Nasunął mi się temat, po przeczytaniu tego artykułu:
Czy rodzice pomagają wam finansowo, doraźnie, czy systematycznie?
Czy dokonują opłat za was?
Moja mama raczej nie, sama niewiele ma
Rodzice męża pomagali, ale niesystemtycznie. Opłacali przez pewien czas prąd, bo na ich adres szły rachunki(szczerze powiedziawszy nie wiem czemu).
Pienieżnie do ręki nie. Czasem dawali pieniądze dla wnuków, na buty, albo coś w tym rodzaju.
Teraz się obraziła teściowa, wszelką pomoc zamroziła:)
Jestem zdania, że młodzi sami powinni się utrzymywać, wzrośnie ich przedsiębiorczość, gdy sami będą musieli zdobyć fundusze.
Ale… jak to w życiu różne są sytuacje, każdemu zdarza sie pod krechą, chudsze dni i czasem pomoc potrzebna.
A co wy myslicie?
Strona 5 odpowiedzi na pytanie: "Kieszonkowe" od waszych rodziców
Też myślę, że terapia bardzo by tu pomogła, ale… na terapię trzeba się zgodzić, czyli zauważyć problem w relacjach. A tu chyba jest wciąż moment wypierania – czyli rodzice nie są źli, to okoliczności nie sprzyjają..
Ania, Ci ludzie są nieobliczalni. Na waszym miejscu nie miałabym skrupułów. Tak jak Tora pisze – za rok oni będą mieli poczucie, że nie zrobili nic złego, a to Wy pozostaniecie z wysokimi rachunkami za leczenie. Plus to, że usiłowali dziecku wmówić że to jego wina. Psycholog sądowy na pewno dojdzie do prawdy po rozmowie z dzieckiem, a złoczyńcy nie unikną odpowiedzialności za popełniony czyn. Twój mąż zapewne był narażony na takie wmawianie winy w dzieciństwie i rzeczywiście tylko świadoma terapia mogłaby mu pomóc zrozumieć te jego niezbyt zdrowe zależności od rodziców. Moralnym i etycznym obowiązkiem rodziców jest dbanie o dobro dzieci, w tym wypadku Waszego synka. Twój mąż nie może usprawiedliwiać swoich rodziców, że oni po prostu tacy już są. A gdyby zdarzyła się jeszcze większa tragedia, też by mówił że to nie ich wina?
Nie uważam, że wyolbrzymiasz czy histeryzujesz – to oni zrobili coś bardzo złego i nie potrafią przyznać się do błędu. Co więcej, wygląda na to, że i Ciebie chcą wpędzić w poczucie winy takim właśnie gadaniem. Nie daj się! Życzę sił i spokoju, żebyście doszli z teściami do porozumienia i żeby zrozumieli jaką krzywdę wyrządzili dziecku, nawet jeśli przez przypadek. Trzeba umieć przyznać się do błędu, choć wymaga to dużej odwagi. Trzymam kciuki za Waszą rodzinę, żeby wszystko się unormowało i żeby Wasz syn nie miał poczucia niesprawiedliwości czy też poczucia winy za coś czego nie zrobił, bo on jest tylko ofiarą.
AniaOS, jest mi niewymownie przykro z powodu tego co sie stało 🙁 Na mysl o tym jak czul i czuje sie Makary…. echhhh 🙁 łzy same cisną sie do oczu… Szczerze Wam współczuje.
Co do męża – moze cała ta sytuacja jakos go zmieni. Trzymam za to kciuki – najbardziej jednak za zdrowie Makarego. Wierze, ze wszystko pojdzie dobrze
Ania
Przeczytałam i brak mi słów
no nie wiem co mądrego napisać
znam siebie…. Nie zostawiłabym tak tego
nawet jeśli twój mąż nie jest w stanie im tego powiedzieć prosto w trwarz – a ty?
Raz na zawsze zerwać kontakty
wyraźnie, przy mężu powiedzieć im co o nich myślisz, co zrobili, że jeśli kiedykolwiek spróbują zbliżyć się do twojego syna, założysz sprawę w sądzie
dla mnie ich postawa jest nie do przyjęcia
bo wypadki się zdarzają ale nie udzielić dziecku pomocy?
nawet mój ojciec (trep) który swoje za uszami też ma, gdyby coś takiego się stało, jechałby z dzieckiem na pogotowie i w między czasie dzwonił do mnie
wiem o każdym guzie i okolicznościach w jakich powstał, gdy dziecko któreś było pod ich opieką
no nie mogę, no…
i wmówić dziecku że to jego wina…
od takich ludzi naprawdę trzeba trzymać się z daleka 🙁
Bruni, ja również nie wyobrażam sobie stawiać kogokolwiek wyżej niż moje dzieci i ich dobro…
rozumiem tylko jakie “mechanizmy” kierują Ani mężem… nie popieram ale rozumiem:(
Ktoś wspomniał o terapii- to bardzo dobry pomysł o ile mąż zrozumie takową potrzebę… bez tego żadna terapia nie ma sensu
Aniu, ciężka przeprawa przed Wami ale trzymam strasznie kciuki za Was, za Makarego
Mam nadzieję, że synek wyjdzie z tego bez szwanku…że ból i wspomnienie zdarzenia wymarzą się z jego pamięci(), że za chwilę skończy się ten koszmar, że blizny i guz znikną.
