Od razu sie przyznaje, ze zainspirowal mnie watek krecik 🙂
Ja teoretycznie jestem jedynaczka. Mam co prawda 3 przyrodnich braci, ale 2 w ogole nie znam (synowie mojego ojca z drugiego malzenstwa), a Kubus jest w wieku Julki 🙂 Wychowywalam sie z wujkiem 5 lat starszym ode mnie, wiec on jest dla mnie jak brat. Cale zycie darlismy koty. Klotnie, bojki, awantury, nie raz polala sie krew – to bylo u nas na porzadku dziennym. Dogadywac jako tako zaczelismy sie bardzo pozno, chyba dopiero jak ja bylam w liceum. I w sumie na dogadywaniu sie skonczylo, bo stosunki mamy poprawne, ale do przyjacielskich im daleko. Nie dzwonimy do siebie, nie utrzymujemy szczegolnie kontaktow. Ja sie nie interesuje jego zyciem, on moim.
A jak to jest u Was? Macie fajne uklady ze swoim rodzenstwem? Mozecie na siebie liczyc? Czy tez raczej po prostu lacza Was wiezy krwi i na tym koniec?
Dodam tylko na koniec, ze czasem chcialabym miec lepszy kontakt z moim bratem, bardziej zazyle stosunki, ale to raczej niemozliwe. Moja mama nigdy na to nie pozwoli 🙁
Strona 5 odpowiedzi na pytanie: Jak to jest z tym rodzenstwem?
Ja od pół roku nie mogę wyjść z szoku, że mój malutki braciszek jest mężem i ojcem (ma 26 lat ;)).
Tak to bywa – skoro pamiętam, jak mu pieluchy zmieniałam i wywaliłam na spacerze z wózka (wtedy takie kolubryny wywrotne strasznie były) to jest to mój malutki braciszek i już 😉
Mi raz zrobił na biodrze siniaka wielkości jego pięty, a innym razem ja go tak trzasnęłam, że wytrąciłam sobie lewy kciuk
Traf chciał, że na studiach taki leciwy profesor też coś miał z lewym kciukiem i też był zabandażowany – wiara miała z nas polew
Ja swojemu dałam gumę do żucia do odwinięcia by się zajął i naprowadziłam go na słup bo byłam ciekawa reakcji o matko On to pamięta do dziś, a to już ponad 20 lat minęło
ja mojego brata jak miał ok roku, moze dwóch wypchnełam przez okno z 1 pietra, ale szła mama i widziała, wiec za kostki przytrzymałam, ze niby się wychylił za mocno a ja go ratuje…
wczesniej jak był mały, taki w wózku lezacy… pogryzłam marchewkę i włozyłam mu do buzi… zsiniał dziwnie, ale mama zauwazyła:(
jak miał 5-6 lat wykopałam doł z 1,5 m w lesie, napełniłam pokrzywami, przykrylam gazetą i ściółką, wziełam brata na spacer i centralnie w ten dół wpadł… mało mnie szpadlem nie zabił.
jak bylismy starsi szyby w chacie leciały, buty fruwały… cuda cuda…
ech, lezka w oku mi się zakręciła;)
Bruni, boję się Ciebie
Aska jak sie Franciszka juz urodzi – pilnuj jej 😉
skoro Ty mialas takie pomysły to Twój synio podobnie moze mieć
Ale ja nie spacjalnie wywaliłam
Specjalnie to kiedyś siostrę poduszką przydusiałam, bo płakała, a ja chciałam bajkę oglądać. Na szczęście Babcia weszła, bo młoda już lekko zsiniała…
no własnie, a wyobrażcie sobie ze nie ma tego rodzenstwa. I co, dziecko wraca z przedszkola i jest tylko mama. mama gotuje obiad, dziecko sie bawi….
a teraz jest ten brat. i cały wolny czas móżdzek pracuje jak tu jemu uprzykrzyc życie, cały czas jest interakcja – pozytywna i negatywna. takie dzieci MUSZĄ byc inne niz jedynacy. Ich srodowisko to czysty haos – swiat pełen niespodzinek. bo nigdy nie wiadomo co sie za chwile stanie. Pytanie czy potem jest w życiu łatwiej??? jak juz sie od małego ucze zmaganie z bratem to potem inne, obce dzieci juz nie są problemem. Mi sie wydaje ze tak.
oczywiscie w tym wypadku pierwsze ma gorzej. jemu wpada kukułka, na mim sie rodzice uczą no i ono sie uczy tej interakcji z rodzenstwem w wieku kilku podczas gdy to drugie ma od początku taki swiat.
