powinnam w sumie wziąć sie za robotę, tak więc wrzucam przepis 😀 Te, które kupują miesięcznik ‘Kuchnia’ i mają na podorędziu numer lutowy, niech nie czytają moich wypocin, tylko otworzą na stronie 70… artykuł o święcie też fajowy 🙂
kurczaka robi sie banalnie, w sumie to on się robi sam… więc u mnie w domu sam sie juz zrobił dwa razy, jutro sie będzie robił trzeci. Nie jest słodki w smaku, no, może odrobineczkę, ale wszystko się pieknie karmelizuje, więc nie jest to bezwzględnie słodki smak, raczej taki słodkawy. Wszystkim smakowało, nawet tym, co to do mięsa owoców nie tkną.
Nogi kurczaka- część jaka chcecie, ważne, żeby to były raczej mniejsze kawałki, czyli pokrojone na pałki i uda- marynujemy superskomplikowana marynatą jakieś 24 godziny przed pieczeniem.
Na 1-1,5 kg mięsa marynata ma takie proporcje: 1/2 szklanki dżemu morelowego, 1/2 szklanki majonezu, sól, pieprz, czosnek.
Wszystko mieszamy. Polewamy kurczaka, miętosimy przez chwilę, zakrywamy folią i odstawiamy na 24 godziny, można co kilka godzin zamieszać.
Wywalamy na blachę (raz ułożyłam nogi strząsając nadmiar marynaty, drugi raz wwaliłam zawartość miski do dużej brytfanny, uklepałam, zeby w miarę równo leżało- te drugie były lepsze, jak sie w tym sosie piekły…) przykrywamy folia aluminiową bądź też pokrywką od naczynia, i pieczemy. Nie wiem ile, z godzinę? Pod koniec pieczenia trzeba zajrzeć, czy się zanadto nie karmelizuje, pali znaczy, raczej do tego nie dopuszczamy.
Jesli jakimś cudem komus ten kurczak upieczony będzie literalnie pływał w sosie, albo nie zbrązowieje- odkryć i podpiec bez przykrycia. On się klei jak ktoś lubi np. żeberka w klejącym sosie, take z grila, powinno mu smakować.
Znasz odpowiedź na pytanie: