jak to jest zdradzić supermęża…

jak “fajnie” jest być idiotką, czyli jak to jest zdradzić męża, który jest supermężem….
Witam,

postanowiłam podzielić się z Wami moim ostatnim i jedynym skokiem w bok…..który okazał się totalną porażką….

Wspaniale zycie, mąż, dzieci, rutyna…..i naszaklasa…..
…..ktoregos pieknego dnia zalogowlam sie tam i spotkalam kolege z lat szkolnych. on sie we mnie kiedys kochal a ja niekoniecznie…. Ale…. serce zabilo mocniej….. od maila do maila, od smsa do smsa, coraz czulej i czulej….. On od 4 miesięcy żonaty!!!! PARANOJA!!!!! Przez 4 miesiące było miło nawet baaaardzo, aż….. spedziliśmy ze sobą noc….. bylo cudownie, ale nad ranem zauwazylam ze cos jest nie tak. po prostu czułam podskórnie, że z jego strony wieje chłodem. Tłumaczył, że nie jest wylewny….. Ale jakoś wcześniej był…Zamilkł na tydzień, a wczesniej gadalismy kilka razy dziennie (nie jestesmy z jednego miasta) i calymi dniami smsowalismy…Gdy się odezwal stwierdzil ze nie potrafi tego wytlumaczyc co sie stalo, ze nie rozumie swojego postepowania i bardzo się zle czuje z tym jak to się wszystko potoczylo…..
Czuje się teraz jak ostatnia kretynka, bo tak po prawdzie, to on napieral na te spotkania, to on pisal czule slowa, to on pisal i mowil ze kocha….i ja to czulam… więc co się do cholery stało????!!!!!!!
z drugiej strony cieszę się ze to sie juz skonczylo, bo ja mam nauczkę na przyszlosc a i docenilam mojego męża za to, ze jest naprawde dobrym i czulym facetem jakich mało. a tamten…..zostanie wspomnieniem…..jak narazie bardzo bolesnym……….

Jeśli któraś z Was przeżyła coś podobnego, to proszę o wparcie miłym słowem, bo serce boli……

Strona 7 odpowiedzi na pytanie: jak to jest zdradzić supermęża…

  1. Zamieszczone przez kotuś
    a na mnie zawsze mąż zarabiał dopiero od 2 lat pomagam jemu i żadnych scenariuszy nie mam:)zawsze wierzyłam,że bedzie dobrze:)W końcu w miłosci powinno byc zaufanie:)

    w zyciu jak na drodze “zasada ograniczanego zaufania”;)

    • Zamieszczone przez kantalupa

      a final historii?

      powiedziałabym ciekawa i pouczająca historia
      i tu powiedziałabym do samej siebie kobieto do pracy,ale nie chodzi mi o pracę zawodową,ale własne,żeby podzielac pasje męża,być z nim. Mój T też kiedyś kupił jacht bardzo chciał ze mną pływac.I choc bardzo nie chciałam nie miałam takiej potrzeby to jednak przemogłam się,aż to polubiłam,a on szczęślwy,że mógł zonkę zabierać na wyprawy po Zalewie:D

      • Zamieszczone przez ciapa
        w zyciu jak na drodze “zasada ograniczanego zaufania”;)

        tak ciapka ufam,ale naiwna nie jestemhmmm:)

        • W temacie zdrady napisze tylko że wszystko łatwo jest rozważac na sucho, jeśli problem nas nie dotyczy. Wtedy wiemy na pewno że nie wybaczymy, że nie zdradzimy, że z reguły ten zdradzający jest zły, a zdradzony dobry. Ja wiem jedno – w tej kwestii naprawdę niczego nie mozna być pewnym. Życie to jedna wielka niespodzianka.

