jedna kreska…

CZERWIEC 2002

W czerwcu 2002 roku powiedziałam mojemu ukochanemu TAK przed Ołtarzem w Kościele Świetego Franciszka z Asyzu w Gdańsku. Od tamtej pory minął juz rok, wiele się wydarzyło, a aj postanowiłam zacząć spisywać swoje przemyslenia. Wczoraj właśnie minął rok naszego małżeństwa.
Powiem szczerze, że nie jest łatwo, nie było łatwo i wiem, że nie będzie. Mój maż ma na imię Tomek i jest 8 lat ode mnie starszy. Wydawać by się mogło, że starszy, to znaczy bardziej odpowiedzialny. Nie, to nie prawda. Jest nam ciężko, czasem nie możemy sie dogadać. Oboje mamy silne charaktery i w związku z tym często się kłócimy. Tomek nie jest wymarzonym mężem, ale cóż. Rok temu przysięgałam mu miłość do końca zycia i nie chcę skreślać całego naszego życia poprzez parę dni kłótni. Kocham Tomka najmocniej na świecie i wiem, że on mnie kocha także.

LIPIEC, SIERPIEŃ 2002

Zaczęliśmy sprawy związane z budową naszego domu. Będziemy mieszkać w Gdańsku, tam, gdzie ja mieszkałam całe swoje życie w domku jednorodzinnym. Rodzice postawią nam dodoatkowe pietro na samej górze z osobnym wejściem, całkowiecie niezależne i osobne. Bardzo sie cieszę. Tearz meczymy sie z Rodzicami w jednym mmieszkaniu i powiem szczerze, że nie wychodzi nam to na dobre. Są kłótnie, dąsania itp. I to mojej mamy na mnie i na mojego męża.Ale liczymy miesiące. Jak dobrze pójdzie – za rok, we wrzesniu bedziemy się przeprowadzać.
Miedzyczasie w sierpniu pojechaliśmy do Zakopanego na 3 tygodnie wakacji. To nasze ostatnie wakacje – za rok nie pojedziemy, bo będzie budowa.

WRZESIEŃ 2002

Moja kuzynka urodziła pięknego synka – Michałka. Zakochałam się w małych dzieciach i tym małym od samego pierwszego wejrzenia. Pare tygodni później moja druga najblizsza kuzynka oznajmiła, że po ośmiu latach walki zaszła w końcu w ciążę. No to mielismy w Rodzinie szczęście i radość. Jakos tak wyszło, ze narodziny Michałka i zajscie Anitki w ciążę spowodowały, ze mój mąż poprosił, żebyśmy zrezygnowali z zabezpieczania się.

PAŹDZIERNIK 2002

Pierwszy raz kochalismy się bez zabezpieczania. Świrowałam strasznie, bo byłam pewne, że zaszłąm w ciażę. Wydawało mi się, że poprostu jak zdejmiesz prezerwatywę i zaczniesz chcieć mieć dziecko, to po prostu zachodzisz w ciążę. Ale juz niedługo miałam sie przekonać, ze tak nie jest.
Parę dni później zrobiłam test i wyszła JEDNA kreska. Ale to w końcu dopiero pierszy raz!!!

LISTOPAD 2002

Bardzo źle się dzieje w mojej pracy. Moja szefowa traktuje mnie, jak szmate i poniża mnie na każdym kroku. Nie moge już tego znieść. Kilkakrotnie walczę z myślą, zeby nie żucić pracy. Ale co miałabym zrobić???!!! I tak zarabiam tylko 550 zł, ale o pracę teraz ciężko. Nadal z mężem się staramy i znowu porażka – JEDNA krecha. Dziwię się – jak to możliwe??? Przecież czuję, jak mam owulację – boli mnie bok i ten sluz…. Juz zaczęłam odwiedzać to Forum – na razie jako GOŚĆ.

