Kuchnia pięciu przemian

Wątek wydzielony z dyskusji https://dziecko-info.rodzice.pl/showthread.php?t=176664

Moderator

Dobrze, postaram się więc odpisywać w miarę możliwości.
Ale zastrzegam, że nie jestem żadnym specem i mogę coś pomylić albo zapomnieć, jak czegoś nie będę pewna to po prostu nie napiszę tego albo odeślę na stronę Ciesielskiej.
Wiedza Ciesielskiej jest na prawdę baaaardzo obszerna, poza oczywistymi dla niektórych stwierdzeniami na temat żywienia posiada ona ogromną wiedzę na temat ciała człowieka, wzajemnych oddziaływań poszczególnych narządów, zależności pomiędzy narządami. Mnie po przeczytaniu książek wszystko się poskładało, wyjaśniło.

Miwi – rzeczywiście tak jest, że niektóre dzieci intuicyjnie odrzucają niektóre produkty, które im szkodzą. Ale nie do końca tak jest, gdyby tak było to by prawie nie chorowały.
I tak: moje starsze dziecko do drugiego roku życia prawie nic nie chciało jeść – nie chciało Bebilonu, owoców, nic surowego, nie chciało żadnych soczków, kaszek ryżowych nie lubiło… Wtedy było super zdrowym dzieckiem poza skazą białkową która od czasu do czasu się ujawniała gdy zjadło trochę nabiału. Ale ja uważałam że to są wszystko bardzo zdrowe rzeczy i jakoś przemycałam. Az drugiego lata zaczęło jeść wszystko – najadło się na wakacjach kilogramy porzeczek z krzaka, piło butlami soczki Kubusie, ale to polubiła bardzo. A do tego doszły jogurty których nie lubiła ale niestety były jej przemycane przez mądrą mamusię. No i jeszcze kilka “zdrowych” rzeczy jak np woda mineralna…

Skończyło się lato (przyszła jesień – aktywność płuc) – i bum, nagły atak duszności i szpital. Potem poszło. I skąd takie choróbsko u dziecka które ja przecież tak zdrowo odżywiałam??? Potem dołączyły się żelki (słodycze) które uwielbiała, no bo jak nie dać dziecku, które dopiero co wyszło ze szpitala, jakiegoś “poprawiacza humoru”? A potem lawina kaszlów, katarów… A najgorsze było następne lato gdy zaczęła reagować na pyłki.

Ja jeszcze jak mała wyszła ze szpitala korzystałam z akupunktury (dla niej) i tylko dzieki temu pogotowie nie musiało przyjeżdzać w nocy, akupunktura pomagała bardzo ale tylko doraźnie, problem wracał i jakby nawet się nasilał.

Dopiero jak zaczęłam gotować pp wszystko powolutku zaczęło wracać do normy.

Kuchnia Cisielskiej uczy obserwować swoje ciało na każde nawet najmniejsze odchylenie od jadłospisu. Do tego dochodzi jeszcze sezonowość – między innymi latem używamy trochę więcej kwaśnego do zakwaszania zup czy owsianki bo tego potrzebują nasze wątroby.

Dla przykładu – wczoraj moja starsza odmówiła czegoś tam – bo za kwaśne było dla niej, kiedy ja to posmakowałam poczułam że to rzeczywiście był kwas, a przecież jedliśmy to samo całą wiosnę i lato ; dzisiaj rano moje dzieci odmówiły tej samej owsianki którą jadły przez ostatnie 5 miesięcy – bo tez za kwaśna, a mój mąż po zjedzeniu tejże owsianki miał zgagę. Po tych incydentach patrzę dziś na stronę Ciesielskiej, szukam, a tu jesień zaczyna się w połowie sierpnia! Czyli zmniejszamy ilość kwaśnego. Tak to organizmy reagują – są bardzo wyczulone.

Ale jest jeszcze takie zjawisko – trochę odwrotne – że organy w nierównowadze domagają się tego, co im szkodzi właśnie, dla przykładu osłabiona wątroba będzie domagała się dużych ilości kwaśnego, albo osłabiona śledziona (też odpowiada za odporność) będzie jęczeć po słodkie. Dlatego często jest tak, że dzieci które dużo chorują potrafią jeść tylko słodycze i pić soki. I to jest dramat.

Strona 4 odpowiedzi na pytanie: Kuchnia pięciu przemian

  1. Dodam jeszcze dla zainteresowanych fajny przepis z Ciesielskiej na “uszlachetnianie wędlin i kiełbas”,
    ja gotuję tak każdą wędlinę i kiełbaskę np białą parzoną, (która u nas i tak od święta;),
    każdy poczęstowany nią znajomy był zachwycony!
    Gotowanie w przyprawach służy usunięciu nadmiaru soli i konserwantów, azotynów, i pewnie innych świństw, a przy okazji wędlinka przesiąka zapachem ziół, pycha.

    1,5 – 3 l wrzatku,
    ……

    Kurcze,nie mogę znaleźć tego, jak znajde to wklepie. Sorki

    Edytuję:
    ok. 3 l wrzątku (to zależy od wielkości wędliny)
    1/2 łyżeczki kurkumy, tymianku, majeranku, rozmarynu
    1 łyżeczkę kminku
    1 łyżeczkę imbiru, 1 łyżeczkę chilli
    wkładamy kilogramową szynkę, ogonówkę, pieczeń rzymską, białą kiełbasę.. co chcemy
    Gotujemy na wolnym ogniu pod przykryciem ok 1,5 godziny
    wyjmujemy, studzimy, osuszamy, i do pojemnika do lodówki. Wytrzymuje nawet 2 tygodnie o ile nie zostanie zjedzone 😉
    Drobne wędliny, kiełbasy można oczywiście krócej gotować.
    Białą kiełbasę gotuję jakieś 40 minut.

