kto pocieszy, potrząśnie lub da kopniaka w tyłek ?

Siedzę sama w domu, mąż pojechał załatwiać jakieś ważne sprawy i chyba dlatego, że mnie nie widzi i nie zmartwi się moją ujawniającą się teraz właśnie wariacją emocjonalną na punkcie dziecka(on zawsze wie z jakiego powodu się martwię) pozwoliłam sobie aby dopadł mnie wreszcie dół.
Wierzę, że pocieszycie i chyba tego mi w tej chwili trzeba bez wględu na to jak przedstawia się realna szansa na stanie się mamą, najprawdziwszą mamą taka nosząca w brzuchu swe dziecko, przeżywającą ten cud dzień po dniu aż do narodzin- a potem począwszy od narodzin przez kolejne lata.
Na razie siedzę sobie w “Poczekalni Obdarowań Tym Co Najcenniejsze W Życiu” i nawet nie wiem, czy akurat w tej poczekalni przewidziano moją kartę. Może mojego imienia i nazwiska wcale nie ma wśród tych rzesz kobiet przenaczonych na Matkę.
To mało i dużo te 9 miesięcy starań ale ja już mam tego serdecznie dość. W dodatku ta nasza wspólna moja i męża wysoka hiperprolaktynemia właśnie odkryta,oby tylko to ale i to wystarczy by mieć świadomość, że ani w tym ani w kolejnym, ani pewnie w jeszcze kolejnym miesiącu starań się nie uda. W dodatku ten opór psychiczny mojego męża wobec lekarzy i leczenia się.idz tam za mnie zdaje się mnie prosić. Prawdziwa orka.
Nawet nie wiem, do której ze swych przyjaciółek uderzyć, zadzwonić by się wyżalić:czy tej, która jest po ponad roku starań jest właśnie w ciąży i już wydaje się, że przestała identyfikować się z moimi odczuciami,współodczuwać jak trudne jest to czekanie i jaka wielka niepewność bo wciąż tylko opowiada mi jak to ona przeżywa swą ciążę, jak slyszy bicie serca małego i jakie “nie mam pojęcia jakie to niesamowite uczucie być w ciąży”,- nie zostawiając mi zbyt wiele miejsca na moje opowieści niespełnionej macierzńsko kobiety. Czy zadzwonić do tej, która w zeszłą niedzielę urodziła pięknego synka,teraz chyba właśnie go kąpie a która nie miała żadnych problemów z zajściem w ciążę, samą ciążą i urodzeniem, jest wrażiwa ale przecie teraz w zrozumiały sposób pochłonięta całkowicie swoim dzieckiem,czy też, do tej której maleństwa sama wyczekiwałam z wielką radością (pierwsza się o ciąży dowiedziałam i nadałam maleństwu żartobliwe imię), a która utraciła to maleństwo niedawno i jest jej trudno, smutno więc nie wypadałoby jej dręczyć jeszcze moimi bolączkami… Nie zadzwonię też do tej przyjaciółki, która dopiero zacznie się starać bo ona wierzy i jest przekonana, że uda jej się w pierwszym cyklu i ja też to czuję, że tak się stanie, więc po co ją uprzedzać i straszyć co dzieje się z kobietą w 9 cyklu bezowocnych starań
. Piszę więc do Was i zróbcie cokolwiek- pocieszcie mnie, albo nawet nakrzyczcie, że histeryzuje, potrzaśnijcie mną mocno albo po prostu podajcie chociaż chusteczkę bo mam ochotę popłakać sobie jak bóbr- tak bardzo się boję, że nigdy nie doczekam się dziecka:((((( Kasia

Strona 2 odpowiedzi na pytanie: kto pocieszy, potrząśnie lub da kopniaka w tyłek ?

