Kap… kap… kap…

Za oknem pada deszcz. Z moich oczu płyną łzy……..
Mam dość czekania. Comiesięcznych załamań. Nie mam sił. Gdzieś wysoko za chmur wygląda mój aniołek………

Nie mam już sił udawania twardej.
Nie wiem już co robić. Nie mam pomysłu na to wszystko. Wstyd mi. Przecież namawiam wszystkich by nie poddawali się i walczyli.

Przepraszam za to smęcenie, ale może będzie mi łatwiej gdy napiszę to wszystko. Nie mogę opowiedzieć tego mężowi, bo jemu też ciężko, a moje łzy mu nie pomogą… I tak podziwiam go za to że wytrzymuje te moje histerie.

Wam wszystkim życzę słonka jutro rano.
Bożena

P. S.
“Jest miłość
która pragnie wszystkiego
i jest mi odmówiona”

12 odpowiedzi na pytanie: Kap… kap… kap…

  1. Re: Kap… kap… kap…

    Witaj Bozeno doskonale wiem co czujesz (ja stracilam dwa aniolki) ale prosze nie zalamuj sie nosek do gory i dla nas zaswieci sloneczko.Ja tez mam dzis ciezki dzien tez chodze i poplakuje i nie moge sobie ze soba poradzic ale co zrobic trzeba sie podniesc i wlaczyc dalej. Bardzo cie prosze obetrzyj lzy pomysl o milych rzeczach a jutro bedzie juz lepiej.

    Bozenko ja tez jestem z lodzi jesli masz ochote porozmawiac na gg wymienic sie doswiadczeniami to bardzo serdecznie zapraszam bedzie mi bardzo milo jak do mnie napiszesz. Moj numer gg to 3234602.Kasia

    Kasia i dwa aniolki 13.08.03 i 15.09.04

    • Re: Kap… kap… kap…

      Serdecznie dzięki za słowa pocieszenia. Teraz jestem w pracy, ale postaram się poszukać Cię na GG jak będę w domku.

      Wygladam przez okno, ale jakoś słonka jeszcze nie widać za chmur 🙁
      Ale bardzo postaram się je dojrzeć.

      Pozdrówka
      Bożenka

      • Re: Kap… kap… kap…

        Bożenko!!!
        Rozchmurz się będzie dobrze zobaczysz 🙂
        Jest piękna jesień może wybierzcie się gdzieś z mężem na spacer zobacz jak jest pięknie kolorowo.Ja od soboty miałam strasznego doła ( mimo, że @ przyjdzie dopiero w tą sobotę) wiem, że nici ze starań w tym cyklu, ale postanowiłam wyjść z domu. Pojechaliśmy na małą przejażdżkę i kolory jesieni może nie natchnęły mnie zbyt optymistycznie ale zachwyciły swoim pięknem. Oczywiście to nie zagłuszyło myśli że czas tak szybko leci, że znowu przyszła jesień a wszysko w kontekście do samej siebie, ale wiesz tak cudownie leniwie bez pośpiechu spędziliśmy wspólny czas podziwiejąc przyrodę i swoją miłość. Polecam z całego serca.
        A co do zmartwień chwilami mam wrażenie że serce mi pęknie jak pomyślę o maleństwie, jego zapachu i o tym jak bardzo go pragnę!!!!!
        Życie czasami jest takie właśnie zaskakująco przewrotne więć nie możemy się poddać ale śmiało walczyć z nim i wierzeć że się uda. Bożenko więrzę że NAM się uda!!!
        Serdecznie Pozdrawiam no i uśmiechnij się wreszcie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

        wanda

        • Re: Kap… kap… kap…

          Bardzo lubię jesień. Za wszystkie te kolory, które tańczą w słońcu przed naszymi oczami. Za wieczory w domu, kiedy sącząc ciepłą herbatę otulam się w koc, patrząc jak za oknem zawierucha. Czuję się wtedy bezpieczna w moim mieszkanku.

          Będę walczyć. W przyszłym tygodniu mój mąż idzie na badanie nasionek, a po wynikach znów wybieramy się do androloga. Zobaczymy co nam powie.

          Mam zapalenie oskrzeli. Biore antybiotyk, ale do pracy niestety muszę chodzić. Buuuuuuuuuuu.

