Przyszedłem na świat w lutym 2002 roku, dokładnie dzień przed urodzinami mamci….przyszedłem ponieważ bardzo mi się spieszyło, dlatego nie przeczekałem ostatniego miesiacą i…. Ale wcześniej przez 8 miesięcy pięknie rosłem, rozwijałem sie….. A mamusia i tatuś kilka razy robili mi zdięcia. Pamiętam, że przy pierwszym zdięciu trzymałem sie za głowę….. Naprawde, ale miałem powód….bo mój tatuś płakał i mamusia też, a ja chciałem sie dowiedzieć co sie takiego stało????
10 października pokazałem mamci, że jestem piłkarz – kopałem ile wlezie, ale ona tylko troszeczke czuła, ponieważ ja byłem jeszcze malutki…… A potem, kiedy urosłem to kopałem z całych sił i wypychałem pupę lub kolanko, żeby troszkę mama mnie poczuła…. A najbardziej lubiłem mieć czkawkę, ponieważ mama wtedy strasznie sie śmiała…..mama już wcześniej czuła, że będe miał siusiaka i przy następnym zdięciu w grudniu 2002 pięknie jej to udowodniłem (zdięcie do tej pory mam w albumie :-)))tata miał zadanie wymyślić imie dla chłopca – dlatego jestem Kubuś – ale najczęściej już w brzuszku mówili na mnie Kubek lub Kubełek…….i tak zostało…lubiłem kiedy jeszcze w brzuchu tatuś mi i mamusi czytał lub śpiewał……do tej pory uwielbiam “Kubusia Puchatka”, chociaż czytaliśmy go już kilka razy.
mamusia miała problemy z ciśnieniem….dlatego w styczniu dwa razy byliśmy w szpitalu i tatuś kilka dni z nami nie spał, a mama była smutna i sie martwiła….. A ja miałem się dobrze…i nadal pokazywałem mamci ile mam siły, kopiąc ją….było mi z nią tak dobrze…tylko chyba sobie zmniejszyła moje mieszkanko, bo coś ciężko mi było sie juz wtedy bawić i robić fikołki.
pod koniec stycznia zdaliśmy wspólnie wszystkie egzaminy na mamusi studiach….. A 17 lutego znowu pojechaliśmy do szpitala, bo mamusi leciały jakieś wody – jakie wody pytam…. Nie mogła ich zakręcić???
Nie zakręciła i wtedy poczułem że juz mi się nie chce tam gnieździć, że mam ochotę trochę pogadać, poznać rodziców i moje zwierzątka – jak byłem w mamy brzuchu to bardzo mnie intrygowało jak wygląda papuga – bo strasznie sie darła i ćwierkała…. A teraz ona i żółw Teodor to moi najlepsi kumple 🙂
Strasznie sie z mamusią męczyliśmy, żebym w końcu wyszedł z ukrycia, ale przejscie było takie malutkie, że sie przestraszyłem i odechciało mi się oglądania świata od tej drugiej strony….mamusia bardzo chciała mnie juz zobaczyć, więc nie dałem sieprosić i o 11.30 w czwartek 21 lutego powiedziałem jej “witaj”, tylko chyba w jakimś dziwnym języku, bo mama i tatuś, który cały czas mówił do mamy i do mnie, znowu zaczęli płakać….co ja takiego powiedziałem, to nie wiem.
Ja chcę do mamy – krzyczałem do ludzi którzy mnie porwali – ratunku….porywacze…oddajcie mnie mamie i tatusiowi…..
I kiedy było mi juz ciepło to oddali mnie tatusiowi, bo mamusia została gdzieś zabrana……
a potem…..to już osobna historia……
ILONA I KUBEK(21.02.02)
Strona 4 odpowiedzi na pytanie: Kubek, Kubełek, Kubcio….
Re: na 90 % będzie córcia 🙂
Dziewczynka!
