– ciągle słyszę od mojej mamy: “za bardzo ja rozpieszczasz, nie pozwalaj na wszystko, nie całuj jej na okrągło, ZA BARDZO ją kochasz …”
Czy to w ogóle możliwe? Czy dziecko można za bardzo kochać? Zawsze słyszałam frazes (?) „dziecka nie można zepsuć miłością” – to jak to jest naprawdę?
Do tej pory córka była dla mnie malutkim dzieckiem, które niewiele rozumie, domaga się instynktownie swoich „praw”. Teraz coraz częściej widzę, że ona już świadomie wymusza wiele rzeczy – wie czego chce i dąży do celu za wszelką cenę. Myślałam, że dla mnie faza „wyznaczania granic” przyjdzie jakoś naturalnie – ale widzę że nie potrafię zabraniać, nie potrafię podnieść głosu – nakrzyczeć na nią, o klapsie w ogóle nie wspomnę.
Mój mąż nie ma z tym problemu, dlatego dochodzi niestety do sprzecznych reakcji z naszej strony. I niestety przyznam że jego metoda – np. podniesienie głosu w chwili histerii działa – mi wtedy serce pęka 🙁 choć rozum podpowiada że czasem tak trzeba.
Najwyraźniej widać ta małą „manipulację” mojego dziecka przy domaganiu się piersi – w różnych miejscach miejscach momentach – jak zauważyłam, aby dodać sobie otuchy a często powiadomić otoczenie o fakcie, że ja należę do niej – domaga się piersi – bardzo natarczywie, wybucha płaczem, wygina się, krzyczy – uspokaja się dopiero jak dostanie, ja nie potrafię odmówić. Bywa to uciążliwe – np. podczas wizyt u rodziny czy w restauracji, – kiedy to muszę co 10 minut dawać jej possać cyca. Z jednej strony – mam świadomość „karmienia na żądanie”, – ale z drugiej czy to tak do końca oznacza całkowite podporządkowanie się tym żądaniom? Czy to nie jest jednak „owijanie wokół paluszka”? Nie potrafię wyznaczyć granicy między zaspakajaniem potrzeb tego jeszcze nie do końca świadomego małego dziecka, a uleganiu tej małej manipulacji.
Czy to przyjdzie samo, kiedy zacznie mi całkiem wchodzić na głowę i po prostu zacznie mnie to wkurzać? Czy jednak trzeba zacząć to robić nawet trochę wbrew sobie – już teraz? Od kiedy wskazana jest rzeczywista konsekwencja? Czy już nadszedł na to czas i pora?
Myślę sobie ze po prostu ta miłośc o której mowa że nie można nią dziecka zepsuć to całkiem cos innego niż mi się wydaje…
Agata i Ania (7.09.2004)
8 odpowiedzi na pytanie: “Małpia miłość”
Re: “Małpia miłość”
Mnie sie wydaje, ze dziecka nie mozna kochac za bardzo. Miloscia dziecka nie zepsujesz i nie skrzywdzisz. Ryzykiem jest czy na za wiele dziecku nie pozwalasz w imie milosci.
Manipulacja dziecka nie przejdzie sama. Corka sprawdza po prostu co jej wolno i w jakim stopniu Wami rzadzi. Im dalej bedziesz ulegac, tym glebsze beda jej zapedy. Ale musisz miec przekonanie, ze jak cos robisz, zabraniasz, to robisz to slusznie. Nie da sie czegos skutecznie wprowadzic w zycie wbrew sobie.
To nie jest tak, ze daje ci(dziecku) wszystko, bo cie kocham, Powinno byc: NIE daje ci wszystkiego, bo cie kocham. Daje ci milosc, akceptacje, czulosc, opieke…. Ale nie wladze. Musza byc zachowane wlasciwe relacje, takiemu malemu dziecku rodzic wyznacza co wolno a co nie. Jak relacje sa zaburzone, to sa to tzw “toksyczne” relacje, mimo dobrych intencji, ze sie chce dziecku “nieba przychylic”, robi sie mu krzywde.
uff – wiesz co – pisze to do Ciebie, ale tez sobie ukladam w glowie, wiele razy musze sobie o tym przypominac jak dziecko cos na mnie wymusza i kroi mi sie serce kiedy rozdzierajaco placze…
elik i antek 19,5 mies
Re: “Małpia miłość”
Ja myślę że miłości za wiele nie można dać, im jej więcej tym lepiej, ale powinna to być mądra miłość a taka wiąże się z wyznaczaniem dziecku granic. Ja uważam że dziecku bardzo potrzebne są granice wyznaczone przez rodzica, dzięki temu czuje się bezpieczne. Manipulacje same nie znikną, z wiekeim będą się tylko pogłębiać. No i niestety, trzeba czasem czegoś dziecku odmówić, właśnie dla jego dobra. Ciągłe uleganie może pomaga załagodzić problem doraźnie – tzn. dziecko przestanie płakać, krzyczeć, wyginać się, ale na dłuższą metę robi dziecku krzywdę.
