Chciałabym was zapytać, jak jest z naszą tolerancją, co do dzieci chorych, rozwijających się wolniej, np ze zespołem Downa.
Czy zauważyłyście, że w jakich sposób, te dzieci są traktowane inaczej, np na placu zabaw. czy mamy szepczą, obgadują, odsuwają się, czy w inny sposób je inaczej traktują.
Takie pytanie nasunęło mi sie po przeczytaniu bloga ciku i któregoś posta olesi.
Dziewczyny skarżą się na brak tolerancji.
Ja do tej pory nie zauważyłam dyskryminacji. Na naszym placu zabaw jest mama z chłopcem w wieku około 8 lat. Rozwija się znacznie wolniej, ma gwałtowne reakcje. Przy porodzie niedotlenienie mózgu.
Mama jest sympatyczna, pogodna. Konradek bardzo ją lubi. Nie zauważyłam żeby byli jakoś odrzucani. Aczkolwiek, nie wiem jak ona to odczuwa.
Fakt, że zdarza mi się spoglądać na dziwne reakcje chłopca. Ale to chyba odruch bezwarunkowy. To nie tak, że gapię się bezsensownie.
Druga moja styczność z dzieckiem chorym, to chłopiec chory na Downa, w szpitalu, leżał obok nas.
Dzieci bawiły się wspólnie, nie zauważyłam niczego, co mogłoby mamę zranić.
Ostatni przypadek, na placu zabaw było dziecko bardzo ruchliwe, wszystkim zabierało zabawki, kłociło się, popychało na zjeżdżalni. Nie wiem, czy dziecko nadpobudliwe, czy “ciężko wychowawcze”. Tutaj mamy go upominały, odsuwały się. Największym problem jednak było to, że mama była na drugim końcu placu zabawy, nie reagowała. Ale jak miała reagować, jak w ogóle nie patrzyła co robi jej dziecko.
Zatem, jak jest u was? Może ja patrzę przez różowe okulary, albo jestem zbyt zajęta swoją trójką
Strona 2 odpowiedzi na pytanie: Dzieci rozwijające się inaczej, a my
Niedawny wątek o wpuszczaniu bądź nie osób z chorobami skóry na basen pokazał jak bardzo jesteśmy nietolerancyjni i jak bardzo nie lubimy odmienności u innych.
Pewnie trochę masz rację,ale dzieci to trochę inna sprawa. To bezbronne istotki.
Wiesz, ten chłopczyk był całkowicie bezbronny, miał niewiele ponad rok…maluszek dotknięty chorobą !
I to m.in. z ust jego opiekunki poznałam te fakty…smutne, ale widać niektórym to nie przeszkadza.
się podpiszę:)
nie mam styczności z niepełnosprawnymi.Jedynie w rodzinie miałam ciocię głucho niemą,ale każdy traktował ją jak najbardziej normalnie. Nie była traktowana jakos wyjątkowo,ale jak kazdy człowiek:)
Ja nie twierdzę, że wszyscy są super tolerancyjny, czy nawet tolerancyjny. Zdarzają sie ludzie zupełnie pozbawieni empatii, wyobrażni. Nadal jednak twierdzę, że nie jest tak żle. Bynajmniej ja widzę, zauważam tą jaśniejszą stronę.
Michał chodzi do przedszkola integracyjnego, a sam ma wadę słuchu i nosi aparaty słuchowe. W każdej z grup przedszkolnych jest kilkoro dzieci z różnymi “wadami”. Przyznaję, że nawet nie wnikałam mocno co dolega dzieciom w grupie Michała. Zauważyłam jednak dziewczynkę jakby z lekkim porażeniem mózgowym (nosi okulary i ruchowo jest mniej sprawna) oraz chłopca jakby z jeszcze cieższymi problemami (wydawało mi się, ze nie tylko ruchowo ale i umysłowo opóźniony). Co do innych dzieci to nawet nie wiem, a napewno jest ich więcej w grupie niż trójka. Byłam świadkiem jak bardzo opiekuńczo grupa potraktowała wspomnianego chłopca przy wychodzeniu na podwórko, jak go pilnowali by się nie oddalał… Ładne to było. Nie słyszałam też ani od pań ani od synka żadnych opowieści, które mogłyby wskazywać na oznaki nietolerancji.
Jeśli chodzi o Michała, to nie mielismy żadnych zdarzeń związanych z nietolerancją, a przecież jego aparaty słuchowe są widoczne. Zdarzały się pytania dzieci co on ma na uszach. Odpowiedź prosta. Zdarzało sie, że mnie ktoś zaczynał wypytywać na placu zabaw. No problem.
Michał jest uczony tolerancji w prosty sposób – “ty słabo słyszysz więc masz aparaciki, tato słabo widzi więc ma okulary, a jak ktoś ma chore nózki to chodzi o kulach lub jeździ na specjalnym wózku”.
