Zawsze chciałam, żeby moje dzieci zapałały miłością do książek. Matiemu czytam prawie od początku. Gdzieś do roczku niewiele go to interesowało. Od jakiś trzech miesięcy mam wyżej wspomnianą “klęskę urodzaju”. ŻADNE zabawki, tylko książeczki. Ogląda namiętnie i non stop każe sobie czytać. I czytam tysięczny raz te wierszowane bajeczki, bajeczki o Kubusiu. Miewam dość – Mati nigdy! Nawet zdarza mu się chodzić z nimi do kapieli, o ile w porę nie zainterweniujemy. NIe ma tych bajeczek jakoś strasznie dużo – z czterdzieści tych sztywnostronicowych i kilka takich starszych bajeczek i ciągle je wałkujemy. Czy któraś w Was ma też takiego wielbiciela literatury dziecięcej?
PS. Matiemu nnie chodzi niestety tylko o to żebym czytała cokolwiek, ma swoje preferencje czytelnicze (zrobiłam próbę – modulując głos próbowałam mu czytać Wyborczą, nie dał się oszukać 🙂 i wcisnął mi “Okulary” czy inne “Psie smutki”…)
PS2. a jak często mnie budzi walnięciem książeczką po głowie, ledwo matka oczy otworzy a już musi czytać….
Mati 01.04 Marta 04.05
Strona 2 odpowiedzi na pytanie: Książeczki- klęska urodzaju???
Re: Książeczki- klęska urodzaju???
Było… minęło… Wygrywają bajki odtwarzne na komputerze… Niestety…
Mój POTWOREK:
Re: Książeczki- klęska urodzaju???
Kamil też przechodził taki okres, musiałam mu całymi dniami czytać, wszystkie książeczki znałam na pamięć, więć często nawet oglądałam telewizję a mu z pamięci klepałam wierszyk obracając tylko kartki w książce 🙂 Teraz za to mnie zadziwia tym,że sam je potrafi mówić na pamięć 🙂
Znasz odpowiedź na pytanie: Książeczki- klęska urodzaju???