    • Wiadomość dla mam niejadków:)
      Skoro ktoś tu jednak zagląda 😉 to podzielę się jeszcze czymś czego się nauczyłam od Ciesielskiej (hmmm, wcześniej jak się okazuje nie potrafiłam w ogóle gotować)

      Aby zupy były słodziutkie i smaczne, żeby dzieci je chętnie pałaszowały,
      trzeba zachować pewne zasady przy ich przyrządzaniu.
      Błędem jest na przykład przyrządzanie :
      – zupy fasolowej na wieprzowinie – ponieważ produkty te są w smaku słonym, i podobnie
      – pomidorowej, ogórkowej, kapuśniaku, żurku, i innych kwaśnych zup na kurczaku – ponieważ kurczaki są kwaśne
      – ryżówki, kapuścianki, brokułowej, kalafiorowej na indyku – ponieważ warz. kapustne, ryż, indyk są ostre.
      – grochówki, marchwianki, dyniowej na wołowinie bo będzie za słodka i mdła (tu akurat jak się dobrze zrównoważy takie zupy cebulą, czosnkiem, kawałkiem kapusty albo porami, to będzie ok.)

      Kwaśne zupy gotować na słodkim mięsie – wołowinie, cielęcinie, gęsi, króliku.
      Fasolową też na słodkim mięsie.
      Słodkie zupy (marchwianka, grochówka, dyniowa, kartoflanka,..) na indyku (ostry), albo jagnięcinie (gorzka), /ewentualnie na kurczaku (kwaśny) albo wieprzowinie (słona) jeśli ktoś używa takich mięs (ja nie)./
      Kapustne (brokułową, kalafiorową, ryżową, kapuścianą,..) – najlepiej na słodkim mięsie.
      Barszcz jest wątpliwy jeśli chodzi o smak buraków, raczej słodki ale potrafi też być gorzki. Ale dobrze jest go robić na wołowinie.

      Najbezpieczniejszy jest chyba krupnik, którego chyba nie da się zepsuć 😉 bo są i słodkie ziemniaki, marchewka, i ostre – kapustka, kasza jęczmienna.

      A, a jak dzieciuś nie lubi natki i innego zielska w zupie to zawsze ale to zawsze należy dodać coś innego w smaku kwaśnym – pomidor, łyżkę koncentratu pomidorowego, trochę soku z cytryny, soku z kapusty kiszonej..

      Pozdrawiam

      • przeczytałam ów wątek od deski do deski… po pierwsze dlatego, że byłam zainteresowana dietą a po drugie dlatego, że interesowały mnie opinie niektórych z was.

        Stosowanie tej diety wymaga
        -wielkiego zaangazowania
        – wielkiej wiary – w jej powodzenie
        – czasu – bo nie ukrywajmy… gotowanie tak różnorodnych posiłków jest pracochłonne
        – chęci

        Ja osobiście nie wiem czy byłabym skłonna zastosować ową dietę – nie zewzględu na brak wiary w jej efekty – ale z powodu mojgo lenstwa.

        reasumująć – wszytsko co jest napisane w tym wątku może się komuś przydać… ktoś może znajdzie w tym głeboki sens i po wypróbowaniu diety stwierdzi jednoznacznie, że ta dieta jest odpowiednia dla jego dziecka i rodziny (tak jak w przypadku kamieniek) – a może być też tak, że dojdzie do wniosku, że dieta pani C jest bez wpływu na jego życie i jest wręcz bezsensowna… co do czego kto dojdzie tego sprawa – ale najważniejsze, że jego opinia będzie oparta o stosowanie diety a nie skazywanie jej odrazu na niepowodzenie… i twierdzeniu, że całokształt to glupoty… bo to nie o to w tym chodzi !!!

        ja bardzo dziękuje Ci kamieniek, że założyłas taki topic – wiele dowiedziałam się… wiele dałas mi do myślenia
        może rzeczywiscie zastosowanie diety będzie w naszym przypadku dobrym wyjsciem – ale o tym będę mogła powiedzieć tylko wtedy gdy całkowicie i bezwarunkowo zastosuje wszelkie aspekty tego żywienia.

        Kamieniek dieta jest interesująca – ale ja mam tak wielkiego lenia i psychiczny opór przed przestawieniem sie na specyficzną kuchnię – że ta kwiestia pozostaje u mnie na dzień dzisiejszy pod znakiem zapytania…

        • KAMIENIEK A DLACZEGO NUTRAMIGEN JEST WYCHLADZAJACY…?

          • Zamieszczone przez tusiaaa24
            przeczytałam ów wątek od deski do deski… po pierwsze dlatego, że byłam zainteresowana dietą a po drugie dlatego, że interesowały mnie opinie niektórych z was.

