ILE CZASU SPĘDZACIE ZE SWOIMI PARTNERAMI?

Mam pytanie, jak wyżej:

Ile czasu dziennie spędzacie ze swoimi partnerami/mężami?

W jaki sposób go pożytkujecie (np. wspólne spacery, rozmowy)?

Bo ja dziennie widzę męża z 1,2 godzinki (choć pracę kończy szybko) a w weekendy (zawsze niepracujące) praktycznie go nie ma, bo to kolega, to mama, to ”coś tam”…

Czuję się poirytowana z lekka.

62 odpowiedzi na pytanie: ILE CZASU SPĘDZACIE ZE SWOIMI PARTNERAMI?

  1. Zamieszczone przez Wifi.
    Mam pytanie, jak wyżej:

    Ile czasu dziennie spędzacie ze swoimi partnerami/mężami?

    W jaki sposób go pożytkujecie (np. wspólne spacery, rozmowy)?

    Bo ja dziennie widzę męża z 1,2 godzinki (choć pracę kończy szybko) a w weekendy (zawsze niepracujące) praktycznie go nie ma, bo to kolega, to mama, to ”coś tam”…

    Czuję się poirytowana z lekka.

    moj NIGDY nie wychodzi sam. no chyba, ze do sklepu na zakupy na obiad 😉 czasu dla siebie mamy bardzo malo-glownie przez prace. w domu tez ciagle cos do zrobienia. staramy sie spedzac kazda wolna chwilke razem-ale jakos ich nie ma. doba za krotka 🙁

    • Zamieszczone przez Fasolada
      moj NIGDY nie wychodzi sam. no chyba, ze do sklepu na zakupy na obiad 😉 czasu dla siebie mamy bardzo malo-glownie przez prace. w domu tez ciagle cos do zrobienia. staramy sie spedzac kazda wolna chwilke razem-ale jakos ich nie ma. doba za krotka 🙁

      żartujesz?

      ja spedzam zdecydowanie za duzo
      widujemy sie rano i po poludniu i w weekendy.
      i ten czas kiedy jestesmy razem w domu, spedzamy czesto oddzielnie. mamy rozne zainteresowania.

      • My spędzamy ze sobą sporo czasu. Popołudnia i wekkendy, ale zawsze coś robimy, nigdy nie jest tak, że zasiadamy i upajamy się sobą na takie chwile mamy z godzinę dziennie, jak K. pójdzie spać. Uważam że to wystarczy;)
        Mój mąż też baaardzo rzadko wychodzi sam, ale tylko dlatego, że nie ma czasu.
        Ja sama spotykam się z koleżankami, one wpadają do mnie i to są tylko babskie pogaduchy. M. jak zaprosi kolegę to przeważnie z żonką i dziećmi i robią się spotkania rodzinne.

        • Ja tam nie żądam (żeby nie było) całodziennego siedzenia ze mną i patrzenia mi w oczy….

          Ale wiem, że mąż ma wolny czas i zamiast spędzać go ze mną i dziećmi – to woli pojechać do kolegi, do baru itp. Albo ogląda mecz/toteż igrzyska teraz;

          I suma sumarum – kiedy on wraca z pracy, to ja zwykle kąpię już dzieci, potem jedzą one kolację i idą spać; a kiedy przychodzę to Pan Mąż leży i chrapie na kanapie…. tyłka już nie rusza stamtąd do rana, bo mu wygodniej, kiedy TV całą noc mu brzęczy…. I tak dzień w dzień…..

          A weekendy, pisałam….. byle nie z nami!

          • WiFi to trza zarzadzic podzial obowiazkow np. maz kapie dzieci a Ty kladziesz je spac.
            to ze oglada mecz czy igrzyska to nic zlego, pod warunkiem ze w pierwszej kolejnosci pomoze Tobie w obowiazkach domowych i pogadacie jesli “do pogadania” cos jest.
            potem moze sobie ogladac jezeli czuje taka potrzebe badz takie sa jego zainteresowania. a Ty mozesz poogladac z nim, badz zajac sie “soba”.

            wydaje mi sie ze wspolny czas a wlasciwie jego potrzeba mija z czasem znaczy po latach spedzonych razem.

