Mądrzy rodzice w natarciu

Co roku to samo…
[Zobacz stronę]

Strona 4 odpowiedzi na pytanie: Mądrzy rodzice w natarciu

  1. Zamieszczone przez vieshack
    Figa noo historia zastanawiająca
    ale
    tak naprawdę nie wiemy o co chodziło
    może chcieli o coś tam spytać po czym dali sobie spokój bo mała niekontaktowa…Różne gdybania można tu zapodać, oczywiście te negatywne też. Dobrze że mała wie jak reagować, moim zdaniem to podstawa. Zawsze jakieś ryzyko jest, przy dorosłych jak widać też różne rzeczy mogą się zdarzyć, a ciężko chodzić za dzieckiem krok w krok do pełnoletności.

    Imo
    ktos kto pytać chce o drogę
    po pierwsze nie pyta takiego gluta raczej,
    po drugie zapyta bez naciskania żeby małą szybko do nich podeszła
    i raczej nie spyla z piskiem opon na widok dorosłego
    tylko raczej dopytałby o tę drogę – w końcu z dorosłym łatwiej sie dogadać.

    Z takimi historiami to jest tak,
    że jak dotyczą cudzego dziecka to się łatwiej je lekceważy czy umniejsza ich znaczenie
    niż wtedy kiedy dotyczą dziecka własnego.
    I w sumie nic dziwnego.
    Ja tam wolę sobie popilnować dziecka te 2-3 lata dłużej i mieć je całe i zdrowe
    niż sobie potem wyrzucać.
    Nawet gdyby miano to oceniać jako nadmierna ostrożność.

    • Zamieszczone przez AniaOS
      z reka na sercu powiedz – najlepiej samej sobie – czy rzeczywiscie odebranie dziecka z przedszkola zajmuje 2-3 minuty? zanim wyjdziesz z samochodu, dojdziesz do furtki, do drzwi przedszkola, zanim dyzurny /lub ty sama/ zawolasz dziecko, zanim ono wyjdzie, zdejmie kapcie, zalozy buty, kurtke /szalik, czapke…/, zanim wyjdziesz z dzieckiem, dojdziesz z powrtoem do samochodu…

      dla mnie mistrzostwo swiata i wejscie do sali bezposrednio z chodnika.
      albo cud.

      odpowiem nie tylko samej sobie

      parkuje przy furtce, do drzwi mam 5 metrów a do sali maksa jakieś 4
      mówię mu i nauczycielce, ze jestem, on wychodzi do szatni, ubiera sie a ja w tym czasie wracam do auta i na niego czekam
      czasem to nawet nie są dwie minuty

      potem zostawiam go z najmlodszą i idę po średniaka- ale wtedy już spokojnie bo na nim moge polegać
      to tyle

      • Zamieszczone przez Figa
        Imo
        ktos kto pytać chce o drogę
        po pierwsze nie pyta takiego gluta raczej,
        po drugie zapyta bez naciskania żeby małą szybko do nich podeszła
        i raczej nie spyla z piskiem opon na widok dorosłego
        tylko raczej dopytałby o tę drogę – w końcu z dorosłym łatwiej sie dogadać.

        Z takimi historiami to jest tak,
        że jak dotyczą cudzego dziecka to się łatwiej je lekceważy czy umniejsza ich znaczenie
        niż wtedy kiedy dotyczą dziecka własnego.
        I w sumie nic dziwnego.
        Ja tam wolę sobie popilnować dziecka te 2-3 lata dłużej i mieć je całe i zdrowe
        niż sobie potem wyrzucać.
        Nawet gdyby miano to oceniać jako nadmierna ostrożność.

        nie wiem i nie oceniam, gdybam sobie, a gdybać można w różne strony.
        Nie widziałam sytuacji więc po prostu nie wiem na co wyglądała, przyznaję dziwne, ale różnie bywa, opowiedziałaś to spojrzałam z różnych stron.

        Nieprzyjemna dla wyobraźni sytuacja.
        Ale kiedyś przyjdzie jednak ten moment na wypuszczenie dziecka spod skrzydeł – teraz czy później.
        Zdarzać się mogą podobne rzeczy dlatego grunt to nauczyć reagować.
        Tak sobie myślę.