          • My jestesmy razem 3 lata, poprzedzone rokiem znajomosci/przyjazni. Czesto o tej przyjazni rozmawiamy, tzn oprocz malzonkow i kochankow staramy sie zawsze pamietac, ze jestesmy przyjaciolmi. Zdrady obydwoje nie tolerujemy i jezeli ktoremus z nas zdazyloby sie kiedys zdradzic (w co watpie), to na pewno nie umielibysmy z tym zyc.
            Motylki dalej mamy, a zwiazek nasz jest mocniejszy niz byl na poczatku.
            Wspolczuje, ze dalas sie poniesc.
            Nie potepiam Cie w kazden sposob, jestesmy tylko ludzmi.
            Z reguly stawiam na prawde, ale w tym wypadkuu sama nie wiem co bedzie najlepszym wyjsciem z sytuacji, chyba go nie ma niestety…

            Dziekuje, ze o tym napisalas – moze uchroni/ostrzeze to ktoras z nas przed chwila jakze kosztownej przyjemnosci.

            • Zamieszczone przez kotuś
              tak ciapka ufam,ale naiwna nie jestemhmmm:)

              e tam zaraz naiwna, ja po prostu zazdroszcze takiego podejcia, bo ja tak nie potrafię 😉

              • Zamieszczone przez kotuś
                a na mnie zawsze mąż zarabiał dopiero od 2 lat pomagam jemu i żadnych scenariuszy nie mam:)zawsze wierzyłam,że bedzie dobrze:)W końcu w miłosci powinno byc zaufanie:)

                No masz farta:)
                Ale setki innych kobiet go nie miały…
                Za dużo widziałam. Kobieta musi być ta “silna” i nie polegać tylko na innych bo co jeśli oni zawiodą? a są dzieci?

                • Zamieszczone przez ciapa
                  e tam zaraz naiwna, ja po prostu zazdroszcze takiego podejcia, bo ja tak nie potrafię 😉

                  a ja nie potrafię inaczej.hmmmZawierając związek małżeński nie myślałam o żadnym zabezpieczaniu się,ale było to dla mnie pewne ryzyko oczywiście ryzyko z zaufaniem, ze będzie dobrze:)Ale mimo wszystko przez bardzo długi czas walczyłam z bezpodstawnym lękiem przed zdradą. Na szczęście wygrałam !!!:)Oczywiście nie bałam się porażki finansowej,ale zranienia,odrzucenia. Teraz nie boję się:)

