Jak wyjmowali Baśkę z brzucha i co było dalej :)

Mam nadzieję, że napiszę choć troszkę, bo Baśka kwęka dziś cały dzień. Na razie śpi, więc mam chwilkę. Napiszę Wam moje kochane jak to wszystko wyglądało u nas.
Jak większość wie miałam zaplanowane cc z przyczyn powiedzmy okulistycznych (cienka siatkówka, stan wirusowy rogówki, przy krótkowzroczności -6,5).
Żegnałam się z wami 16 grudnia. 17 grudnia o godz. 8 rano zameldowałam się na izbie przyjęć. Przyjechałam z mamą i z Jarkiem (no, to mój kochany mężuś). Na początku pytania do ankiety nr 1 (założenie karty itp.). Krótkie badanie ginekologiczne, ciśnionko, ktg i windą na górę na trakt porodowy, który jest połączony z oddziałem położniczym lasczek po cesarce.
Około 9 godziny w koszulce i szlafroczku z torbą wielką pod niebiosa leżałam sobie pod ktg (nie wiem po co, ale chyba tak zawsze) pomimo, że żadnych skurczy nie miałam. Z położną wypełniłam ankietę nr 2 (zawód, adres, i inne takie pierdoły). Następnie przybyło ok. 10 laseczek z wielkimi brzuchami. I zaczęło się przedstawienie. Każda z nich szła za ściankę, gramoliła się na fotel, nogi siup na boki i ok. 20 par oczu zaglądało w cipcie. Nie ma to jak takie powodzenie, co??? I tak jedna laseczka po drugiej na końcu ja. Czułam się jak koń na targu co mu zaglądają w zęby 🙁 Pani ordynator poprosiła mnie o zaświadczenia o planowanym cc, na co ja jej garść zaświadczeń od kilku lekarzy. Potem koło godziny 10.30 wypełniłam ankietę nr 3 (znowu jakieś pierdoły). Po wszystkich tych przejściach poszłam do mamy i Jarka. Przyszła moja pani ginekolog i powiedziała, ze jutro będzie cięcie, wysłała mamę i Jarka do domu biorąc od nich nr telefonów w razie czego.
No więc czekałam na położną, która miała mnie zaprowadzić na salę, myślałam, że się jeszcze wyśpię, poczytam, odpocznę. A tu widzę swojego mężusia w drzwiach, myślałam, że czegoś zapomniał. A tu się okazuje, że to był spisek. Przyszła moja pani dr i mówi, ze za godzinę będę mamą. A ja myślałm, że oni żartują. Mamę specjalnie wysłali do domu, bo by za bardzo się przejmowała. I podobno zawsze tak robią, bo najgorsze to to jak przy porodzie jest matka (przyszła babcia), bo one to są najgorsze, za bardzo się przejmują. Moja to na pewno jajko by zniosła. No więc ja w szoku, dlaczego tak szybko, dlaczego dzisiaj?????????????????????????????????????
No więc dostałm wenflon i kroplówkę i siedzę z Jarkiem i stażystkami, które poznałam w lecie jak leżałam w szpitalu. I tak leciał ten czas, a ja coraz bardziej się denerwowałam. Gdyby nie Jarek to pięć razy bym już uciekła z tej porodówki. O godz. 11,30 przyszła pani anestezjolog i zaprosiła mnie na salę operacyjną. No więc ja, raz, dwa maszeruję i nie wiem czy mam się żegnać czy co robić. Dostałam wielkiego buziaka od mężulka i poszłam. Wielka zielona sala, mnóstwo sprzętu, rurek, zegarów i innych rzeczy robiło wrażenie. Wgramoliłam się na stól i leżę. Musiałam położyć się na bolu i podciągnąć pod brodę kolana. Łatwo powiedzieć, gorzej zrobic jak ma się brzuch wielkości 20 kg arbuza 🙂 Dostawałam dokładne instrukcje co pani anestezjolog robi, co się będzie działo i czy to co się dzieje to normalne. Wysmarowała mi plecki na pomarańczowo, policzyła kręgi i siup nie poczułam niczego, NICZEGO, a tu już igła na zewnątrz. Musiałam szybko się odwrócić na plecki, bo znieczulenie szybko zaczynało działać. No i się zaczęło, miałam wrażenie, że jestem na jakimś chaju, albo coś w ten dekiel. Tu czujesz wszystko, ale nie możesz się ruszyć. Tragedia. Po tym odlocie wpadły na salę położne, chyba z pięć. I zaczęły się przekomarzać z anestezjolog, że jeszcze nie założyły cewnika i nie ogoliły i w ogóle czego mnie tak szybko zabrały. Śmiechu co niemiara, na szczęście ominęło mnie czucie zakładania cewnika, goleniem zajął się mój mąż z rana także, to też ominęło mnie całkowicie. Jeną rękę miałam z boku z wenflonem, w którego dostawałam raz co raz cosik, a drugą grabę przywiązali mi do stołu, wzdłuż ciała. Założono mi parawanik na biuście i czekam. Dwie panie dr w tym moja prowadząca ciążę się szykowały, ja żartowałam z ich pieknych nakryć głowy. jena wyglądała jak Marusia, a druga jak kucharz. Atmosfera była super, żarty i żarty. W pewnym momencie na sali było koło 15 bab i się śmiałam, że tyle to przy mnie bab nie skakało. No i się zaczęło……..
