Gablysiowe historyjki

Najpierw się przedstawię. Mam na imię Gabi, mój mąż Paweł. Nasze starania zaczęliśmy w czerwcu 2002 roku.
Pamiętnik w formie papierowej prowadzę od zawsze, ale myslę, że może komuś z Was przyda się choć skrawek mojej walki, żeby było wam łatwiej znosić przeciwności, które przynosi nam los.

Moje dziecko gdzieś tam czeka na mnie i kiedys przeczyta sobie o tym jak bardzo je chcieliśmy, jak wiele prób musieliśmy przejść żeby je mieć.

I co ciekawe, ja sama dziś myślę o tym, że nie wiem jak i nie wiem kiedy, ale dziecko w moim życiu będzie, jestem tego pewna.

Adenomioza, Endometrioza, PCO,Bromergon- to już ponad 2 lata

Strona 2 odpowiedzi na pytanie: Gablysiowe historyjki

  1. Re: Gablysiowe historyjki

    Gabrysiu, przeczytałam, JESTEŚ WIELKA

    płaczę, śmieję sie sama nie wiem co się ze mną dzieje,

    ………….. Nie wiem co Ci napisać, zeby sprawić Ci pzryjemność…. No nie wiem…… Gabrysiu trzymam kciuki…….często zaglądam do wątku październikówek 2006 z sentymentu bo jestem mamą Malwinki z pażdziernika 2005…..teraz kiedy przeczytałam to jak mocno walczyłaś będę tam jeszcze częściej…………..trzymaj się…………masz pod sercem nie jedną tylko dwie cudowne istotki ktore czerpia siłę z Twojej siły bo jesteś dzielna………całuski dla Ciebie i dla nich dla fasoleczek Twoich kochanych

    Pozdrawiam
    ADDA i…

    • Re: Gablysiowe historyjki

      Poryczałam się jak głupia… Zyczę Ci Gabrysiu żebyś doczekała się swoich kruszynek po drugiej stronie brzuszka… Nie wiem co powiedzieć… Jesteś dzielna… Trzymam kciuki…

      Karolinka(9 l.) i Jaś (2,5 l.)

      • Re: Gablysiowe historyjki

        Boże, Gabrysiu ale się wzruszyłam…strasznie dużo przeszłaś i limit nieszczęść się już skończył…pamiętaj o tym:-) Ja cie pamiętam ze starających się i jakoś dzis przez przypadek trafiłam na twój post. Mnie też nie było łatwo ale dzis w drugim pkoiku śpi mój okruszek który 2 kwietnia kończy całe 3 miesiące:-) Wiem ze tobie tez się uda i ani sie obejrzysz a juz będziesz je miała w ramionach. Bede się modlić o to:-)))))
        Magda i Jaś (02.01.2006)

        • Re: Gablysiowe historyjki

          popłakałams sie 🙂
          WIELKIE GRATULACJE!!!

          Kaśka + Synuś 1,9

          • Re: Gablysiowe historyjki

            Gabrysiu, ja też jestem z Tobą.. Rzadko się oddzywam, ale cały czas śledzę losy Twoje i innych weteranek. Wiadomość o Twojej ciąży, którą napisałaś w lutym, doprowadziła mnie do łez. I dzisiaj znowu się popłakałam – czytając o Twojej walce.
            Nawet nie śmiem twierdzić, że jestem w stanie wyobrazić sobie, przez co przeszłaś.
            Wierzę natomiast głęboko, że Twoja walka zakończy się (niedługo już zresztą) wielkim sukcesem i ogromną radością, jaką stanie się dzień narodzin Twoich dzieci.
            Mam nadzieję, że Twoja historia pokaże innym dziewczynom z problemami, jak wielka może być wiara i determinacja i że warto.
            Trzymajcie się cieplutko.

            Dominikka + Zuziaczek (23.08.04)

            • Re: Gablysiowe historyjki

              Gabrysia trzymam kciuki za poniedziałek to tylko 3 dni. Uda się Tobie i Twoim dzieciaczkom całusy serdeczne

              Suminka
              na antykach

              • Re: Gablysiowe historyjki

                Wczorajszej nocy przeczytałam Twój pamiętnik i już nic nie mogłam napisać..
                Jesteś Wielka.
                Trzymam kciuki za Ciebie i za Twoje dzieci.


                akacja i Martka (17 marca 2004)

                • Re: Gablysiowe historyjki

                  Gabrysiu kochana… już niedlugo zobaczysz Swoje Dzieciątka.
                  zebyś Ty wiedziala, jak ja się cieszę 🙂

                  k8, Adaś i Maja_Z_Brzucha

                  • Re: Gablysiowe historyjki

                    Gablysiu za piątek i spotkanie z maluchami -KCIUKASY!!!!!!