Uważam (wyłącznie moje zdanie) że powinniście chronić maksymalnie swoją rodzinę, teraz powinniście skupić się na młodym a nie na walce między sobą (nie mylić z wyciąganiem konsekwencji wobec dziedków) boję się żeby młody poza zdarzeniem, które jak wmówili mu dziadkowie jest jego winą, żeby nie czuł się jeszcze odpowiedzialny za konflikt między wami- wiem, że absurdalne ale dzieci (jak widać na przykładzie Twojego męża nie tylko) tak mają:(
Bruni- błaagam, bo mi sie spawy grzeja
Od rana odpadłam na plecy- poważnie
Nigdy.
Sami sobie musimy pomagać.
AniaOS zamroziło mnie.
Nie mam slow.
Bruni- błaagam, bo mi sie spawy grzeja
Od rana odpadłam na plecy- poważnie
Jednak dodam wyjasnienie- bo widze, ze tego wymaga sytuacja
Napisalaś tak
Więc ja sie do tego odnioslam- ze to bezmyślność jest- na co Ty zrobilaś akcje
Ranyyyy…
A swoją drogą- kto jak kto- ale akurat TY nie powinnaś sie oburzać. Napadalaś na scarlet, wysmiewalaś je brwi, krytykowalaś dziecko a jak Ci zworcilam uwagę, to stwierdzilaś, że ” masz prawo wyrazić swe zdanie”.
To bądźmy konsekwentni!
Jak Kali kraść to dobrze a jak Kalemu ukraść- to źle?
ash, nie mów mi co mnie może wkurzać, a co nie? ok?
poza tym nie kłam lub nie dorabiaj historii do ideologii:
nie krytykowałam dziecka!
nie napadałam na Scarlet.
odniosłam się do zbyt nachalnej i moim zdaniem zbędnej obróbki w programie graficznym.
mylisz pojecia.
albo interpretujesz wypowiedzi jak Ci “wygodniej”?
może wróć do tamtego watku.
Z konsekwencją może bywa u mnie różnie, ale swoje wyjasnienia zahaczające o fantastykę zachowaj dla siebie i wiecej nie obrażaj mojego Taty, ok?
dotarło? bo tylko o tyle Cię proszę, a nie “robię akcje”.
przeprosin nie oczekuje. pomyliłam się.
Bruni a z ciekawości zapytam, czy Ty kiedykolwiek kogokolwiek na Forum przeprosiłas?
Chodzi mi o osoby za które dostałaś czerwone kartki?
Tak z ciekawości, nie ze złośliwości pytam.
całego wątku jeszcze nie dałam rady nadrobić, ale
od samego początku nikt nam finansowo nie pomaga. Opłacamy wszystko sami, czasem dostajemy jakieś prezenty domowe, ręczniki czy inne pierdoły. Ale to chyba nie liczy sie jako “kieszonkowe”
Za to moge liczyć w innych sytuacjach, moja mama odbierze mi Seba z przedszkola, teściowa wpadnie do nas i popieczemy sobie razem. Dla mnie to ważniejsze niż kasa. Z resztą oboje jesteśmy zbyt dumni na przyjęcie pieniędzy od rodziny. Raczej sami pomagamy im w miarę możliwości.
Mnie trochę rażą stwierdzenia niektórych moich znajomych. Że teściowie powinni się poczuwać do tego czy tamtego. Zawsze wtedy mnie mierzi i pytam czy oni kazali im się pobierać, rodzić dzieci etc.
Aniu zdrówka dla twojego synka Makarego, siedzę i ryczę, nie chce sobie wyobrażać nawet co czujesz
Też bym zakazała kontaktów z pseudo dziadkami, mój M jest troszkę inny, ale trochę rozumiem Twojego męża. Trudne jest jak dziecko w domu nie doznało szacunku i miłości swoich rodziców i jak stara się resztki z pańskiego stołu.
Wierzę że w końcu dorośnie do tego że Wy jesteście najważniejsi i Wasze zdanie.