            • Zamieszczone przez jbielu
              WiFi to trza zarzadzic podzial obowiazkow np. maz kapie dzieci a Ty kladziesz je spac.
              to ze oglada mecz czy igrzyska to nic zlego, pod warunkiem ze w pierwszej kolejnosci pomoze Tobie w obowiazkach domowych i pogadacie jesli “do pogadania” cos jest.
              potem moze sobie ogladac jezeli czuje taka potrzebe badz takie sa jego zainteresowania. a Ty mozesz poogladac z nim, badz zajac sie “soba”.

              wydaje mi sie ze wspolny czas a wlasciwie jego potrzeba mija z czasem znaczy po latach spedzonych razem.

              Tak myślisz?? A ile lat jesteście razem?
              Nam stuknęło 10 lat i ja lubię spędzać czas z mężem. On robi swoje, ja swoje, ale lubię czuć jego obecność blisko

              Co do pierwszej części wypowiedzi zgadzam się całkowicie. Najpierw wspólne obowiązki, potem przyjemności.

              • Wifi, ja nie rozumiem jak maz moze przesiadywac na kanapie,kiedy zona ma tyle pracy. no chyba, ze Ty nie pracujesz zawodowo,to mozna w czesci usprawiedliwic.
                tak jak dziewczyny pisza, zarzadalabym podzialu obowiazkow.
                jbielu,moj m nie wychodzi sam z kilku wzgledow. przede wszystkim nie ma obecnie na to czasu bo to on glownie zajmuje sie domem. teraz kiedy jestem w 4m-cu ciazy z drugim dzieckiem NIE POZWALA mi nawet zrobic sobie sniadania. on szczerze jest przekonany, ze ciaza, karmienie piersia to duzy wysilek dlatego nie chce mnie dodatkowo obciazac. innym powodem jest fakt, ze mieszkamy ‘na moim terenie’ i jego obecni znajmi sa naszymi wspolnymi.zazwyczaj to oni to nas przychodza.

                • Wifi, a rozmawiałaś o tym ze swoim M? On wie, że Tobie taka sytuacja nie odpowiada? Co robisz/mówisz w sytuacji kiedy ma wolną sobotę czy jest niedziela, a on oznajmia (po raz enty), że wychodzi z kolegą na piwo?
                  Szczerze, nie wyobrażam sobie czegoś takiego. Owszem rozumiem, że można (czasem nawet trzeba) wyjść z kumplem, zrobić coś dla siebie, pojechać do mamy itp. ale tak ciągle? Unikając jednocześnie jakichkolwiek obowiązków? Przecież jesteście małżeństwem, macie dwóch synów, czy Twój M nie ma potrzeby spędzenia czasu z nimi?
                  Powiedziałaś mu kiedykolwiek, że skoro Ty siedzisz w domu i zajmujesz się dziećmi, to nie znaczy, że leżysz całymi dniami do góry tyłkiem??? Czy prosisz go otwarcie o to, żeby pomógł Ci przy kąpieli, usypianiu? Bo jeśli nie, to może on najzwyczajniej uważa, że skoro nie prosisz, to nie potrzebujesz pomocy?
                  Z chłopami trzeba gadać wprost, rzadko zdarza się, żeby się sami domyślili…