  1. Re: kto pocieszy, potrząśnie lub da kopniaka w tył

    i jeszcze jedno bo dotąd pisałam wciąż i wciąż egoistycznie o swoim czubku nosa i o swoim niepowodzeniu a nic by Tobie wyjść na przeciw
    Marisiu ja wiem chyba wręcz doskonale(bo na wszystko dobre w życiu bardzo długo czekalam), że każde dłużące się czekanie jest trudne i deprymujące.
    Wyobrażam sobie, że Twoje frustracje pewnie niewiele różnią się od moich. Przykro mi, że przeżywasz to co ja, wyobrażam sobie tę bezsilność, emocje, nawet złość- bo ja się już zaczęłam porządnie złościć. Mimo to dostrzegam pewną różnicę.
    Marisiu ja wiem, że pewnie nie czekasz raczej na pocieszenie, tłumaczenie lecz zrozumienie- podobnie jak ja.
    Mając jednak już tak udane wspaniałe, zdrowe dziecko masz tym samym dużą pewność, że w końcu i z kolejnym dzieckiem się uda choć czas i czekanie pewnie dają Ci nieżle w kość.
    Cudowne jest jednak to, że Ty masz niemal 100% pewność, że skoro masz warunki, możliwość, mówiąc krótko płodność- Ty i mąż -to to czekanie jest tylko kwestia czasu- czekanie na dogodniejszy moment dla Was obojga. To właśnie ta niepewność czy wogóle kiedykolwiek się uda jest moją najgorszą męką. I jak widać ja znów o sobie.K.

    • Re: kto pocieszy, potrząśnie lub da kopniaka w tyłek?

      witaj moja droga!
      mozemy podac sobie reke… ja staram sie juz od roku, kryzys przezywam za kazdym razem kiedy test wychodzi negatywny, czyli zawsze… jestetm niestety troche zalamana, wiec za bardzo Tobie nie pomoge w tym temacie, ale czytajac Twoj post stwierdzilam, ze musze do Ciebie napisac, tak, zebys wiedziala, ze nie jestes sama…
      staramy sie od roku, niestety moj maz nie chce slyszec o zadnych badaniach i uwaza ze sa one niepotrzebne, wiec jesyne badania jakie byly, to tylo i wylacznie moje… Ae sa ok… A ciazy nadal nie ma 🙁 brakuje juz mi sil, checi do staran i w ogole wszystkiego… widzac na ulicy male dZiecko mam lzy w oczach… jest to teraz moim jedynym marzeniem i jedynym celem w zyciu…
      zastanawiam sie jak dlugo to ma jeszcze trwac??? bo nie wytrzymam za dlugo tych ciaglych staran…
      dlaczego zycie jest takie niesprawiedliwe, ze daje malenstwo ludziom, ktorzy nie chca lub nie planuja, a nie daje tym ktorzy tak bardzo pragna??????????????
      naprawde jestem zalamana… 🙁
      ale mysle o Tobie, i wierze ze sie Tobie juz niedlugo uda :)Musisz w to uwierzyc…

      Miki

      • Re: kto pocieszy, potrząśnie lub da kopniaka w tył

        Miki- doslownie jakbym czytała siebie.Dzis jadąc z mężem samochodem wyżaliłam się mu mówiąc: jak jeszcze teraz po wszystkich moich przyjaciółkach, które pozachodziły w ciążę zajdzie w ciążę dopiero zaczynająca teraz starania ostatnia z moich przyjaciółek to ja tego po prostu nie wytrzymam psychicznie i kompletnie sie załamię. Oszaleję i realnie boję się, że zablokuję się na amen. A on na to jak to racjonalny facet: “czy naprawdę musisz tak ciągle myśleć o tym dziecku, znajdz sobie jakiś inny cel w życiu a ja mu na to: ” muszę,po prostu nie umiem o niczym innym myśleć (choć się ogromnie staram) bo to w tej chwili moje największe marzenie, mój jedyny cel życiowy. Czy dziecko- pierwsze to nie oczywisty cel kobiety zamężnej i 30 letniej?

        Dziękuję za to pokrzepienie, które mi ofiarowałaś mimo że sama tak ogromnie cierpisz-znam każdy kształt i zakamarek tego bólu-bo już cała się nim stałam. To ogromnie pomaga takie wzajemne dzielenie się swoimi emocjami, uczuciami,nawet smutkiem,choćby na chwilę daje to poczucie bycia w tym razem. Ja też teraz jestem z Tobą i przepotężnie życzę Ci dziecka. Kasia