            Stosowanie tej diety wymaga
            -wielkiego zaangazowania
            – wielkiej wiary – w jej powodzenie
            – czasu – bo nie ukrywajmy… gotowanie tak różnorodnych posiłków jest pracochłonne
            – chęci

            Ja osobiście nie wiem czy byłabym skłonna zastosować ową dietę – nie zewzględu na brak wiary w jej efekty – ale z powodu mojgo lenstwa.

            reasumująć – wszytsko co jest napisane w tym wątku może się komuś przydać… ktoś może znajdzie w tym głeboki sens i po wypróbowaniu diety stwierdzi jednoznacznie, że ta dieta jest odpowiednia dla jego dziecka i rodziny (tak jak w przypadku kamieniek) – a może być też tak, że dojdzie do wniosku, że dieta pani C jest bez wpływu na jego życie i jest wręcz bezsensowna… co do czego kto dojdzie tego sprawa – ale najważniejsze, że jego opinia będzie oparta o stosowanie diety a nie skazywanie jej odrazu na niepowodzenie… i twierdzeniu, że całokształt to glupoty… bo to nie o to w tym chodzi !!!

            ja bardzo dziękuje Ci kamieniek, że założyłas taki topic – wiele dowiedziałam się… wiele dałas mi do myślenia
            może rzeczywiscie zastosowanie diety będzie w naszym przypadku dobrym wyjsciem – ale o tym będę mogła powiedzieć tylko wtedy gdy całkowicie i bezwarunkowo zastosuje wszelkie aspekty tego żywienia.

            Kamieniek dieta jest interesująca – ale ja mam tak wielkiego lenia i psychiczny opór przed przestawieniem sie na specyficzną kuchnię – że ta kwiestia pozostaje u mnie na dzień dzisiejszy pod znakiem zapytania…

            Ja po wstępnej analizie rzucam się na coś na hurra!, a potem się zastanawiam czy dobrze zrobiłam
            A tak poważnie –
            na początek warto ograniczyć do minimum słodycze i danonki, bo one bezsprzecznie nikomu nie robią nic dobrego, zwłaszcza podczas infekcji.
            No i wywalić z diety makarony, bułki słodkie, ciasta, placki drożdzowe…
            Jak zaczniesz wywalać “niedobre” rzeczy z jadłospisu to gotowanie samo przyjdzie, bo zaczniesz się w końcu zastanawiać co zamiast tego podać

            A w czasie jakiejś infekcji dyscyplina – czyli rosół, czosnek duszony, duszona marchewka z cebulką, puree ziemn. z czosnkiem, oczywiście można też inne rzeczy – zupki jarzynowe; no i nic słodkiego, nic kwaśnego, bez nabiału, itd….. i nie przeginać z witaminą C, bo też kwaśne więc nadmiar zaśluzowuje i źle działa na wątrobę.

            A tak poza tym to każdy ma swój czas, nic na siłę.

            Co do diety refluksowej to cały czas przekopuję internet i to co Ciesielska pisze na ten temat, jeszcze nie mam zdania

            Buziaki

            • Zamieszczone przez tusiaaa24
              KAMIENIEK A DLACZEGO NUTRAMIGEN JEST WYCHLADZAJACY…?

              tu o wapń chodzi – nadmiar wapnia daje efekt wychładzający,
              dlatego sporadyczne podanie mleka np z miodem i czosnkiem przy kaszlu nie szkodzi, natomiast mleko pite codziennie szklankami wychładza.

              PS.
              Im mniej wapnia w diecie tym lepiej jest on przyswajany (to są słowa Ciesielskiej). Gdy jest on dostarczany w nadmiarze – jest wypłukiwany z organizmu.
              W necie spotkałam się nawet z badaniami, które pokazywały że w krajach gdzie jest największe spożycie nabiału jest też największy odsetek osteoporozy.

              Zalecenia żywieniowców co do zawartości wapnia w codziennej diecie nijak się mają do rzeczywistego zapotrzebowania, bo ludzie tego nie przyswajają w takich ilościach na raz.
              Jako karmiąca przekonałam się o tym – kiedyś jak sobie pozwoliłam na mleko przez kilka dni to mi laktacja siadła na jakiś czas (i nie był to kryzys związany z przemianami hormonalnymi czy zwiększonym zapotrzebowaniem dziecka, bo te oddzielnie zaliczyłam)

              A jeszcze dla zainteresowanych – ta dieta jest na prawdę bogata w wapń, płatki owsiane są bardzo dobrym źródłem wapnia, a do tego jajka, mięso, zupy… Mnie wystarcza nawet jako karmiącej (i nie biorę wapnia w tabl.), jak na razie zęby mnie się nie sypią…

              Pozdrawiam wszystkich serdecznie.

              • Zamieszczone przez kamieniek
                tu o wapń chodzi – nadmiar wapnia daje efekt wychładzający,

                Jako całkowity laik w kwestii diety p. Ciesielskiej(za co z góry przepraszam) chciałabym zapytać na czym polega ów “efekt wychładzający”?
                W jaki sposób rózne produkty go wywołują i jakie on może mieć konsekwencje? Co dzieje się z organizmem po spożyciu pokarmu “wychładzającego”?