                  • U nas mój M pracuje od pn-pt. Wychodzi rano, wraca o 17. Wtedy zje obiadek ja robie sobie kawke i rozmawiamy – co u niego w pracy itd, pierdołki takie:) Później albo idziemy na spacer z dziećmi, albo w domu się z chłopcami jakoś bawimy. Albo M idzie sam z chłopcami na dwór a ja prasuje, cos robie w domu albo po prostu mam odpocząć sobie. o 20 mój M zawsze kąpie, po kąpieli ja karmie Maksia, on robi kolacje Miskowi. On myję zęby chłopcom i czyta bajke. W tym czasie ja ogarniam sobie kuchnie, robie M kanapki itd. i mamy wieczór dla siebie. Gdy on musi popracować to ja sie rozsiadam i mam czas na swoje przyjemniści. Ale nie ma tak ze on lezy a ja haruje. Weekendy mamy rodzinnie, czasami bardzo aktywnie czasami leniucemy w domu poprostu – ale razem. Akurat mamy znajomych którzy mają dzieci, są zapracowani i gdy mają chwile wolnego to wpadają zqwsze z rodziną swoją więc są to takie – spotkania rodzinne. D knajp nie chodzimy osobno, nie lubimy po prostu. Zawsze takie imprezy to razem. Natomiast wyjścia do kina na filmy których ja nie lubie to M idzie z kumplem ale dobiera sobie taką godzinę by mógł mi dużo pomóc w domu i bym ja też miała luz. (Ostatnio poszedł na batmana na 20:30 – ja tylko chłopaków umyłam, nakarmiłam i poszli spac a ja z piwkiem zasiadłam przed “babkim” filmem 🙂 Jakoś nam to wszystko bardzo odpowiada:)

                    • Zamieszczone przez jbielu

                      wydaje mi sie ze wspolny czas a wlasciwie jego potrzeba mija z czasem znaczy po latach spedzonych razem.

                      Wydaje mi się, że to zależy od osób… np. mój brat mimo 15-leniego stażu małżeńskiego (+ kilku lat ”chodzenia”) – z żoną delektują się każdą chwilą… chodzą za rączki, całują się, jak nastolatki….. Obowiązki – po partnersku!

                      Moi rodzice z prawie 40-letnim stażem lubią swoje towarzystwo i mimo, że każde ma swoje hobby, to wiele czasu spędzają na wspólnych rozmowach, wyjściach itp.

                      U teściów jest inaczej….. zawsze osobno jakoś (przynajmniej takie odczuwam wrażenie), chociaż jedynie co muszę pochwalić, to – to, że po wielu latach małżeństwa, teść – mówi do żony ”kochanie”….

                      Mój mąż ma wieczorne wyjścia, ja – nie; no, ale mąż uważa, że mam wyjścia w ciągu dnia przecież… oczywiście… z dziećmi…..!!! No i weekendowe też, bo w końcu zabieram je do różnych parków rozrywki, placów zabaw.

                      W domu nie pomaga sprzątać, bo brud mu nie przeszkadza.

                      Wścieka mnie fakt, że czasami teściowa mi coś mówi o mężu, jego robocie, a ja to pierwsze słyszę….. Nie wiem co u niego w pracy itd.

                      Kiedyś były wspólne wyjazdy weekendowe – 1 czy 2 dniowe w góry, teraz nie ma mowy… on autem nie pojedzie, bo co… piwa nie wypije;

                      Magda - zazdroszczę… pozytywnie oczywiście!

                      Kasia - ja już nawet z nim gadać nie umie… Do niego nic nie dociera… on nie widzi problemu;

                      Fasolada - nie pracuję zawodowo, ale nawet gdy pracowałam, to tak, jakby na 2 etaty; myślałam nad powrotem, ale to chyba nie ma sensu, bo mąż nie potrafi się zająć dziećmi… wiele przykładów mogłabym podać, jak choćby: kolacja = chipsy itp.
                      Zresztą biorąc pod uwagę powroty mojego męża, to bym do interesu (czytaj: niani) dopłacałabym;

                      Dzięki za odpowiedzi….. sorry, że marudzę….

                      • Zamieszczone przez jbielu

                        wydaje mi sie ze wspolny czas a wlasciwie jego potrzeba mija z czasem znaczy po latach spedzonych razem.

                        Wydaje mi się, że to zależy od osób… np. mój brat mimo 15-leniego stażu małżeńskiego (+ kilku lat ”chodzenia”) – z żoną delektują się każdą chwilą… chodzą za rączki, całują się, jak nastolatki….. Obowiązki – po partnersku!

                        Moi rodzice z prawie 40-letnim stażem lubią swoje towarzystwo i mimo, że każde ma swoje hobby, to wiele czasu spędzają na wspólnych rozmowach, wyjściach itp.