jakos dla mnie to rodzic jest tym nadzorcą i kontrolerem, a to rodzenstwo jest tym bliskim swiatem. dla mnie to takie dwa eletrony – a ja stoje nad nimi i próbuje zapanowac. jak wlize pomiedzy to zawsze oberwe 🙂
oczywiscie to jest takie generalizowanie. Bo sama znam kilku całkowicie nieprzystosowanych dorosłych co maja rodzenstwo (no ale tu dochodzą jeszcze toksyczni rodzice ).Ale jedynaków to generalnie mało znam, Cały ranek myslałam i wymysliłam 4 szt (z czego jedna to mój były, brrrr). I generalnie wiecej problemów mieli ze sobą niz reszta swiata.
eF jak na razie kompletnie nie wykazuje takich zapedów – raczej w tej kwestii wrodził się do ojca… predzej to mala bedzie mu po łbie skakać;)
wybralam te najweselsze przypadki;)
o wbijaniu drutów do robótek w palce, o wieszaniu na bramie działkowej i innych wydarzeniach nie pisałam… uznalam, ze sie nie bedziecie śmiać…
aaaaa! przypomniało mi sie…
idziemy poźną jesienią z matką na wystepy jakieś do przedszkola…
budowały sie bloki… pełno błota, fundamenty, a miedzy fundamentami pełno wody…
mama( jak dziś pamietam) w futrze z nutrii, a ja do mojego brata po cichu “wskocz do tej wody, no wskocz! tam płytko jest”
mama zanim zdązyła dokonczyć, ze słyszała i żeby mnie brat nie słuchał (bo on mnie zawsze słuchał, jeleń mały), to Gucio już zdazył wskoczyć i sie topic, bo tam ponad metr wody było… matka w tym futrze za nim… sodoma! catarsis normalnie!
ja bylam w takim szoku, ze nawet nie pamietam czy lanie dostalam;)
a najgorsze co mu mogłam robić, to w domowych zabawach zawsze musiał miec rajty na głowie i być moją córka lub siostrą Elwirą;)
dziś sprawia wrażenie jakby o tym nie pamietał;)
Ładnie Bruni
A mi się wydawało, że ja byłam takim małym zawadiaką, lałam się z każdym, potrafiłam nawet w szkole lać się z chłopakami o dwa lata młodszymi w obronie mojego brata.
Ale Tobie w życiu nie dorównam 😉
Ja zaczynam się bac
też sie lałam…
potem mnie jeszcze brat szkolił…
długo wracał do domu zagilany, że go pobili i raz ojciec mu powiedział,
że jak jeszcze raz wróci pobity, zagilany i z płaczem, to ojciec sam mu jeszcze dołozy… przestali go bić z dnia na dzien;)
niepotrzebnie, w tej ciązy jestem taka nieporadna;)
Brunka - Ciebie to tu nikt nie pobije masakra jakaś… ale sama jakiś czas temu na blogu napisałam, ze dziwi mnie wysoka przeżywalność młodszego rodzeństwa
Aparatka myśmy się z bratem podduszali poduszkami, ale jemu ‘zabawa’ szybko się znudziła – ciekawe dlaczego
Rany boskie! Tylko w ciązy??
mnie dziwi ze brunka przeżyła, ze jej matka w afekcie nie ukatrupiła…
miłos matczyna nie zna granic
zaczełam tak sobie hipotetycznie rozwazac posiadanie 3 dziecka. no i jak to by było. I doszłam do wniosku ze bezproblemowo. mo te co mam do tego czasu muszą zgrzeczniec
albo mnie do domu wariatów wsadzą, maz bedzie mnie na weekendy odwiedzał a ja z laptopikiem na forum cały tydzien…. Ach te marzenia
i to w tej 😉
nawet nie próbuję sobie wyobrazić co Twoja Mama czuła jak wskakiwała do tej wody i chwilę po wyjściu
coś mi sie kołacze, że chciala mnie zabić, ale sasiadka, która wtedy szła z nami i swoimi dziecmi jej na to nie pozwoliła:)
pamietam też, że raz dostałam lanie rózgą… miałam z 6 lat…
babcia jakiejś zupy z wiśni nagotowala i na ogrodzie nakryła stół. zmuszały mnie do jedzenia. puściłam taką wiąchę do babci, że matka nie miała wyjścia przed tesciową, musiała mi wlać… Najpierw jednak poganiała mnie po polu… lanie było mniejsze bo sie zmeczyła… poza tym pobiegała to i przeszło jej trochę…
i za kare zamkneły mnie w kiblu z okienkiem a ja sie darłam tak zeby mnie usłyszały wszystkie sąsiadki, że mnie mocno pobiły, skatowały, ratunku…
szybko wyszłam z kary;)
Boszzz, ja naprawdę byłam od cholery…
moje dziecko jest aniołem…
Znasz odpowiedź na pytanie: Jak to jest z tym rodzenstwem?