        • Re: kto pocieszy, potrząśnie lub da kopniaka w tył

          Witaj Kasiejko!!
          jak milo laczyc sie w bolu z taka mila osoba… choc z pewnoscia byloby milej laczyc sie w radosci, ale jednak wierze, ze kiedys to nastapi 🙂
          jednak nie wiem jak dlugo bede w stanie jeszcze czekac… 🙁
          nawet nie wiesz jak mi ciezko, bo nie chce sie zalic nikomu z moich bliskich, zeby ich nie martwic, o znajomych nie wspomne, bo czasmi “przez przypadek” moga wygadac sie, ze staramy sie i nie mozemy, a wtedy jakos zle bym sie czula w towarzystwie, w ktorym wszyscy wiedza, ze chcemy a nie mozemy…
          dlatego jest mi tu tak dobrze… moge sie zalic ile chce i nie dosc, ze zawsze znajde bratnia dusze, to przeczytam duzo cieplych slow dodajacych otuchy…
          co do meza… hmmm…widze, ze mamy podobne problemy…:( moj maz tez caly czas zwraca mi uwage, ze nie powinnam tyle mowic i tyle myslec na ten temat… Ale jak tu nie myslec, skoro jak na zlosc w moim otoczeniu (podobnie jak w Twoim )roi sie od malych dzieci i kobiet czekajacych na malenstwo…jak tu nie miec dola???
          a jangorsze jest to, ze zapisalam mojego meza do lekarza i teraz nie wiem jak mu to powiedziec… juz mialam wczoraj na koncu jezyka, ale mial tak zly humor, ze wolalam sie nie narazac… nie wiem jak on na to zareaguje, ale juz sama nie wiem co mam robic, co myslec… skoro ja jestem zdrowa a nie mamy jak na razie dziecka a staramy sie od roku, to moze z nim jest cos nie tak???
          ach juz sama nie wiem… lekarka powiedziala mi, ze nie mam o tym myslec i samo przyjdzie… hmmm… ciekawe, kto potrafi sie tak wylaczyc i po prostu zapomniec… ja niestety nie…
          i niby oszukuje sie, ze nie mysle, przynajmniej staram sie w to wierzyc… Ale tak nie jest… jak tylko minie pare dni po owu to od razu robie test, ktory niestety zawsze wychodzi negatywny…
          mam nadzieje, ze w najblizszym czasie wyjdzie pozytywny, bo chyba sie zalamie…
          za tydzien ide do lekarki… Na wnikliwe badania… niech mi poradzi, pomoze, moze cos zaleci…bo najwidoczniej metody, ktore stosuje nie sa zbyt skuteczne 🙁
          za Ciebie moja droga trzymam kciuki bardzo mocno i mam nadzieje, ze juz niedlugo zobaczysz upragnione 2 kreski…jak bedziesz miala chocby malego dolka…pisz…jestem tu codziennie!!!!
          pozdrowionka i duzo usmiechu na twarzy

