jak urodziłam Helenkę i co było potem

Piątek 08.11.
Jestem już przeterminowana o tydzień. Mojej córci nie śpieszy się na świat. To właśnie dziś lekarz kazał mi się stawić w szpitalu. Decydujemy z Mężem jechać tam po wspólnym obiedzie. Jemy markotni i obojgu nam to samo chodzi po głowach – może jednak jechać jutro. Perspektywa jeszcze jednago wieczoru i nocy w domu poprawia mi humor. Może w tym czasie coś się zacznie?
Sobota 09.11.
Nic się nie dzieje. Po póóóóźnym śniadaniu, kąpieli, myciu i układaniu włosów lądujemy w szpitalu. Jest 13.00. Na KTG wyniki kiepskie, poprawiają się gdy zjadam banana. Nie chcę mieć wywoływanego porodu, wolę żeby zaczęło się samo. Gdy wstaję z leżanki czuję delikatną stróżkę. Obie z położną nie jesteśmy pewne czy to wody czy spociłam się.z wrażenia Przychodzi lekarka, bada mnie dość boleśnie, mam wrażenie, że liczy mi żebra od środka. Ściskam położną za rękę. „Na patologię” – pada decyzja. Położna przykazuje mi spacerować po szpitalu i zjeść coś w barku. Idziemy z Mężem na obiad. Mąż jedzie do domu a ja z walkmanem na uszach przemierzam szpitalne korytarze. Biegam po schodach, robię przysiady. Już nie mam wątpliwości – to wody, leje się ze mnie ciurkiem. Wypijam mocną kawę – cały czas nie czuję żadnych skórczy. O siedemnastej wołają mnie na badanie. Przed wejściem do gabinetu wpycham sobie do ust całą kanapkę z wędliną, którą przynieśli na kolację. Znowu bolesne badanie. Mam rozwarcie na 2,5 cm. Kładą mnie na porodówce. Dzwonię do Męża, żeby był w pogotowiu. Zaczynam się bać – położna dodaje mi otuchy. Podłącza oksy. Jeszcze nic nie boli – wysyłam esemesy, rozmawiam i żartuję z dziewczyną z boksu obok. Dzwoni Mąż, mówię mu żeby zjadł coś i powoli przyjeżdżał (mieszkamy 10 min. od szpitala). Jak tylko się z nim rozłączam zaczynają się regularne i mocne skórcze. Tracę poczucie czasu. Boli coraz bardziej. W przerwie dzwonię do Męża, dlaczego tak wolno, a on na to, że przed chwilą ze mną rozmawiał. „Nie jest dobrze” – myślę. Ból się nasila, skórcze już co 5 min. Jest 18.45. Przyjeżdża Mąż. Robi mi się lepiej. Trzymam go za rękę i skręcam się z bólu, ale Jego obecność wyraźnie pomaga. Dostaję zastrzyk z papaveryny. Rozwarcie postepuje 2 cm. na pół godziny. Niestety szyjka ciągle twarda. Położna robi masaż. Boli jeszcze bardziej niż same skórcze. Zaczynam dygotać i jęczę, że już nie dam rady. Znowu papaveryna i masaż. Mam wrażenie, że zaraz zwariuję. Czuję bóle parte, ale jeszcze nie mogę przeć. Znowu masaż i zastrzyk. Szyja nie mięknie, ale dłużej już nie można czekać. Kładę się na wznak i zaczynam przeć. Po trzech skórczach widać już włoski. Prę z całych sił. „Jest główka I” – dochodzi do mnie okrzyk mojego Męża. Po chwili słyszę charaktrystyczny plusk i widzę zakrwawione dzieciątko. Jest 20.55. Kładą mi ją na piersiach. Płaczę i śmieję się jednocześnie. To co czuję nie mieści się w kategoriach językowych. A ona patrzy uważnie swoimi wielkimi, błękitnymi oceanami. Nie płacze. Zabierają ją. Mam już dość. A oni jeszcze każą przeć, bo muszę urodzić łożysko. Później szycie, sprawadzanie czy nie pękła szyjka (nie pękła!!!) i wreszcie dają mi spokój. Leżę na sali poporodowej, nie myślę o tym, że w środku jedna krwawiąca rana, że prześcieradło już całe we krwi, że boli i szczypie. Przez całą noc podglądam Ją śpiącą w szpitalnym łóżeczku. I wtedy to uświadamiam sobie, że nigdy, przenigdy nikogo tak nie kochałam…
Niedziela 10.11.
Zaczynam przystawiać Ją do piersi. Kruszynka liże nieporadnie, a ja nie potrafię dobrze jej przystawić. Zaczynają boleć mnie sutki. Mam mało pokarmu, a ona wielki apetyt. Płacze przy każdej próbie ssania, a ja płaczę razem z nią. W nocy przychodzi pielęgniarka z butelką mleka. Zaczyna karmić maje dzieciątko. Serce pęka mi z żalu, że robi to jakaś obca kobieta.
Poniedziałek 11.11.
Przychodzi pielęgniarka laktacyjna. Przynosi strzykawkę i cienki gumowy wężyk. Po 20 min. ssania z jednej piersi i z drugiej, wężykiem i strzykawką dokarmiamy Małą. Zaczyna ładnie, miarowo ssać i spokojnie zasypia. Po kilku godzinach dokarmiam ją w ten sam sposób.
Wtorek 12.11.
Wychodzę ze szpitala! Wieczorem dostaję pokarm – jestem szczęśliwa i nie zważam na poranione brodawki.
Środa 13.11.
Panika. Mam gorączkę i nabrzmiałe, obolałe piersi. Przestaję pić, Maż jedzie po laktator, w pobliskim warzywniaku wykupujemy cały zapas kapusty. Walczymy ja i Mała. Przystawiam ją całą noc.
Czwartek 14.11
Uffff. Sytuacja opanowana. Temperatura spadła, czuję się lepiej. Kochane słoneczko poradziło sobie lepiej z obolałymi piersiami niż laktator.
A teraz jedynym problemem są nieprzespane nocki.