        • To ja Wam opowiem, bo zupełnie o tym zapomniałam.
          Mój Tata kiedy jeszcze mieszkał u nas i zajmował się Basią spotkał na spacerze starszą panią z wnuczkiem…. uczniem podstawówki.. na oko 2 klasa. Babcia zaczęła opowiadać, że teraz wnuczka odbiera ze szkoły, bo zawsze się umawiali bliżej domu i razem wracali…. do momentu kiedy nie zobaczyła wnuczka ciągniętego za rękę przez jakiegoś całkiem przyzwoicie wyglądajacego faceta… gdy się pojawiła to facet zwiał… a mnie przeraża, że to było pod moim blokiem prawie… bardzo liczę na to, że to nie była do końca prawdziwa historia a wyobrażenie staruszki o tym co się stało….

          Vieshack a z tym wiekiem to serio serio… głownie chodzi o to, że jak dziecku się coś przytrafi to wina jest i tak rodzica.
          No i podobno dotyczy to również jeżdżenia windą. Nawet jak jedzie dwa piętra niżej do koleżanki np!!

          • Zamieszczone przez vieshack
            dokładnie

            przyznam, że rozbrajają mnie teksty ‘niegdy, przenigdy nie zostawię dziecka samego w aucie/mieszkaniu’ – nigdy tzn do jakiego wieku?

            skoro Cię rozbrajają, to świadczy tylko i wyłącznie o Twojej odpowiedzialności…

            • Zamieszczone przez Figa
              Co roku to samo…

              Zgadzam sie sezon rozpoczety:(

              • Zamieszczone przez Baniutka
                skoro Cię rozbrajają, to świadczy tylko i wyłącznie o Twojej odpowiedzialności…

                przyjdzie jednak wiek kiedy trzeba będzie pozwolić dziecku na samodzielność – pytam z ciekawości jaki to będzie wiek?

                • Moje dziecko zostaje samo w domu, gdy my jedziemy na zakupy
                  mieszkanie zamykamy na klucz, drugi komplet wisi w mieszkaniu, bo róznie moze być – w razie czego musi wydostać się z mieszkania
                  ma z nami łączność telefoniczną
                  przeszkolona w różnych sytuacjach jakie przyszły mi do głowy
                  ostatnio zadzweoniła do nas z pytaniem czy to my dzwonimy do domofonu 🙂

                  w poprzednim miejscu zamieszkania w zeszłym sezonie letnim biegała sama na placu przed blokiem
                  ale zawsze na ławeczce siedziała któraś z mam i miała oko na grupę blokową
                  w tym sezonie (po przeprowadzce) nie pozwolę na taką samodzielnosć.

                  Moje dziecko nie zostanie samo w samochodzie, bo to jest zabronione – wpływ programu na tvn turbo 🙂

                  Uczę dziecka samodzielności
                  ale zdaje sobie sprawę że pomimo tego ze uczę
                  to inni mogą wykorzystać jej naiwnosć i ufność

                  • Zamieszczone przez vieshack
                    przyjdzie jednak wiek kiedy trzeba będzie pozwolić dziecku na samodzielność – pytam z ciekawości jaki to będzie wiek?

                    Viesiu kiedyś przyjdzie
                    ale

                    odechciewa mi się samodzielności mojego dziecka…

                    po przeczytaniu o 8 latku który poszedł tylko pojeździć na sankach
                    a został zgwałcony i zabity

                    • Zostawienie dziecka na 1,5h w samochodzie – to mi się w głowie nie mieści. Przerażające, jak ta dziewczynka musiała się czuć, jak bać, jak cierpieć…