Jak fajnie 🙂
smoki, Dawidek i Michał
Re: na 90 % będzie córcia 🙂
Oj jak super! Kuba bedzie starszym bratem:D:D:D Genialnie!:) Ciesze sie jak nie wiem co:D Gratuluje i trzymam kciuki za Wasza czworeczke:)*
Asia
Re: na 90 % będzie córcia 🙂
CUDOWNIE!!!!!!!!!!! aż mi się łezki zakręciły w oczach
GRATULUJĘ CÓRCI!!!
ja bym też chciała drugą córcię..hmmm
Wiola&Julcia
Re: na 90 % będzie córcia 🙂
Masz w sobie tyle pozytywnych wibracji… Szybkiego i bezbolesnego porodu zycze i zazdroszcze coreczki po synku. 😉
Pozdrawiam ja i moj Mateusz ’05
….
niedługo kwiecień….
dziś zaczęłam 24 tydzień ciaży…julcik rosnie – no widze po brzuchu….
kopie – czkawkuje….
od prawie 1,5 tygodnia kopie na tyle mocno że czuje sie na zewnątrz….czuje B. czuje Kubus i juz nawet kiedy sie przytulał do brzusia mojego – Julcik kopneła go w ucho 🙂 ale miał radoche…..
mała kruszynka kochana…
miałam ostatnio jakis taki czas dziwnych myśli….. Nie wiem dlaczego – moze wizja zbliżającego się porodu…przed urodzeniem sie Kubcia też tak miałam… Napisalam do niego wtedy list – list do mojego nienarodzonego dziecka – długi – i schowałam go tak aby Bartek w razie czego go wtedy znalazł jakby mi sie cos stało….
teraz mam podobnie…jakies lęki – myśli nieuczesane…. Ale miałam w sobie tyle odwagi aby porozmawiać o tym z mężem… Aby powiedzieć czego sobie zycze gdyby mi sie cos stało….
oczywiscie nie obyło się bez łez – ale jakos mi od razu lepiej…spokojniej
poza tym była u nas moja siostra przez tydzień…..to był szybki tydzien – próbowałysmy sie soba nacieszyc – na zapas…. Na nastepne miesiące i za te co były…
podczas jej wizyty mój mąż przeszedł z nia ciekawą b rozmowe….która jakby pozowoliła nam sie na siebie otworzyć w sprawie tej ciaży…
B zaczał “zwracać uwage” na Julke… dotykac brzucha – głaskac go – całowac…zacząl się okres intensywnego wyczekiwania…powiedział mi też że juz sie nie moze doczekac narodzin córki – że ten czas oczekiwania i ciąży jest inny niż z Kubą – bo tak jakby wie co będzie – i sam nie wie dlaczego jest inaczej…co nie znaczy że nei czeka – bo czeka z niecierpliwością na ten skarbek :)ale chciałby aby już była na świecie
Kuba uwielbia Anetę – moją siostrę …kocha ją bardzo – podobnie jak ona jego….cięzkie było rozstanie kiedy miała już wracać- pełne łez – przytulania – ciepłych słów…
dobrze że już kupiliśmy siostrze bilet na sierpień – przyjedzie do nas na urlop jak sie urodzi dzidziek….:)
fajnie miec fajną siostrę….
z nowości – szukamy domu/mieszkania
musimy cos znaleźć — zostało nam niewiele czasu a tu jak sie cos trafią to nas nie chca – albo my nie chcemy…
przez kolejne 3 dni – kolejne oglądania i spotkania
warunek :
musi byc blisko przedszkola /lub na drodze autobusu – bo nie daję rady chodzić dziennie 8 km… A tyle wynosi droga 4 x dom-przedszkole….
muszą akceptować dzieci – a to coraz czesciej problem
fajnie by było jak by był kominek – a jak domek to z ogródkiem ;);)
lodówka musi byc duza…mam dosyc tego co jest teraz 🙁
i miło by było jak by sie zgodzili na zwierzeta – bo my zawsze psa chcielismy i papugi – nie wyobrażam soebie wychowywac dzieci bez zwierząt…
a na zakończenie hasło roku mojego dziecka przez które sie wczoraj popłakałam i posiusiałam 😉
otóż Kuba nie potrafi zapamietac że tygrysek w jednym z odcinków był ZAMASKOWNAYM MśCICIELEM i mówi ZAMETKOWANY MśCICIEL
a ponieważ jedyne “brzydkie słowo” które zna to D U P A ….. to wczoraj wieczorem bawiąc sie powiedział:
ZAMETKOWANA d u p a NADCHODZI 🙂 🙂
było tyle smiechu że jak sobie przypomnę to ciągle się uśmiecham i nawet mój maż – który za bardzo nie toleruje słowa dupa w jezyku 4 latka – smiałsie az do łez – bo sie nie dało powstrzymać 🙂
dla chetnych moge przysłac filmik 🙂 prosze podac na priv maila 🙂
ILONA,KUBEK
+lipcowa córcia
Re:….