          Bardzo bardzo bardzo dziękuję za słowa otuchy. Twój opis spaceru przywrócił mnie do rzeczywistości.

          Przsyłam Ci ciepłe jesienne myśli. Pozdrawiam
          Bożenka

          • Re: Kap… kap… kap…

            Uszy do gory!!! Kiedys MUSI zaswiecic slonce! Moze to bedzie wlasnie jutro? Wiec dzisiaj trzeba sie na to przygotowac…
            Pare lat temu przeszlam dosc powazna depresje, ktora odmienila moje zycie. Na duuuzy plus! Kto by pomyslal, ze taki stan moze byc zestaniem Opatrznosci… Chyba czasem musi byc bardzo zle, aby przygotowac nas na wielkie szczenscie – moze po to aby moc je wtedy docenic…
            Praca doprowadzila mnie na skraj przepasci. Maialam 30 lat, pakowalam sie z jednego bezsensownego zwiazku w drugi, niepotrafilam byc sama, przyjaciele na miejscu byli tylko “na dobre” – ci “na zle” zostali bardzo daleko…I ciagla praca, praca, praca… Po 20 godz/dobe. To sie musialo zle skonczyc. Rok mi zajelo “stawanie na nogi” (w tym 6-cio mies. intensywna terapia!). Efekt? Odrodzilam sie na nowo! Pod koniec terapi znienilam styl pracy, poznalam przypadkiem mezczyzne mego zycia (w ciagu 4 mies. mi sie oswiadczyl! Dzis (minely prawie 4 lata) jestesmy szczesliwym malzenstwem), zmienilam otoczenie, styl zycia…Zycie zmienilo swoje barwy! A pomyslec, ze nie widzilam jego sensu pare miesiecy wczesniej! I mimo, ze moje PCO staje mi na drodze – wierze, ze to tez jakis sposob na przygotowanie mnie do jeszcze wiekszego szczescia!
            Podczas terapii czytalam wiele “madrych” ksiazek, ktore duzo mi daly. Wierze dzisiaj, ze jestem tym czym chce byc. Czyli jestem szczesliwa tylko w tedy kiedy chce nia byc. Kiedy chce nia byc wierze, ze to jest mozliwe i nic nie moze mi przeszkodzic, a wszystkie “klody pod nogi” maja rowniez swoja “misje”! Moze to glupio brzmi, ale pomaga mi przezwyciezyc moje “doly”, ktore tez mnie dopadaja. Sa to krotkie chwile zalamania. Ale wiem, ze sa calkiem niekonstruktywne, wiec odrzucam je jak najszybciej! Wierze w pozytywne mysli (mimo, ze nie jestem fanatyczka teorii Silvy czy Marphy’ego!). Wierze, ze one moga wplywac na moje zycie. POLECAM TO WSZYTKIM!!!
            Moja mama zawsze mowi “Nie ma tego zlego coby na dobre nie wyszlo”! I tak naprawde jest! Ja wierze rowniez w przeznaczenie. Moze wiec moj aniolek ma do spelnienia jakas “misje” i dlatego musi przyjsc na swiat w okreslonym momencie – a nie wtedy, kiedy ja tego chce! Wierze, ze przyjdzie w najodpowiedniejszym momencie. I nie ma znaczenia czy uda mi sie “naturalnie”, czy trzeba bedzie mu pomoc sie poczac. Przyjdzie jego wlasciwy czas…

            Mam znajoma, ktora starala sie 15 lat o dziecko. Po 3 poronieniu (2 x in vitro) lekarz odradzil jej staran. Pamietam jak dzis. Byly wakacje, ona plakala chyba miesiac! On zalamal sie bardzo. Mieli WSZYSTKO – oprocz aniolka! Zdecydowali sie na adopcje. Jesienia zaczeli sie “rozgladac”. Dowiedzieli sie, ze w ich wypadku nie bedzie problemu i nie powinno trwac dlugo. Wlasciwie mogli byc rodzina juz po miesiacu. Postanowili, ze spedza jeszcze te swieta samotnie – myslami z aniolkami, ktore “odeszly”. Potem odnowia mieszkanie i na wiosne postaraja sie o sfinalizowanie adopcji. Na Sylwestra wyjechali w gory na narty. I wiecie co….tam zaszla w ciaze! Nawet sie zbytnio nie cieszyli za wczasu, ale z dnia na dzien nie mogli ukryc radosci, ktora ich rozsadzala. Na wszelki wypadek czekali do Wielkanocy, aby to “oglosic swiatu”. Amanda ma dzisiaj 5 latek i jest oczkiem w glowie calej rodziny i bliskich przyjaciol!!!
            To nie byl cud. To poprostu przyszla JEJ chwila.
            Przyjdzie tez chwila na nasze Aniolki! Glowa do gory!!!

