i sie melduje.
Ale powiem Wam ze przezylam horror.
A zyczelo sie od tego ze gdy wsiadlam do autobusu okazalo sie ze moje zarezerwowane miejsca sa juz zajete przez jakos 6 osobowa rodzine, wiec wypchali mnie siedzenie kolo drzwi.
Juz mialam dosc bo co roz krecili sie kolo mnie gdyz szli do taolety.
Maly byl dosc grzeczny, jak na faceta przystalo podrywal wszystkie panie swoim zabujczym usmiechem.
Bylo oki do momentu kiedy dostalam okropny bol glowy nieznosny do tego stopnia ze az zbieralo mi sie na mdlosci, co gorsze nie wzielam swoich tabletek.
Zalamana na maxa i chora poszlam do kierowcy z zapytaniem czy oni przypadkiem nie maja czegos na bol, stwierdzili ze nie, wtedy poproslam by przez mikrofon spytal pasazerow czy nie maja na odstapieniu tabletek.
Znalazla sie jedna dziewczyny co dala mi “APAP”, uradowana grzecznie podziekowalam i zazylam tableteke.
Jak na zlosc po godz. nadal mialam bol glowy i nic lepiej ani gorzej.
Poprostu umieralam a do tego by bylo malo stanelismy w korku ktory trwal bite 2 godz.
Obsluga nosula kawe myslalam ze mi to pomoze, napilam sie a tu maly jak mnie nie szturchnie i kawa znalazla sie na moim jasnoniebieskim dresie z adidasa, myslalam ze eksploduje, bo nie dosc ze dres do wyrzucenia to oparzone mialam nogi.
Naprawde w duchu przeklinalam juz ten autobus i ta cala jazde.
Gdy tak stalismy w tym korku jedna z pan ( ktora siedziala przede mna), zauwazyla ze naprawde bardzo zle wydladam i dala mi jeszcze jedny tableteke( alka-selzen) jak sie nie myle, wzielam ja zrezygnowana i zalamana i wiecie co chyba cod, bo glowa przestala bolec i wracalam do normy.
Dziekowalam tej Pani mowiac ze mi zycie uratowala.
W koncu pojechalismy dalej po 2 godz. staniu, wszyscy uradowani ze w koncu sie cos ruszylo.
Kierowca twierdzil ze na godz.20.30 bedziemy na granicy ale coz zamiast na 20.30 bylismy ny 22.30 i tu znow horror bite 3 godz stania chodz byly tylko 3 autobusy przed nami.
Naprawde mialam serdecznie dosc, a najbardziej szkoda mi bylo mojego synka bo trzymal sie dzielnie i naprawde byl grzeczniutki.
O godz 01.30 wyjechalismy z graniy w koncu moje malenstwo podlo chodz mial straszne trudnosci w zasnieciu, do wroclawia dotarlam o godz 5.00, zmeczona i zrezygnowana.
Zamiast byc w Polsce o 00.00 to bylam o 5.00.
Przysueglam sobie ze to moja pierwsza i ostatnia wyprawa autobusem, wole jechac moim starym autem a nizeli autobusem, nigdy wiecej, tylko teraz martwie sie jak bedziemy wracac bo zamiast jednego dziecka bede miala dwojke.
Ale sie rozpisalam ale chcialam sie podzielic przezyciami z podrozy.
Teraz nigdzie sie nie ruszam siedze w domu i nawet nosa nie wystawiam odpoczywam ale od niedzieli bedzie nawal kolezanek i rodzinki mam nadzieje ze to tez przezyje.
Pozdrawiam
Aga i dzieci
3 odpowiedzi na pytanie: Dotarlam do Polski
Re: Dotarlam do Polski
no pięknie – nie zazdroszczę – mam nadzieje, ze przez to nie odechciało Ci sie wizyty w Polsce 🙂
Ola i Dominika ur. 8.12.2002 r.
Re: Dotarlam do Polski
witaj w kraju !! 🙂
zwlaszcza po tylu perypetiach…
kiuiczycaZjasiemUboku (21.02)
Re: Dotarlam do Polski
Niezle, Alka Selzen jest na poimprezkowe samopoczucie hi, hi, hi… Ale poimprezowalas przed wyjazdem no, no 😉
A nie lepiej byloby jechac pociagiem?
Znasz odpowiedź na pytanie: Dotarlam do Polski