Przeczytałam sobie ostatnio artykuł w Twoim Stylu o różnych “gierkach psychologicznych” w małżeństwie. Jedna wypisz-wymaluj jak w moim. Nazywa się ‘tak bardzo się starałem…”
Wygląda to np. tak: “wiesz, chciałabym wyjechać na weekend do…” “Super fajny pomysł! to poszukaj czegoś” Szukam, jedna propozycja – za drogo, druga za mały pokój, trzecia przy głownej ulicy, czwarta daleko od centrum itp. Preszkody będą się mnozyć: “jak już mamy wyjechać to nie żeby a) przepłacić b)gnieździć się c)wdychać spaliny itp.” Atmosfera się robi mocno podminowana, w końcu krzyczę, a może ty wcale nie chcesz pojechać z nami? I słyszę “tak w ogóle to nie mam wcale ochoty, ale skoro nalegałaś…”
Facet nie powie mi wprost, że mu się pomysł nie podoba, nawet stworzy wrażenie entuzjazmu “super, fajny pomysł”, potem będzie bojkotować (sabotować?) wszelkie moje propozycje (które składam naiwnie, bo i tak skazane jest to na porażkę), by w końcu wybuchnąć (zawsze potem robi się większa afera) i zostawić mnie z poczuciem megarozgoryczenia…
Przykładów z życia mogłabym mnozyć. Ciągle nie umiem radzić sobie z taka gierką.
Ja jestem prosta jak konstrukcja cepa i mówię zawsze uczciwie co myślę. Dla mnie niewyobrażalne jest takie pogrywanie.
Abstarhując od zasadnosci mojego małżeństwa 😉 może mi podsuniecie jakiś pomysł na ukrócenie takich zachowań? Próba brania na piśmie tej pierwszej zgody i entuzjazmu została wysmiana i nie potraktowana serio.
PS. tytuł gierki brzmi “tak bardzo się starałem”, bo stwarzane są pozory ogromnego zaangażowania w pomysł, tylko TE WREDNE CZYNNIKI ZEWNETRZNE powodują, że wyjazd (w tym przypadku) nie może dojść do skutku.
Mati 01.04 Marta 04.05
20 odpowiedzi na pytanie: “Gierki” małżeńskie
Re: “Gierki” małżeńskie
Chyba sobie kupię ten Twój Styl, bo z tego co piszesz to tak jakbym czytała o nas
Wioletta i Tomek 2l. i 8 m-cy
Re: “Gierki” małżeńskie
a co na to napisali w Twoim stylu?
ja sobie nie wyobrazam czegos takiego ale skoro jest to przypadek opisany to pewnie i metody na to jakies sa, ja ich niestety nie znam
Re: “Gierki” małżeńskie
Takie dzialania nie musza byc swiadome, planowane… ta osoba moze naprawde chciec wyjsc na przeciw pomyslowi (i nie chce mowic, ze to jej nie na reke – moze chce byc mila), ale w trakcie przygotowan wychodzi na wierzch to, ze wewnatrz jest to sprzeczne z jej pragnieniami. I wychodzi szydlo z worka. Trudno wiec poradzic, kiedy sie tej osoby i jej mechanizmow dzialania nie zna.
Pomysl z podpisem to zart, prawda?
Moze przy okazji planowania takich wyjsc pokazac jasno, ze jezeli Twoj pomysl sie nie spodoba, to nie bedziesz zla, rozczarowana? Moze – nie wiem – okazujesz rozczarowanie i on nie chce tego widziec? trudno strzelac w ciemno. Generalnie wydaje sie wazne, zeby maz umial rozpoznac, czego chce i potrafil to powiedziec. Zobowiazywanie go do realizacji pierwszego danego slowa chyba do tego nie prowadzi…
-18
Re: “Gierki” małżeńskie
dlatego początkowo wykazuje entuzjazm, bo gdyby od razu powiedzial ze mu sie nie chce – zrobilabys mu awanture, ze gasi Twoje pomysly/nie chce mu sie spedzac weekendu z rodzina/ze woli siedziec z pilotem przed tv niz czynnie odpoczywac (niepotrzebne skreslic). Dlatego woli tak, a potem sabotowac, zeby i tak wyszlo na “jego”. Przyparty do muru i zniechecony do dalszych gierek (wiekszosc facetow tez jest “prosta jak budowa cepa”) przyznaje sie w koncu do tego, ze od poczatku byl na “nie”.