Nie wiem czy bym złożyła sprawę do prokuratury, ale na pewno bym się dowiedziała co i jak by sprawa nie przedawniła się.
jeszcze raz wszystkiego dobrego dla Makarego, dla mnie to nie pojęte
t a k
zdaje sie, ze kazdy tu inaczej rozumie “kieszonkowe” 😉
Dopisze zatem, ze u mnie wyglada to tak jak u Ciebie plus czasami wciskane wrecz na sile wsparcie finansowe celowe. Moja mama dorzucila sie nam np. do plytek do jednej z łazienek – chciała, bo sypialnia z tą własnie łazienką docelowo przeznaczone sa dla mojej mamy. Podobnie z meblami dla Emilki – zbieramy na nie kase, moja mama bardzo chciała troche dorzucić od siebie. Wiem, ze odmowa w takich sytuacjach sprawilaby Jej przykrość. Na zasadzie dokładnie takiej jak napisała Krecik.
mamy te sama mame?
moja co raz dorzuca cos od siebie – np ostatnio powiedziala, ze da dla majki “kieszonkowe” na wakacje
kiedy odmawiam i mówię, że nie trzeba ona na to ” no jasny gwint jak ja Cie wychowałam, ze ty nic nie chcesz ”
U nas tak jak u Usianki. Moi rodzice chętnie dorzucają się i bez okazji sprawiają nam prezenty, choć wcale nie muszą i nikt tego nie oczekuje od nich. Najczęściej oczywiście wnukom dają kasiurkę albo kupują ubrania.
Ania – wasza historia przyznaję mnie zmroziła. Po przeczytaniu nie mogłam spać.
Najbardziej zszokowana jestem nieudzieleniem pomocy wnukowi, mniej brakiem wyobraźni dorosłych. Wypadki się zdarzają. Nie zawsze jesteśmy w stanie przewidzieć konsekwencje, ale przedkładanie picia kawy z koleżankami nad cierpienie wnuka nie jestem w stanie zrozumieć.
Ograniczenie kontaktów to najlepsze rozwiązanie. Tak samo bym postąpiła.
Bardzo wam współczuję, a już najbardziej Makaremu. Mam nadzieję, że operacja nie będzie jednak konieczna.
A mąż… No cóż – akurat rozumiem go, że nie chciał zgłaszać sprawy do sądu. Chyba nikt by nie chciał procesować się z własnymi rodzicami. Może jednak ten wypadek uświadomi mu, że ma toksyczne relacje z rodzicami. Szkoda tylko, że musiało dojść do cierpienia małego 🙁
Moi rodzice pomagaja Mnie i Mojejmu brat, jest Nas dwoje od kiedy jesteśmy samodzielni, czyli mamy rodziny.
Obecnie studiuję, rodzice płaca za moje studia. Dostajemy pieniądze na każde urodziny, imieniny, moge powiedzieć,że rodzice szukaja okazji by Nam pomóc, ale takiej sytuacji nie ma, ale chcą.
My odwdzięczamy sie z kolei prezentami, kupuję to jakiś ciuch, to ostatnio nawigazję na dzień dziadka, ale nigdy chyba sie juz nie zdołam odwdźięczyć za Ich pomoc, gdyż robią to notorycznie. Córka ma komunię w maju i dziadkowie juz obiecali tysiąc złotych, a to nie mało.
Ja wiem, że ja dla moich dzieci, też zrobię wszystko, bo juz mam ta manię kupowania i nagradzania…
Teściowej się to chyba spodobało i też prezy różnych okazjach obdarza nas to perfumami, to jakimś prezentem, ale i my pamiętamy o bliskich.
Nie uważam, by to było złe…
Złe nie jest jeżeli jest to dobra wola osoby obdarowującej i w miarę równe traktowanie rodzeństwa a nie jednemu wszystko a drugi da sobie radę
A najbardziej wkurza mnie wymaganie pomocy” bo muszą bo mi się należy”a i z taką opinią się spotkałam
My od początku na swoim rozrachunku,wystarczy mi świadomość że w razie kłopotów mogę liczyć na pomoc rodziny-oby nigdy nie była potrzebna
Dla mamy Makarego szczere wyrazy wspłóczucia nie wiem co to za typ ludzi,ja bym obcemu dziecku pomogła
Słusznie zrobiłaś ograniczając kontakty a przy postawie twojego męża ja osobiście zadzwoniłabym do “kochanych dziadków”i poinformowała ich o swojej decyzji i zakazie zbliżania się do moich dzieci:Nie nie:oraz o tym że mi “zły humor”nie minie
Tak mieli dużo szczęścia że szpital nie zgłosił sprawy na policję
Wyjaśnię, o co mi chodziło z tym kieszonkowym.
Głównie o problem podobny jak w artykule.
Czy rodzice wam pomagają na stałe, jak jesteście w trudnej sytuacji, no bo skoro radzicie sobie doskonale, to niby po co wam mają wspomagać?
Tak sobie myślę, że pomoc ok, ale z czasem gubi naszą przedsiebiorczość, ale nie zawsze. Wszystko zależy od poszczególnego człowieka
Znasz odpowiedź na pytanie: "Kieszonkowe" od waszych rodziców