GRUDZIEŃ 2002

Zdradzilismy naszym dobrym znajomym, ze staramy sie o dzidziusia. Kolezanka powiedziala, że oni jeszcze nie – bo ona czeka na przedłużenie umowy… Ale w grudniu zpróbują… Spędziliśmy wspólnie Sylwestra – w domu – ale było milutko…
Międzyczasie poszłam na jedną rozmowę o pracę – podziekowałam. Facet powiedział, ze muszę żucić studia i co najmniej rok zapomnieć o macierzyństwie. Poza tym będe pracować terenie – czyli jeździć po całej Polsce. Postanowiłam jednak pozostać przy dziecku. W mojej pracy jest coraz gorzej i z moja psychika jest coraz gorzej – z powodu pracy i nienawiści szefowej do mnie (i vice versa)
Test robiony w dzień Sylwestra pokazał JEDNA kreskę.

STYCZEŃ 2003

Moi znajomi poinformolai nas, ze są w ciaży. Po raz pierwszy poczułam zazdrość, zawisć, jakis strasznie okrutny ból. Plakałam w pracy po telefonie koleżanki. Udało im się za pierwszym razem. Mój ból zaczyna mnie przerastać. Muszę sie opanować i zacząć mysleć o czymś innym. Mój mąż, choć tego nie pokazał, bardzo sie załamał wiadomosćią, ze test i tym razem pokazał JEDNĄ kreskę, a znajomi są w ciaży za pierwszym razem.

LUTY 2003

Jakos ten miesiac zleciał szybko i nie staralismy sie za bardzo, stwierdzając, że musimy nie panikować, w końcu się uda. Na Forum juz sie udzielałam nie jako GOSĆ, tylko, jako Agustek.
Ale niestety – wyszła JEDNAkreska. Ale tym razem sie nie przejęłam. Jakoś to będzie.

MARZEC 2003

Mój mąż musiał poddać sie małej operacji noska, ale wszystko trwało krótko i skończyło sie pomyslnie. Jakoś owulacja sobie gdzieś tam poszła, nie patrzeliśmy, nie liczylismy. Nie zrobiłam nawet testu, ale okres przyszedł, czyli byłaby JEDNA kreska.

KWIECIEŃ 2002

Od tych znajomych, co są w ciąży dowiedziałam się, że inni bliscy nam znajomi zaszli w ciażę. Juz mnie to nie zabolało tak bardzo. Moze to sprawka zblizajacej się wiosenki…
U nas bez zmian – JEDNA kreska. To tak boli za każdym razem, niby coś tam się dzieję, ale niestety – boli jak cholrea. Zaczęłam się oddawać małemu Michałkowi- kuzynki synkowi, żeby troszke ulać tego nadmiaru mojego instynktu macierzyńskiego. Moja druga kuzynka Anitka będzie miała córeczkę – Karolinkę, termin ma na 20 czerwca. To juz niedługo….

MAJ 2003

Juz prawdziwa wiosenka, wyjechałam najpierw na podróż po Morzu Bałtyckim Darem Młodzieży, a potem pod koniec maja do Hiszpanii – oczywiście z mężem. To były dwa momenty, zeby zajsć w ciążę, bez myślenia, analizowania, liczenia i przejmowania sie. Zauwazyłam, że mój maż bardzo pragnie dziecka, ale nie pokazuje tego. Widzę, jaką miłosć ma oczach, jak ma dziecko na rękach… A ja – mnie gdzieś wewnątrz rozdziera serce. kocham moje dzieco, pomimo, że nie ma go we mnie jeszcze. Kupuję szaleńczo ciuszki dla Karolinki i dla Michałka… Tak bardzopragne tego dziecka.
W pracy jest tragicznie, szefowa mnie wykańcza psychicznie. Osobiscie mogę powiedzieć, ze to jest MOBBING. Postanowiłam, ze jak tylko zajde w ciażę, to idę na zwolnienie i nie bede patrzec na jej twarz!!!! Juz po urodzeniu dzidzi nie wracam do pracy. Ale dzidzi nie ma, znów wyszła JEDNA kreska. Płaczę…………

