ktora tobie odpowiada POD KAZDYM wzgledem, to… nic na sile. lepiej kup mieszkanie i szukaj dalej 🙂
U mnie sąsiedzi są “+” w przypadku mieszkania, mam bardzo fajnych sąsiadów. Nie tylko tych za scianą, ale i pod nami i na innych piętrach.
Dom na “-” to dla mnie:
– konieczność wożenia dzieci wszędzie
– koszenie trawy, dbanie o ogródek (nie znam się na tym, mąż też), dbanie o dach, o wszystko samodzielnie
– my lubimy czesto wyjeżdżać, więc strach o kradzieże
w ogródku lata samo, w bloku ma dużo, dużo kolezanek i kolegów
a zamknietym i dobrze strzeżonym osiedlu możesz puścić już pięciolatka
zajrzalam
no niemal poplakalam sie ze smiechu 😀
ja płacę 320 zł (i jest już w tym woda, ogrzewanie, ochrona, garaż, utrzymanie zieleni), jak się bardzo wysilę to sąsiadów słyszę tylko w łazience – ale to już trzeba się chcieć przysłuchiwać
ja place 350zl.
a btw. dla mnie nie do przeskoczenia w domu sa wyjazdy mojego meza.
w ogole mam problem z “morda za oknem” – zanim bym sie przyzwyczailam na bank popadlabym w alkoholizm 😀
akurat samo nie lata…. mamy taką okolicę że dzieci są…. jeżdzą sobie gromadnie rowerkami (bo uliczki między domkami bezpiezneijsze niż chodniki w mieście) przyjedźdzają pod dom parkują rowery wystawiają stolik, grają sobie pod domemm w gry planszowe, czy też Jagoda wynosi im picie częstując prze domem…. czasem… za kilka lat będzie sobie mogła niezłe garden party użądzać 😉
a nie zauwazylam tego 🙂
ale wiesz – cos jest na rzeczy! moj sasiad /no, prawie – mieszka pod rugiej stronie drogi – jakies 300 m. ode mnie/ ma cale stadko takich miniaturowych kozek 🙂 nie wiem w jakim celu je trzyma, ale sa…. ma wielki trawnik /pastwisko raczej ;), pieknie “wystrzyzone”, z krociutka trawka / – z hektar spokojnie, na ktorym rosnie sobie piekne, duze drzewo a pod nim jest zawsze rodzina czarnych koz. oprocz tego ma tam 4 konie /piekne!/ “luzem” i obok…. samolot, ktorym lata codziennie do pracy 🙂
a z kosiarka go nigdy nei widzialam 😀
pomysle o kozach. brak mi tylko jakiejs oborki.
i trawnika 😀
ja mialam schize totalna. kilka dni po przeprowadzce pawel wyjechal na 2 tygodnie – zostalam sama z makarym, w domu, ktory stal na pustkowiu, za lasem /wprowadzilismy sie jako pierwsi, wtedy najblizsi sasiedzi byli jakies 300 – 400 metrow dalej/.
byly noce, gdy nie zmruzylam oka, byly tez takie, ze juz stalam w drzwiach ze spakowana torba i chcialam jechac do jakiegos hotelu – zal mi tylko bylo budzic dziecko…
teraz jest normalnie, gdy zostajemy z makarym sami, to zasypiam nawet szybciej, niz syn 🙂
mamy alram, sasiadow i… sarny pod oknem 🙂 czesto cos puka, stuka – czasami w nocy wstajemy, sprawdzamy, ale juz bez paniki i strachu.
ale jazdy z “morda za oknem”, jak to nazwalas, mialam zawsze – nawet w bloku. tam mieszkalismy na 4 pietrze czteropietrowca i ciagle mi sie wydawalo, ze zlodzieje wejda do nas z dachu, przez balkon… mialam obmyslone przynajmniej kilka drog ewentualnej ewakuacji 😉
juz sie widze. nawet z roletami i dolem odcietym alarmen
no – mieszkam na 4 z 6 pieter, nie granicze balkonami z nikim – w poprzednim mieszkaniu mialam balkon w balkon takiego uprzejmego lekkoducha z gigantycznymi narkoimprezami. Jak zmienialam mieszkanie bardzo zadbalam o niegraniczenie z nikim balkonami. de facto – mam tylko jedna sciane wspolna z jednym sasiadem.
Znasz odpowiedź na pytanie: dom czy mieszkanie?