                        U teściów jest inaczej….. zawsze osobno jakoś (przynajmniej takie odczuwam wrażenie), chociaż jedynie co muszę pochwalić, to – to, że po wielu latach małżeństwa, teść – mówi do żony ”kochanie”….

                        Magda – zazdroszczę… pozytywnie oczywiście!

                        Kasia – ja już nawet z nim gadać nie umie… Do niego nic nie dociera… on nie widzi problemu;

                        Fasolada – nie pracuję zawodowo, ale nawet gdy pracowałam, to tak, jakby na 2 etaty; myślałam nad powrotem, ale to chyba nie ma sensu, bo mąż nie potrafi się zająć dziećmi… wiele przykładów mogłabym podać, jak choćby: kolacja = chipsy itp.
                        Zresztą biorąc pod uwagę powroty mojego męża, to bym do interesu (czytaj: niani) dopłacałabym;

                        Dzięki za odpowiedzi….. sorry, że marudzę….

                        • Wifi, ja jestem zdania, ze faceci sa rozwnie sprawni w obowiazkach domowych jak kobiety. to ich ‘nie potrafie’ wynika wylacznie z wygody i z tego, ze cala czarna robote odwalamy za nich.
                          moge Ci powiedziec co ja bym zrobila-wrocilabym do pracy zawodowej, wyjechala na tygodniowe szkolenie. zostawila m z dziecmi, ograniczonym budzetem i ewentualna kontrola tesciowej.
                          ‘w d…. sie poprzestawialo’ 🙂
                          z reszta znam taki przpadek, ze ta metoda poskutkowala. m wracal z pracy wczesniej niz zona, gotowal nawet obiady! chcial pokazac, ze prowadzenie domu to nic wielkiego. co prawda trwalo to tydzien czy dwa ale obecnie m przejal chocby 30procent obowiazkow.
                          moze ktos zaraz na mnie naskoczy, ze nie wiem o czym mowie, ale naprawde w glowie mi sie nie miesci zeby facet wykorzystywal kobiete!! (odwrotnie-prosze bardzo-w koncu by placia slabsza jestesmy 😉 ).
                          walcz dziewczyno 😉

                          • Dzięki Fasolada; wczoraj o dziwo zajął się dziećmi (co przypłacił bólami nocnymi, bo tak po nim skakały, że szok ), ale zwykle nie wynika to z jego dobroci charakteru, czy, jak to nazwać, ale ochoty na amory :Buziaki:

                            • Zamieszczone przez Wifi.
                              Dzięki Fasolada; wczoraj o dziwo zajął się dziećmi (co przypłacił bólami nocnymi, bo tak po nim skakały, że szok ), ale zwykle nie wynika to z jego dobroci charakteru, czy, jak to nazwać, ale ochoty na amory :Buziaki:

                              To moze zwieksz stawke? np hmm… Amory za generalne poorzadki w domu z myciem okien 😉 albo za wybranie 4pralek i wyprasowanie zawartosci 🙂

                              • Zamieszczone przez Fasolada
                                To moze zwieksz stawke? np hmm… Amory za generalne poorzadki w domu z myciem okien 😉 albo za wybranie 4pralek i wyprasowanie zawartosci 🙂

                                Ha ha… mój mąż nie wie nawet, jak się pralkę załącza; to mój przedszkolak wie, gdzie się włącza, daje proszek i jak segreguje pranie; a młodsze zna te 2 pierwsze opcje….

                                Normalnie to ewenement ha ha

                                • Zamieszczone przez Wifi.
                                  Ha ha… mój mąż nie wie nawet, jak się pralkę załącza; to mój przedszkolak wie, gdzie się włącza, daje proszek i jak segreguje pranie; a młodsze zna te 2 pierwsze opcje….