                  • nie wiem czy dam radę szybko i krótko…
                    Mój mąż powiedział mi kilka lat temu, że nawet gdybym go zdradziła, to on by mi wybaczył, bo za bardzo mnie kocha…i że nie chciałby, żebym odeszła. Jak by to wyglądało naprawdę, czy by sobie z tym poradził, nie wiem. Wiem, że to wyznanie nas, mnie zmieniło. To wielka odpowiedzialność, tworzenie związku z kimś, kto kocha i myśli, że będzie kochał ponad wszystko.
                    Kilka miesięcy temu, rok temu właściwie, zaczęły się dziwne sprawy dziać między nami. Nieporozumienia. Niedopowiedzenia. Oczekiwania. Problemy finansowe duże. Mnóstwo głupot z obu stron popełnianych. Moje oskarżenia, jego poczucie winy.
                    I jakaś tam koleżanka, z którą się P. spotkał kilka razy – mimo, że uważałam, że nie powinien chodzić na randki z kimś, kogo poznał niedawno. Kłóciliśmy się o definicję randki. Spotkanie czy randka. W końcu Piotrek zrobił coś potwornie głupiego – zaczął się z nią spotykać za moimi plecami. Kiedyś wyszło to przypadkiem. I mimo, że niby wiem, że nic między nimi nie było, to poczułam się zdradzona. Naprawdę. Zdradzona, bo on miał z kimś tajemnicę przede mną. Mówcie co chcecie, ale nie myśl o seksie i zdradzie fizycznej była dla mnie najgorsza – bo do tego było baaaaardzo daleko – ale właśnie o tej zdradzie naszej intymności. O ile nigdy nie wrzeszczę, tak wtedy, kiedy się dowiedziałam, cały wieczór wrzeszczałam. Na niego.
                    Z bezsilności. Z bólu i rozpaczy. Może za bardzo to przeżyłam, w końcu to tylko jakaś tam koleżanka.
                    Miał się z nią nie spotykać już, przynajmniej przez jakiś tam czas. Nie spotykał się. Potem uznał, że kwarantanna już minęła. I znowu się zaczął z nią spotykać. Znowu w tajemnicy, żebym “nie była zła”. Wyszło na jaw.
                    To może być najbardziej niewinna znajomość, ale ja się poczułam zdradzona.
                    Było mi z tym bardzo źle.
                    I do dzisiaj najbardziej się boję tego, że ktoś przejmie całą sferę intymności i wyłączności, którą mamy tylko dla siebie we dwójkę. I jeszcze się boję, że to będzie z mojej winy. Bo nie zauważę, że się od siebie oddaliliśmy. Że ktoś lepiej rozumie Piotra ode mnie. Że musi się na mnie skarżyć jakiejś (ochoczo słuchającej, miłej i hmm przytulnej) kobiecie. Że znajdzie przyjaciela, Przyjaciela w kimś innym.
                    I nie wiem, czy umiałabym z tym żyć.
                    Nie wiem co w przypadku zdrady fizycznej, skoku w bok…to chyba tylko jeden z aspektów tej intymności.
                    Ale wiedzieć bym chciała. Nie odeszłabym. Nie wiem, może już nasze życie nie byłoby takie samo? Może bym je zatruła? Teraz staram się, żeby między nami było dobrze. O ile się da. Na ile się da. Ale – do niczego bardzo złego nie doszło. Sprawy nie zaszły za daleko.
                    A ja?
                    Oczywiście, brakuje mi… Nie motylków. Motylki czuję…bąbelki je nazywamy 🙂 ciągle. Raz częściej, raz rzadziej. Raz tak, że lecą prosto do głowy jak tani szampan 🙂 bąbelkują.
                    Ale brakuje mi…odkrywania nowego. Doświadczania pierwszego razu. Tych emocji, że to zaraz…już za chwilę…że pierwszy pocałunek…i pierwsza pieszczota…i jak to będzie.
                    Tego nie będę mieć w związku na pewno. Brakuje mi tego, ale nie tęsknię za tym. I nie będę tego szukać. I jak mnie kiedyś będzie brało, żeby to przeżyć – a brało – to będę uciekać. Bo nie jestem pewna, w którym momencie przekroczyłabym granice. Na wszelki wypadek ucieknę przed flirtem. Tak chcę, tak wierzę. Oby zawsze tak było.
                    Z drugiej strony…moi rodzice mieli związek bardzo dziwny. Ani z sobą ani bez siebie. Zdrady się obojgu zdarzyły. Nie raz. Niby powinnam wiedzieć, że zdrady nie muszą powodować końca związku. Niby to mogłaby być norma dla mnie. Rodzice są ze sobą bardzo zaprzyjaźnieni, nie powiem, że są dobrym małżeństwem,ale są dobrą parą – starych przyjaciół.
                    A jednak – nie. To nie dla mnie. To nie jest związek.
                    I boję się, że ta “norma” z dzieciństwa we mnie tkwi głęboko. Oby nie.
                    banalnie i chaotycznie to napisałam…:(

                    • Zamieszczone przez kotuś
                      a ja nie potrafię inaczej.hmmmZawierając związek małżeński nie myślałam o żadnym zabezpieczaniu się

                      to tak jak ja wychodzac za maz po raz pierwszy:)
                      no i nie wyszlo
                      ale teraz o to jedno malzenstwo jestem madrzejsza, tak mysle;)
                      a wiary i tak zazdroszcze, powaznie