          Miki

          • Re: kto pocieszy, potrząśnie lub da kopniaka w tył

            Miki-forum chodziło co prawda tak wolno, że nie odpisywałam, myślałam jednak o Tobie jakoś tak strasznie często,o tym co napisałaś,o tym co nas łączy, o tym co nas boli. Może czujesz podobnie- najwiekszym moim gniotącym mnie ciężarem jest właśnie ta niemoc, nieodkrycie przyczyn,lęk przed tym nieznanym powodem naszych niepowodzeń, lęk przed niekończącym się pasmem tej udręki. Dlaczego nie możemy tak po prostu jak inne kobiety zajść w ciążę, jak inne małzeństwa doczekać się dziecka- niedoceniając niepojętości tego daru- uważając to za naturalna konsekwencję seksu w okresie płodnym. Dlaczego nie możemy tak po prostu niestarając się specjalnie kochać się ze sobą no niech będzie z te 4 cykle spontanicznie jak inni, nieprzemyślanie, na luzie z radością i bum zajść w upragnioną ciążę, zafasolkować, i cieszyć się tą niesamowitą wspaniałą rzeczywistością rozwijania się tego pączusia życia, tego kochanego maluszka będacego po połowie z taty i mamy. Dlaczego?Dlaczego taka wiatropylność nas otaczająca omija nas szerokim łukiem?Czasem już chcę wiedzieć kto z nas bezpośrednio jest przyczyną(nie tak byzrzucić odpowiedzialność,oskarżyc jakby co, ale by działać) Zresztą nie jestem pewna czy to nie popsuło by między nami tego czegoś- istotnego czegoś co sprawia, że jesteśmy teraz jedną drużyną, kochamy się, ufamy. Nieważne w kim z nas tkwi przyczyna- jesteśmy parą, małżeństwem, wybraliśmy się na dobre i złe i chcę myśleć, że nie ma w tym niczyjej ewentualnej winy- jesteśmy płodni lub nie jako para.
            W lutym gdy oboje odkryliśmy hiperprolaktynemię i podjęliśmy leczenie bromergonem myślałam już, że jestem niemal w domu, że tak jak zapowiadała lekarka do maja, czerwca powinnam zajść w ciążę.Jakoś mówię o czerwcu na przyszłość, że nie zajdę bo po prostu to niemal za trudne już dla mnie do uwierzenia. Dziś rano po obudzeniu się w dobrym nastroju gdy usłyszalam donośny, rozlegający się płacz maleństwa sąsiadów mieszkających pod nami rozpłakałam się a potem jakoś zagryzlam wargi i się uspokoiłam…. na 2 sekundy….. bo potem spojrzałam na stojącą przy naszym łóżku ikonę Maryi z małym Jezusem-i nagle uświadomiłam sobie co widzę,i wtedy ja mocno wierząca, po raz pierwszy w życiu mocno pozazdrościłam dziecka nie zwykłej kobiecie co zdarza mi się notorycznie ale samej Matce Boskiej. Rozryczałam się wtedy na cały głos i stwierdziłam, że w takiej sytuacji to nikt nie może mnie już chyba zrozumieć. Wiem, że tak nie jest ale to są takie spiętrzone emocje. Kompletna paranoja.
            Ja nie wytrzymałabym milcząc tak jak Ty przed znajomymi- to zbyt rzutuje na całe moje zachowanie, myślenie, działania-wszyscy już z życzliwym uśmiechem, rozbawieniem reagują na mój przynajmniej całoroczny już styl bycia. O czymkolwiek byśmy nie mówili- dosłownie o czymkolwiek ja zaraz mam jakieś dalekosiężne łańcuchowe skojarzenia, spontanicznie coś powiem i nagle okazuje się, że znów miało to związek z dzieckiem lub ciążą.Ja inaczej niż Ty(ale to wynika z wylewnej osobowości)mówię przyjaciołom o tym jak się martwię tym, że nam nie wychodzi. Zawsze niosą mi, nam wtedy wsparcie.Oprócz tych zaciążonych,lub które urodziły przyjaciółek, znajomych,mam też kilka, które przeżywają lub wlaśnie radośnie skończyły przeżywać ten sam koszmar starań- nie wyobrażam sobie byśmy o tym nie rozmawialy przynajmniej wtedy gdy nasi mężowie zajęci są jakąś bardziej konkretną rozmową i nas nie słyszą. Dzięki temu, że przyjaciołom i bliższym znajomym mówię o takich sprawach poznałam też wiele historii ich starań i okazało się, że kilku którym tak niesprawiedliwie pozazdrościłam nie raz, nie dwa, lub przypięłam łatkę wiatropylnych- miało duże kłopoty z zajściem w ciążę, bagaż miesiący starań a nawet usłyszało od lekarzy prowadzących niemiłosierny wyrok “z takimi wynikami nigdy pani w ciążę nie zajdzie”.

            Może ten koszmar w końcu minie Miki.może my tez kiedyś będziemy mówić o tym w czasie przeszłym.
            My zaczynamy robić za parę dni kolejne badania- teraz męża, który się co prawda obawia ale nie mówi już nie.A jak reakcja Twojego męża na Twoją samowolkę?:)Pozdrawiam CIę mocno. Kasia