to fajnie ze Malutka dobrze sie rozwija, ze Chlopaki pozytywnie nastawieni 🙂 Ty tez tak musisz, kochana, musisz myslec pozytywnie i juz :*
no i znajdzcie ten swoj sliczny domek jak najszybciej !
ps. i filmik bardzo poprosze 🙂
[email][email protected][/email]
buziaki najgoretsze :*
Aga & Dominika 4-latka
Re:….
I co dalej? 🙂
Bardzo lubię do Ciebie tu zaglądać. Czekam na dalsze relacje 🙂
Buziaki dla Kuby
Aga i Kuba 2,5 roku
jeszcze miesiąc…..
od 23 maja mieszkamy w nowym domku.
fajny jest – mały – ale przytulny…
kubek przeszczesliwy ogródek – kominek – pięterko – do przedszkola blizej – teraz przez moje męczenie i bóle kregosłupa jeździmy juz busem.
Julka rosnie 🙂 nie obyło sie bez leżenia w szpitalu i w tej ciąży – ale nie bede o tym pisac – kilka dni w irlandzkim szpitalu – przebadali mnie przynajmniej- taki z tego plus – poznałam od srodka troche szpital i oswoiłam sie z nim… A teraz biore leki w domu i jest ok.
ok jest ciś i nie ma juz białka w moczu.
własnie jest 35 tydzien
dokładnie jest tak:
wyprawke powoli szykujemy – komode trzeba skrecic w weekend – czesc ubranek juz wyprana i wyprasowana – łóżeczko kupione – tylko moj ojciec musi wysłac do nas z polski autokarem
tak wiec
po 13 lipca mozemy rodzic:):)
ILONA,KUBEK +lipcowa Julcia
już lipiec….zostało niby 20 dni…
lato w irlandii jest fajne dla ciężarnych…. Nigdy nie ma upałów tak aby nie można było “wyrobić”….jest w miare wilgotno…. Nie grzeje słońce że oszaleć mozna….
wczoraj np było 26 stopnii – wiec fajnie
dzis jest 22 – i zero słońca i chyba zaraz bedzie lało 🙂
szykuje sie powoli do porodu.
dzis mi sie snił poród.
pytałam Bartka czy płakałam przez sen – ale powiedział że nie słyszał.
a mi sie sniło – ze jak najdluzej wytrzymałam w domu – tak długo że jak dojechalismy do szpitala to nie było kiedy dac znieczulenia – bo urodziłam z marszu kiedy mnie przyjmowali….i tylko nie wiem co sie w tym śnie urodziło….bo tego juz nie doczekałam – albo nie pamietam może:)
od jakiegos czasu pobolewa mnie brzuch – mam skurcze – szczególnie wieczorem….dzis boli mnie jakbym zaraz miała dostac miesiaczke…
czy uwierzycie że robie sobie w głowie sama ze soba zakłady kiedy urodze??
dzis np obstawiłam tak:
jesli nie urodze do tego weekendu [ a nie chce rodzic zanim siostra przyleci…bo co z Kubciem…] to stawiam na 18 lipiec:)
a moze 20 lipiec?? bo tak wpisalismy w rezerwacji lotu do polski na swieta…trzeba było podac date urodzin dzieci – to strzelilismy – a po urodzeniu Julcika po prostu za dopłatą zmienimy dane:):)
boje sie porodu – bariery jezykowej – boje sie tego że bedzie jak z kuba [ choc od poczatku wszystko cała ciaża – kraj – podejscie moje i bartka ] wszystko jest inne niz w ciąży z kuba…. Ale zawsze gdzies tam sa te wspomnienia – i lek – ze to sie powtórzy
tylu godzinny poród – leki nie działajace – rozwarcie które nei cche sie powiekszyc i tylugodzinne skurcze bolesne jak jasna cholerka.
ale wierze ze bedzie dobrze….
wczoraj weszlam do koscioła z kuba…juz tak dawno nie byłam w kosciele – poczuałm sie tak błogo jakos….pomodliłam sie minutke….posiedzielismy i opowiedziałam Kubie o bozi i w sumie – poczułam że bedzie dobrze….bo ta nasza kruszynka jest takim darem od bozi….ostatnim w dzieciach mam nadzieje :):) i tak sie jej nie moge doczekac.