                    • Re: Gablysiowe historyjki

                      Myślę, ze mogę już dzisiaj ze spokojem w sercu opisać moją ciążę, narodziny moich dzieci i ich pierwsze miesiące życia.
                      Ciąża była najcudowniejszym stanem jakie dane mi było przeżyć. Uwielbiałam być w ciązy, nosić brzuszek, uwielbiałam jak rósł, ciągle było mi go mało i mało.
                      Chodziłam na wizyty lekarskie, drżałam pod gabinetem, i wychodziłam radosna i uśmiechnięta, gdy moje szkraby rosły i żyły we mnie. Zawsze na pytanie lekarza, “no i jak mineły te trzy tygodnie”odpowiadałam z dystansem “chyba dobrze” Na co on sie uśmiechał i mówił, “chyba??? raczej bardzo dobrze”
                      Uwazałam na siebie, niewiele chodziłam, nie jadłam zakazanych rzeczy, nie paliłam, nie piłam alkoholu, byłam dumna że będę mamą. Przez całą ciążę ani razu nie założyłam czarnej bielizny ze strachu, ze jeżeli zacznę krwawić mogę tego nie zauważyć. Każde ukłucie wywoływało u mnie lęk, a każdy ruch dzidziusiów radość aż po łzy.
                      I tak było do 26 tygodnia ciąży, kiedy na badaniu echa serduszek pani doktor stwierdziła, ze synek bardzo mało waży. W stosunku do siostry był prawie jej połową. Miał za duże serduszko do klatki piersiowej, i podejrzenie że spadają mu przepływy.
                      Kolejne usg wykazało jeszcze większą różnicę wagową między dziećmi i przepływy na granicy norm.
                      Przy wizycie lekarskiej okazało sie, ze mam rozwarcie, w związku z tym trafiłam do szpitala.
                      Jechałam tam cały czas płacząc. Wiedziałam, ze nie wszystko jest stracone, ale w głowie dudniały mi słowa lekarza robiącego mi usg. “Być może będą państwo musieli wybierać między dziećmi, jeżeli spadną te przepływy, czy ratować syna i narażać córkę, czy pozostawić córkę do terminu i poświęcić syna.”
                      Nie potrafiłam nie płakać, bałam się kupować dwóch fotelików do samochodu, z przerażeniem patrzyłam na dwa łóżeczka, co będzie, gdy zostanie mi tylko jedno dziecko….
                      Wiedziałam, ze w szpitalu zostanę do końca, ale nie przypuszczałam, ze aż tak będzie mi tam ciężko. Zaczeły sie skurcze, coraz częstsze, coraz mocniejsze, KTG wariowało, dochodziło do 100, na wydruku miałam fale dunaju. Dostawałam mnóstwo leków, a w 33 tygodniu podjęto decyzję o podłączeniu mi na stałe kroplówki z magnezem. Powtarzałam, że chcę dotrwać do powrotu mojego lekarza z urlopu, tylko do 4 września, potem może dziać sie już co chce.
                      Do dziś został mi notesik ze szpitala, w którym zapisywałam sobie godziny skurczów razem z datami. Skurcze co 10 minut, co 7 minut, od początku września cały czas, mimo kroplówki.
                      Padły mi nerki, nie mogłam leżeć na plecach, a potem na jednym boku. Został mi tylko jeden bok- prawy, nie potrafiłam już leżeć, a przecież musiałam, bo nie mogłam już chodzić.
                      Wstawał nowy dzien -przyjmowałam go z ulgą, nadchodziła noc, zaczynał sie strach.
                      Gdy wrócił mój lekarz i przyszedł w asyscie na obchód, zamiast powiedziec mu choć dzień dobry, płakałam jak dziecko. Obiecał mi, ze za jakiś tydzień będę już mogła urodzić. Sprzeciwił sie ordynatorowi, który chciał przetrzymać mnie jeszcze do końca września (do 38 tc). Walczył o mnie do tego stopnia, ze przestał chodzić na obchody. Zeszli z ordynatorem na wrogą ścieżkę, a ja miałam wyznaczone cięcie pierwszego dnia 37 tygodnia ciąży. Do samego końca ordynator wymuszał na mnie zmianę decyzji, ale cięcie odbyło sie i tak zgodnie z planem.