Daga

5 odpowiedzi na pytanie: jak urodziłam Helenkę i co było potem

  1. Re: jak urodziłam Helenkę i co było potem

    serdeczne gratulacje!!!!
    dla corci i dla ciebie – duzo zdrowia i duzo mleczka;)))
    pozdrawiam

    k8 i Adaśko 30.04.04

    • Re: jak urodziłam Helenkę i co było potem

      jestem, dzielnie przetrwalas porod, gratulacje !

      • Re: jak urodziłam Helenkę i co było potem

        Ogromne gratulacje 🙂

        [obrazek]/mojalbum/zdjecie.html?no=1&id=29431&r=1[/obrazek]

        • Re: jak urodziłam Helenkę i co było potem

          I oby tylko takie problemy były z Córcią:)) niech się zdrowo chowa:)

          Jaś11m + Ktos 8.02.05

          • Re: jak urodziłam Helenkę i co było potem

            Coś ze mna nie tak, albo wlasnie tak. Rozkleilam sie. Moze dlatego ze juz niedlugo i mnie to czeka…

            Rybcia

            Znasz odpowiedź na pytanie: jak urodziłam Helenkę i co było potem

            Dodaj komentarz

            Angina u dwulatka

            Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

            Czytaj dalej →

            Mozarella w ciąży

            Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

            Czytaj dalej →

            Ile kosztuje żłobek?

            Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

            Czytaj dalej →

            Dziewczyny po cc – dreny

            Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

            Czytaj dalej →

            Meskie imie miedzynarodowe.

            Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

            Czytaj dalej →

            Wielotorbielowatość nerek

            W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

            Czytaj dalej →

            Ruchome kolano

            Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

            Czytaj dalej →
            Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
            Logo
            Enable registration in settings - general