dzis lub jutro bedzie łożeczko….
tylko nie wiem co z wózkiem – miałam dostać od Aski, tzn pożyczyć na pól roku jakoś…. Ale tak mi przykro jak sie to wszystko potoczyło…. Nieporozumienia miedzy ludzmi sa nieuniknione – ale nie przejde nad porzadkiem dziennym nad tym jak sie wtedy czułam po tej jednej sytuacji….
najwyzej – zwiekszymy dalej dziure w budżecie – wezmiemy dalszy debet…i kupimy coś.
wiec czekam.
torba spakowana + lista z reszta rzeczy które trzeba do niej wrzucić leży obok:)
komoda zapakowana
julcik w brzuchu własnie wierzga…moze czuje ze o niej pisze.
to do nastepnego…..jak już maleńka będzie na świecie:):)
trzymajcie kciuki 🙂
ILONA,KUBEK +lipcowa Julcia
Re: Kubek, Kubełek, Kubcio….
Jak Julcia przyszła na świat:) czyli o tym że miłość się mnoży
gdy sie ją dzieli 🙂
W poniedziałek – 24 lipca mielismy rutynowa wizyte w szpitalu
…dzień przed terminem… Niby nic sie nie działo – oprócz tego
wyłażenia czopa od kilku dni….lekarka na wizycie powiedziała
że wszystko jest ok….i mamy w razie czego przepisowe 2
tygodnie na urodzenie…..rany jak sobie pomyslalam o 2
tygodniach czekania jeszcze – to aż sie zdenerwowałam
…chcialam urodzić – chciałam mieć Julcika już na świecie!
po poworcie do domu ze szpitala z tej wizyty – zwykły dzien jak
codzień….
dawno juz wypróbowane były sposoby domowe – wiec po prostu
czekałam…..
wypróbowałam lub wypróbowalismy :):
seks….ten sposob był najprzyjemniejszy 🙂
myłam okna i sprzatałam
myłam podłogi
chodziłam po schodach
jadłam pikantne jedzonko
miałam nieoczekiwana biegunkę [ 5 dni walki z rotawirusem]
i NIC!!
a nawet zafarbowałam sobie w sobote włosy – a w niedzielę
pieknie paznokietki zrobiłam – coby ladnie wyglądac jak się
księżniczka urodzi:)
wieczorem zaczełam sie dziwnie czuć….zrobiłam sie bardzo
szybko zmeczona….czułam sie poirytowana….denerwowało mnie
wszystko….zaczęłam miec jakies mdłości….o 23 poszłam spać –
i zaczął mnie w łóżku boleć brzuch – tak jak na miesiączkę….
usnełam – ale w nocy budziłam sie co 20 minut – poniewaz
pojawiły sie skurcze dosyc bolesne.
pojekiwałam dosyc regularnie – o dziwo bartek sie nie budził –
całe szczęście – bo jak sie potem okazało musiał miec duzo sił
na nastepną dobę:)
rano wstałam szykować Kubcia do przedszkola i w WC zobaczyłam na
papierze krew – ciągle odchodził czop… A skurcze były juz co 8
minut…takie w miare do wytrzymania.
mąż jak mu powiedziałam ze dzis zapewne urodzimy – w szoku – jak
to tak nagle go informuje…..w szoku że nie słyszał w nocy
moich pojekiwań….chciał wziać od razu wolne – ale chyba bym
szału dostała – patrzec jak sie kreci w domu i ciagle pyta jak
sie czuję…wiem że by sie okropnie denerwował… A ja chciałam
jak najdłuzej wytrzmać w domu.
kazałam mu jechać do pracy – ma na 9.00 – jedzie około 45 minut
i w razie czego zadzwonie do niego aby przyjechał:)
siostra zaporwadziła Kubę do przedszkola i była potem cały czas
ze mna….skurcze robiły sie coraz boleśniejsze – ale dawało
sie wytrzymać.
dopakowałam torbę.
ugotwałam obiad 🙂
wzięłam kąpiel relaksującą.
pogadałam na gg z kilkoma osobami
a w międzyczasie były regularne i coraz bardziej bolense skurcze
…które w miare upływu czasu zdarzało się że wyciskały łzy z
oczu.