                • Zamieszczone przez kamieniek
                  Acha Olencja, owsiankę p. Ciesielska każe skomponować tak aby nam smakowała, podstawowy przepis to:

                  1,5 l wrzątku
                  szczypta kurkumy
                  łyżeczka masła
                  kaszka kukurydziana (4 łyżki) – dla dorosłych można bez
                  płatki owsiane górskie (8 łyżek)
                  cynamon, kardamon, imbir (tyle ile potrzebujesz)
                  1/2 łyżeczki soli
                  łyżka soku z cytryny

                  Na koniec powinna być jeszcze szczypta kurkumy, miód (ok 2 łyżek), szczypta imbiru żeby kończyć na ostrym. Ale ja daję już tylko miód.
                  W ogóle daję więcej wszystkiego, bo ta oryginalna owsianka przelatuje przeze mnie w ciągu godziny:) MOja owsianka jest bardzo gęsta, trzyma się łyżki.

                  Jeśli chcesz coś znaleźć w archiwum pp musisz wpisywać wyrazy bez końcówek “astm”, “owsiank”,.. wtedy coś tam w miarę sensownego można znaleźć, ale i tak dużo trzeba czytać zanim się trafi 🙂

                  Zrobiłam wczoraj.
                  Zjadał aż mu się uszy trzęsły.
                  Dzisiaj już tez się gotuje.
                  Nie mam najmniejszej wątpliwości, że to 100 razy zdrowsze od gotowych kaszek i kleików.

                  Ulka niestety nie przełknie, ma to po mnie, na wszystko o konsystencji papkowatej reaguję odruchem wymiotnym.

                  • Zamieszczone przez olencja
                    Zrobiłam wczoraj.
                    Zjadał aż mu się uszy trzęsły.
                    Dzisiaj już tez się gotuje.
                    Nie mam najmniejszej wątpliwości, że to 100 razy zdrowsze od gotowych kaszek i kleików.

                    Ulka niestety nie przełknie, ma to po mnie, na wszystko o konsystencji papkowatej reaguję odruchem wymiotnym.

                    Taaaa, owsianeczka pyyycha…
                    od owsianki jestem strasznie uzależniona,
                    źle się czuję jeżeli nie rozpocznę dnia od owsianki 😉
                    U mnie też maluch uwielbia 2 razy dziennie, starsza natomiast ma trochę długie zęby, nie wmuszam – ale karmię ją sama.

                    p.s.
                    juz jestem i szybko postaram się odpisac na wcześniejsze pytanie tylko ogarnę chałupę..

                    • Zamieszczone przez eilish
                      Jako całkowity laik w kwestii diety p. Ciesielskiej(za co z góry przepraszam) chciałabym zapytać na czym polega ów “efekt wychładzający”?
                      W jaki sposób rózne produkty go wywołują i jakie on może mieć konsekwencje? Co dzieje się z organizmem po spożyciu pokarmu “wychładzającego”?

                      Ciesielska pisze, że wychłodzenie powodują: stres, przemarznięcie, wychładzające pożywienie.

                      Najprościej mówiąc ten efekt wychładzający jest dokładnie taki, jakbyś przemarzła na dworze i na drugi dzień obudziła się z kaszlem.

                      Można się wychłodzić od zewnątrz (zimny wiatr, ulewa, no… wiadomo co) ale i od wewnątrz wychładzającym jedzeniem.
                      Podobne wychładzające działanie ma stres, szczególnie przewlekły, (a co się dzieje wtedy z narządami – to trzeba by doczytać na forum tej pani albo w książkach, bo się nie zagłębiałam w to, ale jeśli dobrze jarze to wtedy główne narządy się “kurczą”, zaczynają źle funkcjonować, chodzi tu głównie o żołądek, śledzionę, wątrobę.)
                      A za katary odpowiedzialna jest wątroba, to ona produkuje zły śluz. Jeżeli jest wychłodzona, produkuje nadmierne ilości śluzu – czyli skutkiem są częste infekcje, przedłużające się..
                      Dzieci które mają notorycznie zielone, obfite, gęste katary – mają bardzo słabiutką wątrobę.
                      (U nas po roku stosowania pp zielone, obfite katary się skończyły. Jak jest katar – to smarkanie nosa jest pięć razy dziennie.)

                      Gorzej z kaszlem.
                      Na kaszel mają duży wpływ silne emocje. Kaszel częściej występuje u dzieci bardzo emocjonalnych, że tak powiem – zakręconych, jak moja starsza córa.
                      Pamiętam, że moje dziecię odchorowało każdą imprezę przedszkolną chociaż nie jadło tam ciasta (dzień babci, pasowanie na przedszkolaka).
                      Na stres niestety nie mamy znacznego wpływu.

                      No… tak to jest mniej więcej z tymi efektami wychładzającymi, ale pewnie sto razy więcej można się dowiedzieć od pani C.
                      Ja tak tylko klepię co lepiej pamiętam.

                      Pozdrawiam

                      • Poza oczywistymi dla mnie zaletami kuchni pp, nie podoba mi się w niej to, że praktycznie uzależniam dzieciaki zupełnie od siebie aż do momentu kiedy nauczą się same gotować, czyli hohoho… Czyli żadnych kolonii, obozów, objazdówek… to będzie duży zgrzyt dla nas, ale mam nadzieję że coś się do tego czasu wymyśli. (Może pojawią się jakieś pp-owe obozy.. Póki co wiem, że są już pp-owe przedszkola i kuchnie szkolne, ale niestety z dala ode mnie.)
                        Był akurat taki moment że musiałam wyjechać na parę dni no i był problem – kto zaopiekuje się dzieciakami pod względem żywieniowym…
                        jakoś teściowie (wtajemniczeni mniej lub bardziej) dali radę, ale co zrobić jeśli rodzina jest zupełnie przeciwna takiemu żywieniu???
                        ja zostawiłam dziadkom kartkę dokładnie taką, jaką dostało przedszkole, babcia gotowała korzystając z przypraw ale bardziej po swojemu, trzymała się głównie wytycznej – zero surowego-kwaśnego-zimnego.
                        Chyba było w miarę ok, poza tym że córy jadły kapustę duszoną, brukselkę, kalafior, brokuł – same kapustne a to nie dobrze dla alergika; no dzięki Bogu babcia już na tyle zrozumiała że nie wciskała słodyczy i owoców z wyjątkiem jabłka do naleśników.. chociaż jak wspomniałam gdzie kupuję “dozwolone” lizaki to zaraz po nie poleciała, hheh:)