                      • Zamieszczone przez zabulijka
                        nie wiem czy dam radę szybko i krótko…
                        Mój mąż powiedział mi kilka lat temu, że nawet gdybym go zdradziła, to on by mi wybaczył, bo za bardzo mnie kocha…i że nie chciałby, żebym odeszła. Jak by to wyglądało naprawdę, czy by sobie z tym poradził, nie wiem. Wiem, że to wyznanie nas, mnie zmieniło. To wielka odpowiedzialność, tworzenie związku z kimś, kto kocha i myśli, że będzie kochał ponad wszystko.
                        Kilka miesięcy temu, rok temu właściwie, zaczęły się dziwne sprawy dziać między nami. Nieporozumienia. Niedopowiedzenia. Oczekiwania. Problemy finansowe duże. Mnóstwo głupot z obu stron popełnianych. Moje oskarżenia, jego poczucie winy.
                        I jakaś tam koleżanka, z którą się P. spotkał kilka razy – mimo, że uważałam, że nie powinien chodzić na randki z kimś, kogo poznał niedawno. Kłóciliśmy się o definicję randki. Spotkanie czy randka. W końcu Piotrek zrobił coś potwornie głupiego – zaczął się z nią spotykać za moimi plecami. Kiedyś wyszło to przypadkiem. I mimo, że niby wiem, że nic między nimi nie było, to poczułam się zdradzona. Naprawdę. Zdradzona, bo on miał z kimś tajemnicę przede mną. Mówcie co chcecie, ale nie myśl o seksie i zdradzie fizycznej była dla mnie najgorsza – bo do tego było baaaaardzo daleko – ale właśnie o tej zdradzie naszej intymności. O ile nigdy nie wrzeszczę, tak wtedy, kiedy się dowiedziałam, cały wieczór wrzeszczałam. Na niego.
                        Z bezsilności. Z bólu i rozpaczy. Może za bardzo to przeżyłam, w końcu to tylko jakaś tam koleżanka.
                        Miał się z nią nie spotykać już, przynajmniej przez jakiś tam czas. Nie spotykał się. Potem uznał, że kwarantanna już minęła. I znowu się zaczął z nią spotykać. Znowu w tajemnicy, żebym “nie była zła”. Wyszło na jaw.
                        To może być najbardziej niewinna znajomość, ale ja się poczułam zdradzona.
                        Było mi z tym bardzo źle.
                        I do dzisiaj najbardziej się boję tego, że ktoś przejmie całą sferę intymności i wyłączności, którą mamy tylko dla siebie we dwójkę. I jeszcze się boję, że to będzie z mojej winy. Bo nie zauważę, że się od siebie oddaliliśmy. Że ktoś lepiej rozumie Piotra ode mnie. Że musi się na mnie skarżyć jakiejś (ochoczo słuchającej, miłej i hmm przytulnej) kobiecie. Że znajdzie przyjaciela, Przyjaciela w kimś innym.
                        I nie wiem, czy umiałabym z tym żyć.
                        Nie wiem co w przypadku zdrady fizycznej, skoku w bok…to chyba tylko jeden z aspektów tej intymności.
                        Ale wiedzieć bym chciała. Nie odeszłabym. Nie wiem, może już nasze życie nie byłoby takie samo? Może bym je zatruła? Teraz staram się, żeby między nami było dobrze. O ile się da. Na ile się da. Ale – do niczego bardzo złego nie doszło. Sprawy nie zaszły za daleko.
                        A ja?
                        Oczywiście, brakuje mi… Nie motylków. Motylki czuję…bąbelki je nazywamy 🙂 ciągle. Raz częściej, raz rzadziej. Raz tak, że lecą prosto do głowy jak tani szampan 🙂 bąbelkują.
                        Ale brakuje mi…odkrywania nowego. Doświadczania pierwszego razu. Tych emocji, że to zaraz…już za chwilę…że pierwszy pocałunek…i pierwsza pieszczota…i jak to będzie.
                        Tego nie będę mieć w związku na pewno. Brakuje mi tego, ale nie tęsknię za tym. I nie będę tego szukać. I jak mnie kiedyś będzie brało, żeby to przeżyć – a brało – to będę uciekać. Bo nie jestem pewna, w którym momencie przekroczyłabym granice. Na wszelki wypadek ucieknę przed flirtem. Tak chcę, tak wierzę. Oby zawsze tak było.
                        Z drugiej strony…moi rodzice mieli związek bardzo dziwny. Ani z sobą ani bez siebie. Zdrady się obojgu zdarzyły. Nie raz. Niby powinnam wiedzieć, że zdrady nie muszą powodować końca związku. Niby to mogłaby być norma dla mnie. Rodzice są ze sobą bardzo zaprzyjaźnieni, nie powiem, że są dobrym małżeństwem,ale są dobrą parą – starych przyjaciół.
                        A jednak – nie. To nie dla mnie. To nie jest związek.
                        I boję się, że ta “norma” z dzieciństwa we mnie tkwi głęboko. Oby nie.
                        banalnie i chaotycznie to napisałam…:(

                        alez masz prawo do swoich odczuc!
                        absolutne i kompletne!
                        nie chce pisa zadnych madrosci, ale ukladanie zwiazku to jest tak szaleniedelikatna sprawa, ze ani komu oceniac, ani radzic…
                        razem trzeba dogadac taki system, w ktorym nie ma niedomowien, ani miejsca na czyjekolwiek cierpienie
                        jasne, mozna powiedziec, ze gdziestam czaja sie jakies neurotyczne zachowania, ktorych nie da sie niczym usprawiedliwic, ale moxze wlasnie jasne stawianie sprawy pomaga?