CZERWIEC 2003

I minął rok od naszgo slubu. Moja kuzynka urodziła wczesniej Karolinkę. Zakochałam się wniej, a mój maż stawia sobie krzesełko koło jej łóżeczka i patrzy na nia, głaszcze po buzi i całuje rączki. Ten widok boli mnie okrutnie. Cały czas mam przeczucie, ze może tym razem się udało, jestem w ciaży….. W końcu pamiętam, ze jak Anitka zaszła w ciążę, to my zaczęlismy pierwsze starania. Dowiedziałam się, ze będę mamą chrzestą Karolinki. Cieszy mnie to. U mojej koleżanki juz widać duzy brzuszek – w końcu rodzi we wrześniu. A ja tak mysle sobie, chodzę i mysle – kiedy mi się uda. Kidy bede mogla patrzec, jak moj brzuch rosnie, jak rozwija sie w nim życie. Kiedy będę mogła przytulić swoje własne dziecko do piersi. Ja tak kocham to dziecko i tak bardzo go pragnę. I widzę, że mój mąż takze. Kłócimy sie strasznie, on zachowuje się jak dziecko, ale teraz widzę, ze to dlatego, ze pragnie dzidzi tak samo mocno, jak ja. Wczoraj była nasza rocznica ślubu – Papierowa – Pierwsza. Dostałamod męża między innymi test owulacyjny. Teraz juz wem, jak pragnie dzidzi. Nie odpakowalam go, bo myslałam, że może jestem w ciaży. Dzis rano pojście do pracy bardzo duzo mnie kosztwało. Chciałam żucić to wszystko i nie isć. Zrobiłam test – JEDNA kreska. I co ja mam zrobić??? Może po prostu olać starania, postarać sie o lepszą pracę. A może poddać sie badaniom. Ale słyszalam, że dopiero po półtora roku starań można cos robic. Boli, boli, boli, boli, boli mnie serce strasznie. Czekam na okres, potem robie test owulacyjny i zobaczymy. Nie wierze, ze mi się uda, ale jak przy teście się nie uda, to wtedy nie wiem, co zrobić.
A moja koleżanka śmieje sie z nas – bo jej sie udało za pierwszym razem….

Aga

Edited by smoki on 2003/06/16 16:12.

16 odpowiedzi na pytanie: jedna kreska…

  1. Re: jedna kreska…

    hej, musisz wierzyc ze sie uda!! ja w to wierze, wiec ty tez powinnas. pozdrawiam cie bardzo i wiesz czego ci zycze :))


    kleeo i Natalia (ur.26.07.02)

    Edited by smoki on 2003/06/17 09:50.

    • Re: jedna kreska…

      WIem że jest Ci ciężko. Wszyscy co sobie kpią z takiej sytuacji są bez serca. Mam dwie kuzynki, które (jedna od 9 lat, druga od 3 lat) starają się i nic. Wiem jak to boli. Jesteśmy z wami. Życzę wytrawłości (i znalezienia lepszej pracy – bo może to ten stres tak na ciebie dział?)

      Ani_ani i Izunia-Kropunia (9 miesęcyi 1/2)

      • Re: jedna kreska…

        Znam to uczucie. Ale czasami tak bywa.
        U nas bylo tak: najpierw maz chcail dzsidziusia a ja nie bo studia bo praca itd. Potem w koncu doroslam do macierzynstwa pzestalismy sie zabezpieczac i……. Nic. Juz czasami sie zastanawialam czy cos z ktoryms z nas nie tak. Smuto mi bylo kiedy patrzylam na maluszki kolezanek. Potem staralam sie o tym nie myslec, a na dodatek kiepsko sie nam ukladalo wiec dalam sobie spokoj….. Az w listopadzie 2002 (po ponad poltorarocznym niezabezpiecznu sie) okazalo sie ze jestem w ciazy. Teraz dobijam do terminu :). Czasami jest ciezko bo oprocz mysli o maluszku, musimy jeszcze sami sie dogada, co czasami bywa bardzo trudne, ale postanowilismy walczyc o siebie.
        Mam nadzieje ze Wam tez sie uda. Pozdrawiam

        Ewa z Jasiem (14.07.2003)

        Edited by smoki on 2003/06/21 20:12.