                      Co do reszty dyskusji – mi się zdarza zostawić dziecko/dzieci na chwilę w samochodzie. Czasem dlatego, że wchodzę po jedną rzecz do sklepu a one śpią – warunek jest taki, że to sklep bez koszyków (pani stoi za lada i poda mi ten cukier na przykład) a samochód mogłam zaparkować tak, by go widzieć.
                      Czasem nie śpią, ale jesteśmy już wykończone po zakupach w jakimś dużym sklepie a mi się ten cukier przypomniał, więc się zatrzymuję przed naszym lokalnym sklepem (to sklep na wsi, mogę przed drzwiami zaparkować), proszę żeby poczekały i idę.
                      Czasem zimą zostawiałam śpiącą Miśkę w samochodzie i leciałam pędem po Martę do przedszkola – przed przedszkolem jest wewnętrzny parking.
                      Jasne, że można pójść po Martę z Mil i Misią. Ale oznaczałoby to wyciągniecie śpiącego niemowlaka z samochodu na mróz (czytaj: obudzenie z krzykiem), zaniesienie jej do przedszkola, rozebranie, wejście po Martę, ubranie całej trójki i powrót do samochodu. Bez Miśki szłam szybko z Mil na rękach, dzwoniłam domofonem po Martę, zanim zeszła przynosiłam je ubranie do wyjścia, ubierałam, zanosiłam kapcie na miejsce i szłyśmy z powrotem do auta. Z rozbudzoną i wściekłą z tego powodu Miśką – zero szans na taką akcję. Na włożenie takiej wściekłej Miśki do wózka – zero szans.
                      Jasne, że wszystko i wszędzie może się zdarzyć. Zdarzyło mi się tak niefortunnie wychylić z brodzika po ręcznik, że zwyczajnie wypadłam na podłogę – uszkodziłam tylko rękę na której się oparłam ratując brzuch, w którym Miśka siedziała. Mogłam upaść tak, że straciłam bym przytomność – mam więcej nie brać prysznica?

                      Druga sprawa – rodzice, którzy mają więcej niż jedno dziecko i nie mają babci/siostry/niani do pomocy, muszą sobie jakoś radzić, załatwiać codzienne sprawy – jakoś funkcjonować. Łatwo mówić o odbieraniu dziecka z przedszkola – sprawa wygląda trochę inaczej kiedy regularnie odbieramy to dziecko z niemowlakiem na ręku. Jeszcze póki mieścił się w fotelik 0-13kg to małe piwo, potem zaczynają się schody. A ja mam szczęście do dzieci, które szybko z pierwszego fotelika wyrastają…
                      I tu rozumiem Izę i inne mamy, które mają dzieci z tak małą różnicą wieku.

                      No i sprawa trzecia – to są bardzo indywidualne decyzje, podejmowane przez konkretnego człowieka w odniesieniu do konkretnego dziecka i konkretnej sytuacji. Moje dzieci bawią się same na podwórku (czasem Milenka – 2,5 roku – sama wychodzi jak Marta jest w przedszkolu) – ale to podwórko przy domu, ogrodzone, z zamkniętą bramą i furtkę oraz psem. Co więcej – obowiązuje tu zakaz oliwienia furtki i bramy, bo gdyby ktoś jakimś cudem je otworzył, to ja to usłyszę. I nie siedzę przed tv jak je na dwór wypuszczę, tylko się kręcę po domu, wyglądam co chwila, słyszę mniej więcej co robią – a jak nie słyszę, to wychodzę.
                      Samej Marty przed blok mojej mamy bym, nie puściła – ale innych mam 5-latków które mieszkają w tym bloku nie potępiam za puszczanie dziecka samego. Zwyczajnie moje dziecko nie jest tam wychowane i przyzwyczajone, ona nie zna tego terenu, ja nie wiem jak ona by się tam zachowała.

                      Opisana w linku sytuacja jest dla mnie jednoznaczna.
                      Inne – już nie.

                      • Zamieszczone przez magdzik22
                        Zostawienie dziecka na 1,5h w samochodzie – to mi się w głowie nie mieści. Przerażające, jak ta dziewczynka musiała się czuć, jak bać, jak cierpieć…