siostra regularnie zapisywała na kartce ilość skurczy i czas ich
trwania…była zdenerwowana – ale naprawde bardzo mi pomogła.
w 14.00 poczułam że mąż moze przyjechac – bo skurcze były juz co
5 minut.
przyjechał….i o 16.00 pojechalismy do szpitala.
super miłe przyjecie
podłączenie do ktg
i ZERO skurczów od momentu podłaczenia
tak sie zdenerwowałam że to juz – że moj organizm zablokował
skurcze – pani która była przy nas miała dziwną minę – i nie za
bardzo mi uwierzyła chyba ze w domu skurcze były bolesne i co 5
minut…. A trwały do 45 sekund.
w ciągu godziny na ktg pojawiły sie tylko 3 porzadne skurcze
….reszta to maluszki…. Aż nagle sie cos odblokowało i poszło
dalej – skurcze były takie jak w domu [dziwną mam psychike] –
ponieważ nie odeszły mi wody pani przebiła work owodniowy – i od
tego momentu wszystko potoczyło sie szybko….w miarę.
przewiezli mnie na sale do porodów…miłe zaskoczenie – każdy
rodzi tutaj w oddzielnych pokojach:)
miałam przy sobie 2 położne – jedna doświadczoną – drugą
studentkę…
obie bardzo miłe i pomocne.
skurcze były coraz czestsze i boleśniejsze…. Bartek był cały
czas ze mną…..widziałam że jest podeksycytowany….i powiem
wam że gdyby nie on to chyba bym nie urodziła – gdyby mnie nie
wspierał i gdyby na mnie nie nakrzyczał:) ale o tym za
chwile…..
wszystko szło szybko i gładko….skurcze piekne – dziecko
schodziło – boało mnie jak jasny gwint – dostałam znieczulenie
na żadanie….dawania znieczulenia nic bolało – tylko ciężko
było wytrzymac bez ruchu jak były skurcze….
kiedy znieczulenie zadzaiałało – to poczułam sie jak w bajce:)
nic nie bolało.
skurcze pieknie sie rysowały na ktg.
zartowalismy sobie.
pogadalismy z poloznymi o róznicach w służbie zdrowia w polsce i
w irlandii…
pani polozna mi powiedziala że urodzimy za godzinke okolo
…..wielka ulga – i juz sie nie mogłam doczekac.
po jakims czasie czuje ze znieczulenie przestaje działać – każą
mi przec – pre – okazuje sie ze malutka zamiast czubkiem główki
– napiera na kanał twarzyczką.
nie wiem co mam robic.
czuje że musze zmienic pozycje – że chce kucnąć na łóżku na
kolanach i oprzec sie o oparcie łóżka….tak aby działała siła
grawitacji….
ale mi nie pozwalają – za wczesnie po znieczuleniu – podobno to
niebezpieczne bo nogi nie maja takiego czucia…
leżenie było dla mnie katora.
bolało tak bardzo – ryczałam – prosiłam o druga dawke
znieczulenia – ale było za późno…..
bartka reka musiał przechodzic katorgi – nawet oborączkę zdjął –
bo tak mocno go sciskałam……
nie miaam juz siły….kazali mi sie zrelakowac – oddychac –
starac sie nie przec przez jakis czas….było ciężko – ale
bartek mi pomagał…oddychał głosno ze mną….
o 22.45 spytałam czy moge juz teraz zmienic pozycje…
kiedy z wilkim trudnem – pomiedzy okropnymi skurczami partymi –
kucnełam na kolana – poczułam ze to jest TO….czułam jak Julka
schodzi na dół…..jak wszystko zaczyna nabierac tempa.
po około 25 minutach polozna kazala mi sie polozyc spowortem i
tak przec – aby urodzic – dziecko było gotowe obrociła buzke
….byłam okropnie zmeczona….
bartek stał z boku – podtrzymywał mi jedna noge – liczył podczas
skurczów abym jak najdłuzej wytrzymała na jednym skurczu…w
pewnym momencie polozna powiedziala że Julka jest już zmeczona
….załamałam sie – i wtedy bartek zmotywwał mnie – najpierw
podniesionym głosem kazał mi przec jak najmocniej…. A potem
nagle powiedział że widzi włoski Julci….i zoabczyłam w jego
oczach łzy – zobaczył czubek jej główki…..
wtedy następny skurcz i moje parcie spowodowały że urodziła sie
cała główka…usłyszałam jej cichutki jęk….potem następny
skurcz pozwolił urodzic sie reszcie ciałka. położna powiedziała
JEST CÓRECZKA :):) WTOREK 25 LIPCA godzina 23.26 🙂 waga 3300.