                        nie wiem…

                        jesli nie czujesz sie z “kolezanka meza” komfortowo, chyba nie ma w tym nic zdroznego

                        • … tak się złożyło, że jestem sama w domu… dziecko śpi, a ja otworzyłam sobie czerwone wino i czytam jeszcze raz to wszystko….

                          Ciężki temat…. mądre słowa, ale….

                          Kantalupa jest najlepsza! 🙂 Wspaniale pisze!

                          Ps. niedawno dziewczyny (…. tora…. lauidz…?) wyznawały sobie miłość 🙂
                          Ja też powiem:
                          kantalupa – kocham Cię!

                          • Zamieszczone przez ciapa
                            No tak…statystyka jest brutalne…podnad 60-70 % ludzi w ciagu swjego całego małżeńskie zycie zdradza chociaz raz…

                            Trudno uwierzyć w te statystyki, aż tyle??

                            • jednak za bardzo chaotycznie to opisałam 🙂
                              ja oczywiście mam tendencje do bycia zaborczą, mój mąż żadnych, więc tu nie ma mowy o wzajemności. Sama koleżanka mi w jakiś tam sposób przeszkadza, ale trudno. Milion rzeczy będzie mi przeszkadzać, i zdaję sobie sprawę, że muszę z nimi żyć.
                              Ale poczułam się zdradzona, bo wywiązała się jakaś nić porozumienia między nimi i tajemnica. Coś, co trzeba przede mną ukrywać.
                              I rzeczywiście teraz za każdym razem – może nie tak intensywnie jak dwa miesiące temu, jednak wydarzyło się dość innych rzeczy po drodze…-kiedy P nie ma, nie wraca do domu o określonej godzinie, nie mogę się do niego dodzwonić, czai się ta myśl, że może znowu przede mną coś ukrywa.
                              Nigdy nie czułam potrzeby (nigdy wcześniej) nie wiem, przeszukiwania, kontrolowania, czytania sms-ów, uważam, że to jest okropna praktyka, mierzi mnie to. Ale ta sytuacja spowodowała, że czasem – teraz już nie – ciągnęło mnie do tego, żeby sprawdzić, czy się przypadkiem nie umówili.
                              To tylko nawiązanie do tego, że po zdradzie wszystko się zmienia. I życie może zamienić się – albo samemu można je zamienić – w piekło. Nic odkrywczego, jedynie co – przeżyłam to na własnej skórze w minimalnej dawce. Więcej nie chcę.

                              I jeszcze jedno – obawiam się, że nie zawsze przyczyny zdrady tkwią w związku, w kłopotach. Może częściej tak, może w przeważającej nawet części tak. Ale myślę, że czasami mamy do czynienia ze skrajnym egoizmem jednej strony. Wyłącznie. I szukanie winy w relacjach w związku to przerzucanie odpowiedzialności za to, co się dzieje, na drugą osobę.
                              na moim przykładzie – teraz akurat mamy sporo problemów, z którymi sobie próbujemy radzić, ale wcześniej tak jak pisałam, nie dostanę w żadnym związku po jakimś czasie tajemnicy i nowości. I gdybym tego szukała, to nie dlatego, że jest mi źle w związku, tylko, że coś ze mną samą jest nie tak.
                              z drugiej strony może nie mam racji, albo źle definiuję związek…? Może to właśnie rezygnacja z egoizmu albo jej brak tworzy udane relacje?
                              A czy chciałabym się dowiedzieć, że jestem zdradzana? jeśli jest gwarancja, że nie dowiem się nigdy, to nie. Ale takiej gwarancji nie ma. Chyba więc tak – a co do konsekwencji – nie wiem, pewnie jestem taka jak Kantalupa – nie zapominam.
                              Z drugiej strony – wierzyłabym, że da się coś odtworzyć. Tak mówię dzisiaj, bo nie spotkała mnie taka sytuacja.

