Żalę się znowu na mojego męża – nie gadamy od 2 dni, a zaczęło się od tego, że zapytałam się go, czy pojedziemy w nadchodzącą sobotę z Julką nad morze. Na jeden dzień – głupi jeden dzień, który dla mnie wiele znaczy, bo czuję się zmęczona, chciałabym poleżeć choć chwilkę na plaży, posłuchać szumu fal, po prostu oderwać się od szarej rzeczywistości. I co usłyszałam? Że nie mamy kasy – co jest kompletną bzdurą, bo oboje pracujemy, fakt, mamy zobowiązania, ale nie zarabiamy malutko i na pewno te 200 zł (paliwo na dojazd i drobne uciechy nad morzem) byśmy wysrobali nie nadszarpując mocno naszego budżetu. Temat ten wałkuję z nim od miesiąca i stale słyszę to samo – nie mamy kasy. Cholera mnie bierze, bo my wg mojego męża nigdy kasy nie mieliśmy, a najgorsze w tym wszystkim było to, że usłyszałam, że jak chcę jechać nad morze to mam zacząć oszczędzać na Julce .
Po co kupuję jej Pampersy? Są tańsze pieluchy. Spróbowałam – Bella Happy – Julka miała strasznie pupę odparzoną.
Po co kupować takie drogie mleko? (Bebilon 3)? Spróbowałam Bebiko – skończyło się biegunką.
Po co dziecku buty za 100 zł? Można kupić za 10 szmaciaki. Kupiłam. Julka zaczęła wykręcac kostki do środka.
Po co jej tyle ciuchów? – nie pamiętam kiedy kupiłam jej jakąś porządną, drogą rzecz.
Opadają mi ręce. Mam dosyć takiego życia, stałego słuchania, że on nie ma kasy na spełnianie moich kaprysów i zachcianek.
Zrozumiałabym, gdybym faktycznie często do niego chodziła mówiąc – daj mi pieniądze na kosmetyczkę, na masażystę, na karnet do klubu Fitness, solarium, stale nowe ciuchy, buty, fryzjer. Nie robię tego, nie pamiętam kiedy kupiłam sobie jakąś rzecz (ostatnio kupiłam spodnie za 20 zł i usłyszałam, że przez to nie będzie kasy na pieluchy dla Julki), nie wydaję bezsensu pieniędzy na wytworne jedzenie, żyję normalnie – bez przepychu, bez szastania pieniędzmi i spełniania swoich kaprysów czy zachcianek. A usłyszałam, że wyjazd nad morze jest moim kaprysem na który nas nie stać.
Opadają mi ręce, żyć się odechciewa.
Nie pamiętam kiedy wyszłam z domu na spotkanie z koleżankami, nie pamiętam kiedy byłam w kinie, gdziekolwiek, gdzie można się rozerwać. Mój mąż nie ma z tym problemu – jest spotkanie z kumplami – idzie, Dzwoni jakiś kolega – wychodzi z domu.
Moje życie ogranicza się do drogi: praca – dom. Poza domem jestem często 10 – 12 godzin i czy to takie dziwne, że ja chce i potrzebuję też odpoczynku, relaksu, oderwania się od tego wszystkiego?
Do dupy z takim życiem – buuu
Duża buźka
Mama Gacka i Julka (01.03.2004)
15 odpowiedzi na pytanie: Kaprysy???
Re: Kaprysy???
Jeśli pracujesz i masz swoje pieniądze, to nie rozumiem dlaczego nie spakujesz siebie i Julki i nie pojedziecie same nad to morze nie oglądając się na męża?? Może jak stanie mu przed oczyma wizja samotnego pozostania ze swoimi humorami, to się szybciutko bez zająknięcia dopakuje do Was i pojedziecie wszyscy??
A jeśli wyjdzie kwestia samochodu, to chyba (?) jest on Wasz wspólny i tak samo możecie go używać, więc po prostu zawiadom go, że jedziesz z małą na weekend zamiast od miesiąca szarpać sobie nerwy prośbami.
Re: Kaprysy???
Powinnaś zapakować dzieci i pojechać nad morze bez niego. Myślę, że to dobrze zrobi nie tylko tobie, bo odpoczniesz od swojej marudy, ale i jemu, bo przecież nigdy nie wiadomo kogo można poznać w takim miejscu nawet z dziećmi. Najważniejsze, żebyś wróciła uśmiechnięta, w makijażu i sylabami opowiadała co tam robiliście. Gwarantuję, że następnym razem będzie chciał jechać z wami. Powodzenia.
Viccy + Sara 11.07.2005
Re: Kaprysy???
podpisuje sie.
Re: Kaprysy???