Czuć t czułam, ale nie ból. Najlepiej wyobrazić to sobie jak znieczulenie u dentysty, tylko że od piersi w dół. I o godz. 12.20 sobaczyłam łepek na parawanikiem. Moja pani dr powiedziała, że nóżki jeszcze w brzuchu, nie urodziła się cała a kuż zasikała matkę. Łepek taki malutki i zaraz miałam ją całą na cucku. Cała w mazi, troszkę łepek zakrwawiony maminą krwią, wyglądała jak baleronik, taka liszka obślizgła, pomarszczona. Połozna do mnie, że pocałuj ją to twoja córka. A ja w ryk, że nie wiem co mam robić, i nie wiem co mam mówić. byłam w totalnym szoku. Taka kruszyna, cieplutka……………… I znów się wzruszyłam…………………..
No i wtedy tam też się chyba za bardzo wzruszyłam, zrobiło mi się słabo, miałam wrażenie, że ktoś mi staną na płucach. Brakło mi tchu. Dostałam zaraz maskę z tlenem i kolejną dawkę w żyłę. Polepszyło mi się zaraz. Basiulę wynieśli z sali, a mnie dalej czyszczono brzuszek. Posszywali mnie i na łóżeczko obok, pyk i już jechałam. Mój Jarek cały czas stał za szybą jak również mnóstwo stażystów. Bo to podobno rzadko która rodząca decyduje się na znieczulenie dolędźwiowe. Dziwne????? Nigdy bym nie chciała narkozy i nie chciałabym przegabić takich narodzin dzidzi.
No więc 25 minut i już po porodzie.
Wjechałam na salę, byłam przytomna, ale troszkę naćpana po tym ostatnim wlewie w żyłkę na poprawę samopoczucia. Laseczki na sali w szoku, że jadę przytomna. A ja jak najbardziej rozgadana. Podpieli mi “pikawkę” na palec, kroplówkę, przyszedł Jarek i przyniesli mie zaraz Basiulę. Już umyta i piękna laleczka. Czarne długie włosy, cała łepetynka, buziaczek śliczniutki, długie paluszki i nóżki takie malutkie. Oczka zamknietę i siedziała w swoim kokoniku taka cichutka. Wykapany tatuś. Nikt mi nie powie, ze się puściłam z listonoszem, albo dzielnicowym. Miała 54 cm i ważya 3220 g. A z USG tuż przed porodem waga to 3620 g. Dobre co???
No i tak patrzyłam na nią jak w obrazek, z tatusiem. Zaraz przyjechali rodzice, oczywiście mama w szoku!!! :)) Dostawili mi Basię do cyca, ale ona nie wiedziała co to? Zabrali ją na noworodki. Kamera, flesze te sprawy, no i oczywiście sms’y. Leżałam taka bidulka na płasko, nie wolno mi było podnosić głowy przez 24 godziny. Nie czułam jeszcze nic przez ok 5 godzin. Potem zaczęły puszczać nogi, no i w końcu bpoczułam brzuch. Ból niemiłosierny, myslałam, ze zjem prześcieradło. Co 30 min. przychodziła do mnie położna zmieniała wkłady, mierzyła ciśnienie a ja płakałam z bólu. Poprostu ból nie do zniesienia. Po zmianie dyżuru przyszła nowa położna i dostałam w końcu coś od bólu i na uspokojenie. Nie spałam całą noc. Rano pokazali mi moją Basieńkę. Po 24 godzinach mogłam podnosić głowę, w końcu, brzuch bolał dalej. Samopoczucie miałam całkiem całkiem, gdyby nie ten ból. Próbowałam przystawiać córę do cyca, ale ona nie umiała uchwycić cyca, a ja nie miałam nawet kropli. Wszystkie mnie pocieszały, że to dopiero 2 dzień. Będzie dobrze. Wytrąbiłam prawie pół poszki HIPPa, i ciągnęłam cycuchy na sucho laktatorem. Po 4 dniach męczarni ja wyprodukowałam mleko a Basieńka przy pomocy jdnej kochanej połoznej załapała o co chodzi. Niestety schudła ponad 300 g i musiano ją jeszcze dokarmiać, bo moje wypociny były marne. Do tego wszystkiego wylazła wielka żółtaczka (spowodowana podopbno tym, że ja mam grupę krwi B rh- a mój mężuś B rh+ i coś tam z tym wspólnego to miało) i z dnia na dzień czekałam na wyniki bilirubiny. Mała cały czas na solarium i co 3 godziny do mnie na karmienie. W sonotę ściągnęli mi szew i w niedzielę miałam być w domu. A tu Basi się chciało jeszcze solarium. Powiedziano, że mogę jechać do domu i przyjeżdąć na karmienie, ale ja nie mogłam jechać wiedząc, że za ścianą leży mój Basiulek. Karmiłam, czekałam, ściągałam i tak w koło. W końcu codziennkie mi mówiono, ze wychodzę i tak z dnia na dzień. Szlag mnie trafiał, lepiej jakby nic nie mówili to bym przynajmniej się nie napalała jak szczerbaty na suchary. No i stało się powiedziano mi, że w Wigilię będę w szpitalu bo Baśce bilirubina nie spadła. I tego tylko brakowało, ja w ryk, płakałam cały dzień, co odbiło się na moich cyckach,nie mogłam nakarmić małej, bo nie miałam kropeleczki. Na nastepny dzień było już lepiej. No i w końcu 27 grudnia byłam w domu. Mój pobyt się przedużył, ale trudno tak bywa.
No rozpisałam się trochę, ale wiem jak fajnie to się czyta. Sama nie dawno przeżywałam czyjeś porody. A tu chop siup i komanczera została mamą. HIHIHIHIHIHIHI