                        Co do reszty dyskusji – mi się zdarza zostawić dziecko/dzieci na chwilę w samochodzie. Czasem dlatego, że wchodzę po jedną rzecz do sklepu a one śpią – warunek jest taki, że to sklep bez koszyków (pani stoi za lada i poda mi ten cukier na przykład) a samochód mogłam zaparkować tak, by go widzieć.
                        Czasem nie śpią, ale jesteśmy już wykończone po zakupach w jakimś dużym sklepie a mi się ten cukier przypomniał, więc się zatrzymuję przed naszym lokalnym sklepem (to sklep na wsi, mogę przed drzwiami zaparkować), proszę żeby poczekały i idę.
                        Czasem zimą zostawiałam śpiącą Miśkę w samochodzie i leciałam pędem po Martę do przedszkola – przed przedszkolem jest wewnętrzny parking.
                        Jasne, że można pójść po Martę z Mil i Misią. Ale oznaczałoby to wyciągniecie śpiącego niemowlaka z samochodu na mróz (czytaj: obudzenie z krzykiem), zaniesienie jej do przedszkola, rozebranie, wejście po Martę, ubranie całej trójki i powrót do samochodu. Bez Miśki szłam szybko z Mil na rękach, dzwoniłam domofonem po Martę, zanim zeszła przynosiłam je ubranie do wyjścia, ubierałam, zanosiłam kapcie na miejsce i szłyśmy z powrotem do auta. Z rozbudzoną i wściekłą z tego powodu Miśką – zero szans na taką akcję. Na włożenie takiej wściekłej Miśki do wózka – zero szans.
                        Jasne, że wszystko i wszędzie może się zdarzyć. Zdarzyło mi się tak niefortunnie wychylić z brodzika po ręcznik, że zwyczajnie wypadłam na podłogę – uszkodziłam tylko rękę na której się oparłam ratując brzuch, w którym Miśka siedziała. Mogłam upaść tak, że straciłam bym przytomność – mam więcej nie brać prysznica?

                        Druga sprawa – rodzice, którzy mają więcej niż jedno dziecko i nie mają babci/siostry/niani do pomocy, muszą sobie jakoś radzić, załatwiać codzienne sprawy – jakoś funkcjonować. Łatwo mówić o odbieraniu dziecka z przedszkola – sprawa wygląda trochę inaczej kiedy regularnie odbieramy to dziecko z niemowlakiem na ręku. Jeszcze póki mieścił się w fotelik 0-13kg to małe piwo, potem zaczynają się schody. A ja mam szczęście do dzieci, które szybko z pierwszego fotelika wyrastają…
                        I tu rozumiem Izę i inne mamy, które mają dzieci z tak małą różnicą wieku.

                        No i sprawa trzecia – to są bardzo indywidualne decyzje, podejmowane przez konkretnego człowieka w odniesieniu do konkretnego dziecka i konkretnej sytuacji. Moje dzieci bawią się same na podwórku (czasem Milenka – 2,5 roku – sama wychodzi jak Marta jest w przedszkolu) – ale to podwórko przy domu, ogrodzone, z zamkniętą bramą i furtkę oraz psem. Co więcej – obowiązuje tu zakaz oliwienia furtki i bramy, bo gdyby ktoś jakimś cudem je otworzył, to ja to usłyszę. I nie siedzę przed tv jak je na dwór wypuszczę, tylko się kręcę po domu, wyglądam co chwila, słyszę mniej więcej co robią – a jak nie słyszę, to wychodzę.
                        Samej Marty przed blok mojej mamy bym, nie puściła – ale innych mam 5-latków które mieszkają w tym bloku nie potępiam za puszczanie dziecka samego. Zwyczajnie moje dziecko nie jest tam wychowane i przyzwyczajone, ona nie zna tego terenu, ja nie wiem jak ona by się tam zachowała.

                        Opisana w linku sytuacja jest dla mnie jednoznaczna.
                        Inne – już nie.

                        Magda, a ja się tradycyjnie już pod Tobą podpiszę 🙂
                        Swoją drogą przeraża mnie perspektywa samodzielności moich dzieci….