Choroba nie jest dla mnie problemem, za to czasem problemem są jej skutki. Gdyby osoba niepełnosprawna umysłowo była agresywna, gwałtowna, nieprzyjemnie głośna albo np. śliniła się na mnie zwyczajnie zwiałabym gdzie pieprz rośnie. Podobnie i zdrowe dzieci bywają agresywne, gwałtowne, nieprzyjemnie głośne lub ślinią się… Często wina lezy po stronie niewystarczająco sprawnego opiekuna. Tym sposobem jakaś mała 2,5 letnia “lama” zdąrzyła ostatnio w kościele dwa razy napluć Majce prosto w twarz… Wrrrrrr 🙁
😀
To bardzo smutne…
Moja lekarka ma 5-tke dzieci z czego przedostatnie z ZD. Teraz ta dziewczynka ma 13-14 lat. Ale jak byla mlodsza to wlasnie spotykaly ja takie sytuacje. Myslalam ze przez te 10 lat od kiedy tamata byla mala dziewczynka cos sie zmienilo – smutne ze nic:( Dodam ze ta dziewczynka rozwija sie niesamowicie jak na dziecko z ZD – dzieki niesamowitej opiece i pracy swojej mamy przedewszystkim. Ale nie bylo im latwo – szczegolnie z sasiadami i mamami w piaskownicy. No i jak oczekiwac ze dzieci beda reagowaly inaczej, jesli maja taki przyklad od rodzicow????
Moja najlepsza kumpela i świadek na naszym ślubie ( znamy się od podstawówki) jest niepełnosprawna.
Nigdy nie widziałam wśród dzieci nietolerancji wobec niej. Gorzej z dorosłymi…
Teraz nie mam zbytnio kontaktu z takimi dziećmi ale pół życia przyjaźnię się z osobą z porażeniem mózgowym.
I widziałam sytuacje typu- jesteśmy obie na zakupach, ona chce kupić Martensy. Podchodzi do nas sprzedawczyni i pyta się jej czy ma rodziców bo to są drogie buty!
( miała wtedy 18 lat!)
O próbie wręczenia jej banana przez babę w tramwaju nie wspomnę.
I najgorsze, co usłyszałam; rok po naszej maturze ( chodziłyśmy do tego samego LO- zresztą bardzo trudnego, językowego) odwiedziłam szkołę, spotkałam wicedyrektorke, która się mnie pyta o A.
Czy studiuje. Wtedy A. akurat zrobiła rok przerwy ( potem skończyła socjologię) i ja mówię, że nie.
I ta wicedyrektorka; przecież od razu było widać, że TO nienormalne jest!
Zatkało mnie! 🙁
Nena75- nie skomentuję tego co napisałaś!
ahimsaBardzo przykre to co piszesz. A głupota i brak delikatnosci niektórych ludzi poraża.
Nena75Ja tak nie odebrałam tamtego wątku. Duże uproszczenie, to co napisałaś.
Mam kolezankę, ktorej syn ma zespol downa. Mały ma 6 lat. Chodzi do zerówki z oddzialem zintegrowanym. Jest traktowany normalnie, dzieci nie robią z niego dziwaka. Ja tez zawsze rozmawialam z nim i z nią normalnie.
M traktuje swego syna jak zdrowego i wydaje mi sie ze to tez klucz do sukcesu. Ona sama nie robi z niego jakies ofiary losu tylko jego chorobe wziela jako cos normalnego i stara sie aby dziecko bylo wychowywane i traktowane przez innych jako zdrowy facet 🙂 Udaje sie to doskonale a dziecko nie czuje swej innosci.
Druga, raczej znajoma ma synka z autyzmem i tu sytuacja jest troche inna, ba mały ma okresy ze jest z nim kontakt ( słaby ale zawsze ) a czasem jest całkowicie zamkniety w swoim swiecie. Raczej trudno tego nie zauwazyc ale staramy sie rozmawiac ( jesli juz do tego dochodzi ) o jego chorobie w zupelnie otwart sposob. Ona tez mowi o tym otwarcie.
Problemem jest przedszkole a raczej fakt ze zdrowie nie pozwala mu na codzienne w nim przebywanie. Jesli choroba sie nasila musi siedziec w domu ale wtedy przychodzi do niego pani do domu.
Miałam na studiach profesora, który bardzo nie lubił słowa tolerancja…. b o wg Niego jest to tolerowanie czegoś a nie akceptowanie. I coś w tym jest, dlatego mam nadzieję, że ja swoje dziecko nauczę akceptacji. Sama nie mam z tym problemów, przez całe liceum pracowałam jako wolontariuszka z dziećmi opóźnionymi. I muszę przyznać, że wychodząc z moimi podopiecznymi np. na spacer raczej nie spotykałam się z objawami niechęci.
Iwona i Michasia
cos w tym jest… ale np. dla mnie inaczej brzmi, choc niby jest tym samym slowo tolerancja (pozytywny wydzwiek) a stwierdzenie, ze cos sie toleruje (wydzwiek taki… dwuznaczny, raczej swiadczacy o niecheci jednak)
Dokładnie chciałam to napisać, uprzedziłaś mnie:). Zatem podpiszę się.
glowny problem z dziecmi inaczej rozwijajacymi sie inaczej tak naprawde lezy gdzie indziej. Czesto nie mozna dlanich znalezc opiekunalubkompetentnych ludzi do pracy i wspomagania rozwoju. Tyle chetnych do opieki nad dzieckiem a jak sie zaczyna rozmawiac o konkretach i wspominac o problemach, to nagle zainteresowanie praca spada 😉
Nie widzi się “inności” traktowania dopóki dotyczy to innego dziecka, nie własnego.
