Jestem mężatka nie cały rok, a juz jesteśmy bliżsi końca niż początku. Teść w święta wielkanocne wpadl w szal, wyzwał mnie, groził ze pobije. Powód był blachy dowiedział się ze nie chce mieszkać u niego w domu. Maz nie ustal w mojej obronie. Później nakrzyczał na mnie z teściowa ze nazwalam jego ojca pan.
Obecnie mieszkamy oddzielnie. Maz prowadzi firmę z ojcem. Musi codziennie być w ich domu, pracuje od 7 do 19 wieczorem. Nie ma sily dojeżdżać do mojego mieszkania. Widujemy sie dwa razy w tygodniu. Ja nie chce tam jezdzic po tej sytuacji. Często sie kłócimy przez teściów. Bardzo ingerują w nasze małżeństwo (np. finanse ciągną od meza pieniądze na utrzymanie i remonty domu, siostra jego odradza mu dziecko ze mną, nastawia go przeciw mnie). Maz nie wyobraża sobie mieszkać gdzieś indziej i jednocześnie chce być ze mną. Bardzo chce miec dziecko, mielismy sie o nie starac. W tej sytuacji raczej nie zdecydujemy sie na nie. Co mozna zrobic?
Strona 4 odpowiedzi na pytanie: kryzys malzenski
Martus, czytam i wspolczuje takiej sytuacji.chorzy tescie, chory maz i Ty posrodku.Widze ze manipuluja Toba strasznie, a Ty sie wkrecasz,. masz wyrzuty sumienia. Przepraszam, ale zakladajac rodzine, zaklada sie nowe gospodarstwo domowe, to ma byc na dobre i na zle. Maz wybral rodzicow-fakt. Nie rozpaczaj. Nie zaluj.Zachowaj swoja godnosc. Nie zmuszaj sie do niczego, rob wszystko zgodnie z wlasnym sumieniem, zebyc nigdy nie musiala niczego zalowac.Jesli chcesz sprobowac,probuj. Moze tesciow trzeba wychowac, zeby sobie nie mysleli, ze jests jaks cicha myszka i dasz sobie na glowe wejsc?Tylko czy nie uslyszysz czasem, wynos sie, to Moj dom!Moj kolega mieszkal z tesciami, nieraz wyrzucali mu w zlosci, ze nie jest u siebie…w koncu sie wyprowadzili, ale jego zona dalej corunia mamuni.mieskzanie mialo byc blisko mamy…maja dziecko .dziecko ma tylko jedna babcie,bo matka kolegi mieszka za daleko,obled.dobrze ze nie ma dziecka, bo wtedy mialabys wieksza rozkminke…
A moze warto postawic na czas?Nie robic nic na sile,Sytuacja sie wkrotce rozwiaze sama…Zobaczysz.Wkrotce bedziesz szczesliwa.
To wszystko boli jak diabli jak sie otworzy oczy. Nie ma szans dla naszego małżeństwa. Teraz musze przejść przez ten koszmar rozwodu. Ja chce kościelne unieważnienie małżeństwa. Powiedzialam mezowi, ze nie zgodzę sie na cywilny lub będę chciała o orzeczenia o winienie jeżeli nie będzie mi pomagał w kościelnym. Boje sie ze bez niego nie udowodnię nic, Kto mi uwierzy na słowo w tak dziwna historie. Staramy sie najpierw o kościelny, to potrwa ok 1,5 roku. W tym czasie on chce o separacje składać, boi sie z moim nastawieniem skladac o cywilny. Boi sie ze bede chciala od niego alimenty na siebie, ze zabiorę mu jakies jego rzeczy zakupionych po ślubie. Nie wierzy mi na slowo. Nigdy bym mu nic nie zabrała materialnego, źle bym sie czuła z tym jak złodziejka.On nie przezyw atego rozwodu. On chce miec jak najszybciej cywilny i szukac kogos nowego. Nie odpowiadam na jego telefony, meile, wiadomości gg. Za kazdym razem pzrezywam nasze rozmowy, spotkanie, nie jstem wstanie nastepnego dnia nic zrobic.
Glowa do gory, wez sie w garsc!
Martus, ten koszmar sie kiedys skonczy. Nie poddawaj sie tylko i mysl o slonku ktore zawsze wychodzi po burzy…wierze, ze jest Ci ciezko
to napewno nie latwe.czy Ty go jeszcze kochasz?bo jak piszesz ze tak to przezywasz, to chyba cos nadal do niego czujesz?masz wokol przyjaciol, ktorzy Cie wespra?nie zamykaj sie w 4 scianach, wyjdz do ludzi.pomysl, ze dobrze, ze to sie stalo teraz niz gdyby byla dzidzia, wtedy mialabys dopiero problem, duzo wieksze rozterki…
moje malzenstwo tez nie jest kolorowe.pamieta ze sa ludzie, kktorzy maja sie gorzej, nie chce zniewazac Twojej sprawy, bo jest powazna, ale sa w zyciu trudniejsze sytuacje.
Twoja wkrotce pozwoli Ci na uwolnienie sie od niego.
a tak w ogole, bo ja sie nie znam i moze to jakas procedura jest, dlaczego nie chcecie tego cywilnego teraz, a potem tego koscielnego?nie da sie tak?
trzymam kciuki, badz dzielna dziewczynka…
Tak kocham go i dlatego to tak boli. On chyba nigdy mnie nie kochał, nie cierpi łato mu to poszło 🙁 To formalnie nie ma znaczenia który najpierw rozwód czy cywilny czy kościelny. Ja chce najpierw kościelny, mąz nie chce koscielnego. Bedzue uczestnicyzm w nim, bo po nim zgodze sie na cywilny po ugodzie.
Ach, rozumiem.
tym bardziej Ci wspolczuje… Taki zawod milosny…
Sprobujcie rozstac sie w zgodzie, o ile to mozliwe…
Szkoda ze tak sie to potoczylo…
Znasz odpowiedź na pytanie: kryzys malzenski