                        • Zamieszczone przez Klucha
                          Viesiu kiedyś przyjdzie
                          ale

                          odechciewa mi się samodzielności mojego dziecka…

                          po przeczytaniu o 8 latku który poszedł tylko pojeździć na sankach
                          a został zgwałcony i zabity

                          Iza, wszystkim nam się odechciewa i nawet te z nas, które na co dzień samodzielność stawiają na jednym z pierwszych miejsc – zaczynają marzyć o złotej klatce dla dziecka. To cholernie trudne sprawy, dwoista natura swiata, który z jednej strony jest tak piękny – z drugiej tak ohydny i głupi…

                          Myślę, że takim momentem, kiedy każdy z nas – czy chce czy nie chce – musi zaakceptować samodzielność dziecka i naszą niemożność chronienia go non-stop jest pierwsza klasa podstawówki. To już nie przedszkole, gdzie pani ma dzieci na oku non stop. To szkoła – przerwy, boisko, szatnie…
                          Samodzielne chodzenie do i ze szkoły.
                          Czasem mnie to przeraża. Od kiedy wiem gdzie Marta pójdzie do szkoły, zastanawiam się która droga (ma dwie do wyboru) będzie dla niej bezpieczniejsza. Ba, przy każdej wizycie w M. jedną droga jadę, druga wracam i obserwuję jaki jest przy nich ruch. Nie wiem czy to ma sens, pewnie będzie wybierała te drogę, przy której będzie mieszkała jakaś jej ulubiona koleżanka. Ale dalej obserwuję i analizuję. To chyba instynkt.

                          • Domi, tradycja zobowiązuje 🙂

                            O przerażającej wizji samodzielności właśnie napomknęłam 🙂

                            • Zamieszczone przez magdzik22
                              Iza, wszystkim nam się odechciewa i nawet te z nas, które na co dzień samodzielność stawiają na jednym z pierwszych miejsc – zaczynają marzyć o złotej klatce dla dziecka. To cholernie trudne sprawy, dwoista natura swiata, który z jednej strony jest tak piękny – z drugiej tak ohydny i głupi…

                              Myślę, że takim momentem, kiedy każdy z nas – czy chce czy nie chce – musi zaakceptować samodzielność dziecka i naszą niemożność chronienia go non-stop jest pierwsza klasa podstawówki. To już nie przedszkole, gdzie pani ma dzieci na oku non stop. To szkoła – przerwy, boisko, szatnie…
                              Samodzielne chodzenie do i ze szkoły.
                              Czasem mnie to przeraża. Od kiedy wiem gdzie Marta pójdzie do szkoły, zastanawiam się która droga (ma dwie do wyboru) będzie dla niej bezpieczniejsza. Ba, przy każdej wizycie w M. jedną droga jadę, druga wracam i obserwuję jaki jest przy nich ruch. Nie wiem czy to ma sens, pewnie będzie wybierała te drogę, przy której będzie mieszkała jakaś jej ulubiona koleżanka. Ale dalej obserwuję i analizuję. To chyba instynkt.

                              Samodzielność mojego pierwszoklasisty będzie ograniczona
                              po 1. nie pozwolę jej samej chodzić z kluczem na szyi – jestem matką pracującą, więc jak będzie zaczynała czy kończyła lekcje (system 2-zmianowy) ja będę jeszcze w pracy. Dlatego pójdzie do swietlicy, z której będę odbierała ją po pracy
                              po 2. obserwuję jak moje dziecko nie radzi sobie z przejściem przez ulicę (zapomina się rozejrzeć), a do szkoły musi przejść przez ruchliwą a nie ma osoby która przeprowadzałaby dzieci

                              jeżeli któregoś dnia stwierdzi że jest na tyle duża by wracać sama do domu, a ja uznam że tak :), pogadam z sąsiadką emerytką nad pewnym rozwiązaniem.

                              Magda ja wiem że do samodzielności dziecka dorasta się z dzieckiem 🙂
                              możemy je uczyć, uświadamiać, mowić o realnych zagrożeniach
                              ale mi zawsze włos deba staje gdy słyszę takie wiadomosci

                              • Iza, chyba już zawsze będą nam stawały i siwiały – taki los matki. Jak Zu będzie miała lat 40 a Ty przeczytasz w lokalnym periodyku, że w okolicy jej zamieszkania grasuje gwałciciel, to nie zadrżysz?