Chciałabym żeby Dawid był traktowany przez obcych NORMALNIE a tym czasem dorośli maja cztery typy reakcji (dorośli bo dzieci nie mają problemów).
1. Postawa “jaki biedny maluszek a ona matka jaka dzielna – ja bym chyba tak nie mogła”. Srutututu owszem ww. pani by mogła jakby musiała, własnego dziecka się nie wybiera – własne dziecko się kocha.
2 Traktowanie Dawida który chodzi gorzej i mówi dużo mniej wyraźnie automatycznie jako dziecko upośledzone co przejawia się w BAR-DZO WY-RAŹ-NYM MÓ-WIE-NIU i to zwrotami jak do 2-latka. Takim paniom wyjaśniam za pośrednictwem tego forum chory nie równa się upośledzony. Dawid ma 5 i pół roku a rozwiązuje u psychologa testy dla 9 latków.
3. Ochrona swoich pociech przed nieznanym chorym dzieckiem “bo może kopnie albo opluje” – ta postawa pojawia się często gdy Dawid próbuje nawiązać kontakt z kimś kontakt na placu zabaw. Wyżej wymieniony typ mamy “dyskretnie” próbuje zając swoje dziecko na drugim końcu placu zabaw.
4. Unikanie, czyli rozmowy się urywają a mama typu czwartego nie wie jak podejść do tematu.
W sumie typ czwarty jest najbardziej naturalny i łatwo da się oswoić 😀
Punkt 1, nic dodać nic ująć, dokładnie tak jak piszesz. Niemniej uważam, że mamy opiekujace i wychowujace dzieci chore mają o wiele trudniej, napotykają różne trudności, o których w większosci pewnie nie wiem. I to należy doceniać, chwalić. A miłość do każdego dziecka taka sama
Punkt 2. Nie jesteśmy przygotowani, wyedukowani do prawidłowego postępowania z dzieckiem chorym, czy rozwijającym wolniej.
Dopóki sami nie doświadczymy tego, albo jeśli będziemy mieli styczność.
Ja staram się nie róznicować jakoś, gwałtownie mojego podejścia do dzieciaków,czy to zdrowych czy chorych. Ale nie wiem, czy to dobrze.
Punkt 3. Nie znam takich sytuacji, trudno mi sie do nich ustosunkować
Punkt 4 Dotyczy mnie jak najbardziej:). Czekam raczej na incjatywę mamy chorego dziecka. Ale ja z tych nieśmiałych:).
Smoki, ja tak właśnie myślałam, że to zupełnie inaczej wyglada od strony mam, które mają dzieci chore(piszę juz w skrocie).
Bardzo dobrze, że piszecie, jak wy to widzicie, odczuwacie.
ale co zlego w takiej postawie? dla mnie to oczywiste, ze w roznych sytuacjach zyciowych roznie reagujemy; jedna matka dzielnie idzie naprzod i daje sobie rade wbrew przeciwnosciom itd., druga uzala sie najbardziej nad soba sama czy np. oczekuje czasem specjalnego traktowania siebie czy swojego dziecka etc. – i pierwsza postawa (upraszczajac oczywiscie) mz. zasluguje na podziw i szacunek, a druga juz niekoniecznie
w kazdym razie, jak w kazdej sytuacji, nie kazdy postawiony w danej sytuacji podola jej w taki sam sposob, niezaleznie od tego, ze sie dziecko kocha (choc przeciez zdarzaja sie i takie matki, ktore nie kochaja)
a dla mnie kazda milosc jest inna 🙂
a co, tak se popolemizowalam 😀
Wiesz majóweczko, mi często też mówią, że jestem taka dzielna, bo troje dzieci, niemalże w jednakowym wieku. Każdy dziwi się,że doskonale sobie daję radę. A ja wiem, że każdy w podobnej do mnie sytuacji tak samo by postępował, dbał. Nie czuję się, abym zasłużyła na te pochwały.
Dzieciaków trzech, muszę się nimi zająć, no i oczywiście chcę.
Pojedyncze mamy twierdzą, że nigdy by nie podołały trudom wychowywania bliźniakom. Musiałyby i nauczyły by się tej nowej roli.
Nic w tym nadzwyczajnego.
A popatrz, moja miłość do każdego dzieckA taka sama, jedynie inne traktowanie, podejście:)
no cos Ty? popatrz naokolo, ludzie postepuja bardzo roznie niestety
czy w takiej sytuacji czy w kazdej innej
przeciez jestesmy rozni, to i nasze postepowanie jest inne
ba, nawet postrzeganie, ocena czy rozumienie tych samych spraw
to jest wrecz niemozliwe, by wszyscy postepowali tak samo…
i jestes dzielna, nie wykrecaj sie 😉
Znasz odpowiedź na pytanie: Dzieci rozwijające się inaczej, a my