                              • Zamieszczone przez kantalupa
                                to tak jak ja wychodzac za maz po raz pierwszy:)
                                no i nie wyszlo
                                ale teraz o to jedno malzenstwo jestem madrzejsza, tak mysle;)
                                a wiary i tak zazdroszcze, powaznie

                                kantalupa to, ze Ci nie wyszło w pierwszym małżeństwie to myślę,że nie dlatego,że zaufałaś męzowi,ale pewnie nie trafiłaś na właściwą osobę po pierwsze. Po drugie coś musiało szwankować w fundamentach waszej miłości. Nie wiem na jakim fundamencie budowaliście swój zwiazek,ale u nas na pewno fundamentem nie jest sex:)

                                • Zamieszczone przez zabulijka
                                  Sama koleżanka mi w jakiś tam sposób przeszkadza, ale trudno. Milion rzeczy będzie mi przeszkadzać, i zdaję sobie sprawę, że muszę z nimi żyć..

                                  przeczytałam na razie te słowa i aż muszę odpowiedziećhmmm
                                  zabulijko nie wyobrażam sobie,żeby mój mąż w ten sposób mnie ranił. Pomyśl…jeśli on naprawdę Cię kocha nie bedzie w ten sposób wyrządzał Ci krzywdy emocjonalnej.Ja bym takiemu dała kopa w cztery litery;)Małązństwo to jest jedność i pracowanie nad jednością,a tu widzę ewidentne rozdwojenie. Smutne to

                                  • zabulijka: może nie powinna m.. Ale zabiorę głos.
                                    Brakuje mi u Was granic, takiego jasnego okreslenia co jest dla Was do przyjęcia a co nie. Dla mnie jak facet mówi “wiesz wybaczyłbym Ci zdradę” to jednoznacznie oczekuje tego samego od Ciebie. To jest jak takie ciche “przyzwolenie”, taki komunikat nie wprost.
                                    Imho powinien dostac jany komunikat, że ty nie zaakceptujesz jego zdrady i ze nie akceptujsz jego kolezanki. Dla mnie taka kolezanka równiez nie byłaby do przyjecia…jasno daj do zrozumienia, powiedz o swoich obawach, lękach. Takie spotykanie się za plecami byłoby juz dla mnie sygnałem, że trzeba zacząc działać…że trzeba sie ostro brac za zwiazek…

                                    Kiedys mocno wierzyłam że miedzy kobieta a męzczyzna moze byc tylko przyjaźń, zycie zweryfikowało moja teorie i po porstu nie wierze, że takie cos jest mozliwe na dłuzszą metę. Nawet z kumplem/kumpela mozna sie przespac dlatego, że zrobiło sie nagle fajnie i intymnie…takie jest moje zdanie.

                                    • Zamieszczone przez ciapa
                                      Dla mnie jak facet mówi “wiesz wybaczyłbym Ci zdradę” to jednoznacznie oczekuje tego samego od Ciebie. To jest jak takie ciche “przyzwolenie”, taki komunikat nie wprost.

                                      ciapa chciałam napisać to samo,ale nie wiedziałam jak to ująć i napisać,a Ty to tak ładnie ujęłaś:)

                                      • Zamieszczone przez kotuś
                                        przeczytałam na razie te słowa i aż muszę odpowiedziećhmmm
                                        zabulijko nie wyobrażam sobie,żeby mój mąż w ten sposób mnie ranił. Pomyśl…jeśli on naprawdę Cię kocha nie bedzie w ten sposób wyrządzał Ci krzywdy emocjonalnej.Ja bym takiemu dała kopa w cztery litery;)Małązństwo to jest jedność i pracowanie nad jednością,a tu widzę ewidentne rozdwojenie. Smutne to