            • Re: kto pocieszy, potrząśnie lub da kopniaka w tył

              czesc Kasiejka 🙂
              powiem szczerze, ze codziennie -bedac w pracy oczywiscie bo niestety w domu nie mam komputera-sprawdzalam forum z nadzieje, ze albo odpiszesz mi na mojego maila, albo, ze pojawisz sie na forum…juz zaczelam sie martwic, ale na szczescie jestes 🙂
              niesamowite jak mozna rozumiec kogos tak dobrze pomimo tego, ze se go nie zna osobiscie, ze nie wiadomo jak dana osoba wyglada, skad jest i tak naprawde jak ma na imie…moze tak naprawde ta osoba jest w naszym srodowisku, tuz obok nas… A my o tym nie wiemy…moze nawet pracujemy w jednej firmie, w jednym dziale…
              ale puscily mi wodze wyobrazni 🙂
              no ale nie o tym mialam pisac…
              ja od tygodnia robie sobie testy owu i nic…. jak na zlosc nic sie nie pojawia, a owu powinnam miec juz 15.05… ale oczywiscie brak…
              co do mojego mezulka, oswiadczylam mu ze idzie do lekarza…ze musimy wiedziec, ze to nie jego wina, ale niestety w dzien gdy jest wizyta bedzie jakies 500 km od domu… sprawy sluzbowe… i wyobraz sobie moja droga, ze to juz drugi raz taka sytuacja… wpierw sie pytam jakie ma plany na najblizszy tydzien (czytaj: czy znajdzie czas na wizyte) a potem, jak juz mi mowi, jak bedzie wygladac jego najblizszy tydzien pracy, ja sie zdoluje ze oczywiscie znowu cos wypadlo…on pyta dlaczego pytam…
              ale powiem ze jego reakcja byla bardzo mila, powiedzial, ze mam przelozyc wizyte na inny termin, ale to juz drugi raz… 🙁 moze to jakis znak….moze nie powinnismy isc do lekarza…?
              sama juz nie wiem… po raz pierwszy w ten weekend otworzylam sie przed mama, ktorej nie chce zadreczac moimi problemami, bo ma wystarczajaco swoich, ale nie wytrzymalam…puscily mi nerwy i powiedzialam jej o wszystkim co mi lezy na serduszku… niestety nie pomoglo mi to… Nie zroblo mi sie lzej na rercu…
              no nic w przyszlym tygodniu ide do lekarza… niech mnie zbada, niech sprawdzi… Niech zaradzi i pomoze bo dluzej tego nie wytrzymam….
              w piatek zamiast cieszc sie weekendem, tym, ze mamy 2 dni dla siebie po wyjsciu z pracy pojechalam na zakupy…widzac w sklepie kilka kobiet z maluszkami, jakies trzy w ciazy zaczelam ryczec jak bobr…jak ci ludzie to robia zadaje sobie pytanie?????!!!!!! bo my sie staramy i nie… zaczelam juz nietstey sie lapac na tym, ze kocham sie nie z przyjemnosci, tylko z rozsadku, ze trzeba, bo moze sie uda…oczywiscie czerpie ogrom przyjemnosci z kazdego zblizenia, ale odnosze wrazenie, ze jest to u mnie takie mechaniczne… :((
              nie takie jak kiedys, namietne… sama nie wiem czy tak bedzie juz zawsze???? czy to tylko chwilowe?
              mam nadzieje, ze chwilowe, bo marze, o takiej spontanicznosci jak byla kilka lat temu… Nawet nieco ponad rok temu 🙁
              nietstey wtedy myslalam, ze jak bede chciala miec dziecko, to bez problemu… skoro jestesmy zdrowi, mozemy dzidziusiowi zapewnic dach nad glowa, opieke, milosc… to bedzie od razu, tym bardziej, ze tak sie kochamy… i jestesmy ze soba tacy szczesliwi… A tu rozczarownie… a kazdym miesicem starn coraz wieksze 🙁
              codziennie modle sie o mala istotke w naszym zyciu… moze w koncu sie spelni???
              jeszcze sie nie leczylismy i goraco wierze w to, ze nie bedzie to potrzebne, ale jestem w stanie duzo zniesc zeby miec dziecko…
              mam nadzieje, ze ten tydzien szybko minie, ze pojde do lekarza i powie mi co zrobic, zeby zajsc (co ja pisze, przeciez sama w to nie wierze 🙂 ale czasami warto sie tak troche pooszukiwac, zeby miec lepszy humor 🙂
              niestety ostatnio mi w ogole nie dopisuje… nie mam w ogole checi do pracy, motywacji… mam cioraz wieksze problemy, zeby rano wstac, pomimo, ze zawsze nie bylo dla mnie to zadnym problemem…
              wiesz tak sobie pomyslalam, ze chyba przetestuje sie w piatek…w dzien matki…:) mimo ze @ powinnam miec dopiero 1,06 moze cos wyjdzie??? moze los da mi jakis maly prezencik od siebie??? co o tym myslisz???
              a ty jak moja droga? testujesz sie, czy czekasz na opoznienie @??? ja niestety nigdy nie moge sie doczekac :((( zawsze… No moze prawie zawsze jest na czas… A tak chcialabym zeby na jakis czas zniknal z mojego zycia..
              trzymaj sie cieplutko i jak tylko znajdziesz chwilke to napisz…
              jestem z Toba i mocno trzymam za Ciebie kciuki…!! nie zalamuj sie, usmiechaj sie szeroko i wierz w to, ze sie uda… 🙂

              Miki

              • Re: kto pocieszy, potrząśnie lub da kopniaka w tył

                witaj kasiejko
                ja wcale nie moge wejść na tą strone gdzie znajduje sie forum dziś stwierdziłam że musze do ciebie napisać i udało sie wejść w końcu…czy ty masz też takie problemy??

                ja też dostałam okres a było to 17 maja….i też dni płodne miałam w długi wekend…było mi strasznie przykro.. Nienawidze swojego okresu nie moge na niego patrzeć…. Ale teraz już minął byliśmy na wycieczce w krakowie było super aż nie chciało sie wracać…..