Sprawa u nas wygląda tak – od zawsze pieniędzmi w naszym domu rządził mąż. Ma moje karty, zna hasła i pin-y. Nie mogę ukryć, że mi to odpowiadało. Nie musiałam się martwić o zapłacenie rachunków za dom, gaz, prąd itd, nie wnikałam w terminowość zapłat, ale też nigdy nie przyłapałam na kombinatorstwie.
Owszem – zarabiam na siebie i to nie są małe pieniądze, ale zdałam się na niego. To była moja decyzja. Czy zła? Do pewnego momentu myślałam, że nie. Dziś jeszcze też uważam, że nie do końca jest to błąd – nie wyobrażam sobie, że teraz nagle do tego, co leży po mojej stronie (czyt. cały dom i jego funkconowanie) miałoby dołączyć płacenie rachunków, trzymanie się terminów, jeżdżenie po pocztach i bankach – nie miałabym na to czasu, nie chce za wszystko odpowiadać.
Kwestia samotnego wyjazdu z Julką – problemów jest kilka. Jeden bardzo banalny pewnie dla wielu z Was, ale najnormalniej w świecie boję się samotnej drogi z Julką. Owszem – mam doświadczenie w prowadzeniu samochodu, zjeździłam już masę kilometrów, ale nigdy nie wyjechałam tak daleko z dzieckiem i trochę przeraża mnie wizja jazdy z Julką w taką trasę – kierunek nadmorski aktualnie dość mocno oblegany.
Poza tym kolejny problem – nasz samochód nie jest najświeższy i boję się awarii w trasie, boję się, że nagle coś się w nim zepsuje i zostanę na trasie sama z dzieckiem. Wiem – brzmi to paradoksalnie, ale tak czuję.
I ostatnia sprawa – samochód “nasz” w takich sytuacjach jaka jest aktualnie w moim domu (czyt. ciche dni) nagle staje się samochodem mojego męża, bo dostał go od rodziców jeszcze przed ślubem więc tak naprawdę nie mam co zaczynać kombinowania samotnego wyjazdu, bo samochodu mi nie da.
Samo życie…
Duża buźka
Mama Gacka i Julka (01.03.2004)
Re: Kaprysy???
Wiesz, ja Ci nie każę robić nagle rozdzielności majątkowej tylko zaszaleć za własne, ciężko zarobione pieniądze. Żeby gdzieś jechać, nie trzeba od razu brać na siebie obowiązku płacenia rachunków
Nie znam Waszej sytuacji na tyle, żeby się mądrzyć, ale ja sobie po prostu nie wyobrażam takiego traktowania mnie przez męża, czyli np. w razie sprzeczki samochód jest jego (choć służbowy i nie mam prawa teoretycznie do niego wsiadać ), jest nasz i dziecka i kiedy chcę w wolne od pracy dni gdzieś jechać, to wsiadam i jadę. Ale to akurat nie jest problem. Nie wiem gdzie mieszkasz, ale na pewno kursują od Was jakieś pociągi nad morze. W takiej sytuacji stanęłabym na głowie, aby doprowadzić ten wyjazd do skutku – samej z dzieckiem. Zaprosiłabym znajomych do wspólnego wyjazdu albo po prostu zarezerwowała kwaterę przez internet, żeby mieć coś pewnego na nocleg i pojechałabym pociągiem, byle nie dać się tak wrednie uziemić.
Nie chcę Cię buntować, sama musisz chcieć naprawdę tego wyjazdu, żeby się przemóc, przełamać lęki przed samotną podróżą i zrobić dla siebie i dla Julki to, o czym marzysz, czyli chwili spokoju z widokiem na morze Jeśli naprawdę tego chcesz, to jestem pewna, że pojedziesz mimo lęku i późniejszych możliwych awantur i dogryzania. A mnie się wydaje, że jakbyś ‘kopnęła w tyłek’ swojego pana i postawiła na swoim, to lekko by się zdziwił i może inaczej na Ciebie spojrzał. Uwierz.
Re: Kaprysy???
Aha, teraz doczytałam, że ma Twoje karty, tzn. Ty nie masz drugiego egzemplarza tak? Poprosiłabym o zwrot na czas wyjazdu, bo jedziesz odpocząć i nabrać sił do dalszego zarabiania pieniędzy.
PS. Nie mogłaś mu wyrobić drugiego egzemplarza kart, żeby mieć zawsze swój komplet w kieszeni??
Re: Kaprysy???
Jak to ma Twoje karty?? Bankowe? Placi nimi? A Ty nie masz zadnych??? Chyba czegos nie rozumiem…..