            • Re: Kap… kap… kap…

              Bardzo wzruszyły mnie opisane przez Ciebie historie i nastroiły jakoś optymistycznie. Bardzo dziękuję.

              Ja też rzuciłam pracę. Odeszłam, nie mając perspektyw, z pracy która mnie niszczyła. Z toksycznego środowiska. Zrobiłam to dla męża i mojego dziecka (jeszcze niepoczętego). Znalazłam inną pracę, o wiele mniej płatną, ale wolę “być” niż “mieć”.
              Zmieniła się jakość mojego życia osobistego, więcej czasu dla rodziny, dla przyjaciół, dla siebie. Wróciła pogoda ducha.
              Mam nadzieję, że gdy już na 100% wrócę do siebie to mój aniołek zdecyduje się zamieszkać pod moim sercem. Niestety ciągle muszę zwalczać moje ciągoty do pracoholizmu, z tego chyba do końca nie da się wyleczyć.

              Co do formu to jest tu, jak napisałaś, cichutko, ale…. mam nadzieję, że może to się zmieni 😉

              Mam nadzieję, że jeszcze się odezwiesz.

              Cieplutkie pozdrowienia
              Bożenka

              • Re: Kap… kap… kap…

                Da sie (chociaz czesciowo/czasowo) wyleczyc z pracoholizmu! Ale nie ma szans aby to zrobic samemu. Terapia potrafi zdzialac cuda! Ja po indywidualnej (ktora nic mi nie pomogla) bylam zdesperowana. Nie chcialam zgodzic sie na silniejsze leki. Jedyna alternatywa byla ter.grupowa. Dlugo nie chcialam sie zgodzic bo nie wierzylam, ze to cos da. Zawsze uwazalam sie za osobe bardzo silna psychicznie, mialam opinie osoby, ktora przenosi gory i jest wsparciem dla innych. Nie widzialam sie jako ofiara “w grupie”, tak jak nie wierzylam, ze taka “gatka-szmatka” moze cos dac. Dzis wiem, ze los mnie TAM pokierowal. Tam uswiadomiono mi wiele rzeczy. M.in., ze “biegne sprintem” przez zycie do celu, ktory zawsze jest gdzies tam w przodzie, niezauwazajac co sie dzieje po bokach. W ten sposob czlowiek “mija” wazne wydazenia, ludzi, chwile… Nawet nie wiedzac, ze gdzies tam po drodze byli. A cel ciagle przesuwal sie dalej i dalej do przodu (jeden osigniety juz po drodze zamienial sie w drugi, nowy, trudniejszy do osiagniecia). Uswiadomienie sobie tego jest pierwszym krokiem. Dzisiaj “ide” przez zycie, rozgladam sie na boki, potrafie sie nawet na chwile zatrzymac, aby podelektowac sie chwila! Dzieki temu spotkalam mojego meza. Czasami zdarza mi sie przyspieszac, ale gdy tylko to “obserwuje” natychmiast zwalniam!
                Mozna zwolnic, trzeba tylko chciec, nie bac sie zaryzykowac i poprosic o pomoc fachowcow.
                To kolejny dowod na to, ze wszystko ma swoj sens! Dzieki depresji – zwolnilam tempo! A to napewno jest czesc przygotowan na przyjscie mojego/mojej Emilka/Michaeli. A moze obojga?!