                Nie wiem co mam teraz robić czy wysłać męża na badania… czy kupić sobie testy owulacyjne.. Napisz mi
                mój mąż miał gorączke 2 mies temu 40 stopni czy to też wpływa na płodność i czy długo a teraz był w saunie
                wiesz bo ja mam taki problem że ja z nim nie umiem o tym rozmawiać…poprostu nie rozmawiamy o tym że nie zachodze w ciąże… A tak bardzo bym chciała.
                Napisz mi co robisz żeby zajść w ciąże..ja byłam u lekarza 2 razy i powiedział że jest ok tylko że mam mało śluzu a bez niego nie zajde w ciąże…sama nie wiem co robić
                u mnie naokoło też dużo ciąż jutro ide do siostry która ma 2 dzieci i z kazdym zaszła w ciąże w 1 mies starań….dlaczego? To ja zawsze bylam tą dobra to ja pomagałam wszystkim na około.. A ona była tą złą co zawsze myślała tylko o sobie…
                Teraz patrząć z perspektywy czasu na wszystkich znajomych i przyjaciół i rodzine w końcu wszyscy mają już dziecko tylko nie jedna koleżanka i co dziwne 10 lat po ślubie nie mieli dziecka a badania wykazywały że z nimi wszystko w porządku..w końcu zaadoptowali chłopca… Ale on jest tak nieznośny jakby miał w sobie diabła….

                córka mi sie pyta codziennie kiedy będzie miała rodzenstwo teraz żałuje że wcześniej sie nie zdecydowałam, bardzo żałuje… Ale wydawało mi sie że jestem jeszcze taka młoda i że mam czas.. A czas szybko mija
                tak bardzo mi smutno teraz zaczynam 8 miesiąc a nadzieje coraz mniejsze
                moja córeczka ostatnio występowała na scenie z grupą rówieśników pani postawiła ją w pierwszym rzędzie bo bardzo ładnie tańczy…wiesz jaka ja byłam dumna..to jest cos wspaniałego…tylko dlaczego te dzieci tak szybko dorastają?
                Wydaje mi sie że masz racje może ten ból jest u mnie mniejszy bo ja jednak mam juz dziecko a może nie mniejszy tylko troche inny.. A może taki sam
                w zeszłym miesiącu udawałam sama przed sobą że mnie to nie obchodzi że nie będę liczyła kiedy są dni płodne że nie będę o tym myślała…. Ale i tak myślałam i nic tego nie zmieni nie da sie o tym nie myśleć
                pozdrawiam cie…marisia…pa

                • Re: kto pocieszy, potrząśnie lub da kopniaka w tył

                  Marisiu-jestem, rozumiem, poruszyło mnie to co napisalaś- chciałabym napisać więcej do Ciebie ale tak jednak by nie podrzucać już w górę mojego starego choć jakże aktualnego wątku. Napiszę więc do Ciebie na priva a Ty podaj mi tam przy okazji Twój email będzie to przydatne i uniezależniające w sytuacjach gdy zdarza się czasem naszemu forum chodzić tak wolno i opornie. POZDRAWIAM. K.

                  • Re: kto pocieszy, potrząśnie lub da kopniaka w tył

                    ok mysle że to będzie najlepsze rozwiązanie
                    mój nr gadu gadu to 9593467 napisz mi na ten nr swój adres mailowy a ja Tobie odpisze…
                    pozdrawiam marisia

                    • Re: kto pocieszy, potrząśnie lub da kopniaka w tył

                      Marisia- spójrz w forum na górze masz “Prywatne” tam Ci wczoraj napisałam,że tak powiem tasiemca brazylijskiego.

                      Znasz odpowiedź na pytanie: kto pocieszy, potrząśnie lub da kopniaka w tyłek ?

                      Dodaj komentarz

                      Angina u dwulatka

                      Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                      Czytaj dalej →

                      Mozarella w ciąży

                      Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                      Czytaj dalej →

                      Ile kosztuje żłobek?

                      Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                      Czytaj dalej →

                      Dziewczyny po cc – dreny

                      Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                      Czytaj dalej →

                      Meskie imie miedzynarodowe.

                      Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                      Czytaj dalej →

                      Wielotorbielowatość nerek

                      W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                      Czytaj dalej →

                      Ruchome kolano

                      Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                      Czytaj dalej →
                      Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                      Logo
                      Enable registration in settings - general