U nas tez maz reguluje rachunki (przez internet nie zadne banki i poczty), ale na tym koniec. Nie wyobrazam sobie zeby dysponowal moimi kartami (chociaz konto wspolne, a kredytowki moje – ale on ma swoj egzemplarz). To co opisujesz zalatuje mi jakims ubezwlasnowolnieniem lub niewolnictwem – ja zarabiam a on wydaje. Albo ja nie rozumiem tego co czytam Fakt, troszke juz pozno….
Jesli Ci zalezy naprawde na tym wyjezdzie to na pewno cos wymyslisz Moze pociag? Moze jacys znajomi? I po co Ci mąż na tym wyjezdzie???? Zeby sie kłócić?
pozdrawiam
Ula – mama Emilki (20 m.)
Re: Kaprysy???
Wiem, że brzmi to okropnie. Mam tego świadomość, ale tak jest. On ma moje karty bankowe, kredytowe itd. Jednak nie jest też tak, że ja ich w ogólę nie widzę. Jak potrzebuję, bo idę na zakupy to je dostaję i w większości przypadków nie robi z tego problemu. To jest układ na który ja się zgodziłam. Ktoś może powiedzieć – jesteś więc sama sobie winna. I to też wiem.
Ostatnio właśnie była taka sytuacja, że mój mąż stwierdził, że oddaje mi obie karty (moją i jego) i ja mam teraz zająć się budżetem sądząc, że w ten sposób ja zrozumiem, że nas na nic nie stać i rzucił mi kartami na stół. Wzięłam swoją, bo w d… mam jego kartę i od 3 dni sobie rządzę.
Z wyjazdem – faktycznie pomyślę o wyjeździe pociągiem, choć pewnie przedrożę. Ale pojadę, odpocznę, pokażę Julce wielką piaskownicę i wannę.
I niech się dzieje wola nieba…
Duża buźka
Mama Gacka i Julka (01.03.2004)
Re: Kaprysy???
I trzymam za Ciebie kciuki:) Nie mnie oceniac i krytykowac to Twoje zycie i mam nadzieje ze wam sie poukłada. Ale Ty i Twoje potrzeby sa równie ważne jak kazdej innej osoby. WIec znajdz troche czasu dla siebie. Pozdrawiam i daj znac jak było!!!
Ania i Majeczka
[04.03.2005]
Re: Kaprysy???
bierz dziewczyno karty
załóż sobie kionto w mBanku czy innym Inteligo – to konta z pełnym dostępem internetowym i z kartami płatniczymi. Zrób dyspozycje przelewania pieniądzy na nowe konto (pensja)
Siedziesz w pracy robisz przelewy via Internet w 3 minuty – zero banków poczt itp.
Masz pełna kontrole nad zarabianymi pieniędzmi. A mężowi nic do tego. I może wreszcie odetchniedsz a przy okazji sprawdzisz czy jesteś w stanie SAMA udźwigąć zycie…
Re: Kaprysy???
I tak trzymać!
Resztę też wyprostujesz, bo w dobie internetowych banków stałe opłaty i inne przelewy przestały być jakąś filozofią dostępną tylko dla wybranych i nie zajmują właśnie nawet 3 min., tak jak pisze szpilki. A przynajmniej pokażesz mężowi, że jesteś niezależna, samowystarczalna i nie będzie Ci mówił co Ci wolno robić z własnymi, ciężko zarobionymi pieniędzmi.
Re: Kaprysy???
Nie pisałam wcześniej więc pewnie stąd to nieporozumienie – mam konto w banku, który umożliwia mi korzystanie z niego przez Internet i często z tej możliwości korzystam.
Natomiast mój mąż – pomimo tego, że również ma takie możliwości jest tradycjonalistą i wychodzi z założenia, że jak wpłaca pieniądze to musi mieć podpis i pieczątkę – to daje mu (pozorną) pewność, że pieniądze dotrą, a w razie czego ma podstawy do reklamacji
Duża buźka
Mama Gacka i Julka (01.03.2004)
Re: Kaprysy???
To pozostaje zyczyc udanego wyjazdu
Ula – mama Emilki (20 m.)
Re: Kaprysy???
A nie mogłabyś jechac sama – albo na przykłąd z mamą?
I pokazać ze nie to nie – sama sobie poradzisz….
Wogóle tego nie rozumiem, też nie mamy kasy ale ta co ją mamy to jest do wydawania a nie do trzymania w skarpecie. Kiedy masz jechać nad to morze? Jak sie zimno zrobi? Bez sensu. I masz rację -walcz o swoje.
Spytaj czy na wyjścia z kolegami to kasę ma a na dziecko żałuje.
Agata i Ania (7.09.2004)
Re: Kaprysy???
wyjście z kolegami jest w innym wymiarze finansowym – na to ZAWSZE są pieniądze.
Znasz odpowiedź na pytanie: Kaprysy???