                        • Cześć, mam pytanie bo mam od niedawna tę książkę Ciesielskiej i nie mam w swoim wydaniu tabelek 8 i 9, gdzie mają być podobno zestawione pożywienie kwaśne surowe i zimne oraz produkty wychładzające. Dlatego dopiero tu z forum dowiedziałam się, że barszcz jest wychładzający 🙁 Wnikliwie studiuję treść, ale brakuje mi tych tabelek. Ostatnia z tabelek u mnie jest na stronie 227, i to tabelka 7. Jak jest u Was, w końcu macie te tabelki 8 i 9 o których jest mowa w podsumowaniu czy nie???

                          Ja bardzo się waham czy przejść całkowicie na tę dietę, na razie wprowadzamy elementy, np przestałam podawać mleko na czczo, nie łączę go już z surowymi owocami (a mały tak to lubi 🙁
                          Obiadki też powoli już gotujemy z przepisów, choć mam obawy przed wprowadzeniem rosołu na mięsie (bardzo go uczulał).
                          Ale przyznam, że całkowite odstawienie mieszanki budzi we mnie sprzeczne uczucia. Karmiłam ponad rok piersią, teraz synek jest na Bebilonie Pepti – daję mu go 2 razy dziennie, rano 150ml kaszki i wieczorem 250ml do picia. Sama nie wiem co myśleć o tym wapniu, podobno jest budulcem kości….

                          Jeszcze dodam, że synek ma 14 miesięcy, jest pod opieką alergologa (niby ma AZS i alergię pokarmową, choć my od początku mamy wątpliwości, bo jego objawy skórne – tylko te ma – są kompletnie nieregularne i trudno ustalić, co go uczula, bo raz reaguje na coś a raz nie. Raz ma całkiem fajną skórę, potem dostaje masakrycznego zapalenia na całym ciele 🙁 Zaczęłam notować wszystko w zeszyciku, mam nadzieję, że powoli będzie się nam wszystko rozjaśniało 🙂

                          Byłabym wdzięczna o informacje o tej tabelce, bo mam tylko wypisane, które są kwaśne, słodkie,słone etc, ale nie mam które są zimne, a z tym mam problem 🙁
                          Aha, czy zasada zero kwaśnego wyklucza wszystkie kwaśne potrawy na amen czy można je równoważyć i w ten sposób przemycać?

                          • Kamienek- jestes tu jeszcze??
                            Jutro robię owsianeczkę:) Mam ogroomną ochotę na nią! w ogóle Ciesielska jest pyszna!!!!
                            Ja przechodzę na to żywienie całkowicie. Dzieciom nie zaaplikuję z różnych powodów….generalnie bo nie upilnuję ich z jedzeniam!

                            • Zamieszczone przez kamieniek
                              milw – menu “Ciesielskich” dzieci jest takie:
                              po przebudzeniu kawa zbożowa gotowana z przyprawami i miodem (od ok roczku)

                              sniadanie – owsianka gotowana na wodzie z przyprawami, miodem, masłem, cytryną, – pycha jak dla mnie (przepis jest w książce i w archiwum też)

                              drugie sniadanie – chlebek czerstwy (3-4 dniowy, kupuję w całości bo krojony szybko pleśnieje) z dodatkiem typu jajko, odrobiną mięska z zupy, jakimś pasztecikiem własnej roboty (zrobionym z warzyw i mięsa rosołowego), albo pastą jajeczną, pastą mięsno-warzywną, ja daję też czasem ser kozi twardy (byle nie twarogowy bo jest kwaśny) – Ciesielska wprawdzie uważa, że wszystkie sery są smakiem kwaśnym – krowie czy kozie, jednak moja córa na niego nie reaguje, a na twarogowy kozi reaguje pokasływaniem.
                              Robię placki bananowe, placki dyniowe, omlety, naleśniki na kozim mleku, a czasem po prostu podaję zupę zamiast drugiego śniadania.
                              Dzieci pepowe jedzą polentę – kaszkę kukurydzianą ugotowaną “na sztywno” i zapieczoną w piekarniku, ale u mnie tej polenty nienawidzą więc używam kaszki kukurydzianej tylko do zagęszczania zup.

                              Zupa jest obowiązkowym posiłkiem każdego dnia – gęsta jarzynowa, byle nie kwaśna, na wywarze mięsno – kostnym (woł, indyk, jagnię, gęś), z cebulą, czosnkiem, marchewką i ziemniakami oraz innymi warzywami. O zupach poczytaj na forum – jest tam bardzo dużo informacji i przepisów tez się znajdzie. Wiem ze dzieci pepowe powinny zjadać zupę nawet 2-3 razy w ciągu dnia. Zupy gotowane na mięsie są bardzo lekkostrawne i wzmacniające.