        • Re: jedna kreska…

          tak bardzo zycze Ci tych dwu krech!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
          powodzenia, wierze ze uda sie !!!!!!!!!!!!!!!

          Aneta (17.01.04)+Agniesia (ur 7.07.02)

          Edited by smoki on 2003/06/30 14:27.

          • Re: jedna kreska…

            Doskonale Cię rozumiem. Sama starałam się zajść w ciążę prawie rok. I za każdym razem był zawód, łzy. Dostawałam kociokwiku na widok każdego dziecka. Lekarz poradził mi, żebym robiła pomiary temperatury – taki klasyczny kalendarzyk. Jeśli wychodzi regularny wykres, celujesz w owulację. Jeśli mimo to nie zachodzi się w ciążę, warto zrobić badania. No i to codzienne mierzenie temperatury tak mnie umęczyło, że w końcu ZASZŁAM W CIĄŻĘ. Spróbuj, metoda może śmieszna, ale a nuż zadziała? Życzę Ci tego serdecznie.

            Agnieszka z Dzidziusiem

            • Re: jedna kreska…

              Az sie poplakalam jak czytalamTwojego posta! W pracy raczej nie powinnam tego czytac, bo sie za czesto wzruszam.
              Mam nadzieje, ze Wasze starania zakoncza sie sukcesem! Bardzo Ci tego zycze!!

              Ja sie boje, ze to moje odkladanie (w sumie zycie odklada) decyzji…. no ze tez nie pojdzie tak latwo.

              Carmella z marzeniami

              Edited by smoki on 2003/07/05 17:18.

              • Re: jedna kreska…

                W końcu się uda.
                Trzymam kciuki.
                I głowa do góry.

                Kasia, mama Łukasza (20.12.2002)

                Edited by smoki on 2003/07/05 17:18.