….. Nie płakałam – byłam w szoku…..byłam taka szczęśliwa jak
położna położyła maleńką na moim brzuchu i piersi….bartek ją
wycierał….po chwili zaczęła płakać….kwilić….wtuliła sie
w moją pierś….mały ssaczek szybciutko załapała jak się ssie
🙂
niestety jak w pierwszej ciąży nic nie działało na moje łożysko
i tym razem tez nie chciało sie urodzić…miałam zabieg
czyszczenia – uspili mnie – bo normalnie znieczulenie w
kregosłup chyba nie działało – bo czułam jak pani która robiła
zabieg sie za niego zabierała.
po godzinie byłam juz z Julką i Bartkiem – wybudziłam sie dosyć
szybko – czułam się w miarę dobrze…..maleńka szybko przyssała
sie do piersi.
cały poród i to co było potem wspominam bardzo miło….jasne że
bolały skurcze….
od razu po urodzeniu sie Julki oboje z mężem stwierdziliśmy że
kochamy tą naszą księżniczkę bardzoooo – i że miłość się mnoży
gdy sie ją dzieli….że nasza miłość rodzicielska do tej pory
dzielona tylko na Kubcia – nagle w cudnowny sposób odzieliła się
i pomnożyła jednocześnie…..
na zakończenie – o rany jakie mi to długie wyszło:)
powiem wam że niesamowite jest tak dobrze czuc sie po porodzie.
nie miałam ani nacięcia krocza ani nie pękłam….
nic mnie nie boli….
mam niewielkie krwawienie
ale ogólnie już na drugi dzień mogła smiało iść do domu [i
miałysmy isć – gdyby nie antybiotyk który julcia dostawała]
myślę że dobre samopoczucie po porodzie bardzo rzutuje na jego
wspomnienia i w ogóle na sam poczatek uczenia się siebie….
a ja nie dosć że czuję sie jakbym w ogole nie rodziła [oprócz
hemoroida który mi wyszdł :(]…to w dodatku tym razem super
rozpoczało mi sie karmienie piersią [od poczatku super pod tym
względem z Julką sie dopasujemy i jak do tej pory nie miałysmy z
karmieniem w ogóle problemów] – to co najważniejsze…..mój
cudowny maż wspaniale sie spisuje jako tata number two… A mój
synek jako starszy brat [póki co:)]
a tutaj pierwsze zdjęcia:
rozgaszczamy sie w sali porodów:
witaj córeczko:
księżniczko – to ja twój tata:
dziekuję tym którzy dotrwali do końca:)
ps. poniewaz opis pisałam w notatniku – ma on dziwną formą…sorki jesli komuś sie zle czytało przez to.
ILONA,KUBEK
Jula-wyłaź 🙂
Re: Kubek, Kubełek, Kubcio….
ech, no…… popłakałam się i już 🙂
pięknie to opisałaś 🙂
Jeszcze kilka takich opisów poczytam i może i ja w końcu na kolejną ciążę się odważę (odwagi u mnie wymaga strach przed utratą, a nie porodem)
Poprostu takie opisy dodają skrzydeł i dają porządnego kopa, że jednak można i że jest pięknie 🙂
Dużo zdrówka Wam wszystkim życzę 🙂
Re: Kubek, Kubełek, Kubcio….
Wzruszylam sie Teodorku. Tak pieknie to opisalas, ze lzy mi sie w oczach zakrecily.
Tak milosc jak sie dzieli to sie mnozy. To takie prawdziwe!!
Kiedy ja spogladam w trzy pary moich malenkich oczek to sama nie moge uwierzyc ze mozna kochac az tak bardzo.
Z calego serca Wam wszystkim gratuluje a Waszemu nowemu Promyczkowi zycze duuuuuuuuuuzo zdrowka.
Pozdrowienia
Irena i Dzieciaki
Znasz odpowiedź na pytanie: Kubek, Kubełek, Kubcio….