                              Obiad – ziemniaki puree/kasza gryczana/kluski sląskie/polenta/kasza jęczmienna/ewentualnie kaszo-ryż (samego ryżu nie podajemy bo jest wychładzający)
                              gulasz lub inne mięsko byle było: wołowe/indycze/jagnięce/gęsie
                              (nie jadamy kurczaków bo kwaśne i wieprzowiny bo słone)
                              jarzynka do obiadu – gotowane jarzyny, a jakie to jest w książkach (byle nie kwaśne pomidory czy kapusta kiszona, warzyw kapustnych w ogóle malutko bo mają energię osłabiającą jelita i płuca). Buraki rzadko bo są silnie wychładzające, a jeśli już to tylko zasmażane (mnie bo burakach jeszcze niedawno “wysiadała” laktacja na dwa dni a moja córa pokasływała nazajutrz)

                              Na kolację dzieci do ok 3 lat zjadają owsiankę, a starsze – gęstą zupę jarzynową.

                              Acha, są jeszcze rosołki wołowo- indycze (szczególnie gdy dziecko niedomaga). Raz-dwa razy w tygodniu.

                              To tyle co zdołałam sobie przypomnieć.
                              Nie podajemy makaronów, pierogów bo są w smaku kwaśnym i osłabiają organizm, zakwaszają.

                              Warto na temat każdego produktu poczytać w archiwum forum wpisując nazwę w wyszukiwarkę.

                              A czym słodzic jak miód uczula dziecko?

                              • No jestem skoro już pytasz;) – na zawołanie..

                                Miód używam zamiennie z cukrem trzcinowym (brązowym), u nas 1 kg kosztuje 11 zł czyli o połowę taniej niż miód. A miód – jak nawet za dużo dam, to zawsze bardziej zaśluzuje, natomiast cukier brązowy – nie.

                                Dzieci upilnujesz na pewno, jak tylko w to uwierzysz.
                                Zresztą najważniejsze jest żeby wyeliminować nadmiary, czyli to co kwaśne-surowe-zimne, a właściwie wszystko co lubią można przerobić na ciesielskie (pod warunkiem ze raczej nie chorują).

                                W żywieniu – o czym Ciesielska mało mówi (u Ciesielskiej jest reżim ale trzeba go stosować mądrze żeby nie przegrzać organizmu) – trzeba się kierować też intuicją, więc skoro moja młodsza córa kocha pierogi ruskie – to trudno, jadła je w wakacje prawie codziennie. I to w zestawie z pomidorówką 🙁 Ale nie kruszę o to kopii bo nie widzę już u niej negatywnych reakcji. Jeśli widzisz że twoje dziecko prawdziwie kocha pomidorówkę – to ją dawaj, tylko byle nie była super kwaśna. Ja u swoich dzieci po tylu latach nie widzę już reakcji na zupy teoretycznie kwaśne, normalnie jedzą kapuśniaki, pomidorówki itp.. Najważniejsze że zupa jest ciepła.

                                Natomiast twarda jestem w sprawie słodyczy, pączków, surowych jarzyn i owoców, nabiału. Bardzo tego pilnuję.

                                Latem jadły owoce leśne, czasem nawet lody jak było gorąco 1 gałkę.
                                W tej chwili właściwie nie mam już poczucia że im ograniczam.
                                Samo się jakoś dzieje.
                                Czasem na coś pozwolę poza terminarzem np lizak w tygodniu (chociaż dzień słodyczy mamy w weekend:) i tłumaczę że to wyjątkowo, one to rozumieją.

                                A poza tym można już takiemu nawet 6-latkowi wytłumaczyć ładnie skąd ta kuchnia się wzięła, że w przyrodzie wszystko dzieje się z zachowaniem pewnego porządku, zima jest po jesieni, potem wiosna itd.. kobieta jest jing a mężczyzna jang są przeciwieństwami ale się nawzajem uzupełniają, jedno bez drugiego żyć nie może 🙂 itp.. i tak samo w naszych organizmach procesy dzieją się na zasadzie równowagi jing-jang, równowagi pomiędzy zimnem-ciepłem-wilgocią-suchością, wytłumaczyć dziecku że kwaśny soczek to śluz i potem jest kaszelek – na pewno zrozumie. Chyba łatwiej teraz niż potem nastolatkowi, choć te bywają też mądre…
                                I tak jak mówię – jeśli dzieciak po kilku tygodniach nagle prosi o soczek to znaczy że jest mu potrzebny do zrównoważenia, dać jabłkowy do picia i już, byle nie z lodówki:) dolać trochę wody żeby oszukać. Sama mam czasem ochotę i napiję się łyka.

                                Kuchnia 5 przemian to kuchnia kreatywna, trzeba myśleć. Uczy uważności. Wyostrzają się zmysły, intuicja. To się bardzo przydaje w późniejszym czasie – przekłada się na inne dziedziny życia, chociaż na początku wydaje się, że to tylko siedzenie w garach. To nie prawda. Obserwacja, wyciąganie wniosków to bardzo ważna lekcja dla dzieci.

                                A jeśli chodzi o owsiankę to mojej starszej córce już niestety nie wchodzi:) muszę być bardziej elastyczna na śniadaniu, ostatecznie jedzą w tygodniu tylko 2 razy owsiankę, 2 razy kaszę kukurydzianą, 2 razy płatki jakieś z Lidla z mlekiem kozim,..