                                        Kotuś, mój mąż jest fantastycznym człowiekiem, który jest dla mnie świetnym przyjacielem, super oparciem, i na pewno mnie nie chce ranić. Pisząc o milionie rzeczy, które mi przeszkadzają, miałam na myśli to, że zawsze jest coś, co nam przeszkadza (może tylko mnie?) u drugiego człowieka. Ale są rzeczy ważne i ważniejsze, i przeszkadza mi mnóstwo nieważnych – być może – albo takich, które nie wpływają w gruncie rzeczy na moje i nasze życie. Np. namiętne zanoszenie tomiszczy do ubikacji (i przynoszenie ich na półkę dopiero po uzbieraniu się biblioteki)…drobiazgi.
                                        Koleżanka, to prawda, zraniło mnie to. Teoretycznie – i mam nadzieję, że w rzeczywistości też – już się spotkania skończyły.
                                        Ciapa, oczywiście, że w jakiś dziwny sposób koleżanka się przyplątała, kiedy nie mogliśmy się dogadać. Staramy się oboje pracować, wyprostować różne sprawy. Koleżanka poszła w odstawkę. Nie chodziło mi o to, że się w ogóle spotykają – mogliśmy to jakoś wynegocjować – ale że w tajemnicy.
                                        Mój mąż zawsze był otoczony rojem koleżanek, taki typ. Nie kobieciarz, tylko bardziej ja wiem…spowiednik 😉 i nie mogę od niego oczekiwać, że zupełnie zerwie z każdą kobietą kontakt tylko dlatego, że jest kobietą. Zresztą nawet mi to nie przeszkadza, a czasu dla tych “innych” kobiet 😉 ma niewiele, więc traktuję jakieś tam comiesięczne czy cokwartalne spotkania zupełnie naturalnie.
                                        Z jedną koleżanką “zabroniłam” mu się spotykać, tzn. wyraziłam swoją niechęć i brak zaufania w stosunku do niej, ponieważ wg mnie dziewczyna przesadzała, pokazywała mu swoje akty, opowiadała o życiu seksualnym i na dodatek kolekcjonowała cudzych mężów. Wg mojego męża zagrożenia nie było, i on nie rozumie, czemu nie powinien się z nią spotykać, ale uznał, że mi to przeszkadza i to jest o niebo ważniejsze, i znajomość się skończyła.
                                        (ja się do dzisiaj zastanawiam, czy przesadziłam, ale myślę, że jednak nie. Nie gonię wszystkich jego koleżanek w końcu).
                                        Ta “nowa” – mam naprawdę nadzieję, że sobie już wyjaśniliśmy…
                                        Zobaczymy.

                                        Ale nie przyszło mi do głowy, że deklarując “wybaczenie” zdrady, oczekuje tego samego. Serio nie pomyślałam tak. Chyba jednak nie świadomie. Raczej to było dla mnie wyrażenie chęci – wtedy – zostania ze sobą na dobre i złe. I walki o związek bez względu na wszystko.
                                        A podświadomie – nie wiem, może i tak?
                                        Jak się patrzy na drugą osobę, kochającą i kochaną, można wydźwięk pewnych słów zrozumieć zupełnie inaczej – zapisane mogą znaczyć coś innego. Więc może macie część racji.
                                        Sytuacja z koleżanką pomogła o tyle, że musieliśmy zdefiniować, dlaczego i co jest już nie fair w związku. W tym sensie to może rzeczywiście dobrze, że się stało.
                                        Nic to, pracujemy nad problemami, i na razie pracujemy we dwójkę, mam nadzieję, że to się nie zmieni 🙂
                                        na szczęście oprócz problemów dużo nas łączy, Miłość, bąbelki, zrozumienie… Nadzieja i chęć przezwyciężania kryzysów dla nikogo innego, tylko dla naszej dwójki.

                                        • Zabulijko jeśli Ty nie widzisz problemu ja tym bardziej:)

                                          Znasz odpowiedź na pytanie: jak to jest zdradzić supermęża…

                                          Dodaj komentarz

                                          Angina u dwulatka

                                          Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                                          Czytaj dalej →

                                          Mozarella w ciąży

                                          Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                                          Czytaj dalej →

                                          Ile kosztuje żłobek?

                                          Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                                          Czytaj dalej →

                                          Dziewczyny po cc – dreny

                                          Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                                          Czytaj dalej →

                                          Meskie imie miedzynarodowe.

                                          Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                                          Czytaj dalej →

                                          Wielotorbielowatość nerek

                                          W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                                          Czytaj dalej →

                                          Ruchome kolano

                                          Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                                          Czytaj dalej →
                                          Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                                          Logo
                                          Enable registration in settings - general