                                Ja chodziłam sama do pierwszej klasy – mieszkałam przy Placu Zamkowym, chodziłam do 1-ki. Akurat była taka sytuacja, że nie było komu mnie odbierać. Wiem, że inne czasy, etc. Ale zmierzam do tego, że moja mama wzięła 2 tygodnie urlopu, by mnie odprowadzać i przyprowadzać. Poszła ze mną 1 września, poszła 2, 3 rano oświadczyłam ponoć (nie pamiętam), że sobie nie życzę by ze mną chodziła, bo to obciach – kolejne dni chodziła za mną w ukryciu, jak jakiś detektyw 🙂
                                Dzisiaj na myśl o tym, że Marta poszłaby sama tą droga jako 7-latka – mam dreszcze. Chyba zapytam mamę jak się z tym faktem pogodziła 🙂

                                • Ja juz z przedszkola wracalam sama 🙂

                                  • no ale tak sobie mysle, ze kiedyś trzeba pozwolic tym dzieciom dorosnąć i nabrać doświadczeń…
                                    podwórko – to była fajna szkoła życia;)
                                    ostatnio zakladałam taki temat o róznicach wlasnie miedzy traktowaniem o bezpieczenstwie dzieci “wczoraj” i “dziś”…
                                    i patrząc z mojej perspektywy dzisiejszej to mialam MEGA niemyslących, nieodpowiedzialnych rodziców bez wyobraźni;) którzy mnie chyba nie kochali, bo się o mnie w ogóle nie martwili;) – pozwolili mi samej chodzić do szkoły, cale dnie biegałam po podworku samopas… lub z doczepką w postaci brata, ale to się dało zalatwić i się pozbyc…
                                    wielokrotnie gł. moj brat zapodziany przeze mnie byl znajdowany w studzience, zawiśniety o gacie (szew) na bramie, pod drzewem po upadku z gałezi na wys. na oko 2 pietra…
                                    i co? i fajne mielismy dzieciństwo!! jest co wspominać… przetrwaliśmy;)
                                    jak to dać naszym dzieciom?
                                    już w tamtym watku chyba doszłysmy do wniosku, że chyba się nie da, ale dlaczego?
                                    padły m.in. odpowiedzi – nie te czasy; inni ludzie; kiedyś ludzie to się znali; inna mentalność;
                                    no i niestety dzieci inne w zwiazku z tym – małe zombi, garbate, przed komputerem, mające ‘przyjacioł’ na skype, gg; etc:(

                                    • no ale tak sobie mysle, ze kiedyś trzeba pozwolic tym dzieciom dorosnąć i nabrać doświadczeń…
                                      podwórko – to była fajna szkoła życia;)
                                      ostatnio zakladałam taki temat o róznicach wlasnie miedzy traktowaniem o bezpieczenstwie dzieci “wczoraj” i “dziś”…
                                      i patrząc z mojej perspektywy dzisiejszej to mialam MEGA niemyslących, nieodpowiedzialnych rodziców bez wyobraźni;) którzy mnie chyba nie kochali, bo się o mnie w ogóle nie martwili;) – pozwolili mi samej chodzić do szkoły, cale dnie biegałam po podworku samopas… lub z doczepką w postaci brata, ale to się dało zalatwić i się pozbyc…
                                      wielokrotnie gł. moj brat zapodziany przeze mnie byl znajdowany w studzience, zawiśniety o gacie (szew) na bramie, pod drzewem po upadku z gałezi na wys. na oko 2 pietra…
                                      i co? i fajne mielismy dzieciństwo!! jest co wspominać… przetrwaliśmy;)
                                      jak to dać naszym dzieciom?
                                      już w tamtym watku chyba doszłysmy do wniosku, że chyba się nie da, ale dlaczego?
                                      padły m.in. odpowiedzi – nie te czasy; inni ludzie; kiedyś ludzie to się znali; inna mentalność;
                                      no i niestety dzieci inne w zwiazku z tym – małe zombi, garbate, przed komputerem, mające ‘przyjacioł’ na skype, gg; etc:(