                • Re: Kap… kap… kap…

                  Witam Cię Bożenko,
                  Przyznam się szczerze że od pół roku zaglądam na to forum i do tej pory nie miałam odwagi zrejestrować się. Czytałam te wszystkie wiadomości i opowieści smutnych, rozżalonych i zalamanych dziewuszek i w duchu ciągle wmawiałam sobie, że mnie ten problem nie dotyczy. Ja będę miała upragnionego aniołka. Dopiero podglądując ten wzruszający Twój monolog załamałam się i chyba w końcu zaczynam dojrzewać do myśli, że problem niepłodności to również mój problem. Przez wiele lat mama zawsze powtarzała mi, że muszę uważać bo na pewno wdałam się w nią a ona wystarczyło, że tylko otarła się o spodnie to już ciąża murowana. Tak, więc uważałam i przez lata trułam się pigułkami. Od dwóch lat nie biorę anty, od roku stram się z ukochanym o dzidzisia i nic. Przyczyna jest. Zaburzenia hormonalne. I pomyśleć ja która nigdy nie miałam problemów z miesiączką zawsze idealnie co 28 dni, mam problemy. Najpierw duży estrodial, potem wysoka prolaktyna i tak w kóło. Nie mogę znależć lekarza który uregulowałby mi to, bo mój organizm nie chce tolerować żadnych leków na prolaktynę. Dość że nie mam dzidziusia to jeszce w tak dużym mieście jak Gdynia nie mogę znaleźć kompetentnego specjality, który by się mną fachowo zajął. Przepraszam, że tak o tym wszystkim napisałam, ale poraz pierwszy w ogóle odważyłam się o tym powiedzieć. Z tego wszystkiego nawet nie cieszy mnie mój ślub, który mam zaplanowany na marzec. Niby jestem w trakcie przygotowań, ale w ogóle nie czuję emocji i atmosfery podniecenia. Po 12 latach zdecydowaliśmy się pobrać, w końcu dojrzeliśmy zarówno do rodzicielstwa jak i małżęństwa. I choć to drugie jest w zasięgu możliwości to fakt niepłodności zabiera nadzieję na szczęście w pełnym tego słowa znaczeniu. Dziękuję Tobie za Twoją smutną refleksję, która byc może troszczekę mi pomoże bo wiem, że jest wiele kobiet takich jak ja, które również borykają się z tym problemem. Życzę Ci Bożenko aby Twoje życie wypełniła radość macieżyństwa, wszak trzeba mieć nadzieję i liczyć na dobry los.
                  Pozdrawiam bibitka – Małgosia

                  • Re: Kap… kap… kap…

                    Witam!

                    Trudno jest się przyznać przed samym sobą, że ma się problem. Gratuluję odwagi.
                    Zaczęłam się spotykać z moim mężem gdy mialam 14 lat. Taki ze mnie długodystansowiec. Przez wiele wiele lat brałam tabletki. Moi rodzice ciągle mnie przestrzegali, żebym nie zaszła w ciąże. Skończyłam szkołę średnią, studia, wzieliśmy ślub, dostałam pracę na stałe i….. stwierdzilismy, że przyszedł czas na dzidziusia, a tu….. Nici. Staramy się 3 lata, leczymy około 2,5. Tak naprawdę chyba żaden lekarz nie stwierdził jeszcze przyczyny. Niby ok, a nic z tego….. długo by pisać przez co przeszliśmy….
                    Nie załamujcie się i nie poddawajcie. Jeżeli jest stwierdzona przyczyna, to chociaż wiadomo co leczyć. Trudno jest o dobrego specjalistę (świat jest pełen szarlatanów). Warto poszukać. Jestem z Łodzi, więc trudno mi kogoś polecić.
                    Spróbuj spytać o lekarza na “Starających się”, może któraś z dziewczyn jest z Twojego miasta.
                    Gdybyś miała jakieś pytania pisz, jeśli nie ja to może ktoś inny Ci pomoże. Jest tu i na “starających się” wiele osób po “przejściach”. Myślę, że chętnie podzielę się swoimi doświadczeniami.
                    Walcz, walcz, walcz. Najgorsze moim zdaniem to “nicnierobienie”. Stanie w miejscu jest jak cofanie się.

                    Życzę Ci dużo siłek, odwagi i wytrwałości w dążeniu do “celu”.

