Zachodzę po Michała dosyć wcześnie, bo zaraz po obiedzie – dzieci z panią sa w łazience i myją ząbki. Wchodzę, pani mnie nie widzi bo stoi tyłem do drzwi… Widze jak pani zaczyna szarpać z ramię dziewczynkę krzycząc na nią, że ma przestać się tak zachowywać (mała coś kombinowała z drzwiami do kabiny WC). Nie zareagowałam… Pani zaczęła się tłumaczyć, że mała mało co nie rozbiła głowy mojemu Michałkowi drzwiami… Faktycznie, stał obok. Zabieram Michała, przed drzwi słyszę, że mała płacze, a pani podniesionym głosem tłumaczy, że nie moze tak robić…
Z jednej strony to doskonale rozumiem, że banda przedszkolaków może doprowadzić do szału… Ja też nie jestem święta i choć staram się nie stosować kar cielesnych nie zawsze udaje mi się powstrzymać (a przedszkolaka mam tylko jednego). Z drugiej strony to jest PRACA tej pani, a to są powierzone jej opiece dzieci… Choć minęły już 3 dni to ciągle myślę o tym zdarzeniu…
Czemu nie zareagowałam? Bałam się, że pani potem będzie niedobra dla Michała. Narazie Michał mówi, że panie są dla niego miłe…
Strona 2 odpowiedzi na pytanie: Kolejna przedszkolna sytuacja…
bardzo mądrze
Bardzo mądrze postąpiłaś. Odsyłam Cię do mojej dłuzszej wypowiedzi przy temacie : gdy dziecko długo zostaje w przedszkolu
Kamelia, też bym się bała, że się później bedzie pani wyżywała na moim dziecku… Ja bym mamie tej dziewczynki powiedziaal z prosbą o dyskrecję…
Malgosia miala w przedszkolu taka nerwowa pania, ktora potrafila wydrzec sie na dziecko (slyszalam). W zeszlym roku mielismy tez problem wlasnie z ta babeczka – do tej pory nie wiem, co ona zrobila Malgosi, ale ta za chiny ludowe nie chciala z nia zostawac i ryczala przez dobre 3 miesiace tak od grudnia do lutego, a to juz drugi rok w przedszkolu byl.
My – wrecz przeciwnie – zareagowalismy od razu i poszlismy z tym problemem do dyrektorki. I choc nadal nie wiemy, co takiego dokladnie sie stalo (przypuszczam, ze pani wlasnie wrzasnela na Malgosie, bo ona nieco upierdliwa jest) to jednak byla poprawa. Babeczka za kazdym razem jak zostawala z grupa Malgosi, a ja przychodzilam po mala to mialam dokladne sprawozdanie, co sie przez dzien dzialo i co robilo moje dziecko itp – widac, ze pani starala sie zrehabilitowac. Tak ze nie wszystkie panie sie mszcza na dzieciach…
Los jest przewrotny i tamta pani jest teraz “ulubiona”. 🙂
🙂
Też tak uważam. Brak reakcji na takie zachowanie jest cichym przyzwoleniem. Takie moje zdanie.
Znasz odpowiedź na pytanie: Kolejna przedszkolna sytuacja…