                                No i wspomagamy się balsamem kapucyńskim i dziękuję temu forum bo to tutaj go odkryłam i działa rewelacyjnie!

                                No kończę już bo znowu sie rozpisałam.
                                Pozdrawiam serdecznie!

                                • Kamieniek – mogę Cię pomęczyć, bo jesteś tu chyba najlepiej zorientowana w temacie?
                                  Nawet nie wiedziałąm, ale elementy diety stosuję od 10 miesięcy (zaproponował nam ją specjalista od medycyny chińskiej). Nie stosuję się do zaleceń kuchni 5 przemian, ale do ogólnych zasad. I mam problem. O ile ja z przyjemnością jem na śniadanie owsiankę (ale w wersji “na ostro”, słodka mnie nie syci), gotuję wszystko na parze, nie smażę, wyelimunowałam mleko, białą mąkę itd. – o tyle moich dzieci przekonać do diety nie mogę 🙁
                                  Milka jeszcze zje ze mną płatki owsiane, ale reszta… z kasz tylko gryczana, jaglana, jęczmienna, ryż – minimalnie. Kompoty – Milka owszem, Zoja na siłę (nie podaję im herbat, soki w ilości minimalnej, głównie latem). Unikam surowych owoców, ale innych nie chcą jeść. O słodyczach nie wsponę, bo choć od zawsze jedzą mało, to całkowici wyeliminować jest trudno.
                                  Sytuację komplikuje przedszkole, bo o ile w wakacje “ustawiam” je jakoś, to w przedszkolu… jak zaczęły tam jeść białe pieczywo, ciemnego już w domu nie ruszą. O mleko (a raczej jego brak) już się upomniałam, ale co z tego, skoro wiekszość zup ze śmietaną itp…
                                  Jak przekonać maluchy do zmian w jadłospisie? Szczególnie, gdy gdzieś posmakowały innej kuchni i do mniej atrakcyjnej (nie oszukujmy się, bułka jest dla dziecka smaczniejsza, niż np. grahamka) smakowo nie chcą wrócić.
                                  Nie jestem zbyt radykalna, jeśli chodzi o dietę, ale mam wrazenie, że zaczyna mi się wszystko wymykać spod kontroli…

                                  • Cześć,
                                    jeśli chodzi o ciemny chleb to ciebie pocieszę – wcale nie jest taki dobry dla dzieci. Bo ciężkostrawny i często zakwasza. Zależy też co rozumiesz pod pojęciem “ciemny”. Graham jest okej.
                                    Najlepszy jest pszenno-żytni chleb typu wiejski jak z piekarni HERT, staropolski, często są takie z płatkami ziemniaczanymi, taki nam najlepiej wchodzi i akurat mam łatwy dostęp do niego.
                                    Taki typowy ciemny nas zakwasza i to sprawdziłam wielokrotnie.

                                    Oczywiście czyste pszenne pieczywo nie jest dobre. Nie kupuję także w ogóle pieczywa w supermarketach.

                                    Postaraj się o na prawdę dobry chlebek, nie jakiś tam “baltonowski”, ale też nie wypieki góralskie i inne zakopiańskie bo takich dzieci raczej nie lubią i wcale się nie dziwię:) są ciężkie.
                                    Zobaczysz że dzieci jak go spróbują dobrego chleba to nie będą chciały bułek pszennych.

                                    Jeśli chodzi o eliminację tych “niedobrych” rzeczy to powinno się dopasować do wieku dzieci, prawdopodobnie nie odstawisz wszystkiego naraz. Trzeba po kolei tłumaczyć dlaczego soczek czy bułka słodka jest niedobra., Odstawiać po kolei.

                                    Właściwie to jeżeli zaczniesz serwować dzieciom dania zrównoważone, przyprawione, z dużą ilością cebuli i czosnku, to organizm sam powinien po pewnym czasie zniechęcić się do słodkości i rzeczy niechcianych, po prostu odbierany jest apetyt na te rzeczy. Tak działa ta dieta.

                                    Spróbuj herbatki z tymianku, lukrecji i imbiru dla dzieci (jest w książce Ciesielskiej), jest w niej tyle słodyczy że nie trzeba nic więcej.

                                    A dzień słodyczy u nas mamy w weekend, więc przez dwa dni daję dzieciom po lizaku (witaminowym z apteki:), kawałku czekolady, czasem trafi się ciasto u Babci, jakiś wafelek.. Jak trafi się impreza to jedzą tortu malutki kawałek. Nie odbieram dzieciom dzieciństwa ale to wszystko dzieje się w jakichś ramach, zgodnie z pewnymi zasadami i moją intuicją. No i jest to możliwe po 3 latach restrykcyjnej diety, bo dawniej bardzo chorowały, właściwie można było policzyć na palcach tygodnie w ciągu roku kiedy były zdrowe, więc przez 3 lata miałam absolutny reżim żywieniowy w domu.

                                    Jeśli dziecko nie jest bardzo chorowite to nie trzeba takiego reżimu stosować. Powoli wdrażać zasady, z zaufaniem i cierpliwością, tylko tak możesz osiągnąć sukces. Tak mi się wydaje.

                                    A jeśli dziecko jest chorowite to reżim natychmiastowy i konsekwentny – takiemu maluchowi bardzo łatwo jest wpoić nowe zasady bo jest słaby i ma w sobie dużo pokory, nie podskoczy. U mnie to zadziałało parę lat temu.