                      4 dni przed porodem miałam ostatnie usg, które wykazało, ze córeczka ma 2300 a syn 1800. Byłam pewna, ze oboje sobie urosną i urodzę dwa bobaski o wadze powyżej 2kilogramów. Bałam się, ale wszyscy mi mówili, ze będzie dobrze, przeciez nic złego sie nie może stać.
                      Podczas cięcia byłam przytomna, choć rozdygotana, sina ze strachu. Slyszałam strzępki rozmów, jakby urywanych.
                      ….można zaczynać? panie doktorze…tak można….cięcie…..tak… adiunkt chciał panią Gabrysię jeszcze dwa tygodnie trzymać…. widzi pan panie doktorze…. macica pęknięta….. prosze zobaczyć na pęcherz…. no.. widzę…. płód pierwszy….. (poczułam na ręce ciepłe chluśnięcie wód płodowych i wtedy nie wytrzymałam, łzy kapały mi jak z kranu, boże….. moje dzieci….. usłyszałam ciche kwilenie, nie krzyk, ciche stęknięcie… coś zaspany ten pani syn pani Gabrysiu… nie pokazali mi go, szybko został zabrany…. ale już płyneły drugie wody… jaka śliczna córeczka… można pokazać córkę pacjentce????….tak I nad parawanem jak maleńki mały kurczaczek ukazała sie moja Melcia. Była taka malusia, zwinięta w kłębuszek, krzycząca całą swoją siłą.
                      Dla takiej chwili mogę już umrzeć powiedziałam… a kto je wychowa za panią odpowiedziała mi położna…
                      Potem zawieźli mnie do Pawła, który tak samo zapłakany jak ja mówił mi że mnei kocha, ze mamy śliczne dzieci, że córeczka 2500 g a synek 1500 g. Miał problemy na początku, ale teraz już jest dobrze. Czemu taki mały….miał być przecież większy… taki mały co z nim będzie.
                      I potem zaczął sie najgorszy ból jaki do tej pory przeżyłam. Okropnie wspominam powrót do zdrowia po cięciu, szczególnie z powodu bólu, a także dlatego,że nie umiałam chodzić. Po dwumiesięcznym leżeniu plackiem w łóżku musiałam na nowo nauczyć sie chodzić.
                      Melę dostałam na salę dopiero w 8 dobie, bo okazało sie że miała zielone wody płodowe i zakażenie wewnątrzmaciczne. Gdyby mój lekarz nie wywalczył terminu tego cięcia, nie byłoby Meli z nami.
                      Olaf w czwartej dobie gorzej sie poczuł, dostał antybiotyki. Dopiero potem dowiedziałam się, ze są to leki uszkadzające słuch. Dzisiaj jesteśmy na etapie diagnostyki czy i na ile został uszkodzony, ponieważ standardowe testy przesiewowe nie wychodza pomyślnie.
                      Nasz powrót do domu, w niekompletnej rodzinie bo tylko z Melą, śnił mi się jakiś czas temu. Wracaliśmy w tym śnie tylko z córką. Gdy mój mąż wkłądał fotelik do samochodu stanął mi przed oczami ten sen i rozpłakałam się. Nie potrafiłam się cieszyć, bo w marzeniach miało być inaczej. W marzeniach zawsze jest inaczej….
                      Olaf leżał 8 dni w inkubatorze, dostawał kroplówki, antybiotyki, miał dwa razy przetaczaną krew, ale trzymał się dzielnie, rósł jak na drożdzach, za każdy jego sukces dziękowałam Bogu. w szpitalu spędził 32 doby, jego powrót do domu był jak autostrada do nieba, jechaliśmy samochodem i płakaliśmy ze szczęścia. Klocuszki w komplecie jadą do domku.