No i na koniec kilka złotych prawd wróżki komanczery:
1) nie ma mleka ciągnąć cycki na sucho pomaga (niech żyje Avent)
2) pić HIPPa dla kobiet karmiących pomaga
3) karminy głową a nie cyckami, nie nerwować się, że nie wychodzi, i ty i dzidzia musicie się tego nauczyć, broń boże się nie załamywać !!!
4) Bepanhen na cycki rzecz z niebios, nie wiem co to znaczy bolące sutki
5) nie moczyć szwów i wietrzyć jak najczęściej.

I chyba według mnie moja złota myśl

KAŻDY PORÓD BOLI !!! NATURALNY W TRAKCIE I TROCHĘ POTEM, A CESARKA POTEM ALE TEŻ BARDZO……………….. JEDNAK SZYBKO PRZECHODZI SIĘ ZAPOMINA PATRZĄC NA NOWE ŻYCIE JAIE DAŁYŚMY NASZYM MALCOM !!!!!
Całuję wszystkie mausie. Te które nimi być zamierzają, te które sę o nie starają, te które są mamusiami ale nie praktukującymi i te, któr tak jak ja tulą już swoje maleństwa.

I to by było tyle !!!!!!!!!!!!!!!!

Strona 2 odpowiedzi na pytanie: Jak wyjmowali Baśkę z brzucha i co było dalej :)

  1. Re: Jak wyjmowali Baśkę z brzucha i co było dalej 🙂

    Świetne opowiadanie fajnie się czyta no i jesteś dzielna pozdrawiam.

    ania i bobasek (26.02.2003)

    • Re: Jak wyjmowali Baśkę z brzucha i co było dalej 🙂

      wspomnień czar 🙂

      Izka i 4 latka

      • Re: Jak wyjmowali Baśkę z brzucha i co było dalej 🙂

        Iza a Twoj gdzie? 🙂

        Aga i dzieciaki

        • Re: Jak wyjmowali Baśkę z brzucha i co było dalej 🙂

          jezusie nazareński

          jakaś rykliwa ostatnio ejstem, bo znów się poryczałam.

          • Re: Jak wyjmowali Baśkę z brzucha i co było dalej 🙂

            ja nie napisałam wspomnień z Zuzankowego porodu

            Izka i 4 latka

            • Re: Jak wyjmowali Baśkę z brzucha i co było dalej 🙂

              szkoda Iza, szkoda 🙂

              Aga i dzieciaki

              • Re: Jak wyjmowali Baśkę z brzucha i co było dalej 🙂

                to Ty moze w ciazy jestes?;-)

                Aga i dzieciaki

                • Re: Jak wyjmowali Baśkę z brzucha i co było dalej 🙂

                  a gdzie tam

                  w tym wieku?????

                  • Re: Jak wyjmowali Baśkę z brzucha i co było dalej 🙂

                    faktycznie, zapomnialam ze sie o emeryture starasz ;-)))

                    Aga i dzieciaki

                    • Re: Jak wyjmowali Baśkę z brzucha i co było dalej 🙂

                      przeczytałam raz jeszcze…
                      i nie wyobrażam sobie, żeby Basiula mogła nie być Basiulą… inne imię za nic do nie pasuje !
                      ściskam Was raz jeszcze kochane 🙂

                      Ewa i Krzyś (06.12.2002)

                      • Re: Jak wyjmowali Baśkę z brzucha i co było dalej

                        to pisz teraz, juz!

                        Znasz odpowiedź na pytanie: Jak wyjmowali Baśkę z brzucha i co było dalej :)

                        Dodaj komentarz

                        Angina u dwulatka

                        Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                        Czytaj dalej →

                        Mozarella w ciąży

                        Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                        Czytaj dalej →

                        Ile kosztuje żłobek?

                        Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                        Czytaj dalej →

                        Dziewczyny po cc – dreny

                        Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                        Czytaj dalej →

                        Meskie imie miedzynarodowe.

                        Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                        Czytaj dalej →

                        Wielotorbielowatość nerek

                        W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                        Czytaj dalej →

                        Ruchome kolano

                        Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                        Czytaj dalej →
                        Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                        Logo
                        Enable registration in settings - general