jestem zła, nie wiem co mam zrobić, a mianowicie nagminnie gina ubrania córki w przedszkolu
pierwszy raz zginął cały zestaw na przebranie w razie wpadki, powiadomiłam panie, niestety ubrania sie nie znalazły, ok machnęłam ręką
drugi raz zginęły legginsy, nie powiadomiłam
trzeci raz zaginęły spodnie, znalazły sie po dwóch dniach na kaloryferze
dzisiaj zaginęła spódniczka, została przyniesiona wczoraj, dzisiaj juz jej nie ma, panie poinformowene, powiedziały, ze na pewno ktos sie pomylił i, że odda-w co wątpię
powiedziałam sobie, że tym razem nie odpuszczę, panie maja napisac karteczke z informacja o zaginionej spódniczce, a ja napiszę karteczke ZŁODZIEJU OKRADASZ DZIECKO!
dodam, że szafeczke ma sama, ubrania zawsze kłade na półkę
159 odpowiedzi na pytanie: Kradzież w przedszkolu
Werbla – mojemu starszemu jak jeszcze chodził do przedszkola też ciągle coś ginęło – wkurzało mnie to na maksa
napisałam pismo co zginęło, ile mniej więcej kosztowało, zaniosłam do dyrektorki i dostałam odszkodowanie z firmy ubezpieczającej przedszkole
nie wiedziałam, ze tak mozna
a p-le cos w ten sposób odpowiada za odszkodowanie?
dziwi mnie to, bo starsza chodziła tam dwa lata i nic nie ginęło a teraz non stop, ale…mam pewne podejrzenia
rozumiem co czujesz, bo mam 3 dzieci i niezliczoną ilość zaginionych rzeczy/ubrań/zabawek przyniesionych do przedszkola
znam też drugą stronę medalu – pracuję w przedszkolu
dzieci często są na tyle samodzielne, że ubieraja się same wychodząc na spacer, panie często nie wiedzą które ciuszki są których dzieci (szczególnie jeśli chodzi o nowo przyniesione), czasem dzieci same sobie przekładają, szukając swoich lub specjalnie sobie nawzajem chowają (buty na przykład)
i zamieszanie gotowe
wierz mi, jak panie są dwie mają prawo (imo) nie pamiętać które rzeczy są czyje (
u nas pani która sprząta, codziennie odkłada na okno znalezione rzeczy tak by wchodząc do szatni rzucały się rodzicom w oczy
po tygodniu cały parapet jest zawalony
po miesiącu mamy ich cały wór – wywieszam kartkę z prośbą do rodziców o przejrzenie ich i zabranie rzeczy które należą do ich dzieci
rezultat jest taki, że po jakimś czasie wywożę cały ten wór do OPSu bo nikt się nie chce przyznać, a przecież to SĄ ciuszki naszych dzieci 😉
może spódniczka się znajdzie, szczególnie że faktycznie ktoś mógł sie pomylić, a to zdarza się naprawdę często, szczególnie kiedy dzieci odbierają tatusiowie 😉 bo ci nie maja pojęcia w czym dziecko poszło do przedszkola, sięgnie po to co widzi, zapyta dziecka,,twoje?” dziecko kiwnie że tak (bo np ma podobną), a tatuś jest święcie przekonany że to prawda 😉
w ten sposób jeden tatuś założył synkowi buty mojego dziecka (bo ten sam model był) – tyle że 2 numery większe – on nie zauważył….mój niestety w jego sie nie wcisnął
u nas zdrza sie ze ktos innej grupy pozycza ubranie w ozypadku wpadki, poem zwraca do wspolnego pudelka i tam nalezy sobie odszukac. może jest jakies miejsce gdze sa odkladane ubrania dzieci. nauczyciele/opiekuńowie nie zawsze pamietaja co od kogo pozyczyly.
Gosik ja to wszystko rozumiem, można sie pomylić ale ile razy, no i nawet jak sie tatus czy babcia-dziadek pomylili to mama pozna czy to jej dziecka czy nie
wczoraj akurat mąz ja zawoził i przywoził, spódniczka była odłożona na miejsce czyli na półeczkę
moja jeszcze nie chodzi na spacer, jest w maluszkach, nie ma jeszcze 3 latek, a nawet jak szli to pani pomagała sie ubierać, jak po nia szłam to w szatni tajfun ale każdy rodzic zawsze znalazł rzeczy
tez mi dzisiaj pani mówiła, ze jak nikt sie nie zgłasza po zaginione rzeczy to idą na szmaty
i teraz mam dylemat z obuwiem, bo córka ma problemy ze stopami, w p-lu ma miec buty rehabilitacyjne, a ja boje sie ich tam zostawić, bo może ktos ukradnie, a takie butki nie mało kosztują
tez mamy takie pudło, patrzyłam dzisiaj, nie ma
no i dodam, ze moje dziecko jest z tych mniejszych, mimo 3 latek nosi ubranka na 86-92, ona w całym p-lu jest najmniejsza, to watpię aby na kogos innego pasowało
bylabym daleka od nazywania tego kradzieza…
dlaczego?
bo nikogo za rękę nie złapałaś.
lepiej napisać że coś ginie niż że ktoś kradnie.
jakaś taka przeczulona na tym punkcie jestem 😉
Odbierałam kiedyś mojego chrześniaka z przedszkola, regularnie codziennie przez kilka miesięcy.
Zawsze wracał w nie swoich ubraniach… bo zawsze mówił ze to jego, więc zakładałam i szliśmy do domu.
Potem dopiero jego mama się orientowała że Michał ma nie swoje spodnie, bluzę, rękawiczki itd.