                      Tydzień po powrocie do domu dostalam list… podejrzenie fenyloketonurii u Olafa. Nie wiedziałam co to za choroba, ale lektura w internecie rozjaśniła mi wątpliwości zaczerniając mój świat. To niemożliwe, nie potrafiłam sobie tego wyobrazić, ze moje dziecko nie będzie mogło niczego jeść, bo w przeciwnym razie uszkodzi mu się układ nerwowy. Nie wyobrażałam sobie tego pobierania krwi raz w tygodniu, kontrolowania diety, i wychowywania bliźniąt pod jednym dachem z surowym zakazem dzielenia sie jedzeniem. Ciągle płakałam, patrzyłam na mojego kurczaczka w inkubatorze i modliłam się żeby okazało się to pomylką.
                      Tak się tez stało, powtórne wyniki okazały się prawidłowe.

                      Był taki malutki jak wrócił do domu, zupełnie nie pasował do tłuściutkiej Meli, do jej wspaniałego humorku, szczęśliwej buźki. Olaf był przerażony, ciągle zapłakany, nieszczęsliwy, wydawało się, ze to sie nigdy nie skończy…. Mijały jednak dni i zaczał wierzyć w to, ze nie jesteśmy na jego drodze katami, ale czułymi i kochającymi rodzicami, tuliliśmy go do siebie, zabawialiśmy, co było bardzo trudne i dzisiaj Olaf uśmiecha sie tak szeroko jak jego siostra. Zaczął używać głosu do uśmiechania się, bo taki cichy uśmiech przestał go bawić.
                      Ale to jeszcze nie koniec strachu…..
                      Podczas wizyty u neonatologa, lekarz ni z gruszki ni z pietruszki skierował nas do genetyka…. Jego zdaniem Olaf nie rozwija sie proporcjonalnie. Ma za dużą głowę, za małą klatkę piersiową, zapadnięty nosek i nie przypomina zdrowego noworodka.
                      I to chyba jest najgorsza z możliwych wiadomość. Tej wiadomości w głowie swojej jeszcze nie przetrawiłam, tym bardziej że ów wizyta u genetyka wykazała jeszcze więcej nieprawidłowości w obrębie twarzoczaszki. Zapadnięte oczy, wysokie podniebienie, duża głowa, wysunięty język, mały siusiaczek, naczyniaki na całym ciele, stan dziecka lekarskim tonem jest NIEPOKOJĄCY.
                      Pobrano mu krew na kariotyp, wyniki za dwa tygodnie.
                      Nikt nie wie, co przeżywam, nikt tego nie rozumie, nawet mój mąż. O tej sprawie nie potrafię jeszcze pisać, za bardzo mnie dręczy. Staram się myśleć pozytywnie, nie dopuszczać złych myśli…. ale nie bardzo potrafię. Podziwiam mojego męża za jego optymizm, wiarę w lepsze jutro, w nowy piękny dzień, za to, ze tak mocno wierzy, ze Olaf jest zdrowy, wierzy za siebie i za mnie. I za to mu dziękuję

                      Gabi i Dziuńki

                      • Re: Gablysiowe historyjki

                        Zapraszam na [Zobacz stronę]

                        Gabi i Dziuńki

                        • Re: Gablysiowe historyjki

                          Gablysiu czekałam na wieści od Was
                          Napiszę króciutko Cieszę się, że masz takiego wspaniałego męża
                          Wiem, że to dla Ciebie teraz okropnie trudne ale musisz tak jak On wierzyć, że wszystko będzie dobrze, za to my tu trzymamy kciuki
                          Za zdrowko dzieciczków i za same dobre nowiny
                          Przytulam Was i ucałuj kruszynki
                          Ania

                          Mati & Wojtek

                          • Re: Gablysiowe historyjki

                            Masz dwojke wspanialych dzieci. Przykro mi tylko e kobieta ktora jak Ty tak duzo wycierpiala zanim zaszla w upragniona ciaze musi sie teraz tak meczyc. Na pocieszenie dodam ze moj siostrzeniec mial podobne objawy jak Olafi choc do tej pory tak wlasciwie nie wiemy co bylo przyczyna i choc glowka Kubusia nadal jest stosunkowo duza to jest on bardzo rezolutnym juz prawie szesciolatkiem. Choc moja siostra jak byl maly uslyszala od lekarzy duzo zatrwazajacych slow.

                            Znasz odpowiedź na pytanie: Gablysiowe historyjki

                            Dodaj komentarz

                            Angina u dwulatka

                            Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                            Czytaj dalej →

                            Mozarella w ciąży

                            Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                            Czytaj dalej →

                            Ile kosztuje żłobek?

                            Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                            Czytaj dalej →

                            Dziewczyny po cc – dreny

                            Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                            Czytaj dalej →

                            Meskie imie miedzynarodowe.

                            Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                            Czytaj dalej →

                            Wielotorbielowatość nerek

                            W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                            Czytaj dalej →

                            Ruchome kolano

                            Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                            Czytaj dalej →
                            Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                            Logo