                • A jednak DWIE KRESKI

                  LIPIEC 2003

                  W tym miesiącu stawiałam wszystko na jedną kartę. Testowałam sie testami owulacyjnymi, które otrzymałam od męża w prezencie na Pierwszą Rocznicę Ślubu. Z tymi testami nie było tak łatwo, jak myslałam. Miała być jedna odpowiedź – jest albo nie. Niestety, druga kreska wyniku po prosu co dziennie była może bardziej kolorowa, ale nie była taka, jak na obrazku. Już zaczęłam się denerwować, ze może ja w ogóle nie mam owulacji.
                  Piatego dnia wykonywania testu (ostatniego dnia zreszta…) nagle ta druga kreska wyszła grubsza. Ale testy mi się skończyły…. Co się okazało – otóż to, że źle wyliczałam sobie owulację. Przez te dziesięć miesięcy po prostu nie celowaliśmy w “te” dni. Pomyslałam, że to jest znak i powinno się udać…
                  Jakiś tydzień po owulacji (tak, jak pisałam, w końcu była, a nawet ja czułam – bolał mnie jajnik) zaczęły mnie boleć piersi, a w krótkim czasie po tym zaczął mnie dość mocno boleć jakby jajnik, z którego miałam owulacje. Bolał mnie praktycznie do terminu miesiaczki. PO drodze miałam jeszcze te typowe bóle miesiączkowe. Oczywiscie, uczucia miałam mieszane, ale poprzysiegłam sobie, ze testu nie zrobie, bo miałam za sobą tyle rozczarowań, ze strach wspominać.
                  Postanowiliśmy z mężem, że po okresie (jeśli dostane) pójdzie zbadać swoje nasionka. Ja już przebadałam sobie wcześniej tarcycę, prolaktynę, krew, wiedziałam, ze mam owulację. Teraz była chwila dla męża. Ale on nie miał nic przeciwko temu…
                  No i tak sobie czekałam na ten okres. Biegałam do łazienki co 15 minut, żeby stwierdzic, czy oby nic czerwonego tam nie wyskoczyło… Ale nie…
                  W dniu miesiączki miałam jakby wzmozone bolesności przed-miesiączkowe. Do tego mialam duzo śliny w ustach, chciało mi się pić i jesć kwaśne rzeczy. Nie byłam ani zmęczona, ani nie biegałam co minutę siusiu. Bolał mnie jedynie ten bok…. to była JEDYNA rzecz różniaca ten cykl od poprzednich.
                  Nadszedł poniedziałek – 21 lipca 2003 roku. Przyszłam do pracy załamana, bo w niedzielę chciałam się troszkę poopalać. Z tego “troszkę” wyszło poparzenie całego ciała. Płakałam z bólu, z dnia na dzień było gorzej. Żałowałąm w ogóle, ze wyszłam tego dnia na podwórko. Ale wracając do sprawy, w pracy na forum wyładowywałam swoje zdenerwowanie, dziewczyny namówiły mnie do zrobienia testu. Poszłam. Dodam jeszcze, ze bóle typowo miesiączkowe przeszły zupełnie i po prostu to było najdziwniejsze…
                  Zrobienie tego testu było czymś najgorszym pod słońcem. Ze zdenerwowania nie mogłam sikami trafic na test. Czekając na wynik głośno mówiłam “Ojcze Nasz”. Jeszcze takiego stresu nie przeżyłam. Po paru sekundach druga kreska zaczęła sie zarysowywać, aż nagle wyszły DWIE BYCZE KRECHY!!!
                  Boze, to było coś cudownego!!!!! Chciałam płakać, ale nie leciały mi łzy. To był paraliż, szok, nie wiem, jak to opisać. Po prosu czułam się, jakby mi skrzydła urosły…!!!…
                  Przesiedziałm w pracy jak na szpilkach!!! Powiedziałam tylko telefonicznie (w kibelku) mojej siostrze, ze jestem w ciąży. W domu dopiero wręczyłam test mężowi mówiąc, że mam dla niego prezencik. Zanim mu test podałam, myslał, że kupiłam mu puste płyty do nagrywania!!! Był w takim szoku i tak sie cieszył!!!!!! Później zdejmował z dachu dachówki (mamy budowę) i fruwał po tym dachu!!! Tego samego dnia powiedzieliśmy mojej mamie, ze bedize babcią. Nie mogła uwierzyć. Teraz chodzi po domu i opowiada, jak to bedzie urządzać pokoik dla wnuczątka swojego.
                  Dziewczyny, jestem taka szczęśliwa. I nie moge w to jeszcze uwierzyć. Gdyby nie fakt, że nie mam nadal miesiączki i ten test z dwoma kreskami leżący przy łóżku, nie uwierzyłabym, ze jestem w ciaży. Nic mnie nie boli, nie jestem śpiąca…. Licząc od pierwszego dnia ostatniej miesiaczki jestem w jakimś piątym tygodniu!!!
                  Jutro robię wszelkie badania krwi, moczu itp, a w przyszłym tygodniu idę do ginekologa. A w jeszcze nastepnym na USG. Przyznam Wam sie, że nigdy nie byłam u ginekologa!!! To bedzie moja pierwsza wizyta!!!
                  Tak sie cieszę. Dziewczyny!!!!!!!!!! po dziesięciu miesiącach starań jestem w ciąży.

                  Aga z marcowym dzieciątkiem

                  • Re: A jednak DWIE KRESKI

                    GRATUUUUUUUULACJE!!!!!!!!!!!!!!!
                    Moja dzidzia spi i czytal zaleglosci na forum, a tu patrze jest wspaniala wiadomosc, jeszcze raz gratulacje.

                    Dbajcie o siebie i duzo wypoczywajcie, ciesze sie, ze nie masz mdlosci i wymiotow, mnie meczyly do poczatku szostego miesiaca.