Potem jakimś miesiącu zaczęła pisać mi smsy w czym wyszedł ubrany.
Twierdził, że jego ubranka mu się nie podobają.
Więc takie rzeczy się zdarzają… wcale nikomu nie chciałam nic ukraść, a regularnie wyprowadzałam dziecko z przedszkola w cudzych ubraniach.
Nie pytałam czy mama Michała oddała te rzeczy, ale myślę, że tak
Chociaż raz jak moja córka wróciła nie ze swoją spódniczką to całkiem o tym zapomniałam.
Młoda się zaraz po tym incydencie rozchorowała, spódniczka przeleżała w szafie ponad dwa miesiące
Było mi głupio, ale przeprosiłam mamę i rzecz oddałyśmy.
Gdyby wtedy powiedziano mi, że UKRADŁAM, czułabym się obrażona, bo złodziejką nie jestem, a to są tylko dzieci…
1. Ubieraj w najgorsze rzeczy do p-la
2. Podpisz każdą cześć garderoby,absolutnie wszystko w wyznaczonym do tego miejscu lub i nie wyznaczonym
3. Zamowilam dzieciom naszywki z imieniem i nazwiskiem oraz symbolem typu traktorek, jest trochę przyszywania zdaje się ze są i przyprasowanki
Oby rzeczy się odnalazły
U nas też rzeczy co chwila “giną” i za parę dni się odnajdują. Po prostu maluszki same nie za bardzo się orientują w prawach własności, panie przedszkolanki nie wiedzą co jest czyje, jedni podpisują na metkach, inni w rękawkach, jeszcze inni znów gdzieś indziej. Każdy inaczej. Albo wcale. W przedszkolu nie ma czasu ani okazji sprawdzać co jest czyje jesli nie jest w szafce dziecka. To samo z tymi naszymi nieszczęsnymi “tatusiami”. Po prostu faceci chyba nie są w stanie ogarnąć takich spraw jak ubranka naszych dzieci. Kiedyś odebrał syna ubranego we wściekły róż i się nie kapnął że coś nie gra.
My też mamy wpadkowy kompleciki wisi on w worku na półeczce podpisanej imiennie a i tak jak się zdarzy- to przebierają go w nie jego ubranko. Potem mogą minąć i ze trzy dni zanim wypiorę, wysuszę i oddam pani.
Na szczęście jeszcze nic nam nie zginęło. Czasem tylko stracę duuuużo czasu aby coś odnaleźć, bo zagubione, przemieszane, nie do pary…
U nas czasem sie zamieniają, ale później Panie wszystko oddają, też grupa nie duża ok 15 osobowa wiec sa w stanie nad tym zapanowac.. A tak jak np ponad 20 dzieci jest to ciezko pamietac ktore dziecko jakie ma ubranie..
Ale pomysl z podpisaniem ubran jest dobry.
Napisalas, na poczatku ze ma szafke?
ewike co to znaczy “najgorsze ubrania”?
my takowych nie mamy, kupuje ubrania w sklepie i nie posiadamy ubran na codzien czy od swieta, czy do wycierania w domu czy przedszkolu. kazde ubranie jest noszone jednakowo. wyjatkiem sa tylko koszule 2 sztuki.
oj chyba wielu rodziców hołduje tej zasadzie. Mój syn dość często moczy się wodą z kranu podczas mycia rąk więc dość często go przebierają. Czasem wraca do domu w takich lumpach, że boki zrywać. Rajtuzki czasem wcale w swym kształcie rajtuz nie przypominają- takie powyciągane. Albo dziurawe bluzeczki…
ja nie ewike, ale odpiszę jak to jest u mnie.
Do szkoły chodzi w tzw. Normalnych ubraniach, czyli dzinsy, sztruksy (każde po 100 zł za sztukę, dla mnie sporo jak na dziecko) fajne bluzy itp.
Natomiast w domu przebiera sie w spodnie dresowe, ponieważ on strasznie niszczy spodnie. W tempie ekspresowym na kolanach sa dziury. tłumaczenie i proszenie, by nie bawiał się na kolanach, nie jeździł na nich po podłodze (rozpęd i ślizg na kolanach) nic nie daje. Gdyby chodził w domu w dzinsach, w ciągu 2 miesiecy miałby kilka par do wymiany. A tak od września porwał masakrycznie wręcz na kolanach tylko jedna parę (w szkole na świetlicy). 2 pary ma już lekko poprzecierane (jaśniejsze).
A mnie najzwyczajniej nie stac, by co chwilę kupować nowe drogie spodnie.
dzięki kiara.
czyli w domu ubierasz mu tansze ubrania, nie firmowe tylko na przyklad z bazarku.
czy przez to mam rozumiec ze sa gorsze?
Źle mnie zrozumiałaś jbielu.
dobra chyba rozumiem.
trudno mi bylo to zrozumiec gdzy takich ubran nie posiadamy.
Dawid ma dresy, które nie sa dziurawe, powyciagane, czy za krótkie, ale lekko zmechacone, czy lekko wytarte na kolanach. takie spodnie, które nosił na poczatku na w-f. A że w dni, w które maja w-f muszą przychodzic w dresie i chodzą w nich cały dzień, nie założę mu takich podniszczonych.
Dlatego te zakłada w domu, by nie niszczyć dzinsów.
Absolutnie nie chodzi mi o metki, bo takich ubrań ma wiele. Jak zreszta i ja:)
Pisałąm o drogich dzinsach, bo one po prostu takie sa. Nie chodziło mi o metkę.
Znasz odpowiedź na pytanie: Kradzież w przedszkolu