Gdzies przeczytałam że do roku dziecko trzeba tylko kochać – ale później zacząć wychowywać a to wiąże się właśnie ze stawianiem granic. Trzeba troche dziecko okiełznać, nie dać sobie wejść na głowę bo to nie są zdrowe relacje.
Monika & Nina (21 m-cy)
Re: “Małpia miłość”
Ciężko jest. Wiem to sama po sobie.
Ale mi również czasami siadaja nerwy – i mały dostanie po łapce jak po raz enty lezie i wsadza palce do gniazdka, lub sciaga wszystko ze stołu.
I ja uważam, że juz teraz trzeba wyznaczyć pewne granice. Dziecko już teraz sprawdza na ile sobie może pozwolić.
Ale wiem też, że jak siewidzi dzeicko tak krótko – to czasami dla świętego spokoju, a czasami właśnie z miłości, tęsknoty, pozwala się na wszystko.
Jednak Agatko musisz się zastanwić, czy ta zbytnia pobłażliwość nie skończy się dla Ani źle.
Miłość też musi być rozważna.
Ja bym chciała, zeby moja mam miała podobne podejście do twojej
Kasia i Krzyś
Re: “Małpia miłość”
zaznaczam, że to co teraz napiszę jest wyłącznie moją intertpretacją pojęcia “małpia miłość”
Twoje zachowania, które opisałaś, w żadnym razie nie są małpią miłością. Moim zdaniem jest to normalne matczyne zachowanie. Małpią miłością – w moim rozumieniu – jest miłość “totalna” w sensie wychowywania dziecka pod kloszem i usuwania (przez matkę) każdej przeszkody, każdego pyłka z drogi (rozumianej w przenośni, ale i dosłownie). Efektem małpiej miłości jest wychowanie dziecka na nieprzystosowanego do życia egocentryka nastawionego wyłącznie na branie, nigdy dawanie.
Kaśka z Natusią (3,5 roku 🙂
Re: “Małpia miłość”
moim zdaniem nie mozna kochac dziecka za bardzo!!
ale co innego jest miłością – a co innego rozpieszczaniem i niekonsekwencją….brak konsekwencji i rozpieszczanie [ zależy co rozumiesz przez to określenie – bo dla kazego moze co innego znaczyć ] – to nie jest miłośc – to ze dziecku coś zabronisz – że wyznaczysz granice – zachowniania twojego i jej nie świadczy o braku miłości – albo wręcz przeciwnie – że bedziesz jej na wszystko pozwalała – to moim zdaniem nie swiadczy o miłosci….
konsekwencja – o której piszesz w większej częsci posta – to nie jest coś co nagle – pewnego dnia pojawi sie sama!!
nad konsekwencją nalezy ” pracowac ” – moze to za duzo powiedziane – ale należy sie jej uczyc i uczyć tego małego czowieczka – niemalże od początku….ponieważ konsekwencja pozwala na wyznaczenie granic twoich i dziecka – ale z uwzględnieniem potrzeb obu stron…konsekwencja może być także okazaniem miłości – ale ponieważ nie mam czasu teraz o tym pisac wiec tylko o tym wspominam 🙂
pozdrawiam i powodzenia w uczeniu się siebie nawzajem 🙂
ILONA I KUBEK 3,5 roku
Re: “Małpia miłość”
się podpisuję
Effcia i NANIU DWULATEK!
Re: “Małpia miłość”
Nie można tylko kochać – największa miłość wymaga przygotowania dziecka do jak najlepszego funkcjonowania w świecie. Rozpieszczone dziecko, które wszystko dostaje na skinięcie paluszka przeżyje ogromne rozczarowanie już w przedszkolu. A po co mu to? Rodzicom czasem byłoby prościej ustąpić, np. kupić lizaka i “mieć dziecko z głowy” ale miłość to coś więcej.
Minka z Oliwią (19.11.03)
Re: “Małpia miłość”
Dziękuję dziewczyny za odpowiedzi – dały mi wiele do myślenia.
To ustalanie granc to chyba najtrudniejsza rzecz w całym tym wychowywaniu – bo skąd niby wiadomo gdzie ta granica powinna przebiegac, co już nie jest zaspakajaniem potrzeb a co jeszcze nie jest manipulacją?
Trudne to będzie oj trudne.
Ale pochwalę się ze dziś postanowiłam spróbować – pierwsza moja “granica” brzmiała “nie wchodzimy na stół” 🙂 – musze przyznać że zosatała przyjęta bez protestów 🙂
Może małymi kroczkami jakoś się uda zapanować nad tym żywiołem 🙂
Agata i Ania (7.09.2004)
Znasz odpowiedź na pytanie: “Małpia miłość”