Re: “Gierki” małżeńskie
“Uwaga, tę grę często prowadzi partner, który chce odejść, ale nie ma ochoty jasno i uczciwie o tym powiedzieć. Ukrywa swoje zamiary, by sprowokować drugą stronę do złożenia pozwu. Małymi kroczkami dąży do celu, jednocześnie głośno zapewniając, że jest wręcz odwrotnie. (…) Doprowadzi do tego, że partnerka sama zacznie mówić o rozstaniu, tłumacząc je niemożnością porozumienia. (…) Rozgrywający piecze dwie pieczenie na jednym ogniu. Nikt nie może mieć do niego pretensji, a i on sam uwalnia się od wyrzutów sumienia. Wybiegi w stylu ‘Tak bardzo się starałem’ stosują zwykle ci, którzy lubią załatwiać sprawy cudzymi rękami. Uważają, że bezpieczniej jest wykonać krecią robotę i podkopać niewygodny plan, niż narazić się na niechęć innych. (…) Jak żyć u boku takiego gracza? Nie pozwolić wodzić się za nos i mydlić oczu dobrymi chęciami. Dać wyraźnie do zrozumienia, że przejrzało się jego grę i nie chce być dłużej narzędziem w jego rękach. Zagranie w otwarte karty to pierwszy krok. Jeśli związek mimo gierek partnera jest udany, można zachęcać gracza, by jasno i wyraźnie mówił, czego oczekuje, na co nie ma ochoty, co zamierza. Pokazać mu, że to się opłaca, bo pozwala przedyskutować stanowiska, znaleźć kompromis i podjąć wspólne decyzje. A jeśli mimo Twojej prostolinijności sprytny wybranek nadal wkręca Cię w rozstrzyganie trudnych kwestii, zastanów się, czy warto uczyć go zasad zdrowego współżycia. Może lepiej dla własnego dobra zakończyć nie tylko tę grę, ale i związek?”
Jeśli już jako przykład mamy wyjazd gdzieś, to ja bym po prostu postawiła sprawę tak, że jak nie chcesz jechać, to nie. Jadę sama, bo to miejsce jest świetne i jak masz ochotę, to się namyśl i do mnie ewentualnie dołącz. Wiem, w co grasz i nie dam się tak traktować.
Kasia&Maciek 25.04.2003
Re: “Gierki” małżeńskie
Lea, czy chciałabyś nam o czymś powiedzieć?
Kasia&Maciek 25.04.2003
Re: “Gierki” małżeńskie
no prosze pytam, odpowiadaja:) jak miło!
znow Ci słodzę co?
dla mnie taka sytuacja to zupełna abstrakacja, ale Twoj pomysł jest rzeczywiście niezły. O!
Re: “Gierki” małżeńskie
Zupełnie mi to nie pasuje… mam jakis inny egzemplarz…
wg mnie prostemu facetowi (jesli juz taki jest – nie chce wnikac) nie chce sie w ogole gierki zaczynac
gierka = skomplikowanie
ale jest duzym uproszczeniem mowic, ze kazdy facet widzacy przeszkody w planowaniu wyjazdu – zgodzil sie na wyjazd w ramach gry
-18
Re: “Gierki” małżeńskie
Śmiałabym nie
Dla mnie też, dlatego tak sobie gdybam, że takie podejście by wypaliło. Na szczęście nie muszę tego sprawdzać
Kasia&Maciek 25.04.2003
Re: “Gierki” małżeńskie
moze i nie chce sie mu zaczynac gierki, ale byc moze on kalkuluje – albo od razu powiem i bedzie awantura, albo “pogram” i bedzie chwila spokoju. Lea, ale moge sie mylic – w koncu co ja moge wiedziec o facetach – szczegolnie zonatych ;)))))))
Re: “Gierki” małżeńskie
no cos ty, jam zupelnie niegrozna
Re: “Gierki” małżeńskie
Eeeee ja zmierzam wlasnie do tego, ze moze tak, a moze siak. I ze nie wiemy, jaki jest ten konkretny. Bo takich, o jakich piszesz, jest wielu, no jasne. Kobiet takich tez pare znam ;P
-18
Re: “Gierki” małżeńskie
To jest dobre, ale… (hehe, kolejna “gierka” z opisanych w TS 🙂 jestem zależna od niego i on to wie. Wie, że nie zabiorę sobie ot tak dwójki dzieci i nie wyjadę sobie radośnie. Bo po pierwsze nie prowadzę na tyle, żeby wyjechać Z DZIEĆMI (=wrzask) dalej za miasto, po drugie z dwójką w jedną osobę ciężko się nawet spaceruje po parku..
Rzecz dotyczy też innych rzeczy np. zakupu czegoś. Najpierw jest entuzjazm, szukanie (naprawdę), potem wynajdywanie przeszkód (np. po świętach będą wyprzedaże, albo za dwa miesiące wypuszczą nowszy model itp.)czekamy, potem znowu coś i tak to jestem zwodzona… A niestety ze względu na sytuację rodzinną jestem “na utrzymaniu męża” czyli własnej kasy nie posiadam. I co z tego, że niby połowa konta jest moja…. Gdybym sobie poszła i ot tak (bez ustaleń) i kupiła nowy telewizor…. strach się bać…
Muszę wszystko mieć ustalone (wypertraktowane) z facetem, tak juz mam, niestety…
PS. a rokowania (te złe) z TS niestety pokrywają się z moimi przypuszczeniami :(((
Mati 01.04 Marta 04.05
Re: “Gierki” małżeńskie
Mój czasem też ma ochotę pogrywać.Ja wiem o tym,że on bawi się w “gierke psychologiczną”, znam go. Czasem bawie się z nim.A czasem to ja z Nim pogrywam, musze.On chyba rzadziej wie,że ja gram.