                                      • bruni, miałam podobne dzieciństwo 😉
                                        I chciałabym żeby moje dziecko mogło mieć chociaż namiastkę takich przygód 😉
                                        I nie było tak, że wtedy nie było zagrożeń, przecież były, pamiętam ze szkoły komunikaty o jakimś groźnym przestępcy, który akurat grasował po naszym mieście, jeździły samochody po ulicach, zawsze COŚ mogło się stać.
                                        Tak jak i teraz.
                                        Do pierwszej klasy mama odprowadziła mnie w dzień rozpoczęcia roku szkolnego i to wszystko. Potem śmigałam sama przez dwie ruchliwe ulice – też jak pomyślę że taką drogą miałabym puścić za 1,5 roku moją Ninę to nie sądzę żebym była na to gotowa 😉 Myśląc powoli o szkole też wybieram taką do której najłatwiej będzie jej dojść samej.
                                        Na podwórko sama zaczęła wychodzić w tym roku i dla mnie to była spora decyzja, ale ona daje sobie radę i ja powoli oswajam się z tym, że już nie w każdej sytuacji będzie mnie potrzebować. Sama w domu zostaje od jakiegoś czasu już – jak u Kluchy, drzwi zamykam a wie jak z domu się wydostać w razie czego, wiem, że nie podnosi słuchawki od domofonu – sprawdziłam ją kilka razy. Co nieco o bezpieczeństwie jej nakładliśmy do głowy i odnośnie wychodzenia samej i zostawania samej. Widzę że pamięta o tym.

                                        Wiadomo, że każda z nas wpada w panikę jak słyszy o takich wiadomościach jak Klucha pisze – ale nie można chodzić za dzieckiem krok w krok, nie da się, dziecko dorasta i samo zacznie się tej samodzielności domagać – moja Nina ma 5,5 roku i walczy o niezależność mocno….
                                        Nie chciałabym też zrobić z dziecka kaleki, które nie umie sobie poradzić w zewnętrznym świecie bez dorosłego opiekuna, nie chcę być mamą, która do połowy podstawówki odprowadza dziecko do szkoły – bo taka nadmierna opiekuńczość też jest dla dziecka krzywdząca…
                                        Ciężkie te decyzje kiedy zacząć powoli wypuszczać dziecko w świat, ale trzeba je będzie w końcu podjąć.

                                        • Może chodzi o to, że kiedy ja (i niektóre z Was) byłam dzieckiem, to nikt chyba w Polsce nie słyszał o fotelikach samochodowych? I mało kto odwoził dzieci do przedszkola samochodem? Inne czasy były pod tym względem – inne dylematy. Dzieci woziło się na kolanach albo na tylnym siedzeniu – jak już trochę podrosły.
                                          I nie było marketów, w których znikały mamy na całe godziny…
                                          Inne czasy…

                                          Bo wiele innych zagrożeń było, jest i będzie – pedofilia nie jest wymysłem XX czy XXI wieku.
                                          Ludzie z zaburzeniami psychicznymi rodzili się zawsze, pod każdą szerokością geograficzną.
                                          Porwania dzieci – sprawa stara jak świat.

                                          Najbardziej z tego wszystkiego zmieniłyśmy się chyba my same. W latach 80-tych ta samodzielność, która mnie teraz trochę przeraża była wspaniała i pociągająca, człowiek był dumny, że sam mleko ze sklepu przyniósł – ta sama ulica oglądana oczami dorosłego martwiącego się o swój największy skarb – nieco inaczej wygląda…

                                          Ale dojrzeć nam rodzicom trzeba – nie ma wyjścia. Dla dobra tych naszych skarbów…

                                          Znasz odpowiedź na pytanie: Mądrzy rodzice w natarciu

                                          Dodaj komentarz

                                          Angina u dwulatka

                                          Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                                          Czytaj dalej →

                                          Mozarella w ciąży

                                          Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                                          Czytaj dalej →

                                          Ile kosztuje żłobek?

                                          Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                                          Czytaj dalej →

                                          Dziewczyny po cc – dreny

                                          Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                                          Czytaj dalej →

                                          Meskie imie miedzynarodowe.

                                          Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                                          Czytaj dalej →

                                          Wielotorbielowatość nerek

                                          W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                                          Czytaj dalej →

                                          Ruchome kolano

                                          Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                                          Czytaj dalej →
                                          Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                                          Logo
                                          Enable registration in settings - general