                    Ciesze sie z Toba, ze nie bedziesz ogladac juz szefowej, naprawde tacy ludzie moga zszarpac nerwy, a teraz musicie o siebie szczegolnie zadbac.

                    Uradowana Asia

                    Edited by smoki on 2003/07/25 16:36.

                    • Re: A jednak DWIE KRESKI

                      jak ty sie tam uchowalas na tych starajacych, nie bedac nawet u ginekologa???? :))


                      kleeo i Natalia (ur.26.07.02)

                      Edited by smoki on 2003/07/25 16:33.

                      • Re: jedna kreska…

                        życze powodzenia!!!
                        My “cięzko” sie staraliśmy o naszego Filipka 8 m-cy!!! i przezywałam dokładnie to samo co TY (dokładnie) począwszy od pierwszego razu (spontanicznego), gdzie najpierw był strach i płacz, a potem euforia i test – jedna kreska i taki dziwny żal w sercu:(
                        Udało sie dopiero po 8 mcach gdzie juz przestaliśmy żyć myśla o własnym dziecku, przestaliśmy wierzyć, ze to możliwe i mysleliśmy o adopcji. Kochaliśmy się wciąz bez zabezpieczenia, ale juz naszym celem nr 1 nie było dziecko, ale wzajemna miłosc i dawanie sobie rozkoszy i ciach! CIĄZA, czego Tobie z całego serca życzę!!!

                        Bruni i Filipek

                        Edited by smoki on 2003/07/25 16:33.

                        • Re: A jednak DWIE KRESKI

                          Gratulacje !!!!!
                          Strasznie mnie wzruszył Twój post……….

                          Julka i Karolek rok i prawie miesiąc

                          Edited by smoki on 2003/08/07 15:50.

                          • Re: A jednak DWIE KRESKI

                            tez troche sie wazruszylam….bo gdy ty czekalas na dwie kreski ja na drugi dzien urodzilam moja olivie….fajnie ze sie tak zakonczylo….poz i zycze milych chwil i bedziesz miec wiosennego bobaska

                            Edited by smoki on 2003/08/14 09:25.

                            • Re: A jednak DWIE KRESKI

                              BARDZO, BARDZO DUZE GRATULACJE DLA CAŁEJ WASZEJ TROJKI. A Tobie przyszła mamo życzę dużo zdrówka i usmiechu.

                              ANIA+GRUDNIOWY SYNUS (28.12)

                              Edited by smoki on 2003/08/30 20:31.

                              • Nerwowe początki ciąży…

                                SIERPIEŃ 2003

                                Ten miesiąc był oczywiscie już inny od wszystkich do tej pory przeżytych, ponieważ BYŁAM W CIĄŻY!!! Pomimo wszystkiego nie czułam tego, nie czułam się na początku jakoś szczególnie inaczej, ale już niedługo miało to się zmienić!!!
                                Pierwszy stres, jaki przeżyłam, to były lekkie, jakby miesiaczkowe, niepokojące skórcze macicy. Czułam się przy tym bardzo źle, słabo, jakoś dziwnie. I tak, pewnego popołudnia po wejściu do ubikacji zobaczyłam brązowe plamki. Strasznie się wytraszyłam i nie wiedziałam, co w takiej sytuacji zrobić…
                                Zamiast zadzwonić do swojego lekarza, pojechałam do pierwszego lepszego w spółdzielni lekarskiej, do jakiegoś starego dziadka. On, po bolesnym dla mnie badaniu, stwierdził KRWIAK POD JAJEM PŁODOWYM!!!!! Kazał bezwzględnie pojechać do szpitala i leżeć, bo inaczej stracę dziecko. Płakałam strasznie, jak wychodziłam z tej spółdzielni. Zadzwoniliśmy z mężem do mojej mamy, żeby przyjechała do Wojewódzkiego, bo tam miała koleżanki….
                                W Szpitalu przyszedł lekarz, który przyłożył mi USG na setną sekundy do brzucha, był niemiły, powiedział, że zarodek jest w macicy, więc jeszcze do poronienia nie doszło, ale nie może mnie na Oddział przyjąć, bo nie mają czasu dla kogoś, kto chce sobie poleżeć i leki na podtrzymanie ciąży przyjmować!!! Powiedział, żebym jechała do innego szpitala, bo on najwyżej ma czas na łyżeczkowanie……
                                To, co przeżyłam po tym stwierdzeniu, było chyba najgorsze na świecie!!!!! Dodam tylko, że tym lekarzem, który tak mnie potraktował był słynny lekarz na całe Trójmiasto – Pan Dr D…
                                Ryczałam jak głupia… pojechaliśmy na Zaspę. A tam wspaniały pan doktor zbadał mnie, zrobił USG dopochwowe i powiedział, że żadnego krwiaka nie ma, że coś tam się ewentualnie lekko oddziela i żebym poszła do swojego lekarza po zwolnienie, leki i lezała bezwzględnie w domu, bo inaczej nawet wchodzenie po schodach może spowodować dalsze odklejanie i wydalenie płodu… To był chyba 6-7 tydzień ciąży…
                                I tu popełniłam błąd, gdyż nie chciałam pójść na zwolnienie lekarskie, gdy moja ginekolog bezwzględnie tego zażądała. Nie chciałam pójść na to zwolnienie, bo byłam sama w pracy – mieliśmy 3-osobową ekipę i obie koleżanki (w tym szefowa, która nic o ciąży nie wiedziała) były na urlopach!!!
                                Cały tydzień chodziłam do pracy z duszą na ramieniu, tak bałam się o życie tej małej plamki, którą widziałam na monitoże USG!!!!! Tydzień później przyszła koleżanka do pracy, szefowa miała być jeszcze tydzień, ale krwawienia się strasznie nasiliły i postanowiłam bezwzględnie zostać w domu. Wytłumaczyłam wszystko koleżance, prosiłam, żeby ta wszystko wytłumaczyła szefowej, jak wróci z urlopu, a ja zadzwonię osobiście, jak tylko lepiej się poczuję. I poszłam na zwolnienie.
                                Bardzo źle się czułam, ponieważ przyszły mdłości, złe samopoczucie, ciągłe zmęczenie, senność.
                                Ale najgorsze stało się, jak szefowa wróciła z urlopu, dowiedziała się, że jestem w ciąży i do tego poszłam na zwolnienie!!! Nie zdążyłam nawet zadzwonić do niej, bo ona wcześniej, jak mąż przyniósł do pracy zwolnienie, wściekła się potwornie, zaczęła na mnie psy wieszać, oskarżać mnie, że udaję, że ciąża jest zagrożona i powiedziała otwarcie mojemu mężowi, że NIE MAM PO CO WRACAĆ DO PRACY!!!!!
                                Tego się nie spodziewałam, choć może spodziewałam…. nie wiem, ale zaczęłam żałować, że naraziłam życie dziecka chodząc przez najbardziej ryzykowny tydzień do pracy, że nie zostało to docenione!!!!! Do moich strasznych objawów ciążowych doszedł jeszcze płacz i załamanie nerwowe z powodu sytuacji w pracy.
                                Jak dzwoniłam, to szefowa nie chciała ze mną rozmawiac i tylko koleżanka przekazywała mi nowiny dotyczące mojej osoby!!! Już tydzień po aferze szefowa zatrudniła nową dziewczynę na moje stanowisko, na pół etetu i nie miałam po co wracać. Nawet gdybym chciała, to by mnie psychicznie zniszczyła, a tego mmi jeszcze w tej ciąży brakowało!!!!!