Ale u Nas to normalka. My jesteśmy spod bliźniąt.A z tego co wiem, bliźniaki tak mają…
Stasiu 14.01.05 i Kasia 27.12.05
Re: “Gierki” małżeńskie
Faktycznie coś w tym jest U nas to wygląda to tak
połowica
P: nudy Może gdzieś wyjdziemy na spacer?
Ja: w sumie możemy
P: To gdzie?
Ja: może nad stawy albo do lasku (u nas nie ma wielkiego wyboru)
P: eee ja tam codzień chodzę to mój rejon (mąż jest listonoszem)
Ja: na działkę?
P: łe to za daleko dzisiaj już się nałaziłem a może do mamy?
Ja: z chałupy do chałupy chodzić nie będę wolę siedzieć w domu
P: No to ja idę z (tu pada imię kolegi) na piwko
Potem okazuje się że to piwko umówione było już wcześniej a ta rozmowa… no cóż propozycja wspólnego wyjścia padła a, że nie było zgodności…. no właśnie przecież się starał na początku mnie to denerwowało ale teraz uśmiecham się bo i tak wiem o co chodzi
Re: “Gierki” małżeńskie
Hehe – jestem właśnie świeżo po lekturze tego artykułu i mogę powiedzieć, że mi przypadł w udziale model z większości kategorii mężczyzn.
Głowne gry, w które ze mną gra to:
“Wszystko przez Ciebie, to wszystko Twoja wina”
“Tak, ale…”
“Tak bardzo się starałem”
Ostatnia gra toczy się u nas już jakieś pół roku i gramy o samochód. Już nawet nie zliczę ile aut oglądaliśmy, ile kilometrów zjechaliśmy i zawsze było coś nie tak – nawet jak wcześniej uszłoby coś, to przy kolejnym razie robił się z tego samego problem, a sprawa kończyła się kłótnią.
A do szewskiej pasji doprowadzają mnie sytuacje, gdy mam podjąć decyzję, mam coś “zarządzić”, a za chwilkę słyszę krytykę z jego ust, że to nie tak, że źle, że on by zrobił to inaczej.
Niestety nie mam jeszcze wypracowanych sposobów na wyrównanie szans w tych gierkach, ale pracuję nad tym – małymi kroczkami pewne sprawy udaje mi się skorygować.
Gacka i Julka 01.03.2004
Re: “Gierki” małżeńskie
To co napisałaś wydaje mi się dziwnie znajowe – tylko,że… to ja się tak zachowuję
A najczęściej jest tak, że się zgadzam na propozycję męża, a potem mu marudzę. Taka wredna jestem.
Nie wiem co C poradzić.
Re: “Gierki” małżeńskie
Nie traktuj odpowiedzi z gazety całkiem serio.
Lepiej szczerze pogadaj z mężem.
To, że ktoś nieładnie mówiąc sobie “pogrywa” nie znaczy, ż e nie kocha.
Ja bardzo kocham swojego męża, ale czasem muszę coś przykombinować.
Przeważnie jest tak, że on z góry neguje moje pomysły, więc jak mam jakiś pomysł to musze go podejść tak, żeby on myślał, że to jego pomysł. Potem chodzi dumny i wszystkim opowiada czego to nie wymyślił, a ja się cieszę bo mam co chciałam.
Czasem mi mój “podstęp” nie wychodzi, zresztą mąż już mnie trochę przejrzał.
Bardziej mnie niepokoi w tym co piszesz, że jesteś uzależniona finansowo od męża. Akurat telewizor to duży wydatek (my omawiamy takie wydatki wspólnie), ale myślę, że każda kobieta, nieważne czy pracuje zawodowo czy w domu opiekuje się dziećmi, powinna mieć kasę na własne potrzeby.
Re: “Gierki” małżeńskie
Kasę mam na drobne wydatki typu kosmetyk czy biustonosz. Dostaję kasę na tzw. utzrymanie domu, jak tym gospodaruję to moja sprawa. Gorzej się robi jak mi tej kasy zabraknie… Wtedy zaczynają się wymówki a po co? a na co? a czy koniecznie? itp…
Mati 01.04 Marta 04.05
Re: “Gierki” małżeńskie
Kotagusku, nie pomoge Ci nijak (ale gazety tez nie traktowalabym jako wyroczni), natomiast musze przyznac, ze bardzo mnie rozbawily “proby brania na piśmie entuzjazmu”. Tylko babkom takie pomysly przychodza do glowy… :-)))
W kwestii finansowej Ci wspolczuje, bo to troche tak jakbys dostawala kieszonkowe, a przeciez jestes rownoprawnym czlonkiem rodziny, co utrzymujacy Cie maz. I nie obijasz sie przeciez, tylko robisz wiele waznych rzeczy…
mama majowego synka ’05
Znasz odpowiedź na pytanie: “Gierki” małżeńskie