                                    Przede wszystkim sama musisz głęboko wierzyć i ufać, że to co robisz jest dobre dla wszystkich.
                                    Pa

                                    • Acha, jeszcze a propo’s przedszkola i szkoły – jeszcze 2 lata temu miały wyeliminowaną surowiznę, mleko i sery, soczki, kwaśne zupy, mąkę pszenną…tak jak piszesz itp… Przedszkole trafiło nam się cudowne, więc panie gotowały specjalne zupy i posiłki dla innych dzieci alergicznych, moje nie były więc wyjątkiem. Wtedy było we mnie mnóstwo strachu, więc każde odstępstwo od diety było natychmiast odchorowywane.

                                      Teraz już jestem o niebo spokojniejsza i dojrzalsza, i moim dzieciom poleciłam nie dawać tylko surowizny, soków, mleka na śniadanie i kiszonej kapusty która tam jest bardzo kwaśna.
                                      A reszta – no, hmm.. aktualnie mam takie podejście że czego oczy nie widzą tego sercu nie żal.. Całą jakby resztę zjadają. Pierogi ruskie, naleśniki, polewy owocowe, pasty rybno-twarogowe czy nawet twarożek… Zresztą kiedy zobaczyłam kiedyś przypadkiem jaką ilością pasty twarogowej był posmarowany chlebek to zdurniałam – takie NIC po prostu. To są na prawdę symboliczne ilości które już teraz moim dzieciom nie zaszkodzą na pewno.
                                      A w domu są inne zasady, dziewczyny wpadają i wcinają michę gęstej zupy a potem jeszcze coś ciepłego na kolację.. Generalnie jak są ustawione tak jak piszesz, to same proszą o to na co mają ochotę. Wczoraj miałam zamówienie na barszcz ( u mnie to jest gęsta zupa, dużo cebuli i marchewki, ziemniaków, czosnku, plus koncentrat buraczany) i słyszałam co chwile “ale pycha” “pycha ta zupa” chociaż wiem, że przedszkolne posiłki też uwielbiają i nie mogłyby się już teraz bez nich obejść.

                                      To sobie wypracowałam przez kilka lat, także życzę cierpliwości, uwagi, ufności, mądrości…
                                      Pozdrawiam
                                      Pa

                                      • Jesze do JAIZA –
                                        – jak posmakujesz prawdziwej kuchni 5 przemian (zrównoważonej, przyprawianej) to z całą pewnością stwierdzisz, że ta kuchnia jest zdecydowanie atrakcyjniejsza od “normalnej”. A jak ty w to uwierzysz – to i twoje dzieci. To ci mogę zagwarantować.

                                        Ściskam
                                        Pa

                                        PS Wiem że w polsce organizowane są nawet kursy gotowania, Ciesielska robi chyba w Poznaniu.

                                        • Kamieniek – dzięki za odpowiedź 🙂
                                          Ale spytam jeszcze o kilka rzeczy. Nasz “chińczyk” mówił, że nie powinno się przesadzać z potrawami rozgrzewajacymi, zwłąszcza przyprawami (imbir, czosnek, cebula, cynamon), zwłaszcza u dzieci i zwłaszcza przy nagromadzeniu tzw. wilgosi, bo powstaje wilgotne gorąco, które szkodzi równie mocno, co samo zawilgocenie organizmu. Ja jestem włąśnie w taki sposób “gorąca”, Zojka – zawilgocona, Milka właściwie ok.
                                          Nie bardzo wiem, czym się kierować, czy zaleceniami rozgrzewania, czy równoważąca dietą – taką zalecał chińczyk, ponieważ gorąco czy wilgoć nie są wg niego właściwościami stałymi organizmu i często – zmieniają się, np. ze wgledu na dietę itp.
                                          Poza tym kuchnia 5 przemian operuje w dużej mierze produktami spoza naszego kręgu geograficznego, co przecież nie jest dobre. Modyfikować wiec jakoś te “klasyczne” przepisy? Każda ksiażka, która wpadła mi w ręce byłą włąśnie taka “mało polska”, chińczyk tez radził ograniczanie się do skłądników naturalnie występujących w Polsce.
                                          Wiem, ze dieta działa (u mnie słabym punktem są słodycze, ale poza tym w miarę ok), widzę, ze odpuszczaja mi zatoki i zapalenie krtani – i chciałabym przekonać małe do takiego żywienia. Gdzieś obiło mi się o uszy, że jest poradnik dotyczący wyłącznie żywienia dzieci, ale nic konkretnego nie wiem… Może Ty wiesz?

                                          Znasz odpowiedź na pytanie: Kuchnia pięciu przemian

                                          Dodaj komentarz

                                          Angina u dwulatka

                                          Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                                          Czytaj dalej →

                                          Mozarella w ciąży

                                          Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                                          Czytaj dalej →

                                          Ile kosztuje żłobek?

                                          Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                                          Czytaj dalej →

                                          Dziewczyny po cc – dreny

                                          Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                                          Czytaj dalej →

                                          Meskie imie miedzynarodowe.

                                          Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                                          Czytaj dalej →

                                          Wielotorbielowatość nerek

                                          W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                                          Czytaj dalej →

                                          Ruchome kolano

                                          Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                                          Czytaj dalej →
                                          Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                                          Logo
                                          Enable registration in settings - general