                                WRZESIEŃ 2003

                                Wrzesień praktycznie przesiedziałam w doku, nie wychodziłamm nigdzie, starałam się leżeć w łóżku, żeby nie doszło do najgorszego. Miałam wtedy najgorsze objawy ciążowe. Nie mogłam patrzeć na trzy uwielbiane przeze mnie rzeczy sprzed ciąży- na kurczaka pieczonego, na musztardę francuską oraz na kawę!!!!! Mdliło mnie praktycznie wszystko, nawet chleb!!! Ale starałam się to znieść. Dziękowałam Opatrzności, że nie muszę chodzić do pracy, bo umarłabym chyba ze zmęczenia – sypiałam nawet po 16 godzin dziennie. Non stop drzemałam i było mało. Miałam wielkie pragnienie, ciągle bym piła!!!
                                Zrobione w 8-10 tygodniu USG nadal wykazywało lekkie odklejanie się kosmówki… ale zobaczyłam serduszko i strasznie rozpłakałam się w szpita;u.
                                Szefowa nadal robiła syf wokół mojej osoby!!! Nie rozmawiałam z nią, a na szczęście do pracy wracać nie musiałam, bo zagrożenie nadal było. Szefowa po prostu chodziła po całym zakładzie i wszystkim na mój temat gadała bzdury, że zrobiłam to specjalnie, bo nie chciałam tam pracować, że moja ciąża zagrożona nie jest i inne tego typu rzeczy. Na poczatku mnie to strasznie bolało, ale po pewnym czasie zaczęło po mnie spływać, gdyż po prostu stwierdziłam, że to ona jest nienormalna!!! Ale juz wiedziałam, że powrotu do pracy nie mam żadnego.

                                PAŹDZIERNIK 2003

                                Październik także minął spokojnie, bo w domu… Przestały mnie zamęczać mdłości, a muszę się przyznać, że ani razu nie zwymiotowałam!!!!! Brzuch zaczął powoli rosnąć co powodowało u mnie jakieś zadowolenie.
                                Od połowy października zaczął się mój 5 miesiąc, czyli 17 tydzień i wtedy poczułam PIERWSZE RUCHY mojego Słoneczka.
                                Byłam szczęśliwa, coraz szczęśliwsza, gdyż widziałam swój powiększający się brzuch i ruchy mojego najkochańszego dzieciątka pod słońcem!!!
                                Zagrożenie ciąży pod koniec października minęło, mogłam odstawić leki i mogłam wracać do pracy, ale…. nie wróciłam. Po rozmowie z moją ginekolog, doszłyśmy do wniosku, że będziemy ciągnąć zwolnienie do końca ciąży!!! I tak też było.
                                Szefową mam w dupie, do pracy nie wrócę, bo nie mam po co, a poza tym zrozumiałam, że nie jest ona osobą, za którą ją uważałam przez tyle lat pracy!!! Sama ma dwójkę dzieci, w tym dorosłą prawie córkę i mam nadzieję, że nie będzie musiała przeżywać tego, co ja musiałam i nadal muszę!!!
                                A jak mówi przysłowie “Pan Bóg nie rychliwy, ale sprawiedliwy!!!”.

                                • Re: Nerwowe początki ciąży…

                                  🙂 teraz to już z górki 🙂 Nic nie jest teraz tak ważne jak to maleństwo 🙂 Życzę spokojnego wytrwania do szczęśliwego rozwiązania. Przynajmniej na dobrego lekarza trafiłaś, który rozumie obeną sytuację.

                                  Ania i Izunia (14 m-cy)

                                  Znasz odpowiedź na pytanie: jedna kreska…

                                  Dodaj komentarz

                                  Angina u dwulatka

                                  Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                                  Czytaj dalej →

                                  Mozarella w ciąży

                                  Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                                  Czytaj dalej →

                                  Ile kosztuje żłobek?

                                  Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                                  Czytaj dalej →

                                  Dziewczyny po cc – dreny

                                  Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                                  Czytaj dalej →

                                  Meskie imie miedzynarodowe.

                                  Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                                  Czytaj dalej →

                                  Wielotorbielowatość nerek

                                  W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                                  Czytaj dalej →

                                  Ruchome kolano

                                  Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                                  Czytaj dalej →
                                  Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                                  Logo