                                  Normalnie to ewenement ha ha

                                  delikatnie mówiąc -jak sobie rozpuściłaś męża to teraz nie miej pretensji….
                                  jakby od początku musiał włączać pralkę czy uczestniczyć w domowych obowiązkach to teraz miałby to we krwi i było to dla niego czymś normalnym….
                                  może w jego domu rodzinnym matka go we wszystkim wyręczała,potem ty za niego wszystko robiłaś i on żyje sobie w przeświadczeniu że tak musi być…kobieta pracuje cały dzień a mąż wraca do domu,kładzie sie na kanapie,wszystko ma podsunięte pod nos i nakarmiony,uprany idzie sobie do kumpli…. no żyć nie umierać…. to sie nazywa wykarmić sobie pasożyta na własnej piersi….ciężko ci teraz będzie zmienic jego starokawalerskie przyzwyczajenia… Ale nie ma rzeczy niemożliwych.zacznij od podziału obowiązków. Np jeden dzień w tygodniu ty masz wychodne albo leżysz sobie w wannie z maseczką na twarzy a on ogarnia dzieci -ale nie na zasadzie czipsy i święty spokój…tak jak trzeba….
                                  musisz go sobie wychować bo urobisz sobie ręce po łokcie a “pan i władca” bedzie sie dobrze bawił z kolegami….

                                  • Zamieszczone przez MONIKACHORZÓW
                                    delikatnie mówiąc -jak sobie rozpuściłaś męża to teraz nie miej pretensji….
                                    jakby od początku musiał włączać pralkę czy uczestniczyć w domowych obowiązkach to teraz miałby to we krwi i było to dla niego czymś normalnym….
                                    może w jego domu rodzinnym matka go we wszystkim wyręczała,potem ty za niego wszystko robiłaś i on żyje sobie w przeświadczeniu że tak musi być…kobieta pracuje cały dzień a mąż wraca do domu,kładzie sie na kanapie,wszystko ma podsunięte pod nos i nakarmiony,uprany idzie sobie do kumpli…. no żyć nie umierać…. to sie nazywa wykarmić sobie pasożyta na własnej piersi….ciężko ci teraz będzie zmienic jego starokawalerskie przyzwyczajenia… Ale nie ma rzeczy niemożliwych.zacznij od podziału obowiązków. Np jeden dzień w tygodniu ty masz wychodne albo leżysz sobie w wannie z maseczką na twarzy a on ogarnia dzieci -ale nie na zasadzie czipsy i święty spokój…tak jak trzeba….
                                    musisz go sobie wychować bo urobisz sobie ręce po łokcie a “pan i władca” bedzie sie dobrze bawił z kolegami….

                                    Polać taj Pani bo dobrze gada….;)

                                    Pełna racja! Wszystkiego się da nauczyć ale nie krzykiem i pretensjami. Usiądzcie, powiedz mu co ci leży na sercu, że nei tak powinno być. Ze chcesz podziału obowiązków, może gościu zakuma i postara się. A jak nie to będzie trzeba użyć innych środków. Ale nie daj się tak wykorzystywać

                                    • Zamieszczone przez Magda.
                                      Polać taj Pani bo dobrze gada….;)

                                      no to zdrówko:) za udaną odmianę męża :)dziś na słodko Baileysem

                                      • Zamieszczone przez Wifi.
                                        Ha ha… mój mąż nie wie nawet, jak się pralkę załącza; to mój przedszkolak wie, gdzie się włącza, daje proszek i jak segreguje pranie; a młodsze zna te 2 pierwsze opcje….

                                        Normalnie to ewenement ha ha

                                        No nie wierzę Serio? Nigdy tego nie robił albo nie widział jak Ty to robisz zupełnie przypadkiem?

                                        Ojj dobrze ma, za dobrze. Mój przy Twoim to ma ze mną przerąbane

                                        Ale jest tak, jak dziewczyny piszą, jakby musiał to by umiał, a że nie musi to ma w nosie.

                                        • Ojj mój też ma przerąbane. 🙂 Ale ja zołza jestem i nie pozwole wejść na głowe.

                                          Trzymam kciuki by mąż WI-Fi wkońcu zaczął coś pomagać
                                          Albo wpadnijcie do mnie, zobaczy jak wygląda podział obowiązków i będzie Cię nosił na rękach e ona tak dobrze miał;)

                                          Znasz odpowiedź na pytanie: ILE CZASU SPĘDZACIE ZE SWOIMI PARTNERAMI?

                                          Dodaj komentarz

                                          Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                                          Logo