                    Serdecznie pozdrawiam
                    Bożenka

                    • Re: Kap… kap… kap…

                      Droga Malgosiu!
                      Czesto nasza psychika jest waniejsza od medycyny. Wczeniej opisalam przypadek mojej przyjaciolki (patrz wyzej), ktora po latach staran zaszla w ciaze wtedy, kiedy juz calkiem zrezygnowala i odpuscila – a co za tym idzie, psychicznie sie odprezyla. Ja czesto slysze “Przestan myslec na ten temat”itp. Wiem, ze to ciagle oczekiwanie na @, na owulacje, mierzenie temp. i cala otoczka towarzyszaca naszej “walce” wplywa na nas i nasza psychike bardzo. Latwo powiedziec “Nie mysl!”. To tylko my wiemy jak to jest. Nie da sie nie myslec. Nawet bardzo sie starajac. Dlatego czesto lekarze zalecaja przeniesienie koncentracji na cos innego. Mi zalecano zakop psa lub kotka. Nie nadaje sie na to wiec temat upadl, ale znam kobiete, ktora dzieki kotkowi “odblokowala” sie. Moze to sie wydaje smieszne i troche “hokus-pokus”, ale czasami to dziala. Ta osoba jest moja fizjoterapeutka, ktorej syn ma 7 lat. Tez miala problem hormonalny, juz nawet nie dawali jej wielkiej nadziei bo do tego wszystkiego byla pod 40-tka i szanse malaly z dnia na dzien. Wtedy znajomy podarowal jej kotka. Dostala “kota” na jego punkcie (znam tylko z opowiadan) i cala uwage poswiecala jemu. Po 5 miesiacach okazalo sie, ze jest w polowie 3-ciego miesiaca. Nawet nie miala zadnych obiawow. Okresu nie miewala miesiacami, wiec sie tym zbytnio nie przejmowala. A tu taka niespodzianka!
                      Co to ma do Ciebie? Masz swietna okazje odwrocic swoja uwage on “walki” – Twoj slub! Nie pozwol, aby cos Ci umknelo z jego przygotowan! Ciesz sie tym i dopinaj na ostatni guzik. To bedzie przezycie, ktore bedziesz pozniej wspominac latami, bedziesz opowiadac Twoim dzieciom, wnukom… Miej co opowiadac! Moj slub 15mies. temu i wiem, ze to ogromna praca (mimo, ze mialam koordynatora./ serdecznie doradzam – najbardziej docenisz w ostatnim tygodniu, kiedy wszystko “wrze”!/), ale i mnostwo przyjemnosci, ze wszystko jest dokladnie tak jak sobie wymarzylas. To naprawde odwraca uwage od innych trosk.
                      I druga sprawa: dziel sie swoimi myslami. Samo “wyrzucanie” z siebie roznych mysli moze przyniesc ulge. Nie masz do kogo – masz forum! Tu kazda z nas wie, co przezywasz, kazda z nas Ciebie zrozumie, kazda z nas poda Ci reke – zadna z nas Ciebie nie zna! To moze dziwne, ale to, ze sie nieznamy daje nam mozliwosc bycia 100% szczerym w stosunku do siebie. Latwiej jest opowiadac o tym co sie naprawde dzieje “wewnatrz” nas komus obcemu niz komus, kogo sie zna i na opini kogo nam zalezy. Wykorzystaj to!

                      Pozdrawiam i trzymam kciuki!

                      PS. Ja ciagle czekam na @ (chyba po raz pierwszy!), aby zaczac brac Clo!

                      • Re: Kap… kap… kap…

                        Droga Małgosiu !!!
                        Wiem jakie to trudne zająć się czymś innym gdy każdego dnia sprawdza się temperaturę, piersi, oblicza ile do albo ile po… można zwariować. Trudno jest myśleć o czymś innym gdy dookoła ciągle słyszysz o kobietach które albo zaszły w ciążę albo urodziły, trudno jest myśleć o czymś innym gdy pracuje się wśród osób które raz na jakiś czas (wystarczająco często aby zawsze czuć smutek zapytają” a wy nie planujecie dzieci, czas leci, już tyle jesteście po ślubie a i ty nie jesteś taka młoda”, trudno jest myśleć o czymkolwiek gdy siostra opowiada ci o rozterkach dlaczego chwilowo nie chce drugiego dziecka i ciągle powtarza historię o jej ciąży wreszcie trudno jest nie myśleć o tym gdy mąż zadaje mi pytania Kochanie czy kiedyś my będziemy mieć Maleństwo, albo kiedy przytula się do mnie i głaszcze mnie po brzuchu mówi tak chciałbym aby w środku było nasze Maleństwo. Czasami tak trudno to wszystko znieść!!! Wiesz, za nim zaczęłam czytać posty dziewczyn właściwie każde nadejście@ kończyło się trzydniowym wyłączeniem z rzeczywistości; w pracy lepiej było mnie mijać z daleka, z rodziną unikałam kontaktów, z mężem rozmowy kończyły się na wybuchach płaczu, nie byłam w stanie odwiedzić koleżanki której urodziły się bliźniaki bo bałam się swojej reakcji na jej dzieci, bałam się że ktoś pozna że mamy problem z płodnością. Od kiedy zaglądam na forum wiem, że inne kobiety mają podobne problemy, czuję, że nie jestem sama, wiem, że moje smutki i dołki to nic nadzwyczajnego bo dziewczyny też tak reagują. Dzisiaj napisałem parę słów i wiem, że dobrze mi to zrobi bo nie umiem o tym z nikim rozmawiać, nie potrafię powstrzymać łez i wielkiej fali smutku, która na mnie spływa na samą myśl o ciąży, ale też nie potrafię już tego dusić w sobie. Siedzę teraz sama w domu a dzisiaj to dopiero 5 dc i to dla mnie bardzo dużo, że mogę wypisać to z siebie, popłakać ale nie czuć przy tym wstydu czy zażenowania ale swoisty rodzaj ulgi, wyrzucić z siebie trochę smutku do osób które to rozumieją!
                        Małgosiu wiem, że łatwo jest doradzać, ale to prawda, że teraz powinnaś myśleć i całą swoją energię przełożyć na ślub, przygotowania do niego i radości z tych przygotowań płynących. Nich to będzie dla Ciebie cudowny dzień i może przyjmijcie opcję, że do ślubu dajecie sobie wolne od starania się a po ślubie uderzycie z podwójną siłą. Podaruj sobie odrobinę luksusu z okazji własnego ślubu i pomyśl (chociaż doskonale wiem jakie to trudne!!!) że pomartwisz się po ślubie!

                        Życzę wspaniałych przygotowań i cudownego, niezapomnianego Ślubu
                        Serdecznie pozdrawiam

                        wanda

                        • Re: Kap… kap… kap…

                          Witaj Bożenko!
                          Trzymaj się dzielnie i nie trać wiary, wszystko sie jeszcze może zdarzyć.. Wprawdzie nasza droga nie była tak długa jak niektórych z Was ale tez walczyliśmy o swoje dziecko. Przez dwa lata. Kiedy dookoła koleżanki zachodziły w ciąże – chcianą czy niechcianą my rolbiliśmy wiecznie badania, kilkakrotnie próbowaliśmy inseminacji, drożność itd. A w końcu kiedy kiedy przeżylismy upojna noc aby nazajurz pojechać na badania – na których okazalo sie że w moim śluzie plemniki męża nie przeżywają, a w kolejnych dniach robiliśmy kolejne badania okazało sie że jestem w ciązy. los sprawił nam cudowny prezent na święta Bożego Narodzenia. Teraz nasze Cudo biega dwuletnie po mieszkaniu a czteromiesięczna córeczka śpi słodko w kołysce ( ona pojawiła się ledwo zdążyliśmy sie o nia starać).
                          Bądź dobrej myśli – różne rzeczy się zdarzają a Twój aniołek po prostu jeszcze na Ciebie czeka !!!!!!!
                          Powodzenia !!!
                          Ewa

                          Znasz odpowiedź na pytanie: Kap… kap… kap…

                          Dodaj komentarz

                          Angina u dwulatka

                          Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                          Czytaj dalej →

                          Mozarella w ciąży

                          Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                          Czytaj dalej →

                          Ile kosztuje żłobek?

                          Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                          Czytaj dalej →

                          Dziewczyny po cc – dreny

                          Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                          Czytaj dalej →

                          Meskie imie miedzynarodowe.

                          Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                          Czytaj dalej →

                          Wielotorbielowatość nerek

                          W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                          Czytaj dalej →

                          Ruchome kolano

                          Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                          Czytaj dalej →
                          Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                          Logo
                          Enable registration in settings - general